Thomas_R-VooDoo_PL.pdf

(1014 KB) Pobierz
C:\Documents and Settings\ophiel\Pulpit\Do Wrzucenia\Voodoo - Ross Thomas\Ross Thomas - Voodoo.doc
Ross
Thomas
TŁUMACZYŁA
MARIA GĘBICKAFRĄC
Voodoo l
W Nowy Rok, krótko po piątej nad ranem, przez Malibu, z prędkością
przekraczającą sto trzydzieści kilometrów na go dzinę, pędził prawie nowy
dwuosobowy Mercedes Benz 500 SL, który kosztował sto jeden tysięcy
czterysta czternaście dolarów i dwadzieścia osiem centów. Prowadziła go
jedną ręką lewą Iona Gamble. Zmierzony później poziom alkoholu w jej krwi
wynosił 1,16 promila, co znaczyło, Ŝe pod względem prawnym czy jakimkolwiek
innym była pijana. Przytrafiło się jej to drugi raz w Ŝyciu.
AktorkareŜyserka, która dzięki podwójnemu zawodowi naleŜała do grona
tak zwanych w hollywoodzkim Ŝargonie „kresek", ciągle prowadziła lewą ręką,
w prawej zaś trzymała słu chawkę. Wysłuchawszy trzydziestego piątego i
ostatniego syg nału, zamieniła słuchawkę na butelkę czterdziestoprocentowej
wódki Smirnoff, która dotychczas leŜała na fotelu pasaŜera. Po przełknięciu
ostatnich pięćdziesięciu gramów opuściła lewą szybę i wyrzuciła pustą butelkę
* W oryg. Billy Rice Fuck Mice; rice (ang.) – ryŜ [przyp. tłum.].
1
35467201.001.png 35467201.002.png
na zewnątrz. Butelka rozbiła się na Hondzie Civic z roku 1986.
Przez chwilę Iona Gamble odczuwała pokusę, by zatrzymać się i zostawić
notatkę z propozycją zapłaty za poczynione szkody. JednakŜe nim notatka
została wymyślona, zredagowana i poprawiona, Iona była juŜ prawie dwa
kilometry za Honda i zbliŜała się do celu swej podróŜy w Carbon Beach. Po
prze jechaniu kolejnego kilometra notatka, rozbita butelka i Honda całkowicie
wyleciały jej z głowy.
Iona jechała środkowym pasmem autostrady Pacific Coast, wrzuciła luz i
zwolniła do przepisowej prędkości siedemdziesię ciu kilometrów na godzinę.
Próbowała znaleźć ciśniętego gdzieś pilota, który otwierał stalową bramę.
Brama strzegła domu warte go trzynaście milionów dolarów i ku irytacji
wszystkich znajomych zwanego przez właściciela „domkiem plaŜowym".
Iona nie znalazła pilota, ale gdy skręciła w lewo, przecinając dwa pasy
autostrady prowadzącej na wschód, w światłach wozu ukazała się otwarta
brama, wjechała na teren posiadłości i za parkowała przed garaŜem mogącym
pomieścić trzy pojazdy. Drzwi, mimo Ŝe minęło juŜ siedem dni od świąt BoŜego
Naro dzenia, nadal ozdobione były fantazyjnym tryptykiem ze świę tym
Mikołajem, reniferami i elfami.
Iona wyłączyła silnik oraz światła i jeszcze raz podniosła słu chawkę.
Wystukała ten sam numer co poprzednio i wysłuchała piętnastu sygnałów.
OdłoŜyła słuchawkę i dla odmiany zajęła się klaksonem wciskała go w
sekwencji: trzy krótkie, jeden długi. Ich brzmienie z grubsza przypominało literę
V w alfabecie Morse'a jedyną, jaką znała.
Po trzech minutach Iona przestała hałasować, opuściła lewą szybę i
czekała na reakcję. Była przygotowana na to, Ŝe jakiś nerwowy sąsiad
wrzaśnie, Ŝeby się, kurwa mać, przymknęła. Albo Ŝe Billy Rice wypadnie przed
dom i będzie błagał ją, Ŝeby na miłość boską weszła i wypiła drinka albo Ŝe
nagle w jakimś oknie rozbłysnie światło, co będzie dowodem, Ŝe Malibu o 5.11
we wtorkowy poranek l stycznia 1991 roku nie wymarło.
JednakŜe nie rozległy się gwałtowne krzyki, nikt nie zaofe rował drinka i
nigdzie nie zapaliły się światła, Iona wysiadła z samochodu i trzasnęła
drzwiami tak mocno, jakby chciała, Ŝeby coś pękło. Obeszła tył wozu, cofnęła
się niepewnie o trzy kroki, nabrała powietrza i ile sił w płucach wrzasnęła:
Billy RyŜ pieprzy mysz! *
Czekała, nasłuchując, ale gdy nikt ani nie zaprzeczył, ani jej nie
obsztorcował, odwróciła się i skierowała do frontowych drzwi. Wtedy na piętrze
Ŝółtego domu po drugiej stro nie drogi zapaliło się światło. Jaśniało w
niewielkim, wysoko umieszczonym oknie, jakie zazwyczaj znajdują się w
łazienkach, Iona doszła do wniosku, Ŝe prawdopodobnie jakiś biedny staruszek
musiał wywlec się z łóŜka przez kłopoty z prostatą.
Przed głównym wejściem do domu stał wysoki na dwa metry mur z
klinkierowej cegły. SłuŜył jako bariera zabezpieczająca mieszkańców przed
wzrokiem ciekawskich i hałasem dobiegającym z drogi, a wraz ze ścianą domu
tworzył krótkie, nie za daszone przejście, Iona skierowała się ku niemu, po
drodze przetrząsając kolejno wszystkie kieszenie kremowej zamszowej kurtki,
w poszukiwaniu kluczy do domu Billy'ego Rice'a.
ZdąŜyła sprawdzić kaŜdą kieszeń po cztery razy, nim mgliś cie
przypomniała sobie swój raptowny wyjazd z domu w Santa Monica. Starczyło
jej czasu jedynie na zgarnięcie kluczyków do samochodu i butelki wódki, a
2
zabrakło na zabranie brązowej skórzanej torebki. A właśnie tam, w zapinanej na
suwak kieszonce na drobne, znajdowały się klucze do frontowych drzwi domu
Rice'a.
Iona Gamble nadal była przekonana, Ŝe istnieje jakiś sposób na obudzenie
Rice'a. Mogła, na przykład, łomotać w drzwi i dzwonić, a nawet wyć i szczekać
niczym kojot. JuŜ prawie zdecydowała się na kojota, gdy zauwaŜyła, Ŝe drzwi
są uchylone. Pchnęła je lekko na próbę, potem mocniej, tak Ŝe otworzyły się na
całą szerokość.
Wewnątrz domu było ciemno, Iona wiedziała, Ŝe po lewej stronie musi
znajdować się przełącznik i zaczęła szukać po omacku. Znalazła go i zapaliła
lampy. Oświetliły one marmuro wy hol, z którego moŜna było przejść do
ogromnego salonu i dalej, na równie wielki taras. Światła były zaprojektowane
w ta ki sposób, Ŝe głównymi elementami holu stawały się dwa obrazy
umieszczone na przeciwległych ścianach. Na lewej wisiał Chagall, na prawej
Hockney.
Pod obrazem Hockneya stał kwadratowy stolik. Był niewielki, ale
wystarczająco duŜy, Ŝe mieściła się na nim dzienna korespondencja, trzy
komplety kluczyków samochodowych i Beretta kalibru 9 mm. Iona podniosła
pistolet, przyjrzała mu się i zawołała:
Hej, Billy, chcesz zobaczyć, jak odstrzeliwuję sobie wielki palec u nogi?
Czekała z pochyloną głową i pistoletem w prawej ręce, jak gdyby miała
nadzieję na jakieś słowa protestu. Kiedy nic się nie stało, uniosła pistolet,
wycelowała starannie i nacisnęła spust tak, jak nauczono ją na strzelnicy w
Beverly Hills. Pocisk zrobił małą, schludną dziurkę w lewym dolnym rogu
płótna Chagalla.
Strzał nie wywołał ani krzyków, ani szlochów, Iona ruszyła powoli przez
marmurowy hol i weszła do salonu. Przez znaj dującą się naprzeciwko
całkowicie przeszkloną ścianę mogła zobaczyć światła Santa Monica i leŜące
dalej przyćmione światła Palmo Verdes, gdzie wiedziała o tym na pewno
mieszkali najnudniejsi ludzie w Kalifornii, a moŜe i na całym świecie.
Odwróciła się od ogromnego okna i wtedy w południowozachodnim kącie
pokoju zauwaŜyła wielką bryłę. Z jakiegoś powodu wyglądała ona na zgubioną,
porzuconą czy moŜe po pro stu zapomnianą, Iona, niezmiernie zaciekawiona,
przemierzyła salon i przełoŜyła pistolet do lewej ręki. Prawą zapaliła lampę na
stole i odkryła, Ŝe tą bryłą jest William A.C. Rice Czwarty.
LeŜał na boku. Otwarte niebieskie oczy wpatrywały się w belki wysokiego
sufitu. Prawa noga była nieznacznie zgięta w kolanie, lewa wyprostowana; ręce
rozrzucone, prawa dłoń wyciąg nięta w kierunku południowym, lewa w
północnozachodnim. Na nagiej owłosionej piersi nieco na lewo od prawej
sutki wid niały dwie ciemne dziurki. Stopy były bose, a białe tenisowe szorty
poplamione.
Iona Gamble, gwałtownie chwytając powietrze, gapiła się na martwego
męŜczyznę przez co najmniej trzydzieści sekund.
Cholera, Billy, Ŝałuję, ale nie jest mi przykro wysapała wreszcie.
Odwróciła się i, zataczając lekko, podeszła do małego barku. Nalała do
szklanki pięćdziesiątkę whisky i wypiła alkohol jednym haustem. Whisky
wywołała atak kaszlu. Zdołała opanować go dwie minuty później, po czym
podeszła do telefonu, osunęła się na fotel jak wiedziała, był to ulubiony fotel
Billy'ego Rice'a połoŜyła pistolet na kolanach, podniosła słuchawkę i
3
wystukała numer 911.
Pod numerem policyjnego pogotowia zabrzmiał pierwszy sygnał. Po
ósmym Iona ziewnęła. Po dziesiątym połoŜyła słu chawkę na stole, kurczowo
zacisnęła dłonie na kolbie Beretty, zamknęła oczy i zapadła w pijacki sen.
Nadal spała i nadal ściskała Berettę, gdy o 6.27 do salonu weszli dwaj
zastępcy szeryfa. Zabrali pistolet, obudzili Ionę, odczytali przysługujące jej
prawa i aresztowali, jako podejrzaną o dokonanie zabójstwa pierwszego
stopnia na osobie Williama A.C. Rice'a Czwartego, który od roku 1950, kiedy to
w Kansas City po raz pierwszy poszedł do prywatnego przedszkola, nazywany
był Billym Czwartym przez wszystkich, którzy go nie lubili czy teŜ nienawidzili,
czyli, jak ktoś później powiedział: „Przez prawie wszystkich, którzy znali go
dłuŜej niŜ trzy minuty".
2
Trzy tygodnie później, w styczniu roku 1991, Iona Gamble została
oskarŜona o zamordowanie Williama A.C. Rice'a Czwartego, a następnie
zwolniona za kaucją. Zastępca proku ratora generalnego okręgu Los Angeles
zaŜądał kaucji w wy sokości co najmniej dwóch milionów dolarów, ale sędzia
wyŜszej instancji sądu okręgowego w Santa Monica ustalił ją na dwieście
tysięcy. Broniąc swojej decyzji, zadał retoryczne pytanie: „Dokąd mogłaby
uciec lub gdzie się ukryć osoba z twarzą znaną niemal całemu światu?".
Iona przyczaiła się w swoim trzynastopokojowym domu w stylu
kolonialnym przy Adelaide Drive w Santa Monica. Prócz niej mieszkało tam
tylko dwoje Salwadorczyków, zajmujących pokoje nad garaŜem, sześć kotów,
trzy psy i jeden oswojony kłapouchy królik, który przez większość czasu skakał
w górę i w dół po schodach.
Iona Gamble siedziała na pierwszym piętrze w pracowni, któ rą nazywała
gabinetem, i rozmawiała z Jackiem Broachem na temat obrońców zajmujących
się sprawami kryminalnymi. Jack Broach, jej menadŜer, agent i osobisty
prawnik, był wychowan kiem Uniwersytetu Kalifornijskiego (rocznik 68) i Boalt
Hall (71) oraz pracownikiem Agencji Williama Morrisa (lata 197779). Podobnie
jak wielu agentów przemysłu rozrywkowego po czter dziestce, przypominał
zadbanego aktora, który doskonale mó głby grać rolę zarówno młodego
prezydenta, jak i podstarzałego pilota myśliwskiego.
Trzy ściany gabinetupracowni zastawione były regałami wy pełnionymi
głównie powieściami i biografiami, czwarta zaś była całkowicie przeszklona.
Rozciągał się za nią imponujący widok na kanion Santa Monica, góry i Pacyfik.
Iona Gamble siedziała na obrotowym krześle za, wykonanym w 1857 roku
w Memphis, biurkiem maklera spekulującego na bawełnie, a Broach w
stojącym w pobliŜu wygodnym fotelu.
Iona wypiła przez słomkę nieco dietetycznej wody Dr Pepper i
powiedziała:
Jak na razie usłyszałam o unitarianinie z Massachusetts, o śydzie z
Wyoming, o Taksańczyku naleŜącym do protestanc kiego kościoła
episkopalnego i o baptyście z Nowego Jorku. Te raz kolej na Waszyngton
kogo tam mamy?
Jestem absolutnie pewien, Ŝe nie muzułmanina zapewnił Broach.
Opowiedz mi o nim, o tym facecie z Waszyngtonu.
4
35467201.003.png
Zadzwoniłem do niego zaczął Broach i, jak do wszyst kich innych,
powiedziałem: „Cześć, jestem najlepszym przyjacielem i osobistym prawnikiem
Iony Gamble, która potrzebuje najlepszego w świecie adwokata od spraw
kryminalnych. Jesteś zainteresowany?". Czterech z nich odpowiedziało: „O
rany, jas ne", ale facet w Waszyngtonie rzekł: „Niespecjalnie". Jak zwykle w
tego rodzaju wypadkach byłem w szoku, Ŝe moje pytanie nie wywarło
spodziewanego wraŜenia.
Jest chociaŜ dobry, ten z Waszyngtonu?
Nie jest tak znany jak pozostali, jednak najlepsi prawnicy, których zdanie
coś dla mnie znaczy, mówią, Ŝe jest wystrzałowy. Gamble zmarszczyła brwi.
„Wystrzałowy" to twoje określenie czy innych?
Moje. UŜywam go, poniewaŜ kaŜdy wie, o co chodzi, Iona pociągnęła
następny łyk i powiedziała:
Powinnam wybrać tego faceta z Waszyngtonu? Broach skinął głową.
Powinnaś wybrać tego, komu najbardziej ufasz i kogo najbardziej cenisz.
A co z sympatią?
To nie ma nic od rzeczy.
Zapyta mnie, czy zabiłam Bilia?
Nie wiem.
Iona Gamble popatrzyła w sufit, jakby gdyby było tam wy pisane jej
następne zdanie.
Lubię śyda, szanuję baptystę i ufam episkopalnemu pro testantowi
pomimo chamowatych manier Teksańczyków ale unitarianina zdaje się zŜerać
przekonanie, Ŝe w końcu wylądujemy w łóŜku.
CóŜ złego jest w optymizmie? Jej spojrzenie powędrowało w dół.
Cholera, pomóŜ mi. Broach pokiwał głową.
Sama będziesz wiedziała albo twój instynkt.
Jesteś pewien?
Bezwzględnie.
Usłyszeli gong u frontowych drzwi. Broach podniósł się i powiedział:
To on. Zejdę po niego, przyprowadzę na górę, przedstawię i ruszam w
swoją drogę.
Dobrze wyglądam?
Jack Broach nie zawracał sobie głowy odpowiedzią.
Iona Gamble miała na sobie dŜinsy, koszulę w kratę i pod niszczone
tenisówki na nagich stopach. Stała przy przeszklonej ścianie, wpatrując się w
ocean i kanion, kiedy Broach wrócił z waszyngtońskim adwokatem. Odwróciła
się i zobaczyła śred niego wzrostu męŜczyznę po czterdziestce, ubranego w
bardzo drogi, ale źle dopasowany ciemnobłękitny garnitur, czarne buty, białą
koszulę i stonowany krawat. Miał niezwykle długie ręce, twarz, która zdawała
się być złoŜona z odrębnych elementów, i najmądrzejsze czarne oczy, jakie
Iona w Ŝyciu widziała. Gdy w nie spojrzała, zalało ją intensywne uczucie ulgi.
Jack Broach dokonał prezentacji.
Iona Gamble, Howard Mott.
Iona uśmiechnęła się i, wyciągając prawą rękę, ruszyła w stronę Motta.
Mam ogromną nadzieję, Ŝe zostanie pan moim adwokatem, panie Mott.
Howard Mott ujął zimną, suchą rękę i uśmiechnął się.
Zobaczymy, czy nadal będzie pani tak uwaŜała po naszej rozmowie.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin