15141.txt

(747 KB) Pobierz
KSI�GA  
SMOK�W
      


KSI�GA SMOK�W
Copyright � 2006 by Agencja Wydawnicza RUNA, Warszawa 2006
�Szczeniak� copyright � 2006 by Ewa Bia�o��cka
�Po prostu jeszcze jedno polowanie na smoka� copyright � 2006 by Anna Brzezi�ska 
�Smok ta�czy dla Chung Fonga� copyright � 2006 by Maja Lidia Kossakowska
��zy smoka� copyright � 2006 by Iwona Surmik
�I to minie� copyright � 2006 by Izabela Szolc
�Zmiana� copyright � 2006 by Maciej Guzek
�Smoczy biznes� copyright � 2006 by Tomasz Ko�odziejczak
�Smok, dziewica i salwy burtowe� copyright � 2006 by Marcin Mortka 
��mietnikowy dziadek i W�adca Wszystkich Smok�w� copyright � 2006 by Jacek Piekara
�Dar dla cesarza� copyright � 2006 by Krzysztof Piskorski
�M�j w�asny smok� copyright � 2006 by Micha� Studniarek
�Raport z nawiedzonego miasta� copyright � 2006 by Author
Copyright � for the cover and interior illustrations by Anna Augustyniak
Wszelkie prawa zastrze�one
All rights reserved
Przedruk lub kopiowanie ca�o�ci albo fragmentu ksi��ki mo�liwe s� tylko na podstawie pisemnej zgody wydawcy.
Projekt i opracowanie graficzne ok�adki: Studio Libro
Redakcja: Urszula Okrzeja
Korekta: Jadwiga Piller, Maria Kaniewska
Sk�ad: Studio Libro
Druk: Drukarnia GS Sp. z o.o.
ul. Zab�ocie 43, 30-701 Krak�w
Wydanie I
Warszawa 2006
ISBN: 83-89595-30-3
ISBN: 978-83-89595-30-0
Wydawca: Agencja Wydawnicza RUNA
A. Brzezi�ska, E. Szulc sp. j.
Informacje dotycz�ce sprzeda�y hurtowej, detalicznej i wysy�kowej:
Agencja Wydawnicza RUNA
00-844 Warszawa, ul. Grzybowska 77 lok. 408
tel./fax: (0-22) 45 70 385
e-mail: runa@runa.pl
Zapraszamy na nasz� stron� internetow�: 
 www.runa.pl


Ewa Bia�o��cka
SZCZENIAK
      Dzie� pierwszy
      Panuje powszechne przekonanie, �e dla Miejskich Oddzia��w Drakonizacyjnych (w 
skr�cie MOD) pracuj� zapale�cy, m�odziaki, kt�rym trudno usiedzie� na jednym miejscu, 
popapra�cy wszelkiej ma�ci, synowie si�dmych syn�w lub nawet jeszcze gorzej. Natomiast sami 
smokerzy s� zdania, �e nie masz to jak nudny, rutynowy patrol, kiedy absolutnie nic si� nie dzieje, 
po kt�rym wraca si� na posterunek, �eby w spokoju wypi� herbat� pieprzow�. Jak wiadomo, 
herbatka pieprzowa jest napojem prawdziwych twardzieli, co to, jak w ludowej piosence, �i smoka 
rozumi�, i w mord� da� umi��, tylko zwykle im si� nie chce.
      Posterunek MOD-u w �omnicy nie by� w tej kwestii wyj�tkiem.
      Pani Pumparak potoczy�a wzrokiem po izbie, sprawdzaj�c, czy wszystko w porz�dku. 
Kiedy� zwano j� �Bezlitosn� Luan��, teraz smokerska za�oga zwraca�a si� do niej z szacunkiem 
�pani kapitan�. Oczywi�cie pr�cz tych smoker�w, kt�rzy m�wili do niej �mamo�.
      Ogl�dziny wypad�y pomy�lnie - plansze pogl�dowe, przedstawiaj�ce rodzaje 
smokowatych i rozmaite pseudosmoczyska, wisia�y r�wniutko na �cianach, a wypchane �by 
zombaka, pofrunek (pomorskiej i le�nej) oraz wywerna kr�tkorogiego by�y starannie odkurzone, 
podobnie jak zabytkowy typ gar�acza dwulufowego w gablotce. Wie�� gminna nios�a, �e nale�a� 
swego czasu do jakiego� ksi�cia, czy mo�e nawet kr�la, a zosta� podarowany tutejszym smokerom 
po udanym polowaniu w �omnickich borach.
      Bezlitosna Luana chrz�kn�a z aprobat�, kiwaj�c g�ow� do swojego syna, poleruj�cego w 
k�cie s�u�bow� szabl�. Drugi z jej syn�w aktualnie odbywa� patrol, a synowa robi�a remanent na 
zapleczu, licz�c smokerskie sk�rznie, r�kawice, kaski, ci�ciwy do kusz i tym podobne rzeczy. 
Wszystko by�o jak nale�y, wszystko prawid�owo. Pani kapitan si�gn�a do stosika �spraw 
bie��cych� po le��cy na wierzchu list. Z�ama�a piecz��, podnios�a do oczu szk�a i przebieg�a 
wzrokiem tekst. Zmarszczka mi�dzy jej brwiami si� pog��bi�a.
      - Lin, przysy�aj� nam praktykanta - powiedzia�a z rozdra�nieniem. - Co za pech. 
Wynia�czy�am o�mioro w�asnych i mam do�� nia�czenia cudzych!
      - A dopiero co pozby�a� si� tego poprzedniego - mrukn�� Lin ze swego k�ta.
      - To by� wypadek! - odpar�a z naciskiem pani kapitan.
      - Mamo, zrobienie dziecka c�rce burmistrza nazywasz wypadkiem?
      - A jak by� to nazwa�? Celowym dzia�aniem?
      - Mamo, ale to ty ich sobie przedstawi�a� na pikniku dobroczynnym, prawda? - Smoker nie 
dawa� za wygran�. - I bardzo si� stara�a�, �eby sobie przypadli do gustu. To podpada pod dzia�anie 
na szkod� pozwanego. Z premedytacj�.
      Pani Pumparak �ci�gn�a usta w dziobek i milcz�c, unios�a wzrok ku powale. Linus 
Pumparak uzna�, �e lepiej zmieni� temat, nim zostanie zagoniony do karnego cerowania sieci na 
pofrunki. Matka stawa�a si� dra�liwa, kiedy na dworze pada�o i jej poraniona przed laty noga 
przypomina�a sobie o starym b�lu.
      - To kiedy b�dzie ten nowy?
      Bezlitosna Luana z dezaprobat� si�kn�a nosem, spogl�daj�c na daty.
      - Wygl�da na to, �e dzi�.
* * *
      Dzie� pierwszy, dziesi�� minut p�niej
      Vortaro Ney by� pewny siebie. Bardzo pewny siebie. A w ka�dym razie taki usi�owa� by�. 
Przez ca�� drog� do �omnicy powtarza� sobie, niby litani� do �wi�tego M�ota, uzyskane na 
egzaminach oceny, na przemian z fragmentami podr�cznika �Smokologia teoretyczna we 
czternastu rozdzia�ach przystempnie wy�o�ona, ze dwudziestoma rycinami kolorowemi� pi�ra 
Fazeola Wamtesco. �eby by� ju� ca�kiem �cis�ym, panu Neyowi by�o strasznie niedobrze i mia� 
nadziej�, �e to skutek trz�s�cego niemi�osiernie dyli�ansu, a nie zdenerwowania. Do licha, by� 
najlepszy na roku! No dobrze, drugi z kolei, ale tak czy owak, to si� liczy�o!
      �omnica, ogl�dana przez kogo�, kto studiowa� w stolicy, przedstawia�a si� jako wzorzec 
prowincjonalizmu - ryneczek wybrukowany kocimi �bami, na kt�ry wo�nica zajecha� z zab�jcz� 
dla kiszek fantazj�, jedna gospoda, kilka stragan�w oferuj�cych jarzyny i ryby pod p��ciennymi 
daszkami, jak okiem si�gn�� domki niziutkie, co najwy�ej z jednym pi�trem. Ot, szewc... ot, szyld 
krawca i kapelusznika zarazem. Vortaro wiedzia� jednak z lekcji geografii, �e to w�a�nie �omnica 
le�y na skraju teren�w o najwi�kszym zag�szczeniu gatunk�w smokowatych i w�a�ciwie mo�na to 
ma�e miasteczko uzna� za bram� do smoczego kr�lestwa. Prac� w �omnicy dostawali najlepsi 
smokerzy, praktyki - najlepsi studenci (albo ci drudzy z kolei, je�li pierwsi z�amali r�k� tu� przed 
wyjazdem). Praktykant zszed� po schodkach dyli�ansu i rozejrza� si� po miejscu, kt�re na 
najbli�szy rok stanie si� jego domem. Albo czym� w rodzaju domu. Namiastk�. Przechowalni�. 
Piek�em... By�o pochmurno, m�y�o, a miasteczko nie sprawia�o szczeg�lnie przyjaznego wra�enia. 
Ney westchn��, garbi�c ramiona. Jaki� nieuwa�ny podr�ny potr�ci� go, przechodz�c obok, i 
warkn�� co� o �pr�niakach tarasuj�cych drog�. Vortaro postanowi� wzi�� si� w gar��.
      �By�em najlepszy na roku. Prawie najlepszy. Jestem z Kodau, znam si� na smokach. I sobie 
poradz�!� W miar� jak wypowiada� w duchu te pocieszaj�ce s�owa, prostowa� plecy i unosi� hardo 
podbr�dek. Przed gospod� sta� s�upek uwie�czony skrzyde�kami drogowskaz�w: �Ratusz�, 
�Medyk�, ��a�nia�, jeden uprzejmie g�osi� �MOD�, a pod spodem kto� jeszcze bardziej uprzejmie 
wyry� no�ykiem ko�lawe �Do smokuf�. Smokerskiemu praktykantowi nie pozosta�o nic innego, 
jak podnie�� baga� i pocz�apa� we wskazanym kierunku, brn�c przez ka�u�e.
      Trafi� bezb��dnie. Szyld nad drzwiami nie pozostawia� w�tpliwo�ci, a na wypadek gdyby 
kto� si� nie orientowa�, co oznaczaj� wielgachne litery MOD - obok dodano jeszcze r�wnie 
okaza�e malowid�o smoczego �ba. �Prawie najlepszy na roku� na pierwszy rzut oka rozpozna� 
kosmat� mord� lengorchia�skiego smoka w�a�ciwego. Deszcz zacz�� pada� mocniej, Vortaro 
popatrzy� na mosi�n� b�yszcz�c� klamk� i dosta� znowu okropnego ataku tremy. Prawd� m�wi�c, 
najch�tniej w tej chwili obr�ci�by si� na pi�cie i z podkulonym ogonem pop�dzi� z powrotem na 
stacj� dyli�ansu, by wr�ci� do Kodau. Kodau, gdzie by�a cywilizacja, za to nie by�o wysokich jak 
d�by m�czyzn w przepoconych sk�rzanych kubrakach, rzucaj�cych niezrozumia�e zdania w 
tajemnym j�zyku smoker�w i strzykaj�cych �lin� zielon� od prze�uwanej dihy. Z pewno�ci� za 
tymi drzwiami czeka�a ca�a armia bysiowatych nieprzyjemnych typk�w, traktuj�cych nowego jak 
co� w rodzaju gadaj�cej wycieraczki. ��todzioba, kt�ry wype�niaj�c przed laty kwestionariusz 
przyj�cia na wydzia� smokologiczny, naiwnie wpisa� w nim �lubi� smoki�. Tak, Kodau z tej 
perspektywy zyskiwa�o nowe, mi�e cechy. Ale smoka mo�na tam by�o obejrze� jedynie w zoologu. 
I to z kolei przewa�a�o szal� na korzy�� �omnicy.
      - No nie, opanuj si�. To w ko�cu tylko praktyka - wymamrota� Vortaro, ruszaj�c 
energicznie po schodkach.
      Zanim jednak zd��y� nacisn�� klamk�, po�lizn�� si� na mokrym stopniu, r�bn�� czo�em w 
d�wierze posterunku i z du�ym impetem wpad� do �rodka, w ostatniej chwili chwytaj�c si� futryny, 
co uratowa�o biednego m�odzie�ca przed ostateczn� kompromitacj�. Co prawda zawis� na niej 
niezgrabnie, ale przynajmniej nie rozp�aszczy� si� na pod�odze. Oddychaj�c ci�ko, skuli� si� 
wewn�trznie, oczekuj�c huraganowego �miechu i docink�w, ale na posterunku panowa�a cisza. Za 
du�ym sto�em, zarzuconym papierami, siedzia�a jaka� staruszka, obok niej sta� kr�py, muskularny 
smoker z szabl� w jednej r�ce i szmat� w drugiej. Oboje badawczo przygl�dali si� 
niespodziewanemu go�ciowi.
* * *
      Dzie� pierwszy, cztery minuty wcze�niej
      Pani kapitan wyjrza�a przez okno, po czym skin�a palcem na syna i wskaza�a znacz�cym 
gestem na zewn�trz.
      - O wilku mowa - mrukn�a. Linus Pumparak r�wnie� wyjrza�.
      - Wilk? Wygl�da jak bezdomny szczeniak, mamo. �a�o�nie.
      - Na deszczu ka�dy wygl�da �a�o�nie. Mo�e to klient? - wyrazi�a nadziej� stara smokerka.
      Linus pokr�ci� g�ow�. Ch�opak przed posterunkiem nadal wpatrywa� si� z t�p� rozpacz� w 
drzwi, obgryzaj�c paznokcie. �redniego wzrostu, nawet w grubym p�aszczu podr�nym wydawa� 
si� do�� chudy i raczej niepoka�ny.
      - I my z tego materia�u mamy zrobi� prawdziwego m�czyzn�. - ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin