Wojciech_Eichelberger_-_Kobieta_bez_winy_i_wstydu[1].pdf

(529 KB) Pobierz
Microsoft Word - Wojciech_Eichelberger_-_Kobieta_bez_winy_i_wstydu[1].doc
Wojciech Eichelberger
Kobieta bez winy i wstydu
Wydawnictwo Do
1
Kusicielka
Co się zdarzyło pod rajskim drzewem?
Nie wiem, co się zdarzyło pod rajskim drzewem. Jeśli myślicie,
że wam powiem, jak to było na pewno, zapewniam, że tak nie
będzie. Ponieważ jednak czuję się upokorzony wieloletnim
obcowaniem z równie powszechną, co prymitywną interpretacją
rajskiego mitu, chciałbym podzielić się z wami moimi
wątpliwościami, a także zaprosić was do reinterpretacji przekazu o
rajskim drzewie.
Najpierw jednak muszę powiedzieć parę zdań o moim religijno-
światopoglądowym rodowodzie, bo to może być ważne podczas
rozmowy na tematy tak zasadnicze. Jestem psychologiem i
psychoterapeutą. Korzenie mojego światopoglądu - ujmując rzecz
chronologicznie - tkwią w katolicyzmie, zaś jego pień i korona
wyewoluowały w kierunku buddyzmu. Dzięki temu zyskałem, jak
sądzę, pożyteczny dystans wobec tradycji i mitologii
chrześcijańskiej. Z drugiej strony moje późniejsze buddyjskie
doświadczenie domaga się głębszego zrozumienia nieświadomie i
bezkrytycznie pochłanianych - wraz z mlekiem matki - katolickich
treści i obrazów.
Jakiś czas temu, razem z Marią Malewską, upojeni sukcesem
cyklu Być tutaj, złożyliśmy telewizji propozycję programu o
kobietach. Rozmowy z telewizją przedłużały się, a we mnie temat
się gotował, postanowiłem więc podzielić się moimi
przemyśleniami w cyklu spotkań-wykładów, a przy okazji poddać
je publicznemu osądowi. Cieszę się, że na sali są nie tylko kobiety,
ale i paru mężczyzn. Myślę, że to dobry znak.
Jako motto naszych spotkań wybrałem cytat z książki Fritjofa
Capry Punkt zwrotny:
Przez ostatnie 3000 lat cywilizacja zachodnia i poprzedzające
ją cywilizacje, jak również większość innych kultur, opierały się
na systemach filozoficznych, społecznych i politycznych, w
których mężczyźni, za sprawę swej siły, bezpośredniego nacisku
lub rytuału, a także tradycji, prawa, języka, obyczaju i
ceremoniału, wychowania i podziale pracy decyduję o tym, jaką
rolę maję kobiety odgrywać, a jakiej nie, przy czym płeć żeńska
jest wszędzie klasyfikowana niżej niż miska.
Chcę się zająć tym fragmentem owego systemu dominacji i
represji, który wiąże się z tworzeniem i podtrzymywaniem
stereotypu kobiety, pozostającego w dramatycznej często
sprzeczności z jej archetypem.
Najważniejszym powodem, dla którego zająłem się tym
trudnym tematem, jest potrzeba spłacenia przynajmniej części
mojego własnego, jak i w ogóle męskiego, karmicznego długu
wobec kobiet i przyjścia im z pomocą. W swojej pracy przekonuję
się wciąż na nowo, że cierpienie w życiu większości kobiet bierze
2
swój początek z bezkrytycznego przyjmowania i uznawania za
prawdę mitów i stereotypów, którymi nasycona jest nasza kultura i
religijność, nasze koncepcje pedagogiczne i obyczajowość.
Będę sięgał do jungowskiej tradycji rozumienia mitów i
symboli, zainspirowany w szczególności lekturami książek Josepha
Campbella The Power of Myth (Potęga mitu) a także The Hero
with a Thousand Faces (Bohater o tysiącu twarzy). Prawdę
mówiąc to właśnie odwaga, inteligencja i wspaniała intuicja
Campbella sprawiły, że decyduję się na to karkołomne przed-
sięwzięcie.
W dzisiejszej rozmowie chcę zakwestionować jednoznacznie
negatywną interpretację roli Ewy w tym, co się wydarzyło
w Raju i doprowadzić do - choćby częściowej - jej rehabilitacji.
Widać gołym okiem, na jak ryzykowną wyprawę się tutaj
wybieramy.
W micie o Adamie i Ewie mówi się, że Bóg stworzył człowieka
na wzór i podobieństwo swoje. Człowiekiem tym był Adam,
którego szybko i jednoznacznie uznano za mężczyznę, co
doprowadziło do nieuniknionej konkluzji, że Bóg też jest
mężczyzną. Jesteśmy więc skłonni wyobrażać sobie Boga jako
sędziwego mężczyznę z siwą brodą, który miał niezrozumiały
kaprys stworzenia kogoś na własny wzór i podobieństwo, a więc
"wyposażenia" go (oprócz innych atrybutów) w tę samą płeć.
Taka interpretacja musi budzić wątpliwości. Przypisywanie
Bogu jakiejkolwiek płci jest - zdemaskowaną zarówno przez
historyków, jak i mistyków - socjotechniczną manipulacją, mającą
na celu zapewnienie dominującej pozycji jednej z połówek
ludzkości. Ta manipulacja dokonała się zresztą w erze głęboko
przedchrystusowej. Mniej więcej 3000 lat później powstało w
Ameryce liczące się feministyczne ugrupowanie, które uparcie
wyraża się o Bogu per "ona" i stara się przekonać wszystkich, że
Bóg jest kobietą.
Myślę, że jedno i drugie urąga Bogu jako takiemu - nie
uwzględnia Jego pełni i doskonałości. Przypisując Bogu płeć,
redukujemy Go bezkrytycznie do czegoś połowicznego. Dlaczego
tak trudno nam uznać, że Bóg nie ma żadnej płci - że jest tym, co
przekracza to tak prozaiczne rozróżnienie, bowiem przekracza
wszelkie podziały i wszelki dualizm. Na tym właśnie przecież
zasadza się Jego boskość.
Jeśli przyjmiemy powyższą tezę, którą zresztą mistycy i mi-
styczki różnych religii potwierdzają swoim żywym doświad-
czeniem, wypada zadać sobie pytanie: jakiej płci był Adam? Czy
miał jakąkolwiek płeć? Kto to w ogóle był Adam? Czy na pewno
miał postać ludzką, tak jak to sobie wyobrażamy? A może Adam
był na przykład - jak sugeruje słynny uczony i myśliciel Konrad
Lorenz - obojnaczą komórką, która jest nieśmiertelna w tym
sensie, że rozmnaża się przez podział, produkując w
nieskończoność kolejne, identyczne egzemplarze. Pomijając sens
Czy
Adam był
mężczyzną?
Płeć Boga
3
mistyczny - w który nie chcę się tutaj wdawać - prymitywna i
niewyspecjalizowana komórka obojnacza jest nieśmiertelna.
Jak pamiętamy, pierwsze dwie postacie stworzone przez Boga
były nieśmiertelne. Mistycy twierdzą, że w swej istocie - wolnej od
egocentrycznego złudzenia odrębności - nieśmiertelni jesteśmy
wszyscy. Jest więc bardzo prawdopodobne, że to, co Adam i Ewa
utracili w wyniku zjedzenia rajskiego jabłka, nie było
nieśmiertelnością ciała, lecz świadomością nieśmiertelności w jej
rozumieniu duchowym. Jeśli jednak upieramy się przy
nieśmiertelności, jako atrybucie określonego bytu materialnego, to
jedynym organizmem, który go posiada, jest obojnacza komórka.
Rozmnaża się ona przez podział i jest wciąż ta sama. Można
powiedzieć, że jest ona ciągłością określonego bytu materialnego
na przestrzeni dowolnego czasu.
Ale wróćmy do tego, co działo się w Raju. O dziwo, Adam
trochę się nudził i cierpiał z powodu samotności. Wtedy Bóg,
kierowany zapewne współczuciem, postanowił stworzyć Ewę.
Dlaczego Adamowi, temu doskonałemu dziełu, stworzonemu na
wzór i podobieństwo swoje, Bóg zdecydował się przydać kogoś -
że tak powiem - z innej bajki? Co się właściwie wydarzyło? Czy
Bóg miał w tym jakiś zamysł, czy może uznał swoje dzieło za
niepełne i postanowił dodać do niego konieczne uzupełnienie?
Skąd się wzięła potrzeba zaistnienia drugiej płci? To są istotne
pytania.
Zwróćmy uwagę, że - zgodnie z treścią mitycznego przekazu -
druga płeć powstała z żebra pierwszego osobnika. Przypomina to
procedury nazywane we współczesnej biologii klonowaniem. W
odpowiednich warunkach z frakcji komórek na przykład
marchewki-dawcy, powstaje cała marchewka, dokładnie taka sama
jak dawca. Skoro jednak z żebra Adama powstała
Ewa, to nie mieliśmy tu do czynienia z procedurą klonowania,
ponieważ gdyby było to klonowanie, powstałby osobnik tej samej
płci.
Wynikałoby z tego, że z jakichś istotnych i głębokich po-
wodów, osoba odmiennej płci stała się konieczna. I tu znowu, za
Lorenzem, odwołać się możemy do interpretacji komórkowej.
Otóż w procesie ewolucji komórki obojnacze specjalizują się i
muszą podejmować bardzo specyficzne funkcje, tworząc bardziej
złożone organizmy. Jedną z konsekwencji tego procesu jest
polaryzacja płciowa. Muszą powstać dwa różne organizmy: jeden
płci męskiej, drugi - żeńskiej. Potem powstanie każdego nowego
organizmu może się odbyć tylko poprzez połączenie odpowiednich
fragmentów organizmów rodziców. Jak wiemy, wszystkie istoty
bardziej złożone muszą rozmnażać się w ten sposób.
Lorenz zauważa, że historia ewolucji komórek doskonale
pasuje do mitycznego przekazu. Utrata fizycznej nieśmiertelności
to cena, jaką życie zapłaciło za seks. Jest oczywiste, że gdy między
komórkami dochodzi do "seksu", ich potomstwo nie jest
Dlaczego
druga płeć?
Cena za
seks
4
identyczne z żadnym z rodziców. Staje się wypadkową dwóch
pierwotnych komórek. Koniec nieśmiertelności.
Pojawia się też wiele korzyści - specjalizacja, wyższy poziom
rozwoju, a także odsunięcie zagrożenia degeneracji i podtrzymanie
szansy dalszej ewolucji. Wszystko to nie mogłoby mieć miejsca,
gdyby w nieskończoność reprodukowany był ten sam genotyp.
W programie o seksie z telewizyjnego cyklu Być tutaj za-
stanawialiśmy się, w jaki sposób powstali kobieta i mężczyzna i
skąd ta ogromna siła przyciągania, którą odczuwamy jako
nieskończone pragnienie powrotu do pierwotnej jedności.
Zaproponowaliśmy następującą sytuację: arkusz bristolu
podziurkowany był tak, że linia podziału przebiegała jak w
puzzlach.
Ja uchwyciłem jedną połowę, a moja partnerka drugą. Szarp-
nęliśmy i ja zostałem z wypustką, a ona z zagłębieniem. Realizator
uznał tę scenę za niesmaczną i niemoralną. Na szczęście, po
dłuższej dyskusji, dopuszczono ją do montażu. Potem chcieliśmy
sparafrazować krótko to, co się wydarzyło w Raju: ja miałem moją
część z wypustką przymierzyć i na ten widok okropnie się
zawstydzić. Moja partnerka miała zrobić to samo ze swoim
zagłębieniem. Na to realizator już nie wyraził zgody. Niewinny
"seks" komórkowy okazał się pornografią.
Ale wróćmy do początku. Z jakichś powodów - Bogu tylko
znanych - pierwsza istota miałaby zostać podzielona na dwie
części: jedną z wypustką i drugą z zagłębieniem. Wypustka i
zagłębienie są przy tym podziale konieczne. Służą do wymiany
wyspecjalizowanych komórek rozrodczych. Gdyby ewolucyjny
arkusz przerwał się po linii prostej, doprowadziłoby to tylko do
prostego podziału komórki. Nie uruchomiłby się cały proces
przemiany i boskie dzieło stworzenia człowieka być może nie
mogłoby zostać dokończone. Dlaczego więc Ewa miałaby
powstać z żebra Adama? Campbell twierdzi, że ten fragment mitu
wskazuje na to, iż na początku Ewa była częścią Adama, jego
aspektem. To zgadzałoby się z naszą tezą, że pierwotnie Adam był
istotą bez płci lub też dwupłciową i w którymś momencie nastąpiło
wyodrębnienie z obojnaczego Adama aspektu zwanego Ewą, czyli
kobiety.
Przypuszczenie, że Ewa może być wyodrębnionym aspektem
Adama, stawia ją w zupełnie innym świetle. Okazuje się bowiem,
że nie jest ona jakimś rozrywkowym, czy pomocniczym dodatkiem
do mężczyzny, jak sugeruje katechetyczny przekaz, tylko
równoprawnym aspektem jednolitego i doskonałego boskiego
dzieła, które następnie z woli Stwórcy zostało podzielone na dwie
części. Nawiasem mówiąc, nie słyszałem, żeby ktoś trzymający się
twardo litery tego mitu zapytał, dlaczego Stwórca nie stworzył
Adamowi do towarzystwa drugiego Adama, tylko istotę
wyposażoną w macicę, jajniki, pochwę i piersi, gotową do seksu i
rodzenia dzieci. Widać wyraźnie, że fundamentaliści uwikłali
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin