Morressy John ''Kedrigern I Wilkołaki''.txt

(427 KB) Pobierz
   John Morressy
   Kedrigern i wilko�aki
   Prze�o�y�a: Joanna K�aput
   Data wydania oryginalnego, rok 1990
   Warszawa 1998
   

   
   ...O, kt� zdo�a zamkn�� w s�owa ukryt� moc zi� i magicznych zakl�� si��?
   
   SPENSER
   

   
   1. Nocleg w opactwie
   
   
   Nieprzeniknione ciemno�ci zapad�y szybko, pos�pnie ko�cz�c ohydny zimowy dzie�. Okr�g�� tarcz� ksi�yca zakry�y ci�kie chmury. Z nieba co� si� nieustaj�co s�czy�o � ni to deszcz, ni to �nieg. Niewielki konik, ze sm�tnie spuszczonym �bem, powoli wl�k� si� le�n� drog�, grz�zn�c co krok w b�otnej brei, lecz szcz�liwie unikaj�c upadk�w. Kedrigern strz�sn�� grudki b�ota z p�aszcza, naci�gn�� mocniej kaptur i pogr��y� si� w ponurych rozmy�laniach: by� sam, na zm�czonym koniu, w �rodku zimy, z dala od domu i ukochanej Ksi�niczki.
   Jako czarnoksi�nik mia� powody do satysfakcji. Zdj�� niezwykle zawi�� kl�tw� z mi�ego m�odego kr�la i otrzyma� za to godziw� zap�at�. Ale by�by niepor�wnanie szcz�liwszy, praktykuj�c bli�ej domu, i to w pi�kny czerwcowy dzie�. Ludzie z ma�ych, odleg�ych kr�lestw mieli doprawdy talent do ulegania czarom o najgorszej porze roku...
   Lato i jesie� � czas suchych dr�g, b��kitnego nieba i �agodnego wiatru min�y spokojnie, lecz gdy tylko pojawi�y si� pierwsze ch�ody, �niegi i wczesne zmierzchy, co najmniej dwunastu zdyszanych pos�a�c�w przyby�o z rozpaczliwym b�aganiem o natychmiastow� pomoc dla swoich chlebodawc�w, kt�rzy padli ofiar� czar�w. A pomoc ta zawsze wymaga�a obecno�ci czarnoksi�nika. Co gorsza, wszyscy ci nieszcz�nicy mieszkali daleko od siebie, z dala od wszystkich i wszystkiego � w zapad�ych dziurach, do kt�rych trudno by�o trafi�.
   Lecz teraz wszystko to mia� ju� za sob� i wraca� w�a�nie do domu na G�rze Cichego Gromu, Tylko ch�� powrotu do Ksi�niczki mog�a zmusi� Kedrigerna do podr�owania w tak� noc. Chocia� jako cz�owiek rozs�dny powinien by� zrobi� wszystko, aby w og�le nie wyje�d�a�. Nie musia�by teraz wraca�. Tak, tak � najlepiej wcale nie rusza� si� z domu. Chyba �e chodzi o przyjaciela w potrzebie lub o bardzo powa�ne czary, kt�rym nikt nie mo�e sprosta�, lub o ogromne wynagrodzenie. Lub jak w tym przypadku � o wszystkie te trzy rzeczy razem wzi�te.
   Nag�y podmuch wiatru sypn�� mu w twarz zimnymi kroplami. Gdzie� z lewej strony z g��bi lasu dobieg�o �a�osne wycie. Porzucony pies, mo�e wilk, w ka�dym razie wygnaniec; istota bezdomna, jak on sam w tej chwili. Kedrigern rozczuli� si� nad sob� � on te� by� skazany na przemierzanie noc� ciemnych, wilgotnych las�w, z dala od mi�ego towarzystwa i ciep�ego ognia.
   W�a�nie zastanawia� si�, czyby si� nie zatrzyma� i nie wyczarowa� troch� �wiat�a i ciep�a, kiedy poprzez spl�tane konary, w oddali spostrzeg� �wiate�ko. Pop�dzi� konia i zobaczy� jeszcze jedno �wiate�ko, i jeszcze jedno, jakby wiosk� na zboczu g�ry. Zaniepokoi� si�. Wiedzia�, �e przy tej drodze nie ma wiosek. Zacz�� przywo�ywa� w pami�ci po kolei wszystkie punkty orientacyjne, kt�re precyzyjnie opisa� kr�l Comerance � rozszczepiony g�rski szczyt, podw�jny wodospad, rz�d starych d�b�w strzeg�cych drogi niczym s�kaci wojownicy, a� wreszcie odgad�, gdzie si� znajduje i sk�d pochodz� �wiat�a. Odetchn�� z ulg�. Dzi� wieczorem dobrze si� naje i wy�pi porz�dnie, pod dachem i wygodnie, w opactwie na szczycie g�ry.
   Kedrigern nie mia� zwyczaju nosi� si� jak czarnoksi�nik. Jego koledzy chlubili si� srebrzystymi brodami do pasa i kaskadami bia�ych lok�w, paradowali w czarnych szatach przystrojonych b�yszcz�cymi kabalistycznymi symbolami. Ich oczy miota�y b�yskawice spod nastroszonych brwi, a g�osy grzmia�y jak wezwanie na s�d ostateczny. To nie dla niego. Chocia� by� czarnoksi�nikiem, i to dobrym, lekcewa�y� konwenanse w tym wzgl�dzie. Nosi� proste samodzia�owe ubranie i wygodne, stare buty; co par� dni si� goli�. Nie lubi� zwraca� na siebie uwagi. Wygl�da� raczej jak dobrze prosperuj�cy aptekarz lub z�otnik, ni� jak czarnoksi�nik o wspania�ej reputacji. Tej w�a�nie nocy, przemoczony, g�odny i zmarzni�ty, tak daleko od domu, cieszy� si� ze swojego wygl�du. Wiedzia� bowiem, �e nawet najbardziej uprzejmi i szczodrobliwi mnisi nie zaofiarowaliby go�ciny czarnoksi�nikowi.
   Mimo uprzedzenia mnich�w wobec magii �ywi� dla nich wiele szacunku. Byli m�drzy. Nie marnotrawili czasu na w�dr�wki. Kiedy znajdowali w�a�ciwe miejsce, osiadali tam i czynili wiele dobrego, ci�ko pracuj�c. To, �e nie witali czarnoksi�nik�w z otwartymi ramionami, te� �atwo by�o zrozumie�. Kedrigern sam mia� kilku koleg�w po fachu, z kt�rymi przebywanie pod wsp�lnym dachem niejednokrotnie wystawi�o jego cierpliwo�� na pr�b�.
   Mnisi z opactwa na g�rze byli wyj�tkowo tajemniczym zgromadzeniem, ale to nie budzi�o niepokoju czarnoksi�nika. Uwa�ali, �e ludzie, kt�rzy odwr�cili si� plecami do �wiata, mieli prawo � nie, nawet obowi�zek � milcze� na sw�j temat. W przeciwnym razie pobudziliby tylko j�zyki i dali po�ywk� plotkom. A plotki zawsze s� g�upie i z�o�liwe. Tu Kedrigern wspomnia� kilka zas�yszanych plotek o czarnoksi�nikach i a� parskn�� ironicznym �miechem. Bzdury, steki bzdur � nie nale�y si� nimi przejmowa�.
   Historie opowiadane o opactwie by�y tak mgliste i sprzeczne ze sob�, �e �adna rozs�dna osoba nie powinna im dawa� wiary. Nikt nie mia� pewno�ci, jaka jest misja zakonu ani w jaki spos�b i dlaczego mnisi j� wype�niaj�, tote� ludzie puszczali wodze nieokie�znanej fantazji. Kr��y�a legenda o wielkiej budowli, w kt�rej przechowywano kopie ksi�g z ca�ego �wiata. Prawdopodobnie mnisi rzeczywi�cie mieli bibliotek�, i to bardzo dobrze wyposa�on� � ale wszystkie ksi�gi �wiata? To oczywisty absurd. Co najmniej po�owa ksi�g �wiata opisywa�a rzeczy o kt�rych mnisi nie �yczyliby sobie czyta�. A gdyby nawet sobie za�yczyli z jakiej� niepoj�tej przyczyny, wcale nie potrzebowaliby wielkiej wie�y na ich zgromadzenie. Kedrigern s�dzi�, �e nawet w swoim domu m�g�by pomie�ci� kopie wszystkich ksi�g znanych ludzko�ci, a jeszcze zosta�oby do�� miejsca na p�kach na pami�tki i bibeloty.
   Na my�l o przytulnym, odleg�ym domu westchn�� ci�ko. Tam chcia�by by�... niestety, znajdowa� si� tutaj, a jedynym pobliskim schronieniem by�o opactwo. Im wcze�niej tam dotrze, tym lepiej.
   W opactwie zawsze mile widzianym go�ciem by� adept nauk, a w szczeg�lno�ci powa�ny, uczony m�� dojrza�y wiekiem. Kedrigern w pewnej mierze by� badaczem (aczkolwiek studiuj�cym zjawiska, na kt�re w klasztornych murach patrzono z dezaprobat�), tote� postanowi� tak si� przedstawi�. Nie chcia� nikogo zwodzi�; przeciwnie � mia� szczery zamiar zbada� tajemnice biblioteki oraz pracy mnich�w. Wzmianki, kt�re dosi�g�y jego uszu, cho� zapewne mocno ubarwione, pobudza�y ciekawo��. By� wi�c wdzi�czny losowi za zes�anie mu jednocze�nie schronienia i mo�liwo�ci zdobycia wiedzy. Ruszy� dziarsko ku klasztorowi, zadowolony z nadarzaj�cej si� sposobno�ci.
   Ponownie dobieg�o go wycie z lasu, tym razem z mniejszej odleg�o�ci. Przypomina�o bardziej wycie wilka ni� psa. Czarnoksi�nik spi�� konia. Wsp�czu� ka�dej samotnej i bezdomnej istocie, ale nieroztropnie by�oby da� dow�d sympatii wilkowi, podaj�c mu siebie na kolacj�. Jego ko� by�, oczywi�cie, tego samego zdania.
   
   ***
   Furtian � olbrzymi mnich o bladej cerze � przywita� Kedrigerna z wielk� serdeczno�ci�. Parobek stajenny zaj�� si� koniem czarnoksi�nika, a furtian zabra� przemoczon� derk� i utykaj�c poprowadzi� Kedrigerna do kuchni, aby go przekaza� pod opiek� bratu piwniczemu. W drodze ca�y czas wyra�a� ubolewanie z powodu z�ej pogody, jak gdyby sam by� jej sprawc�.
   Brat piwniczy, okr�g�y i siwy jak go��bek, �wawy i o bystrym spojrzeniu, wzi�� ociekaj�cy wod� p�aszcz go�cia. G�o�no u�alaj�c si� nad przybyszem, powi�d� go do �awy przed kominkiem. Kiedy Kedrigern �ci�ga� buty, inny mnich po�o�y� przed nim na stoliku bochen chleba i postawi� dzban ciep�ego mleka.
   � Wdzi�czny jestem wielce za go�cin� � dzi�kowa� Kedrigern, rozcieraj�c �ywo d�onie i wyci�gaj�c je do ognia.
   Rozpromieniony zakonnik odpar�:
   � Czy� Capitularia Regum Francorum* [*Capitularia Regum Francorum (�ac.) � ustawy kr�lewskie za panowania Karoling�w w pa�stwie frankijskim, dotycz�ce zar�wno spraw �wieckich, jak i ko�cielnych. (Wszystkie przypisy pochodz� od t�umacza)]. nie poucza nas, �e ka�dego pielgrzyma nale�y przyj�� pod dach, napoi� wod� i nakarmi� chlebem?
   � To ciep�e mleko jest mi dzi� milsze od najlepszej wody.
   � O tak � zgodzi� si� piwniczy, a jego u�miech znik� na chwil�. � Nasza woda jest... nie jest zdrowa dzisiaj. Nie. Ale mleko tak, zapewniam, i chleb te� jest dobry i po�ywny � skrzywi� si�, jakby niechc�cy powiedzia� co� przykrego, wi�c Kedrigern po�pieszy� go uspokoi�:
   � Na pewno b�d� mi smakowa�y. Pachn� zach�caj�co.
   � Podamy jeszcze w�dzone mi�siwa � oznajmi� piwniczy, odzyskuj�c dobry nastr�j.
   � Wspaniale. Jeszcze raz dzi�kuj�. Lecz nie jestem pielgrzymem, zaledwie podr�nym.
   � Czy� wszyscy w pewnym sensie nie jeste�my pielgrzymami?
   � C�, chyba tak. Mo�na tak to uj�� � przyzna� czarnoksi�nik, nie spuszczaj�c oczu z jad�a.
   � Zostawi� was teraz, panie, i zajrz� do waszej izby sypialnej. Spo�ywajcie w spokoju. � Zakonnik wycofa� si� ku drzwiom.
   Chleb by� pachn�cy i chrupki, a mleko t�uste jak �mietana. Kedrigern jad� i pi�, pomrukuj�c z zadowolenia i wyci�gaj�c r�ce i nogi w stron� ognia. Piwniczy pojawi� si� zn�w na mgnienie, by porwa� dzban. Wr�ci� po chwili z kawa�kiem ciemnoz�ocistego sera i dzbanem nape�nionym po brzegi.
   � Cz�owiek musi si� porz�dnie naje�� w tak� noc jak dzi� � zauwa�y�, a Kedrigern przytakn��. Mnich przygl�da� mu si� z nieomal rodzicielskim rozczuleniem. � Zamierza�em przynie�� wam jeszcze w�dzone mi�siwo, ale nasze zapasy... si� zepsu�y � u�miechn�� si� z przymusem.
   Czarnoksi�nik odgryz� kawa�ek sera i a� przymkn�� oczy z lubo�ci�.
   � Dzi�kuj� za mi�so. Wystarczy mi ser. Wy�mienity.
   � Jeste�cie uprzejmi, panie. Nasza woda s�yn�a z czysto�ci, a w�dzone mi�siwa z wybornego smaku, lecz dzi�... my... ostatnio opactwo prze�ladu...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin