DerekPrince Demony wyrzucac beda.doc

(111 KB) Pobierz
Bóg odpowiedział na moją modlitwę

Bóg odpowiedział na moją modlitwę. Nagle wszystko wokół mnie wydało się jaśniejsze Czułem się tak, jakby zdjęto z moich ramion ciężkie brzemię. Nareszcie byłem wolny od ciężaru, klóry mnie przygniatał przez całe życie! Miałem takie poczucie swobody, że aż wydawało mi się to dziwne. Wkrótce zorientowałem się, że to poczucie wolności, a nie przygniatającego ciężaru, jest czymś normalnym.

Wszelako mój stary wróg nie zrezygnował ze mnie i nadał musiałem walczyć z depresją. Tym razem jednak walka miała już zupełnie inny charakter. Ataki nadchodziły z zewnątrz, a nic od wewnątrz, i stopniowo nauczyłem się im przeciwstawiać Głównym celem tych ataków było wywołanie u mnie pesymizmu. Kiedy wydawało mi się, że wszystko idzie źle, zaczynałem myśleć negatywnie o tym, co miało nastąpić. Natychmiast wtedy czułem, że zbliża się do mnie dobrze mi znana szara mgła i chce ponownie osiąść na mojej głowie i ramionach W tym czasie Bóg udzielił mi kolejnej ważnej lekcji: On zrobił dla mnie to, czego ja sam nie mogłem zrobić, ale nie będzie za mnie robił tego, co ja sam powinienem robić. Bóg odpowiedział na moje wołanie i uwolnił mnie od ducha depresji ale od tego momentu ja sam byłem odpowiedzialny za wprowa­dzanie biblijnej dyscypliny w moich myślach.

Rzeczywiście potrzebowałem czegoś, co chroniłoby mój umysł. Analizując duchową zbroje, opisaną przez apostoła Pawła w Liście do Efezjan (6,13-18), zrozumiałem, że do ochrony swoich myśli potrzebuję hełmu zbawienia. To dało mi do myślenia. Zacząłem się zastanawiać, czy posiadam już hełm zbawienia Wiedziałem, że jestem zbawiony, ale nie byłem pewien, czy to oznacza, że automatycznie mam tez założony hełm zbawienia Rozmyślając nad tym, uświadomiłem sobie, ze Paweł pisał swój list do chrześcijan, którzy przecież byli zbawieni, a mimo to zalecał im włożenie hełmu zbawienia. Oznaczało to, że na mnie spoczywa ten obowiązek. Sam musiałem włożyć na głowę hełm zbawienia, ale pozostawało pytanie, czym on jest?

Na szczęście miałem Biblię z odnośnikami i pod 17. wersetem wspomnianego listu dostrzegłem odnośnik do 1 Listu do Tesaloniczan (5,8}: „(...) odziani w hełm nadziei zbawienia”. Zatem hełm to nadzieja, którą Bóg przeznaczył do ochrony moich myśli! To od razu zwróciło uwagę mojego logicznie wyćwiczonego umysłu. Mój problemem to pesymizm, jego przeciwieństwo ~ optymizm, czyli stała nadzieja na coś lepszego. Tak, nadzieja jest moją ochroną! Kolejny odnośnik wskazywał na List do Hebrajczyków (6,18-2):

(...) abyśmy przez dwie rzeczy niezmienne, co do których niemożliwe jest, by skłamał Bóg- mieli trwałą pociechę, my, którzyśmy się uciekli do uchwycenia zaofiarowanej nadziei. Trzymajmy się jej jako bezpiecznej i silnej kotwicy duszy, [kotwicy], która przenika poza zasłonę, gdzie Jezus poprzednik wszedł za nas (-..),

W tym fragmencie znalazłem dwa dalsze obrazy nadziei. Po pierwsze, nadzieja to jak rogi ołtarza, których w Starym Przymierzu mógł się uchwycić uciekinier .ścigany przez wrogów nastających na jego Życie. Mocne uchwycenie się rogów ołtarza gwarantowało mu schronienie i nietykalność. Ofiara Jezusa poniesiona dla mnie na krzyżu jest takim ołtarzem, którego rogi obrazują nadzieje. Dopóki wytrwale trzymam się tej nadziei, wróg nie może się do mnie zbliżyć, aby mnie zniszczyć.

Po drugie, nadzieja jest przyrównana do kotwicy. Pomyśla­łem, że kotwice posiada siatek. Ale dlaczego statek musi mieć kotwicę? Odpowiedź brzmi: statek musi mieć kotwicę, ponieważ pływa po wodzie, która jest ciałem płynnym i nie ma w niej niczego stałego, czego można by się uchwycić. Statek opuszcza kotwicę, która zagłębia się w dno morza — element stały, często skalisty - j utrzymuje go w jednym miejscu na powierzchni wody. Zrozumiałem, że nadzieja powinna w moim życiu pełnić podobną rolę. W wirze tego życia na zawsze pozwala się uchwycić Wieczne] Skały - Jezusa.

Rozmyślając nad tym wszystkim, uświadomiłem sobie, że istnieje różnica pomiędzy nadzieją a myśleniem życzeniowym. W Liście do Hebrajczyków czytamy: „Wiara zaś jest poręką (wg KJV nadzieją — przyp. tłum.) tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, krych nie widzimy" (Hbr 11,1) Jako kotwicy, potrzebowałem nadziei opartej na trwałym fundamencie wiary w Sowo Boże i jego obietnice. Bez biblijnego fundamentu nadzieja może okazać się tylko pobożnym życzeniem.

Stopniowo wypracowałem prosty i praktyczny sposób stosowania tych prawd w swoim codziennym życiu. Nauczyłem się odróżniać1 własne myśli od myśli podsuwanych przez demona Za każdym razem, kiedy zbliżał się do mnie wróg, próbując wywołać u mnie negatywne i pesymistyczne myśli, starałem się dać mu odpór pozytywnymi sformułowaniami z Pisma Świętego, Jeśli demon sugerował, że coś w moim życiu się nie uda, ja dawałem mu odpór, cytując List do Rzymian (8,28): „Wiemy toż, że Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra, z tymi, którzy są powołani według [Jego] zamiaru". Niewidzialnemu wrogowi odpowiadałem, że kocham Boga i zostałem powołany zgodnie z Jego wolą, dlatego ws7ystkoH co ma miejsce w moim życiu, w gruncie rzeczy dzieje się dla mojego dobra.

Od czasu do czasu demon odwoływał się do metody która w przeszłości z powodzeniem często stosował: Tobie nigdy nic się nie uda. Aleja dawałem mu odpór słowami z Listu do Filipian (4,13): „ Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia".

Pełne zwycięstwo nie przyszło natychmiast, ale po jakimś czasie ukształtowały się w moim umyśle takie odruchy obronne, że wszelkie negatywne sugestie demona prawie automatycznie kontrowałem jakimś cytatem z Pisma Świętego. W rezultacie len konkretny demon rzadko mnie teraz atakuje.

Bóg w tamtym okresie również zaczai mnie uczyć, jak bardzo ważne jest stałe dziękowanie mu i wychwalanie go. Odkryłem, że dziękczynienie i chwała otaczają nas atmosferą, która odstrasza demony. Wielkie wrażenie zrobiły na mnie słowa Dawida z 34. Psalmu: „Chce błogosławić Pana w każdym czasie, na ustach moich zawsze Jego chwała". Pierwszy werset tego psalmu wskazuje, że Dawid napisał go w okresie ucieczki przed królem Saulem, który chciał go zabić Dawid zbiegł na dwór pogańskiego króla Abimeleka (inaczej Akisza), który nie przyjął go ciepło. Aby ratować życic, Dawid: „zaczął udawać wobec nich szalonego, dokonywać wśród nich nierozumnych czynności1 tłukł rękami w skrzydła bramy i pozwalał ślinie spływać na brodę" (l Sm 21,13). Pomyślałem, że skoro Dawid potrafił stale błogosławić Boga, nawet w takich okolicznościach, to nie ma takiej sytuacji, w której ja nie mógłbym lego czynić.

Czego się nauczyłem?

Przechodząc przez te wszystkie zmagania, nauczyłem się trzech bezcennych prawd. Pierwsza: demoniczna aktywność jest taka, w jaki sposób przedstawia ją Nowy Testament. Druga: Bóg zapewnił nam możliwość nadnaturalnego uwolnienia. Trzecia: koniecznej es I utrzymywanie stanu wolności poprzez stosowanie w życiu zasad Pisma Świętego.

Chrześcijanie często wykazują jednostronne podejście do zagadnienia uwolnienia. Niektórzy kładą główny nacisk na sam proces wyrzucania demonów, podczas gdy inni w ogóle odrzucają nadprzyrodzony element uwolnienia i podkreślają tylko konieczność chrześcijańskiej dyscypliny. Prawda jest taka, że jednego nie da się zastąpić drugim. Uwolnienie nie może zastąpić w życiu dyscypliny, ii dyscyplina nie może zastąpić uwolnienia. Oba elementy są potrzebne.

Patrząc wstecz, czasami zadaję sobie pytanie, jaki przebieg miałoby moje życie, gdyby Bóg me przyszedł mi z pomocą ze swoją nadprzyrodzoną mocą i me uwolnił mnie od złego ducha depresji? Jestem pewien, że wcześniej czy później poddałbym się rozpaczy i musiałbym zrezygnować ze służby. Tym cudowniej jest spoglądać na ponad czterdzieści lat owocnej służby, które nastąpiły po moim uwolnieniu!

Zdaję sobie sprawę z tego, ze moje zmagania z demonami nie były jakimś dziwnym czy wyjątkowym doświadczeniem. Wręcz przeciwnie, osoby powołane do chrześcijańskiej służby są głównym celem ataków Szatana. On poddaje takich ludzi bezlitosnej demonicznej presji i udręce, starając się odwieść ich od służby. Niestety, zbyt często mu się to udaje!



Można się przed tym bronić tylko w jeden sposób: ucząc się rozpoznawać działania demonów i zwalczać je zgodnie z przykładem danym nam przez Jezusa. Właśnie dlatego czułem, ze musze napisać te książkę.


5. Ludzie, którym nie pomogłem

 

 

 

 

Wydawać by się mogło, że po moim cudownym wyjściu z depresji, natychmiast opowiedziałem mojemu zborowi o tym, co się wydarzyło. Niestety, tak się nie stało z dwóch powodów.

Pierwszym, bardzo prozaicznym, była pycha. Wydawało mi się, że jako pastor, mam obowiązek prowadzić życie duchowe na wyższym poziomie niż pozostali członkowie zboru. Byłem osobą, do której przychodziło się po pomoc, która odpowiadał.! na trudne pytania. Co by się stało, gdybym nagle publicznie oświadczył, że zostałem uwolniony od demona? Wielu moich członków na sam dźwięk słowa demon już się wzdrygało. Być może przestaliby mnie szanować jako pastora? Być może przestaliby słuchać moich kazań i zostałbym bez zboru? Uznałem, że uwolnienie od demona jest moją osobistą sprawą i, jako pastorowi, nie wypada mi dzielić się takimi sprawami ze zborem.

Ale istniał jeszcze drugi powód mojej powściągliwości. Od chwili nawrócenia byłem związany z ruchem zielonoświątkowym i akceptowałem jego nauki oraz doktrynalne zasady Według jednej z takich bardzo powszechnych zasad osoba zbawiona, ochrzczona w Duchu świętym i mówiąca innymi językami nie mogła potrzebować uwolnienia od demona. Nawet sama tego typu sugestia byłaby uznana za uwłaczającą.

Co prawda, nigdy nie zetknąłem się z żadnym rozsądnym biblijnym uzasadnieniem tej doktrynalnej reguły, ale większości chrześcijan wydaje się ona tak oczywista, że tego nie wymaga. Na jej poparcie od czasu do czasu ktoś cytował słowa Jezusa z Ewangelii Jana (8,36). „Jeżeli więc 5yn was wyzwoli, wówczas będziecie rzeczywiście wolni" — tak jakby one wszystko załatwiały. Kilka wersetów wcześniej w tym samym rozdziale czytamy, że Jezus powiedział:

Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie praw­dziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda

was wyzwoli (J 8,31-32).

Zgodnie z prawdą zawartą w tych wersetach wyzwolenie człowieka nie następuje automatycznie, ale u warunkowane jest poz­naniem prawdy Bożego Słowa i życiem według niej. Te fragmenty nasunęły mi trudne pytania. Przypuśćmy, że w którymś momencie pod jakimś względem nie dochowam wierności Jego nauce. Czy w takiej sytuacji będę potrzebował dodatkowego uwolnienia? Skąd będę wiedział, że nadal jestem „rzeczywiście wolnym"?

Doszedłem do wniosku, że nie jestem w stanie od razu odpowiedzieć na te pytania. Zauważyłem również, że religijna tradycja wywiera ogromny wpływ na życie kaznodziei. Wyłamanie się spod mej wymaga prawdziwej siły i przekonującej argumentacji. Zrozumiałem, że moje osobiste uwolnienie to jedna sprawa, a wyjście do ludzi i nauczanie, że ochrzczony w Duchu Świętym chrześcijanin może potrzebować uwolnienia od demona, to druga sprawa. Wiedziałem, że wielu moich braci zielonoświątkowców — a na pewno także chrześcijan z innych denominacji — natychmiast uzna mnie za heretyka.

Poza tym nie miałem całkowitej pewności, czy to, co się przydarzyło mnie, może być wzorem postępowania dla innych ludzi. Być może mój przypadek jest wyjątkowy? — myślałem. Gdyby tak było, to sugerowanie członkom zboru, ze mogą potrzebować uwolnienia od demona, mogłoby zachwiać ich wiarę W rezultacie podzieliłem się moimi przeżyciami tylko z żoną, a publicznie na ten temat niczego nie powiedziałem. Nawet kiedy przychodzili do mnie chrześcijanie z problemami, których nie mogli rozwiązać, żadnemu z nich nie mówiłem, że jego problem może być spowodowany przez demona, od którego musi zostać uwolniony. Wstyd mi się przyznać, ale nawet odrzucałem taką myśl.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin