1270.txt

(865 KB) Pobierz
DAVE WOLVERTON �OWY NA WʯE MORSKIE
Przedmowa
W roku 2866 grupa genetyk�w-paleontolog�w kr���c wok� du�ego ksi�yca zwanego Anee, oddalonego o tysi�c dziewi��set pi��dziesi�t lat �wietlnych od Ziemi, zapocz�tkowa�a zakrojone na wielk� skal� przedsi�wzi�cie. Zamierzali stworzy� najwi�ksze w galaktyce ziemskie zoo, odtwarzaj�c wiele zwierz�t i gatunk�w ro�lin, kt�re ju� dawno wymar�y na ich ojczystej planecie. 
Ci terraformatorzy podzielili powierzchni� Anee na trzy wielkie kontynenty.
 Na ka�dym z nich mia�y znale�� schronienie ro�liny i zwierz�ta konkretnej ery: kredy, miocenu i pliocenu. Zgromadzili pr�bki genetyczne z wielu miejsc: uwi�zione w bursztynie owady �ywi�ce si� krwi� dostarczy�y im tkanek niezb�dnych do sklonowania wi�kszych zwierz�t ziemskich, takich jak dinozaury i prehistoryczne wilki. Bursztyn dostarczy� te� zarodnik�w i pr�bek ro�lin, kt�re pomog�y odtworzy� pradawn� flor�. Paleontolodzy pobrali pr�bki tkanek z zamarzni�tych w lodach Syberii mamut�w; znale�li r�wnie� szpik w ko�ci biodrowej Neandertalczyka, kt�ry utopi� si� w bagnie przed trzydziestoma o�mioma tysi�cami lat. Pr�bki krwi zakrzep�ej na kamiennym toporze dostarczy�y gen�w niezb�dnych do odtworzenia Homo rex - gigantycznych ma�polu-d�w-ludo�erc�w. Kiedy naukowcom brakowa�o pr�bek, rekonstruowali staro�ytne ro�liny i zwierz�ta proteina po proteinie, gen po genie, opieraj�c si� na barwnych wzorcach sporz�dzonych na podstawie skamienia�ego DNA; przerzucali w ten spos�b pomost mi�dzy ostatnim znanym przodkiem i poprzednikiem danego gatunku.
Paleontolodzy umie�cili stworzenia pochodz�ce z tej samej ery na odr�bnym kontynencie. Dla utrwalenia tego podzia�u stworzyli
ekozapory; stanowi�y je gigantyczne w�e morskie, kt�re patrolowa�y oceany, po�eraj�c ka�de zwierz� usi�uj�ce przep�yn�� z jednego kontynentu na drugi. Pos�uguj�c si� in�ynieri� genetyczn� umie�cili w przestworzach smoki. Mia�y one polowa� na szybuj�ce wysoko pterodaktyle, kt�re zap�dza�y si� daleko nad morskie obszary.
Naukowcy ci przez dwie�cie dwana�cie lat pracowali w stacji kosmicznej kr���cej nad Anee do dnia, w kt�rym kosmici z Erydanu wys�ali swoje Czerwone Sondy Galaktyczne z zadaniem zniszczenia ka�dego ziemskiego gwiazdolotu. Zmusili w ten spos�b paleontolog�w podr�uj�cych dot�d swobodnie w�r�d gwiazd do wyl�dowania na stworzonej przez nich dzikiej planecie. Niekt�rzy uczeni zaprzyja�nili si� z Neandertalczykami i zawarli z nimi sojusz, co u�atwi�o im �ycie na wygnaniu. Inni paleontolodzy masowo uprowadzali Neandertalczyk�w do niewoli. Zamierzali u�y� ich do budowy broni, kt�ra zniszczy sondy Erydanian. Nazywano ich W�adcami Niewolnik�w. Nie zdo�ali jednak uciec z Anee, cho� przez wiele lat ponawiali bezskuteczne pr�by. Wreszcie, podobnie jak lew w klatce, kt�ry przestaje w ko�cu my�le� o ucieczce i stara si� w niej urz�dzi� jak najwygodniej, po up�ywie d�ugiego czasu kolejne pokolenie W�adc�w Niewolnik�w odwr�ci�o wzrok od gwiazd i zacz�o szuka� dla siebie miejsca w �wiecie, kt�ry ich wi�zi�. Zwr�cili w�wczas ca�� swoj� pot�g� militarn� zar�wno przeciw dzikim Neandertalczykom, jak i innym ludziom - swym rywalom. Po ich podbiciu Pa�stwo W�adc�w Niewolnik�w rozci�ga�o si� od morza do morza, a ich okrutni potomkowie pogr��yli si� w barbarzy�stwie i ulegli dekadencji.
W miar� jak wymierali najstarsi z podr�uj�cych niegdy� w�r�d gwiazd ludzi, przymusowi osadnicy niemal zupe�nie zapomnieli o technice umo�liwiaj�cej tego rodzaju loty. Nieliczni pozostali przy �yciu paleontolodzy podj�li ostatni� pr�b� utrzymania r�wnowagi ekologicznej na Anee i powo�ali do �ycia ras� Stw�rc�w, istot rozumnych, podobnych do robak�w, kt�re mia�y syntetyzowa� DNA zgodnie z planami zgromadzonymi w ich krystalicznych m�zgach. W nast�pnych latach, kiedy na Anee nasta� jej ciemny okres dziej�w, Stw�rcy kontynuowali dzie�o uczonych, odtwarzaj�c wymar�e formy �ycia.
Pokolenia ludzi �y�y w dostatku, rozmna�a�y si�, wojowa�y i umiera�y. W stworzonej przez przodk�w nowej ojczy�nie cz�� ludzko�ci zyska�a drugie dzieci�stwo, a� pewnej nocy...

Rozdzia� 1 WIATR ZST�PUJ�CY

Kto� potrz�sn�� lekko Tullem i obudzi� go, daj�c mu znak, �e teraz on powinien obj�� wart�.
- Tchima-zho, sepala-pi fe, ko�cz� z zadowoleniem i znajd� rado�� w nadchodz�cym �nie - powiedzia� nosowym g�osem Ayuvah w mi�kkim, d�wi�cznym j�zyku Neandertalczyk�w czyli Pwi, jak sami siebie nazywali.
Tuli spojrza� w twarz m�odego Neandertalczyka i zamruga�, by lepiej widzie� w mroku. Thor ju� wzeszed�. I cho� ksi�yc ten znajdowa� si� dopiero w pierwszej kwadrze, Tuli dobrze widzia� Ayuvaha. Noc by�a ciep�a, a powietrze wok� obozu przesyca�a s�odka wo� miodu. Ropuchy drzewne gwizda�y w ciemno�ciach poza obozowiskiem, a na przeciwleg�ym kra�cu r�wniny dwa samce hydrozaur�w o niebieskich grzebieniach g�o�no rycz�c walczy�y o samic�. Zajmowa�y si� tym ju� od trzech dni w po�o�onej ni�ej dolinie. Tuli cieszy� si� wi�c, �e zbi�r miodu dobiega� ko�ca. Nieco wcze�niej bowiem te dono�ne ryki zwabi�y do doliny tyranozaura i cho� Ayuvah zabi� go w��czni�, inne zapewne p�jd� �ladem zwiadowcy. Najwy�szy ju� czas opu�ci� terytoria dinozaur�w, wr�ci� na statek i odp�yn�� do ojczystego Smilodon Bay.
Tuli zdj�� szat� i przeci�gn�� si�. Ayuvah poda� mu lunet� i r�g bojowy, a potem poszed� posili� si� przy ognisku, cho� nie mia� apetytu.
- Adja, boj� si� - powiedzia� spokojnie Ayuvah, zjad�szy nieco duszonego mi�sa. Poniewa� jednak nie okre�li�, jak bardzo si� boi, oznacza�o to, �e l�ka si� czego� bli�ej nieokre�lonego. Siedmiu innych Pwi spa�o spokojnie w obozie, lecz �aden nie chrapa�. Pozosta�e ogniska zgas�y.
- Czego si� boisz? - spyta� go cicho Tuli.
- Dzisiejszej nocy zauwa�y�em o�ywiony ruch w tamtej dolinie. Samice hydrozaur�w maj� ruj�. Widzia�em te� dwa karnozaury wychodz�ce z bagien, a wiele mniejszych dinozaur�w kr�ci si� po okolicy. Dostrzeg�em te� co� niepokoj�cego, cho� nie mam co do tego pewno�ci - doda� w zamy�leniu Ayuvah. - Wydaje mi si�, i� zobaczy�em blask latami w pobli�u du�ej wyspy na rzece. Ale widzia�em to z daleka, a po minucie �wiat�o zgas�o. Mo�e to by� tylko b��dny ognik?
- Z�odzieje jaj? - spyta� Tuli. Jedynie ludzie albo Neandertalczycy mogli rozpali� tu ognisko, a tylko nieliczni mieli odwag� wyprawi� si� do tej cz�ci �wiata. Wprawdzie wielu m�odych Pwi od czasu do czasu przep�ywa�o ocean, by kra�� jaja dinozaur�w w Krainie Gor�ca, ale wyprawiali si� tylko na wiosn�. Na kontynencie zwanym Kalia �eglarze dobrze p�acili Neandertalczykom za jaja wielkich jaszczur�w, a potem sprzedawali je w odleg�ych portach ciekawskim, kt�rzy mieli do�� cierpliwo�ci, by zaczeka�, jakie potwory wyl�gn� si� ze zdobyczy. Teraz jednak�e, gdy zbli�a si� jesie�, wi�kszo�� Pwi trzyma si� z daleka od ziem dinozaur�w i pracuje przy zbiorach. Tylko Scandal zwany Smakoszem, kt�ry uwielbia mi�d ze sk�rzanego drzewa, p�aci im dostatecznie dobrze, by mieli ochot� wyprawi� si� w tej porze roku do Krainy Gor�ca.
- My�l�, �e to nie byli z�odzieje jaj - ci�gn�� Ayuvah. - Oni nigdy nie prowadz� poszukiwa� po ciemku. Nie mog� zrozumie�, jak kto� m�g�by w�drowa� w nocy na ziemi dinozaur�w.
- �owcy niewolnik�w? - Tuli skrzywi� si� wypowiadaj�c te s�owa.
- Mo�liwe - odpar� Ayuvah. - Zesz�ej wiosny dwudziestu Pwi z Oczu Wellena wyruszy�o po jaja i �aden nie wr�ci�. Mogli ich schwyta� �apacze z Kraalu.
- Nigdy nie s�ysza�em, �eby ci dranie przybywali do Krainy Gor�ca - zaoponowa� Tuli, cho� nie by� tego zbyt pewny. Przecie� niewielka grupa z�odziei jaj by�aby �atw� zdobycz�. W ostatnich kilku latach napady �owc�w niewolnik�w coraz bardziej dawa�y si� Neandertalczykom we znaki. Niekt�rzy m�wili nawet, i� najwy�szy ju� czas, by uciec z dzikich ost�p�w Kalii i uda� si� do Krainy Gor�ca, i �e �apacze nigdy nie odwa�� si� ruszy� ich �ladem.
Tuli w�o�y� sw�j ekwipunek bojowy, gdy� s�owa Ayuvaha zaniepokoi�y go nie na �arty. Narzuci� na nagie cia�o kurtk� ze sk�ry igu-andona i wsadzi� do futera�u u pasa sw�j kutow, podw�jny top�r. Potem chwyci� drewnian� tarcz� i w��czni�, zawiesi� na szyi r�g i ruszy� na posterunek.
Pe�ni� wart� w konarach usch�ego sk�rzanego drzewa na szczycie pag�rka. Widzia� st�d dobrze ca�� r�wnin� w dole. Porasta�a j� sk�pa ro�linno��, ale licz�ce dwie�cie triceratops�w stado - ka�dy d�ugi na trzyna�cie metr�w - ogryza�o krzaki na ciemnym stepie. Rz�d wzg�rz na wschodzie znaczy� granic� las�w, a na odleg�ym o trzy kilometry wzniesieniu niewielkie ognisko pali�o si� w dziupli sk�rzanego drzewa. Tuli wyj�� lunet� z futera�u i przyjrza� si� temu drzewu. Przy spr�chnia�ym pniu obozowali Denni i Tchar, czternastoletni Neandertalczycy, podkurzaj�c pszczo�y. Jasnow�osy Denni podsyca� ogie�, podczas gdy Tchar smacznie spa�.
Dobry ch�opiec z tego Denniego i taki pracowity. Musz� pochwali� go rano, pomy�la� Tuli. Iguandony skuba�y li�cie drzew otaczaj�cych obozowisko m�odych Pwi, wielkie i szare w �wietle ksi�yca. To dobrze, doda� w my�li Tuli. Ch�opcy b�d� bezpieczni tak d�ugo, jak igu-andony zostan� w pobli�u. Przeni�s� wzrok na zach�d w stron� sporej wyspy na rzece. Rzeczywi�cie, porastaj�ce j� g�ste krzaki porusza�y si� bez przerwy. Tuli zbada� wzrokiem ten zak�tek. Je�eli kto� - cz�owiek lub Pwi - przy�wiecaj�cy sobie latarni� zszed� nad rzek�, a potem obszed� to zakole, m�g� zauwa�y� ognisko p�on�ce w dziupli sk�rzanego drzewa. A je�li by� to �owca niewolnik�w, na pewno by zgasi� wtedy latarni� i przekrada� si� w mroku wzd�u� zaro�li.
Gdyby czterdziestu m�czyzn przedziera�o si� przez rosn�ce nad rzek� krzaki w ksi�ycowej po�wiacie, czy wyp�oszyliby z nich dinozaury na otwart� przestrze�, zastanawia� si� wartownik. Nie potrafi� na to odpowiedzie�. R�wnie dobrze tuzin dinozaur�w m�g� wystraszy� my�liwych. A gdyby to nocni przybysze narobili ha�asu, sta�oby si� odwrotnie. Tuli obr�ci� si� dooko�a starannie badaj�c wzrokiem r�wnin�. W blasku ksi�yca, maj�c teleskop, czu� si� wzgl�dnie bezpiecznie. Tuzin ma�ych owiraptor�w wybieg�o z zaro�li w pobli�u wzg�rz, kieruj�c si� na otwart� przestrze�. To, co je wyp�oszy�o, o...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin