Andrzej Trepka KOSMICZNY MELDUNEK GO�CIE Z NIEBA (w p�wiecze Ery Braterstwa Ludzi) OD WYDAWCY W r�nych epokach magia liczb fascynowa�a ludzi; nie tylko tych, kt�rzy poddawali si� jej czarodziejstwu. Od Pitagorejczyk�w do Id�w marcowych Cezara, od pokornej pielgrzymki niemieckiego cesarza do grobu polskiego �wi�tego w pierwsze tysi�clecie zesz�ej ery, poprzez wstrz�saj�cy �Taniec �mierci� D�rera na przyj�cie brzemienia pi�tnastu wiek�w strugi czasu, do obrachunk�w z histori� w roku dwutysi�cznym. Wiemy, �e rozbrojenia ludzko�ci nie przynios�a magia liczb, lecz wola narod�w. Nie by�o jednak przypadkiem, i� ten, tak d�ugo odwlekany Kodeks �wiata podpisano o p�nocy zamykaj�cej dwa tysi�clecia wype�nione krwawymi jatkami niepotrzebnych �mierci oraz opiewaniem chwa�y tych, kt�rzy z t�p� odwag� szar�uj�cego bawo�u przelewali cudz� i swoj� krew. Trzyna�cie lat p�niej, w dniu r�wnonocy jesiennej, pierwszy Nowy Rok naszej ery rozpocz�� si� przedziwnym splotem wydarze� ziemskich i kosmicznych. Wydarzenia tego wieczoru - 23 wrze�nia 2013 roku - wed�ug starej rachuby - otwieraj� relacj� Czcibora Targonia. Przypomnienie chwil, z kt�rych czerpie soki �ywotne nasz dzisiejszy �wiat, zbiega si� z dziewi��dziesi�t� rocznic� urodzin uczestnika i wsp�tw�rcy tych wydarze�, kt�ry pisze o nich tak prosto i �wie�o, jak gdyby to si� dzia�o wczoraj. Nad Warszaw� zapala�y si� pierwsze gwiazdy. W uroczy�cie roz�wietlonym mie�cie chyba ich nie widziano. Ale u mnie g�stnia� swojski zmierzch. Tylko zachodni sk�on nieba, pozbawiony naturalnych z�rz, ol�niewa� �un� wielkiego miasta i wielkiego �wi�ta. - Za godzin� musz� tam by� - pomy�la�em. By�em got�w. Jeden z asystent�w wybiera� si� ze mn�. Zazdro�ci�em dwom pozosta�ym, kt�rzy nie chcieli przerwa� obserwacji. W�a�nie mia�em zej�� do samochodu, kiedy zad�wi�cza� telefon. Freda Bowla pozna�em po g�osie skoro tylko wypowiedzia� moje imi�, kt�re w ustach Anglika brzmia�o groteskowo. O tym, �e Fred by� �wietnym astronomem, wiedzieli wszyscy. Natomiast jako dowcipnisia zna�o go szczup�e grono przyjaci�. Przerwa�em mu w p� zdania: - U ciebie prima aprilis przez ca�y rok. Za chwil� nie zasta�by� mnie. Jak wiesz, jad� na festyn. Kiedy Fred zar�czy�, �e nie �artuje, os�upia�em. Teraz uparcie, gro�nie utrwala�o si� w mej �wiadomo�ci, �e ku Ziemi zd��aj� jakie� tajemnicze cia�a: przypuszczalnie obce statki kosmiczne. M�j rozm�wca s�dzi�, i� ka�dy z nich m�g�by pomie�ci� ludno�� sporego miasta. Naiwnie spyta�em go co o NICH my�li; czy przybywaj� jako bracia, czy jako wrogowie? Niestety, tego nie m�g� wiedzie� ani astronom, ani w og�le �aden cz�owiek. Od obserwatorium dzieli� mnie trawnik z trzema starymi d�bami. Obsadzie jednego z teleskop�w poleci�em nakierowa� aparat na wycinek nieba, o kt�rym m�wi� mi Fred. To, co ujrza�em, zatyka�o dech w piersi. Mi�dzy skrajnymi gwiazdami �dyszla� Wielkiego Wozu b�yszcza�y cztery nie migoc�ce s�abe gwiazdki, kt�rych tam dot�d nie by�o. Tworzy�y lekko �ci�ty trapez o podstawie dwudziestu sekund k�towych. Czy�by meteory u�o�y�y si� tak regularnie? Ka�dy z nich mia�by rozmiar drobnej planetoidy. Jedno nie ulega�o w�tpliwo�ci: te obiekty wtargn�y do Uk�adu S�onecznego z zewn�trz.. Centralne Obserwatorium Astronomiczne by�o ju� w tamtych czasach solidnie wyposa�one. Bli�sze dane o nadlatuj�cych cia�ach mog�em zdoby� z pomoc� radaru. Za kilka minut zna�em ich odleg�o��, pr�dko�� wzgl�dem Ziemi oraz przekr�j poprzeczny. Znajdowa�y si� dziesi�� razy dalej ni� Ksi�yc. Po linii widzenia ka�de z nich mia�o �rednic� trzystu metr�w. We wn�trzu takiej bry�y - je�li to by� statek - zmie�ci�oby si� wiele tysi�cy ludzi. Zgroz� przejmowa�a pr�dko�� tych obiekt�w: ponad tysi�c kilometr�w na sekund�! Za nieca�� godzin� przetn� orbit� Ziemi tak blisko, i� kt�ry� mo�e uderzy� w nasz glob. Skutki kolizji by�yby tragiczne. Te zagadkowe twory mkn�y z czwart� pr�dko�ci� kosmiczn� - czyli na tyle szybko, by opu�ci� Uk�ad Drogi Mlecznej. Znamy nieliczne gwiazdy o podobnych pr�dko�ciach. Okruchy typu planetoid mog� tak samo przemierza� wolne przestwory kosmosu, a napotkawszy jak�� galaktyk� - przebiec skro� niej i kontynuowa� bezkresn� w�dr�wk�. To nic, �e dot�d ich nie odkryli�my. Ten fascynuj�cy problem astronomiczny jawi� mi si� tylko na marginesie dramatu, jaki stanowi�o zagro�enie ludzko�ci. Czy by�oby wi�ksze w wypadku naturalnych, czy te� sztucznych obiekt�w?... B��dne planetoidy stwarza�y niebezpiecze�stwo ogromnych zniszcze� je�li nie przejd� szcz�liwie obok Ziemi. Grupa statk�w dysponuj�cych paliwem mog�a, a nawet musia�a odpowiednim manewrem zapobiec katastrofie. Je�li nieznane Istoty lec� jako przyjaciele lub tylko neutralni szperacze, mamy wszelkie powody do rado�ci. Kt� jednak zar�czy, �e nie napadn� nas okrutni grabie�cy? Targa�y mn� sprzeczne uczucia. Nigdy nie natkn��em si� na co� a� tak ciekawego. Jako astronom powinienem by� prowadzi� obserwacje, cho�by kosztem wywo�ania skandalu sw� nieobecno�ci� na trybunie honorowej. Dusz� by�em i tu i tam. Najch�tniej rozdwoi�bym si� na badacza przyrody i bojownika �ad�w spo�ecznych. Jeden i drugi m�g�by powiedzie�, i� oto doczeka� si� spe�nienia najskrytszych marze�. Przysz�o mi na my�l chi�skie przys�owie: �Je�li oczekujesz przyjaciela, nie poczytaj bicia swego serca za t�tent jego konia�. Trze�wo zdawa�em sobie jednak spraw�, i� naturalny charakter tych obiekt�w jest ma�o prawdopodobny. By�oby to wi�c wspania�e uwie�czenie moich d��e� i dzia�a� pocz�wszy od lat studenckich. W tym czasie uczestniczy�em niemal we wszystkich przedsi�wzi�ciach CETI: poszukiwa� kosmicznych cywilizacji dla skontaktowania si� z nimi. Dotyczy�o to g��wnie budowy wielkich zespo��w radioteleskop�w jako aparatury odbiorczej i nadawczej. Pocz�wszy od programu CYKLOP, poprzez radioastronomiczne satelity Ziemi i stacje ksi�ycowe - prace te opiera�y si� na prze�wiadczeniu, �e najpewniejsz� drog� do celu mo�e by� kontakt radiowy. Wysy�ali�my tak�e sondy informacjono�ne do innych uk�ad�w planetarnych w promieniu kilkunastu lat �wietlnych. Na pierwszy rzut oka druga strona medalu nie wi�za�a si� z tymi problemami. C� bowiem wa�nie na ziemskim podw�rku mog� mie� wsp�lnego z poszukiwaniem kosmicznych braci - dalekich, mo�e bardzo niepodobnych do nas, a wr�cz legendarnych dop�ki nie zostan� wykryci? Tymczasem nasze ludzkie sprawy jeszcze w roku dwutysi�cznym uk�ada�y si� nie najlepiej. Uchwalenie powszechnego rozbrojenia pozostawa�o zwyci�stwem jedynie psychologicznym, dop�ki zniszczenie olbrzymiego arsena�u nagromadzonych �rodk�w zag�ady by�o wprawdzie postanowione, nawet zaprzysi�one - ale wci�� jeszcze nie wykonane. �wczesna bojowa si�a ludzko�ci nie tylko mog�a zniszczy� rodzaj Homo, ale nawet uczyni� Ziemi� globem zupe�nie ja�owym. Rzuci�em okiem na zegarek. - Za pi��dziesi�t minut... - pomy�la�em ze wzrastaj�cym zdenerwowaniem. W rekordowym tempie �wiat rozbroi� si� pod kontrol� Organizacji Narod�w Zjednoczonych. Bomby j�drowe i anihilacyjne wszelkich typ�w rozebrano, ich materia�y rozszczepialne wykorzystuj�c do potrzeb stos�w nuklearnych oraz innych urz�dze� o pokojowym przeznaczeniu. Takie bro� konwencjonalna zosta�a rozmontowana b�d� zniszczona. Z woli narod�w trzynast� cz�� metalowego z�omu po urz�dzeniach bojowych przeznaczono na budow� Pomnika Braterstwa Ludzi. Stan�� w Warszawie, kt�ra jako siedziba nowo powsta�ej Rady Planety nosi�a dumne miano Stolicy �wiata. O takim umiejscowieniu tego kolosa - kt�ry ju� w okresie budowy utar�o si� nazywa� �smym cudem �wiata - jeszcze bardziej przes�dzi�a bohaterska przesz�o�� naszego miasta oraz fakt, �e Polska jako pierwsza wysun�a postulat ca�kowitego jednorazowego rozbrojenia, bez dyskutowanych etap�w po�rednich. Pomnik wyobra�aj�cy dziewczyn� z nar�czem kwiat�w wpatrzon� we wsch�d s�o�ca - w obecno�ci szef�w pa�stw i poczt�w sztandarowych wszystkich narod�w zostanie za trzy kwadranse ods�oni�ty przez spalenie otulaj�cej go nieprzezroczystej draperii z bezdymnego plastyku. Has�em do tego ma by� wys�anie ponad egzosfer� i wywo�anie tam wybuchu czterech ostatnich bomb anihilacyjnych, zachowanych na t� uroczysto��. Z zamy�lenia wyrwa� mnie g�os asystenta: - To jednak ONI! Poderwa�em si�. Ujrzawszy na teleskopie ochronn� przes�on�, jakiej u�ywa si� przy obserwacjach tarczy S�o�ca, zrozumia�em wszystko. Z odruchowym wahaniem spojrza�em w tubus. Zaraz potem wybieg�em by zobaczy�, jak to wygl�da go�ym okiem. W drzwiach sta� wo�ny obserwatorium. Wyci�gni�t� r�k� wskazuj�c ku g�rze, wykrzykn�� rozradowany: - Panie profesorze, ju� zapalili te bomby. Wi�c chyba i pomnik ods�onili. A pan nie pojecha�? - W porz�dku - wymamrota�em. Zawr�ci�em, by zbada� szczeg�y zjawiska kilkoma metodami. Moi wsp�pracownicy ju� dzia�ali na w�asn� r�k�. Wkr�tce zna�em wyniki analizy spektralnej oraz pr�dko�� hamowania obiekt�w - i z bezpo�rednich pomiar�w radarowych i z dopplerowskich przesuni�� widma. Wsteczne przyspieszenie 9 g zwi�ksza�o si� z ka�d� chwil�. Na czterech kosmicznych statkach pracowa�y silniki anihila-cyjne oparte o wytwarzanie antymaterii. Po��czy�em si� z trybun� honorow�. Moja pro�ba o nie wysy�anie bomb w charakterze fajerwerk�w festynu wywo�a�a przera�enie. Pog��bi� je fakt, �e przez telefon nie chcia�em zdradzi� motyw�w, kt�re mn� kieruj�. Gdy o�wiadczy�em, �e nie opuszcz� obserwatorium, ju� po kilku minutach go�ci�em pi�ciu zaintrygowanych m��w stanu. Witaj�c ich przed domem, w odpowiedzi na skonsternowane spojrzenia, wskaza�em d�oni� p�noc niebosk�onu. Ka�dy laik by� pewien, �e nigdy nie widzia� na niebie tych czterech dziwnych �wiate�. Teraz tworzy�y ciasny kwadrat. Wygl�da�y jak komety, ka�da z kr�tkim, przenikliwie jaskrawym...
uniwers1_u1