Budowniczowie katedr.doc

(62 KB) Pobierz
Wysłany: 2007-11-24, 13:06 Wolnomularze - owiani tajemnicą budowniczowie katedr

Wolnomularze - owiani tajemnicą budowniczowie katedr


Wstęp
Budowniczowie katedr, cech, czyli związek zawodowy, na temat którego więcej jest legend i zagadek niż rzetelnej, naukowej wiedzy. Ale przecież byli nieodłącznym elementem średniowiecznego krajobrazu, widocznego wszędzie tam, gdzie budowano na chwałę tronu i ołtarza. Temat trudny do przedstawienia, ale bardzo ciekawy, interesujący, mimo, a może właśnie dlatego, że legenda miesza się z prawdą a fantastyka z historycznymi i naukowymi faktami.
Legenda o Hiramie
Protoplastą wszystkich wolnych mularzy, tak tych średniowiecznych jak i dzisiejszych, był Hiram Abiff, urodzony w Tyrze syn wdowy, a zasłynął jako wspaniały budowniczy pałaców dla tamtejszego króla, który wprost rozpływał się w pochwałach i darach dla mądrego architekta. Gdy do władcy dotarła wieść, że potężny Salomon pragnie zbudować wielką świątynię, prawdziwe dziejowe wyzwanie i cud tamtych czasów, tyryjski władca posłał jerozolimskiemu królowi swego budowniczego.
Nikt lepiej od Hirama nie znał reguł i tajników sztuki, nie było lepszego w wyciosywaniu i obróbce kamieni, wykonywaniu stopów czy odlewów, czy też w zarządzaniu setkami i tysiącami robotników.
Król Izraela wierząc w jego zdolności oddał mu do swojej dyspozycji swoje bogactwa, zaś mądry architekt sprowadzał z najodleglejszych miejsc najwspanialsze materiały do budowy: ołów, brąz, złoto, srebro, kamienia rozmaitych barw i kształtów, pnie dębów i cedrów, łodygi papirusów. Na placu budowy zatrudnił trzysta tysięcy robotników oraz setki majstrów i mierniczych, jednocześnie zmieniając się w olbrzymi tygiel ras, języków i ludów a nad wszystkim i wszystkimi czuwał architekt Hiram, który zarządzał poszczególnymi warsztatami. Dla przyspieszenia prac podzielił niezliczone rzesze robotników na uczniów, czeladników i mistrzów, pierwszych trzymając po prawej stronie, drugich po lewej a trzecich w środku. Każdej grupie przydzielił ubiór i hasło, którego pod żadnym pozorem nie wolno było zdradzić. Tymczasem praca na budowie szła pełną parą a król Salomon nie mógł znaleźć dość pochwał dla architekta. Ale za sukcesami ciągną też wrogowie. Trzech uczniów, Jubelas, Jubelos i Jubelum chciało posiąść tytuł mistrza bez żadnych zasług. Aby go zdobyć uknuli spisek i każdy z braci zaczaił się przy innej bramie w czasie, gdy Hiram był na modlitwach. Kiedy z nich wracał przy południowej bramie napadł go Jubelas i grożąc poziomicą zarządał hasła. Hiram odmówił, w zamian za co ten dźgnął go w gardło. Abiff zdołał dojść do zachodniej bramy, ale tam oczekiwał na niego Jubelos. Kiedy architekt ponownie odmówił podania hasła zawistny robotnik zamachnął się węgielnicą i trafił w pierś. Hiram jednak przezył i zdołał się dowlec do wschodniej bramy. Tam już czekał Jubelum, i kiedy i jego spotkała odmowa, uderzył architekta młotem w czoło, pozbawiając go życia. Trzej zabójcy wywieźli jego ciało w odluny zakątek Libanu a na jego grobie zasadzili gałązkę akacji, po czym powrócili na budowę.
Tajemnicze zniknięcie Abiffa wywołało chaos wśród robotników, pozbawionych kierownika. Zrozpaczony Salomon zebrał wszystkich mistrzów, których było dziewięciu i trójkami wysłał na wszystkie strony świata, aby odnaleźli wielkiego budowniczego. Ich poszukiwania nie dały rezultatu, ale jeden z nich natknął się na krzaczek akacji zasadzony na pustyni. Gdy usiadł przy nim ten pochylił się do niego. Dodatkowo ziemia była świeżo wzruszona. Król Salomon, syn Dawida i Betsabe, posłał całą dziewiątkę w to miejsce a po niedługim czasie powróciła z ciałem Hirama, któremu wyprawiono pochówek godny władcy.
Trzej robotnicy symbolizują kłamstwo, ignorancję i ambicję. Narzędzia, którymi zabili Hirama, i które staną się symbolem lóż, oznaczają natomiast: poziomica – precyzję wykonania, węgielnica – prostotę działania, młot – dowolność stosowania. Średniowieczne cechy mularzy zachowają też starożytną ustaloną przez Hirama strukturę. Dodatkowo nie raz będą kojarzone ze świątynią Salomona, a dokładniej z jej rycerzami, których popularnie przywykliśmy nazywać Templariuszami. Wolnomularze - budowniczowie katedr. Ich stuktury i tajniki wiedzy


Kim byli średniowieczni wolni mularze? Kamieniarzami, budowniczymi katedr i zamków, robotnikami specjalizującymi się w obróbce specjalnego kamienia, nadającego się szczególnie do architrawów i okien, zwanego po angielsku „free stone”, stąd nazwa „free mason”, "wolny mularz". Wśród mularzy istnieli także tzw. "rough masons" - "surowi mularze", którzy obrabiali kamień pod fundamenty i budulcowy a także wyrabiali cegły2 podczas gdy free masons zajmowali się bardziej arytystyczną pracą i nazdorem architektonicznym, ale obie grupy, pomimo swej wspólzależności do dzisiaj pozostają odrębnymi zawodami. Znaczenie tego cechu nie jest wcale takie proste jakby mogło się wydawać. Wystarczy spojrzeć na potężne katedry, by stwierdzić, że ich wybudowanie w średniowieczu, czasach, gdy nauka była dość ograniczona, wymagało olbrzymiej wiedzy, tajemnej bez mała. Tak więc byli oni elitą pośród robotników, a także członkami elity intelektualnej "wieków średnich". Bo gdy profesorowie powstających uniwersytetów byli najlepsi w dziedzinie teologii, prawa czy medycyny, wolnomularze nie mieli sobie równych na polu inżynierii, fizyki, matematyki a nawet astronomii. Aby się o tym przekonać, wystarczy zobaczyć jedną ze wspaniałych katedr, przyjrzeć się wnętrzom Notre Dame w Paryżu, katedry w Chartres, czy kaplicy w Rosslyn i doświadczyć doskonałości sztuki mularzy.
Tytuł free mason, nie był ani łatwy do zdobycia, ani do utrzymania. Selekcja była bardzo surowa a i godziny pracy należały do bardzo wyczerpujących. Cechy wolnomularzy odtwarzały starożytną hierarchię, wprowadzona przez Hirama. Tak więc najpierw adept zostawał uczniem a po siedmiu latach czeladnikiem. I na tym stopniu kończyła większość, wykonując przez resztę swego życia ciężkie prace fizyczne3. Najlepsi i najzdolniejsi awansowali, otrzymując tytuł mistrza4, z którym wiązała się nie tylko wielka wiedza inżynieryjna, ale nierzadko także tajemna i to w dosłownym znaczeniu tego słowa. Dla przykładu podaję pewną zagadkę wyrytą na jednej ze ścian katedry:


Punkt w kole,
Mieszczący się w kwadracie i trójkącie.
Znasz ten punkt? W takim razie wszystko w porządku
Nie znasz go? W takim razie wszystko na próżno


Ten tajemniczy średniowieczny tekst przekazywali sobie budowniczowie katedr. Brzmi jak jakaś formuła pitagorejczyków sprzed 2,5 tys. lat dotycząca harmonii wszechświata, jego geometrycznej zasady. Okrąg wyraża Jeden - jedność w doskonałości, początek wszystkiego. Dwa to prosta, symbol wielokrotności, przeciwieństw. Trzy - trójkąt i zarazem płaszczyzna - to związek między dwoma końcami, możność ustanowienia harmonii między różnicami. Jeden, dwa, trzy - punkt, linia, trójkąt. To jedno z rozwiązań, tajemnica prawdziwego znaczenia pozostaje niewyjaśniona.
Aby zrozumieć jak bardzo wielka i niezwykła była wiedza mistrzów wolnomularstwa, wystarczy spojrzeć na wspaniała katedrę oczami prostego, niewykształconego w geometrii i matematyce człowieka średniowiecza. Dla niego budowniczowie byli natchnieni Duchem Świętym, ich inspiracja musiała pochodzić od samego Boga, niczym u Ewangelistów. Wnętrza katedr, mimo ich ogromu sprawiają wrażenie nieziemsko lekkich poprzez nagromadzenie witraży i wspaniałych rozet, wysokie sklepienia w formie strzelistych łuków przypominających dłonie kornie złożone do błagalnej modlitwy, boczne nawy, których pułap pozornie opierał się na wiązkach cieniutkich kolumienek przylegających do filarów, tworzyły strukturę niemal przezroczystą, wzbudzającą zachwyt i uniesienie a także dającą poczucie unoszenia się budowli w powietrzu, lub podtrzymywanej przez nieziemską siłę. W gruncie rzeczy cały projekt był dokładnie przemyślany i nic nie było w nim przypadkowe. Budowniczowie dokładni znali zasady fizyki i inżynierii: mury katedry były podtrzymywane z zewnątrz przez przypory i łuki przyporowe, przypominające wiosła olbrzymiej galery. Dzięki temu katedra mogła być wysoka, bez mała strzelać w niebo, ale była też dość „lekka” w swej formie, gdyż nie wymagała masywnych ścian. Dodatkowo budowniczowie potrafili w sposób mistrzowski operować światłem, tak aby wytworzyć odpowiedni nastrój. Czasem wydaje się, ze katedra tonie w morku, ale zbliżajac się do ołatarza zostajemy zalani falą światła, co na średniowiecznych wiernych wywoływało ogromne wrażenie i dawało poczucie obcowania z Bogiem.
Ale wolnomularze znali nie tylko zasady budowania. Specjalizowali się też w astronomii, czego dowody zawarli w swych monumentalnych dziełach. Na przykład w katedrze w Chartres dokładnie 21 czerwca, w południe, promień słońca ustawionego w zenicie, wpadając przez jeden z witraży, oświetla metalowy element przytwierdzony do bloku kamienia, zwiastując przesilenie letnie. Ale nie tylko sama wiedza mularzy jest interesująca, ciekawe są też ich zasady moralne i organizacja.


Etyka wolnomularzy


Każdy z członów tego cechowego bractwa, musiał przestrzegać bardzo surowych norm etycznych i zawodowych, spisanych w tzw. „Old Charges”, prawdziwym korporacyjnym statucie. Najstarszy znany nam taki dokument pochodzi z Anglii i został opracowany w XIII lub XIV wieku. Najobszerniejsza jego wersja pochodzi z roku 1410, która przypisuje galony pierwszego mularza Francji Karolowi Młotowi a zwołanie pierwszego zgromadzenia cechowego angielskiemu królowi Athelstanowi. Dokument określa także moralne obowiązki wolnomularza:


Bądźcie lojalni względem siebie, to jest wobec każdego mistrza i towarzysza w sztuce, a postępujcie wobec niego tak, jak chcielibyście, by on postępował wobec was; niech żaden mistrz nie podejmuje pracy, której nie jest w stanie doprowadzić do końca; niech mistrz uczciwie i lojalnie wypłaca wynagrodzenie czeladnikom, jak wymaga tego dobry obyczaj sztuki; niech żaden mistrz ani inny członek cechu nie odbiera pracy drugiemu, chyba, że ten nie może jej ukończyć; niech mularz podejmie życzliwie każdego kolegę przybywającego z obcego kraju, da mu prace przynajmniej na dwa tygodnie, a jeśli zabraknie dla niego kamienia, niech wspomoże go pieniędzmi, tak, aby mógł dotrzeć do najbliższej loży
Dodatkowo mularze byli nadzwyczaj skromni, pościli, składali śluby wstrzemięźliwości. Katedra miała być ofiarą dla Najwyższego, a nie pomnikiem ludzkiej próżności. Dlatego znamy tak niewiele nazwisk wielkich średniowiecznych architektów. Inaczej było z duchownymi, na terenach których powstawały świątynie. Ci chętnie przypisywali sobie cudze zasługi, co najlepiej widać na przykładzie Saint Denis, opactwa od którego wywodzi się powstanie sztuki gotyckiej. Do historii przeszedł opat Suger i bezimienny architekt z Normandii. Pytanie, kto zaprojektował wspaniałe opactwo, nekropolię królów Francji, nabiera nieco ironicznego charakteru…

Loża - miejsce życia i spotkań mularzy. Tajemnice i sekrety mistrzów wolnomularstwa oraz lóż


Czym była loża wspomniana w „Old Chrages”? Był to budynek znajdujący się na terenie placu budowy lub w jego pobliżu, oddalony nieco od innych zabudowań, aby zapewnić dyskrecję. Loża była jednocześnie dromitroium, refektarzem, miejscem spotkań5 i nauki6. Posiadała własne metody obróbki kamienia i patenty, których strzegła jak oka w głowie. Aby nie dostały się w ręce konkurencji7 a zwłaszcza tzw. profanów, czyli ludzi obcych "sztuce królewskiej", Aby chronić swe sekrety każda loża posługiwała się tajemnym językiem, zwanym "argot". Określenie to dotrwało do naszych czasów jako "żargon" a językoznawcy wywodzą go od słów "l'art goth", czyli sztuka gotycka. Budowniczowie i architekci nie kryli się w mroku tajemnicy tylko po to, żeby robić wrażenie na pospólstwie czy nawet możnych. Nierzadko mieli rzeczywiście „co” ukrywać, zwłaszcza po powstaniu Świętego Oficjum, czy też mając w pamięci los Albigensów. Wielu z mistrzów zawodu parało się okultyzmem a do swojej pracy często przemycali symbole niemające związku z chrześcijaństwem czy nawet mu wrogie a w przypadku wykrycia tej podwójnej gry groził im stos. Na szczęście (albo i nieszczęście, zależy jak na to patrzeć) żaden albo prawie żaden z mistrzów nie spłonął jako heretyk, a to z dwóch powodów. Po pierwsze przemycane symbole miały podwójne znaczenie a biskup czy opat widział to, co chciał widzieć, czyli motywy głęboko chrześcijańskie. Po drugie, ścisła tajemnica jaka otaczała loże chroniła ich przed donosem, zwłaszcza, że o tych praktykach wiedzieli tylko mistrzowie „sztuki królewskiej”. Mimo przekonujących dowodów na temat tej podwójnej gry, wielu badaczy zaleca ostrożność. Mroki spowijające wolnych mularzy są zbyt duże, aby mieć całkowita pewność odnośnie czegokolwiek poza najbardziej oczywistymi stwierdzeniami. Z drugiej strony, pojawiają się teorie jak np. ta dotycząca katedry w Amiens. Na środkowym portalu fasady, po lewej stronie, na zakończeniu fryzu portalowego wyobrażającego personifikację cnót, na medalionie zdobiącym siedzącą kobietę przedstawiono ptaka przypominającego gołębicę. Prawda, jest to symbol Ducha Świętego, ale dla okultystów jest to odwieczny symbol ulotności, a może zresztą nie jest to w ogóle gołębica, gdyż jest to dość dwuznaczne przedstawienie, tylko orzeł, ptak Hermesa Trismegistosa uznawanego za pierwszego alchemika. Na medalionie trzeciej postaci przedstawiona jest płonąca salamandra - symbol siarki filozoficznej - jednego z trzech, obok rtęci i arsenu, składników kamienia filozoficznego, który rzekomo miał powodować przemianę ołowiu w złoto i był także składnikiem eliksiru życia zapewniającego wieczną młodość. Jeden z reliefów lewej części dolnego fryzu w tej samej katedrze wyobraża mężczyznę stojącego obok wytryskującego spomiędzy korzeni drzewa źródła. Dla wiernych było oczywiste, że jest to Chrystus - źródło życia. Okultyści natomiast widzieli w tej scenie źródło wody życia tryskające z wydrążonego w środku dębu, w którego wnętrzu warzy się eliksir filozofów.
Dodatkowo był to zawód niecieszący się opieką Opatrzności, wręcz owiany grozą. Główny architekt katedry z Kolonii poniósł śmierć w piatek 13-go8 spadając z wysokości 2,5 metra, kiedy stał na rusztowaniu, tłumacząc robotnikom, czego od nich oczekuje. Wszyscy, którzy widzieli zajście zgodnie twierdzili, że zepchnęła go niewidzialna siła. Wypadki na średniowiecznych budowach były dość powszechne i nikogo ta śmierć by nie zdziwiła, gdyby nie to, że w ten sam dzień tj. piątek 13 umierał każdy, kto był mistrzem budowy. Msze i modły biskupa, nabożeństwa dla rodzin nic nie dały, niezwykłe wypadki i śmierci wypadki działy się dalej. Ciekawostką jest, że prace nad tą katedrą miejscami trwają do dzisiaj.

Teorie i przedstawione wydarzenia są dla racjonalisty dość kontrowersyjne, najlepiej niech każdy patrzy na nie według własnego uznania i wiary, ale doskonale oddają klimat, jaki otaczał wolnomularzy. Mieszanka niezwykłości, tajemnicy i grozy skutecznie działała na ludzi średniowiecza a nawet działa do dziś. Tak dalece, że kiedy w piątek 13-go lutego 1955 roku zdarzył się kolejny wypadek przy konserwacji katedry w Kolonii, podobny w przebiegu do wypadku ze średniowiecza, ludzie przypisali to tajemniczemu fatum i określili, że budowniczowie katedr mieli jakieś sprawki ze złem. Ale to już niech każdy osądzi sam, tak jak mu rozum podpowiada, bowiem w historii wolnych mularzy nic nie jest dość jasne i chyba nigdy nie będzie.


Protekcja świecka i kościelna. Wpływy templariuszy i związki wolnomularzy z Zakonem Ubogich Rycerzy Chrystusa


Ciekawe są też związki cechów wolnomularzy z potęgami ówczesnego świata. Jako budujący na chwałę tronu i ołtarza, cieszyli się doskonałą protekcją, wpływami i rozlicznymi immunitetami. Budowali nawet na chwałę Papieża. A wielcy i możni średniowiecznego świata odwdzięczali się otaczając ich opieką i wspierając rozwój, na różne możliwe sposoby. To, w połączeniu z zamkniętym charakterem bractwa sprawiało, że wolnomularze szybko stali się korporacją, która nosiła wszelkie cechy i znamiona uprzywilejowanej kasty. Symbolem świeckiej protekcji może być król Szkocji Jakub I, który po powrocie z niewoli bardzo mocno wspierał loże budowniczych, zaszczycają je swoja obecnością i ustanawiając roczny dochód mistrza na cztery funty, co dawało równowartość dochodu szlachcica. Jednak najbardziej widocznym przywilejem wolnomularzy była zgoda na swobodne przemieszczanie się z miasta do miasta, a nawet pomiędzy krajami. Żaden władca, możny czy duchowny nigdy nie próbował przywiązać loży wolnomularskiej do ziemi i to w czasach, gdy traktowanie ludzi niższego stanu9 przez możnych jako narzędzi czy żywego inwentarza otrzymywanego wraz z ziemią było na porzadku dziennym. Dodatkowo interesujące wydają się być związki, jakie łączyły cechy budowniczych katedr i pałaców z templariuszami. Otóż każda albo prawie każda loża miała tzw. brata przyjętego, osobę, która nie znając sztuki budowlanej pełniła rolę nauczyciela, kaznodzieja i strażnika ortodoksji katolickiej. Najciekawsze jest to, że najczęściej był nim templariusz, albo duchowny blisko związany z tym zakonem, a sam Zakon Ubogich Rycerzy Chrystusa roztaczał potężną opiekę nad wolnomularzami, za co ci odwdzięczali się wznosząc zakonowi warownie, kościoły i inne budynki. Na przykład za panowania Henryka II Plantagenta a dokaldniej około 1155 Wielki Mistrz Templariuszy Andrzej de Montbarad otoczył braci wolnomularzy opieką w Anglii zlecając im budowę ich światyni na Fleet-street. Protekcja tego zakonu w Anglii najsilniej trwała w Anglii do 1199 kiedy na tron wstąpił Jan bez Ziemii, jak podaje Wiliam Preston w "Ilustrations of Masonry". Podobnie działo się w innych krajach a związki pomiędzy Budowniczymi Świątyni Salomona z jej Rycerzami były bardzo mocne. Oczywiście wszystkie zakony rycerskie starały sie chronić mularzy i brać ich w opiekę, za co odpłacano im budowlami11, ale na kontynencie i Wyspach Brytyjskich najsilnejszy wpływ na nich mieli zakonnicy w białych płaszczach z czewonym krzyżem. Po upadku Templariuszy ich rolę zaczęli przejować zwykli księża lub Joannici, ale nigdy nie mieli oni tak silnej pozycji jak Rycerze Świątyni Salomona. A legendy dodatkowo przypisują Templariuszom przywiezienie z Jerozolimy zasad budowy katedr, które przejęli wolnomularze, budując pierwsza z nich: w Chartres. Dodatkowo mówi się, że wolnomularze wznosząc takie przybytki jak kaplica w Rosslyn, wyrażali w przepięknych zdobieniach tajemną i ezoteryczną wiedzę, jaką poznali i dyponowali Templariusze. Wiadomo tylko jedno. Kaplica w Rosslyn należy do jednych z najbardziej zdobionych budynków w historii a bogactwo pojawiających się tam motywów jest olbrzymie. Sir William St. Clair z rodu St. Clair wyłożył na jej budowę tak duże kwoty i włożył w to tyle zaangażowania, że mistrzowie mulartswa jeździli do Rzymu, aby podpatrywać to, co chciał z tamtejszych Kościołów przenieść do Szkocji dumny książę, który osobiście oglądał każdy kamień za nim wolnomularze zabrali się do jego obróbki i wykuwania zdobień. I bezwzględu na głoszone teorie i wymysły, kaplica w Roslynn pozostanie najwspanialszym przykładem zdolności wolnomularzy. Jednak czy kiedykolwiek dojdziemy prawdy o wspaniałych budowniczych katedr i poznamy ich sekrety?

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin