Inwigilacja totalna - Manipulacje wokół prawdy - Indoktrynacja dzieci - Gwałt na demokracji - Demokracja - Jak powstała polityczna poprawność - Poprawność polityczna to knebel dla kultury.doc

(118 KB) Pobierz

Inwigilacja totalna.

W cieniu wielkiej polityki zapadają decyzje, które spowodują, że Polacy będą totalnie inwigilowani. W wyniku wdrażania obowiązującej od 1 stycznia 2010 r. unijnej dyrektywy o retencji danych opracowane jest rozporządzenie określające, którzy operatorzy i w jakim zakresie mają przechowywać dane o połączeniach użytkowników telefonów komórkowych. Nowe przepisy zmuszą operatorów do przechowywania wszystkich danych o lokalizacji użytkowników w momencie nawiązania połączenia, a nawet przez cały czas rozmowy. Gdy dysponuje się takimi danymi, istnieje możliwość lokalizowania z dokładnością do 4 metrów, gdzie w danej chwili znajduje się dysponent komórki, ponieważ ona zawsze, gdy tylko jest zasilana baterią, „melduje” się do najbliższej stacji bazowej. Można więc np. bardzo łatwo ustalić, kto jest na imieninach u cioci, kto wczoraj był w pracy czy w kinie.
 

To zaledwie początek, bo od 2011 r., w którym zostanie przeprowadzany na nowych zasadach spis powszechny przez GUS, mają być wprowadzane elektroniczne dowody tożsamości. Będą podobne do obecnych, ale znacznie bardziej zaawansowane technologicznie, z wbudowanym mikroprocesorem, który umożliwi zakodowanie całego szeregu informacji, certyfikatów i danych, których w obecnych dowodach nie ma. Przy okazji zostanie zmodyfikowany system PESEL i powstanie superbaza danych o Polakach. Znajdą się w niej poufne informacje o każdym z nas.
 

Jeżeli ktoś będzie miał dostęp do systemu, wystarczy że kliknie i będzie wiedział: czy pracujemy, czy szukamy pracy, czy jesteśmy ubezpieczeni i czy nie zalegamy ze składką na ZUS, jaka jest nasza sytuacja rodzinna, ile zarabiamy, czy jesteśmy zadłużeni, jaki posiadamy majątek, jakie płacimy podatki, czy nie zalegamy z opłatami za nośniki energii, telefon i z innymi rachunkami, jakie mamy saldo na koncie, jakie mamy numery telefonów stacjonarnych i komórkowych, numery kart kredytowych, czy jesteśmy karani, czy otrzymywaliśmy mandaty i płaciliśmy za nie, ile dni byliśmy na zwolnieniu, na co się leczymy. To nie koniec kontrowersji. Po raz pierwszy w 2011 r. rachmistrze spisowi będą nas pytać o nasz numer telefonu, e-mail, REGON, NIP i PESEL, a także o wyznanie, poglądy i plany prokreacyjne. Informacje uzyskane z ankiety będą następnie weryfikowane w oparciu o dane z instytucji państwowych i publicznych.
 

George Orwell w swojej słynnej książce „Rok 1984” sugestywnie odmalował anatomię totalitaryzmu. Ukazał, w jaki sposób zaawansowana technologia może być wykorzystywana jako instrument zniewolenia człowieka. W każdych czasach i w każdym systemie aktualna jest bowiem zasada: kto ma informację, ten ma władzę, a wszechstronna wiedza o obywatelach znakomicie umożliwia sterowanie społeczeństwem i bardzo łatwo może być wykorzystywana przeciwko ludziom.

Jan Maria Jackowski

Manipulacje wokół prawdy.

Kilka lat temu głośna była „afera naukowa” w Ameryce, gdzie przygwożdżono kłamstwa wielu „naukowców”, celowo zawyżających w swych pseudobadaniach, dla potrzeb propagandy i za korzyści materialne, procent homoseksualistów w amerykańskiej społeczności. Nawiasem mówiąc – te pseudobadania, wpisujące się w modne trendy „politycznej poprawności”, legły u podstaw... głosowania w pewnej opiniotwórczej organizacji medycznej, w wyniku którego uznano homoseksualizm nie za seksualną dewiację (jak uznawano wcześniej), ale za odrębną „orientację seksualną”... Na szczęście prawda ustalana przez głosowanie nie ma mocy obowiązującej, co najwyżej – moc komiczną.
 

Właśnie w Anglii głośna jest obecnie inna afera: hakerzy włamali się do komputerów innych „naukowców”, propagujących z uporem godnym lepszej sprawy „niebezpieczne ocieplenie klimatyczne”, wywoływane rzekomo przez przemysł energetyczny. Hakerzy ujawnili, że „naukowcy” ci preparowali wyniki swych badań dla potrzeb propagandy silnego lobby finansowo-przemysłowego, usiłującego zmuszać biedniejsze kraje do zakupów bardzo drogiej technologii przez wyolbrzymianie zagrożenia cieplarnianego...
 

Warto zauważyć, że klimat na kuli ziemskiej czasem ociepla się, czasem ochładza, zupełnie niezależnie od ludzkiej działalności. W Polsce np. jeszcze w XVII wieku winnice popularne były na jej dzisiejszych, południowych rubieżach, sięgając aż po Lubelszczyznę, chociaż żadnego „niebezpiecznego” przemysłu jeszcze w Europie nie było... Upowszechnia się niebezpieczne igranie prawdą, zaprzęganie jej do polityczno-propagandowej roboty w postaci półprawdy, ćwierćprawdy czy zwykłego kłamstwa. W naszych demokratycznych czasach, gdy „demokracja” staje się często fetyszem i bożkiem współczesnego bałwochwalstwa, szczególnie niebezpieczne są próby ustalania prawdy w drodze głosowania albo sugerowania przez sondaże, że tam, gdzie większość, tam prawda.
 

Wykorzystując większość parlamentarną, Platforma Obywatelska pozbyła się z sejmowej komisji śledczej badającej aferę hazardową dwóch posłów opozycji nie tylko o wykształceniu prawniczym, ale i z długoletnią praktyką. Wcześniej, wykorzystując swą większość w tej komisji, Platforma tak rozszerzyła zakres prac komisji śledczej, że dla zbadania wieloletniej praktyki ustawodawczej Sejmu względem hazardu trzeba by raczej zatrudnić całą Najwyższą Izbę Kontroli, a nie tylko kilkuosobową komisję sejmową... Intencje PO są aż nadto czytelne: rozwodnić konkretną „aferę Chlebowskiego” i kolesiów aferałów, rozmyć ją i w ten sposób uciec od politycznej (i nie tylko!) odpowiedzialności.
 

W bardzo podobnym kierunku zmierzają inicjatywy Platformy Obywatelskiej względem zmian w statusie Instytutu Pamięci Narodowej. Uważne przestudiowanie tych inicjatyw pokazuje, że i w tym przypadku chodzi o podporządkowanie Instytutu Pamięci Narodowej „neutralnym historykom”, których jednak... wybierałby upolityczniony, upartyjniony Sejm, a w samym Instytucie Pamięci Narodowej autorytet naukowy zostałby zdegradowany na rzecz „kolegialnego kierownictwa”, ulubionej formuły wszelkiej maści lewicy dla rozmywania odpowiedzialności i dla forsowania „demokratycznego” ustalania prawdy.
 

Nie przypadkiem także właśnie od samego Donalda Tuska wyszła ostatnio kuriozalna propozycja wzmocnienia partyjniactwa poprzez taką zmianę konstytucji, która fundowałaby Polsce kanclerski system rządów – więc skrajną postać rządów parlamentarno-gabinetowych, opartych już wyłącznie na wszechwładzy partyjnej większości, obejmującej nie tylko ustawodawstwo, ale i władzę wykonawczą. Można to rozumieć, gdy taki system fundują sobie państwa o długotrwałej praktyce demokratycznej, gdy partie polityczne nie są podatne na zewnętrzne i wewnętrzne naciski i ingerencje pozaprawne, gdzie długa kultura demokratyczna jest głęboka, a niezależne media pilnują dobrych obyczajów politycznych. W warunkach młodej polskiej demokracji, podszytej w dodatku nieprzezwyciężoną jeszcze do końca spuścizną PRL-owską, gdzie obowiązują nadal „dekrety bierutowskie” i gdzie nie przeprowadzono dekomunizacji (na wzór niemieckiej denazyfikacji), powierzanie pełni władzy oligarchicznym partiom niewiele ma wspólnego z poszukiwaniem dobra wspólnego w życiu narodu.
 

Zastanawiające, że niektórzy „naukowcy”, prezentowani jako „wybitni konstytucjonaliści”, początkowo podchwycili gorliwie propozycję Tuska, a zaczęli wycofywać się z niej „rakiem” dopiero wtedy, gdy... sondaże opinii publicznej pokazały całkowitą niepopularność Tuskowego pomysłu. Wpadli we własne sidła – nauki upolitycznionej?... Tymczasem i ze środowisk naukowych (tych autentycznie naukowych) płyną coraz częściej sygnały, że pozyskanie tzw. grantów na badania naukowe, których tematy rozsadzają ciasne ramy „politycznej poprawności” (więc kryptopropagandy) lub nie mieszczą się w nich, staje się bardzo trudne...
Stary konflikt między prawdą a polityką, tym razem w warunkach demokratycznych?...

Marian Miszalski

 

 

Czego ma się nauczyć dziecko w zerówce? Czytać i liczyć - odpowie zapewne większość rodziców. Są jednak w błędzie. MEN uważa, że sześcioletnie dzieci mogą być poddawane unijnej indoktrynacji - z zamkniętymi oczami muszą recytować grafomańskie wiersze sławiące UE. Wyuczone na pamięć finezyjne frazy: "Do Unii też/ należeć chcę,/ to drugi dom,/ więc cieszę się" - wprawiają rodziców w osłupienie. - To skandal - mówi pani Bożena ze Śląska, której córka recytowała ów utwór z podręcznika pt. "Nasza klasa" na jednej ze szkolnych akademii.

 

- Usłyszałem po raz pierwszy ten wiersz, gdy czytała mi go moja córka Agatka w zerówce. Kiedy wybrzmiała jego część mówiąca o Unii Europejskiej, myślałem, że się przesłyszałem. Poprosiłem o powtórzenie - i wtedy mnie zmroziło. To tak jak za komuny, gdy czytało się wierszyki o przyjaźni polsko-radzieckiej - nie ukrywa oburzenia pan Adam z Radomia.

 

Wiersz znajduje się w podręczniku pt. "Nasza klasa" autorstwa Wiesławy Żaby-Żabińskiej i Czesława Cyrańskiego.

Pierwsze wersy uczą wprawdzie miłości do Ojczyzny. Kontrowersje wzbudza jednak druga część - poświęcona Unii Europejskiej. "Do Unii też/ należeć chcę,/ to drugi dom,/ więc cieszę się./ Dwa domy mam/ tak bliskie mi,/ w jednym chcę żyć,/ w drugim chcę być" - brzmią słowa fatalnego również pod względem literackim wiersza.

Rodzice nie mają wątpliwości, że mamy tu do czynienia z indoktrynacją unijną od najmłodszych lat. - Gdybym wiedziała, że moja córka będzie recytować takie zwrotki na akademii, nigdy bym do tego nie dopuściła - mówi pani Bożena, notabene mająca wiele argumentów przeciwko obecności Polski w strukturach unijnych. - To jest teraz nagrane na kasecie i pół rodziny się ze mnie śmieje, że matka i ojciec są eurosceptykami, a dziecko prezentuje wiersz prounijny - dodaje.

 

Podręcznik został dopuszczony do użytku szkolnego przez Ministerstwo Edukacji Narodowej i wpisany do wykazu podręczników pomocniczych przeznaczonych do wychowania przedszkolnego dzieci sześcioletnich w przedszkolach i oddziałach przedszkolnych w szkołach podstawowych na podstawie opinii rzeczoznawców, m.in. dr hab. Bożeny Muchackiej. - Nie wiem, czy jest to narzucanie ideologii unijnej. Są to rzeczy, które się dzieją na oczach dziecka - nie tylko dorosłych. Dziecko widzi, słyszy, co się dzieje, też ma swój obraz świata i docierają na pewno do niego jakieś wyrazy, pojęcia, które wiążą się z UE. Pewnie nauczyciele z przedszkoli - zgodnie zresztą z jakimiś podstawami programowymi - rozmawiają z dziećmi o takich sprawach. Na pewno nie zawężają dyskusji, bo o różnych sprawach się z dziećmi rozmawia - oznajmia Muchacka. Na naszą uwagę, że przecież są Polacy, którzy mają do Unii zastrzeżenia, a wiersz jakby przekreśla ich poglądy, odpowiada, iż "może być i tak". - To w ogóle o niczym nie można by było mówić, bo byśmy się ciągle zastanawiali, czy komuś coś się podoba lub nie - dodaje.

Tymczasem Andrzej Szczerba ze Związku Narodowego Polski w Kanadzie nie ma wątpliwości, że wiersz jest dla dzieci szkodliwy. - To się nazywa po angielsku brainwash, co znaczy robienie wody z mózgu. Chodzi o to, żeby zatrzeć kwestie narodowe i patriotyczne, zrobić jeden wielki kołchoz międzynarodowy, superpaństwo, gdzie tradycja, kultura, religia nie będą miały żadnego znaczenia - zaznacza Szczerba.

 

Witold Dąbrówka z Klubu Inżynierów Polskich w Brukseli przyznaje, że tego typu propaganda ma również miejsce w Belgii. Zwraca uwagę na konieczność obrony w obecnej sytuacji polskich wartości. - Warto walczyć w Polsce, o ile jesteśmy przekonani, że mamy coś dobrego do przekazania innym. Każdy kraj wytworzył pewną kulturę i tradycję - to "siedzi" w nas. Trzeba o to ostro walczyć. Chodzi o to, żeby te najlepsze wartości pozostały, a przecież nasza polska kultura ma bogate tradycje - zauważa Dąbrówka.

 

 

 

Gwałt na demokracji

 

Gdyby o wynikach wyborów decydowały ośrodki „badawcze” u władzy byłaby Unia Wolności, a może nawet Komitety Obywatelskie przy Lechu Wałęsie, a Lech Kaczyński nie zostałby prezydentem.

 

Demokracja to manipulacja. Jak to się robi w Polsce? Dzienniki i telewizje zamawiają nie reprezentatywne sondaże. Badające zbyt małą grupę osób. Przy próbie jedynie 500. osobowej błąd statystyczny wynosi ponad 5 %. Można zatem osiągnąć wszystko. Ile bowiem osób czyta małe literki pod wykresami? Dalej: by osiągnąć oczekiwany wynik publikuje się wygodne dane. Ukrywa się niewygodne. Zaprasza się do programów telewizyjnych jednych częściej, innych rzadziej. Ośrodki „badawcze” nie wpisują do kwestionariuszy sondaży nie lubianych partii! Eliminują reprezentantów społeczeństwa. Plują w twarz tysiącom obywateli, którzy podpisywali się pod listami poparcia komitetów, zarejestrowanych w całej Polsce. Dowody? SMG / KRC uwzględniło w kwestionariuszu badań sprzed paru dni wyłącznie... partie parlamentarne. Największy w Polsce ośrodek socjometryczny świadomie zniekształca obraz preferencji wyborczych Polaków! W wyborach startuje bowiem 10 komitetów wyborczych, a nie cztery. Inna firma, PBS DGA, co prawda objęła badaniami partie pozaparlamentarne, ale... nie wszystkie. W badaniu obecne były i LPR, i UPR, a nie znalazła się Prawica Rzeczpospolitej Marka Jurka. W ten sposób można zmanipulować najinteligentniejszego osła.

Do tego dodajmy opisane już wielokrotnie, powtarzające się od dwudziestu lat tuż przed samym aktem wyborczym,  kilkuprocentowe „pomyłki” sondażowe. Gdyby stanowiska obsadzały ośrodki „badawcze” Lech Kaczyński w 2005 roku nie zostałby prezydentem, PiS nie wygrałby wyborów, po których i tak stracił władzę w wyniku medialnego impeachmentu. U władzy byłaby nieprzerwanie Unia Wolności, a może nawet Komitety Obywatelskie przy Lechu Wałęsie.

 

Porównując wyniki „prognoz” przedwyborczych można z dużym prawdopodobieństwem założyć o ile, i na niekorzyść jakich kandydatów, będą się mylić. Przed zbliżającymi się euro-wyborami ze zdziwieniem skonstatowałem, że socjo-macherzy boją się partii Marka Jurka.

Wykluczają ją jak się da. Na samym początku kampanii, w żadnej gazecie ani telewizji, poza jednym portalem internetowym, nie ukazały się pełnowartościowe badania na reprezentatywnej próbie ogólnopolskiej, w których Prawica Rzeczpospolitej zajęła piąte miejsce jako partia i miała dwa razy więcej głosów niż Libertas. Konglomerat medialno-socjometryczny robi wszystko, by zdołować chrześcijańską prawicę. Dlaczego? 

Pierwszy raz przyglądam się postpeerelowskiej socjomanipulacji z bliska. Zawodowo zajmuję się psychomanipulacją. Ta dotyczy osób i małych grup. Teraz widzę, jak powoduje się społeczeństwem. Uczestniczą w tym procederze media i ośrodki badawcze. Obserwuję gwałt na demokracji.

 

Patrzę na to ze zgrozą i pewną fascynacją. Próbuję wejść w duszę dzisiejszych vice-Makiaweli. Jesteśmy traktowani jak stado ślepych owiec. Kiepscy spece od reklamy głoszą wszem wokół, że wszystko można sprzedać, że każdy szajs da się baranom wcisnąć. Na szczęście to nie prawda. Zdolność do sterowania współczesnymi społeczeństwami, nawet tak mało doświadczonymi w demokratycznej grze jak polskie, jest na szczęście ograniczona.

Jednak, na samym początku kampanii, jeśli wszystkie dzienniki przynoszą sekwencję: 0%, 1%, 1%, 0%, 1%, ludzie dochodzą do wniosku, że partia czy kandydat są bez szans. Dmucha się za to partie bez przyszłości.

W Christianitas przeczytałem relację z niedawnych wyborów uzupełniających do Senatu na Podkarpaciu. Marek Jurek zdobył 12 %. Zajął trzecie miejsce. W wyniku przemożnego działania dwóch walców partyjno-finansowych w trakcie kampanii stracił 7%, ale i tak na półmetku, wyglądało na to, że wygra z platformersem. Kiedy sztab PiS zorientował się, że jej polityk na pewno wygra, zaczął wspierać... kandydata PO. Partia polityczna ma prawo do dowolnej strategii. Wspominam o tym tylko dlatego, że to niewyobrażalne dla wielu czytelników gazet codziennych, nawet tych, którzy interesują się polityką. Uczestniczą bowiem w konstruowanej przez właścicieli i redaktorów pewnego rodzaju „narracji” o rzeczywistości.

 

W Polsce idzie ku binarnej scenie politycznej. Ewentualnie ku niemieckiemu systemowi języczków u wagi. Jeśli kibicuję komuś w tych wyborach do europarlamentu to właśnie Markowi Jurkowi. Choćby dlatego, że grają z nim znaczonymi kartami. Dobrze byłoby, aby na Wiejskiej w przyszłości języczkiem u wagi nie było PSL. Wyobraźcie sobie państwo koalicję PiS-Prawica Rzeczpospolitej. Prawie jak CDU-CSU J. Byłoby ciekawie.

Jakie są wyjścia z tej sytuacji? Francuzi nie mogą publikować wyników sondaży od momentu rozpisania wyborów przez głowę państwa. Tak można ograniczyć możliwość deformacji ekspresji woli narodu. „Elity” upadającego komunizmu przygotowywały się do nieuniknionego krachu. Nie przez przypadek jedną z pierwszych rzeczy, które wtedy zrobili władcy PRL - u było powołanie do życia ośrodka badań opinii publicznej.

Czytam, że do Polski wraca Kulczyk. Zatem znów czuje się bezpiecznie. Nie o takie powroty z emigracji chyba Tuskowi chodziło. Jednak przekonani o swojej wszechmocy medialno-biznesowi macherzy mylą się. Procesy społeczne są zbyt masywne, by można je było kontrolować metodami służb specjalnych. Kartele wywodzące się z SB i WSI nie są nie do ogrania, jednak władcy PRL - u ustawili się nieźle i wpływają przemożnie na III RP, czyli RPrl.

Flisak może w ograniczony sposób wpływać na kierunek płynących z nurtem pni. Popychając grube kłody cienkim kijaszkiem jest jednak w stanie osiągnąć swój cel. Nawet słomką można zmienić bieg historii.

 

             

 

 

 

Demokracja

"Korzyści" z demokracji Demokratycznie skazano na śmierć Chrystusa, Sokratesa na wypicie trucizny, wybrano Hitlera, Mussoliniego a nawet Stalina a potem ich społecznie, demokratycznie wspierano. Demokratycznie wybrano wreszcie postkomunistów z SLD których dziesięć lat wcześniej demokratycznie obalono.

Absurdy prawa Prawo finansowe w Szwecji było tak skonstruowane, że w 1976 nagroda literacka dla p. Lindgren została obłożona podatkiem 102%

Przekręt Balcerowicza W latach 1990-91 Polska zamroziła kurs dolara a konta złotówkowe oprocentowała 100%. Dziwnym trafem akurat wtedy zachodni spekulanci wpłacili na konta polskie ogromne sumy w złotówkach i po roku wyjęli 250% wkładu (licząc w dolarach). Czym wytłumaczyć te transakcje ja nie poinformowaniem ich o celowym działaniu.

Tolerancja - definicje Definicje ze słowników. Jest to stosunek do przekonań, zachowań innych od naszych. Stosunek, ale jaki ?

Rok 1919: "znosić, cierpieć, zachowywać się biernie".

Rok 1967: "nie sprzeciwiać się",

Rok 1968: "wyrozumiałość, liberalizm",

Rok 1997: "szacunek".

Przekładając na zrozumiałe: Dawniej było to znoszenie, bierność do np. dewiacji, demagogii, fałszu, głupoty, mordu, gwałtu, dziś jest to szacunek do nich. Coś tu nie gra ! (za Naszym Dziennikiem)

Czy patriotyzm to nacjonalizm Kiedyś za patriotyzm uważano cenienie przede wszystkim godła własnego narodu, tradycji - dziś jest ta nacjonalizm lub fanatyzm. Dla przypomnienia - akcja obrony polskiej wiary w XIX wieku była przejawem patriotyzmu. Dziś jest to fanatyzm i ksenofobia.

Nowe definicje to choroba umysłowa Od 1990 roku słowa zmieniają znaczenie. Patriotyzm = nacjonalizm. Tradycja = zacofanie, religijność = fanatyzm, tolerancja = szacunek. Tego typu zmiana nazewnictwa jest chorobą umysłową o nazwie afazja ekspresywna. (za Naszym Dziennikiem)

Utrata polskiej ziemi W województwie zachodniopomorskim kapitał zagraniczny kontroluje już 30 % ziemi rolniczej. Są to głównie Niemcy przejmujący stare pozaborowe ziemie. Są to głównie długoterminowe dzierżawy nawet po kilkadziesiąt tysięcy ha. Powiaty: stargardzki, pyrzycki, gryficki mają przewagę obcego kapitału. Ubocznym skutkiem jest wzrost bezrobocia, trudności produkcyjne małych przediębiorstw itp. Spółki zagraniczne, lub pseudo-polskie mają oficjalnie niewielki kapitał i stały dochód a nabywają ziemię za wielkie pieniądze, najprawdopodobniej z zagranicy. Najczęściej jest to forma prania brudnych pieniędzy.

 

 

 

Jak powstała polityczna poprawność

 

Gdzie te wszystkie rzeczy, o których słyszeliście dziś rano - wiktymologiczny feminizm, ruch praw gejów, wymyślone statystyki, poprawianie historii, kłamstwa, żądania, cała ta reszta - skąd to się wywodzi? Po raz pierwszy w naszej historii Amerykanie trwożą się przed tym co powiedzą, co napiszą i co pomyślą. Boją się, że mogą użyć niewłaściwego słowa, słowa osądzonego jako obraźliwe, lub niewrażliwe, lub rasistowskie, seksistowskie, czy homofobiczne.

 

My widzieliśmy takie rzeczy, zwłaszcza w naszym XX wieku, w innych krajach. I zawsze podchodziliśmy do tego z mieszanką litości i, prawdę mówiąc, rozbawienia, ponieważ uderzało nas to jako bardzo dziwne, że ludzie mogliby pozwolić na rozwinięcie się sytuacji, w której baliby się jakich używają słów. Ale my mamy teraz taką sytuacje w naszym kraju. Mamy ją przede wszystkim na uniwersyteckich kampusach, ale to już się rozprzestrzenia na całe społeczeństwo. Skąd to się bierze? Co to jest?

 

Nazywamy to "poprawnością polityczną". Nazwa powstała jako swego rodzaju żart, dosłownie dowcip komiksowy, i my ciągle mamy tendencję traktować tę rzecz jako niezupełnie poważną. W rzeczywistości jest ona śmiertelnie poważna. Jest ona wielką chorobą naszego stulecia, chorobą, która kosztowała życie dziesiątków milionów w Europie, Rosji, Chinach, faktycznie w całym świecie. Jest to choroba ideologii. Polityczna poprawność nie jest śmieszna. Polityczna poprawność jest śmiertelnie poważna.

 

Jeśli spojrzymy na to analitycznie, jeśli spojrzymy na to historycznie, to szybko odkryjemy co to faktycznie jest. Polityczna poprawność to kulturowy marksizm. To marksizm przełożony z realiów ekonomicznych na realia kulturowe. To jest proces, który sięga nie ruchu lat 60., hippisowskiego, ruchu pokoju, ale okresu I Wojny Światowej. Kiedy porównamy główne tezy politycznej poprawności z klasycznym marksizmem, analogie są oczywiste.

 

Po pierwsze, w obu wypadkach jest to ideologia totalitarna. Totalitarna natura politycznej poprawności nigdzie nie jest tak oczywista, jak na kampusach wyższych uczelni, z których wiele w tej chwili stało się pokrytymi bluszczem małymi Północnymi Koreami. Student czy profesor, który odważył się gdziekolwiek przekroczyć linię wytyczoną przez feministkę czy aktywistę praw gejów, czy miejscową grupę czarnych czy Latynosów, czy którąkolwiek z innych wyświęconych na "poszkodowane" grup, wokół których obraca się ta sprawa politycznej poprawności, szybko znajdzie się w kolizji z prawem. W małym lokalnym systemie prawnym uczelni przedstawione są im formalne zarzuty i wymierzona kara, w procesach nierzadko przypominających sądy kapturowe. Tutaj próbujemy spojrzeć w przyszłość jaką polityczna poprawność szykuje całemu narodowi.

 

W istocie wszystkie ideologie są totalitarne, ponieważ esencją ideologii (zwracam uwagę, że właściwie rozumiany konserwatyzm ideologią nie jest) jest podjęcie pewnej filozofii i twierdzenie, że na bazie tej filozofii pewne rzeczy muszą być prawdziwe. Jak np., że cała historia naszej kultury jest historią opresji kobiet. Ponieważ stoi to w sprzeczności z rzeczywistością, rzeczywistość musi być zakazana. Musi być zakazane odnoszenie się do rzeczywistości historycznej. Ludzie muszą być zmuszeni do życia w kłamstwie, a ponieważ ludzie z natury mają opory przed życiem w kłamstwie, to oczywiste, że używają swoich oczu i uszu żeby sprawdzić jak jest i mówią "Chwileczkę. To nie jest prawda. Przecież widzę, że to nie jest prawda" . W związku z tym żądanie życia w kłamstwie musi być poparte przemocą państwa. Stąd ideologia nieodmiennie stwarza państwo totalitarne.

 

Po drugie, marksizm kulturowy, tak jak marksizm ekonomiczny, posługuje się jednoprzyczynowym wyjaśnieniem historii. Marksizm ekonomiczny mówi, że historię determinuje własność środków produkcji. Marksizm kulturowy, czyli polityczna poprawność, twierdzi, że cała historia jest zdeterminowana przez władzę, za pomocą której jedne grupy, definiowane w kategoriach rasy, płci, itd., podporządkowują sobie inne grupy. Nic innego się nie liczy. Cała literatura, w istocie, jest o tym. Wszystko w przeszłości ma związek z tą jedną rzeczą.

 

Po trzecie, tak jak w ekonomicznym marksizmie pewne grupy, tj. robotnicy i chłopi, są dobre a priori, a inne grupy, burżuazja i posiadacze kapitału, są złe, tak w kulturowym marksizmie poprawności politycznej pewne grupy są dobre: kobiety feministki (tylko kobiety feministki, nie-feministki przyjmuje się, że nie istnieją), czarni, Latynosi, homoseksualiści. Te grupy uznane są za "poszkodowane" i jako takie automatycznie są dobre, bez względu na to co którakolwiek z nich robi. Podobnie, biali mężczyźni są automatycznie uznani za złych, w ten sposób stając się odpowiednikiem burżuazji w marksizmie ekonomicznym.

 

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin