Alicja Ratajczak
rok szkolny 2001/ 2002
„ Straszny dwór czyli godzina duchów i upiorów szkolnych”
Scenariusz przedstawienia Kółka teatralnego
AKT PIERWSZY I OSTATNI
DZWONEK: / wchodzi i dzwoni ręcznym dzwonkiem/
Ostatni dzwonek przebrzmiał już
I ucichł szkolny gwar.
Wieczorny obchód skończył stróż,
A ciemność rzuca czar.
Już głosów chór
Wpada do ucha.
Boisz się? Nie?
No to posłuchaj…
Ten szkolny dzwonek dziwną ma moc
Rozsiewa dookoła,
Bo gdy zapadnie ciemna noc,
Ożywa pusta szkoła.
Wyłażą szkolne zmory,
Złe duchy i upiory!
I słychać już ten dziwny chór;
Ze szkoły – straszny dwór!
Wnet zjawiają się
Straszydła tutaj!
MONIUSZKO
- A to ja - Moniuszko!
Wychodzę z portretu, kiedy już się ściemnia,
Spacerek po klasach czas mi uprzyjemnia.
Ja w Sali muzycznej mam swoje mieszkanie
Pomiędzy Szopenem i Bachem na ścianie.
W każdej szkole wisi bez liku portretów,
Na nich twarze znanych muzyków, poetów,
Pisarzy, odkrywców i innych postaci,
Co muszą być znane całej szkolnej braci.
Kiedy noc zapada i sen zmorzy ludzi,
Widziadeł plejada do życia się budzi.
Dziś ja jako pierwszy przed wami się zjawiam.
O życiu szkoły chętnie porozmawiam.
DZWONEK:
Mieszka pan tu jako tej szkoły ozdoba.
Jak się panu u nas wśród dzieci podoba?
Ciągle słyszę tylko hałasy i krzyki!
Ja przecież nie mogę żyć bez muzyki,
A więc po cichutku nocą sobie marzę,
By muzyką brzmiały puste korytarze,
By nagle wesoły mazurek wyskoczył
I dobrze to widzę, kiedy zamknę oczy…
/ fragment mazura z opery „ Straszny dwór”/
Panie Stanisławie! Na to nie pozwolę!
Niechaj chociaż w nocy będzie cicho w szkole.
I mnie na portrecie często bolą uszy,
Czasem głowa pęka i dość mam katuszy,
Gdy słucham tych wrzasków, patrzę na wybryki,
Lecz się przecież różni hałas od muzyki.
Kiedy szumią jodły na gór szycie,
Myślę sobie skrycie,
Że tu w szkole smutne życie,
Bo muzyki brak.
Te hałasy, te tortury,
Gdzie me arie, uwertury?
Oj, muzyka, niech nie znika,
Niech nam tutaj gra.
/ słychać bicie zegara/ - 1 –
Północ już wybiła, to duchów godzina,
O tej porze w szkole coś straszyć zaczyna!
Straszą szkolne zjawy, zmory i przykrości.
Zaraz je zaproszę tutaj do nas w gości,
Niech nam zaśpiewają, niech utworzą chór,
Razem tu zrobimy szkolny straszny szkolny dwór!
/woła/
Niech się nam ukażą, jeśli mają wolę,
Duchy, zmory i upiory, które straszą w szkole!
Straszą tu codziennie, we dnie i w nocy,
Strasznym dworem szkoła w ich piekielnej mocy!
KLASÓWKA:
/ wchodzi czytając coś półgłosem z książki/
Mój miły dzwoneczku, czy mnie nie poznajesz?
Ja, zmora – klasówka, nocą spać nie daję,
Podnoszę gorączkę, wpędzam w stres nerwowy,
Czasem atakuję układ pokarmowy.
/ WCHODZI CZYTAJĄC COŚ PÓŁGŁOSEM Z KSIĄŻKI/
Klasówko, klasówko,
cóżeś ty za pani,
że na ciebie idą
chłopcy niewyspani?
Chłopcy niewyspani i blade dziewczyny,
Oczęta im błyszczą
Trzęsą się kończyny.
Klasówka, klasówka,
A gdy wchodzi pani,
Lęk wszystkich ogarnia
I pamięci zanik.
Dziewczyny, chłopaki,
Bójcie się klasówek,
Wszystkie wiadomości
Pakujcie do główek! / grozi palcem widowni/
Za klasówką idzie – zwija się i zgina
Tajemnicza mara – coś mi przypomina…
ŚCIĄGAWKA: / wszystko czyta ze ściąg/
Mam tu rzeczywiście wielu sympatyków,
Czasem im pomagam w poprawie wyników.
Gdy ktoś potrzebuje, zawsze podam rękę.
Gdy na klasówce pusto masz w główce,
Gdy na sprawdzianie umysł ci stanie,
Wiedz o ściągawce, co jest na ławce,
Skryj mnie w nogawce
Albo w rękawie
A ja cię zbawię.
Mnie się nie podoba to twoje gadanie,
Przecież zabronione jest wszelkie ściąganie!
/ wyrywa jej ściągawki z ręki/
ŚCIĄGAWKA:
Za słowa krytyki chyba się obrażę.
Jeszcze gorsze zmory zaraz się pokażą.
Grozą wieje wkoło, słychać straszne dźwięki,
Zaraz tutaj wkroczą sprawcy szkolnej męki.
/obrażona Ściągawka wychodzi w Klasówką/
Różne typy zaraz się tu zbiorą,
Dzieci i dorośli, co są szkoły zmorą!
Te straszne zakały, tak się rozpleniły!
Że też na nich nie ma dotąd żadnej siły!
MONIUSZKO/ zagląda za kulisy/
Któż tak kroczy butnie i na nic nie zważa?
Wszyscy uciekają przed nim z korytarza!
/ słychać piski zza kulis, wchodzi Karateka, wydaje charakterystyczne odgłosy, wykonuje ćwiczenia/
- 2 –
Szkolny Karateka, ale nie sportowiec,
O głośnych wyczynach zaraz wam opowie.
KARATEKA:
Wciąż mi mówią nie rycz,
A to są moje numery.
To mój wrzask leci tak korytarzem.
Ja jestem King Bruce Lee – karate mistrz!
Znacie mój wyskok,
Mogę zrobić wszystko.
Robię zawody
W skakaniu przez schody,
Choć czasem wolę
Bieganie po szkole.
Ja rzadko stoję,
Nikogo się nie boję!
I mówię wam , jak komuś przyłożę,
To pielęgniarka mu nie pomoże,
Znam parę chwytów, od bójek nie stronię,
Cisów karate uczyłem się z bratem.
/ gwiżdże na palcach/
Mój koleżka drogi zaraz się tu zjawi./ wchodzi Wandal/
Nazywa się Wandal, niech też się przedstawi.
/ mówi do Wandala/
no, opowiedz wszystkim o swej działalności,
co ci przysporzyło tu popularności.
WANDAL:
Kto na ławce wyciął serce
I podpisał -= głupiej Elce?
Kto? No powiedz kto?
Kto dwie szyby wybił w szkole?
Zrobił cyrklem dziury w stole?
Ja1 To właśnie ja!
Tak bardzo się starałem,
A tu o mnie mówią źle!
Kto w podłodze wybił dziurę?
Powyrywał armaturę?
Kto wyrzucał kwiaty oknem
I połamał w szafkach drzwi?
Ja! No właśnie ja!
Ja dla szkoły jestem gotów
Służyć bombą lub pożarem.
Ja! Tak właśnie ja!
Gdy z dyrekcją się spotykam,
Słyszę skargi, żale.
Czy to ładnie tak…
Masz rację kolego, nikt nas nie docenia.
Bez nas będzie nuda wprost nie do zniesienia.
przysporzyło tu popularności.
WANDAL
Z nami w szkole jest wesoło, rozróba szałowa,
A rozrywka przy tym – nieraz odlotowa!
Właśnie słyszę wesołe chichoty!
Patrzcie! Lala malowana robi do nas miny!
/ wchodzi Lala malowana z lusterkiem/
Cześć lal, daj grabę, na disco skoczymy?
LALA MALOWANA:
Moje lustereczko, powiedz przecie,
Kto jest najpiękniejszy w szkole i na świecie?
Modny fryz, nowy ciuch, zabójcze spojrzenie
I choć w głowie pusto, to mam powodzenie.
W lustereczko patrzą takie jak ja dzieweczki,
Ćwiczą w nich grymasy i zalotne minki.
Pudrowane liczka i nowa spódniczka,
Najważniejsza sprawa – to kiedy zabawa?
Malowane lale nie uczą się wcale,
Bo pilnują bali i nowych żurnali. – 3 –
KARATEKA: / mówi do Wandala i popycha go/
Ty się nie przystawiaj, bo oberwiesz z glana,
Ze mną się umówi Lala malowana!
/ Wandal i Karateka wychodzą popychając się/
Choć to tylko duchy – już się za łby biorą!
Straszny dwór miał być, a tu istny horror!
Jakaś strasznie dziwna postać tutaj do nas zmierza
I ciągnie za sobą okropnego zwierza!
/ wchodzi Torreador, ciągnąc niewidocznego byka na sznurku, który rzuca i mówi/
TORREADOR:
Zrobiłem byka.
Co to dla mnie byk,
Bo ze słownika
Korzystać wstyd.
Co przez żet z kropką,
A co przez ce – ha,
Czy to znaczenie ma?
Znowu dyktando – było byków moc.
Straszą przez cała noc.
Ciągle ta korrida trwa.
Kto pałę ma – znowu ja?
Nie lubi e byków
I mam dość pał,
Więc złych nawyków pozbyć
Bym się chciał.
Torreadorem
Bardzo zostać chcę,
Czy ortografii
Muszę uczyć się?
DZWONEK: / podaje mu słownik/
Lecz na takie byki nie poradzi szpada,
Lepiej ci się chłopcze, ten słowniczek nada.
Ale nie chce mi się patrzeć dołownika
I innym sposobem chciałbym zgładzić byka.
/ wybiega udając, że walczy z bykiem/
MONIUSZKO: / nasłuchuje tupotu dobiegającego zza kulis/
Chyba ten byk wściekły biegnie tu i sapie,
Tupie, prycha, grozi, za głowę się łapie!
/ wbiega na scenę Ojciec/
LALA MALOWANA
To nie zwierz krwiożerczy – my znamy te mary!
To widmo rodzica, a z nim – żądza kary!
Rzadka to okazja zamienić z nim słówko,
Zjawia się najczęściej gdzieś przed wywiadówką.
OJCIEC:
Pojawiać się w szkole ja wprost nienawidzę,
Bo za wasze głupie wybryki się wstydzę.
Lecz mi się przypomniał sposób niezrównany,
Na stu pokoleniach już wypróbowany.
Ojcowski pas
To najlepsza broń
Na wszystkie pały w dzienniku.
Choć przy nim dużo krzyku.
Na nieuka nie ma rady, jak spuścić mu lanie,
Gdy poprawi wszystkie stopnie – podziękuje za nie.
Na nieuka dobrze działa ta cielesna kara,
Bo efekty daje szybko, choć metoda stara.
Hejże, hejże, ojcowie za pasy,
By nie było, by nie było powtarzania klasy!
/ wyciąga pas, wymachuje nim, spędza ze sceny tych, którzy tam się pojawili, goni ich/
- 4 -
MONIUSZKO: / śmieje się głośno/
Racja, w moich czasach bijali ojcowie.
Cel uświęca środki, jak mówi przysłowie.
A mnie bicie dzieci jednak bardzo smuci.
Dobrze, że ten tatuś tu nieprędko wróci.
MONIUSZKO:
Za to inne mary ciągle tu bywają:
Widma pedagogów. Właśnie się zjawiają.
Idzie blada pani, co się często złości,
No bo praca szkole – to nie przyjemności.
NAUCZYCIELKA:
Ja do neurologa chyba znów iść muszę,
Bo ta praca w szkole to istne katusze.
Ciągle jakieś kółka, dyżury, apele,
Hospitacje, rady – tego już za wiele!
A jeszcze te dzieci, co na nerwy mi szkodzą,
Bo na lekcje tylko rozrabiać przychodzą.
Gdy wchodzę do szkoły - chcę czy nie,
To tracę humor i męczę się.
Po kilku lekcjach głowa boli mnie
I święty spokój mieć tylko chcę.
Najbardziej przerwy – każdy wie,
Szarpią mi nerwy, niszczą zdrowie me.
Tu wiele rzeczy mnie denerwuje,
Uczniowie wrzeszczą, zbierają dwóje.
Za mną idzie przygnębiona postać.
/ powoli wchodzi Nauczyciel/
Pan, co chciałby bardzo milionerem zostać.
Choć już lat niemało jest nauczycielem,
To się za swe pensje dorobił niewiele.
NAUCZYCIEL:
Gdy tak chodzę co dzień przez te korytarze,
Myślę o podwyżce i tak sobie marzę:
Gdybym był bogaty
Nie na straty
Pójdą studia, które mam!
Kupiłbym toyotę
Do Paryża wziąłbym klasę, którą mam!
Pracuję w budżecie,
Dużo bidy, bidy wciąż mam.
I jeszcze chcecie bym reformę robił wam?
MONIUSZKO:/ pokazuje za kulisy/
Patrzcie, czarownica tu na miotle leci!
Pewno na śniadanie chce pozjadać dzieci!
WOŹNA:/ wchodzi szybko ze szczotką, groźnie mówi/
Co ja tutaj słyszę? Jak za szczotkę chwycę/ zamierza się/
Albo wezmę ściery – dam ci czarownicę!
Bo ja jestem woźna! Zaraz cię nauczę,
Żem tu najważniejsza, bo mam wszystkie klucze!
Robię, co chcę, na tym najlepszym etacie,
Wam też mogę dopiec, bo kapci nie macie!
/ patrzy na zegarek/
Trzeba mi się zabrać już do dowodzenia
/ mówi do nauczycieli/
Czas już do roboty, dosyć marudzenia!
/ Nauczycielka i Nauczyciel wybiegają. Woźna wychodzi tryumfalnie/
Jeszcze jedna dama kroki tu kieruje,
Przenikliwym wzrokiem wszędzie popatruje.
To widmo dyrekcji wreszcie się zjawiło,
Bo pierw wszystkie dziury i szpary sprawdziło.
Było w każdej klasie, w każdej toalecie,
Gdzie się go spodziewać – nigdy nie zgadniecie!
- 5 –
DYREKCJA:
Kiedy patrzę tak na szkołę,
Na te klasy, korytarze,
To tak sobie marzę:
By tysięcy mieć ze dwieście
Lub wygraną z Wielkiej Gry,
Żeby było w szkole wreszcie,
To co marzy się mi:
Kolorowe dywany,
Pomalowane ściany,
Dla wszystkich nowe ławki,
Komputery i zabawki.
Toalety, glazury,
Nie pękające rury,
Odkurzacze i froterki,
A w szatniach numerki.
Na każdym oknie kwiaty,
I wystrój klas bogaty,
Palmy na korytarzach,
I uśmiechy na twarzach…
To piękne marzenia, perspektywa miła,
Tak chciałbym doczekać, żeby się sprawdziła!
I ja się wciąż dręczę i tak sobie myślę,
Że dużo upłynie jeszcze wody w Wiśle.
A pan czemu smutny, panie Stasiu drogi?
Może niegościnne naszej szkoły progi?
Proszę nam...
lossuperktos