Śmiertelnie niebezpieczne oszustwo w sprawie cukrzycy.doc

(110 KB) Pobierz
Insulina: Cichy zabójca - Zapowiedź nowej książki

Insulina: Cichy zabójca - Zapowiedź nowej książki

Drukuj

 

16.12.2008.

Śmiertelnie niebezpieczne oszustwo w sprawie cukrzycy

Chciwość i nieuczciwa nauka wypromowały lukratywną, ogólnoświatową epidemię cukrzycy, którą uczciwość i dobra nauka mogą szybko odwrócić poprzez przywrócenie naturalnego mechanizmu kontroli poziomu cukru w organizmie.

 

WPROWADZENIE

Jeśli ktoś jest Amerykaninem i jest chory na cukrzycę, jego lekarz nigdy nie powie mu, że jego choroba jest w pełni wyleczalna. Jeśli nawet ten ktoś waży się użyć w jego obecności słowa „wyleczenie", wprawi go to w niepokój i poirytowanie, albowiem jego medyczne wykształcenie pozwala mu jedynie na stosowanie słowa „terapia". Słowo „wyzdrowienie" nie istnieje dla niego.

Cukrzyca w jej obecnej epidemicznej formie jest chorobą wyleczalna i to od co najmniej czterdziestu lat. W roku 2001, ostatnim, dla którego istnieją oficjalne dane, z powodu niekontrolowanych objawów tej choroby zmarło 934 550 Amerykanów.1

Jego lekarz nie powie mu również, że kiedyś za objawy cukrzycy często uważano udary, zarówno spowodowane niedokrwieniem, jak i krwotokiem, niewydolność serca spowodowaną neuropatią oraz zaburzenia wieńcowe o charakterze niedo­krwienia i przekrwienia, otyłość, arteriosklerozę, podwyższone ciśnienie krwi, podwyższony poziom cholesterolu, zwiększoną liczbę trójglicerydów, impotencję, retynopatię, niewydolność nerek, niewydolność wątroby, zespół jajników wielotor-bielkowych, podniesiony poziom cukru we krwi, obecność drożdżaków we krwi, ułomny metabolizm węglowodanów, złe gojenie się ran, ułomność metabolizmu tłuszczów, neuropatię obwodową i wiele innych epidemicznych schorzeń.

Jeśli ktoś zachoruje na cukrzycę i będzie polegał na ortodoksyjnych metodach jej leczenia, z pewnością doświadczy jednego lub większej liczby jej symptomów w taki sposób, jakby to były oddzielne, niezależne schorzenia wymagające niezależ­nych, oddzielnych kuracji aplikowanych przez konkurujących ze sobą specjalistów.

Wiele z tych symptomów wynika czasami z innych przyczyn i ten fakt jest wykorzystywany do ukrycia sprawczej roli cukrzycy oraz do usprawiedliwiania drogich i nieefektywnych terapii przeciwko tym symptomom.

Epidemiczna cukrzyca typu II jest uleczalna. Kiedy doczytasz, czytelniku, ten artykuł do końca, będziesz to wiedział. Będziesz też wiedział, czemu nie jest rutynowo wyleczana i jak ją leczyć. Będziesz także prawdopodobnie wściekły z powodu tego, co garstka chciwych ludzi zrobiła z całą społecznością ortodoksyjnej medycyny i z wierzącymi w nią pacjentami.

 

PRZEMYSŁ CUKRZYCOWY

Dzisiejszy przemysł cukrzycowy to ogromna społeczność, która rozrastała się krok po kroku od początku XX wieku. W ciągu ostatnich osiemdziesięciu lat odniosła ogromny sukces, skutecznie zamykając usta swoim konkurentom, którzy próbowali obnażyć oszustwo kryjące się we współczesnej terapii cukrzycowej, która stała się swego rodzaju religią i jak wszystkie religie zależy głównie od wiary jej wyznawców. Odniosła taki sukces, że obecnie jest niemal bluźnierstwem sugerowa­nie, iż w większości przypadków dobrotliwy kapłan z zawieszonym wokół szyi stetoskopem jest szarlatanem lub oszustem, który nigdy w całej swojej lekarskiej karierze nie wyleczył ani jednego przypadku cukrzycy.

Finansowe i polityczne wpływy tej medycznej społeczności niemal całkowicie doprowadziły do zaniechania przez agencje nadzorcze wypełniania swoich zadań. Co więcej, agencje te aprobują niosące śmierć niedostatecznie przetestowane, nieskuteczne leki. Zeznając przed senatem USA, były komisarz FDA, dr Herbert Ley, skomentował to następująco: „Ludzie sądzą, że FDA chroni ich interesy. Tak nie jest. To, co w rzeczywistości robi FDA, a to, co społeczeństwo sądzi na ten temat, to dwie różne sprawy, które różnią się od siebie jak dzień i noc".2

Finansowe i polityczne wpływy tej medycznej społeczności zdominowały także cały nasz sektor ubezpieczeniowy. Chociaż zaczęło się to trochę zmieniać, wciąż jest bardzo trudno znaleźć w Ameryce grupę medycznych ubezpieczeń, która po­krywałaby koszt efektywnego, alternatywnego leczenia. Ortodoksyjny sposób po­stępowania stanowi standard we wszystkich stanach, natomiast terapie medycyny alternatywnej nie. Na przykład na jedynie 1400 licencjonowanych naturoterapeutów w 11 stanach przypada 3,4 miliona licencjonowanych ortodoksyjnych lekarzy

w 50 stanach.3 Ubezpieczenie opłaca generalnie jedynie za­aprobowane zabiegi wykonywane przez licencjonowanych le­karzy, co w efekcie tworzy specjalny rodzaj pieniądza, który można wydać tylko w ramach zakreślonych przez ortodoksyj­ny przemysł medyczny i farmaceutyczny. Żadnemu innemu przemysłowi na świecie nie udało się przeforsowanie polityki przekonania ludzi do tego, aby zadeklarowali znaczną część swoich dochodów w takiej formie, która często nie pozwala im wydać ich tak, jakby sobie tego życzyli.

Pierwszy krok, jaki musimy zrobić, jeśli chcemy wyleczyć się z cukrzycy, to przestać wierzyć w kłamstwo głoszące, że jest to choroba nieuleczalna.

Finansowe i polityczne wpływy tej społeczności medycznej pozwalają jej kontrolować dosłownie każdą publikację na temat cukrzycy ukazującą się w tym kraju. Wiele publikacji traktujących o cukrzycy jest subwencjonowanych przez rekla­my dostawców preparatów przeciw cukrzycy. Żaden wydawca zajmujący się cukrzycą nie odważy się, aby w jego piśmie ukazała się prawda na temat tej choroby. Z tego powodu chorzy na cukrzycę płacą jedynie ćwierć lub jedną trzecią kosztu druku magazynów, które przekazują im aktualne informacje, pozo­stałą część kosztu pokrywają producenci, którzy są zaintereso­wani niedopuszczeniem do tego, aby chorzy na cukrzycę mogli się z niej wyleczyć. Jeśli ktoś szuka pisma, z którego chciałby zaczerpnąć prawdziwe informacje na temat cukrzycy, powinien w pierwszym rzędzie sprawdzić, czy nie jest ono pełne ogłoszeń reklamujących środki przeciwko niej.

Są też różne towarzystwa, które zabiegają o coroczne datki na poszukiwanie leku na chorobę, którą się zajmują. Co roku obiecują, że lek jest tuż, tuż, tylko dajcie jeszcze trochę pieniędzy! Niektóre z tych towa­rzystw są związane z dostarczaniem rad, które promują rozwój cukrzycy wśród wierzących w nie ich zwolen­ników. Na przykład przez wiele lat usilnie promowały one diety wy­mienne,4 które są de facto z nauko­wego punktu widzenia bezwartościo­we, co szybko odkrywali ci, którzy próbowali je stosować. Jednocześnie wyśmiewały stosowanie tablic cukro­wych, które są w rzeczywistości bardzo użyteczne dla diabety­ków. Zalecały również margarynę jako bardzo zdrową na serce i to jeszcze przez długi czas po tym, jak ustalono, że powoduje ona cukrzycę i prowadzi do niewydolności serca.5

Jeśli ludzie kiedykolwiek ockną się i zdadzą sobie sprawę z istnienia lekarstwa na cukrzycę, które jest tłamszone od czterdziestu lat, stowarzyszenia te bardzo szybko wypadną z gry, ponieważ ich istnienie zależy od wsparcia z naszej strony.

Prowadzone od czterdziestu lat badania medyczne coraz dobitniej dowodzą, że cukrzyca jest chorobą zwyrodnieniową, której przyczyną jest przetwarzany przemysłowo pokarm, który jest ukierunkowany na zyski a nie na zdrowie konsumentów. Chociaż każda dociekliwa osoba może z łatwością uzyskać tę informację przeglądając bogatą literaturę medyczną, to jednak nie jest ona ogólnie dostępna. Ta informacja z całą pewnością była i jest zasadniczo niedostępna w szkołach kształcących lekarzy.

Wśród czynników sprawczych współczesnej epidemii cuk­rzycy prym wiodą sprzedawane w supermarketach przetwa­rzane tłuszcze i oleje.

Pierwszy krok, jaki musimy zrobić, jeśli chcemy wyleczyć się z cukrzycy, to przestać wierzyć w kłamstwo głoszące, że jest to choroba nieuleczalna.

 

HISTORIA CUKRZYCY

W roku 1922 trzem kanadyjskim laureatom Nagrody Nobla, Bantingowi, Bestowi i Macleodowi, udało się w Toronckim Szpitalu Ogólnym ocalić życie czternastoletniej dzie­wczynki chorej na cukrzycę przy pomocy zastrzyków insuliny.6

Licencję na produkcję nowego cudownego leku uzyskała firma Eli Lilly, zaś społeczność medyczna pławiła się w chwale dobrze wykonanej roboty.

Dopiero w roku 1933 zaczęły dochodzić słuchy o pojawie­niu się nowej, podstępnej formy cukrzycy. Pierwsze doniesie­nie autorstwa Joslyna, Dublina i Marksa opublikowano w ma­gazynie American Journal ofMedical Sciences. W doniesieniu tym, zatytułowanym „Studies on Diabetes Mellitus" („Bada­nia cukrzycy")7, jego autorzy omawiają pojawienie się epide­mii cukrzycy o ogromnym zasięgu, która przypomina cuk­rzycę z lat dwudziestych XX wieku, tyle że nie poddaje się leczeniu przy pomocy insuliny. Co gorsze, podawanie w jej przypadku insuliny czasami wręcz zabija pacjenta.

Tej nowej odmianie cukrzy nadano nazwę „cukrzycy insulinoopornej", ponieważ charakteryzował ją podwyższony poziom cukru we krwi i bardzo słaba reakcja na leczenie insuliną. Wielu lekarzom udało się uzyskać znaczne sukcesy w leczeniu tej odmiany cukrzycy za pomocą odpowiedniej diety. W latach trzydziestych i czterdziestych dowiedziano się bardzo wiele o związku między cukrzycą i dietą.

Na przełomie stuleci w Stanach Zjednoczonych na cukrzycę chorych było 28 osób na 10 000. Do roku 1933 ich liczba wzrosła o 1000 procent, czyniąc z niej chorobę, z którą stykało się coraz więcej lekarzy.8 Występując pod różnymi nazwami, choroba ta systematycznie się rozprzestrzeniała, rujnując w końcu zdrowie ponad połowy Amerykanów i czyniąc w latach dziewięćdziesią­tych XX wieku prawie 20 procent społeczeństwa niezdolnym do pracy.9

W roku 1950 społeczności medy­cznej udało się przeprowadzić próby insuliny w serum. Ujawniły one szyb­ko, że ta nowa choroba nie jest klasyczną cukrzycą, albowiem chara­kteryzowała się wystarczającym, a często nawet nadmiernym, pozio­mem insuliny we krwi.

Problem polegał na tym, że insu­lina nie działała - nie obniżała pozio­mu cukru. Ponieważ jednak ta choroba od niemal dwudziestu lat była znana pod nazwą cukrzycy, nazwano ją cukrzycą typu II, aby odróżnić ją od wcześniejszego typu I, którego przyczy­ną jest niedostateczna produkcja insuliny w trzustce.

Gdyby dietetyczne spostrzeżenia poprzednich dwudziestu lat zdominowały w owym czasie medyczną scenę, cukrzyca byłaby powszechnie uznana za wyleczalną, a nie za potencjal­nie możliwą do wyleczenia. W rezultacie w roku 1950 przy­stąpiono do poszukiwania kolejnego cudownego leku, tym razem na cukrzycę typu II.

 

KUROWANIE KONTRA LECZENIE

Ten nowy, idealny, cudowny lek miał być efektywny, podobnie jak insulina, w usuwaniu szkodliwych objawów choroby, ale nie w pozbyciu się choroby będącej ich przyczyną. Czyli miał służyć wyłącznie podtrzymywaniu pacjenta przy życiu. Miał być opatentowywalny, czyli nie mógł być lekiem naturalnym, ponieważ takiego nie można opatentować. Podobnie jak insulina miał być wysoce dochodowy w produkcji i dystrybucji. Poza tym miał podlegać obligatoryjnej akceptacji ze strony rządu, aby stymulować lekarzy do jego przepisywania. Testowanie koniecz­ne do jej uzyskania miało być bardzo kosztowne, aby zapobiec konkurencji ze strony innych, nie akceptowanych leków.

Takie są założenia oryginalnego medycznego protokołu „postępowania z objawami". Postępując zgodnie z nimi firma farmaceutyczna i lekarz osiągają sukces w biznesie, zaś utrzy­mywany w stanie choroby pacjent odczuwa chwilową ulgę w postaci złagodzenia symptomów.

Następnie należało stłamsić naturalne leki, które rze­czywiście leczyły chorobę, a ich zwolenników powsadzać do więzień jako znachorów. Istnienie taniego, efektywnego, na­turalnego leku prowadzącego do rzeczywistego wyleczenia choroby tylko psułoby ten znakomicie rozwijający się biznes.

Naturalne substancje często rzeczywiście leczą chorobę. To właśnie dlatego wykorzystywano prawo do usuwania natu­ralnych i często lepszych lekarstw z rynku, aby wymazać z medycznego słownika słowo „wyleczenie" i ograniczyć wol­ny rynek w medycynie.

Teraz już wiadomo, dlaczego słowo „wyleczenie" jest tak zaciekle zwalczane przez prawo. FDA stosuje szeroko pojęte Orwellowskie zasady, które zakazują używania słowa „wyleczenie" przy opisie jakichkolwiek konkurencyjnych lekarstw lub natural­nych substancji. Jest tak dlatego, że wiele naturalnych substancji ma podwójne właściwości: leczą i zapobiegają chorobie. I właśnie dlatego to słowo tak przeraża farmaceutów i lekarzy.

 

HANDLOWA WARTOŚĆ SYMPTOMÓW

Po przestawieniu polityki przemysłu farmaceutycznego na niwelowanie symptomów a nie leczenie chorób, zaistniała potrzeba zmiany sposobu reklamowania lekarstw. Dokonano tego w roku 1949 w środku ogromnej epidemii insulinoopornej cukrzycy.

W roku 1949 społeczność medyczna przeklasyfikowała symptomy cukrzycy10, włącznie z objawami wielu innych chorób, na odrębne jednostki chorobowe. Po takim prze­klasyfikowaniu stanowiącym podsta­wę stawiania diagnozy konkurujące ze sobą grupy specjalistów medycz­nych szybko przechwyciły pokrewne zestawy objawów jako własne zesta­wy symptomów.

I tak specjaliści od chorób serca, endokrynolodzy, alergolodzy, urolo­dzy i wielu innych zaczęli leczyć ob­jawy, które podlegały ich specjaliza­cji. Ponieważ przyczyna tych obja­wów była generalnie ignorowana, cel w postaci wyleczenia choroby został całkowicie utracony.

Na przykład niewydolność serca, która była wcześniej często uważana za symptom cukrzycy, teraz stała się chorobą wcale z nią nie związaną. Modne natomiast stało się traktowanie cukrzycy jako czynnika „zwiększającego ryzyko choroby serca". Przyczyno­wa rola złego funkcjonowania układu kontroli poziomu cukru we krwi w przypadkach niewydolności serca stała się mało znana.

Zgodnie z nowym paradygmatem żadna terapia oferowana przez specjalistę od chorób serca nie leczy ani nie jest aplikowana z zamiarem wyleczenia choroby będącej przedmiotem jego specjalizacji. Na przykład trzyletni okres przeżycia w przypadku zastosowania bypassu (przepływ omijający) jest niemal taki sam, jak w przypadku niestosowania żadnego zabiegu.11

To podstawowe schorzenie jest znane jako rozregulowanie układu kontrolującego poziom cukru we krwi spowodowane przez źle przygotowane tłuszcze i oleje.

Obecnie ponad połowa obywateli Stanów Zjednoczonych cierpi z powodu jednego lub większej liczby symptomów tej choroby. Na jej początku była ona znana lekarzom jak typ II insulinoopornej cukrzycy, na którą cierpią dorośli i która rzadko jest nazywana hiperinsulinoaemią.

Według Amerykańskiego Towarzystwa Serca (American Heart Association) niemal 50 procent Amerykanów cierpi z powodu jednego lub więcej symptomów tej choroby. Jedna trzecia Amerykanów jest patologicznie otyła, a połowa ma nadwagę. Cukrzyca typu II, zwana również cukrzycą wieku dojrzałego, zaczyna się zwykle u dzieci w wieku sześciu lat.

Przyczyny wielu chorób o charakterze zwyrodnieniowym można prześledzić aż do źródeł w postaci ogólnej zapaści układu endokrynologicznego. W latach trzydziestych XX wieku lekarze znali to jako insulinooporną cukrzycę. To

podstawowe schorzenie jest znane jako rozregulowanie ukła­du kontrolującego poziom cukru we krwi spowodowane przez źle przygotowane tłuszcze i oleje. Całość pogarsza i kom­plikuje brak innych kluczowych składników odżywczych, któ­re są potrzebne organizmowi do zwalczania konsekwencji metabolicznych przemian tych trucizn.

Nie wszystkie tłuszcze i oleje są takie same. Niektóre są zdrowe i korzystne, inne natomiast, zwłaszcza powszechnie dostępne w supermarketach, trujące. Zdrowotność nie polega na tym, czy są one nasycone, czy nienasycone, jak to stara się nam wmówić przemysł tłuszczowy. Wiele tłuszczów nasyco­nych jest bardzo zdrowych, a nienasyconych wysoce trujących. Istotnym czynnikiem różnicującym je jest ich pochodzenie - to, czy są naturalne, czy przetworzone.

W reklamie lansowanej przez przemysł tłuszczowy jest wiele nieuczciwości, której celem jest stworzenie jak naj­większego rynku dla tanich, tandetnych olei, takich jak olej sojowy, z nasion bawełny lub rzepakowy.

Przy właściwie poinformowanym i świadomym społeczeńs­twie oleje te wypadłyby zupełnie z rynku i w USA, a w rzeczy­wistości na całym świecie, mielibyśmy do czynienia ze znacz­nie mniejszą liczbą przypadków cukrzycy.

 

EPIDEMIOLOGICZNY STYL ŻYCIA

Już w roku 1901 czyniono wysiłki w kierunku wyproduko­wania i sprzedaży produktów żywnościowych przy zastosowa­niu fabrycznych automatów, ponie­waż dawało to ogromne zyski. Więk­szość wczesnych prób nie udała się, ponieważ ludzie z natury byli pode­jrzliwi w stosunku do wszystkiego, co nie było świeże i nie pochodziło pro­sto z farmy, oraz dlatego, że techno­logia przemysłowa była bardzo kiep­ska. Dopóki ludzi było na to stać, podejrzana żywność nie zyskiwała wielkiej popularności. Crisco12, sztu­czny tłuszcz do smażenia pakowany w puszkach po 2,5 funta (1,13 kg), został pewnego razu rozdany za darmo w ramach nieudanej akcji wpłynięcia na amerykańskie gospodynie, aby kupowały go zamiast smalcu.

Z kolei margaryna spotkała się z niechętnym przyjęciem w mleczarskich stanach USA. Dopiero kryzys lat trzydzies­tych XX wieku sprawił, że margaryna, Crisco i cały szereg innych rafinowanych i hydrogenizowanych produktów zaczęły zyskiwać akceptację na amerykańskim rynku żywnościowym. Poparcie dla sprzeciwu mleczarzy wobec margaryny osłabło w czasie II wojny światowej, kiedy nie było wystarczającej ilości masła, zarówno na potrzeby ludności cywilnej, jak i wojska.13 Utraciwszy w tym momencie większość poparcia, przemysł mleczarski zaakceptował ograniczenie swojego udziału w rynku i skoncentrował się na zaopatrywaniu wojska. Olej lniany i oleje z ryb, które występowały powszechnie w sklepach i były uważane za dietetyczne, zanim społeczeńst­wo amerykańskie nie zostało zatrute, z biegiem czasu zniknęły półek. Ostatnim dostawcą oleju lnianego do głównych punk­tów dystrybucji był Archer Daniels Midland, który zaprzestał produkcji i dostaw tego produktu w roku 1950.

Z kolei bardziej współcześnie ofiarą fałszywej kampanii ze strony mediów padł przedstawiany jako powodujący niewydo­lność serca jeden z najważniejszych spośród pozostałych, prawdziwie korzystnych tłuszczów. W rezultacie tej nagonki zupełnie zniknął z półek sklepowych. Był to olej kokosowy, który został całkowicie usunięty z łańcucha pokarmowego i zastąpiony olejem sojowym, bawełnianym i rzepakowym.14 Nasi rodzice i dziadkowie nigdy nie zrezygnowaliby z dob-

rych, zdrowych olei, takich jak olej kokosowy, na rzecz tych tanich i tandetnych olei. Wkrótce po tym udanym ataku mediów społeczeństwo Stanów Zjednoczonych przegrało swo­ją wojnę o tłuszcz. Olej kokosowy był przez wiele lat naszym najefektywniejszym dietetycznym czynnikiem kontroli wagi.

Historia obniżenia jakości naszego niegdyś czystego poży­wienia zbiega się w czasie z epidemicznym narastaniem cukrzycy i hiperinsulinoaemii, które opanowały obecnie Stany Zjednoczone i resztę świata.

Kolejnym krokiem prowadzącym do pozbycia się tej epi­demicznej choroby jest odrzucenie kłamstwa głoszącego, że sprzedawana nam żywność jest zdrowa i bezpieczna.

 

NATURA CHOROBY

Cukrzycę określa się standardowo jako utratę zdolności organizmu do właściwego metabolizowania węglowodanów. Podstawowym symptomem jest tu wysoki poziom glukozy we krwi. Cukrzyca typu I jest następstwem niewystarczającej produkcji insuliny w trzustce. Cukrzyca typu II jest wynikiem nieefektywnej insuliny. W obu typach poziom glukozy we krwi jest znacznie podwyższony. Ani niewystarczająca ilość insuliny, ani nieefektywna insulina nie są w stanie ograniczyć poziomu cukru we krwi do normalnego stanu po jedzeniu. W ustabilizowanych przypadkach cukrzycy typu II ten pod­wyższony poziom cukru często wy­stępuje najpierw, po czym towarzy­szy mu chronicznie podwyższony po­ziom insuliny oraz inne poważne za­kłócenia hormonalnych wskaźników endokrynologicznych.

Nieefektywna insulina nie różni się od efektywnej. Jej nieefektyw­ność wynika z niezdolności komórek do reagowania na nią. Nie jest to wynik jakiegokolwiek biochemiczne­go defektu w samej insulinie. Należy podkreślić, że choroba ta dotyka nie­mal 70 bilionów komórek organiz­mu. Wszystkie one zależą od poży­wienia, które spożywamy i które stanowi niezbędny surowiec do ich samonaprawy i konserwacji.

Klasyfikacja cukrzyc jako zapaści metabolizmu węglowoda­nów jest klasyfikacją tradycyjną, której źródła sięgają XIX wieku, kiedy jeszcze niewiele wiedziano o chorobach i proce­sach metabolicznych.15 Obecnie w obliczu znacznie większej wiedzy o tych procesach wydaje się, że właściwsze byłoby zdefiniowanie cukrzycy typu II jako niezdolności organizmu do właściwego metabolizowania tłuszczów i olei. Rezultatem tej niezdolności jest utrata efektywności insuliny i w konsekwencji niezdolność do metabolizowania węglowodanów. Niestety, znaczna część środowiska medycznego, z wyjątkiem badaczy, wciąż pozostaje pod wpływem dziewiętnastowiecznej spuścizny.

Tak więc cukrzyca typu II i jej wczesne hiperinsulinowe objawy są symptomami ogólnoustrojowej zapaści właściwego metabolizmu glukozy. Żadna komórka organizmu, z powo­dów które stają się coraz jaśniejsze, nie jest zdolna do transportowania glukozy z krwioobiegu do swojego wnętrza, w związku z czym zostaje ona w krwioobiegu albo jest magazynowana w tkankach tłuszczowych lub jako glikogen, albo jest wydalana w moczu.

Wydaje się, że kiedy insulina wiąże się z receptorem błony komórkowej, inicjuje złożony potok biochemicznych reakcji wewnątrz komórki, co powoduje, że transportery glukozy znane jako molekuły GLUT4 opuszczają swoje miejsca par­kingowe wewnątrz komórki i przenoszą się do wewnętrznej powierzchni błony komórki plazmatycznej.

Obecnie w obliczu znacznie większej wiedzy o tych procesach wydaje się, że właściwsze byłoby zdefiniowanie cukrzycy typu II jako niezdolności organizmu do właściwego metabolizowania tłuszczów i olei.

Kiedy już znajdą się w błonie, migrują do jej szczególnych obszarów zwanych jamistymi16, gdzie poprzez kolejną serię reakcji biochemicznych identyfikują i wiążą się z molekułami glukozy, które transportują do wnętrza komórki w ramach procesu zwanego endocytozą. Będąc wewnątrz komórki, glu­koza traktowana jest przez mitochondria jako paliwo w pro­cesie spalania koniecznym do uzyskania energii podtrzymują­cej aktywność komórki. W ten sposób transportery GLUT4 obniżają poziom glukozy w krwioobiegu, wychwytując ją z niego i przenosząc do wszystkich komórek organizmu.

Wiele molekuł włączonych w te glukozowo-insulinowe ścieżki to lipidy, czyli kwasy tłuszczowe. Zdrowa membrana komórki plazmatycznej, o której obecnie wiadomo, że jest aktywnym aktorem w scenariuszu glukozowym, zawiera dope­łnienie typu cis w=3 nienasyconych kwasów tłuszczowych.17 Powoduje to, że membrana jest stosunkowo płynna i śliska. Kiedy w wyniku naszej diety występuje chroniczny niedosta­tek kwasów tłuszczowych typu cis, w ich miejsce w membranie wprowadzone zostają trans kwasy tłuszczowe oraz krótko-i średniołańcuchowe nasycone kwasy tłuszczowe. To podsta­wienie usztywnia błonę komórkową i czyni ją bardziej lepką, co prowadzi do wyhamowania procesu transportu glukozy.18 Tak więc przy braku wystarczającej ilości kwasów tłusz­czowych ces omega 3 w naszej diecie następuje ich substytu­cja, mobilność transporterów GLUT4 zmniejsza się, wewnętrzny biochemizm komórki zostaje zmie­niony i w krwioobiegu utrzymuje się podwyższony poziom glukozy.

W innym miejscu organizmu trzustka wydziela nadmiar insuliny, wątroba z nadmiaru cukru wytwarza nadmiar tłuszczu, który magazynują komórki tłuszczowe, organizm prze­stawia się na tryb wysokomoczowy, uzyskując niewystarczającą ilość energii komórkowej umożliwiającej jego aktywność i cały układ endo­krynologiczny zostaje rozchwiany. W ostatecznej konsekwencji następuje zapaść trzustki, ciężar ciała rośnie i zbliża się kryzys cukrzycowy.

Aby w pełni poznać wszystkie etapy tego procesu, czeka nas jeszcze dużo pracy. Wszystko to stanowi początek bio­chemicznego wyjaśnienia znanej epidemiologicznej zależno­ści między tanimi, przetwarzanymi tłuszczami i olejami stoso­wanymi w naszej diecie a zespołem w postaci cukrzycy typu II.

 

ORTODOKSYJNA TERAPIA

Po zdiagnozowaniu cukrzycy współczesna medycyna orto­doksyjna przepisuje doustne podawanie środków hipoglike-micznych lub insulinę.


• Doustne środki hipoglikemiczne

Doustne leki hipoglikemiczne wprowadzono w roku 1955. Obecnie dostępne środki tego typu dzielą się na pięć klas w zależności od ich biofizycznego sposobu działania.19 Te klasy to biguanidy, inhibitory glukozydazy, meglitinidy; sulfo-nylomoczniki i tiazolidinedionidy.

Biguanidy obniżają poziom cukru we krwi trzema sposo­bami. Inhibitują normalne uwalnianie przez wątrobę swoich zapasów glukozy, ingerują w śródjelitową absorpcję glukozy ze spożytych węglowodanów oraz zwiększają obwodowe wchłanianie glukozy.

Inhibitory glukozydazy są przeznaczone do inhibitowania enzymów amylazy wytwarzanych przez trzustkę, które mają zasadnicze znaczenie w trawieniu węglowodanów. Teoria ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin