Ball Donna (Carlisle Donna) - Mąż do wynajęcia.pdf

(590 KB) Pobierz
12722056 UNPDF
DONNA CARLISLE
Mąż do wynajęcia
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- W moim kominku jest wiewiórka!
- Co? - Ze słuchawki dobiegł stłumiony głos Patty.
Kendra pomyślała z oburzeniem, że Patty coś je. Jak
można jeść w takiej chwili?
- Wiewiórka! - krzyknęła. - Kogo trzeba wezwać,
żeby pozbyć się wiewiórki z kominka?
- Bo ja wiem? Z pewnością nie mnie. Gdzie jest
Maurice?
- Ukrył się pod łóżkiem, jak zwykle!
- Próbowałaś użyć tuńczyka?
- Wiewiórki nie jedzą tuńczyka! Nawet ja to wiem!
- Miałam na myśli Maurice'a.
- Na Boga, potrzebuję jeszcze tylko tego, żeby
neurotyczny kot biegał jak opętany po pokoju za
wiewiórką. Jak sądzisz, może zadzwonić do straży
pożarnej?
Kendra urwała, usłyszawszy głośne drapanie i ude­
rzenia w drzwiczki od kominka. Towarzyszył temu
pisk wystraszonego zwierzęcia.
- Posłuchaj tylko tego hałasu! Słyszysz? Nie wy­
trzymam tu przez całą noc. Doprowadza mnie to do
szału! Co mam zrobić?
Ze słuchawki telefonicznej wydobyło się głębokie
westchnienie Patty.
- Idź do kuchni - poradziła - i nalej sobie
szklaneczkę wina. Zaraz do ciebie przyjadę.
- W moim mieszkanku nie miałam takich pro­
blemów! - zawołała Kendra kończąc rozmowę.
Nalała sobie wina i przez następne pół godziny
chodziła tam i z powrotem po saloniku, mrucząc.
Oczywiście nie oczekiwała, że Patty wie cokolwiek
więcej niż ona na temat wypędzania wiewiórek
z kominków. Ale to był pomysł Patty, żeby Kendra
kupiła dom. Dlatego właśnie powinna ponosić pewne
konsekwencje, związane z jego posiadaniem.
Drzwiczki od kominka zaklekotały z furią pod
uderzeniami zwierzęcia, które chciało uwolnić się
z pułapki. Kendra podskoczyła z wrażenia, wylewając
połowę wina ze szklanki na drewnianą podłogę.
Pospiesznie podeszła do biurka i wygrzebała spośród
najróżniejszych szpargałów rolkę przylepca. Zdoby­
wając się na odwagę podeszła do kominka i zakleiła
drzwiczki tak, żeby nie mogły się otworzyć. Poczuła
się dzięki temu dużo bezpieczniej.
Kiedy Patty przyjechała, bez słowa rozejrzała się
badawczo i nalała sobie kieliszek wina.
- Mogłabyś zbudować tunel z poduszek od kominka
do drzwi na werandę - zasugerowała po chwili,
siadając w fotelu. - A potem otworzyć drzwi na
werandę i wypuścić tę wiewiórkę.
- Wiewiórki potrafią się wspinać - stwierdziła ze
zniecierpliwieniem Kendra. - Co zrobię, jeśli wydo­
stanie się z tunelu i ukryje gdzieś w domu? Wiesz
przecież, że wiewiórki potrafią ugryźć!
- Mogłybyśmy wziąć pudło - zaproponowała Patty
- i ustawić je przy drzwiczkach do kominka, a kiedy
wiewiórka wskoczy do środka, zamknąć ją w tej pułapce.
- Nie mam takiego dużego pudła.
- No to możesz przecież rozpalić ogień.
Kendra spojrzała na Patty z takim oburzeniem, że
słowa nie były potrzebne.
- Wobec tego wezwij specjalistę od dezynsekcji
i deratyzacji. - Patty obojętnie wzruszyła ramionami.
- Myślisz, że on będzie wiedział, co zrobić z wiewiór­
ką? - zainteresowała się Kendra.
- Będzie wiedział, jak ją otruć - stwierdziła Patty
i Kendra przygarbiła się zniechęcona. Jeśli to tylko
byłoby możliwe, wolałaby, żeby wiewiórka wyszła
stąd żywa.
- Boże - jęknęła. - Jak ja mogłam dać ci się
namówić na ten dom?
- To była dobra inwestycja - odparła cierpliwie
Patty. - Masz dwadzieścia osiem lat i nadal mieszkasz
jak cyganka. Żadna z osób zarabiających tyle co ty
nie wynajmuje mieszkania, czy ty tego nie rozumiesz?
Poza tym potrzebujemy przecież jakiegoś miejsca,
gdzie można by przyjmować twoich klientów, takiego,
które robiłoby na nich dobre wrażenie. Z całą
pewnością nie nadawało się do tego twoje małe,
zaniedbane mieszkanko. Oczywiście - spojrzała na
niemal pusty, umeblowany przypadkowymi sprzętami
pokój - to nie znaczy, że teraz mieszkasz lepiej.
- Ty zarabiasz tyle, co i ja - stwierdziła z przekąsem
Kendra. - I jakoś nie widzę, żebyś zamierzała kupić
sobie dom.
- Ja sprzedaję posiadłości - odparła Patty tonem,
który wydał się Kendrze przekonujący dwa miesiące
temu, kiedy usłyszała ten argument po raz pierwszy.
- Ja ich nie kupuję. Poza tym - pociągnęła łyk wina
- czy sądzisz, że mam ochotę napytać sobie tych
wszystkich kłopotów?
Kendra jedynie spojrzała na nią wymownie.
Były przyjaciółkami, odkąd Kendra przeprowadziła
się po ukończeniu studiów do Sacramento. Patty
pracowała wtedy dla dużej firmy pośrednictwa nieru­
chomościami i to właśnie ona poleciła Kendrze
mieszkanie, które wynajmowała jeszcze przed dwoma
tygodniami.
W tym samym czasie Patty dokonała największej
w swoim życiu transakcji. Sprzedała posiadłość
pewnemu arabskiemu właścicielowi pól naftowych,
który postawił tylko jeden warunek - żeby dom był
w pełni wyposażony, zgodnie z jego gustem, i gotowy
do zamieszkania. Patty zwróciła się wtedy o pomoc
do Kendry.
Kiedy Kendra opowiadała tę historię na koktajlu
u znajomych, wszystko wydawało się takie łatwe.
W rzeczywistości była to najbardziej przerażająca
i najzabawniejsza przygoda w jej życiu. Zabawne
było to, że miała do dyspozycji nieograniczoną sumę
pieniędzy; koszmarem okazała się próba stworzenia
domu z marzeń, zaplanowanie wszystkiego - od
ręczników po deski sedesowe - dla nieobecnego klienta,
którego luźne sugestie wcale nie były pomocne.
Ale jakoś udało jej się to wszystko pogodzić i efekt
był dobry. W rzeczywistości był tak znakomity, że
Patty dostała następne zlecenie od bogatego dyrektora,
przekonanego, że Patty specjalizuje się w sprzedaży
robionych na zamówienie, w pełni wyposażonych
luksusowych domów. Z tego właśnie zrodziła się idea
„Domów z marzeń".
Na początku żadna z nich nie miała koncepcji, co
to właściwie miało być. Sacramento w stanie Kalifornia
było jednym z najszybciej rozwijających się terenów
w Stanach Zjednoczonych; wydawało się im więc, że
dyrektorzy i szefowie wielkich korporacji, którzy się
tu osiedlali, mogli stworzyć niezły rynek na gotowe
do zamieszkania, luksusowe domy. Od tego właśnie
się zaczęło. Patty sprzedawała posiadłości; Kendra
projektowała wnętrza. Zanim zdały sobie z tego
sprawę, przeszły na następny, logicznie wynikający
z poprzednich, etap - zaczęły same projektować
i budować dla swoich klientów domy z ich marzeń.
A ich klientela przestała się ograniczać wyłącznie do
obrzydliwie bogatych i nadętych przemysłowców.
W naturalny sposób powiększyła się o młode małżeń­
stwa, które zrobiły karierę zawodową i chciały cieszyć
Zgłoś jeśli naruszono regulamin