15115.txt

(22 KB) Pobierz
Maciej Jurgielewicz

�lizgacz

 

 

Ten Rajd zdecydowanie nie zalicza� si� do udanych � ca�y m�j oddzia� uleg� rozbiciu podczas potyczki z dwoma Stalowymi Krychami, a ja sam, pozbawiony wsparcia, zosta�em zmuszony do odwrotu. Zaszy�em si� w piwnicy domu przylegaj�cego do g��wnego placu Miasta. Pomieszczenie, w kt�rym si� ukry�em by�o l�gowiskiem Koszczur�w. Dooko�a unosi� si� ostry i d�awi�cy zapach ich moczu. Pod�oga us�ana za� by�a r�nego rodzaju wielko�ci, obgryzionymi z mi�sa, ko��mi. Noktowizor nie wyczu� tu ani �ladu ciep�a. Chwilowo by�em sam.

Zdj��em he�m i zapali�em wbudowan� w niego latark�. Po chwili potrzebnej na wyr�wnanie oddechu, zmieni�em magazynek w Blozgerze. Granatnik i karabin okaza�y si� bezu�yteczne z powodu braku amunicji.. Od�o�y�em je � w bazie wyt�umacz�, �e zgubi�em w czasie potyczki. Nie mia�em zamiaru taszczy� ze sob� bezu�ytecznego z�omu.. Tak...Szkoda � granatnik to dobra rzecz.

W�o�y�em he�m i zgasi�em latark�. Z Blozgerem w d�oni opu�ci�em piwnic�. Gdy wyszed�em na plac wbudowany w kask g�o�niczek pisn�� ostrzegawczo i przed moimi oczyma pojawi�a si� skierowana w prawo strza�ka. Odwr�ci�em si�. Nasun�a mi si� my�l o ewentualnym po�cigu kt�rej� ze Stalowych Krych, ale noktowizor nic nie zarejestrowa�. Ot � pewnie pomy�ka skanera ruchu. Mo�e zepsuty, a to �le...Trzeba wy��czy�, bo b�dzie mnie dezorientowa�.

Podnios�em przy�bic� i od��czy�em kable ��cz�ce skaner z komputerem. Przez chwil� zastanawia�em si� czy dobrze zrobi�em. Mo�e nie by� zepsuty. Nagle us�ysza�em wrzask. Chyba ludzki. Szybko opu�ci�em przy�bic� i zapali�em latark�. W jej �wietle dostrzeg�em kul�c� si� pod �cian� pobliskiej Nory posta�. Zanim zd��y�em si� jej dobrze przyjrze�, pot�ne uderzenie zwali�o mnie z n�g. Upad�em na brzuch, wi�c szybko si� przekr�ci�em...nade mn� ujrza�em zwalist� sylwetk� Delirium. Przetoczy�em si� kawa�ek i podnosz�c si� wywali�em w niego z Blozgera...ale go ju� tam nie by�o. Rozejrza�em si�. Mocny snop �wiat�a przebijaj�cy g�ste ciemno�ci sprawia� upiorne wra�enie. Wsz�dzie pe�no cieni...zbyt ostre kontury...ale dostrzeg�em go! Przywar� do ziemi kilkana�cie metr�w ode mnie. Wycelowa�em w niego pistolet i zacz��em strzela�. Momentalnie si� poderwa�, ju� po pierwszym strzale. By� za szybki i za du�y, nawet jak na Delirium. Staraj�c si� ca�y czas o�wietla� mojego przeciwnika wystrzeli�em w niego ca�y magazynek. Komputer potwierdzi� cztery trafienia i zaproponowa� u�ycie granatu. W tym samym momencie na ekranie zamigota� znak informacyjny.

� Informacja � poleci�em. Wysun�y si� trzy linijki tekstu:

" Obiekt nieznany

Przypuszczalna grupa � powy�ej IV.

Obiekt niewykrywalny termowizyjnie."

Cholera! Rzeczywi�cie. Dopiero teraz u�wiadomi�em sobie, �e noktowizory nie zarejestrowa�y ani �ladu jego obecno�ci. Nawet gdy pl�sa� kilka metr�w ode mnie. Trzeba b�dzie z powrotem pod��czy� skaner ruchu, a p�ki co � rozpracowa� to co�...

Zacz��em prze�adowywa� bro�. Uderzenie, kt�re nast�pi�o zaraz po tym, gdy zmieni�em magazynek, wytr�ci�o mi Blozgera z r�ki. Rzuci�em si� w bok. Wpad�em na jak�� przeszkod� i run��em na ziemi�. Wiruj�ce zgodnie z moimi ruchami �wiat�o latarki dezorientowa�o mnie. Jednak nie mia�em czasu, aby j� wy��czy�. Si�gn��em do kabury na lewej nodze i wyszarpn��em granat z uchwytu. Komputer zacz�� odliczanie. Panicznie si� rozejrza�em i poczu�em, �e zrobi�em b��d...Nigdzie nie mog�em dostrzec mojego przeciwnika. W momencie, gdy przed oczyma ukaza�a mi si� liczba 1, wyrzuci�em granat jak najdalej przed siebie. Podnios�em si�. Wybuch na chwil� o�wietli� prawie ca�y plac...nie walczy�em z jednym przeciwnikiem � by�o ich tu kilku. Po plecach przesz�y mi ciarki. Rzuci�em si� do ucieczki. Wbieg�em do jakiej� Nory. Z pierwszego pomieszczenia trafi�em na w�ski, zawalony bezu�ytecznymi gratami, korytarz. Ci�ko dysz�c, ci�gle si� potykaj�c i zataczaj�c na �ciany, par�em przed siebie. Nie wiedzia�em gdzie biegn� � nie zna�em tego miejsca. Skacz�ce w rytm krok�w �wiat�o latarki zmienia�o wszystko dooko�a. M�zg nie nad��a� z rejestrowaniem kr�tkich migawek ukazuj�cych kolejne fragmenty otoczenia.

W pewnej chwili straci�em oparcie pod stopami i run��em w d�. Schody do piwnicy. Stoczy�em si� po nich i gdyby nie pancerz, pewnie ju� bym nie by� w stanie do dalszej ucieczki. Z drugiej strony czyni� mnie on bardziej topornym i powolnym...co� za co�.

Podnios�em si� i ruszy�em dalej, nieco zwalniaj�c tempa. Kolejny ciasny korytarz doprowadzi� mnie do kompleksu niewielkich pomieszcze�.. Pe�no w nich by�o pot�uczonych butelek i s�oik�w, zbutwia�ych od wilgoci drewnianych skrzy� i rega��w oraz wiele innych, aktualnie ju� nierozpoznawalnych przedmiot�w. Prawdopodobnie kiedy�, jeszcze za czas�w funkcjonowania Miast, by�y tu spi�arnie. Teraz pozosta�y tylko ple�� i wilgo�...i ich zapach.

Podnios�em przy�bic� i zacz��em z powrotem pod��cza� skaner. Po kilku pr�bach odszukania w�a�ciwych wtyk�w uzna�em, �e po ciemku nie dam rady tego zrobi�. Zdj��em wi�c he�m i wymontowa�em z niego latark�. Korzystaj�c z jej �wiat�a szybko pod��czy�em wszystkie kable. W momencie, gdy sko�czy�em operacj�, g�o�niczki zapiszcza�y oznajmiaj�c, �e skaner ruchu co� wyczu�. Po�wieci�em przed siebie latark� � pusto. Z ty�u co� zgrzytn�o. Gwa�townie odwr�ci�em si� i....he�m wypad� mi z d�oni. Kilkadziesi�t metr�w dalej co� zagradza�o korytarz. Co� �ywego � nadyma�o si� w takt przy�pieszonego oddechu wypuszczaj�c z siebie k��by pary. J�kn��em. Masa zagradzaj�ca korytarz ruszy�a w moj� stron�. Par�a roztrzaskuj�c i gniot�c zagradzaj�ce jej drog� graty. Opanowa�em parali�uj�cy mnie strach i rzuci�em si� do ucieczki. Tu� za mn� p�dzi�a �mier�.

Widz�c koniec korytarza rzuci�em si� w najbli�sze wej�cie. Znalaz�em si� w niewielkim pustym pomieszczeniu...�lepy zau�ek. Z korytarza dobiega� mnie coraz bli�szy rumor wywo�ywany przez goni�ce mnie monstrum. Co zrobi�? M�j roztrz�siony umys� odmawia� pracy projektuj�c z zadziwiaj�c� pr�dko�ci� obrazy wszystkich cholernie wa�nych chwil mojego �ycia. A wi�c tak to jest przed �mierci�...tak jak m�wi� � wspomnienia...

Przez chwil� trwaj�c� wieczno�� nic nie mog�em wymy�li�, a� w ko�cu ol�ni�o mnie � granat! Si�gn��em do kabury, wyszarpn��em �adunek i wyrzuci�em go na korytarz. Wszystko ucich�o. Zatrzyma� si�...Zapalnik na pi�� sekund � za d�ugo, to co� zd��y tu przyj��. A mo�e za kr�tko? Potw�r us�ysza� upadaj�cy granat, zatrzyma� si� i zanim ruszy nast�pi wybuch, daleko od niego.

Pi�� sekund min�o wyj�tkowo szybko. Granat eksplodowa� z b�yskiem i hukiem. Odczeka�em chwil� i po�wieci�em latark� w stron� wyj�cia, ale nie zobaczy�em nic poza g�st� zas�on� wiruj�cego w powietrzu py�u.

Siedzia�em chwil� bez ruchu, ws�uchuj�c si� w cisz�, kt�ra nast�pi�a po detonacji. Ba�em si� wyj�� na korytarz bez broni. Na szcz�cie mia�em jeszcze, wchodz�c� w sk�ad standardowego wyposa�enia pancerza, maczet�. Szerokie, lekko wygi�te w �uk i gwa�townie zw�aj�ce si� u ko�ca w ostry czubek, ostrze by�o zaopatrzone w kanaliki, w kt�rych s�czy�a si� silna trucizna. Zbiornik tego gro�nego specyfiku znajdowa� si� w wyprofilowanej do kszta�tu d�oni, pozbawionej os�ony r�koje�ci.

W jednej r�ce dzier��c bro�, a w drugiej � latark�, wyszed�em na korytarz. W p�uca wdar� mi si� opadaj�cy ju� py�. Odkaszln��em i przywar�em plecami do �ciany. W skierowanym w stron�, z kt�rej przyszed�em, snopie �wiat�a ujrza�em zagradzaj�c� korytarz �cian� gruzu. G�wno � to by�a pierwsza my�l. Dopiero po chwili stwierdzi�em, �e sytuacja nie jest tak prozaiczna, jak m�j niemy komentarz. Mia�em odci�te wyj�cie. Po raz kolejny, podczas tego Rajdu, poczu�em na sobie zimny dotyk �mierci. Tym razem przybra�a posta� powolnej agonii z pragnienia i braku powietrza.

Tu� za mn� co� sapn�o. Odwr�ci�em si� omiataj�c otoczenie �wiat�em latarki. Zobaczy�em posta� uskakuj�c� do opuszczonego przeze mnie przed chwil� pomieszczenia. Nie mog�em stwierdzi�, co to by�o.

�cisn��em mocniej maczet� i skoczy�em w �lad za mutantem. Wykorzystuj�c impet skoku przetoczy�em si� jeszcze kawa�ek. Wpad�em na mojego przeciwnika, �cinaj�c go z n�g. Szybko unios�em maczet� chc�c rozp�ata� przygniataj�c� mnie teraz istot�, gdy ta rykn�a:

� Nieee!!! � g�os by� jak ludzki. Zdezorientowany wydosta�em si� spod przeciwnika i po�wieci�em na niego latark�. Na pod�odze le�a� �udz�co podobny do cz�owieka Odmieniec. Zna�em to � zielonoszara cera, mizerne cia�o, ciasno obci�gni�te sk�r� ko�ci i g�upkowata twarz, zaopatrzona w wielkie, okr�g�e oczy.

� �lizgacz?! � spyta�em, jakbym w�a�nie spotka� dawno nie widzianego przyjaciela i teraz upewnia� si� czy to on.

Odmieniec podci�gn�� g�rn� warg� i zamruga� oczyma. O dziwo � ods�oni�te z�by okaza�y si� bia�e i zdrowe. Zawsze my�la�em, �e mieszka�cy Miast to gnij�ce wraki.

Przez chwil� sta�em wa��c w d�oni maczet�, po czym spyta�em:

� Tyyy...umiesz m�wi�?

� Dag � odpar� jakby z namys�em

� Hmm...nie�le, gadaj�cy Odmieniec � ruszy�em w jego stron� z zamiarem spe�nienia mojej powinno�ci. �lizgacz widz�c odchylaj�c� si� do uderzenia, zbrojn� w maczet� r�k�, zn�w wrzasn��. Zawaha�em si� i w tym momencie moja ofiara chlusn�a potokiem s��w.

� Jam znad� wszyzdko. Dunel zawalony...Dy umiera�, bo dunel zawalony. A jam wiem gdzi wyj�dzie. Wiem, wiem gdzi wyj�dzie i wyprowadzu dy.

Opu�ci�em maczet�, gdy� stopniowo dociera�o do mnie znaczenie tych s��w.

� Wiem, wiem gdzi wyj�dzie � potwierdzi� �lizgacz � i wyprowadzke zrobi jam.

Przez chwil� milcza�, jakby si� nad czym� zastanawia�, po czym doda�:

� Dy...Jam wyprowadzku a dy jam nie zabija�?

Wiedzia�em, �e przed chwil� zaoferowana pomoc, cho� pochodzi�a z tak nieoczekiwanej strony, by�a mi niezb�dna. Rozstrzyga�a kwesti� mego powrotu na powierzchni� lub �mierci w Mie�cie. Tak � mapy nie mia�em, by�a w pami�ci komputera, komputer w he�mie, a he�m...

� A na powierzchni� potrafisz mnie wyprowadzi�? � spyta�em

Odmieniec podci�gn�� g�rn� warg� ponownie ukazuj�c rz�d bia�ych, r�wnych z�b�w.

� Bodrafi...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin