15193.txt

(10 KB) Pobierz
Piotr Ferens 
Uwiadomienie nieistnienia

 

 

Anioł pojawił się nagle. Zmaterializował się tuż przy ławce w parku, w miejscu trochę opuszczonym, gdzie, właciwie nie wiadomo z jakiego powodu, ludzie zbyt często nie spacerowali. Po prostu omijali to miejsce, nawet się nad tym nie zastanawiajšc. Rozejrzał się dookoła ostrożnie. Na szczęcie nikt nie zwrócił na niego uwagi. Jaka przytulona do siebie para szła powoli innš cieżkš. Ich postaci mieniły się między zielonymi lićmi krzewu. Odetchnšł z ulg. To dobrze, że nikt go nie zauważył, choć raz już mu się to przytrafiło, a jak wiadomo Stwórca nie lubi takich, jak to nazywa, ...bezsensownych wpadek. Ale wtedy był jeszcze młody, bez dowiadczenia i było to zaledwie jego drugie zejcie na Ziemię. Tym razem już wiedział, jak postępować, jak należy wybrać odpowiednie miejsce, co robić, kiedy jednak zdarzy się co nieprzewidzianego, i tak dalej, i tak dalej. Pomylał o swoim zadaniu i na jego twarzy pojawił lekki grymas niechęci. Nie, żeby nie lubił swojej pracy, ale niektóre przypadki wolałby odstšpić komu innemu. Westchnšł i ruszył powoli cieżkš. Wyglšdał jak zwykły mężczyzna w rednim wieku, przechadzajšcy się popołudniowš porš po parku.

 

* * *

 

Czarny anioł pojawił się równie cicho i niepostrzeżenie, jak jego poprzednik w odległoci nie większej, niż pięćdziesišt metrów, tuż przy wielkim dębie. Wokół niego powietrze jakby subtelnie pociemniało i zamazało się, falujšc w delikatnym rytmie. Anioł strzepnšł niewidoczny pyłek z ramienia i zerknšł na swoje ręce.  Sš doskonałe  stwierdził z nieukrywanš radociš i ruszył powoli cieżkš przed siebie. Wyglšdał jak zwykły mężczyzna w rednim wieku przechadzajšcy się popołudniowš porš po parku.

 

* * *

 

Anioł Nieba w drodze do celu uratował małš dziewczynkę przed miertelnym potršceniem przez samochód. Podniosło to jego dobry nastrój i już z lepszym nastawieniem podšżył przed siebie. Co prawda dziewczynce pisana była dzi mierć, ale jak zwykle ciężko byłoby mu pozostać obojętnym na ludzkš krzywkę, zwłaszcza dziecka. Wiedział jednak, że Wielki Kreator Zdarzeń Przyszłoci w wyniku jego działania przesunie jej mierć o kilka godzin, dni, może miesięcy, a nawet lat, albo... i w to najbardziej chciał wierzyć, do pónej staroć, jeli oczywicie będzie spokojna i miła. Na razie jej przyszłoć po prostu nie istniała. Tworzyła się samodzielnie, prosta, nieskomplikowana, taka, która nie będzie miała jakiego większego wpływu na wiat. Choć nigdy nic nie wiadomo. Hitler miał być malarzem, ale drobne, jakby to nazwać... niedopatrzenie spowodowało, że stał się tym, kim się stał i wpłynšł na bieg historii w olbrzymim stopniu. Kreator cišgle twierdził, że kto musiał maczać w tym swoje palce, a najpewniej był to sam Władca Ciemnoci. Przez pewien czas podejrzewał Przypadek, ale ten miał żelazne alibi, bowiem w tym czasie dmuchał w koci w jednym z kasyn w Paryżu, doprowadzajšc do bankructwa i samobójstwa pięćdziesięcioletniego biznesmena. Tak....

W pewnej chwili Anioła minšł jaki młody, najwyżej trzydziestoletni mężczyzna. Anioł odczuł silnš wibrację kiełkujšcej wrogoci do wiata. Kolejny, jeszcze niewinny seryjny morderca. Aniołowi mignęły przed oczami obrazy jego okrutnych przyszłych mordów, z których pierwszy miał nastšpić dopiero za osiem lat. Przedstawiał kilkunastoletniš dziewczynę, wiszšca na dwóch linach, przywišzanych do jej przegubów i do rury idšcej pod sufitem. Jej nagie, ociekajšce krwiš ciałko i wielkie, pełne przerażenia oczy cisnęły mu serce. Teraz miała dziewięć lat i bawiła się swoimi lalkami, szczęliwa w rodzinnych domu przeszło czterysta kilometrów stšd. Czasami wolałby nie być tym, kim jest.

 

* * *

 

Anioł Ciemnoci natychmiast wyczuł reakcje swojego przeciwnika.

 Za bardzo się roztkliwia  stwierdził, wyrażajšc grymasem twarzy swojš dezaprobatę i niezrozumienie.  To tylko go osłabia. Ale...  Umiechnšł się sam do siebie.  To dobrze, to bardzo dobrze.

Zwrócił swojš uwagę na tęgš kobietę, która sapała, dzierżšc w rękach opasłe torby z zakupami. Anioł wykonał szybki gest, jakby od niechcenia i kobieta prawie natychmiast puciła torby, przyciskajšc ręce do piersi. Zachwiała się i upadła na chodnik, roztrzaskujšc sobie twarz o bruk. Zrobił się tumult, kilka osób podbiegło do niej, kto krzyknšł; Zadzwońcie po karetkę!

 Zbędna fatyga  powiedział sam do siebie anioł.  Umrze za kilkanacie sekund.

Spokojnym, zdecydowanym krokiem ruszył dalej przed siebie. Przechodzšc na drugš stronę ulicy, kštem oka dostrzegł jeszcze, jak dusza kobiety patrzy z niedowierzaniem na swoje ciało i na ludzi dookoła. Jeszcze nie uwiadamiała sobie tego, co się właciwie wydarzyło, chociaż jaka częć jej istoty dawała jej delikatnie do zrozumienia, że to jest włanie koniec, to jest mierć.

Anioł Ciemnoci nadal podšżał za Aniołem Nieba. Wolał nie zbliżać się zbytnio, starał się jak mógł, aby dobrze ukryć swoje negatywne uczucia. Lepiej, żeby tamten nawet nie podejrzewał jego obecnoci.

 

* * *

 

Anioł Nieba skręcił za róg i przyspieszył. Właciwie sam nie wiedział dlaczego, po prostu sam z siebie zaczšł ić szybciej. Zagłębił się w wšskš, ciemnš uliczkę, cały czas rozmylajšc o swojej misji. Mogliby mu zaczšć dawać jakie poważniejsze zadania. No, ale cóż... musi być cierpliwy. Mimo, że nie był zbytnio zachwycony tym, co miał zrobić, nie miał innego wyjcia. W zasadzie mógłby się uprzeć, ale... trzeba przecież pokonywać swoje słaboci. Jego zadanie polegało na...

 

Nagle przystanšł.

Parę kroków przed nim na rodku ulicy bawiła się mała, najwyżej siedmioletnia dziewczynka. Wyczuł co dziwnego, co bardzo dziwnego. Była to delikatna, drgajšca na granicy możliwoci jego postrzegania energia. Choć był pewien, że jeszcze nigdy nie doznał czego podobnego, to jednoczenie miał nieodparte wrażenie, że w jakim trudnym do okrelenia sensie już kiedy miał z tym do czynienia. Poczuł również niepokój, nie wiedział dlaczego, przecież w jego pobliżu znajdowała się jedynie mała, bawišca się dziewczynka, która nie mogła mu wyrzšdzić żadnej krzywdy, zakładajšc oczywicie, że byłaby w stanie jakim cudem go zobaczyć.

 Kim jeste?  usłyszał niespodziewanie jej drobny, trochę piskliwy głosik.

W pierwszej chwili pomylał, że pytała o kogo innego, ale jej twarz zwrócona była jednoznacznie w jego stronę.

 Widzisz mnie?  zapytał z nieodpartym zdziwieniem.

 Tak  odparła.  Kim jeste, umarłe?

 Ja? Nie.  Umiechnšł się mimo woli.  Widzisz zmarłych?

 Czasami  odparła.  Wczoraj widziałam pana Henrego.

 Pana Henrego?  zapytał.

 Tak. Miał wypadek kilka dni temu, spadł ze schodów  dodała.

 Aha.

 W ogóle nie wiedział, że już nie żyje i nie chciał mi uwierzyć, dopóki nie kazałam mu przejć przez mur.  Zamiała się cichutko, a na jej twarzy zagocił krótki umiech, odsłaniajšcy na ułamek sekundy białe jak nieg zęby.  Wtedy uwierzył i odszedł. A ty, ty też umarłe?

 Nie, jestem...  Zawahał się na krótki moment.  Jestem aniołem.

Dziewczynka wydęła lekko wargi i powiedziała:

 Mama powiedziała mi, że aniołowie sš li.

 Pewnie miała na myli czarnych aniołów.

Dziewczynka poważnie i powoli pokiwała swojš małš główkš na boki, jakby rozważała jakš niezwykle istotnš dla nich obojga kwestię.

 Nie  stwierdziła stanowczym głosem.  Mama na pewno mówiła o aniołach, o takich, jak ty.  Spojrzała na niego dziwnym oskarżycielskim wzrokiem, w którym zawarta była nienawić, nienawić tak pełna i tak silna, że anioł aż cofnšł się krok do tyłu. Poczuł falę ciepła, która napłynęła od dziewczynki w jego stronę i przetoczyła się przez jego eteryczne ciało jak letnia burza  krótka, lecz mocna i dziwnie gwałtowna.

 Kim ty właciwie jeste?  zapytał.

Dziewczynka wstała i cały czas patrzšc na anioła, wolnym ruchem uniosła obie ręce i przyłożyła je do skroni.

Anioł poczuł kolejnš falę goršca, tym razem mocniejszš.

 Mama powiedziała, że takich jak ty trzeba unicestwiać!  wysyczała.  Że trzeba się przed wami bronić!

Poczuł ucisk, który znajdował się wszędzie i nigdzie, następnie co zaczęło go skręcać jakby od wewnštrz, czuł to bardzo wyranie; powolne, zacieniajšce się coraz bardziej ruchy, wgryzajšce się stopniowo w głębsze pokłady jego istoty.

 Co Ty robisz!?  krzyknšł.

 Mama powiedziała, że trzeba was zniszczyć.  Jej oczy zwęziły się malutkie szparki.  Zniszczyć was wszystkich!

Anioł uklškł, czuł, że traci siły. To niewiarygodne, przecież to dziecko, dlaczego, o co jej chodzi....!?

 

* * *

 

Anioł Ciemnoci od razu poczuł, że dzieje się co dziwnego; skoncentrował się tylko i wyłšcznie na tym odczuciu, w jednej sekundzie odsuwajšc na bok wszystkie inne myli. Co działo się z Aniołem Nieba, co złego i mimo, iż on sam był Aniołem Zła, poczuł nieprzyjemny chłód, jak lodowaty wicher zmaterializowany w lnišcy srebrzystš wrogociš nóż. Przyspieszył kroku i już po chwili wyłonił się zza rogu. Ujrzał małš dziewczynkę, zwróconš w kierunku Anioła Nieba, który klęczał na ziemi, prawie skulony.

Widok tej sytuacji zaskoczył go zupełnie, a pierwsze pytanie, jakie mu się nasunęło, brzmiało: Kim jest ta mała?.

 

* * *

 

Po kilku minutach istoty majšce zdolnoć zmieniania wydarzeń, zawracania czasu i umiercania, bšd dawania życia, leżały martwe na jednej z wielu szarych ulic potężnego miasta. Ich egzystencje nie zmieniły swojej formy, nie przeszły do innego wiata, tylko przestały istnieć.

 

* * *

 

Dziewczynka przez dłuższš chwilę spoglšdała na blednšce ciała energetyczne Aniołów, po czym odwróciła się i ruszyła przed siebie. Mijała budynki, innych ludzi, po chwili skręciła w jednš z wielu bram i weszła do domu. Położyła swš małš, dziewczęcš główkę na kolanach matki i powiedziała:

-Zabiłam aniołów.
...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin