036. Sanders Glenda - Cukiereczek.pdf

(650 KB) Pobierz
112743456 UNPDF
GLENDA SANDERS
CUKIERECZEK
ROZDZIAŁ
1
- Spóźniłaś się.
Brigitte Dumont zmarszczyła brwi. Popatrzyła groźnie na brata, siadając naprzeciw niego z
talerzem sałatki, która stanowiła jej lunch. Jadalnia była prawie pusta. Przy rodzinnym stole
pozostał jedynie Stephen Dumont.
- Dobrze, Ŝe w ogóle udało mi się wyrwać - mruknęła.
- Właśnie wychodziłam, kiedy zadzwoniła Donna Prescott z „Contemporary Canada". Chcą
zamieścić w najbliŜszym wydaniu wzmiankę o naszym weekendzie z zagadką.
- „Contemporary Canada"? - ucieszył się Stephen.
- AleŜ to świetna reklama!
- Mam nadzieję. Sam wiesz, jak bardzo BARF potrzebuje tych pieniędzy.
BARF, czyli Okręgowe Towarzystwo Ochrony Środowiska, planowało budowę nowego
centrum w Bow Valley. Na ten cel potrzebne jednak były dość znaczne kapitały. Prawie
udało im się zdobyć głównego inwestora. Weekend z zagadką, o którym wspomniała
Brigitte, miał odbyć się w hotelu Dumontów za dwa tygodnie. Chodziło o zebranie funduszy
na kampanię reklamową BARF-u, która powinna uświadomić mieszkańcom Bow Valley
konieczność dbania o czystość środowiska.
- Jak tylko rozniesie się po okolicy, Ŝe sam C.H.Battle zgodził się poprzeć to przedsięwzięcie,
ludzie będą walić drzwiami i oknami - zauwaŜył Stephen.
- Donna juŜ się o niego dopytywała. Wpadnie dziś wieczorem, aby przeprowadzić z nim
krótki wywiad.
- Wcale się jej nie dziwię. Wszyscy chcieliby wiedzieć, jaki jest naprawdę twórca jednego z
najpopularniejszych w tym kraju komiksów gazetowych.
Brigitte z niesmakiem pokręciła głową.
- Nie mogę pojąć, czym tu się zachwycać. - Popatrzyła na brata. - Ten cały „Fantasy Fuzz"
ma bardzo niski poziom. W kaŜdej historyjce występuje jakaś głupawa lalunia z duŜym
biustem, którą on nazywa Cukiereczkiem. Tak jakby nie było na świecie pięknych i mądrych
kobiet.
- I na tym właśnie polega cały dowcip. - MęŜczyzna roześmiał się.
- Nie widzę w tym nic zabawnego, ale skoro C.H.Battle zgodził się napisać scenariusz i
osobiście odegrać rolę swojego detektywa, zasługuje na moją dozgonną wdzięczość.
- Obiło mi się o uszy, Ŝe ten Battle jest kawalerem - zauwaŜył Stephen. - Biorąc pod uwagę
twoją obecną sytuację, moŜe powinnaś...
- Jaką sytuację? - spytała chłodno Brigitte.
- Byłaś dziś głównym tematem rozmowy podczas lunchu.
Brigitte westchnęła.
- A cóŜ takiego zrobiłam tym razem?
- Jennifer z przekonaniem w głosie oświadczyła głośno, Ŝe juŜ najwyŜszy czas, by jej
cioteczka Brigitte wyszła za mąŜ.
Brigitte zmarszczyła brwi. Jej siostrzenica, Jennifer, skończyła właśnie dwanaście lat. W tym
wieku dziewczęta zaczynają interesować się chłopcami i planować własne i cudze
zamąŜpójścia.
- To stwierdzenie musiało wywołać niezłe zamieszanie.
- O tak. Przez parę dobrych chwil panowała zupełna konsternacja. Przekonywałem
wszystkich, Ŝe pewnie chodzi o tego bankiera ze Szwajcarii. Nie powinnaś była pozwolić mu
na tak łatwe zwycięstwo. - Stephen Ŝartobliwie pogroził siostrze palcem.
Brigitte rzuciła mu pełne urazy spojrzenie. Przez całe dwa tygodnie broniła się przed
natarczywymi zalotami obleśnego Szwajcara ku uciesze całej rodziny Dumontów.
- Ale Jennifer wyjaśniła, Ŝe bankier nie ma z tym nic wspólnego - ciągnął Stephen. -
Powiedziała, Ŝe to dlatego, iŜ Nicole zaŜyczyła sobie, by kupić jej koronkowy staniczek.
- Jej matka musiała się ucieszyć.
- A jakŜe. Claire głośno skarciła Jennifer, na co wtrąciła się nasza zacna rodzicielka i
przypomniała jej, Ŝe kiedy Claire sama miała trzynaście lat, nie mówiła o niczym innym,
tylko o czarnych jedwabnych majteczkach. Na to odezwał się Claude, napomykając
niedyskretnie, Ŝe Claire do dziś ma słabość do czarnej bielizny. Claire straciła resztki zimnej
krwi i zagroziła mu rozwodem, jeśli będzie wywlekał ich osobiste sprawy podczas
rodzinnego posiłku.
- No tak! - Brigitte roześmiała się. - Typowy rodzinny lunch u Dumontów. Szkoda, Ŝe mnie
tam nie było.
- Uhm - przytaknął Stephen. - Nie mogę tylko zrozumieć, co ma wspólnego koronkowy
staniczek dla Nicole z twoim zamąŜpójściem. Brigitte westchnęła cięŜko.
- Jeszcze i to! Wczoraj znalazłam u siebie pierwszy siwy włos.
- Nie pojmuję, co to ma wspólnego z wyjściem za mąŜ.
- śaden męŜczyzna tego nie zrozumie. Latka lecą, a ja nie staję się młodsza.
- Tak się składa, Ŝe jestem twoim starszym bratem, siostrzyczko, a wcale nie wybieram się
jeszcze na tamten świat.
- Owszem, ale twoja Ŝona, zresztą młodsza ode mnie, spodziewa się dziecka, a moja
siostrzenica, którą, zdawałoby się, jeszcze nie tak dawno kołysałam do snu, zaŜyczyła sobie
koronkowego staniczka. - Zawahała się przez chwilę, po czym dodała z goryczą: - Dziś rano
usłyszałam, jak jakiś chłopak wyraził się o mnie „starsza pani".
- Pewnie teŜ zauwaŜył siwy włos na twojej grzywce - zaŜartował Stephen.
Ale Brigitte wcale nie było do śmiechu.
- Wkrótce skończę dwadzieścia dziewięć lat. Wcale nie jest mi przyjemnie, kiedy patrzę na
Janet i mam świadomość, Ŝe jest przecieŜ ode mnie młodsza. Oczywiście, mam nadzieję, Ŝe
się na mnie nie pogniewasz za to, co powiedziałam - dodała pośpiesznie.
- SkądŜe znowu! - zapewnił siostrę Stephen. - Ale, Brigitte, na litość boską, nikt nie
podejmuje tak waŜnej decyzji tylko dlatego, Ŝe odkrył u siebie pierwsze oznaki siwizny.
Przede wszystkim naleŜy znaleźć odpowiedniego kandydata.
- Właśnie - przytaknęła. - NajwyŜszy czas, Ŝebym zaczęła się za kimś takim rozglądać.
- O ile pamiętam, robisz to od czasu, kiedy dostałaś swoją pierwszą buteleczkę perfum. Tata
wspomniał o tym przy lunchu.
- A więc moja słabość do perfum była kolejnym tematem po bieliźnie Claire.
- Zaraz po groźbach o rozwodzie - przytaknął Stephen. Przez dłuŜszą chwilę Brigitte jadła w
milczeniu.
- Na dobrą sprawę - zamyśliła się - nie sądzę, Ŝebym miała większe trudności ze
znalezieniem męŜa. MęŜczyźni uwaŜają, Ŝe jestem atrakcyjna.
- Zdaniem twojej siostrzenicy otacza cię tłum przystojnych wielbicieli, którzy uwaŜają cię za
uosobienie seksu - potwierdził Stephen. - Nicole uwaŜa, Ŝe gdyby miała koronkowy
staniczek, mogłaby konkurować z tobą.
Brigitte w zamyśleniu pokiwała głową.
- Całkiem moŜliwe. JuŜ teraz męŜczyźni oglądają się za nią. Muszę się pośpieszyć. -
Roześmiała się. - Kiedy Nicole dostanie wreszcie swój wymarzony staniczek, stracę
większość wielbicieli.
- A więc, jak znam Claire, masz jeszcze co najmniej dwa lata - pocieszył ją brat.
Brigitte zerknęła na zegarek.
- Niestety, nie mam aŜ tyle czasu do przybycia naszego honorowego gościa - zauwaŜyła. -
Mówił, Ŝe będzie około drugiej, ale moŜliwe, Ŝe zjawi się wcześniej.
- Słyszałem, Ŝe ten cały, jak mu tam, Battle zbił niezłą fortunkę na swoim komiksie. -
Stephen popatrzył na siostrę znacząco. - MoŜe powinnaś się nim zainteresować.
Brigitte z niesmakiem zmarszczyła zgrabny nosek.
- Nie sądzę, abym mogła myśleć powaŜnie o człowieku, który zwraca się do kobiet per
Cukiereczku.
- Ale zgodził się wziąć udział w akcji BARF-u - przypomniał jej Stephen.
- Owszem. Jestem mu za to głęboko wdzięczna, co
3 ♦ CUKIERECZEK
jednak nie oznacza, Ŝe muszę za niego wyjść. Zresztą, jak juŜ będę bardzo niecierpliwa,
zawsze mogę złamać nogę, a ty zawieziesz mnie na którąś z tych egzotycznych wysp, gdzie
na pewno poznam księcia z bajki. - Brigitte roześmiała się.
Stephen przecząco pokręcił głową.
- Nie sądzę, aby ta sama historia powtórzyła się w naszej rodzinie dwa razy.
Stephen Dumont poznał swą obecną Ŝonę, Janet, na Barbados, gdzie kurował złamaną na
nartach nogę.
- Sama musisz zatroszczyć się o jakąś romantyczną przygodę.
- Romantyczna przygoda. - Brigitte zamyśliła się. Zawsze lubiła towarzystwo męŜczyzn, ale
ostatnio ta ustawiczna gra w kotka i myszkę zaczynała ją trochę męczyć. Choć przez hotel
Dumont przewijało się w sezonie narciarskim mnóstwo przystojnych i sympatycznych
młodzieńców, tylko niewielu z nich trafiało do prywatnych apartamentów Brigitte Dumont.
Romantyczna przygoda, powtórzyła w duchu. MoŜe tego mi właśnie potrzeba?
- Pomyślę o tym - oświadczyła na głos, podnosząc się z krzesła. - Teraz muszę juŜ uciekać.
Pospieszyła na górę, Ŝeby odświeŜyć się przed przyjazdem honorowego gościa. NiezaleŜnie
od tego, co myślała o C.H.Battle'u, autor popularnego komiksu był waŜną osobistością i
naleŜało mu się odpowiednie traktowanie. Brigitte chciała być w jak najlepszej formie, kiedy
będzie go witała w progach hotelu Dumont. Podmalowała usta i przyczesała związane w
koński ogon długie, ciemne włosy.
- Jak zawsze piękna - szepnęła i uśmiechnęła się do swego odbicia w lustrze.
O tak! C.H. Battle zostanie przyjęty ze wszystkimi honorami. Choć jej zdaniem twórca
„Fantasy Fuzza" był wstrętnym męskim szowinistą, reszta świata zdawała się być nim
oczarowana, a poniewaŜ wszyscy tak go kochali, nie ulegało wątpliwości, Ŝe gotowi będą
zapłacić kaŜde pieniądze, by ujrzeć go w akcji. Oto sam wielki Fantasy Fuzz schodzi z kart
komiksu i w swojej charakterystycznej skórzanej kurtce przesłuchuje podejrzanych w hotelu
Dumont.
Początkowo nikt z członków BARF-u nawet w najśmielszych marzeniach nie przypuszczał,
Ŝe Battle zgodzi się osobiście odegrać rolę detektywa podczas weekendu z zagadką. Wysłano
zaproszenie, poniewaŜ ktoś przypomniał sobie, Ŝe Battle był członkiem towarzystwa jeszcze
zanim „Fantasy Fuzz" podbił Amerykę. Brigitte dowiedziała się, Ŝe nikt nie skojarzył sobie
niejakiego Charliego Battle'a figurującego na liście członkowskiej ze słynnym autorem
popularnego komiksu, póki Marjorie Ambrose, która zajmowała się konkursem na najlepszy
plakat o ochronie środowiska, nie dostrzegła podobieństwa podpisu na jednym ze starych
plakatów ze znaczkiem, którym sygnował swoje rysunki C.H.Battle. Marjorie i Brigitte po-
stanowiły, Ŝe plakat ten zostanie wystawiony na aukcji obok słynnej skórzanej kurtki
podarowanej przez twórcę „Fantasy Fuzza".
Po drodze do recepcji Brigitte zajrzała do kuchni, gdzie armia kucharzy uwijała się,
przygotowując smakołyki na wieczór rodzinny. Poniedziałkowe kolacje w hotelu Dumontów,
znane jako wieczory rodzinne, stały się swoistą tradycją i nawet poza sezonem ściągały do
hotelu wielu gości. Brigitte zręcznie prześliznęła się do miejsca, gdzie szef kuchni oblewał
właśnie lukrem imponujący trzypiętrowy tort. MęŜczyzna zauwaŜył Brigitte. Pomachał jej
ręką.
- No i jak? - spytał zadowolony. - Udał mi się tort, co?
Brigitte odwzajemniła uśmiech.
- Prawdziwe arcydzieło.
- Mais oui. Jestem artystą, n'est pas! - zamruczał Gerard.
Brigitte przytaknęła.
- Chciałam tylko sprawdzić, czy nie przesadziłeś i nie wymyśliłeś czegoś zbyt... zbyt
ekstrawaganckiego - zaŜartowała. - No wiesz, na przykład półnaga dziewczyna wyskakująca
z tortu czy coś w tym stylu.
- Mou Dieu! - Francuz załamał ręce w udanym przestrachu. - Dlaczego wcześniej nie
wpadłem na ten pomysł!
- PoniewaŜ lubisz swoją pracę i ten hotel.
Gérard uśmiechnął się szeroko. Prawdopodobieństwo utraty przez niego posady w hotelu
Dumont było takie samo jak to, Ŝe Brigitte zostanie wydziedziczona, i kucharz doskonale
zdawał sobie z tego sprawę.
- To będzie najwspanialszy i najsmaczniejszy tort, jaki udało mi się zrobić - zapewnił swoją
pracodawczynię. - Całe Bow Valley nie będzie mówić o niczym innym.
- Miejmy nadzieję - mruknęła Brigitte. - Po to właśnie ta cała gala.
- Brigitte?
- Tak?
- Jak myślisz, czy mogłabyś... czy mogłabyś poprosić pana Battle... - plątał się Gérard - mam
tu gdzieś niedzielne wydanie, gdyby pan Battle był tak uprzejmy...
- Zostaw gazetę w recepcji. Zobaczę, co da się zrobić.
- Och, merci!
- Naprawdę podoba ci się ten komiks?
- O, oui. Pan Battle jest bardzo przebiegły. Nigdy nie potrafię odgadnąć, kto jest mordercą,
ale tym razem... tym razem jestem prawie pewny, Ŝe to ta kobieta, szwagierka ofiary. No
wiesz, ta, którą Fantasy Fuzz nazywa...
- Cukiereczkiem - dokończyła Brigitte.
- Oui, Cukiereczek. Mam zamiar skorzystać z tego pomysłu i umieścić na szczycie tortu małe
lukrowe Cukiereczki.
- Dobry pomysł - pochwaliła Brigitte.
- Maleńkie lukrowe kobietki - zapalił się Gérard.
- Blondynki, brunetki i rude.
Brigitte westchnęła cięŜko. Pokiwała głową. Lukrowe Cukiereczki na torcie! Cały świat
wydawał się wariować na punkcie „Fantasy Fuzza".
Charlie Battle ciągle jeszcze czuł się trochę nieswojo w takich miejscach jak hotel Dumont.
Sława i fortuna spadły na niego nie tak dawno i nie zdąŜył przyzwyczaić się do wystawnego
Ŝycia, jakie wiedli bogaci.
Miejsce to nie było mu tak zupełnie obce. KaŜdy z mieszkańców Bow Valley znał tę bajkową
budowlę, która wyglądała niczym przeniesiona z ośnieŜonych szczytów szwajcarskich Alp.
Po raz pierwszy jednak znalazł się w środku. Zaskoczyła go miła, prawie domowa atmosfera
przytulnie urządzonego holu. Centralne miejsce zajmował olbrzymi kominek, przy którym
zziębnięci narciarze mogli ogrzać się po powrocie z gór. Ze zdziwieniem odkrył, Ŝe wcale nie
Ŝałuje, iŜ zgodził się wziąć udział w imprezie organizowanej przez BARF.
Początkowo miał zamiar wykręcić się, ale nieopatrznie wspomniał o zaproszeniu swemu
agentowi prasowemu, Joe'emu Blanningowi. Joe uznał, Ŝe nadarza się sposobność
pozyskania nowych sympatyków.
- Sam wiesz, Ŝe nie wszyscy lubią ,fantasy Fuzza"
- przekonywał Charliego. - JeŜeli poprzesz ochronę środowiska, zyskasz na popularności.
I tak Charlie zgodził się napisać kolejną opowieść i osobiście odegrać rolę popularnego
detektywa. Tego wieczoru będzie mógł poznać Dumontów, właścicieli hotelu, w którym
miała odbyć się przygotowana przez BARF impreza. Dumontowie byli popularni nie tylko w
Bow Valley. Jean-Pierre Dumont, wielokrotny złoty medalista igrzysk zimowych, był znany
z miłosnych podbojów. Gdy przekroczył czterdziestkę, zakochał się i poślubił młodziutką
Mar-guerite. Stał się wzorowym męŜem i ojcem rodziny. To właśnie dzięki jego staraniom
zwykła, górska miejscowość wypoczynkowa przeobraziła się w kurort znany i popularny
wśród amatorów zimowego szaleństwa.
- Czym mogę panu słuŜyć? - Recepcjonista uśmiechnął się na widok wchodzącego gościa.
- Mam tu zarezerwowany pokój. Na nazwisko Battle. C.H.Battle.
- A tak. - Recepcjonista podsunął Charliemu księgę gości. - Proszę się wpisać. Zaraz
zawołam pannę Dumont. Zaprowadzi pana na górę.
- Dziękuję, ale myślę, Ŝe poradzę sobie sam. Proszę tylko wskazać mi, które to piętro.
MęŜczyzna za biurkiem wyglądał na zmieszanego.
- Ale...
- Mam tylko jedną torbę i mogę ponieść ją sam - powiedział Charlie.
- Nigdy nie spieramy się z naszymi gośćmi. - Za jego plecami odezwał się melodyjny głos.
Charlie odwrócił się. Właścicielka głosu miała duŜe błękitne oczy i uwodzicielski uśmiech.
- Jestem Brigitte Dumont - przedstawiła się, wyciągając dłoń. - Witamy w hotelu Dumont,
panie Battle.
Poczuł zapach jej perfum. Zwykle damskie perfumy draŜniły go i zaczynał kichać, ale te były
inne. ŚwieŜy, ostry zapach przywodzący na myśl szum drzew i szmer górskiego strumyka, a
jednocześnie tak bardzo kobiecy. Z trudem wymamrotał uprzejme: miło mi panią poznać.
Jego uwagę zaprzątały kuszące, czerwone usta. Ciekawe, czy były takie z natury, czy teŜ
pomadka dodała im powabu.
Brigitte uwolniła dłoń z uścisku męŜczyzny, wzięła od recepcjonisty klucz i uśmiechnęła się.
- Nie mam nic przeciwko temu, Ŝeby poniósł pan swój bagaŜ sam, ale poniewaŜ jest pan
naszym honorowym gościem, chciałabym panu towarzyszyć.
Honorowy gość! O mało nie zaprotestował. Ciągle jeszcze nie potrafił przyzwyczaić się do
roli znanej i popularnej osobistości. Dobrze pamiętał długie, nocne godziny spędzone nad
szkicownikiem, kiedy to, niepewny przyszłości, wymyślał coraz to nowe historyjki w
nadziei, Ŝe moŜe któraś spodoba się wydawcy.
- Proszę za mną - powiedziała Brigitte. - Obiecuję, Ŝe to nie będzie bolało.
Charlie posłusznie sięgnął po torbę.
- A więc prowadź, Cukiereczku.
Brigitte groźnie zmarszczyła brwi. Cukiereczku! Co on sobie właściwie wyobraŜa, ten cały
Battle?! śe kim jest? Fantasy Fuzzem?!
- Jak minęła podróŜ? - spytała, siląc się na uprzejmy ton. Czekali na windę.
- Dobrze. - Trudno było nazwać interesującym przeŜyciem godzinną jazdę trasą, którą
przemierzył setki razy.
Krótko i treściwie, pomyślała Brigitte. C.H.Battle nie jest zbyt rozmowny. UwaŜnym
spojrzeniem obrzuciła barczystą sylwetkę gościa. Czy to moŜliwe, aby tak wyglądał autor
komiksów? Spojrzenia kobiety i męŜczyzny zetknęły się i nagle winda stała się za mała dla
Zgłoś jeśli naruszono regulamin