Dana Marie Bell - Halle Puma 03 Cat Of A Different Color (60,109,152).pdf

(270 KB) Pobierz
342986846 UNPDF
Bell Dana Marie - Halle Puma 03 - Cat Of A Different Color
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Boże, nienawidzę zimy. Przeprowadziłbym się na Florydę gdyby nie te
huragany....
Adrian zapukał do drzwi pokoju hotelowego i westchnął, przewracając
oczami, na widok
pary, która wydobyła się z jego ust. Miał nadzieję, że nie będzie musiał
długo czekać
na
dziewczynę (Cheryl? Shelly? Nie, Sheri!). Zadrżał i rozpaczliwie
zachciało mu się wrócić do
swojego własnego ciepłego domu, do trzeszczącego ognia w kominku i
dobrej książki.
Został wyznaczony przez Maxa do przywiezienia nowego członka Dumy.
Sheri miała być
dzisiaj wieczorem oficjalnie przydzielona do jej szeregów, mimo że
została już zaakceptowana
przez Alfy i Bety. Tylko Max mógł nakazać Adrianowi by stał na zewnątrz
w zimnie tak jak
teraz, ale w porządku - planował już swoją własną zemstę. Uśmiechnął się
na myśl o tych
wszystkich sposobach, dzięki którym mógł pobudzić przedślubny obłęd
Emmy.
Partnerka Alfy całkowicie zwariowała - zbombardowała gabinet
samoprzylepnymi
karteczkami i listami „do zrobienia”. Albo zapomniała o tym, że dzielił
biurko z Maxem, albo
uwielbiała dręczyć go zdjęciami ślubnego tortu. To wystarczyło by
umocnić
w kawalerze
cukierkowe zgorszenie.
Adrian nie chciał mieć partnerki. Uśmiechnął się sam do siebie. Jego obaj
najlepsi kumple
stali się pantoflarzami, a to wszystko w ciągu tygodni. Emma powiedziała
„skacz!” a duża, silna
Alfa nie tylko spytała się jak wysoko, ale też w którym kierunku. A jeżeli
chodzi o Simona, to
wystarczyło by Becky zbyt głęboko westchnęła aon już panikował. To całe
obserwowanie, jak
dwóch najsilniejszych członków Dumy spinało się
pod Brygadą Cycków, zdeterminowało go do
pozostania singlem o zdrowych zmysłach.
- Chwileczkę - zawołał ze środka miękki głos. Brzmiał on nieśmiało i
słodko, na co Puma
Adriana uniosła dziwnie swoją głowę. Poczuł jak jego penis stwardniał
nieznacznie na dźwięk jej
aksamitnego głosu.
-Co jest, do cholery?-wymamrotał, marszcząc brwi ku zamkniętym
drzwiom. Wzruszając
ramionami, próbował zlekceważyć reakcję swojego ciała.
- Kto tam jest?
Ten miękki głos wysłał promień
czystego pożądania prosto do jego żył. Ściągnął ramiona i
spróbował zlekceważyć
niski, warczący odgłos swojej Pumy. -Adrian Giordano. Jestem
przyjacielem Maxa, powiedział bym cię
podrzucił dzisiaj wieczorem. – był zbyt zajęty by
zapytać, dlaczego, do cholery, nie mogła sama się podrzucić.
Usłyszał jak przekręca zamki i napiął się. Jego Puma wydobyła z siebie
niski warkot jakiego
nigdy wcześniej nie słyszał, musiał zatem zacisnąć
wargi, by nie przeszedł on przez jego usta.
Jego oczy błysnęły, kolory zachodzącego słońca zmieniły się
z czerwonego na złoty, gdy stracił
widmo czerwień/zieleń. Zamknął oczy, zmuszając je tym samym do
przywrócenia normalnego
odcienia, gdy tylko drzwi się otworzyły.
- Cześć, doktorze Giordano. Jestem Sheri Montgomery.
Otworzył oczy by ujrzeć
stojącą
przed nim KrólewnęŚnieżkę. Miała najjaśniejsze,
najbardziej miękko wyglądające włosy jakie kiedykolwiek widział. Prawie
białe loczki opadały na
jej ramiona. Blade, krystalicznie błękitne oczy, otoczone równie bladymi
rzęsami, tak błyszczały
na twarzy, że doprowadziłyby do płaczu niejednego anioła. Była mała i
delikatna, czubkiem
głowy zaledwie sięgała mu ramion. Jej piersi były doskonałe w stosunku
do jej drobnej budowy.
Nabrał niewytłumaczalnego pragnienia, by przerzucić
sobie przez ramię
i zabrać
do swojej
pieczary, gdzie nikt by jej nie widział. Nikt by jej nie pożądał.
Moja.
Oczy Adriana rozszerzyły się, gdy jego Puma warknęła mu w piersi. -
Bzdura.
Przechyliła swoją
głowę
na bok. Zabrała dłoń, której nawet nie zauważył, że miała ją
wyciągniętą na powitanie. - Przepraszam? Czy wszystko w porządku?
-Um, tak, wszystko ok. -modlił się
do Boga by nie zauważyła jego erekcji prężącej się
o
materiał jego spodni.
- Chciałbyś wejść na chwilkę? Założę tylko płaszcz.
Adrian przełknął ślinę, gdy uśmiechnęła się niepewnie, słodko.
Mogę
wejść
na rok? Albo dwa? A może po prostu wejdę? Dawał z siebie wszystko by
zatłuc
na śmierć
ten głosik żądzy, ale on nie chciał umrzeć. Chciał rzucić
na ten brzydki, zielony
dywan i rżnąć
ją,aż
oboje nie wychodziliby przez tydzień. Może przez miesiąc. Spróbujemy
przez
lata, zamruczała jego Puma. - Pewnie, dzięki.
Nie przyszło mu nawet do głowy, że będzie myślał o niej jak o swojej.
Otworzyła szeroko drzwi, odsuwając się i zapraszając go z kolejnym
nieśmiałym uśmiechem.
Szybko przestąpił przez próg, wdzięczny kiedy zatrzasnęła za nim drzwi.
Rozglądał się
po jej
hotelowym pokoju, patrzył na walizki, na cokolwiek byle nie patrzeć
na nią, bo przez moment
chciał rozebrać
do naga i zanurzyć
się
w niej. Kiedy odwróciła się
by chwycić
swój płaszcz,
prawie zajęczał na widok jej doskonałej pupy w kształcie serca.
Szybko wsunęła ręce w rękawy. Płaszcz wirował dookoła niej, wyłącznie
biały kolor
podkreślał jej blady powab. Wtedy ruszyła w stronę
łóżka. Zmysłowe myśli goniły przez jego
głowę, gdy schyliła się, by podnieść
coś
z ziemi, naprawdę
uwydatniając swój tyłek. Nie widział
co podnosiła ponieważ:a). Było po drugiej stronie łóżka, b). Obiekt jego
nagłej i całkowitej żądzy
właśnie pochylał się
przy łóżku i c). Ten tyłek. Nawet przykryty płaszczem powodował, że mu
stwardniał. Próbował nie wyobrażać
sobie jej nagiej, ale tak naprawdę
nie starał się
zbyt mocno.
Znowu prawie jęknął, a paskudny, zielony dywan zamienił się
w żółtawy brąz, dając mu do
zrozumienia, że jego oczy znowu się zmieniły.
-Tu jesteś
-zanuciła swoim miękkim głosem. W odpowiedzi jego penis szarpnął;
przez
jedną, głupią
myśl, że mówiła do niego. Był zaskoczony, gdy zobaczył do czego
mówiła, chociaż
nie powinien poprzez wszystkie te wizualne wskazówki. Przeszła dookoła
łóżka, trzymając na
smyczy psa-przewodnika. Przygryzła nerwowo wargę. -Nic się
nie stanie jak wezmę
Jerry’ego,
prawda? Wiem jak niektórzy ludzie reagują na psy w swoich
samochodach.
-Jasne, nie ma sprawy -powiedział, gapiąc się
na kobietę
stojącą
naprzeciwko niego.OCA,
Zgłoś jeśli naruszono regulamin