1922. Pius XI - Ubi arcano Dei.pdf

(193 KB) Pobierz
Microsoft Word - 1922. Pius XI - Ubi arcano Dei
Pius XI
Encyklika
UBI ARCANO DEI
do Czcigodnych Braci Patriarchów, Prymasów, Arcybiskupów, Biskupów i innych
Zwierzchników Diecezjalnych w jedności z Stolicą św. pozostających. Pokoju
Chrystusowego należy szukać w Królestwie Chrystusowym.
CZCIGODNI BRACIA!
Pozdrowienie i Błogosławieństwo Apostolskie.
Skoro Pan Bóg w niezbadanych wyrokach Swoich uniósł Nas bez żadnych z naszej strony zasług na
Stolicę Piotrową, ową katedrę prawdy i miłości, chcieliśmy, Czcigodni Bracia, jak najprędzej
odezwać się w liście serdecznym do Was i drogich synów naszych, bezpośredniej pieczy Waszej
duszpasterskiej powierzonych. Objawem tego pragnienia było błogosławieństwo udzielone przez Nas
co tylko wybranych, z wysokości bazyliki watykańskiej, którą objęliśmy Rzym i świat cały;
błogosławieństwo przyjęte wszędzie - za przykładem św. Kolegium Kardynalskiego - z taką
wdzięcznością, i radością, co znowu dla Nas, na którego barkach spoczął niespodziewanie ciężar
nowych obowiązków, nader wielką było pociechą, opartą na ufności w pomoc Bożą. Dopiero teraz, w
początkach roku nowego "usta nasze otworzone są ku wam" (2 Kor 6, 11); niechaj odezwanie się
Nasze będzie Wam życzeniem na rozpoczęty bieżący rok, niech będzie podarkiem Ojca dla synów,
że rychłej do Was się nie odezwaliśmy, jak to było życzeniem Naszym, tego powodem były rozmaite
okoliczności.
Najpierw należało odpowiedzieć na niezliczone powinszowania, codziennie napływające, w
których katolicy z serdecznym uczuciem synowskiego przywiązania witali nowego następcę Piotra
św. Zaraz też poczęliśmy doświadczać cnego uczucia Apostoła "codzienne oblegania mnie, troska i
piecza o wszystkie kościoły" (2 Kor 11, 28). Obok zwykłych obowiązków urzędu Naszego czekały na
załatwienie niektóre ważne sprawy, poprzednio już rozpoczęte, jak sprawa Ziemi św., sprawa
położenia chrześcijan oraz sławnych niegdyś kościołów w Palestynie; trzeba nam było na zjazdach
zwycięskich mocarstw, gdzie się rozstrzygały losy narodów, ze względu na Nasze stanowisko być w
równej mierze rzecznikami miłosierdzia i sprawiedliwości i wskazywać na ważność interesów
duchowych. będących niemniejszej doniosłości aniżeli inne, owszem je przewyższających. Domagały
się pomocy liczne ludy, dziesiątkowane głodem i innymi niezliczonymi klęskami, której to potrzebie
staraliśmy się zaradzić, bądź to posyłając to, na co skromne środki Nasze pozwalały, bądź też
wzywając świat cały do dobroczynności; staraliśmy się wreszcie o to, by w Ojczyźnie Naszej,
mieszczącej z zrządzenia Bożego u siebie Stolicę św. Piotra, zakończyły się straszne i gwałtowna
walki, gotowe drogi sercu naszemu kraj rodzinny wtrącić na dno przepaści.
W tym samym jednak czasie nie brakło Nam powodów do wielkiej radości. W dniach uroczystości
XXVI. międzynarodowego Komitetu eucharystycznego jak i trzechsetletniego jubileuszu założenia
św. Kongregacji krzewienia wiary św., serce Nasze doznało takich pociech niebieskich, jakich na
początku Naszego pontyfikatu nie było można się spodziewać. Dane Nam było rozmówić się prawie
ze wszystkimi Kardynałami i to z każdym z osobna, również z tylu Biskupami, ilu w innych
warunkach nie bylibyśmy widzieli przez lata całe. Przyjmowaliśmy wielkie rzesze wiernych,
poszczególne cząstki niezmierzonej prawie rodziny chrześcijańskiej, którą Bóg pieczy Naszej
powierzył, "z każdego narodu i pokolenia i ludzi i języków" (Ap 7, 9) i odzywaliśmy się do nich
ojcowskimi słowy. Widzenie zaś wprost Bożych rzeczy było Nam dane, kiedy Odkupiciel Nasz Jezus
Chrystus, utajony w Najśw. Sakramencie, niesiony był po ulicach Rzymu w triumfalnym pochodzie
wśród niezliczonych tłumów, oddających Mu cześć, przynależną jako królowi narodów i państw;
kiedy duchowni i świeccy, jakoby pod nowym działaniem Ducha św., publiczne dawali dowody
gorliwości apostolskiej i ducha modlitwy; kiedy żywa wiara Rzymian tak jak ongiś stała się dla
całego świata przyczyną rozrostu chwały Bożej i zbawienia dusz, Maryja zaś Bogarodzica, nas
wszystkich Matka najlepsza, Ta, która czy to z Jasnej Góry; Częstochowskiej czy z Ostrej Bramy, czy
z Lourdes, czy ze szczytu katedry mediolańskiej lub z niedalekiej świątyni w Rho miłościwie ku nam
spoglądała, zdawała się pochwalać spełniony obowiązek Naszej ku Niej miłości, kiedyśmy po
naprawie świętego Loretańskiego miejsca przez pożar zniszczonego, czcigodną figurę Matki Boskiej,
w Naszych zakładach artystycznie wykonaną i przez Nas poświęconą i ukoronowaną odsyłali do
Loretto. Iście triumfalny był pochód Królowej Dziewicy, bo wszędzie po drodze od Watykanu aż do
Loretto, kędy wieziono figurę świętą, wychodziły naprzeciw jej rzesze wiernych, dających dowody
najgłębszej czci dla Matki Najśw. i szacunku dla Namiestnika Chrystusowego na ziemi.
Wspomniane co dopiero zdarzenia, podane ku pamięci potomności, napełniające serca Nasze, już
to radością, już to smutkiem, sprawiły, że coraz jaśniej Nam się przedstawiło, do czego podczas
rządów Naszych dążyć i o czym do Was w pierwszym liście pisać winniśmy.
Objawy zła
Wszyscy to dobrze czujemy, że po owej strasznej wojnie dotąd prawdziwego pokoju niema.
Czego wszyscy pragną: życia oddanego spokojnej i owocnej pracy, to należy jeszcze do pragnień
nieziszczonych. Tego właśnie nieszczęścia wielkość i doniosłość, przyczyny i źródła trzeba dokładnie
zbadać, jeśli się chce, tak jak My, podać na zło lekarstwo. I otóż stosownie do obowiązków urzędu
Naszego jest zamiarem naszym, w liście niniejszym nad tym się zastanowić i do tego w przyszłości
zawsze dążyć. Ponieważ zaś żyjemy w tych samych warunkach, jakie niepokoiły serce
nieodżałowanej pamięci poprzednika Naszego Benedykta XV-go, stąd pochodzi, że podejmujemy na
nowo jego myśli, jego zamiary. Życzyćby należało, by wszyscy ludzie dobrej woli to samo czuli i to
samo pragnęli, co My, i starali się razem z Nami uprosić u Pana Boga prawdziwe i trwałe pojednanie
się ludzi.
Dziwnie stosują się do naszych czasów słowa Proroków: "Czekaliśmy pokoju, a nie było dobra,
czasu uleczenia, alić oto trwoga" (Jer 14, 19). "Czekaliśmy światłości, alić oto ciemność...
Czekaliśmy sądu, nie masz go; zbawienia, a oddaliło się od nas". (Iz 59, 9. 11). Choć już od
dłuższego czasu zaprzestano w Europie walczyć, wiecie, że na Wschodzie nowe grożą
niebezpieczeństwa i że tam na olbrzymich obszarach, pełnych grozy i nędzy, giną z głodu, zarazy i
nieszczęść codziennie tysiące ludzi a szczególnie starców niewiast i dzieci. Gdziekolwiek toczyła się
krwawa walka, nie ustały zastarzałe przeciwieństwa i trwają nadal bądź to na polu obłudnej
polityki, bądź ukrycie na rynku pieniężnym, bądź otwarcie na łamach dziennikarskich, sięgając
nawet dziedziny nauki i sztuki, nie mających z istotą swej nic wspólnego. I tak wzajemne
uprzedzenie i niedowierzanie w sprawach państwowych są przeszkodą, by wśród ludów zapanował
pokój. Nie tylko między narodami zwyciężonymi a zwycięskimi panuje nieprzyjaźń, ale i wśród
zwycięzców niema jedności, bo państwa mniejsze czują się przez państwa większe pokrzywdzone i
wyzyskane, a odwrotnie większe żalą się na niechęć i podstęp ze strony mniejszych narodów.
Słowem skutki wojny odczuwają wszystkie państwa, najwięcej te, które bezpośrednio ucierpiały, ale
niemniej i te, które wojny nie prowadźmy. Stosunki z powodu ociągania naprawy stają się co dzień
gorsze, a wszystkie dotychczasowe konferencje i zabiegi około usunięcia zła według powszechnego
zdania nie osiągnęły skutku, ale nawet położenie pogorszyły. Stąd obawa nowej wojny zmusza
wszystkie państwa, by pozostawały w pogotowiu wojennym, co znowu wyczerpuje skarb państwowy,
jak nie mniej pożera siły pokolenia, przeszkadza w postępie nauki, a do pojęć religijnych i
moralnych wprowadza zamieszanie.
Do zewnętrznych zatargów narodów dochodzą, co daleko gorszą jest rzeczą, walki wewnętrzne,
zagrażające już nie tylko bytowi państwa, ale wprost ustrojowi społeczeństwa ludzkiego.
Na pierwszym miejscu tu wymienić należy ona walkę klasową, która jak rak złośliwy toczy
organizm państw, czyniąc straszne spustoszenie w pracy, rzemiośle, handlu, w ogóle we wszystkich
podstawach życia publicznego i prywatnego. Zło staje się tym niebezpieczniejsze. ile łączy się u
jednych z chciwością zatrzymania i powiększenia dóbr doczesnych, a u drugich z rosnącą
pożądliwością i głodem za tymiż dobrami przy wspólnej obydwom stronom chęci posiadania i
rządzenia. Prowadzi to do częstych strajków już to dobrowolnych już to narzuconych, a stąd do
zaburzeń i gwałtów publicznych, co wszystko połączone jest z wielką szkodą ogółu.
Dalej poszczególne partie starają się nie tyle o współzawodniczenie w osiągnięciu powszechnego
dobra, dążąc ku niemu różnymi drogami stosownie do swych zapatrywań, ile raczej o własne
korzyści z pognębieniem innych. Tym się tłumaczy, że mnożą się spiski, zasadzka i zabójstwa już nie
tylko obywateli, ale i przedstawicieli władzy; podnoszą się groźby, otwarte bunty i tym podobne
nadużycia, niżące tym poważniejsze znaczenia, im większy udział w rządach posiada lud, jak to
bywa w państwach demokratycznych. Kościół tego rodzaju ustrojom państwowym jak w ogóle także
innym instytucjom, opartym ma prawie i słuszności, się nie sprzeciwia, ale jasną jest rzeczą, iż
właśnie te ustroje państwowe łatwo torują drogę nadużyciom partyjnym.
Nadzwyczaj ubolewać wypada, że wymienione choroby tak się głęboko zakorzeniła, że sięgają do
samych podstaw społeczności ludzkiej, tj. do życia rodzinnego. Życie rodzinne, już przed tym
nadwątlone, strasznego doznało w czasie wojny obniżenia pod względem obyczajów. Ojcowie
rozdzieleni od rodziny, powaga ojcowska podkopana, węzły rodzinne rozluźnione; stosunek między
panami a sługami wroga; wierność małżeńska łamana; uchylanie się małżonków od obowiązków,
jakie na nich ciążą wobec Pana Boga i społeczności ludzkiej.
A jako, gdy którakolwiek część ciała naszego zachoruje, natenczas wszystkie członki, nawet
najdrobniejsze, chorobę odczuwają, podobnie wszystkie ujemne objawy życia państwowego czy też
rodzinnego, o których mówiliśmy, oddziaływać muszą na poszczególnych ludzi. Stąd spotyka się tylu
ludzi każdego stanu i każdego wieku: tylu rozgoryczonych, trudnych w pożyciu, - tyle się widzi
niechęci do pracy, wstrętu do karności. Jak wielki zanik skromności w ubiorach, przede wszystkim
zaś w tańcach, jak wielka płochość niewiast i .młodych dziewcząt, wywołujących zbytkami swymi
nienawiść biednych. Rośnie w końcu liczba bezrobotnych, zasilających zastępy niezadowolonych,
czyhających na obalenie porządku społecznego. Zamiast zaufania i praworządności - rosnące
zaniepokojenie i obawy; zamiast spokoju i porządku, co są właściwym owocem pokoju, niepokoju i
zamieszanie zapanowały powszechnie. I dlatego, jak widzieliśmy, zastój w przemyśle, upadek
międzynarodowego handlu, zaniedbanie studiów literackich i sztuki, a co najsmutniejsze, to zanik
na wielu miejscach życia godnego chrześcijanina tak dalece, że społeczność i ludzka nie tylko, że
nie postępuje na drodze rozwoju, czym zazwyczaj ludzie się chlubią, ale odwrotnie wraca do
dzikości obyczajów ludzi barbarzyńskich.
Do wszystkich wyżej wspomnianych nieszczęść dodać należy owe klęski, których "człowiek
cielesny nie pojmuje" (1 Kor 2, 14), będące jednak w dzisiejszych czasach jedne z największych. Są
to szkody w dziedzinie życia duchowego i nadprzyrodzonego, nad którymi, jak to łatwo zrozumieć
można, o tyle więcej ubolewać należy, aniżeli nad szkodami materialnymi i o ile duch przewyższa
ciało. Mówiliśmy już o tym, jak ogólne zapanowało zaniedbanie obowiązków chrześcijańskich Nadto
razem z wami, Czcigodni Bracia, ubolewamy, że z wielu świątyń, w czasie wojny do celów świeckich
przeznaczonych, dotąd nie wszystkie zwrócone na użytek święty; że szereg seminariów
duchownych, w czasie wojny zamkniętych, których przeznaczenie jest wychowywać przyszłych
przewodników w życiu religijnym i nauczycieli ludu, dotąd nie otwarty. Liczba kapłanów zmalała;
jedni podczas wojny padli jako ofiary swego powołania inni wobec wielkości zgorszenia zapomnieli o
obowiązkach szczytnego swego stanu, i stąd we wielu miejscach to, co do budowania ciała
Chrystusowego jest koniecznie potrzebne - głoszenie słowa Bożego zupełnie ustało.
Misjonarze Nasi, odwołani z najdalszych zakątków świata do służby wojennej, musieli opuścić
bogate pole pracy, gdzie z wielkim trudem, ale też z wielkim pożytkiem pracowali dla religii i
ludzkości, a niż wszyscy z nich wrócili zdrowi po wojnie na dawne placówki. Straty te zostały
wprawdzie choć w pewnej części powetowane w ten sposób, że wbrew niesłusznym zarzutom,
dawniej przeciwko duchowieństwu rozsiewanym, odparte zostały oszczerstwa, rozsiewane przez
szeregi wrogów. Wykazało się jasno, że w duszach tych, co się poświecili stanowi duchownemu,
gorąca panuje miłość ojczyzny jak niemniej poczuwanie się do spełniania wszystkich innych
obowiązków. To też wielka liczba żołnierzy, patrzących na polu walki i w obliczu śmierci na dowody
Zgłoś jeśli naruszono regulamin