HORST HERRMANN - Jan Paweł II złapany za słowo.pdf

(725 KB) Pobierz
Horst Herrmann
Jan Paweł II złapany za
słowo
Krytyczna odpowiedź na książkę Papieża
Kiedy w roku 1978 Karol Wojtyła został papieżem, nie tylko wśród katolików zapanował entuzjazm. Pierwszy
raz od stuleci na Stolicy Apostolskiej zasiadł ktoś nie będący Włochem. Spodziewano się, że ten papież dokona
przełomu, ze spowoduje otwarcie się Kościoła do ludzkości, czego zapowiedzią był już Drugi Sobór
Watykański. Cóż za gorzkie rozczarowanie! Czy to w sprawach zapobiegania ciąży, czy demokratyzacji
Kościoła, czy święceń kapłańskich dla kobiet, czy celibatu: pod każdym względem Jan Paweł II zaparł się na
pozycjach, nie nadążających za współczesnością. Jego nieprzejednane stanowisko prowadzi do stałego
wyludniania się kościołów. Mimo to Jan Paweł II przyciąga publiczność. Tłumy ściągają na jego wystąpienia.
Krytykuje środki przekazu, ale posługuje się nimi jak żaden z jego poprzedników. Przykładem tego jest
najnowsza książka Karola Wojtyły: "Przekroczyć próg nadziei". Rzucono ja na rynek z towarzyszeniem
olbrzymiej akcji reklamowej, a treści, które zawiera, są te same, które papież uporczywie głosi od lat
dwudziestu. Horst Herrmann, wybitny teolog i socjolog, rozprawia się w swej książce z tym, co napisał "literacki
superstar" w osobie Jana Pawła II. papież wciąż podróżuje: ale czy dociera do ludzi? Co zrobił ze spuścizną
Drugiego Soboru Watykańskiego? Czy Watykan stal się ostoja fundamentalizmu? Jak wygląda sprawa
tolerancji? Horst Herrmann bierze Jana Pawła II za słowo i pokazuje, jak znikoma nadzieje niesie ludziom Karol
Wojtyła i jak wygląda przyszłość katolicyzmu.
Wstęp
Rozdział I Nowa książka starego Papieża
Rozdział II Podróżnik niezdolny do dialogu
Rozdział III Podstawa srogo mesjanistyczna
Rozdział IV Sobór pochowany z wielkimi honorami
Rozdział V Przyjazny fundamentalista
Rozdział VI Ideologia dobrego pasterza z Rzymu
Rozdział VII Dobre słowo z wysoka
Rozdział VIII Aspiracje a rzeczywistość
Rozdział IX Operowanie strachem i nadzieją
Rozdział X W bitwach Bożych ona zawsze zwycięża
Rozdział XI Najgłębsza z Piotrowych trwóg
Rozdział XII Przełamać choćby jedną z barier!
WSTĘP
Prof. dr teologii Horst Herrmann urodził się w 1940 r. Ożenił się w 1981 r. z dr
Barbara z domu Freitag. Ich dwaj synowie noszą imiona Sebastian Alexander i Fabian
Christopher.
W latach 1959-1964 studiował teologię katolicką i prawo w Tybindze, Bonn,
Monachium i Rzymie. Doktoryzował się w 1960, habilitował w 1970 r.
Od 1970 do 1981 r. był profesorem zwyczajnym katolickiego prawa kościelnego na
uniwersytecie w Mlinster. W roku 1975 odebrano mu kościelne prawo nauczania z powodu
memoriału przeciwko aktualnym stosunkom państwa i Kościoła. Był to pierwszy tego rodzaju
wypadek w RFN. Od roku 1981 profesor zwyczajny socjologii na tymże uniwersytecie. Jest
twórcą paternologii, nauki zajmującej się badaniem patriarchatu i ojcostwa z punktu widzenia
kobiety i dziecka, oraz członkiem niemieckiego PEN-Clubu.
W licznych publikacjach na tematy kościelno-polityczne wzbudzał szerokie dyskusje
na forum publicznym.
Horst Herrmann uważany jest za najwybitniejszą osobowość w swojej specjalności.
Ogłosił 22 książki i 150 artykułów na tematy religii i krytyki patriarchatu, przekładane na
wiele języków. Jest redaktorem serii Querdenken, prezentującej bez ogródek poglądy
wyróżniających się osobowości naszych czasów.
Kiedy w roku 1978 Karol Wojtyła został Papieżem, nie tylko wśród katolików
zapanował entuzjazm. Pierwszy raz od stuleci na Stolicy Apostolskiej zasiadł ktoś nic będący
Włochem. Spodziewano się, że ten Papież dokona przełomu, że spowoduje otwarcie się
Kościoła do ludzkości, czego zapowiedzią był już Drugi Sobór Watykański. Cóż za gorzkie
rozczarowanie!
Czy to w sprawach zapobiegania ciąży, czy demokratyzacji Kościoła, czy święceń
kapłańskich dla kobiet, czy celibatu: pod każdym względem Jan Paweł II zaparł się na
pozycjach, nic nadążających za współczesnością.
Jego nieprzejednane stanowisko prowadzi do trwałego wyludniania się kościołów.
Mimo to Jan Paweł II przyciąga publiczność. Tłumy ściągają na jego wystąpienia.
Krytykuje środki przekazu, ale posługuje się nimi jak żaden z jego poprzedników.
Przykładem tego jest najnowsza książka Karola Wojtyły: Przekroczyć próg nadziei. Rzucono
ją na rynek z towarzyszeniem olbrzymiej akcji reklamowej, a treści, które zawiera, są te same,
które Papież uporczywie głosi od lat dwudziestu. Horst Herrmann, wybitny teolog i socjolog,
rozprawia się w swej książce z tym, co napisał "literacki superstar" w osobie Jana Pawła II.
Papież wciąż podróżuje: ale czy dociera do ludzi?
Co zrobił ze spuścizną Drugiego Soboru Watykańskiego? Czy Watykan stał się ostoją
fundamentalizmu? Jak wygląda sprawa tolerancji? Horst Herrmann bierze Jana Pawła II za
słowo i pokazuje, jak znikomą nadzieję niesie ludziom Karol Wojtyła i jak wygląda
przyszłość katolicyzmu.
Cytaty z omawianej książki Jana Pawła II Przekroczyć próg nadziei zaczerpnięto z
anonimowego przekładu, który wydała w 1994 roku Redakcja Wydawnictw Katolickiego
Uniwersytetu Lubelskiego. Jest to przekład nieudolny, często wręcz niegramatyczny i
zmieniający sens do niezrozumiałosci lub na inny niż w oryginale, jednak oficjalnie
zaakceptowany i będący w obiegu, toteż musieliśmy się na nim opierać. W nielicznych tylko i
najbardziej koniecznych wypadkach porównano przekład z oryginałem włoskim Varcare la
soglia delia speranza i w nawiasach kwadratowych dodano, potrzebne do zrozumienia,
sprostowania.
I
NOWA KSIĄŻKA STAREGO PAPIEŻA
Jak na targowisku świata kupczyć nadzieją?
Wojtyla light? Pod takim tytułem przejechano się w dzienniku Süddeutsche Zeitung z
22 lipca br. po strategiach rynkowych nowej książki Papieża, będącej od kilku tygodni w
sprzedaży: "Żaden z dzisiejszych apostołów Jezusa - oczywiście z wyjątkiem Billy Grahama,
wielkiego ewangelisty wolnego Zachodu - nie posługiwał się jeszcze masowymi środkami
przekazu na wolnym rynku w sposób tak pozbawiony skrupułów, jak ów najbardziej zajadły
ze wszystkich, którzy je krytykują."
Pozbawiony skrupułów?
Mocne słowa. Chodzi o Jana Pawła II. Zarzuca mu się podwójną moralność. Z jednej
strony krytykuje on środki przekazu, a z drugiej strony bez wahania wykorzystuje ich rynek.
Czy Papieżowi jest to potrzebne?
"Nie ma co mówić o panu Wojtyle!" stwierdził już na początku jego pontyfikatu
Heinrich Bölia, laureat Nagrody Nobla. Zdaje się, że wielu skorzystało i nadal korzysta z tej
rady. Niełatwo tak od ręki wymienić choćby jedną postać liczącą się we współczesnej
kulturze, polityce, nawet teologii, która by zajęła się tym Papieżem jakoś głębiej, wychodząc
poza grzeczne, puste frazesy albo powszechnie znane tematy kontrowersji.
Jan Paweł II, entuzjastycznie okrzyczany, czyżby poza wspólnotą fanów nie
znajdował oddźwięku? Nawet i wewnątrz Kościoła coraz bardziej spisywany na straty? Czy
nikt odpowiedzialny tego nie zauważył? Przedstawiciele Kościoła katolickiego jak gdyby
oślepli na to zjawisko. Jakże się to zaczęło?
Zmarły prymas Polski, kardynał Stefan Wyszyński, w roku 1978 wezwał swego
rodaka do zabrania głosu: "Zasiadasz teraz na krześle Piotrowym, a idee twe są ideami
Kościoła. Toteż ważne jest, aby Kościół jak najszybciej się z nimi zapoznał."
Zapoznanie się nie dało na siebie długo czekać. Watykański marketing się nie
zawahał. Po niecałym roku pontyfikatu już zdążyło się ukazać, tylko po niemiecku, 25
książek dotyczących Papieża, w tym 15 o Janie Pawle II i 10 jego własnych. Papież nie miał
zamiaru milczeć ani dać się przemilczać. W przeciągu tylko dwóch początkowych lat
wygłosił 684 przemówienia, nie licząc okazjonalnych wypowiedzi. Już w 1979 roku
osiągnęły one objętość 1628 stron druku. W przeciwieństwie do niego papież Paweł VI do
1977 roku wyprodukował tylko 752 strony. Nikt właściwie nie chciał go słuchać, a nowego
papieża i owszem; przez kilka miesięcy potrafił on ściągnąć do Rzymu ponad pięć milionów
pielgrzymów.
Od samego początku nie brakowało urzędowych i prywatnych tekstów pióra Wojtyły.
Datujące się od rozpoczęcia pontyfikatu w październiku 1978 obwieszczenia Papieża są bez
wyjątku opublikowane i przetłumaczone na wszystkie ważniejsze języki świata. Zapewniono
więc wszelkie warunki do zajmowania się ideami Jana Pawła II, które - zdaniem kardynała
Wyszyńskiego - "są także ideami Kościoła".
Tym bardziej zadziwiające jest, że teologia, nie mówiąc już o innych naukach, milczy
o tych podstawach współczesnego papieskiego nauczycielstwa. Nie ma, z nielicznymi
wyjątkami, poważnych dyskusji z Wojtyłą. Nauka religijna prowadzi swe badania, a nawet i
naucza, jak gdyby w roku 1978 nic się nie zmieniło na urzędzie papieskim. Najwidoczniej ten
Papież tak jakby nie interesował fachowców.
Podczas gdy jeszcze za papieży Piusa XII, Jana XXIII i Pawła VI wśród teologów
toczyły się spory doktrynalne, po części bardzo zajadłe, za Jana Pawła II przeważa cisza.
Milczenie to jest może zrozumiałe, lecz nie fair w stosunku do człowieka, który - w
przemówieniu z 1980 roku do profesorów - mówił o tym, że "praca teologa w służbie nauki o
Bogu, w rozumieniu św. Tomasza z Akwinu, jest równocześnie aktem miłości wobec
człowieka".
W rzeczy samej to nieusprawiedliwione. W moim przekonaniu Jan Paweł II ma prawo
do tego, aby teologia uczyniła jego doktrynę przedmiotem swych wysiłków. Bez takiego
zajęcia się urząd papieski prędzej czy później znajdzie się w izolacji.
Albowiem, jak powiedział Karol Wojtyła w 1980 roku w Altótting, teologia to "nader
altruistyczna służba dla wspólnoty wierzących. Jej istotnymi składnikami są rzeczowa
dysputa, rozmowa braterska, otwartość i gotowość do zmiany własnych przekonań." Nawet i
papież nie może się obejść bez tej rozmowy.
Kościelna opinia publiczna wyświadcza sobie niedźwiedzią przysługę, oddając
Papieża mediom. Na dalszą metę z prasowego papieża nikt nie ma pożytku. Najbardziej
niestosowna jest w tym rola samego Wojtyły, którego monologi już nie znajdują oddźwięku w
dialogu, kiedy świadomi rzeczy pozwalają, by zagłuszał je hałaśliwy entuzjazm. Zgiełk w
mediach nie zastąpi dyskusji.
Również i coraz bardziej deprymujące doświadczenia ostatnich lat dają powód do
troski.
Watykańscy dziennikarze Stefano de Andreis i Marcella Leone, którzy w 1979 roku
ogłosili dwutomowy diariusz obecnego pontyfikatu, przytaczają niezliczone przykłady
burzliwego entuzjazmu, jaki niemalże wszędzie towarzyszył Wojtyle. Była tam mowa o 12
tysiącach zakonnic w sali audiencyjnej przy katedrze Św. Piotra, które "dosłownie ogarnęło
szaleństwo". Okrzyki "Świętość, świętość!" miały dla obserwatorów brzmienie podejrzanie
zbliżone do "Amore mio!" Pewnej zakonnicy z południa Włoch udało się z lekka ugryźć
Papieża za uchem; inna zaś posunęła się do okrzyku: "On jest jeszcze piękniejszy niż Jezus
Chrystus!" Taka rozszalała publiczność nie jest chyba tą wspólnotą, na której zależy
Papieżowi. A może? Czyżby z biegiem lat niczego więcej się nie nauczył?
Do Watykanu napływały swego czasu, obok zwykłych tysięcy listów proszalnych,
także przesłania od samotnych kobiet; i niejedna z nich wyznawała nawet Karolowi Wojtyle
swą jak najbardziej świecką - choć zakazaną - miłość.
Rzeczywiście Papież jawnie odróżniał się, w swojej wyrazistej męskości, od swych
eterycznie wyglądających poprzedników. I obracał ów zachwyt na swoją korzyść. Ściskał
dłonie, kreślił przy stosownych okazjach autografy i wyglądał na uszczęśliwionego, gdy
otaczało go jak najwięcej ludzi. Na audiencjach dziesiątki tysięcy skandowały, co dawniej
byłoby niemożliwe, cywilne imię Papieża. Nie sposób wyobrazić sobie, co by się stało przed
laty, gdyby Pius XII Pacelli usłyszał, że wołają go: "Eugeniusz, Eugeniusz!"
Jan Paweł II uczłowieczył formy zwracania się w Kurii. Stało się jasne, że nie trzeba
już tłumić emocji, nawet jeśli chodzi o papieża, i skostniały ceremoniał obrosłego w tradycję
dworu doczekał się rozluźnienia.
Wojtyła był pierwszym biskupem Rzymu, którego tysiące ludzi oglądały w piżamie -
ku zgrozie watykańskich monsignoń - ale i pierwszym, do którego robotnicy w zachwycie i z
podniesioną pięścią wykrzykiwali: "Towarzyszu!"
Dla wielu ten arcykapłan stał się papieżem namacalnym. Przestał się unosić ponad
tłumem. Nie, powiada Wolfgang Broer, "namiestnik Chrystusa, jak wysportowany dziadek,
podnosi do góry dziateczki, którym pozwala przyjść do siebie". Nie przypadkiem Jan Paweł II
był "popularny, jak żaden z tych, co zasiadali przed nim na krześle Piotrowym: gwiazdor,
artysta ludowy, ulubieniec mas: taki John Travolta Ducha Świętego, religijny John F.
Kennedy, duchowy Adenauer; Superstar, umiejący zamieniać młodzieżowe msze w rodzaj
religijnego Woodstock i Zgromadzenie Generalne Narodów Zjednoczonych niemalże w
pobożnie nasłuchujące kolegium kardynalskie; duchowy de Gaulle, śniący o chrześcijańskiej
Europie «od Atlantyku po Ural» i biskup z klubu latających odrzutowcami, który cały glob
zamienił w swoją diecezję".
Zgłoś jeśli naruszono regulamin