Lennox Judith - Przed burzą.pdf

(1528 KB) Pobierz
Before the Storm
Judith Lennox
Prze burzą
240886484.002.png
Ewen i Amanda.
To dla nich, z miłością
240886484.003.png
Część pierwsza
Czerwona królowa
1909 - 1928
240886484.004.png
Rozdział 1
Jesienią roku 1909 Richard Finborough jechał przez hrabstwo
Devon, kiedy samochodem zaczęło rzucać. Burza rozpętała się już po
tym, gdy po południu opuścił przyjaciół, Colville'ów, a teraz na
dodatek coraz wyraźniej podejrzewał, że w Exmoor skręcił w
niewłaściwym kierunku.
Zjechał na pobocze. Deszcz chłostał mu twarz, a silny wiatr
szarpał płaszcz i usiłował zerwać z głowy kapelusz. Ściemniało się.
Wicher zrzucał obumarłe liście buków. Podczas oględzin nadwozia
samochodu Richard stwierdził, że wóz ma uszkodzony tylny resor.
Zrezygnował, dość niechętnie zresztą, ze spędzenia nocy w Bristolu,
jak zamierzał, i zaczął szukać miejsca, w którym mógłby się schronić.
Kilka mil dalej znalazł drogowskaz kierujący do miejscowości o
nazwie Lynton. Kiedy wszedł w zakręt, samochód przechylił się
gwałtownie.
W Lynton wynajął pokój w hotelu. Rano wstał i zjadł śniadanie.
Odprowadził auto do naprawy, a sam zdecydował się iść na spacer.
Lynton osiadło wysoko na klifie, nad Kanałem Bristolskim. Poniżej
leżała siostrzana wieś Lynton, Lynmouth: ze swego miejsca Richard
widział, jak sztorm tworzy białe grzywy na wzburzonym morzu. Tę
część hrabstwa Devon zwano „małą Szwajcarią". Richard nie był tym
zdziwiony - wzgórza i ścieżki były niezwykle strome, domy zaś
wydawały się kurczowo trzymać klifu.
Skierował się na dół, w kierunku Lynmouth. Ze względu na silny
wiatr i pochyłą drogę musiał patrzeć pod nogi. Dwie rzeki, teraz
wzburzone z powodu silnego deszczu i niosące gałęzie strącone z
drzew w wąskich, lesistych dolinach, w małej wiosce Lynmouth
łączyły się w jeden nurt i wspólnie wpadały do morza. Wokół portu
usiadły chaty. Był przypływ, lecz przy kei stały kutry rybackie.
Najwyraźniej rybacy uznali, że przy takiej pogodzie nie należy
wyruszać w morze. Opady deszczu były częste i silne: krajobraz
chłonął wodę, morze i deszcz, niczym gąbka. Richard pod nosem
przeklął samochód za to, że odmówił mu posłuszeństwa na tym
pustkowiu, i to przy takiej pogodzie.
Jego wzrok padł na czerwoną plamę, widniejącą na samym końcu
przystani. Wśród towarzyszących sztormowi brązów i szarości wody,
morza i klifu zauważył sylwetkę młodej kobiety. Stała pod
przysadzistą kamienną wieżą na falochronie, który chronił jedną
240886484.005.png
stronę portu. Przesłaniając oczy od deszczu, Richard wypatrzył
niebiesko - białą spódnicę, czerwony żakiet oraz gęstwę długich
czarnych włosów. Targał nimi wiatr, a drobniutkie kropelki wody
morskiej unosiły się nawet ponad głową kobiety. Nieopodal kotłowały
się wzburzone fale. Chyba stoi zbyt blisko krawędzi, pomyślał,
wystarczy jedna zbłąkana fala i porwie ją morze. Niepokoiła go owa
niebezpieczna pozycja, którą wybrała, by podziwiać sztorm. Uspokoił
się, dopiero gdy zobaczył, że kobieta odwraca się i rusza w kierunku
kei.
Zaciekawiony Richard czekał pod osłoną bramy. Kiedy idąca
podeszła bliżej, zauważył, że jest kompletnie przemoczona. Zupełnie
jakby już od dłuższego czasu stała na deszczu. Zauważyła go, dopiero
kiedy powitał ją uchyleniem kapelusza. A potem, odrzucając mokre
czarne włosy, odwróciła wzrok i ruszyła w górę drogą prowadzącą z
powrotem do Lynton.
Następnego dnia myśl o niej przemknęła mu przez głowę kilka
razy. Te czarne włosy i dumna postawa, kiedy mijała go w
przemoczonym czerwonym żakiecie i powłóczystych spódnicach. Jej
wyniosłość, jej królewskość - prawdziwa czerwona królowa.
Sztorm osłabł i kutry rybackie wypłynęły w morze. Poszarpane
chmury wędrowały po rozmytym białoszarym niebie. Śmieci zalegały
w rynsztokach, a skalisty brzeg zaścielały szczątki wyrzucone przez
morze.
Teraz, poza sezonem, w hotelu było zaledwie kilku innych gości.
W jadalni Richard spotkał grupę starszych panów, prawdopodobnie
stałych rezydentów, oraz młode małżeństwo, być może spędzające tu
miesiąc miodowy. Młodzi ludzie przy stoliku w rogu chichotali i
trzymali się za ręce. Kiedy podeszła kelnerka, Richard zapytał ją o
kobietę napotkaną w porcie.
Nie wiedziała, o kim on mówi. Podpowiedział:
- Była młoda... Jakieś dwadzieścia trzy, może cztery lata. Czarne
włosy. I miała na sobie czerwony żakiet.
Postawiła przed nim talerz z flądrą au berre blanc.
- A, chodzi panu zapewne o pannę Zeale.
- Pannę Zeale?
- Zeale to nazwisko z Bridport, lecz ona nie jest stamtąd. Może z
Bristolu, nie wiem.
- Ale mieszka tutaj ?
240886484.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin