James Clavell NOBLE HOUSE TOM 1 Przek�ad Dariusz Bakalarz Wydawnictwo UNIV-COMP Tytu� orygina�u Noble House for Michaela for Tai-tai Tai-Pan/Noble House - powie�� o Hongkongu Published by arrangement with Tomasz Rudomino Redakcja Lilianna Mieszcza�ska Redakcja techniczna Kazimierz Andruk, Marzenna Kiedrowska Copyright � 1980 by James Clavell Copyright � 1993 for the Polish edition by Ryton Publishing House Published by & Univ-Comp., Ltd. Warszawa 1994 Copyright � for the Polish translation by Dariusz Bakalarz Wydanie I Wydawnictwo UNIV-COMP, sp. z o.o. Warszawa ISBN 83-86386-12-6 Ksi��k� t� sk�adam w ho�dzie Najwy�szemu Majestatowi El�biety II oraz ludziom Jej Korony w Hongkongu - na zgub� ich wrog�w. �roda 8 czerwca 1960 Prolog 23:45 Nazywa� si� �an Dunross. W rz�sistym deszczu ostro�nie skr�ci� sportowym samochodem w Dirk's Street okalaj�c� budynek Struan�w w przybrze�nej dzielnicy Hongkongu. Panowa�a ciemna, nieprzyjemna noc. W ca�ej kolonii - tutaj na wyspie Hongkong, po przeciwnej stronie kana�u w Komunie i na Nowych Terytoriach nale��cych do Pa�stwa �rodka - ulice by�y niemal ca�kowicie wyludnione. Wszyscy oczekuj�c na tajfun Mary deskami uszczelniali okna i drzwi. Pierwszym ^strze�eniem okaza� si� dziewi�ciostopniowy sztorm o zmierzchu, a potem osiemdziesi�cio-, a w porywach stuw�z�owa burza z rz�sistym deszczem bombarduj�cym dachy nad g�owami dziesi�tek tysi�cy ludzi skulonych bezbronnie w ruderach i samodzielnie skleconych budach. Dunross zwolni�, nie widzia�, co si� przed nim dzieje, bo wycieraczki nie mog�y da� sobie rady ze strugami wody. Przednia szyba od razu sta�a si� przejrzysta. Wiatr wy� ocieraj�c si� o boczne szyby i brezentowy dach. Z przodu, na ko�cu Dirk's Street, znajdowa� si� budynek terminalu Golden Ferry i przysta� z ponad p� tysi�cem statk�w. Jad�c dalej Dunross zauwa�y� przewr�cony przez wichur� stragan, kt�ry przygni�t� zaparkowany obok samoch�d. Mocno trzyma� kierownic�, aby nie wpa�� w po�lizg. Samoch�d mia� stary, lecz dobrze utrzymany. Hamulce i silnik dzia�a�y niezawodnie. Serce bi�o Dun-rossowi przyjemnym rytmem, lubi� burz�. Zaparkowa� 9 na chodniku dok�adnie naprzeciwko budynku Struan�w i wysiad�. Mia� nienagann� fryzur�, niebieskie oczy, trzydzie�ci osiem lat, wysmuk�� sylwetk� i schludny wygl�d. Ubrany by� w stary prochowiec i czapk�. Biegn�c w stron� g��wnego wej�cia do dwudziestojednopi�trowego budynku przem�k� do suchej nitki. Nad ogromnymi drzwiami wisia� herb Struan�w - szkocki Czerwony Lew spleciony z chi�skim Zielonym Smokiem. Wyprostowa� si�, odetchn�� i po szerokich schodach wszed� do �rodka. - Dobry wiecz�r, panie Dunross - przywita� go chi�ski od�wierny. - Tai-pan posy�a� po mnie. - Tak, prosz� pana - odpowiedzia� Chi�czyk przyciskaj�c za niego guzik w windzie. Po otwarciu drzwi Dunross wyszed� do ma�ego korytarza, zapuka� i wkroczy� do salonu. - Dobry wiecz�r, tai-pan - odezwa� si� oficjalnym g�osem. Alastair Struan opiera� si� o gustowny kominek. By� wielkim, rumianym, zadbanym Szkotem z wydatnym brzuszkiem i siwymi w�osami. Mia� lat sze��dziesi�t, a od sze�ciu rz�dzi� Struanami. - Napijesz si�? - zapyta� wskazuj�c r�k� srebrny kube�ek z Dom Perignon. - Tak, dzi�kuj�. - Dunross nigdy nie widzia� prywatnych apartament�w tai-pana. Pomieszczenie by�o obszerne, wspaniale umeblowane, z przepysznymi dywanami na pod�odze, a na �cianach wisia�y stare obrazy olejne przedstawiaj�ce ich pierwsze klipery i parowce. Ogromne okno, przez kt�re zwykle rozpo�ciera� si� zachwycaj�cy widok na ca�y Hongkong, przysta�, a tak�e Koulun po drugiej stronie kana�u, straszy�o teraz czerni� i sp�ywaj�cymi strugami wody. Nala� sobie szampana. - Na zdrowie - powiedzia� osch�ym tonem. Alastair Struan skin�� g�ow� r�wnie ozi�ble i uni�s� sw�j kieliszek. 10 - Przyszed�e� za wcze�nie. - Pi�� minut za wcze�nie, to akurat na czas, tai-pan. Czy� nie to wpaja� mi ojciec? Czy to, �e spotykamy si� o p�nocy, ma jakie� znaczenie? - Tak. To nasz zwyczaj, wprowadzony przez Dirka. Dunross w milczeniu przechyli� kieliszek. G�o�no tyka� zabytkowy zegar okr�towy. Napi�cie Dunrossa ros�o z ka�d� sekund�, nie wiedzia�, czego ma si� spodziewa�. Nad kominkiem wisia� portret m�odej dziewczyny w sukni �lubnej. By�a to szesnastoletnia Tess Struan, �ona Culuma, drugiego tai-pana, syna za�o�yciela firmy - Dirka Struana. Przygl�da� jej si�. W okno uderzy�a silniejsza fala deszczu. - Fatalna noc - stwierdzi�. Starszy m�czyzna spojrza� na niego z nienawi�ci�. Cisza zaczyna�a �widrowa� uszy. Nagle o�miokrotnie zadzwoni� stary zegar wybijaj�c p�noc. Rozleg�o si� pukanie do drzwi. - Prosz� wej�� - odezwa� si� Alastair Struan z ulg�, �e nareszcie mog� zaczyna�. Drzwi otworzy� Lim Czu, osobisty s�u��cy tai-pana. Odsun�� si�, aby przepu�ci� Phillipa Czena, honorowego doradc� Struan�w. - Ach, Phillip, jak zwykle punktualnie - Alastair Struan stara� si� m�wi� jowialnym tonem. - Szampana? - Dzi�kuj�, tai-pan. Napij� si� z przyjemno�ci�. Witam, lanie Struan Dunross. - Pozdrowi� m�odego cz�owieka ze zwyk�� sobie formalno�ci�, po angielsku m�wi� z akcentem charakterystycznym dla wy�szych sfer. Mia� sporo ponad sze��dziesi�t lat, w jego �y�ach p�yn�o wi�cej krwi chi�skiej ni� europejskiej. By� szczup�y, przystojny, mia� siwe w�osy, nadal j�drn� sk�r� i czarne, bardzo czarne, chi�skie oczy. - Straszna noc, nieprawda�? - Oj, tak, tak, Wujku Czen - Dunross zwr�ci� si� do Czena u�ywaj�c chi�skiej formy grzeczno�ciowej. Lubi� go i szanowa� tak samo jak pogardza� kuzynem Alas-tairem. 11 - Podobno ten tajfun mo�e narobi� wiele szk�d - odezwa� si� Alastair nalewaj�c szampana do zgrabnych kieliszk�w. Najpierw poda� trunek Czenowi, a potem Dunrossowi. - Na zdrowie. Wypili. Deszcz stuka� o szyby okna. - Ciesz� si�, �e nie wyp�yn��em dzisiaj w morze - powiedzia� w zamy�leniu Alastair Struan. - A wi�c zn�w tu jeste�, Phillipie. - Tak, tai-pan. Czuj� si� zaszczycony. Wielce zaszczycony. - Wyczuwa� nienawistne napi�cie mi�dzy obydwoma m�czyznami, ale ignorowa� je. To naturalne, kiedy tai-pan Noble House musi przekaza� w�adz�. Alastair Struan napi� si� ponownie i rozkoszowa� si� smakiem wina. Po d�u�szej chwili powiedzia�: - lanie, zgodnie z naszym zwyczajem, przy przekazaniu w�adzy musi by� obecny �wiadek. Jak zwykle mo�e nim by� tylko nasz obecny honorowy doradca. Ile razy ju� bra�e� w tym udzia�, Phillip? - Cztery razy, tai-pan. - Phillip pozna� prawie nas wszystkich. Zna wiele naszych tajemnic. Prawda, przyjacielu? - Phillip Czen tylko si� u�miechn��. - Na nim mo�esz polega�, lanie. Zaufaj jego wiedzy. Na tyle, na ile tai-pan mo�e wierzy� komukolwiek, pomy�la� Dunross. Alastair Struan odstawi� kieliszek. - Po pierwsze: lanie Struan Dunross, pytam ci� oficjalnie, czy chcesz zosta� tai-panem Struan�w? - Chc�. - Czy przysi�gasz na Boga zatrzyma� w tajemnicy wszystkie obrz�dy i nie wyjawi� ich nikomu z wyj�tkiem swego nast�pcy? - Przysi�gam. - Przysi�gnij oficjalnie. - Przysi�gam na Boga, �e zatrzymam w tajemnicy wszystkie obrz�dy i nie wyjawi� ich nikomu z wyj�tkiem swego nast�pcy. 12 - Prosz�. - Tai-pan poda� mu po��k�y ze staro�ci pergamin. - Czytaj na g�os. Dunross roz�o�y� dokument. Pismo by�o bardzo ozdobne, ale zupe�nie czytelne. Spojrza� na dat� - 15 lipca 1841 roku. Czu� coraz wi�ksze podekscytowanie. - To pismo Dirka Struana? - zapyta�. - W wi�kszo�ci tak. Cz�� dopisa� jego syn, Culum Struan. Na wszelki wypadek mamy oczywi�cie fotokopie. Czytaj. �Moja Legacja obowi�zuje ka�dego tai-pana, kt�ry przejmuje ten tytu� po mnie. Niech odczyta j� na g�os i niech zgodnie ze zwyczajem ustalonym przeze mnie, Dirka Struana, za�o�yciela Struan i Sp�ki, przysi�gnie przed Bogiem i �wiadkami, �e przyjmuje wszystkie punkty i �e zatrzyma je w sekrecie, zanim jeszcze przejmie moje obowi�zki. Wymagam, aby zosta�y pokonane trudno�ci, kt�re spadn� w przysz�ych latach na moich nast�pc�w. Trudno�ci wynikaj�ce z przelanej przeze mnie krwi, zaci�gni�tych d�ug�w honorowych i z powodu nieprzewidywalno�ci dzia�a� Chi�czyk�w, z kt�rymi jeste�my zwi�zani, co bez w�tpienia czyni nas wyj�tkowymi lud�mi na �wiecie. Oto moja Legacja: Po pierwsze: B�dzie tylko jeden tai-pan i to on b�dzie dzier�y� w swoim r�ku absolutn� w�adz� nad Kompani�, sprawowa� w�adz� nad kapitanami wszystkich naszych statk�w i wszystkimi naszymi kompaniami, gdziekolwiek by si� znajdowa�y. Tai-pan jest zawsze w swych rado�ciach i troskach sam. Wszyscy go musz� chroni� i musi on mie� zapewnion� prywatno�� szanowan� przez wszystkich. Cokolwiek rozka�e, ma by� spe�nione, i w Kompanii nie mog� si� tworzy� �adne grupy, stronnictwa ani kr�gi, aby nie zak��ca� jego absolutnej w�adzy. Po drugie: Gdy tai-pan postawi nog� na pok�adzie kt�rego� ze statk�w, przejmuje w�adz� nad kapitanem i wszystkie jego rozkazy dotycz�ce bitwy i �eglugi musz� by� traktowane jak prawo. Ka�dy kapitan przed obj�ciem statku musi przysi�c, �e b�dzie je respektowa�. 13 Po trzecie: Tai-pan sam wybiera swojego nast�pc�, spo�r�d sze�ciu ludzi z rady. Jeden z nich musi by� honorowym doradc� pochodz�cym zawsze z Domu Czen�w. Pozosta�ych pi�ciu powinno by� godnych miana tai-pana, musz� by� dobrzy i szczerzy, mie� co najmniej pi�cioletnie do�wiadczenie w s�u�bie Kompanii, odznacza� si� zdrowym duchem. Musz� by� chrze�cijanami spokrewnionymi z klanem Struan�w od urodzenia albo poprzez ma��e�stwo. Linia moja i mojego brata Robba nie daje nikomu pierwsze�stwa nad innymi. Je�li tai-pan tego zechce, rada ma s�u�y� mu radami, ale, powtarzam, g�os tai-pana wart jest siedem razy tyle co g�os ka�dego cz�onka z osobna. Po czwarte: Je�li tai-pan zginie na morzu w bitwie lub zaginie na sze�� miesi�cy ksi�ycowych, rada wybierze nast�pc� spo�r�d jednego ze swych cz�onk�w poprzez g�osowanie, w kt�rym ka�dy ma jeden g�os z wyj�tkiem honorowego doradcy, kt�ry ma cztery. Potem tai-pan b�dzie zaprzysi�ony wed�ug ustalonego przeze mnie zwyczaju. Ci, co w jawnym g�osowaniu opowiadali si� przeciwko niemu, zostan� usun...
GAMER-X-2015