Historia przemienionego Zycia - Bogdan Strzelecki.txt

(10 KB) Pobierz
Historia przemienionego �ycia - Bogdan Strzelecki 


 Jak wi�kszo�� ludzi pochodz�cych z tzw. marginesu spo�ecznego nie mia�em szcz�liwego dzieci�stwa. Gdy tylko otworzy�em oczy, jedn� z niewielu rzeczy jakie ujrza�em, by�a butelka wype�niona prze�roczyst� ciecz�, kt�r� z rozkosz� spo�ywali moi rodzice. Do�� wcze�nie poj��em, �e owa prze�roczysta ciecz przewraca im w g�owach. Wydawa�o mi si� wtedy normalne, to �e ojciec bi� moj� matk�. R�wnie� to, �e bi� mnie kablem od �elazka, a� wywo�ywa�o to u mnie wymioty. To by�a dla mnie normalno��. To przecie� by�a moja rodzina i m�j dom, w kt�rym by�em szcz�liwy, bo nie mia�em innego wyj�cia. 

Jak zwykle bywa w takich przypadkach, moje �ycie potoczy�o si� wed�ug utartego szablonu. Moje "szcz�cie" rodzinne sko�czy�o si� w wieku o�miu lat, kiedy to wbrew w�asnej woli trafi�em do Domu Dziecka. Nie by�o to jednak miejsce, w kt�rym mog�em by� szcz�liwy. Ci�g�e ucieczki, podczas kt�rych dokonywa�em drobnych kradzie�y sprawi�y, �e umieszczono mnie w "poprawczaku". Mia�em wtedy trzyna�cie lat. 

To dziwne, ale w "poprawczaku" nie nauczono mnie niczego dobrego. Prawdopodobnie to tam nast�pi�o wypaczenie mojej osobowo�ci. To w�a�nie tam uczy�em si� jak trzeba kra��. Tam po raz pierwszy zetkn��em si� z homoseksualizmem i r�nymi zboczeniami w�r�d nieletnich. Cz�sto by�em zmuszony bi� si� w obronie w�asnego honoru. Nie mog�em sobie pozwoli� na najmniejsz� nawet przegran�, bo w�wczas do��czy�bym do grona os�b, kt�rymi wys�ugiwano si� na r�ne sposoby. Musia�em �y� tym wszystkim i uczy� si� wielu z�ych rzeczy tylko po to, aby przetrwa� i aby nikt mn� nie pomiata�. Nie zdawa�em sobie sprawy z tego, �e to wszystko tak g��boko utkwi w mojej psychice. Nie zdawa�em sobie sprawy r�wnie� z tego, �e zmieni� si� m�j spos�b post�powania, my�lenia, �e zmieni�a si� moja osobowo��. To wszystko wydawa�o si� takie normalne. Musia�em tak post�powa�, bo nie mia�em innego wyj�cia. 

Kiedy w wieku osiemnastu lat opu�ci�em "poprawczak", by�em do�wiadczony w ka�dej dziedzinie �ycia. By� to rok 1984. By�em ju� doros�y i uwa�a�em, �e mog� robi� wszystko na co mam ochot� i tak te� post�powa�em. Mia�em swoich koleg�w i przyjaci� i by�em akceptowany w �rodowisku przest�pczym. Czeg� mog�em jeszcze pragn�� od �ycia? Utrzymywa�em si� g��wnie z w�ama� i kradzie�y. Mia�em "w�asne" pieni�dze, kt�re z powodzeniem wydawa�em na r�ne przyjemno�ci, a coraz cz�ciej na alkohol. By�o wspaniale. Nigdy nie my�la�em o ludziach , kt�rym wyrz�dzi�em krzywd� i nie zastanawia�em si� nad konsekwencj� swoich czyn�w. Moje sumienie nie oskar�a�o mnie wi�c nigdy nie czu�em si� odpowiedzialny za to co robi�em. Taki spos�b my�lenia sprawia� , i� czu�em si� bezkarny. Pozwala�em sobie na coraz wi�cej. Przesta�em kra�� rowery i inne drobiazgi. Kiedy mia�em ochot� na przeja�d�k� krad�em samoch�d. Gdy brakowa�o mi pieni�dzy w�amywa�em si� do sklep�w i magazyn�w. Si�ga�em coraz cz�ciej po cudze. Si�ga�em coraz wy�ej i wy�ej, a� kt�rego� dnia wpad�em. Wpad�em na dobre. S�d nie by� dla mnie �askawy. W roku 1987 wymierzono mi kar� ��czn� trzynastu lat pozbawienia wolno�ci. Gdy znalaz�em si� w Zak�adzie Karnym, za�ama�em si� psychicznie. My�la�em o samob�jstwie, ucieczce - o wszystkim co mog�o by uwolni� mnie od tego koszmaru. Mia�em wtedy dwadzie�cia jeden lat. Mija�y dni, miesi�ce i lata, a moja sytuacja nie zmienia�a si�. Szybko jednak przystosowa�em si� do wi�ziennego otoczenia. Pracowa�em, uczy�em si� i robi�em mn�stwo rzeczy, aby zabi� czas. Przypadkowo te� us�ysza�em o Bogu. Tak si� z�o�y�o, �e dzieli�em cel� ze �wiadkiem Jehowy, kt�ry pr�bowa� mnie nawraca�. M�wi� co� o Bogu, ale nie mogli�my doj�� do porozumienia, poniewa� nie mog�em uwierzy� w Boga, kt�rego nie widzia�em. Poza tym, mia�em wa�niejsze (jak uwa�a�em) sprawy na g�owie. W roku 1991 opu�ci�em Zak�ad Karny korzystaj�c z przedterminowego, warunkowego zwolnienia. Darowano mi w�wczas reszt� kary, zawieszaj�c j�. Nie wykorzysta�em jednak tej szansy i wkr�tce ponownie trafi�em do wi�zienia, z kt�rego za wszelk� cen� pr�bowa�em si� wydosta�. Zacz��em niszczy� sobie zdrowie truj�c si� �rodkami psychotropowymi, ale to w niczym mi nie pomaga�o. My�la�em, �e opuszcz� areszt ze wzgl�du na stan zdrowia. Postanowi�em wi�c zrobi� co� innego, co� niezwyk�ego, co� co mog�oby zrobi� na wszystkich wra�enie. Wpad�em na genialny pomys� i obci��em sobie ucho. My�la�em, �e w ten spos�b zwolni� mnie z wi�zienia jako chorego psychicznie. Faktycznie zrobi�o to du�e wra�enie na ca�ej administracji wi�ziennej, ale w ten spos�b nie odzyska�em upragnionej wolno�ci. Uznano mnie za niebezpiecznego i chorego psychicznie cz�owieka , ale nadal pozosta�em w wi�zieniu. Postanowi�em wi�c, �e dokonam ucieczki i zagram wszystkim na nosie. I tak si� sta�o. Pewnej jesiennej nocy opu�ci�em Areszt �ledczy, w kt�rym w�wczas przebywa�em. �rodki bezpiecze�stwa, kt�re zastosowano wobec mnie, w niczym mi nie przeszkodzi�y. Wreszcie by�em wolny. Czu�em si� jednak zaszczuty, a przede wszystkim musia�em si� ukrywa�. Ba�em si� ka�dego napotkanego cz�owieka, kt�ry m�g� przecie� by� policjantem po cywilnemu. Do tego jeszcze ukrywa�em si� w swoim rodzinnym mie�cie - Cz�stochowie - u swojej dziewczyny. Troch� zmieni�em sw�j wygl�d i podrobi�em dow�d osobisty zmieniaj�c oczywi�cie dane personalne, co pomog�o mi podj�� prac�. Nie trwa�o to jednak d�ugo. Po up�ywie oko�o trzech miesi�cy zosta�em aresztowany. To by�o nieuniknione. Musia�em rozsta� si� ze swoimi bliskimi i pod specjalnym nadzorem odwieziono mnie do Aresztu �ledczego w �odzi, sk�d po up�ywie kilku miesi�cy trafi�em do Zak�adu Karnego w Strzelcach Opolskich (1993). Nie by�o to dla mnie nowo�ci�. Wi�zienie jak ka�de inne. Szybko przystosowa�em si� do panuj�cych w nim warunk�w. Nie mog�em tylko przyzwyczai� si� do b�lu, kt�ry bardzo mi dokucza� . By� to rezultat samouszkodzenia cia�a, kt�rego dokona�em wcze�niej podczas pobytu w ��dzkim areszcie. Po�kn��em kilka �yletek, kt�re tkwi�y gdzie� wewn�trz mojego cia�a. Nie mog�em spa� a tak�e normalnie siedzie�. Lekarze wytykali mi moj� g�upot�, ale nie mogli mi nic pom�c, jak to bywa z " wi�zienn�" s�u�b� zdrowia. Mia�em ju� wszystkiego do��, a najbardziej �ycia. Nie mog�em spokojnie my�le� ani na niczym si� skoncentrowa�. Nie wiedzia�em, co mam ze sob� zrobi�. Silny b�l dokucza� mi prawie przez trzy lata a� do grudnia 1994 . By�em ju� wtedy bardzo zm�czony psychicznie. W mojej g�owie kr��y�y wstr�tne my�li i �y�em tylko nienawi�ci� do ludzi , kt�rzy mnie skazali na to wszystko. Ca�ymi latami planowa�em zemst�. Kilka razy dziennie zabija�em prokuratora i s�dzi�w, kt�rzy pozbawili mnie wolno�ci. Czeka�em tylko na dzie� w kt�rym opuszcz� wi�zienie i wyr�wnam rachunki. By�em pewien, �e nikt mnie przed tym nie powstrzyma. Nie wiedzia�em jeszcze wtedy jak bardzo si� myl�. Nie zdawa�em sobie sprawy z tego, �e jest kto� taki kto odwa�y si� stan�� mi na drodze. Wszystko potoczy�o si� tak nagle niespodziewanie , �e nawet nie wiem w kt�rej chwili przewr�ci�o mi si� w g�owie. Pami�tam tylko, �e by�o to dnia 17-tego grudnia 1994 roku a osoba kt�ra stan�a na mojej drodze mia�a na imi� Jezus. Duch �wi�ty natychmiast zacz�� mnie zmienia�. Sta�em si� dziwnie oszo�omiony, tak jakbym by� pod wp�ywem �rodk�w odurzaj�cych. Co� dziwnego dzia�o si� z moim umys�em. Zacz��em odpoczywa�. Poczu�em wielk� ulg� psychiczn�. W bardzo szybkim tempie B�g selekcjonowa� moje my�li. Czu�em jak opuszcza mnie z�o. To tak jakby kto� wymaza� b��dne dane z komputera. Wszystkie z�e my�li, kt�re piel�gnowa�em przez ca�e lata, nagle si� rozp�yn�y. Nie odczuwa�em ju� potrzeby zabijania kogokolwiek. 

Wi�zienie to dziwne miejsce. Dziej� si� tam ro�ne rzeczy, ale rzadko mo�na prze�y� co� wspania�ego. Nie rozumiem tylko dlaczego przytrafi�o si� to mnie. Nigdy przedtem nawet nie wyobra�a�em sobie, �e moje �ycie tak si� zmieni. Po raz pierwszy w �yciu uwierzy�em w Jezusa. Chocia� wcze�niej nikt nie m�g� mnie przekona� o istnieniu Boga. Ale B�g pos�a� do mnie cz�owieka. Mo�e si� to wyda� dziwne, ale gdy go ujrza�em ju� wiedzia�em, �e moje �ycie si� zmieni. W rezultacie pod wp�ywem rozmowy z nim nie mog�em si� doczeka�, kiedy zostan� ochrzczony. Nie mia�em wtedy jeszcze poj�cia o tym , co B�g dla mnie uczyni� dwa tysi�ce lat temu. Nie zna�em Boga ani jego charakteru i mo�liwo�ci. Uwierzy�em w Imi� Jezus, wyzna�em przed Nim swoje grzechy i w�asnymi ustami wyzna�em, �e Jezus jest moim Panem. W dniu 19-tego grudnia 1994 roku przyj��em chrzest w Duchu �wi�tym. By�o to dla mnie wspania�e prze�ycie. Przesta�em wypowiada� przekle�stwa, a zamiast tego wielbi�em w Duchu Pana. Zacz��em spokojnie i szybko zasypia�. Ludzie m�wili mi, �e si� zmieni�em, �e sta�em si� jaki� dziwny. Nie wydaje mi si�, abym kiedykolwiek m�g� si� zmieni� sam z siebie. Jestem pewien, �e ta przemiana jest dzie�em Pana Jezusa. On da� mi nowe �ycie i da� mi r�wnie� zdrowie. Na kr�tko przed chrztem dowiedzia�em si�, �e nasz Pan uzdrawia nie tylko wewn�trznego cz�owieka ale r�wnie� jego chore cia�o. Tak bardzo potrzebowa�em uzdrowienia, �e postanowi�em poprosi� o nie Jezusa. By�em nowonarodzony i B�g uzdrowi� moje wn�trze, ale wci�� dokucza� mi b�l, kt�ry towarzyszy� mi od czasu po�kni�cia �yletek. Dok�adnie u�wiadomi�em to sobie kt�rej� nocy, gdy dos�ownie zacz��em p�aka� z b�lu. Nie widz�c innego wyj�cia postanowi�em prosi� Jezusa aby si� nade mn� ulitowa�. Po�o�y�em r�ce na chore miejsce i zacz��em si� modli�. Nie trwa�o to d�ugo. W pewnej chwili poczu�em silne ciep�o w miejscu, gdzie dokucza� mi b�l. W chwil� potem nie czu�em ju� nic. Nawet nie wiem kiedy zasn��em. Gdy si� obudzi�em nast�pnego dnia by�em pewien, �e Pan Jezus uzdrowi� moje chore cia�o. Jestem tego pewien do dnia dzisiejszego. Trwam w Panu ju� ponad dwa lata i wiem, �e wszystko co uczyni� mi B�g by�o dobre i zgodne z Jego S�owem. �a�uj� tylko, �e du�o wcze�niej nie pozna�em Jezusa. Mo�e wtedy nie w��czy�bym si� po wi�zieniach i nie wyrz�dzi�bym ludziom krzywdy. Mo�e moje �ycie wygl�da�o by dzisiaj inaczej. A mo�e to dobrze,...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin