Witold Pilecki w piekle XX wieku.pdf

(522 KB) Pobierz
9908537 UNPDF
28 maja 1998 minęła pięćdziesiąta rocznica stracenia w więzieniu mokotowskim w
Warszawie rotmistrza Witolda Pileckiego, jednego z najwierniejszych i najbardziej
ofiarnych żołnierzy Rzeczypospolitej Polskiej. Żołnierza, którego historyk brytyjski
Professor Michael Foot, w książce Six Faces of Courage zaliczył do sześciu
najodważniejszych ludzi ruchu oporu w Drugiej Wojnie Światowej.
Poniżej zamieszczamy szkic o Witoldzie Pileckim oparty głównie na znakomicie udokumentowanej książce
Wiesława Jana Wysockiego pt. Rotmistrz Pilecki , Wydawnictwo Gryf, Warszawa 1994, 272 str. Źródła cytatów i
dokumentacja podane są w owej książce. Zamieszczone tutaj zdjęcia dotyczące Witolda Pileckiego pochodzą
również z tej książki, podczas gdy zdjęcia "oświęcimskie" pochodzą z książki Józefa Garlińskiego Oświęcim
walczący , Odnowa, Londyn 1974, 318 str. (AMK)
WITOLD PILECKI
W PIEKLE XX WIEKU
ANDRZEJ M. KOBOS
Witold Pilecki urodził się 13 maja 1901 roku w Ołońcu w północnej Rosji, właściwie w
Karelii, gdzie jego ojciec, Julian, był rewizorem leśnym. Ród Pileckich mieszkał na Litwie,
rodzina matki Witolda, Ludwiki, pochodząca z Mohylewszczyzny, była zesłana po Powstaniu
Styczniowym w okolice Pietrozawodska, na krańcach rosyjskiego imperium. Dziad Witolda,
Józef Pilecki, po tymże Powstaniu przesiedział siedem lat na Syberii, zanim został wykupiony
przez rodzinę. Polskie tradycje niepodległościowe były więc w rodzinie Witolda bardzo żywe.
Od 1910 roku Ludwika Pilecka z czworgiem dzieci zamieszkała w Wilnie. Tam chodził do
szkół. Ukończył szkołę handlową. Wstąpił do tajnego skautingu-harcerstwa, zakazanego
przez władze carskie. W 1918 roku w momencie wycofywania się Niemców z
Wileńszczyzny, Polacy zorganizowali się aby zapobiec przejęciu władzy w Wilnie przez
bolszewików. Witold wstąpił do oddziałów samoobrony dowodzonych przez gen.
Władysława Wejtkę. W 1919 roku służył w partyzanckim oddziale legendendarnego
zagończyka Jerzego Dombrowskiego. W walkach odwrotowych z bolszewikami w lipcu 1920
roku dowodził pod Grodnem sekcją kompanii harcerskiej. Od 5 sierpnia 1920 roku służył
znowu pod rtm. Dombrowskim w 211 pułku ułanów i z pułkiem tym walczył na przedpolu
warszawskim pod Radzyminem. Później pułk wszedł pod rozkazy gen. Żeligowskiego.
Witold walczył w Puszczy Rudnickiej i w zajmowaniu Wilna. Odwagą i brawurą odznaczył
się w tej wojnie kilkakrotnie, dwukrotnie został odznaczony Krzyżem Walecznych. Po
wojnie, w 1921 roku zdał maturę w Gimnazjum im. Lelewela w Wilnie. Uzdolniony
artystytycznie, rysował, malował i pisał wiersze. Pracował w harcerstwie. W 1926 roku, po
ukończonych kursach i praktykach mianowany został podporucznikiem rezerwy w kawalerii.
Był ziemianinem, gospodarował w rodzinnych Sukurczach, fascynowała go przyroda i konie.
Zmobilizowany 26 sierpnia 1939 roku w ramach 19 Dywizji Piechoty, był dowódcą
plutonu kawalerii. Resztki dywizji rozbitej przez Niemców wycofały się w kierunku
planowanego przez polski sztab tzw. przedpola rumuńskiego, aż w Lubelskie, pod Włodawę.
Tam odtworzono oddziały kawalerii 41 DP, dowodzone przez mjr. Jana Włodarkiewicza.
Witold Pilecki został jego zastępcą. Tak splotły się losy wojenne tych dwóch ludzi. Po agresji
sowieckiej 17 września i kapitulacji, Pilecki i Włodarkiewicz zakopali broń i przedarli sie z
powrotem do Warszawy. Na konto ppor. Pileckiego i jego żołnierzy w kampanii wrześniowej
zapisano zniszczenie siedmiu niemieckich czołgów i dwóch nieuzbrojonych samolotów.
Pilecki uznał to potem za "rezultat niewielki."
9 listopada 1939 roku w Warszawie Pilecki, Włodarkiewicz i kilku innych oficerów
założyli jedną z pierwszych wojskowych organizacji konspiracyjnych pod nazwą Tajna Armia
Polska (TAP). Było to w sześć tygodni po założeniu w Warszawie Służby Zwycięstwu Polski
(SZP; poźniej Zwiazek Walki Zbrojnej a od zimy 1943 roku Armia Krajowa). Cele TAP
deklarowały: "(1) kontynuowanie walki o niepodległość; (2) wypracowanie programu
Rzeczypospolitej, który by zapewnił jej odrodzenie moralne i polityczne, gospodarcze i
kulturalne; (3) moralne podtrzymanie społeczeństwa w czasie okupacji." Organizacja ta była
organizacją oficerów zawodowych i ziemian, niewątpliwie miała profil narodowo-katolicki.
Mjr. Jan Włodarkiewicz został jej komendantem, ppor. Witold Pilecki inspektorem
organizacyjnym, ppłk. Władysław Surmacki szefem sztabu. TAP sięgała poza Warszawę, do
Siedlec, Lublina, Radomia i Krakowa. W 1940 roku liczyła prawdopodobnie ok. 8000
zaprzysiężonych członków, miała w posiadaniu kilkanaście karabinów maszynowych, kilka
rusznic przeciwpancernych i 4000 karabinów. Po początkowych konfliktach z SZP (osobiście
gen. Roweckiego z mjr. Włodarkiewiczem - Rowecki w raporcie do gen. Sosnkowskiego
określił w listopadzie 1940 ideologię organizacji jako "faszyzm katolicki"), w jesieni 1941
Włodarkiewicz podporządkował TAP Związkowi Walki Zbrojnej (ZWZ). Został nawet
pierwszym dowódcą "Wachlarza" - oddziałów ZWZ na kresach wschodnich,
przygotowywanych na wypadek wojny niemiecko- sowieckiej.
Sprawy te zresztą nie dotyczyły już konspiratora ppor. Witolda Pileckiego. Od nocy 21/22
września 1940 roku Witold Pilecki był więźniem nr 4859 w Konzentrazionlager Auschwitz.
Poszedł do Oświęcimia świadomie i dobrowolnie, z konkretnym celem.
* * *
W 1940 roku Niemcy aresztowali wielu żołnierzy TAP. Liczni z nich znaleźli się w KL
Auschwitz od samego początku jego istnienia. W obozie uwięzionych było m. in. dwóch
9908537.001.png
członków ścisłego kierownictwa TAP, ppłk. Władysław Surmacki i Dr. Władysław Dering,
szef służby zdrowia TAP.
W roku 1940 "Auschwitz" nie budził jeszcze takiej grozy, jak już niedługo później.
Niewielu ludzi w Polsce miało wyobrażenie o warunkach tam panujących, nie było żadnych
potwierdzonych informacji; Auschwitz uchodził nie za obóz eksterminacyjny, a raczej za
surowy ośrodek internowania.
Pilecki zgłosił Włodarkiewiczowi projekt swojego dobrowolnego pojścia do KL
Auschwitz dla przesyłania raportów o sytuacji oraz stworzenia tam zakonspirowanej
organizacji oporu wśród więźniów. Nie do końca wyjaśnione są okoliczności podjęcia tej
decyzji przez Pileckiego. Pilecki był w pewnym konflikcie z Włodarkiewiczem na tle ambicji
tego ostatniego i jego oporów wobec ZWZ. Włodarkiewicz wahał się z wyrażeniem zgody na
propozycję Pileckiego. Płk. Tadeusz Pełczyński, szef wywiadu ZWZ, został powiadomiony o
propozycji Pileckiego. W listopadzie 1941, po wcieleniu TAP do ZWZ, ppor. Witold Pilecki,
wówczas już więzień KL Auschwitz, został awansowany przez gen. "Grota"-Roweckiego do
rangi porucznika, chociaż nie było praktykowane awansowanie uwięzionych żołnierzy. Sam
Pilecki zeznał przed komunistycznym sądem wojskowym w 1948 roku, iż poszedł do
Oświęcimia z rozkazu gen. "Grota," przekazanego mu przez Włodarkiewicza. Jest również
oczywiste, że Pilecki nie zdawał sobie w pełni sprawy z tego, gdzie dobrowolnie idzie.
Pilecki został zaopatrzony w fałszywe dokumenty na nazwisko Tomasza Serafińskiego z
Krakowa, rzekomo zmarłego w Warszawie podczas działań wojennych w 1939 roku (poźniej
okazało, że Serafiński żył nadal).
próbował ucieczki możliwej na ulicy.
19 września 1940 roku hitlerowcy urządzili na
Żoliborzu, Grochowie i Mokotowie wielką łapankę.
Pilecki przebywał wówczas w mieszkaniu Eleonory
Ostrowskiej w Alei Wojska Polskiego na Żoliborzu.
Niemcy, szukając mężczyzn, dosyć pobieżnie
przeglądali mieszkania, i to nie wszystkie. Pilecki,
mimo, iż mógł się ukryć, sam wyszedł do żołnierza
niemieckiego stojącego w drzwiach mieszkania.
Wychodząc z żołnierzem szepnął Ostrowskiej:
"Zamelduj gdzie trzeba, że rozkaz wykonałem." Nie
Podczas tej łapanki, Niemcy zatrzymali 2000 mężczyzn. W ujeżdżalni dawnego pułku
szwoleżerów przez dwa dni kopano ich leżących i katowano bykowcami. W dwa dni później
przewieziono ich do KL Auschwitz. Był to dopiero drugi wielki transport więźniów z
Warszawy. W tym samym transporcie wywieziono do Auschwitz Władysława
Bartoszewskiego. O nocy 21/22 września 1940 roku Pilecki napisał w raporcie napisanym po
ucieczce z obozu w 1943 roku:
9908537.002.png
"Około 10 wieczór pociąg się zatrzymał w jakimś miejscu i dalej już nie
ruszył. Słychać było krzyki, wrzaski - otwieranie wagonów, ujadanie psów. (...)
Oślepieni reflektorami, pchani, bici, kopani, szczuci psami, raptownie
znaleźliśmy się w warunkach, w jakich wątpię, by ktoś z nas był kiedykolwiek.
(...) Pędzono nas przed siebie, ku większej ilości skupionych świateł. W drodze
kazano jednemu z nas biec do słupa w bok od drogi i zaraz w ślad za nim
puszczono serię z p-ma. Zabito. Wyciągnięto z szeregu 10 przygodnych
kolegów i zastrzelono w marszu z pistoletów na skutek odpowiedzialności
solidarnej za "ucieczkę," którą zaaranżowali sami SS-mani. Wszystkich
jedenastu ciągnięto na rzemieniach uwiązanych do jednej nogi. Drażniono
krwawymi trupami psy i szczuto je na nich. Robiono to pod akompaniament
śmiechu i kpin. Zbliżaliśmy się do bramy umieszczonej w ogrodzeniu z
drutów, na której widniał napis: 'Arbeit macht frei.' Później dopiero
nauczyliśmy się go dobrze rozumieć." (...)
W ciągu paru dni czułem się oszołomiony i jakby przerzucony na inną
planetę. Wpędzenie nas w nocy kolbami essesmanów za druty, na teren
oświetlony reflektorami - przebiegamy przez niesamowicie roześmianych,
wrzeszczących "capów," porządkujących szeregi nasze drągami, mających
zielone i czerwone łatki w miejscach, gdzie wiesza się ordery, wśród dzikich
chichotów i żartów dobijających chorych i słabych lub tego, kto miał
nieostrożność powiedzieć, że był sędzią lub jest księdzem - zrobiło na mnie
wrażenie, że zamknięto nas w zakładzie dla obłąkanych. (...)
Tu oddaliśmy wszystko w wielkie worki, do których odpowiednie
przywiązano numery. Tu ostrzyżono nam włosy na głowie i na ciele,
pokropiono trochę prawie zimną wodą. Tu wybito u mnie pierwsze dwa zęby
za to, że numer ewidencyjny na tabliczce napisany niosłem w ręku, a nie w
zębach. Dostałem w szczękę ciężkim drągiem. Wyplułem dwa zęby. Pociekło
trochę krwi.
[Lagerfuehrer Karl Fritz:] 'Popatrzcie, to jest krematorium. Wszyscy
pójdziecie do krematorium, 3 tysiące stopni ciepła. I ciągnął dalej, że jest to
jedyna droga na wolność przez komin.' (.) Dobre widoki dla nas: przez komin.
Pobledliśmy, drżałem. Bałem się." (...)
Witold Pilecki - "Tomasz Serafiński" otrzymał numer obozowy 4859. Pracował w obozie
oświęcimskim w różnych komandach: był sprzątającym, pielęgniarzem (dzięki dr Deringowi),
stolarzem, rzeźbiarzem, grabarzem, paczkarzem, piekarzem. Chorował kilkakrotnie,
przetrzymał, dzięki dr Deringowi, zapalenie płuc.
Napisał potem:
"Obóz, warunki przeżycia
były tym, co wyraźnie
klasyfikowało charaktery -
wartości indywidualne; jedni
staczali się, stając się coraz
większymi draniami bez
skrupułów, inni za to jakby dla
przeciwwagi podnosili się ciągle
moralnie, silnie rzeźbiąc w
charakterach własnych jak w
kryształach. Zdarzały się ciągle
niespodzianki, jak załamania
tych, którzy się silnymi wydawali, tak również nagłe odrodzenie się moralne
indywidualności słabych."
Pilecki nie załamał się.
"Pisałem w listach do rodziny (...), by mnie nie starano się z lagru
wykupić, co mogłoby się zdarzyć, gdyż nie miałem żadnej sprawy, a
hazardowała mnie gra i oczekiwana w przyszłości rozgrywka na miejscu.
(...) znalazłem w sobie radość wynikającą ze świadomości, że chcę
walczyć."
Witold Pilecki poszedł dobrowolnie do Auschwitz głównie po to, żeby założyć organizację
oporu. Szczegóły planu zmieniły się w rzeczywistości obozu zagłady, ale póżniej Pilecki
określił swoje założenia następująco:
·
podtrzymanie na duchu kolegów przez dostarczanie i rozpowszechnianie
wiadomości z zewnątrz:
·
zorganizowanie w miarę możliwości dożywiania i rozdzielania odzieży wśród
zorganizowanych;
·
przekazywanie wiadomości na zewnątrz oraz jako uwieńczenie wszystkiego;
·
przygotowanie oddziałów własnych do opanowania zrzucenia tu broni lub siły
żywej (desantu).
Pilecki w ciągu kilku tygodni zorganizował zalążki konspiracji obozowej. Posłużył się
9908537.003.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin