Ilustrowane monografie wielkich kompozytorów
Peggy Woodford
MOZART
Spis treści
I. Dzieciństwo w Salzburgu 7
II. Wiedeń 20
III. Paryż i Londyn 32
IV. Pierwsza opera 47
V. Włochy 58
VI. Miłość i śmierć 71
VII. Małżeństwo i sukces 88
VIII. Państwo Mozartowie w Wiedniu 103
IX. Figaro i Don Giovanni 116
X. Bieda i śmierć 130
Epilog 147
Ważniejsze utwory Wolfganga Amadeusza
Mozarta 149
Bibliografia (wybór) 754
Indeks nazwisk i tytułów 255
•tret olejny pędzla Barbary Kraft, 1819 (Wiedeń, Gesellschaft
y na podstawie szczegółu z portretu rodzinnego z 1780-81 r.
Sricha Deutscha, Kraft pracowała pod kierunkiem Nannerl;
najlepszą i najbardziej wierną podobizną kompozytora.
Dla Imogeny
Dzieciństwo w Salzburgu
Mozart jest wspaniały i godny podziwu.
Beethoven
Dom w Salzburgu, w którym urodził się Wolfgang Ama-
deusz Mozart był wysoki i wąski. Piękna szeroka brama
z kutego żelaza z wymyślnie rzeźbionym portykiem pro-
wadziła na otwarty podwórzec. Na parterze znajdował się
magazyn sklepu, z którym państwo Mozartowie nie mieli
nic wspólnego; ich część domu zaczynała się powyżej, na
trzecim piętrze. Dziś dom ten wychodzi na ulicę; w latach
pięćdziesiątych XVIII stulecia w tym miejscu znajdował
się otwarty skwer, Lóchelplatz, który z tryskającą pośrod-
ku fontanną stanowił zapewne miły dla oka widok. Atmo-
sferę tego miejsca doskonale oddaje szkic Erica Bloma,
autora biografii Mozarta.
Dom z płaskim frontonem i dachem, z zewnątrz wygląda z włoska,
lecz w środku tchnie germańską swojskością. Jakże odpowiednie oto-
czenie dla gospodarza, który maniery ma włoskie, lecz duszę nie-
miecką. W brukowanej sieni o bielonych ścianach dziwny zapach wita
gościa; zapach przywodzący na myśl jednocześnie rynsztok, koty i stra-
wę kuchenną, a zarazem nie przypominający żadnej z tych rzeczy.
Dom pełen był instrumentów muzycznych; w czterooso-
bowej rodzinie aż trzy osoby zawodowo parały się muzyką.
Były więc skrzypce, klawesyny, klawikordy, flety proste
i najprawdopodobniej wszędzie znajdowało się wiele nut.
Ojciec Wolfganga, Leopold Mozart (1719-1787) był zna-
nym muzykiem; sam grał i nauczał gry na skrzypcach, or-
ganach i fortepianie; napisał popularną Szkolę skrzy -
pcową (wydaną w roku narodzin Wolfganga), powszechnie
znaną i używaną w świecie muzycznym.
Leopold był również oficjalnym kompozytorem dworu
salzburskiego, którym w chwili narodzin Wolfganga rzą-
dził książę arcybiskup zwany hrabią Schrattenbach, zac-
ny człowiek, otaczający opieką muzykę i sztukę; utrzymy-
wał stałą orkiestrę liczącą od 21 do 33 muzyków. W tym
czasie Niemcy i Austria podzielone były na małe państwa-
-miasta, w których panowali elektorzy lub książęta; każdy
władca, za przykładem cesarza w Wiedniu, starał się
utrzymywać tak wystawny dwór, na jaki tylko było go
stać.
Muzyka stanowiła ważny element dworskiego życia; każ-
dy dwór miał swojego kapelmistrza, odpowiedzialnego za
muzykę w najszerszym tego słowa znaczeniu, zarówno re-
ligijną, graną w kaplicach i kościołach, jak i świecką, któ-
ra towarzyszyła festiwalom, balom i przyjęciom. Leopold
Pokój, w którym
urodził się Mozart.
Dom Mozartów kupiła
Międzynarodowa
Fundacja Mozarteum
w 1917 roku.
Obecnie mieści się
w nim sławne muzeum.
torem. A dwór w Salzburgu, choć był tylko małym dwo-
rem w małym mieście, słynął ze swojej muzyki.
Tak więc Leopold był renomowanym muzykiem, i jego
syn, który przyszedł na świat 27 stycznia 1756 roku, od
najwcześniejszych dni żył i oddychał atmosferą muzyki.
Małego chłopca ochrzczono imionami Johann Chryzostom
Wolfgang Teofil, w skrócie Wolfgang Amadeus (jako że
Amadeus to łacińska wersja greckiego imienia Theophi-
lus). Leopold nazywał swojego syna Wolfgangerl, czy na-
wet Woferl, tak jak starszą siostrę Wolfganga — Nannerl,
zamiast Anna Maria. Nannerl była starsza od Wolfganga
o pięć lat; urodziła się w lipcu 1751 roku. Państwo Mozar-
towie mieli więcej dzieci, wszystkie jednak zmarły we wcze-
snym dzieciństwie, stając się ofiarami wysokiej śmiertel-
ności niemowląt.
Nannerl była niesłychanie muzykalną dziewczynką; od-
kąd skończyła pięć lat, ojciec uczył ją gry na „Klavier" i był
zachwycony jej postępami. W tamtych czasach w Niem-
czech termin „Klavier" był nazwą ogólną, używaną na ozna-
czenie wszelkiego rodzaju strunowych instrumentów kla-
wiszowych, w tym klawikordu, klawesynu i fortepianu.
Klawikord wyglądał jak mały fortepian o nieco dziwacz-
nym kształcie. Podobnie jak pianino miał klawiaturę, choć
o mniejszym zasięgu. Wydawał miękki dźwięk. Po naciś-
nięciu klawisza, mosiężna płytka, czyli tangent uderzała
w strunę: im mocniej naciskano klawisz, tym dźwięk uzy-
skany był wyższy, jednak nie głośniejszy. Od początku
XV wieku aż do czasów Mozarta klawikord był uważany
za króla instrumentów klawiszowych.
Klawesyn, który ostatnio przeżywa renesans, jest in-
strumentem strunowym szarpanym, równie starym jak
klawikord, o strunach podobnych do strun fortepianu.
Grający w mniejszym stopniu niż w przypadku klawikor-
du kontroluje dźwięk oraz czas jego trwania, lecz jedno-
cześnie zakres dźwięków jest szerszy. Cechą wyróżniającą
klawesyn spośród innych instrumentów jest to, że może
on posiadać, podobnie jak organy, kilka połączonych kla-
wiatur lub manuałów.
10
Niemiecki klawikord
z 1763 r.
Klawesyn Johanna
Adolfa Hassa z Ham-
burga, 1764. Instru-
ment został odrestau-
rowany w 1840 roku,
co może wyjaśnić fakt,
ze klawisze diatoniczne
są z kości słoniowej,
a chromatyczne z he-
banu; normalnie kolory
powinny być przypo-
rządkowane odwrotnie,
tzn. klawisze diatonicz-
ne powinny być wyko-
nane z hebanu,chro-
matyczne zaś z kości
słoniowej. Instrument
ten najprawdopodob-
"lej należał do samego
Mozarta (Russel Col-
lection, Uniwersytet
Edynburski).
stoforiego,
Fortepian, lub raczej jego prekursor, został wynalezio-
ny przez Włocha z Florencji, Bartolomea Cristoforiego.
W swojej pracowni, gdzieś między rokiem 1693 a 1700,
zbudował on instrument, w którym tangenty klawikordu
oraz plektron klawesynu został zastąpiony całkiem nowym
wynalazkiem: pokrytym skórą młoteczkiem, który uderzał
w struny. W ten sposób grający mógł ad hoc kontrolować
i stopniować zarówno brzmienie, jak i długość dźwięku, co
więcej — także jego głośność. Wczesny fortepian był in-
strumentem wyrafinowanym, pełnym barw i delikatnych
niuansów. Fortepiany wiedeńskie z czasów Mozarta, w od-
różnieniu od ich angielskich odpowiedników, umożliwiały
ponadto lekką, szybką grę oraz precyzyjne tłumienie (lub
wyciszanie) dźwięków, a co za tym idzie — uzyskanie wię-
kszej klarowności brzmienia. Wczesnym fortepianom na-
dawano różne nazwy. Większość znana była jako forte-
piano (później pianoforte), gdyż nazwa ta w szczególny
sposób podkreślała zdolność instrumentu do rozróżniania
dźwięków cichych (piano) i głośnych (forte).
Rodzina Mozartów, jak zauważyliśmy, od początku żyła
w otoczeniu wszelkiego rodzaju instrumentów klawiszo-
wych. Gdy Leopold uczył Nannerl gry na „Klavier", może-
my z dużym prawdopodobieństwem przypuszczać, że gra-
12
Austriacki fortepian
pedałowy z końca
XVIII wieku, najpraw-
dopodobniej pochodzący
z pracowni Johanna
Schmidta. Leopold
Mozart zarekomendo-
wał Schmidta na dwo-
rze w Salzburgu i Wolf-
gang musiał znać jego
instrumenty (Norym-
berga, Ruck Collection,
Germanisches Natio-
nalmuseum).
ła na większości z tych instrumentów, a w szczególności
na klawesynie i fortepianie. Nannerl była pracowitą, spo-
koJną, miłą panienką i ojciec wiązał z nią wielkie nadzie-
Tymczasem Wolfgang - żywy, inteligentny chłopiec -
mając cztery lata, zaczął przerywać lekcje Nannerl Już
wcześniej, gdy skończył trzy lata, godzinami spędzał czas
przy klawiaturze, wypróbowując własne akordy i melodie
a teraz potrzebował regularnej nauki. Ojciec był zdumiony
postępami syna. Wolfgang, zaledwie czteroletni, opanowy-
wał menuet z triem w pół godziny. Leopold prowadził pa-
miętnik poświęcony swojej rodzinie. Niektóre jego frag-
bT^M^T wyobrażenie ° ^ J-aki naprawdę
był mały Mozart. Sugestywne wspomnienia znajdujemy
13
Johanna Andreasa Schachtnera (1732-1795), dworskiego
trębacza z Salzburga. List, napisany w kwietniu 1792 ro-
ku, zaledwie parę miesięcy po śmierci Mozarta, pełen jest
anegdot.
Gdy tylko zaczął zajmować się muzyką, wszystkie jego zmysły były
jak martwe dla innych zajęć. Nawet jego psotom i zabawom, jeżeli na-
prawdę miały mu sprawiać radość, musiała towarzyszyć muzyka. Gdy
przenosiliśmy zabawki z jednego pokoju do drugiego, ten z nas, który
miał puste ręce, musiał śpiewać i grać marsza na skrzypcach.
', ok. 1765 r.
Mozarteum)
Anna Maria (Nannerl)
Mozart(1751-1829).
Głowa jest najprawdo-
podobniej pędzla Piętro
Antonio Lorenzoniego
i została namalowana
w 1763 r. Resztę ciała
i tło, zgodnie ze zwy-
czajem epoki, wykona-
no wcześniej.
Nannerl wyszła za mąż
w 1784 r. Po śmierci
męża w 1801 poświęciła
się nauczaniu muzyki
w Salzburgu. W 1820 r.
straciła wzrok. Zmarła
w biedzie.
Gdy rozpoczął naukę arytmetyki, na pewien czas porzucił
nawet muzykę i w zapale pisał kredą po stole, krzesłach,
ścianach, a nawet po podłodze. Jego matka, łagodna i po-
godna kobieta, najprawdopodobniej sprzątała po nim bez
większych narzekań — zawsze bawiły ją nieobliczalne
swawole syna. Był żywym, wrażliwym i ciekawym wszy-
stkiego małym chłopcem.
Od najwcześniejszych lat Wolfgang zdradzał słuch ab-
solutny. Schachtner wspomina historyjkę dotyczącą jego
skrzypiec,
które Wolfgang zawsze nazywał maślanymi skrzypcami z powodu ich
bardzo miękkiego i pełnego tonu. Pewnego dnia, wkrótce po Pani po-
wrocie z Wiednia, pozwoliłem mu na nich zagrać, a on nie mógł się ich
nachwalić. Dzień lub dwa później znów go odwiedziłem. Właśnie zaba-
wiał się swoimi skrzypcami. Od razu zapytał „Jak się mają pańskie
maślane skrzypce?", nie przerywając improwizacji. W końcu przerwał,
zamyślił się na chwilę i powiedział: „Herr Schachtner, pańskie skrzy-
pce są nastrojone o pół ćwierci tonu niżej niż moje, jeżeli nic się nie
zmieniło od czasu, gdy na nich grałem". Zaśmiałem się, ale Pani tatuś,
który dobrze znał nadzwyczajną pamięć i słuch dziecka, poprosił mnie,
abym przyniósł swoje skrzypce, abyśmy mogli sprawdzić, czy chłopiec
ma rację. Zrobiłem to, o co mnie poprosił i było dokładnie tak, jak po-
wiedział Wolfgang.
W tym samym liście do Nannerl, Schachtner opowiada
między innymi o niechęci, jaką mały Mozart żywił do in-
strumentów dętych z powodu ich nieczystego tonu.
Prawie do dziesiątego roku życia odczuwał nieprzeparty lęk przed
trąbką, zwłaszcza gdy grano na niej bez towarzyszenia innych instru-
mentów. Gdy tylko ktoś skierował w jego stronę trąbkę, było to tak, jak
gdyby wycelował mu prosto w serce naładowany pistolet. Ojciec chciał
go wyleczyć z tego dziecięcego lęku i pewnego razu poprosił mnie, abym
mimo protestów dziecka zagrał na trąbce. Ale na Boga, żałuję żem się
dał przekonać! Gdy tylko Wolfgang usłyszał trąbienie, zbladł i zachwiał
się, i jestem pewien, że gdybym nie przerwał, dostałby konwulsji.
Później Mozart pokochał instrumenty dęte drewniane.
16
Monachium. Sztych.
Pośrodku widać
Frauenkirche, na
prawo pałac elektora,
gdzie Wolfgang wraz
z Nannerl odnieśli
tak ogromny sukces.
pu&^Ji inciiegu wungaiiga, maJącego wtedy cztery lub pięć
lat.
Pewnego dnia, po nabożeństwie czwartkowym, odprowadziłem Pani
ojca do domu. Zastaliśmy małego Wolfganga pracowicie piszącego coś
piórem.
Ojciec: „Co robisz?"
Wolfgang: „Piszę koncert na fortepian. Już prawie skończyłem pier-
wszą część."
Ojciec: „Pozwól, że zobaczę, musi to być coś rzeczywiście niezwy-
kłego!"
Wolfgang podał mu arkusz pokryty niezdarnymi nutami w większo-
ści napisanymi na wymazanych wcześniej plamach atramentu... Na
początku rozbawiła nas ta z pozoru bezsensowna bazgranina, ale stop-
niowo Pani ojciec zaczął dostrzegać to, co najważniejsze — nuty, kom-
pozycję. Długo stał, z uwagą studiując kartkę papieru, aż w końcu jego
oczy napełniły się łzami, a były to łzy zachwytu i szczęścia. „Proszę
spojrzeć na to, Herr Schachtner — powiedział —jak poprawnie i w ja-
kim doskonałym porządku ułożone są dźwięki; jednak to wszystko na
nic, bo kompozycja ta jest tak nadzwyczajnie trudna, że nikt nie byłby
w stanie jej zagrać." Tu przerwał mu Wolfgang: „Właśnie dlatego to
jest koncert; musisz tak długo ćwiczyć, aż ci się uda. Zobacz, to powin-
no być tak." Zagrał, ale udało mu się wydobyć tylko tyle, że mogliśmy
z grubsza pojąć, o co mu chodzi. Chłopiec wtedy był przekonany, że
granie koncertu równało się czynieniu cudów.
W tym samym wieku Wolfgang po raz pierwszy stanął
na scenie, jako śpiewak; śpiewał w operze. Od tej chwili
2 - Mozart / PWM 20240
Minęły dwa lata, i gdy Wolfgang miał prawie sześć lat,
a Nannerl jedenaście, Leopold zdecydował, że nadszedł
czas, aby pokazać światu tych dwoje niezwykłych dzieci.
Obydwoje, i Wolfgang, i Nannerl, poczynili tak wielkie po-
stępy, że Leopold uważał, iż marnują się w Salzburgu. Bo
chociaż Salzburg stanowił swoiste centrum muzyki, i wie-
lu tam przebywało zdolnych muzyków nie tylko z Austrii
i Niemiec, ale także z Francji i Włoch, to wciąż, w gruncie
rzeczy, było to małe prowincjonalne miasto, ograniczone
i niezbyt skore oddać geniuszowi cześć, na jaką zasługi-
wał.
Leopold postanowił, że najpierw zabierze swoje dzieci
na krótkie tournee: spędzą dwa lub trzy tygodnie w Mona-
chium, stolicy Bawarii i jeżeli odniosą sukces, pojadą dalej
w świat.
Elektor Bawarii utrzymywał w Monachium wystawny
dwór, z którym związanych było wielu muzyków. Każdego
roku, w okresie karnawału zwanego „Fasching", od Boże-
go Narodzenia do Wielkiego Postu, odbywało się tam nie-
ustanne święto: operom, koncertom, balom maskowym
i przyjęciom, sztucznym ogniom, jarmarkom i zabawom
wszelkiego rodzaju nie było końca.
Leopold postanowił, że karnawał to najlepszy czas, aby
wprowadzić dzieci w wir monachijskiego życia towarzy-
skiego, tak więc w styczniu 1762 roku cała rodzina wyru-
szyła w podróż.
...
bartexbwv565