Dżabersmok.doc

(56 KB) Pobierz

Dżabersmok, Dziaberłak – dywagacje nad polskimi tłumaczeniami wiersza „Jabberwocky”.

 

              Lektura lekturze nierówna. Przekłady różnią się od siebie często dosyć znacząco. Jak zatem wybrać odpowiedni przekład? Jak ocenić jego wartość? Barańczak w swojej książce pisał:

Przekład można natomiast porównać z oryginałem i z innym przekładem na podstawie ontologicznej znacznie pewniejszej: są to przecież z założenia wersje jednego i tego samego utworu. Porównanie dla ustalenia, która wersja najlepsza, może być w tym wypadku w miarę obiektywne.[1]

Zatem, na podstawie kilku fragmentów różnych tłumaczeń utworu „Jabberwocky”, który znajdziemy na kartach „O tym, co Alicja znalazła po drugiej stronie lustra”, chciałabym porównać i subiektywnie ocenić wartość tłumaczenia. Ponieważ o zupełnym obiektywizmie w porównywaniu przekładu z oryginałem i z innymi przekładami można by mówić tylko wtedy, gdybyśmy się wszyscy umówili i zgodzili co do dwóch rzeczy. Ponieważ wchodzi w grę wierność wobec sensu (sensów) oryginalnego wiersza, trzeba byłoby najpierw ustalić, jaki to mianowicie sens czy sensy ma ten waśnie wiersz oryginalny. A tego nie dałoby się ustalić bez rozstrzygnięcia wpierw problemu drugiego, nieporównanie rozleglejszego: czym jest w ogóle sens w poezji, jak i gdzie się manifestuje, w jaki sposób decyduje o niepowtarzalnej tożsamości utworu.[2]

Alicja sama po odczytaniu poematu przy pomocy Lustra sama stwierdza:

- Wydaje się bardzo ładne – powiedziała, gdy skończyła czytać – ale trochę trudno to zrozumieć! - (Widzicie, nie chciała przyznać się nawet przed sobą, że w ogóle tego nie może pojąć). – Nasuwa to jakieś myśli… ale nie wiem dokładnie jakie! Bądź co bądź, ktoś zabił coś: to jest oczywiste w każdym razie…[3]

Zatem cz tekst ten ma sens, sensy? Alicja odczytała tekst na początku swojej podróży po Drugiej Stronie Lustra, zatem nie wiedziała jeszcze jakie przygody na nią czekają. Dopiero Humpty Dumptystarał się wytłumaczyć Alicji sens poematu, który przeczytała.

Jest w nim cała masa trudnych słów. „Smaszno” oznacza czwartą po południu, zwykle bywa duszno o tej porze i zaczyna się już smażyć rzeczy na kolację. […] No cóż, „smukwijne” oznacza smukłe i wijące się. Jest to, jak widzisz, podobne do walizki… dwa znaczenia pakuje się do jednego słowa. […] Cóż, „jaszmije” to coś podobnego do borsuczych żmij… i podobnego do jaszczurek… i podobnego do korkociągów. […] a gniazda wiją na trawnikach wokół zegarów słonecznych… i żywią się serem. […] „Świdnokrętne” oznacza: kręcić się w kółko i w głąb jak korkociąg. „Wężać” oznacza robienie poprzedniego wężowym ruchem. – A „zegwnik” to zapewne trawnik otaczający zegar słoneczny? – powiedziała Alicja zdumiona własną przenikliwością. – Oczywiście, ze tak. Później mamy „smutcholijny, oznacza to smutny i melancholijny (oto masz nową walizkę).[4]

Analogicznie Humpty Dumpty tłumaczy dalej:

peliczaple” jako chude wynędzniałe ptaki o piórach sterczących na wszystkie strony przypominające miotełki do kurzu. „Zbłąkinie” to zielone świnie, które zabłąkały się na drodze z łąki. „Rykoświstąkać” oznacza dźwięk pomiędzy rykiem a świstem z odrobiną chrząkania.

Czy sens pierwszej strofy wyłożony przez Humpty Dumptyego jest właściwy? Poniżej zaprezentuję dwa wybrane, spośród dostępnych ośmiu[5], przekłady wiersza „Jabberwocky” wraz z oryginalnym tekstem:

Jabberwocky

Lewis Caroll

'Twas brillig, and the slithy toves

Did gyre and gimble in the wabe;

All mimsy were the borogoves,

And the mome raths outgrabe.

 

Beware the Jabberwock, my son!

The jaws that bite, the claws that catch!

Beware the Jubjub bird, and shun

The frumious Bandersnatch!

 

He took his vorpal sword in hand:

Long time the manxome foe he sought-

So rested he by the Tumtum tree,

And stood awhile in thought.

 

And as in uffish thought he stood,

The Jabberwock, with eyes of flame,

Came whiffling through the tulgey wood,

And burbled as it came!

 

One, two! One, two! And through and through

The vorpal blade went snicker-snack!

He left it dead, and with his head

He went galumphing back.

 

And has thou slain the Jabberwock?

Come to my arms, my beamish boy!

O frabjous day! Calloh! Callay!

He chortled in his joy.

 

'Twas brillig, and the slithy toves

Did gyre and gimble in the wabe;

All mimsy were the borogoves,

And the mome raths outgrabe.[6]

 

Dziaberliada

Stanisław Barańczak

Brzdęśniało już; ślimonne prztowie

Wyrło i warło się w gulbieży;

Zmimszałe ćwiły borogowie

I rcie grdypały z mrzerzy.

 

O strzeż się, synu, Dziaberłaka!

Łap pazurzastych, zębnej paszczy!

Omiń Dziupdziupa, złego ptaka,

Z którym się Brutwiel piastrzy!

 

A on jął w garść worpalny miecz:

Nim wroga wdepcze w grzębrną krumać,

Chce tu, gdzie szum, wśród drzew Tumtum

stać parę chwil i dumać.

 

Lecz gdy tak tonie w dumań gląpie,

Dziaberłak płomienistooki

Z dala przez gąszcze tulżyc tąpie,

Brdli, bierze się pod boki!

 

Ba-bach! Ba-bach! I rach, i ciach

Worpalny brzeszczot cielsko ciachnął!

A on wziął łeb i poprzez step

W powrotny szlak się szlachnął.

 

Tyżeś więc ubił Dziaberłaka?

Pójdź, chłopcze, chlubo jazd i piechot,

Objąć się daj! Ho-hej! Ha-haj!,

Rżał rupertyczny rechot.

 

Brzdęśniało już; ślimonne prztowie

Wyrło i warło się w gulbieży;

Zmimszałe ćwiły borogovie

I rcie grdypały z mrzerzy.[7]

 

Dżabbersmok

Maciej Słomczyński

Było smaszno, a jaszmije smukwijne

Świdrokrętnie na zegwniku wężały,

Peliczaple stały smutcholijne

I zbłąkinie rykoświstąkały.

 

Ach, Dżabbersmoka strzeż się, strzeż!

Szponów jak kły i tnących szczęk!

Drżyj, gdy nadpełga Banderzwierz

Lub Dżubdżub ptakojęk!

 

W dłoń ujął migbłystalny miecz,

Za swym pogromnym wrogiem mknie…

Stłumiwszy gniew, wśród Tumtum drzew

W zadumie ukrył się.

 

Gdy w czarsmutśleniu cichym stał,

Płomiennooki Dżabbersmok

Zagrzmudnił pośród srożnych skał,

Sapgulcząc poprzez mrok!

 

Raz-dwa! Raz-dwa! I ciach! I ciach!

Miecz migbłystalny świstotnie!

Łeb uciął mu, wziął i co tchu

Galumfująco mknie.

 

Cudobry mój; uściśnij mnie,

Gdy Dżabbersmoka ściął twój cios!

O wielny dniu! Kalej! Kalu!

Śmieselił się rad w głos.

 

Było smaszno, a jaszmije smukwijne

Świdrokrętnie na zegwniku wężały,

Peliczaple stały smutcholijne

I zbłąkinie rykoświstąkały.[8]

 

Jak widać powyżej, dwa zaprezentowane przekłady zasadniczo się różnią. Maciej Słomczyński w swoim przekładzie stara się jak najdokładniej oddać treść zawartą w oryginalnym utworze. Tekst Stanisława Barańczaka wydaje się łatwiejszy w odbiorze przede wszystkim łatwiejszy w odczycie. Przypomnieć trzeba banalna prawdę: tłumaczenie poezji jest zawsze aktem jej interpretacji.[9]Barańczak wydaje się tłumaczyć poezję, a Słomczyński podjął się przekładu. Język polski używa obocznie słów „tłumaczenie” i „przekład”, jakby zakładając, że są równoznaczne, ale sama etymologia tych dwóch słów wskazuje na różnicę pomiędzy nimi. Analogiczna opozycja istnieje zresztą w łacinie. „Tłumaczę” byłoby odpowiednikiem „interpretator” (co w swoim pierwszoplanowym sensie oznacza „wyjaśniam”, a także „rozumiem”, „rozstrzygam”); „przekładam” jest kalką słowa „transfero” (w formie imiesłowowej „translatum”, stąd translacja, translator).[10] Zatem zastanawiającym jest fakt: zająć się tłumaczeniem czy przekładem? Łatwiejszy w odbiorze jest tekst tłumaczony. Warto też zaakcentować fakt, iż „Alicja…” jest książką przeznaczoną głownie dla młodego odbiorcy, zatem im łatwiejszy do odczytania tekst tym łatwiej przychodzi jego zrozumienie. „Przeczytaj oryginał, zamknij książkę i napisz rzecz z pamięci we własnym języku”: ta osiemnastowieczna zasada tłumaczenia obowiązuje dziś z pewnością w bardzo niewielu dziedzinach pracy translatorskiej. Tłumaczenie poezji dla dzieci – to właśnie jedna z tych dziedzin.[…] daje się tu dostrzec wysoki stopień niezależności „ontologicznej” przekładu, jego literackiej autonomii. Przekład wiersza dla dzieci ma prawo nie tylko do daleko idących odstępstw od oryginału w sferze realiów i przebiegu lirycznej akcji: ma również prawo do odrębnego statusu bytowego, jest nie tyle „wtórnym” wobec oryginału przekładem, co samoistnym, „pierwotnym” jak gdyby dziełem literackim[11]. W tym momencie warto wspomnieć, ze Stanisław Barańczak nie przetłumaczył całej „Alicji w krainie czarów” ani jej kontynuacji, a jedynie wybrane utwory, które znalazły się w książce „Fioletowa krowa. Antologia angielskiej i amerykańskiej poezji niepoważnej”, zatem mógł sobie bez większych problemów pozwolić na tak odbiegające TLUMACZENIE, jak sam pisze: nagminnie spotykany fakt wydawania zbiorków poetyckich tłumaczeń dla dzieci pod nazwiskiem tłumacza, a nie autora oryginału – co najwyżej z podtytułowym dopiskiem „według…” lub „na podstawie wierszy…” […] w podobnych sygnałach kryje się raczej dość bliska prawdy ocena realnego wkładu pracy tłumacza i jednocześnie chęć zaakcentowania właśnie owej bytowej autonomii przekładu. Oryginał w takich sytuacjach traktowany jest bardziej jako inspiracja niż jako wzorzec wymagający merytorycznej „wierności” translatorskiej.[12] Zatem różnica jaka istnieje pomiędzy tymi dwoma przekładami bierze się stąd iż, Barańczak tłumaczył „Dziaberliadę” jako autonomiczny tekst, a dla Słomczyńskiego utwór ten był integralna częścią opowieści o przygodach Alicji zatem nie mógł odbiegać merytorycznie od oryginału.

              Niewarto rozwodzić się i wartościować dostępne przekłady, ponieważ różne były daty wydań, intencje i świadomość autorów. Jednakże jedyną kwestą na jaką trzeba zwrócić uwagę to wartość merytoryczna tekstów, gdyż często spotkać można historie „alicjo podobne”, tak jak i wyroby czekolado podobne niewiele mają one wspólnego z oryginałem, a nie chcemy zaznajamiać uczniów z utworami ubogimi. Warto również zastanowić się jakie korzyści można czerpać z bogactwa dostępnych tłumaczeń. Taka różnorodność przekładów i tłumaczeń stwarza ciekawe możliwości dydaktyczne począwszy od przekładu intersemiotycznego, poprzez indywidualne interpretacje „nowego” przekładu, porównywanie tekstów przyniesionych przez uczniów, aż do stworzenie własnego absurdalnego wiersza. 

 


[1] Barańczak S., Ocalone w tłumaczeniu: szkice o warsztacie tłumacza poezji z dołączeniem małej antologii przekładów, Poznań 1992, s. 15.

[2] Tamże, s. 15.

[3] Carroll L., O tym, co Alicja odkryła po drugiej stronie lustra, przeł. Słomczyński M., Warszawa 1975, s.158 - 159.

[4] Tamże, s.227 – 228.

[5] Sokół S., Polskie przekłady wiersza Jabberwocky, [online:] http://home.agh.edu.pl/~szymon/jabberwocky.shtml, 5.01.2011.

[6] Tamże.

[7]Barańczak S., Fioletowa krowa. Antologia angielskiej i amerykańskiej poezji niepoważnej, Kraków 2007, s. .

[8] Carroll L., O tym, co Alicja odkryła po drugiej stronie lustra, przeł. Słomczyński M., Warszawa 1975, s.158.

[9] Barańczak S., Ocalone w tłumaczeniu: szkice o warsztacie tłumacza poezji z dołączeniem małej antologii przekładów, Poznań 1992, s. 15.

[10] Barańczak S., Ocalone w tłumaczeniu: szkice o warsztacie tłumacza poezji z dołączeniem małej antologii przekładów, Poznań 1992, s. 15.

[11] Tamże, s. 67.

[12] Tamże, s. 67.

Zgłoś jeśli naruszono regulamin