0703.Meier Susan - Długie pożegnanie.pdf

(358 KB) Pobierz
Boss's urgent proposal
Susan Meier
Długie pożegnanie
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Do widzenia, Josh.
Przez pół minuty Olivia Brady stała oparta o framugę drzwi gabinetu Josha Andersona,
mając nadzieję, że szef zrozumie wymowę tych słów, ale nic z tych rzeczy. Jej przełożony
miał w zwyczaju słyszeć jedynie to, co chciał, nigdy nic ponadto.
- Dobranoc - odpowiedział Josh, podnosząc wzrok znad pliku dokumentów, które
przeglądał.
Zdawał się nie rozumieć, że jego asystentka żegna się z nim na dobre.
- Czeka mnie jutro długa podróż, więc gdy tylko spakuję resztę rzeczy, zamierzam
znaleźć jakiś przytulny hotel i położyć się wcześnie spać - powiedziała Olivia, mając
nadzieję, że w ten sposób uda jej się wywołać w Joshu jakąś reakcję. - Z innymi pożegnałam
się już wczoraj -dodała.
- To dobrze - zauważył tylko.
- Sama nie mogę uwierzyć, że się na to zdobyłam!
- Po raz pierwszy odkąd kilka minut temu weszła do jego gabinetu, Josh Anderson
skierował na nią swoją uwagę.
Olivia myślała jedynie o tym, jak bardzo jest przystojny. Miał inteligentne spojrzenie i
regularne rysy twarzy. Prosty nos i mocno zarysowane kości policzkowe, gęste, ciemne
włosy. Jego brązowe oczy przypominały kształtem i kolorem prażone migdały. Ciemny
garnitur, biała koszula i czerwony krawat prezentowały się nadzwyczaj elegancko. Tak, Josh
Anderson był bez wątpienia najprzystojniejszym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek poznała!
- Przykro mi, Olivio, ale naprawdę nie mam dzisiaj czasu na pogawędki. Odkąd pan
Martin poprosił mnie, bym zapoznał się ze strategią marketingową Bee-Great Groceries,
naszego nowego konkurenta na lokalnym rynku, nie mam ani chwili spokoju. Nie chcę być
niegrzeczny, ale jestem zajęty.
- Zauważyłam - odparła cicho, choć do jej oczu napływały piekące łzy. - Przepraszam,
nie chciałam ci przeszkadzać.
- Nie ma sprawy, nic się nie stało - stwierdził Josh, pochylając się ponownie nad
dokumentami. - Widzimy się w poniedziałek.
Olivia odwróciła się w stronę drzwi.
- Obawiam się, że nie - wyszeptała, po czym wyszła na palcach z jego gabinetu. Na
zawsze. Nie zamierzała tu wracać. Ani w poniedziałek, ani żadnego innego dnia.
Dziesięć minut później do drzwi gabinetu Josha zapukała Giną, jego kuzynka i dyrektor
personalna w firmie zarządzającej siecią sklepów spożywczych, której właścicielem był jej
ojciec, a zarazem wujek Josha, Hilton Martin. Tym razem Josh ani myślał ukrywać irytację.
- Giną, powinnaś wiedzieć, że twój ojciec obedrze mnie ze skóry, jeżeli nie przedstawię
jakiejś rozsądnej propozycji na zachowanie naszej części rynku. Bee-Great próbuje wszelkich
możliwych sztuczek, by wykraść nam klientów. To twarda walka i trzeba obmyślić dobrą
strategię...
Giną spiorunowała go wzrokiem.
- Jesteś idiotą, Josh! W dodatku źle wychowanym. Nie pofatygowałeś się nawet na
przyjęcie pożegnalne Olivii, chociaż wysłałam ci trzy przypomnienia w tej sprawie. Olivia jak
zwykle stanęła na wysokości zadania. Usprawiedliwiła cię przed wszystkimi, mówiąc, że
ciężko pracujesz, ale ja nie zamierzam się z tobą cackać! - Pochyliła się nad jego biurkiem. -
Muszę znaleźć dla ciebie nową sekretarkę, a ty mi w tym pomożesz.
Josh patrzył na kuzynkę szeroko otwartymi oczami. Zaczynał rozumieć wagę jej słów.
- Olivia złożyła wymówienie?
- Wysłałam ci w tej sprawie trzy przypomnienia! Na jego czole pojawiły się pierwsze
krople potu. Olivia odchodzi? Jak sobie bez niej poradzi? Przecież właśnie teraz najbardziej
jej potrzebował, była jego prawą ręką.
- Przysięgam, że ich nie dostałem.
Giną sięgnęła do pojemnika z pilnymi dokumentami, wyjęła stamtąd trzy kartki i podała je
Joshowi.
- Nie tylko dostałeś moje listy, ale wygląda na to, że Olivia dołożyła wszelkich starań,
byś je przeczytał. Były na samym wierzchu!
Josh odchylił głowę i zamknął oczy. Ogarnęło go przytłaczające poczucie winy.
- Byłem dla niej taki niegrzeczny!
- Jakoś mnie to nie dziwi...
- Nie powiedziałem nic niemiłego. Tylko że nie mam czasu na żadne pogaduszki i że
zobaczymy się w poniedziałek.
- Nie miałeś czasu pójść na jej przyjęcie, nie pożegnałeś się. No tak, jesteś idealnym
szefem! Jaka szkoda, że ja dla ciebie nie pracuję...
- Daruj sobie te złośliwości, Gina! - Josh podniósł się z fotela. - Byłem w ostatnich
dniach bardzo zajęty. Nie uda ci się wzbudzić we mnie poczucia winy.
- Cieszę się bardzo, że jesteś w stosunku do siebie taki wyrozumiały. - Zaśmiała się
sarkastycznie.
Josh postanowił nie reagować na tę zaczepkę. Naprawdę był ostatnio zajęty, a to dlatego,
że ojciec Giny wymagał od niego bardzo wiele. No tak, jednak zachował się jak głupek... Jak
mógł przeoczyć fakt, że jego niezwykle pomocna i oddana sekretarka odchodzi z pracy?!
- Tak, jesteś zajęty, jednak musisz mi pomóc w znalezieniu kogoś na miejsce Olivii. To
należy do twoich obowiązków. Tak łatwo się z tego nie wykręcisz! - Gina położyła na jego
biurku stertę życiorysów i listów motywacyjnych. - W poniedziałek przyniosę resztę. Chcę,
żebyś wybrał kilka kandydatek i wyznaczył godziny, w których mogą się zgłaszać na
rozmowy kwalifikacyjne.
- Nie ma sprawy - zgodził się Josh.
Gina wzruszyła ramionami i wyszła z pomieszczenia. Josh udał, że zabiera się z powrotem
do pracy, ale gdy tylko został sam, ukrył twarz w dłoniach i westchnął ciężko. Jak mógł
przeoczyć fakt, że Olivia odchodzi z pracy?! Był gruboskórnym niewdzięcznikiem! Jak
mógł zignorować jej pożegnalne przyjęcie?! Musi ją przeprosić! Niestety, Olivia odeszła, kto
wie, czy uda mu się jeszcze kiedykolwiek z nią porozmawiać.
Co gorsza, pomyślał, rozglądając się po zagraconym pomieszczeniu, nie mam zielonego
pojęcia, jak przeszkolić jej następczynię. Olivia była niezastąpiona. Zajmowała się jego
korespondencją. Tylko ona znała nazwiska, adresy i numery telefonów, których potrzebował.
Nie poradzi sobie bez niej, to jasne jak słońce.
Oczywiście, mógłby pójść do niej pod pretekstem, że potrzebuje pomocy w przeszkoleniu
jej następczyni, a przy okazji przeprosić ją za swoje karygodne zachowanie. Na pewno
obydwoje lepiej się poczują, może nawet uda mu się przekonać ją, by została jeszcze na
tydzień czy dwa, zanim nowa sekretarka nie wdroży się do swych obowiązków.
Wystarczyło, by pomyślała, że Josh wykorzystywał ją przez te wszystkie lata, by przestała
płakać. Przecież ten facet traktował ją jak kolejny sprzęt biurowy!
Idąc w stronę samochodu, nie dostrzegała pierwszych pąków kwiatów zwiastujących
początek wiosny w Georgii, ani ciepła marcowego słońca. Myślała jedynie o tym, jak
układała się przez te wszystkie lata jej współpraca z Joshem. Ależ była naiwna... Tak długo
łudziła się, że jej szef wreszcie raczy zwrócić na nią uwagę.
Zbył ją, gdy chciała się pożegnać, nie dopuścił do słowa. Jak mogła zmarnować aż cztery
lata na podko-chiwanie się w tym mężczyźnie?! Teraz musi stawić czoło okrutnej prawdzie.
Joshowi nigdy na niej nie zależało, toteż powinna jak najszybciej spakować swoje rzeczy i
wyjechać stąd na zawsze. Po tym, jak ją potraktował, nie mogła go już dłużej kochać. Nie
zamierzała spędzić w Georgii ani jednej minuty dłużej, niż to konieczne.
Kilka minut po tym, jak weszła do mieszkania, ktoś zapukał do drzwi. Olivia podniosła
wzrok znad kartonu, do którego pakowała pościel i ręczniki, zastanawiając się, kto to może
być.
Powoli otworzyła drzwi i zobaczyła stojącego na progu Josha. Z jej ust zniknął
grzecznościowy uśmiech, wargi zacisnęły się w wąską linię.
- Czego chcesz? - spytała wprost.
- Czy tak traktuje się mężczyznę, który przyszedł cię przeprosić?
Nic nie odpowiedziała. Teraz, gdy nie był już jej szefem, jego bliskość nie działała na nią
deprymująco czy obezwładniająco. Byli sobie równi i mogli rozmawiać jak partnerzy.
Nie musiała go dłużej lubić.
Mogła z nim rozmawiać lub nie, w zależności od tego, czy miała na to ochotę.
- Rozumiem, że przyszedłeś tutaj, ponieważ Giną uświadomiła ci, że z dniem
dzisiejszym zakończyłam pracę w twojej firmie?
Josh przeniósł ciężar ciała z jednej nogi na drugą.
- I tak, i nie. Dobrze wiesz, Liv, że ostatnimi czasy byłem bardzo zajęty. Kto jak to, ale
ty nie powinnaś wątpić w prawdziwość tego stwierdzenia. Naprawdę mi przykro. Czuję się
jak ostatnia świnia, jak pozbawiony serca egoistyczny bubek. Nie wiem, jak mogłem nie
zauważyć, że odchodzisz...
- W pokoju stał pożegnalny tort. Zjadłeś trzy kawałki, ale nie zauważyłeś napisu
„Powodzenia na Florydzie"?! Jesteś geniuszem marketingu, który ukończył jedną z
najbardziej renomowanych uczelni w kraju. Z całą pewnością umiesz czytać, to potrafią już
sześcioletnie dzieci...
- I po co ta zjadliwa ironia, Liv? Wiesz, że byłem zajęty. Przeprowadzasz się na
Florydę? - spytał zdziwiony tą informacją.
- Tam mieszka moja mama - wyjaśniła.
- A więc zmieniasz adres zamieszkania, by być bliżej rodziny? - chciał wiedzieć.
Omal nie powiedziała mu, że przeprowadza się, by być jak najdalej od niego. Zwalczyła
jednak tę pokusę. Po co miał wiedzieć, że przez długie cztery lata dokładała wszelkich starań,
by ją zauważył i... pokochał. Dosyć już ją upokorzył. Właściwie sama sobie była winna. Jak
mogła nie zauważyć, że Josh Anderson jest źle wychowanym chamem?! Nie zamierzała po
raz drugi popełnić tego samego błędu. Od tej chwili musi się mieć przed nim na baczności.
- Słuchaj, Josh, jestem w tej chwili zajęta. Muszę spakować rzeczy i zanieść je do
samochodu. Potem powinnam znaleźć jakiś hotel i położyć się jak najwcześniej spać. Jutro
czeka mnie długa droga. Zamierzam wyruszyć skoro świt, by nie utknąć w korku.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin