Czarostwo - Wybór tekstów [Jong Stiller Prokopiuk Tuwim].doc

(189 KB) Pobierz
Erica Jong - Od pogaństwa do chrześcijaństwa

Erica Jong - Od pogaństwa do chrześcijaństwa

W czasach przedhistorycznych ludzie oddawali cześć bóstwom bardzo różnym od tych, które czcimy obecnie. Jednym z nich była BOGINI MATKA, czyli Wielka Matka, czyli Królowa Niebios, reprezentująca stworzenie, narodziny, zbieranie pokarmu, płodność roli uprawnej i miesiące letnie. Drugim był ROGATY BÓG (z rogami jelenia, kosmaty jak zwierzę, o rozszczepionych kopytach), reprezentujący myślistwo, zabijanie pokarmu i miesiące zimowe. Rok dzielił się na dwa okresy, w których oddawano cześć jednemu z tych dwojga, zwłaszcza tam, gdzie dawni mieszkańcy dzielili swój czas między uprawę roli a łowy, zależnie od pory roku. To były dwa najstarsze bóstwa i najtrwalsze. Nie dało się ich kultu wyplenić nawet i wówczas, gdy zapanowała już religia chrześcijańska. W całej Europie wieśniacy trwali w ich kulcie jeszcze długo po tym, jak władcy i dwory ich nawrócili się już na chrześcijaństwo. W wielu miejscach bóstwa chrześcijańskie i pogańskie czczone bywały równocześnie i nawet księża uczestniczyli jako wtajemniczeni w pogańskich obrzędach. Dopóki chrześcijaństwo miało swój interes w przymykaniu oczu na pogaństwo (a właściwie nie miało innego wyjścia, gdyż pogan było dużo więcej), dopóty bogów i boginie pogańskie wprowadzano do chrześcijańskiego panteonu jako świętych, a dni świąt pogańskich obchodzono jako święta chrześcijańskie. Na przykład dzień 25 grudnia (w cztery dni po zimowym przesileniu dnia z nocą) wybrano jako dzień urodzin Jezusa właśnie dlatego, aby czcicieli Słońca zwabić do swej owczarni: gdyż był to dzień ich dorocznego święta, a zawsze łatwiej zmienić nazwę święta niż wprowadzić całkiem nowe, własne święto w innym dniu. Ale przyszedł czas, gdy chrześcijanie już mocno okopali się na swych pozycjach, utwierdzili się jako panowie świata zarówno doczesnego, jak duchowego, i gotowi byli przystąpić do systematycznych prześladowań i tępienia pogaństwa.

To wtedy, można powiedzieć, poganie zeszli do podziemia. I wtedy chrześcijanie przemianowali bóstwa ich na "diabłów", ich religijne praktyki zaś uznali za przejaw zła.

Odtąd wyznawcy, nadal cześć oddający starym bóstwom, czynili to w sekrecie, częstokroć spotykając się w miejscach odludnych: na pustkowiach, w lasach i zagajnikach. Ich Rogaty Bóg stał się "diabłem" chrześcijańskim. Z ich Wielkiej Matki zaś uczyniono dziewicę, matkę Jezusa, pozbawiając ją aspektu seksualnego i moc jej redukując: ze stworzycielki świata sprowadzając ją do roli pośredniczki między człowiekiem a bóstwem męskim.

Tak więc pogaństwo najpierw było tolerowane, później przyswajane i wreszcie brutalnie tępione.

Ale jego władza nad ludźmi nigdy do końca nie wygasła: a tych, co dalej czcili stare bóstwa, nazwano czarownikami i czarownicami. Ponieważ zaś byli rozproszeni i podzieleni na osobne grupy, czyli zbory, i ponieważ religia ich nie szerzyła się przez nawracanie, więc w różnych miejscach rozwinęła się rozmaitość praktyk. Obrzędy stały się niejednakowe i bóstwom ponadawano różne imiona. Tak więc czarostwo może nam służyć za przykład starożytnej religii, która przetrwała w świecie chrześcijańskim, zachowując nad ludźmi władzę mimo palenia na stosie i prześladowania jej wyznawców, mimo szkalowania starych bóstw, potępienia i skazania ich na wygnanie.

Takie są w skrócie poglądy, wyrażone przez Margaret Murray w jej przełomowych książkach Kult czarownic w Europie Zachodniej (1921) i Bóg czarownic (1931). Wyjaśnia ona, że w dziejach wierzeń bóstwa dawnej religii zawsze stają się diabłami w nowej. Tym się tłumaczy przekształcenie Rogatego Boga z ucieleśnienia boskości w ucieleśnienie zła. Kiedy przeczytamy dzieła Margaret Murray, nagle stają się dla nas jasne związki łączące chrześcijańskiego diabła, Minotaura z Krety, starożytnego boga Pana i postać o jelenim porożu w malarstwie jaskiniowym paleolitu...

Kto spisywał te relacje? Chrześcijanie! Gdyż poganie oczywiście kryli się, zwłaszcza w okropnych czasach palenia na stosie; a piszący o czarach chrześcijanie byli największymi z fanatyków: byli to mnisi, zajmujący się propagandą na rzecz swego światopoglądu. Sami poganie zaś nie zostawili po sobie relacji: z wyjątkiem popiołu swych ciał.

 

Erica Jong - Wyposażenie czarownicy

Chyba wszystkie podręczniki czarostwa zgadzają się, że wyposażenie czarownicy musi być ręcznie wykonane i poświęcone do wyłącznego użytku praktykującej. Nie można się nim na ogół dzielić z innymi. Jak maszyna do pisania czy ulubione pióro dla autora, pędzle i sztalugi dla malarza, tak i te rzeczy nabierają z czasem właściwości magicznych dla swego użytkownika. Jakby nasycały się jego wibracjami, aż wydaje się, że w nich samych zawarta jest magia.

OŁTARZ
Poświęcone miejsce, na którym czarownica umieszcza swe przybory i gdzie inscenizuje swe czynności magiczne: może to być stół, ławka, pień ściętego drzewa lub głaz. W niektórych tradycjach zaleca się, żeby ołtarz był okrągły i stał w magicznym kręgu, nakreślonym na ziemi.
Inne znów tradycje każą na nim umieścić posążek Bogini Matki lub wizerunek Rogatego Boga, lub jedno i drugie, aby przypominać wyznawcy o wszechwładnych mocach, które wyrażają się w tych postaciach. Często na ołtarzu stawia się białe świece, jak również kadzielnicę, w której spala się kadzidło; nieraz także czarki z solą i wodą reprezentujące żywioły; i zawsze poświęcony róg albo kielich pełny wina.

RÓŻDŻKA
Tak dobrze nam znana z baśni różdżka czarodziejska może się wywodzić z kultu drzew, bo magiczne gałęzie, ułamywane w świętych gajach ze świętych drzew występują w wielu mitologiach. Najbardziej skuteczna okaże się różdżka z jednego z drzew poświęconych Białej Bogini: z czarnego bzu, wierzby, jarzębiny, leszczyny, dębu lub jemioły. Prosta i smukła gałąź powinna być wydrążona przez środek (jej rdzeń usunięty), oszlifowana do jedwabistej gładkości, wypełniona watą bawełnianą i ożywiona przez czarownicę trzema kroplami jej własnej krwi, skapniętymi na watę. Niektóre tradycje każą wypisać na różdżce pentagram (gwiazdę pięcioramienną) i rytualne imię czarownicy, nadane jej w obrzędzie wtajemniczenia. Ale bardziej istotne jest, aby różdżka została pobłogosławiona w imię Bogini Matki i poświęcona jako narzędzie spełniające wolę czarownicy. Im wola ta będzie silniejsza, tym bardziej nieodparta okaże się różdżka.

ATALMA

Obosieczny sztylet z czarną rękojeścią, o namagnetyzowanym ostrzu. Przedstawia on moc czarownicy i używany jest do wielu obrzędów. Skądinąd jest to najwyraźniej symbol falliczny, a pogrążenie go w kielichu wyobraża połączenie pierwiastków męskiego i żeńskiego.

BOLIN
Nóż o białej rękojeści, używany do wykonywania innych magicznych przedmiotów lub narzędzi oraz do wycinania liter i znaków symbolicznych w drzewie lub wosku. Bolin i atalma używane są tylko w celach rytualnych, nigdy zaś do okrawania skórki od sera lub do dzielenia mięsa.

SZNUR
Zwany też cingula, magiczna przewiązka, którą czarownica obwiązuje się w pasie i której używa do najrozmaitszych obrzędów symbolicznie wiążących. Ma dziewięć stóp (czyli 2 i 3/4 metra) długości, jest barwy czerwonej i pleciony. Najlepiej z tworzyw naturalnych, jak bawełna, jedwab czy wełna.

KOCIOŁ
Żelazny kocioł lub garnek do przyrządzania uczt sabatowych, wywarów magicznych i leczniczych. Niekiedy ogień się rozpala wewnątrz kotła. Jest to przedmiot tak nieodłączny od tradycji czarostwa, że zaskakuje nas, gdy niektórzy z ogromnie władnych przedstawicieli tego stanu używają zwyczajnych garnków kuchennych: mimo że poświęconych, rzecz jasna.

KIELICH

Albo też róg do picia. Pojemnik na ofiarne wino lub wodę. W niektórych tradycjach święte zaślubiny (złączenie płciowe wcielonego bóstwa i wyznawcy) dokonuje się symbolicznie przez zanurzenie atalmy w kielichu. Rzeczywiste zaślubiny święte dają zapewne więcej satysfakcji.

MIOTŁA

Służy do latania na sabaty i do zamiatania. Zrobiona z gałązek leszczyny, głogu, jarzębiny, wierzby, janowca, brzozy lub tarniny, tym samym przypomina również o starym kulcie drzew. Wszystkie one posiadają właściwości magiczne, które da się prześledzić aż do najdawniejszych religii. Margaret Murray twierdzi, że miotła oznaczała pierwotnie łodygę janowca z kępką liści na końcu (po angielsku broom oznacza jedno i drugie). Janowiec według niej zawsze kojarzono z "dawaniem i odbieraniem płodności".
To skojarzenie dało chyba początek zwyczajowi skakania przez miotłę dla zawarcia małżeństwa u Cyganów europejskich i amerykańskich Murzynów na wsi. Ale w poetyckim rozumieniu: czy nie było zawsze marzeniem uciśnionych, by narzędzie swego ucisku obrócić w narzędzie wyzwolenia? I oto wyświechtana miotła, ten symbol domowej harówki, staje się przez zryw wyobraźni symbolem wzlotu i tego, co się roi w fantazjach.
Było też zwyczajem u czarownic pozostawianie zwykłej miotły w łóżku, aby łatwowierny mąż nie dostrzegł, że wyfrunęły na sabat. W miotle łączy się więc mnóstwo sprzecznych symboli: trud codzienny i harówka, płodność i małżeństwo, jak również ich odwrotność: niczym nie ograniczona swoboda wzlotu.

NASZYJNIKI
W różnych grimuarach, czyli księgach zaklęć czarnoksięskich, wspomina się o naszyjnikach mających właściwości magiczne. Niektóre z nich są całkiem proste, zrobione z muszli, żołędzi, nasion i z drzewa. Bywają też ze zwyczajnych, niebieskich, szklanych paciorków (jakie się nosi do dziś w całej Azji Środkowej dla ochrony od złego oka). W innych występują półksiężyce, symbole Diany, bogini najczęściej kojarzonej z kultem czarnoksięskim przez Margaret Murray i innych. Zajmujące się czarami feministki lubią się przyznawać do kultów dianicznych, jak określiła te praktyki europejskie Margaret Murray.

KSIĘGA CIENI
To księga, w której czarownica zapisuje, czego się nauczyła w dziedzinie czarów. Służy do notowania zaklęć i zaśpiewów obrzędowych, rytuałów i recept. Powinna być (jak wszystkie przybory do czarów) zrobiona własnoręczanie. Oprawiona w skórę albo płótno, kartki powinna mieć z papieru ręcznie czerpanego lub z pergaminu. Tradycja nakazuje zniszczenie księgi po śmierci czarownicy. To jedna z przyczyn, dla których tak trudno w książkach znaleźć coś konkretnego na temat czarów, gdyż czarostwo opiera się głównie na tradycji ustnej.

AMULETKI
Czyli torebki z lekami lub amuletami. Należą nie tyle do europejskiej tradycji czarostwa, ile do magii voodoo, jednak wiele współczesnych czarownic ich używa. Są to małe, zaciągane na sznurek lub rzemyk woreczki z czerwonej skóry lub flaneli, które zaklinacz nosi na szyi albo w pasie i zawiesza na drzewach, rosnących na ziemi tego, na kogo chce podziałać (zwykle na jego szkodę). Nieraz też zastawia się pułapkę, czyli umieszcza torebkę z czarami w miejscu, gdzie delikwent musi ją przestąpić. Amuletki te zawierają po 1, 3, 5, 7, 9 lub 13 przedmiotów takich jak drogie kamienie, zioła, sproszkowana siarka, gwoździe z trumny, szpilki, igły, ziemia cmentarna, królicze łapki, magnetyt, skarabeusze, podkowy, obcięte paznokcie, fotografie, kosmyki włosów, kości do gry i fałszywe monety. W praktykach voodoo używa się nawet medalików, ale szczerzy neopoganie unikają wszelkich wyobrażeń typowo chrześcijańskich.
Przedmioty zawarte w amuletce namaszcza się zwykle olejami, mającymi potęgować miłość, żądzę lub moc. W amuletkach umieszcza się też kamienie uważane za korzystne lub szkodliwe pod określonymi względami. Zioła w roli amuletów miewają często właściwości odmienne od ich działania leczniczego lub trującego.
Goździki na szyi wzmagają przyjaźń, lawenda zapewnia energię seksualną, a magnolia szczęście małżeńskie.
Do wyrządzania szkód nieodzowne są ziemia cmentarna i gwożdzie z trumny. Do klasycznie złych amuletów należą igły i szpilki, siarka zaś i guma arabska także są nadzwyczaj cenione przez doświadczonych krzywdzicieli.

STRÓJ CZAROWNICY
Każda część ubrania, kojarząca się z czarownicami, ma długą i barwną historię. Strój czarownicy nie stanowi wyjątku, lecz informacje o nim znajdujemy raczej w poezji, legendach i sztuce fantastycznej niż w muzeach kostiumologii.

KAPELUSZ
Czarownice na obrazach Goyi noszą stożkowate kapelusze bez ronda, w średniowieczu kojarzące się z heretykami. Możliwe, że wywodzą się one z rogów, jakie nosiło wiele pogańskich bóstw, a w których wyrażała się ich moc. Kapelusz taki miewał czasem dwa rogi; obecnie daje mu się zazwyczaj tylko jeden szpic (i do tego rondo, będące zapewne dodatkiem z XVII wieku). Co ciekawe, spiczaste nakrycia głowy zawsze podejrzewało się o diabelstwo.

PŁASZCZ
Magiczny płaszcz z kapturem występuje w wielu mitach i legendach. Okrycie czarownicy, jak i czarownika, pokazuje się zwykle w kolorze ciemnoniebieskim lub czarnym, a na nim wyhaftowane lub namalowane złotem symbole i znaki magiczne. Wśród tych elementów zdobniczych występują magiczne pisma, pentagramy i znaki zodiaku. Margaret Murray podkreśla, że we wszystkich tradycjach religijnych pewne szaty zakłada się TYLKO w obliczu bóstw i zdejmuje się, powracając do życia świeckiego. Wynika to z wiary w zarażenie boskością, czyli z przekonania, że świętych przedmiotów powinno się używać tylko w miejscach świętych. Tym się tłumaczy, jej zdaniem, żywe do dziś przeświadczenie, że obiekty religijne ukradzione z miejsc kultu przynoszą nieszczęście.
W tradycji wielu starożytnych religii (między innymi egipskiej i żydowskiej) szaty, noszone w obecności bóstwa, należy później uprać i oczyścić. Na płaszcze czarownic to chyba się nie przeniosło.
W ogóle opowieści o czarownicach zawierają często urocze pomieszanie elementów sakralnych z powszedniością. Magia czyniona w kuchni wcale nie musi być mniej skuteczna od tej, którą się odprawia w kościele. Póki odmawia się kobietom kapłaństwa, będziemy się starać o własne rytuały przy ołtarzach kuchennych i szyć sobie płaszcze magiczne na własnych maszynach do szycia. Dla czarownicy kryje się w jej płaszczu magia, kapłaństwo, a kto wie, czy nie darzy on też niewidzialnością i mocą przeobrażania się. Wyobraźnia ukazuje nam pod jej płaszczem czarne koty, nietoperze i sowy. Czy to duchy domowe czarownicy, czy alternatywne postacie jej samej?

PASEK
Niektórzy kronikarze mówią o pasku z nawleczonych purchawek, wśród których wisi magiczny woreczek. To nie to samo co sznur; a woreczek zawiera jej czary i amulety. Jest ze skóry i rozpoznajemy w nim rodzaj amuletki, tak popularnej w magii voodoo. Co kryje się w tym woreczku? Oko traszki? Maść latająca? Grzyby halucynogenne? Szatańskie godmisze? Czy tylko liście mięty do odświeżania oddechu, jagody do barwienia warg i trochę liści oczarowych: wszystko to naturalne kosmetyki.

RĘKAWICZKI
Jeżeli w stroju czarownicy wspomina się o rękawiczkach, to z kociej skóry, obróconej futrem do wewnątrz. Ciekawe, że to akurat kocie futro: znów skojarzenie czarownicy z kotem, wywodzące się niwątpliwie z dziejów kota jako świętego zwierzęcia w Egipcie. W czasach chrześcijańskich kot się kojarzy z diabłem: kolejny dowód, że bóstwa dawnych religii stają się w nowych diabłami.

OBUWIE
W malarstwie i na fantastycznych ilustracjach obuwie, często kojarzące się z czarownicami, to ciżmy, te wyciągnięte w dziób, falliczne buciki, których czubek bywał tak wydłużony że trzeba go było wypychać i przyczepiać łańcuszkiem do kostki, aby się o niego nie potknąć. Rozpowszechnione w XI wieku we Francji ciżmy nabrały z czasem tak wybujałych proporcji, że z ospałych kochanków jęto sobie pokpiwać mówiąc: Twoje ciżmy są bardziej męskie niż ty. Ten bucik jawnie falliczny nawiązuje też do wyobrażenia rogów, co znów kojarzy czarownicę z bóstwami pogańskimi i z płcią. Jak rogate nakrycia głowy, tak i ciżmy w czasach swego rozkwitu były (też bez powodzenia) denuncjowane z ambony.

PODWIĄZKA
Jako symbol mocy szamańskich podwiązka sięga, być może, aż do paleolitu, bo w malarstwie jaskiniowym widujemy tancerzy jakby ubranych w coś na kształt podwiązek.
Nie zaszkodzi ją mieć. Niektórzy z piszących o czarostwie zaznaczali, że podwiązka ma być z zielonej skórki, ze srebrną sprzączką i podszewką z niebieskiego jedwabiu. W zielonym rozpoznajemy barwę Robin Hooda, Zielonego Męża i duchów leśnych. Królowe czarownic miewały po kilka (aż do siedmiu) sprzączek na swych podwiązkach. Słynna ladacznica i przy tym czarownica z XVIII wieku Fanny Hackabout-Jones nosiła podwiązkę z czerwonego jedwabiu, z różową rozetą i długimi czerwonymi wstążkami. Zaklinała się, że wielekroć od złego dzieliła ją tylko jej Magiczna Podwiązka.

DIADEM

Współczesne czarownice wspominają nieraz o koronie, czyli diademie, którym jest wąski pasek srebra ze srebrnym półksiężycem u czoła. W niektórych zborach ta, którą się uważa za królową czarownic, nosi go (a także podwiązkę) jako znak swej godności.
Obrzędowe klejnoty królowej nazywa się bigghe. Zaliczają się do nich diadem, podwiązka, naszyjnik oraz bransoleta, szeroka i srebrna, ryta w znaki i symbole czarodziejskie.

STRÓJ CZY NAGOŚĆ?
Tyle już powiedziawszy o strojach czarownicy, musimy jeszcze wspomnieć o pewnej zasadniczej niekonsekwencji: mianowicie, że wiele współczesnych czarownic do czynności kultowych ubiera się w niebo, czyli odprawia je nago. Tłumaczy się to zwykle tym, że ubranie zmniejsza moc, promieniującą z ciała ludzkiego. Jednakże ta rozpowszechniająca się u współczesnych czarownic nagość tym bardziej ułatwia ludziom, skłonnym do pruderii, łączenie czarostwa z pojęciem orgii czy antyspołecznych wybryków.
Nietrudno pojąć, że nagość w obrzędach może być całkiem przyjemna w południowej Kalifornii (lub na południu Francji), ale w chłodnej Anglii takie rygorystyczne przestrzeganie danego jakoby przez boginie nakazu: Przy obrzędach swych będziecie nadzy! to raczej poświęcenie.

Przełożył z angielskiego Robert Stiller

 

Erica Jong - Niektóre z obrzędów

Główne obrzędy to jedna z niewielu spraw, co do których nie ma większych rozbieżności między autorami piszącymi o współczesnym czarostwie. Są one bardzo rozmaite, ale kilka z nich wyróżnia się jako najważniejsze.

Współczesne czarownice na ogół praktykują w zborach (czyli grupach oddanych tej sztuce czy religii), tradycyjnie po trzynaście osób, ale może ich też być inna liczba, od trzech do dwudziestu. Na zborze najpierw czyni się krąg, ażeby wydzielić i oczyścić miejsce święte, gdzie będzie się dokonywać magia, gdzie objawią się bogowie i boginie, gdzie czas przestanie istnieć, gdzie wiara się ucieleśni. Magiczny krąg ma 9 stóp średnicy (czyli 2 i 3/4 metra) i czyni się go - to znaczy zakreśla w powietrzu - ostrzem atalmy. Jest on miejscem pomiędzy dwoma światami, boskim i ludzkim. W tym miejscu skupia się moc kosmiczna.

Każdy z nas uświadamia sobie, czy to ze wspólnej medytacji, tańca, zbiorowych modłów czy grupowego ćwiczenia jogi, że jesteśmy istotami społecznymi, które czerpią siłę psychiczną ze wspólnego działania dla wspólnych celów. W zborze czarownic ta koncentracja siły psychicznej stanowi praktyczny punkt wyjścia i podstawę działania.

Oto niektóre z obrzędów czynionych w zborach.

Ściąganie księżyca

W tym obrzędzie arcykapłanka, czy też głowa zboru, bierze w siebie moc bogini i w rezultacie staje się boginią na czas trwania obrzędu.

Dokonuje się go w pierwszą noc pełni księżyca, o północy, czyli w godzinie czarów. Czarownica wywołuje w sobie boginię, stając się jej wcieleniem. To ta, którą nazywamy trójboginią, bogini księżyca w trzech kwadrach: rosnącego, w pełni i malejącego. Diana i Artemida, Astarte, Afrodyta, Bogini Matka, więc łącząca się z narodzinami, śmiercią, odradzaniem się i cyklami księżycowymi. Do wywołania bogini mogą służyć medytacja, taniec, śpiew chóralny lub indywidualny. Chodzi o to, żeby osiągnąć stan, w którym pierwiastki ludzki i boski stapiają się na pewien czas w osobie przewodniczącej zboru.

Stożek mocy

Wznoszenie stożka mocy to przenośnia wyrażająca wolę całego zboru czy grupy, siłę psychiczną jednakowo myślących wyznawców, jednoczących się dla tego samego celu.

Niektórzy z angielskich czarowników utrzymują, że w II wojnie światowej przyczynili się do odparcia niemieckiej inwazji na Anglię, wznosząc stożek mocy przeciwko Hitlerowi (podobnie jak ich przodkowie, którzy w ten sam sposób jakoby przyczynili się do klęski hiszpańskiej armady). Może jednak myśliwce Royal Air Force też odegrały w tym pewną rolę.

Stożek mocy wznosi się tańcem, śpiewem, medytacją.

Wtajemniczenie

Kolejnym rytuałem, najpowszechniej praktykowanym dziś przez czarownice, jest obrzęd wtajemniczenia, oznaczający w przenośni odrodzenie się. Odbywa się to niekiedy przez biczowanie sznurem czy batem ceremonialnym.

Osobę wtajemniczoną przyjmuje się do zboru, odbiera się od niej przysięgę, nadaje ceremonialne imię i namaszcza wodą i winem. Wtajemniczenie to nie ma nic wspólnego z "inicjacją", opisywaną w zeznaniach torturowanych czarownic, w której prawie zawsze mówiono o wyrzeczeniu się Chrystusa i chrześcijaństwa, Marii Panny, świętych, ojca i matki, nieba, ziemi itd. Potem następować miał chrzest, nałożenie piętna czarnoksięskiego (może jakiś tatuaż?), nowego imienia jako symbolu konwersji, wreszcie ucałowanie Wielkiego Mistrza: zwykle miał to być sprośny pocałunek (to znaczy diabła w zadek), tak ulubiony przez protokolantów inkwizycji.

Wszystkie te elementy konwersji są pradawne i żywe w niejednej religii. Katolicy do dziś symbolicznie całują papieża w pierścień, a chrzest i nadawanie imienia należą do najświetniejszych ze starożytnych rytuałów. Nigdy się nie dowiemy, czy na inicjację czarownic u schyłku średniowiecza rzeczywiście składały się te elementy (a zwłaszcza "sprośny pocałunek"), czy są to najzwyczajniej własne projekcje albo przeinaczenia ze strony inkwizytorów. Ich relacje czyta się ze zgrozą i niedowierzaniem: ale w końcu zdarza się nam to samo, gdy czytamy o hitlerowskich obozach zagłady, w które bywa trudno uwierzyć, nawet kiedy spotkamy we własnej osobie ludzi, co je przeżyli.

Samouświęcenie

W tym osobistym obrzędzie czarownica poświęca się Bogini Matce i Rogatemu Bogu. Może się to odbywać w obecności zboru albo przed własnym ołtarzem, przy użyciu oliwy, kadzidła i świec albo wody, wina i soli. Robi się to, kiedy w człowieku wzbierze dojmująca potrzeba utwierdzenia się na swej drodze.

W tradycjach czarostwa często zabrania się ujawniania tajnych rytuałów, zakładając, że tajemnica sprzyja narastaniu mocy duchowej. Poza tym tradycje te bardzo zmieniają się z kraju na kraj, ze zboru na zbór. Jednak wszystkie czarownice zgodzą się, że czarostwo było i jest radosną, ekstatyczną religią, w której bóstwom obojga płci lepiej służy się wesołością niż jękiem i zawodzeniem.

 

Robert Stiller - Czarna czy Biała Magia ?

Jeśli ktoś zastanawia się nad znaczeniem obiegowego zwrotu: Czarna i Biała Magia, najczęściej dochodzi do wniosku, że czarna to ta, której celem jest wyrządzenie szkody, a biała wyróżnia się przez to, że pomaga. Ale czy jest to naprawdę aż tak proste ?

W początkowym okresie już odnoszące przewagę chrześcijaństwo uznało wszelką magię, nie mieszczącą się w rytuałach kościelnych, za przejaw Czarnej Sztuki, złej i diabelskiej. W następnych stuleciach to zajadłe przeciwstawienie trochę się zatarło i wyłoniły się pewne konwencje, choć nigdy całkiem ścisłe i jednoznaczne, w charakterze jakby rozejmu pomiędzy stanowiskiem Kościoła, potępiającym wszelką magię (prócz własnej i nie określanej tym wyrazem) jako taką, a przymykaniem oczu na niektóre jej formy: tak zrodziło się pojęcie Białej Magii. Duży wpływ na to rozróżnienie wywarły dociekania magiczne w Hiszpanii arabskiej, powołujące się (często zbyt naiwnie i pochopnie, ale czasami może i nie całkiem bez racji) na tradycje hebrajskie i jeszcze dawniejsze, wiodące się aż z Babilonu. Podział magii na białą i czarną zyskał sobie oficjalne uznanie Kościoła, co nie przeszkadza, że w konkretnych przypadkach rozróżnienie to pozostawało często niejasne i kontrowersyjne.

Trzy główne formy działań magicznych doczekały się jednak akceptacji pod nazwą Białej Magii.

Primo: te, w których formuły i obrzędy przerobione zostały na modłę chrześcijańską, zwłaszcza w ten sposób, że odwoływano się w nich do Boga w imię Jezusa Chrystusa i obficie wtrącano aluzje do Nowego Testamentu.

Secundo: zachowujące dawniejszą frazeologię hebrajską, imiona i skróty w rodzaju Agla i tetragramatonu, pentagram nie zastąpiony przez krzyż itd. Formy te podtrzymywali zapewne żydowscy nekromanci, lecz tolerowano je (mimo że nie spełniały warunków poprzedniego punktu), gdy nie popadały w głębszy konflikt ze stanowiskiem Kościoła i miały tzw. dobro na celu.

Tertio: zabiegi nie odwołujące się wprost do mocy Bożej, tylko polegające na właściwościach przedmiotów i substancji; określane jako magia naturalna. Zaliczały się do nich: alchemia, wróżby, czytanie z kuli kryształowej itd. Niektóre z nich ewoluowały stopniowo w kierunku prawdziwych lub rzekomych nauk, co nie przeszkadza, że do niedawno Kościół atakował je gwałtownie pod nazwą spirytyzmu lub okultyzmu; że potępienia te rozciągano nie tylko na astrologię czy chiromancję, ale i na badania w dziedzinie hipnozy i telepatii.

Poza nawiasem choćby i takiej akceptacji zostało wszystko, co Kościół już od początku tego konfliktu ideologicznego napiętnował i potępił pod nazwą Czarnej Magii. Jej wspólny mianownik to zwłaszcza kontaktowanie się z demonami, bez względu na to, czy uważanymi za takie od dawna, czy będące starymi i czcigodnymi bóstwami, przez Kościół dopiero przemianowanymi na diabłów.

Przy okazji zaś włączono do tego bezlitosne zwalczanie z jednej strony kultów dianicznych (które opisuje Margaret Murray) i wszelkiego czarostwa, a z drugiej strony Żydów i judaizmu. Podstawowy chwyt tej kampanii propagandowej (a ciągnęła się ona przez stulecia z budzącymi grozę skutkami, należącymi do najpotworniejszych i najbardziej haniebnych zbrodni w dziejach człowieczeństwa) polegał na wmawianym w kółko (i gdzieniegdzie do dziś pokutującym) utożsamieniu spraw najzupełniej różnych: pogaństwa i kultów pierwotnych, diabła, czarów i czarownic, herezji, bluźnierstwa, sprośności oraz żydostwa.

Robiono to między innymi przez perfidne mieszanie i przenoszenie nazw, co innego znaczących.

Nadano więc zgromadzeniu czarownic nazwę żydowskiego święta: sabat. I przyjęło się! Próbowano też nazwać miejsca tych spotkań, takie jak Łysa Góra, synagogą: ale to się jakoś nie przyjęło. Mimo długotrwałych wysiłków, aby w opinii publicznej utożsamić Żyda z diabłem, udało się to tylko częściowo: i nawet w Białej Magii trzeba było tolerować pozostałości hebrajskie.

Czarna Magia dzieli się z grubsza na dwie kategorie. Pierwsza wiąże się ściśle z chrześcijańskim wyobrażeniem diabła i polega na sprzedawaniu mu swej nieśmiertelnej duszy w zamian za określone korzyści materialne. Co roztropniejsi zadawali wprawdzie od wieków pytanie: kto mający odrobinę rozsądku (i pilnujący własnej korzyści) zgodziłby się zapłacić wiecznością tortur za trochę złota lub kilka lat przyjemności ? Na to odpowiadano, że pakt z diabłem (jeśli Bóg ma go uznać za wiążący) musi zawierać paragraf, dający człowiekowi szansę uniknięcia kary piekielnej: a już jego sprawa, czy potrafi z tej szansy skorzystać. Diabeł za to, dla wyrównanej gry, miał prawo zostawić na osobie paktującego swój znak, jakieś piętno czy skazę, które mogły w krytycznej chwili wykręcenie się od tej zapłaty utrudnić.

Druga kategoria Czarnej Magii (poważniejsza i bliższa wyobrażeń arabskich, żydowskich czy nawet babilońskich) traktuje demony (zawsze mniej potężne od Boga i podległe mu) jako coś na kształt upersonifikowanych żywiołów czy sił natury, przed którymi trzeba się zabezpieczyć i znać je, po czym można nimi kierować na swój użytek. Zły czy dobry ? To zależy, jak ze wszystkimi siłami, głównie od samego operatora. Jeśli zna on właściwe Słowa czy Imiona Potęgi, może tymi demonami posługiwać się i kierować, choćby wbrew ich woli i w sposób niezależny od ich własnej natury.

Również do Czarnej Magii zaliczano wszystko, co wyrządza szkodę lub cierpienie, okalecza i niszczy. Gdyż do takich działań nie dałaby się użyć siła Boska, której zapożyczanie dla własnych lecz godziwych celów traktowano jako zasadniczy wyróżnik Białej Magii.

Tu jednak od razu nasuwa się spostrzeżenie, że to, czy cel i samo działanie są dobre, czy złe, zależy od punktu widzenia. W którym momencie (jeśli występuje się w słusznej sprawie i przeciwko złu) staje się złem działanie na niekorzyść wroga ? Również i czary dla pozyskania miłości uznać można za coś najlepszego pod słońcem, albo za ruję, sprośność i porubstwo, zależnie od podejścia! Już choćby z tej prostej przyczyny widać, jak sztuczne jest rozróżnianie Czarnej i Białej Magii, nie mające większego sensu poza tym, jaki upatruje w nim chrześcijaństwo: a raczej ten czy inny jego autorytet lub instytucja.

Nie mieści się również w tym podziale bardzo popularna niegdyś magia w stylu arabskim, posługująca się dżinami, które bywają czasem dobre lub złe, ale na ogół (podobnie jak ludzie) nie do końca i raczej dwuznacznie.

Można jeszcze spojrzeć na to rozróżnienie z punktu widzenia księgi rytuałów i zaklęć. Podręczniki takie zwane są grimuarami, w sztucznej łacinie grimorium (a naprawdę z francuskiego grimoire, stare przekręcenie słowa grammaire, czyli gramatyka). Rzadko wydawane i nadzwyczaj trudno dostępne, większości amatorów znane są tylko ze słyszenia, a ich podstawowe, największym rozgłosem cieszące się teksty istnieją głównie jako rękopisy, starannie przechowywane w takich miejscach jak Bibliotheque Nationale w Paryżu i British Museum w Londynie. Na ogół nie wydano ich do dzisiaj, lub wydano tylko w niezbyt użytecznych fragmentach czy opracowaniach.

Z jednej strony duże zbieżności między nimi, z drugiej zaś istotne różnice między wariantami tegoż dzieła utrwalonymi w rozmaitych rękopisach lub wydaniach, pozwalają się domyślać, że wszystkie korzystały w większym lub mniejszym stopniu z tych samych źródeł. Czy wiodących się aż od czasów biblijnych albo jeszcze dawniejszych, z Babilonu, Asyrii czy Chaldei ? Wielu badaczy i praktyków magii tak uważa.

Ksiąg takich jest więcej, ale cztery czy pięć należy wymienić jako podstawowy kanon tego gatunku.

Najstarsza z nich to Klucz Salomona, przypisywany biblijnemu władcy, słynącemu w tradycji żydowskiej i arabskiej jako największy z magów. Dziełko to zachowało się w XVI-wiecznej kopii łacińskiego przekładu z nieznanej wersji hebrajskiej, a jego autentyzm i starożytność są dyskusyjne.

Uzupełnia je w istotny sposób Lemegeton, zwany też Małym kluczem Salomona.

Jeszcze mniej można polegać na autentyczności drugiego uzupełnienia, znanego jako Testament Salomona. Jego rękopisy greckie istnieją podobno w paru greckich klasztorach, a przekłady niemiecki, angielski i rosyjski ukazały się pod koniec XIX wieku. Jest to głównie wyliczenie duchów.

Nie byle jaki zamęt wynika stąd, że pod tym samym tytułem Klucz Salomona albo podobnymi wydawano też, głównie w celach spekulacyjnych, inne publikacje, nie mające z nim wiele wspólnego. To samo zresztą dotyczy XIX-wiecznych falsyfikatów obficie produkowanych pod kłamliwymi tytułami Grimorium Honoriusza lub Tajemnice Alberta Wielkiego, o których mówię poniżej.

Największą bodaj sławą i powagą cieszy się Grimorium verum, czyli prawdziwe, jakoby przełożone z hebrajskiego na francuski, wydane rzekomo w 1517 roku, choć może to być data zmyślona w celach asekuracyjnych. Następne wydanie francuskie i dwa bardziej kompletne włoskie pochodzą z XIX wieku, a wszystkie zaliczają się do białych kruków, niezwykle rzadkich i kosztownych. Księga ta, otaczana zabobonną grozą przez Kościół, uważana bywa za dzieło szatana. Do jej zalet należy przeznaczenie dla adeptów nic nie umiejących, toteż każda czynność wyjaśniona jest może niezbyt szczegółowo, ale od samego początku. Układ Grimorium prawdziwego stał się wzorem dla większości tych podręczników: omawia się kolejno procedury oczyszczające, przygotowania, sporządzanie kręgu magicznego, talizmanów i różnych przyborów do wywoływania, następnie następnie podane są wzory tekstów do wypisywania i zaklęć do wygłaszania, przebieg czynności magicznych i praktyki na różne okazje. Nie brak też wyliczenia duchó w oraz ich właściwości, chociaż Lemegeton i niektóre z późniejszych grimuarów przynoszą więcej informacji pod tym względem, jak i na temat obliczania właściwego czasu itd.

Wiele nieporozumień nagromadziło się wokół Grimorium Honoriusza Wielkiego, które ukazało się w Rzymie 1760 roku, chyba przełożone z łaciny.

Pogląd, jakoby dzieło to napisał w XIII wieku papież Honoriusz III, odrzucany jest przez wielu autorów katolickich jako fałsz i potwarz. Jednakże lektura samego tekstu nie skłania do aż takiej pewności.

Rozpoczyna go (nie wiadomo czy autentyczna, lecz całkiem sensownie brzmiąca) bulla papieska, w której Honoriusz III jakoby stwierdza, że przekazuje tę wiedzę księżom, aby wiedzieli, jak radzić sobie z diabłami. Szczególny nacisk położony jest na niezwykle trudną i długotrwałą procedurę oczyszczenia, w dalszym ciągu zaś rytuały, teksty błogosławieństw i zaklęć oraz kręgi magiczne i pentakle są tak pełne motywów niemal wyłącznie chrześcijańskich, że trudno sobie wyobrazić, aby to nie kapłan adresował do użytku innych kapłanów.

Mniej stanowczo zaprzecza się autorstwu równie głośnego i częściej wydawanego dzieła Tajemnice Alberta Wielkiego...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin