Angelsen Trine - Córka morza 26 - Tęsknota.doc

(812 KB) Pobierz
Angelsen Trine Córka Morza 26

Angelsen Trine

TĘSKNOTA

SAGA CÓRKA MORZA XXVI

Rozdział 1

Nie powinnam była kłócić się z Jensem, pomyślała Lina. Nie powinnam iść sama do Dalsrud i szukać towarzystwa Steffena. Nie tak to wszystko zrozumiał. Gdybym inaczej się zachowała, nic by się nie stało.

Zamknęła oczy, żeby się nie rozpłakać. Steffen był brutalny; wziął ją siłą, potraktował tak jakby była zwierzęciem, myślał tylko o własnej przyjemności. Poczuła ostry ból. Mężczyzna przycisnął ją do ziemi, a przy tym przeklinał i jęczał. Poruszał się w niej coraz szybciej, a ona miała wrażenie, że zaraz coś w niej pęknie. Była przerażona. Jeszcze nigdy w życiu tak się nie bała. Chciała krzyczeć, ale krzyk uwiązł jej w gardle, wydawało jej się, że się dusi. Czy to nigdy się nie skończy? Czarne punkciki tańczyły jej przed oczami, przez moment marzyła jedynie o śmierci, byle tylko uciec od bólu i poniżenia. Od wstydu.

Nagle potężnym ciałem mężczyzny szarpnął skurcz. Steffen opadł na nią z głębokim westchnieniem, a ona nawet się nie poruszyła. Leżała i niewidzącym wzrokiem wpatrywała się w belki na suficie, na których szare pajęczyny osnuły koronkową firanę. Oddychała z trudem, ale może to i dobrze, pomyślała. Im szybciej umrze tym lepiej.

Mężczyzna poruszył się, wymamrotał coś, czego nie zrozumiała, odsunął się na bok i wstał. Kątem oka zauważyła, jak, stojąc odwrócony do niej plecami, wciąga spodnie. Odwróciła wzrok. Nadal wpatrywała się w zawiły wzór pajęczyny. Dziwne, że taki mały owad potrafi stworzyć coś tak misternego. Jak nieprzeniknione były zamiary Pana. Może właśnie o to chodzi: że nie wszystko mamy rozumieć.

- Zamierzasz tak leżeć? Usłyszała pytanie, ale nie odpowiedziała. Nie poruszyła się.

- Ogłuchłaś? Kopnął ją lekko butem.

Powoli odwróciła głowę. Patrzyła na niego niewidzącym wzrokiem. Wiedziała, że nadal ma podciągniętą spódnicę, ale było jej wszystko jedno. Wiedziała też, że musi zebrać siły, musi zacząć myśleć. Stał nad nią niczym olbrzym, ale już się go nie bała. Po prostu wpatrywała się w niego.

- Sama tego chciałaś - odezwał się władczo. - Nawet tym swoim małym rozumkiem powinnaś to pojąć.

Słyszała, co mówi, i pokiwała głową. Skoro tak twierdzi, to pewnie tak jest.

Mężczyzna ukucnął i przyglądał jej się wąskimi jak szparki oczami. Jego usta wykrzywił grymas. Chwycił ręką jej brodę.

- Wiesz, co się stanie, jeśli piśniesz choć słowo? Gdyby mogła, skinęłaby, ale nie była w stanie. Trzymał jej głowę w żelaznym uścisku.

- Nikt ci nie uwierzy. Wystawisz się na pośmiewisko, powiem, że to ty za mną latałaś. Napadłaś na mnie i porwałaś mi ubranie. Powiem, że już od dawna miałaś na mnie oko. Nawet twój mąż mnie uwierzy, nie tobie. Rozumiesz, co mówię?

Mężczyzna poluzował nieco chwyt. Skinęła głową. Powoli docierały do niej jego słowa. Wiedziała, że ma rację. To wszystko jej wina. Często szukała jego towarzystwa; mógł więc sobie Bóg wie co pomyśleć. Zarówno Elizabeth, jak i Jens ostrzegali ją, ale nie chciała ich słuchać. Steffen zdawał się sympatyczny, zawsze miał czas jej wysłuchać, porozmawiać, powiedzieć jej coś miłego. A ona dzisiaj włożyła swoją zieloną bluzkę, bo przecież kiedyś powiedział, że jest jej w niej do twarzy. Wiedziała, co robi.

- No, ubieraj się, wciągnij na siebie te szmaty - rzucił pogardliwie. - Nie leż obnażona jak jakaś latawica.

Ostre słowa ją zapiekły. Powoli usiadła i patrzyła, jak mężczyzna odchodzi, po czym znika w drzwiach. Zamknęły się za nim z trzaskiem.

Jak we śnie chwyciła garść siana i zaczęła się wycierać. Miała wrażenie, że jej podbrzusze jest jedną wielką, bolesną raną. Spróbowała wstać i jęknęła. Strzepała siano z fałd spódnicy. Sprawdziła, czy jakieś źdźbła nie zostały jej we włosach. Nie chciała, by ktokolwiek coś zauważył. Bluzka, ta zielona, jej najładniejsza, była pognieciona, ale na to nie mogła teraz nic poradzić.

Zrobiła krok i znów przeszył ją ból. Usiadła na stołku i jęknęła. Nie wiedziała, czy zdoła ukryć swoje fatalne samopoczucie.

- Przepraszam, Jens - wyszeptała.

Oparła głowę o ciepły brzuch krowy, czując jak płacz podchodzi jej do gardła. Zaczęła doić zwierzę, a po policzkach popłynęły łzy, mieszając się z mlekiem, które spływało do drewnianego wiadra. Kiedy do obory weszły Elizabeth i Ane, Lina zdążyła już umyć twarz i trochę się ogarnąć.

- Już jesteś? - spytała Elizabeth, przyglądając się jej zdziwiona. Lina zdobyła się na uśmiech.

- Wcześnie się dzisiaj obudziłam, więc tu przyszłam.

Nie miała odwagi spojrzeć na nie, bojąc się, że mogą zauważyć ślady łez na jej twarzy. Chociaż w oborze było ciemno, więc pewnie i tak nikt by niczego nie zauważył.

- Wydoiłaś już wszystkie krowy? - spytała Ane.

- Tak. Zaraz zaprowadzę je na pastwisko.

- Nie musisz - wpadła jej w słowo Elizabeth. - Idź do domu. Mężczyźni już wstali, zresztą zaraz będzie śniadanie. Jens pewnie też za chwilę się tu zjawi...

- Nie! - zaprotestowała Lina, odwracając się gwałtownie. - Popędzę krowy na łąkę - dodała. Starała się opanować, żeby nie zwracać na siebie uwagi. - Nie czuję się najlepiej. Świeże powietrze dobrze mi zrobi - zaczęła się tłumaczyć. Ane spojrzała na nią podejrzliwie.

- Nie masz chyba porannych mdłości? - spytała, uśmiechając się.

- Nie, to nie to - powiedziała Lina i wzruszyła ramionami. - Od czasu do czasu tak się po prostu czuję. Nie wiem, dlaczego.

Chwyciła krowy za postronki. Niektóre od razu ruszyły do przodu; Elizabeth szybko otworzyła drzwi obory, zwierzęta wyszły i, zadowolone, zaczęły muczeć. Pewnie cieszą się na myśl o soczystej, zielonej trawie na łące, pomyślała Lina.

- Mogę iść z tobą - zaproponowała Ane.

- Nie chcę być niegrzeczna, ale chciałabym trochę pobyć sama - rzekła Lina, nieśmiało. - Wtedy lepiej mi się myśli.

- Jak chcesz - powiedziała Ane, usuwając się na bok i przepuściła krowy. - Chodź, mamo - rzuciła głośniej.

Lina ruszyła szybko przed siebie. Krowy szły spokojnym tempem, podskubując od czasu do czasu trawę, która rosła obok wąskiej ścieżki. Gdyby tak mogła iść i iść i nigdy już nie wracać, pomyślała. Wzdrygnęła się na samą myśl o tym, że w końcu będzie przecież musiała spojrzeć w oczy i Jensowi, i Steffenowi. A jeśli Steffen opowiedział komuś o tym, co się wydarzyło?

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin