Błękitny Sen [Namida Kazeno].doc

(93 KB) Pobierz
Błękitny Sen - cdn (

Błękitny Sen  - cdn (??)

http://www.yaoi.strefa.pl/html/fanfiki/polskie/namida/sen.html

Autor: Namida Kazeno

 

Ostrzeżenie: spoilery, później trochę lemon

 

 

Prolog:

 

Złote promienie słońca wpadały przez przysłonięte żaluzje, malując na przeciwległej ścianie naprzemienne jasne i ciemne pasy. Aparatura wydała cichy, krótki pisk. Leżący w łóżku, ciemnowłosy chłopak powoli otworzył oczy. Instrumenty kolejnym piskiem oznajmiły, że się obudził. Przełknął suchość w gardle i nie poruszając głową powiódł wzrokiem po pomieszczeniu. Duży, prawie pusty pokój pomalowany był na bladoniebieski kolor, a on sam leżał w dziwnym łóżku i czuł ból w prawej ręce. Przeniósł wzrok na swoje ramię. W zgięciu łokcia i przy nadgarstku tkwiły jakieś instrumenty z przymocowanymi cienkimi rurkami. Zamknął oczy. W jego głowie kłębiły się dziwne wspomnienia i myśli. Guy, porwanie, Iason, Katze i Black Moon... Co się właściwie...

- Jak się czujesz? - usłyszał niski, aksamitny szept.

Odwrócił głowę, patrząc na siedzącego w fotelu przy łóżku jasnowłosego mężczyznę.

- Iason... - wyszeptał zaskoczony chłopak.

Jego wzrok natychmiast powędrował w dół, do nóg Blondie. Wysokie do kolan buty wykonane były z ciemnej, lśniącej skóry.

- O co chodzi, Riki? - zapytał. Chłopak zmarszczył brwi i spojrzał Iasonowi w oczy.

- Co się stało? - zapytał z trudem. - Gdzie ja jestem? - zmrużył powieki, jakby starając się cokolwiek sobie przypomnieć..

Mink zamknął oczy i przez chwilę milczał.

- W szpitalu. - odparł, podnosząc powieki. - - Miałeś wypadek. -

- Wypadek? - zdziwił się.

- Zaatakował cię jakiś niedoświadczony złodziejaszek, który nie umie obchodzić się z paralizatorem. - wyjaśnił zimno. Jego głos jak zwykle był bardzo opanowany, jednak Riki wyczuł, że mężczyzna jest zirytowany i zdenerwowany. - O mało cię nie zabił. - dodał szeptem.. - Na szczęście Katze zauważył, że twój nadajnik nie zmienia swojego położenia od kilku godzin, odnalazł cię i przyniósł. -

Riki podsunął się wyżej na poduszce i wpatrzył się w jakiś punkt przed sobą.

- Długo spałem? - zapytał.

- Dwie doby. - padła odpowiedź. Chłopak drgnął i popatrzył z niedowierzaniem na Iasona.

- Dwie doby... - powtórzył cicho.

Więc to był tylko sen... Iason, Katze, zatrute papierosy, Guy... Poderwał się i odrzucił kołdrę, podciągnął szpitalny kilt, równocześnie rozsuwając nogi. Blade światło spłynęło po gładkiej powierzchni pierścienia. Riki odetchnął z ulgą i opadł na poduszki. Nigdy nie myślał, że kiedyś ucieszy się na widok tego cholernego nadajnika. Więc to wszystko naprawdę było tylko snem... Złym snem... Poczuł na sobie spojrzenie. Odwrócił wzrok i napotkał błękitne, niezwykle łagodne teraz oczy. Rozległ się cichy, przejmujący pisk. Mink zerknął na komunikator na swoim prawym nadgarstku.

- Muszę już iść. - wstał. - Masz tu dobrą opiekę. - oznajmił chłodno i ruszył do drzwi, które nagle rozsunęły się i wszedł ubrany na biało przystojny mężczyzna w okularach i brązowych, zaczesanych w kucyk włosach. Ukłonił się Iasonowi, który bez słowa wyszedł. Mężczyzna popatrzył przez chwilę na zasuwające się drzwi i wzruszył ramionami. Podszedł do stojącej za łóżkiem aparatury i przez chwilę coś sprawdzał.

- Twój pan to nietypowy Blondie, chłopcze. - odezwał się nagle, nie odrywając od pracy. Riki nie odpowiedział. - Siedział tu przy tobie bez przerwy przez 48 godzin, - ciągnął dalej. Chłopak popatrzył na niego ze zdziwieniem. - a teraz po prostu sobie wyszedł. Niewielu znam Blondie, którzy tak troszczą się o swoje Zwierzątka. - usiadł w fotelu i wyciągnął przenośny, płaski ekran. Zapisał coś na nim. - Jak się czujesz? -

- Dobrze. - odparł. Poruszył prawą ręką. - Byłoby jeszcze lepiej, gdybyście mi to zdjęli. - wskazał na liczne rurki i kabelki.

- To na razie konieczne. - odparł lekarz i wyciągnął z kieszeni szpitalnego stroju małą latarkę. Pochylił się nad Rikim i zaświecił mu w jedno, potem w drugie oko. - Byłeś na skraju śmierci klinicznej. Pierwszego dnia zapadłeś w krótką śpiączkę, ale leki dobrze na ciebie podziałały. - oznajmił. - Uderzenie paralizatora spowodowało drobne uszkodzenie płata potylicznego. Martwiłem się o twój wzrok, ale już wszystko jest dobrze. - uśmiechnął się lekko i nacisnął kilka guzików na instrumentach. Przez rurkę prowadzącą od aparatury do ręki Rikiego zaczął powoli ściekać lek. - Teraz odpoczywaj. - nakazał i ruszył do wyjścia. Kiedy drzwi zasunęły się za nim Riki oparł głowę na poduszce i wpatrzył się w sufit. Nagle ogarnęło go ogromne znużenie, a powieki same się zamknęły.

 

 

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

 

Część I

 

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

- Iason... -

- Tak? -

- Chciałbym cię o coś zapytać. - wyszeptał cicho, wtulając policzek w poduszki.

- Pytaj. - odparł Blondie, obejmując chłopca wpół i całując w kark. Riki zawahał się.

- Masz jakieś wiadomości o Guy´u? - zapytał szybko.

Niemalże natychmiast poczuł, jak przykrywające go ciało jego pana napina się, a mięśnie obejmującej go ręki naprężają. Mimo to głos, który usłyszał był jak zwykle stonowany i spokojny.

- Dlaczego on cię interesuje? - odpowiedział pytaniem na pytanie. - Mówiłem ci, żebyś o nim zapomniał. - dodał surowo, aczkolwiek barwa jego głosu była wciąż taka sama.

- Tak, pamiętam, ale... - wyszeptał cicho. - - ...nie dał znaku życia od ponad miesiąca. -

- Najwyraźniej zdecydował się dać ci spokój. - stwierdził i zaczął delikatnie całować go po szyi.

Muskularne ciało Blondie rozluźniło się trochę. Riki pokręcił głową.

- Nie znasz Guy´a. - zawołał z troską. - Coś musiało się stać... - drgnął i odwrócił się przodem do niego. - Iason, proszę... - popatrzył mu w oczy. - ...proszę, dowiedz się, gdzie on jest. - wyszeptał.

Mink przez chwilę lustrował go spojrzeniem. Nie wiedział dlaczego, ale odnosił wrażenie, że w Rikim coś się zmieniło. Tylko nie miał pojęcia, czemu...

- Dobrze, rano zobaczę, co da się zrobić. - odparł niechętnie. Chłopak uśmiechnął się lekko.

- Dziękuję. - wyszeptał. Mink odsunął się od niego i położył wygodnie na poduszkach. Jego jasne włosy rozsypały się na ciepłej od ich ciał pościeli. Zamknął oczy i założył ręce za głowę. - Wierzysz w sny, Iason? - zapytał nagle Riki. Blondie drgnął, ale nie otworzył oczu.

- To zależy w jakim sensie. - odparł po chwili.

- To znaczy? -

- Nie wierzę, że się spełniają. - oznajmił powoli. - Ale wierzę, że wpływają jakoś na ludzkie życie. Sny to odpowiedzi na pytania, których nie potrafimy, lub boimy się sobie zadać... - podniósł powieki. - Dlaczego pytasz? - spojrzał na Rikiego, który szybko odwrócił wzrok.

- Kiedy leżałem w szpitalu miałem sen. - powiedział po chwili wahania. - Za nic nie chciałbym, żeby się spełnił, ale wiem jedno... Ten sen coś mi uświadomił... -

- Tak? - zainteresował się Iason. - Co takiego? -

Nie usłyszał odpowiedzi. Zamiast tego Riki przysunął się do niego i niespodziewanie złożył na jego ustach czuły pocałunek. Blondie zamarł zaskoczony. Kiedy chłopak odsunął się, Iason dostrzegł w jego ciemnych oczach ślady łez. - Riki... - wyszeptał i przesunął opuszkami palców po policzku swojego Zwierzątka. Chłopak bez słowa oparł głowę na torsie mężczyzny i zamknął oczy. Mink delikatnie pogłaskał go po zmierzwionych włosach.

 

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

 

Mroczny, duszny od papierosowego dymu pokój oświetlała tylko błękitna poświata bijąca z ekranu komputera. Rozległ się przeciągły sygnał telefonu. Po chwili ciszy następny. Trzeci dźwięk został brutalnie przerwany.

- Tak? - zapadło długie pełne skupienia milczenie. - Dobrze. - padło. - Tylko nie rozumiem po co! - męski głos był lekko zirytowany. Znowu cisza. - Moim zdaniem to błahy powód... -

 

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

 

- Zrób, co mówię, Katze. - powiedział ostro Mink. - A swoje zdanie zachowaj dla siebie. - dodał i odłożył słuchawkę.

 

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

 

Katze zamknął oczy i westchnął.

- Jak chcesz. - powiedział do głuchej słuchawki i odłożył ją. Wstał, otwierając szufladę, w której leżało kilka paczek papierosów. Wziął jedną i wyłączył komputer. Zabrał, przewieszoną przez oparcie fotela kurtkę i wyszedł.

 

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

 

Iason oparł się wygodnie w dużym fotelu. Spojrzał na ścianę prawie całkowicie wykonaną ze szkła. Widok za nią przedstawiał taras. Na otaczającym go murku siedziała ciemnowłosa postać, nieruchomo wpatrzona w rozpościerający się przed nią krajobraz. Blondie zmarszczył brwi. Od czasu wypadku Riki bardzo się zmienił. Stał się spokojniejszy, bardziej potulny, jakby przestał się szarpać ze swoim łańcuchem niewoli. Ale dlaczego? Co tak nagle i całkowicie złamało jego wolę? Drzwi rozsunęły się i do pomieszczenia wszedł wysoki jasnowłosy mężczyzna.

- Witaj, Raoul. - powiedział Mink.

- Witaj. - Blondie podszedł do niego, stukając obcasami o wypolerowaną posadzkę. Ponieważ jego przyjaciel nie wykazał chęci do dalszej rozmowy, podążył tylko za wzrokiem Iasona. Spojrzał na ciemnowłosego młodzieńca, który teraz spacerował po tarasie. Westchnął cicho. Oczywiście... Cóż innego mogło tak zajmować uwagę Minka. - Iason! - odezwał się. Blondie spojrzał na niego z wyczekiwaniem. - Jesteśmy umówieni na spotkanie. - przypomniał. Mink wstał.

- Tak. - odparł. - Wiem. - dodał, ruszając w stronę wyjścia.

 

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

 

Wysoki mężczyzna pchnął ciężkie drzwi i wszedł do niewielkiego zagraconego pomieszczenia. Rozejrzał się. Poprzewracane meble pokrywał kurz i pył wlatujący do pokoju przez powybijane okna. Wszędzie walały się butelki i puste paczki po papierosach. Katze podszedł do przewróconego stołu. Jego podeszwy chrzęściły na odłamkach szkła, wyściełających podłogę. Spod mebla czmychnęła jakaś mysz i zniknęła w szparze pomiędzy szafkami. Dłonią w czarnej rękawiczce wyjął z ust dopalającego się papierosa i wypuścił smużkę dymu. Powiódł wzrokiem po łuszczących się ścianach i suficie. Rzucił niedopałek na podłogę i przydepnął go. Coś zabłysło koło jego buta. Ukucnął i wydobył spomiędzy śmieci niewielką ampułkę z niebieskiego szkła. Obrócił ją w palcach. W środku zostały ślady jakiegoś płynu. Zbadał wzrokiem podłogę. Wstał, chwycił krawędź stołu i podniósł go. Pod spodem leżały jeszcze dwie identyczne ampułki.

 

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

 

Riki przerzucił kurtkę przez ramię i podszedł do drzwi. Szybko nacisnął na zamku odpowiednie guziki. Maszyna wydała długi przejmujący pisk.

- Brak dostępu! - oznajmił elektroniczny głos.

- Co? - zdziwił się chłopak i ponownie wprowadził swój kod, tym razem wolniej, uważając, by się nie pomylić.

- Brak dostępu! - beznamiętnie poinformowała maszyna. Riki zacisnął zęby i zatrząsł się ze złości. Jakim prawem znowu był więziony?! Przecież się umawiali, a lekarze zabronili mu wychodzić tylko przez dwa tygodnie. Z całej siły uderzył pięścią w drzwi.

- Niech cię szlag, Iason!

 

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

 

Raoul z uwagą przyglądał się wyświetlonemu na holograficznym ekranie danym. Zmarszczył brwi.

- Więc? - wyprostował się i wygodnie rozsiadł na fotelu. - Kiedy chcecie wprowadzić to na rynek? - zapytał, patrząc na dwóch siedzących naprzeciwko niego mężczyzn. Jeden z nich, przystojny szczupły brunet w czarnym stroju z cienkiego materiału uśmiechnął się lekko.

- W ciągu najbliższego miesiąca. - odparł. Raoul przeniósł wzrok na drugiego mężczyznę. Był trochę niższy od swojego sąsiada i miał długie falowane włosy w ciemnobrązowym kolorze. Obok niego siedziało cicho nieruchome Zwierzątko.

- Rozpoczęliście kampanię już wcześniej, prawda? - zawołał Blondie. Obaj mężczyźni wyglądali na lekko zmieszanych.

- T...tak. - przyznał ten drugi. - Ale bardzo liczyliśmy na waszą zgodę, panie. - wyjaśnił ostrożnie.

- To nie do końca zależy od nas. - oznajmił Raoul i spojrzał na siedzącego w fotelu obok Minka. Blondie bawił się kieliszkiem do połowy wypełnionym winem i uważnie przysłuchiwał rozmowie. - Iason? -

Mink pochylił się i dotknął pulpitu na stole. Obraz hologramu zmienił się i pokazał przesuwające się z dołu do góry informacje. Blondie przez chwilę śledził je. W końcu utkwił swój błękitny wzrok w obu mężczyznach.

- Brakuje informacji na temat powodowania uzależnienia. - stwierdził tonem, który wskazywał na to, że oczekuje niezwłocznych i dokładnych wyjaśnień. Brązowowłosy drgnął.

- Będą w ciągu najbliższego tygodnia. - powiedział.

- Powinniście załatwić to przed spotkaniem z nami. - zauważył.

- Badania się przedłużyły, a procedura wymaga zezwolenia na dwa tygodnie przed rozpoczęciem rozpowszechniania elementu. - wyjaśnił brunet.

- Rozumiem. - rzekł zimno Raoul i nacisnął kilka klawiszy na pulpicie. Obraz znowu się zmieniał, a Blondie uważnie go śledził.

Iason obrócił w palcach nóżkę kieliszka i spojrzał na siedzące na wprost niego Zwierzątko. Chłopak miał około szesnastu lat, bardzo jasną skórę i srebrne włosy, które opadały na jego ładną twarz postrzępionymi kosmykami. Spuszczone zielone oczy błyszczały w cieniu, jaki skrywał jego oblicze. Miał na sobie bardzo krótkie kremowe spodenki i koszulkę bez rękawów w taki samym kolorze, a także zdobioną srebrem obrożę z białej skóry na szyi. Barwa jego stroju w połączeniu z jasną karnacją sprawiały, że w cieniu chłopiec wyglądał, jak jakaś nieziemska, eteryczna istota. Tak bardzo różnił się od Rikiego... Siedzący obok pan Zwierzątka dostrzegł zainteresowanie, jakim Blondie obdarzył chłopaka. Ujął brodę swojej Zabawki i uniósł ją wysoko, tak, że srebrne włosy opadły do tyłu, a światło oblało śliczną twarz.

- Podoba ci się, panie? - brązowowłosy mężczyzna raczej to stwierdził, niż zapytał. - Powiedz słowo, a będzie do twojej dyspozycji. - wciąż patrząc na Iasona powoli musnął ustami policzek swojego Zwierzątka, po czym puścił go gwałtownie, niemalże brutalnie Chłopak natychmiast pochylił głowę, a mężczyzna pogładził go pieszczotliwie po srebrnych włosach. Na twarzy Iasona pojawił się łagodny uśmiech. Odstawił kieliszek.

- Kiedy będziecie mieć pozostałe wyniki badań, skontaktujcie się z nami. - nakazał i wstał. Raoul zrobił to samo.

- Żegnam. - powiedział i ruszył za Minkiem.

 

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

 

Opancerzone drzwi uchyliły się z metalicznym zgrzytem. W wejściu stanął około dziesięcioletni chłopiec o czarnych, niesfornie opadających na twarz włosach i ciemnobrązowych oczach. Zadarł głowę i popatrzył pytająco na rudowłosego mężczyznę, z blizną na policzku.

- Słucham? - zawołał nieprzyjaźnie.

- Jest Luca? - padło pytanie.

- U siebie. - odparł chłopak i otworzył szerzej drzwi.

Katze wślizgnął się do niewielkiego, mrocznego korytarzyka. Dobrze znając drogę, ruszył przed siebie i wszedł do zagraconego różnymi elektronicznymi sprzętami pokoju. Przeszedł przez pomieszczenie, uchylając się przed zwieszającymi się z sufitu kablami i omijając leżące na podłodze przewody. Tańczący na nich błękitno - mleczny blask z działających monitorów, sprawiał wrażenie, że poruszają się jak żywe istoty. Odchylił kotarę, zasłaniającą wejście do sąsiedniego pokoju. Ten dla odmiany był w miarę dobrze oświetlony. W miarę, gdyż całe światło skupione było nad trzema, ustawionymi w podkowę stołami, zastawionymi różnego kształtu naczyniami z preparatami i instrumentami laboratoryjnymi. Jasne światło spływało po długich, czarnych włosach siedzącego przy stole i pochylonego nad mikroskopem młodego mężczyzny w białym fartuchu.

- Luca? - mężczyzna powoli ruszył w jego kierunku. Czarnowłosy młodzieniec nawet nie drgnął.

- Witaj, Katze. - rozległ się cichy, aksamitny głos. - Rozgość się. Tylko zgaś papierosa. -

Katze zgniótł niedopałek w dłoni i skorzystał z zaproszenia, siadając na krześle po drugiej stronie stołu naprzeciwko zajętego mężczyzny. Rozejrzał się. W menzurkach i fiolkach lśniły różnokolorowe płyny o dziwnych, drażniących zapachach. Na niektórych znajdowały się nalepki ostrzegające przed łatwopalnością substancji. W niewielkim aparacie wirowały z zawrotnym tempem probówki z czymś czerwonym w środku. Prawdopodobnie krwią. Przeniósł swój wzrok z powrotem na Lukę i napotkał duże piwne oczy, otoczone falbanką ciemnych rzęs, które patrzyły na niego badawczo. - Dawno się nie widzieliśmy. - stwierdził. Katze nie odpowiedział. Wyciągnął tylko zaciśniętą pięść w stronę mężczyzny i powoli otworzył dłoń. Na tle czarnej rękawiczki połyskiwała błękitna ampułka. Luca spojrzał na nią ze zdziwieniem. Potem z powrotem na Katze.

- Sprawdź, co zawierała. - nakazał.

Luca sięgnął prawą ręką po obiekt. Starszy mężczyzna z uwagą przyjrzał się jego dłoni, która teraz obracała w palcach ampułkę.

Nigdy nie mógł napatrzeć się na to dzieło biocybernetyki, jakim był implant dłoni naukowca. Mógł nią posługiwać się równie swobodnie i precyzyjnie jak prawdziwą, a jej wygląd prawie nie różnił się od drugiej. Jedynie przy bardzo jasnym świetle można było dostrzec niewielką różnicę w odcieniu skóry nadgarstka i dłoni, a także cienką linię po złączeniu. Luca i jego brat pracowali nad tym cudem przez ponad rok od wypadku z kwasem siarkowym. Właściwie to - wypadek - nie był skutkiem jakieś nieuwagi Luki, ale jego zamierzo...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin