Fakty i Mity 2009-46.pdf

(17759 KB) Pobierz
197257784 UNPDF
Jeden się powiesił, inny skoczył z wieży kościoła
KSIĘŻA SAMOBÓJCY
ß Str. 3
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 46 (506) 19 LISTOPADA 2009 r. Cena 3,50 zł (w tym 7% VAT)
Oddała księżom ojcowiznę, wierząc w zapewnienia biskupa o do-
żywotniej trosce i opiece. Teraz – pozbawiona wszystkiego, w skraj-
nej nędzy i przejmującym zimnie – sypia Marianna Przyborowska
w śmierdzącym barłogu. Lecz pomimo swoich blisko 90 lat nadal
żyje. Na złość Jego Ekscelencji!
ß Str. 6
4
S T R O N Y F iM W C E J !
O D N A S T Ę P N E G O N U M E R U
ISSN 1509-460X
4
197257784.024.png
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 46 (506) 13 – 19 XI 2009 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
Aż 35 proc. Polaków uważa, że Polska nadal nie jest krajem nie-
podległym – taki jest wynik sondażu GfK Polonia. Czyżby aż
tylu rodaków przejrzało na oczy, przypatrując się poczynaniom
watykańskiego Kościoła? Organiczna misja „FiM” czyni cuda.
Pseudosuwerenność
Dzień 2 grudnia być może niedługo zostanie ogłoszony „Dniem
Odwagi”. Na pamiątkę werdyktu Trybunału Konstytucyjnego
dot. wliczania (albo niewliczania) ocen z religii do średniej na
szkolnym świadectwie. Może być i tak, że 2 XII będziemy ob-
chodzić „Dzień Tchórzostwa”. Wszystko okaże się za 12 dni.
P isałem już, jak wielką rolę w dobrym funkcjonowaniu ca-
I żeby była jasność: jeśli mowa o dzisiejszej formule
globalizacji, to ja jestem antyglobalistą. Przed tygodniem
pisałem, do czego doprowadził niczym nieograniczony prze-
pływ kapitału. Wspomniałem też o globalnej walucie, jaką
jest dolar. To m.in. jego dominacja w rozliczeniach mię-
dzynarodowych spowodowała ogólnoświatowy kryzys. Kry-
zys byłby totalny, gdyby Chiny nie uratowały największe-
go rynku zbytu dla swoich towarów i nie wzięły na siebie
ryzyka wypchnięcia poza USA nadwyżek walutowych. Pe-
kin jedną decyzją może dziś zniweczyć dowolny projekt
amerykańskiej administracji, sprzedając część papierów
dłużnych rządu USA (a dług USA wynosi już 20 bilionów
dolarów!). Chińczycy zgodzili się nie wyprzedawać
gwałtownie swoich rezerw i dlatego Waszyngton
może realizować projekty antykryzysowe, które zresz-
tą na dłuższą metę i tak Ameryce nie pomogą.
To nie liberalizm, lecz jego wypaczenia powo-
dują kryzysy i biedę. Gdyby w obrocie międzyna-
rodowym i rezerwach posługiwano się złotem
lub wieloma różnymi walutami, mielibyśmy ogra-
niczoną możliwość manipulowania przez jedno
państwo, emitenta kluczowej waluty, jej kur-
sem/wielkością emisji i przerzucania na in-
nych kosztów błędów własnej polityki go-
spodarczej. Dlatego kryzys musiał wziąć
swój początek w USA. Akcje wspierania
przez rządy rodzimych przedsiębiorstw to
także przykłady wypaczeń liberalizmu. Je-
żeli rząd państwa X udziela pomocy swo-
im firmom (Niemcy na przykład wsparły
swoje stocznie), to taka decyzja wywo-
łuje skutki globalne. Wtedy inne kraje
zmuszone są wesprzeć tę samą bran-
żę u siebie, ale na przykład Polski po
prostu na to nie stać. Tyle że Niemcy
zrobiły to po tym, jak rządy PiS i PO wymo-
gły na innych państwach UE zezwolenie na stosowanie
suwerennej polityki przemysłowej, pozwalającej na doto-
wanie rodzimych firm. Rządy innych państw unijnych mo-
gą teraz pomagać własnym stoczniom (i innym branżom),
co uniemożliwia odbudowę potencjału stoczni polskich. Prze-
forsowanie tzw. unii państw narodowych w 2005 roku to
jedno z największych „osiągnięć” Kaczego rządu.
Tymczasem ponad 60 spośród 100 największych pod-
miotów gospodarczych świata to firmy ponadnarodowe,
niezwiązane z żadnym państwem. Konkretne kraje i ich oby-
watele, owszem, wygrywają rywalizację, ale dzisiejszego
globalnego świata nie podbija się szowinizmem narodowym
czy religijnym, lecz powszechną edukacją, organizacją
i sprawną promocją. Te elementy są obecnie wyznaczni-
kiem racji stanu . Polskie współczesne elity polityczne na-
wet nie są w stanie jej zdefiniować, a cóż dopiero trafnie
określić niezbędne metody i środki zmierzające do jej re-
alizacji. Innymi słowy: polscy politycy wciąż stoją na sta-
nowisku (na barykadzie!), że o polskiej suwerenności de-
cyduje zachowanie wartości rzymskiej, obcej religii oraz do-
datkowo – w przypadku PiS – objętość śliny, którą plują
na odwiecznych wrogów polskości.
Polską racją stanu jest dziś umocnienie Unii Europejskiej,
zwalczanie w niej tendencji separatystycznych oraz przeję-
cie przez Brukselę jak najwięcej kompetencji i uprawnień.
Nie oznacza to wcale wydania Polski na łup brukselskiej
Popchnięty dłonią Lecha Wałęsy – runął 9 listopada symbolicz-
ny mur berliński. Całkiem niesymbolicznie, sekundę później, ru-
nął jak długi kamerzysta niemieckiej telewizji, potrącony przez
zwalistego Lecha. ZDF przerwała emitowaną na cały świat trans-
misję. Zanim operator się pozbierał, było już po murze. Może,
panie Lechu, tamto sprzed 20 lat też było niechcący?
łych rynków i gospodarek, a także w życiu społecznym
odgrywa czynnik zaufania. Zarówno pomiędzy podmiotami
gospodarczymi, jak i pojedynczymi ludźmi oraz państwem
i obywatelem. Mamy z tym w Polsce wielki kłopot, bo eli-
ty polityczne przez 20 lat nie zrobiły nic, aby po dekadach
nierealnego socjalizmu odbudować na nowo, a właściwie
wskrzesić pozytywne relacje władzy i narodu. Same demo-
kratyczne wybory co kilka lat nic tu nie załatwiły. Nie mia-
ły szans, ponieważ na co dzień Polacy mogli przekonać się,
jak „jedyni sprawiedliwi” politycy z ro-
dowodem „solidarnościowym” dbają
o polską rację stanu. Sprowadzając ją
do stanu swego posiadania. A to choć-
by przez rozbudowę systemu wykasza-
nia konkurencji politycznej (ustawa o par-
tiach politycznych, w tym finansowanie
partii z budżetu państwa). W ten sposób
dziś na przejęcie władzy mają szansę wy-
łącznie ci, którzy kiedyś znaleźli się na zdję-
ciu z Wałęsą, Kwaśniewskim lub Kaczyńskimi. Po-
woli do gry wchodzą też ich dzieci. Skąd zatem,
z czego – pytam się – mają ludzie wykrzesać
zaufanie do polityków, widząc ich bohaterską
walkę o własne stołki (pieniądze)?
Do tego dochodzi dużo bardziej gorszą-
cy, szkodliwy, rdzennie polski fenomen: jaw-
ne działanie elit na szkodę własnego pań-
stwa i obywateli (wyłączając siebie). Rzecz
niespotykana nigdzie indziej na świecie, mo-
że z wyjątkiem paru republik bananowych
Afryki. Sztandarowym przykładem takiej
– nazywając rzecz po imieniu – zdrady jest
okradanie własnego społeczeństwa i prze-
kazywanie skradzionych walorów funkcjona-
riuszom obcego państwa – Watykanu. Tuczenie wro-
gów kosztem swoich wyborców jest co prawda szczytem
bezczelności, ale dzięki propagandzie skatoliczałych mediów
i samego Kościoła wielu to złodziejstwo poczytuje władzy za
zaletę. Ale nie tylko o tuczenie Watykańczyków tu chodzi.
Polskie elity polityczne, w tym pseudolewicowe, mają
ogólnie wypaczone pojęcie polskiej racji stanu oraz pol-
skiej suwerenności. Której oczywiście – jak na wyścigi za-
pewniają – nieustannie bronią. Na wzór Rejtanów, Skrze-
tuskich i Wołodyjowskich, zupełnie jakby nic się w tej
mierze nie zmieniło od 350 lat. Ciągle więc trzeba nam
walczyć – a to Niemcom pokazać tyłek, a to na Moskali
splunąć przez ramię. Przyjaciół zaś tradycyjnie szukamy da-
leko, najlepiej za oceanem.
Tymczasem światowy kryzys gospodarczy pokazał, że
model suwerenności, do jakiego przywiązali się polscy li-
derzy partyjni – nie istnieje. Nie ma już na świecie państw,
które byłyby odporne na wahania kursów na światowych
giełdach walutowych, surowcowych czy towarowych. Ist-
nieje oczywiście Korea Północna, której gospodarka jest
niezależna od reszty świata, ale tam panuje głód i terror,
więc to chyba nie najlepszy przykład dla obrońców suwe-
renności. Oczywiście, państwa pięknie się różnią pod wzglę-
dem kultury czy klimatu, ale tylko wyjątki – te, które ma-
ją najzdrowsze podstawy gospodarcze, a do tego jeszcze
bogactwa naturalne (np. Norwegia) – mogą sobie pozwo-
lić na życie poza jakimś wspólnym rynkiem i regulacjami.
„Nigdy dotąd nie mieliśmy tak trudnej sytuacji materialnej jak
obecnie, jeszcze nie było tak źle” – płakał na antenie Radia Ma-
ryja Tadeusz Rydzyk i dosłownie błagał rodaków z kraju i za-
granicy o datki, bo inaczej jego „dzieła prawdy” (sic!) zbankru-
tują. Apel zbiegł się z żądaniem fiskusa, by Rydzykowa funda-
cja Lux Veritatis zwróciła państwu zakorbione 4,3 mln podatku
VAT. Jeśli szkoda Wam ojca doktora dyrektora i jego „dzieła”,
wyraźcie swój żal na antenie RM. Telefon: 720 100 200.
Premiera filmu o Radiu Maryja pod tytułem „Hitler’s Daughter”
(Córka Hitlera) za pasem, a tymczasem reżyser brytyjskiego do-
kumentu Aro Karol twierdzi, że otrzymuje anonimy z groźbami
śmierci. Ech, ci artyści... Aro zapomniał, że po groźbach śmierci
jest zapewnienie o pamięci w modlitwie. Teraz i zawsze.
10 tysięcy złotych – tyle tytułem zadośćuczynienia za narusze-
nie dóbr osobistych ma zapłacić Radio Maryja Stefanowi Nie-
siołowskiemu (PO). Jakiś czas temu katolicki głos oznajmił, że
Niesiołowski to był wstrętny kapuś donoszący na kumpli z opo-
zycji. Sąd uznał, że to nieprawda. Co teraz? Teraz na grzywnę
złoży się 10 tysięcy babć po 1 zł lub – żeby było szybciej – 14
babć odda całe swoje emerytury. I po krzyku.
W Katedrze Polowej Wojska Polskiego w Warszawie odbyła się
z okazji 75 rocznicy ZUS msza w intencji pracowników Zakła-
du. Ciekawe, czy była to msza żałobna poprzedzona ostatnim
namaszczeniem?
Nadchodzi postny piątek, a ty właśnie wymyśliłeś sobie imieni-
ny u cioci, wieczór kawalerski, weselisko lub inną zakrapianą
hulankę lub swawolę? Ależ to grzech ciężki! A, już niekoniecz-
nie. Księża z toruńskiej katedry udzielają dyspensy, o nic nie
pytając. Koszt? Marne trzy stówy i... hulaj dusza, piekła nie ma.
50 księży wzięło udział w zorganizowanym przez krakowską ku-
rię szkoleniu z poszukiwania... kandydatów na świętych. Jak ich
wyłuskać spośród rzeszy nieświętych rodaków i spowodować pro-
ces beatyfikacyjny? Jak znamy życie, skończy się na przeglądzie
parafialnych kartotek, czyli – kto dał więcej.
Po klęsce pomysłu PKP z „pociągiem papieskim” o gwóźdź do
trumny bankructwa prosi się warszawski PKS. 16 listopada wy-
startuje „Express Łagiewnicki” – luksusowy autobus pielgrzym-
kowy na trasie Warszawa–Łagiewniki–Warszawa. Na „pokła-
dzie” pątnikom czas podróży umilać będą święte filmiki, wspól-
ne pieśni religijne oraz lektura „Gościa Niedzielnego”.
Człowiek czasowo zatrudniony w charakterze ministra spraw za-
granicznych jest idiotą. Obserwujemy właśnie kolejny nawrót
jego szaleństwa. Oto Radosław Sikorski odgrzewa swój pomysł
wyburzenia Pałacu Kultury. „To byłaby nasza wspaniała odpo-
wiedź na zburzenie muru berlińskiego i rozliczenie się z komu-
nizmem” – powiedział całkiem poważnie i oświadczył, że spró-
buje zachęcić do tego władze Warszawy.
Wybitny intelektualista Przemysław Edgar Gosiewski (to ten
od filipinek) znów popisał się erudycją. W liście do marszałka
sejmu był łaskaw popełnić tylko cztery kardynalne błędy orto-
graficzne. A to znamionuje nie bagatelny postęp w jego wykształ-
ceniu. „Nie bagatelny” – tak m.in. napisał.
W europarlamencie powstała specjalna grupa (na prawach
podkomisji), która ma pilnować niepodważalnej zasady roz-
działu Kościoła od państwa. Jej wiceszefową została nasza Jo-
asia Senyszyn. Łączymy szczere gratulacje i... nadzieje.
Watykan postanowił, że żonaci kapłani anglikańscy mogą – po
przejściu pod skrzydełka Kościoła katolickiego – kontynuować
posługę duszpasterską. Ależ to jest patent na celibat! Wystar-
czy wyświęcić się jako anglikanin, następnego dnia nawrócić
i wilk syty, i żona... zadowolona.
DRODZY CZYTELNICY!
OD NASTĘPNEGO NUMERU POWIĘKSZAMY OBJĘTOŚĆ NASZEGO TYGODNIKA Z 24 DO 28 STRON. TYM SAMYM
WYCHODZIMY NAPRZECIW OCZEKIWANIOM WIELU Z WAS I „UWALNIAMY” MNÓSTWO CIEKAWYCH MATERIA-
ŁÓW, DLA KTÓRYCH NIE MIELIŚMY DOTĄD MIEJSCA. KONSEKWENCJĄ DODANIA CZTERECH KOLUMN (KOSZT
MATERIAŁÓW DZIENNIKARSKICH, DRUKU I PAPIERU) BĘDZIE WYŻSZA CENA „FiM”: 3,90 ZŁ. REDAKCJA
W Watykanie odbyła się kilkudniowa konferencja na temat moż-
liwości istnienia życia w kosmosie. Naszym zdaniem, amerykań-
ski program SETI powinien wysłać o niej informacje na krań-
ce wszechświata. Wraz z filmem pokazującym katoewangeliza-
cję obu Ameryk. Niech małe zielone ludziki wiedzą, co je cze-
ka, i zawczasu spieprzają do innego wymiaru.
197257784.025.png 197257784.026.png 197257784.027.png
Nr 46 (506) 13 – 19 XI 2009 r.
GORĄCY TEMAT
3
biurokracji. Traktat lizboński bowiem oddaje pod kontrolę parlamentów
krajowych zarówno możliwości tworzenia koalicji, jak i ocenę kierunków
polityki UE oraz narzędzia ich realizacji. Dotychczasowa praktyka poka-
zuje, że i tej suwerenności jest – jak dla naszych posłów – za dużo...
Kolejny przykład pseudosuwerenności zaznaczył się w wielkim sporze
pomiędzy zwolennikami utrzymania szerokich kompetencji narodowych
w nadzorze nad rynkami finansowymi a tymi, którzy popierają zwiększe-
nie roli i nadzoru na poziomie UE. Polska znowu stanęła po stronie zwo-
lenników nadzorów narodowych. Nasi politycy nie zauważyli (?), że ozna-
cza to ryzyko ponoszenia przez polski budżet i rodzime instytucje finanso-
we kosztów nieodpowiedzialnej polityki obcych instytucji przez nas nie-
kontrolowanych. W Polsce działają przecież przedstawicielstwa czy punk-
ty reprezentacyjne różnych obcych banków i ubezpieczycieli. W razie ich
wpadki (bankructwa) i potrzeby wypłaty gwarancji środki na ten cel uru-
chomią nasze instytucje gwarancyjne. A przecież jest projekt, aby tego
typu sieciowe instytucje poddać jednemu nadzorcy, który wypłacałby
ewentualne odszkodowania. Podobnie jest z polityką obronną. Nie mamy
kasy na zakup nowoczesnego sprzętu dla armii, a jednocześnie odrzuca-
my propozycje wspólnej polityki obronnej – wspólnych zakupów i podzia-
łu zadań pomiędzy armie członków UE. Mogłoby to przynieść nawet 40
procent oszczędności w sumowanych budżetach obronnych państw Unii.
Polscy politycy – którzy boją się powiedzieć obywatelom, że koniecz-
ne jest zwiększenie znaczenia Brukseli – działają na naszą szkodę. Dla tych,
którzy potrafią liczyć, jasne jest, że tylko silna ekonomicznie i politycznie
Unia Europejska może stać się światowym graczem, który zacznie zmie-
niać świat na lepsze. Wie to Rosja, której władze właśnie testują, z kim
by zawrzeć sojusz strategiczny. Jak wynika z analizy profesora Zbigniewa
Madeja z Instytutu Nauk Ekonomicznych PAN – ten, z kim Rosja się za-
przyjaźni, będzie współrządzić światem przez następne 50 i więcej lat. Ta-
kim partnerem może stać się UE, ale tu znowu Polacy wkładają kij w szpry-
chy procesu negocjacyjnego, podnosząc zaszłości historyczne.
Nasza głupia polityka zagraniczna i źle rozumiana racja stanu mogą
doprowadzić do zablokowania najważniejszego porozumienia w dziejach
kontynentu, czyli właśnie porozumienia UE-Rosja. Gdyby Europa zawar-
ła ten sojusz, dostałaby dostęp do najważniejszych złóż surowców na
obszarze byłego ZSRR. Rosja wspólnie z Pekinem stworzyła także wiel-
ki układ energetyczny, pod którego kontrolą znajdują się nie tylko azja-
tyckie, ale i afrykańskie bogactwa naturalne. Sojusz Bruksela-Moskwa
– obejmujący wszystkie pozostałe zawarte przez Rosję i UE porozumie-
nia – byłby zatem nie do pokonania. A wówczas wzrosłoby znaczenie
Polski, dużego europejskiego kraju. Nasze rządy wolą jednak optować
w UE za strategicznym sojuszem z USA, nie widząc (?), że niesie to za
sobą ryzyko uzależnienia się od amerykańskiej polityki walutowej, a przez
to – od tamtejszej nadmuchanej koniunktury. Taki sojusz umacniałby wy-
łącznie pozycję USA – dziś właściwie bankruta – i utrudniałby Europie
prowadzenie niezależnej polityki gospodarczej, zgodnej z polskimi intere-
sami. A mimo to od 20 lat niezmiennie słyszymy ze strony polskich elit
o decydującej na świecie roli USA. Zupełnie jakby dla niektórych czas
zatrzymał się na zimnej wojnie i planie Marshalla. Czy nie jest to dzia-
łanie sprzeczne z polską racją stanu? Oczywiście, że jest.
A czyż nie było nią również tworzenie niepasujących do siebie roz-
wiązań i regulacji oraz przenoszenie na polski grunt instytucji, które były
nam obce? Jako żywo! Ale nie przeszkadzało to dyletantom z PiS (m.in.
Cezaremu Mechowi) forsować dokładnie 10 lat temu wprowadzenia tak
zwanego kapitałowego systemu emerytalnego. Systemu, który zmusza
dziś Polskę do zgody na swobodny transfer środków z OFE za granicę
(bo taka jest zasada UE w przypadku prywatnych środków), a jednocze-
śnie wpędza ZUS w pułapkę zadłużenia w celu wypłaty na rzecz OFE na-
szej składki. Owej pułapki byśmy uniknęli, gdyby rząd chciał czytać i sto-
sować prognozy na wiele lat naprzód. Taki scenariusz został przewidzia-
ny już w 1997 r. przez doradców premiera Cimoszewicza, więc nie był
on skłonny do bezwarunkowego poparcia dla OFE. Jego następca, Bu-
zek, był już mniej krytyczny wobec reformy emerytalnej. Niestety, nasz
rząd nie potrafi i nie ma czasu przewidywać (premier Marcinkiewicz z sa-
tysfakcją zlikwidował Rządowe Centrum Studiów Strategicznych), gdyż
za bardzo absorbują go bieżące walki polityczne. A przecież na przykład
o problemach w energetyce (budowa nowych bloków, remonty sieci)
analitycy pisali w raportach dla rządu już w 1995 roku. O dzisiejszych za-
grożeniach dla środowiska przeczytamy w raportach Klubu Rzymskiego
z lat 70. XX wieku. Natomiast scenariusz dzisiejszego kryzysu mamy
w pracach prof. Oskara Lange z początku lat 60. ubiegłego wieku. Pan-
demia grypy w 2009 r. była do przewidzenia już na początku lat 90. ubie-
głego wieku – wynikało to z analiz dotychczasowych ataków wirusa. Tym
zajmują się stratedzy, którzy w polskim rządzie miejsca pracy nie mają.
Jako jedyni w UE nie uczymy studentów (ekonomii, zarządzania, admini-
stracji i politologii) technik prognozowania i planowania.
A może takie na pozór irracjonalne zachowanie naszych elit politycz-
nych wynika z ich przekonania, że Polska ma pozostać po prostu kolonią
Watykanu? Niedorozwiniętą, przez wszystkich opuszczoną, biedną, mierną,
ale wierną? W końcu elitom to wcale nie przeszkadza. JONASZ
Ostatni lot
Zakonnik spadał z wieży kościelnej trzy sekundy z ułamkiem.
Równie szybko wymazali go z pamięci konfratrzy...
go w Radecznicy (woj. lu-
belskie), administrowanym
przez zakon oo. bernardynów odby-
ły się 29 września uroczystości po-
grzebowe o. Beniamina (w „cywi-
lu” – Wiesław B. ). Zaanonsowano
je dwa dni wcześniej w niedzielnych
ogłoszeniach duszpasterskich. Z owej
zapowiedzi dowiedzieliśmy się tylko
tyle, że o. Beniamin „w minionym
tygodniu zmarł śmiercią tragiczną
w Alwerni”. Przejechał go samochód,
wypadł z pociągu, uległ zaczadzeniu?
– tego już mnisi nie ujawnili...
Miasteczko Alwernia leży w wo-
jewództwie małopolskim i słynie m.in.
z zabytkowego kompleksu klasztor-
nego (klauzurowy) bernardynów wraz
z przylegającym doń kościołem pa-
rafialnym pw. Stygmatów św. Fran-
ciszka (na zdjęciu). 47-letni o. Benia-
min był tam szeregowym zakonnikiem
o statusie katechety. Odprawiał msze,
spowiadał, kontemplował... Aż do
24 września, kiedy to jego ciało zna-
leziono niemal wbite w ziemię u pod-
nóża 55-metrowej wieży kościelnej.
– Zakonnicy twierdzą, że wszyscy
oprócz Wiesława B. byli akurat w re-
fektarzu i jedli obiad, gdy ktoś przy-
biegł na furtę z informacją, że ich
kolega leży na trawniku tuż obok wej-
ścia do kościoła – mówi policjant
z komendy powiatowej w Chrzanowie.
Wstępne oględziny zwłok nie wy-
kazały śladów walki, zaś wizja lokal-
na na szczycie wieży zdawała się po-
twierdzać, że właśnie z niej i bez ni-
czyjej pomocy wypadł o. Beniamin.
– Prawdę powiedziawszy, okre-
ślenie „wypadł” puszczono do lo-
kalnego obiegu w celu uniknię-
cia skandalu . Bardzo o to prosił
o. Bartłomiej Mazurkiewicz , gwar-
dian klasztoru i proboszcz w jednej
osobie. Nalegał, żeby zablokować
wszelkie informacje o wypadku i nie
wypuszczać ich do mediów. M.in.
dlatego tak bardzo spieszono się
z pogrzebem. Tymczasem konstruk-
cja prześwitów na wieży jest taka,
że nikt nie miał prawa wypaść stam-
tąd przypadkowo. Od początku nie
mieliśmy cienia wątpliwości, że de-
nat popełnił samobójstwo – podkre-
śla policjant.
Z dniem 25 września prok. Mał-
gorzata Tyżuk z Prokuratury Re-
jonowej w Chrzanowie wszczęła
w tej sprawie rutynowe śledztwo
(sygn. 3 Ds. 844/09), powierzając
je w całości policji. Na sprawę na-
łożono ścisłe embargo i wiadomo
o niej jedynie tyle, że przesłuchano
mnichów z Alwerni, żeby sprawdzić,
czy o. Beniamin nie znajdował się
pod presją innych osób i czy do
targnięcia się na życie nie doszło
pod czyimś wpływem.
– Jedynym materiałem dowodo-
wym będą zeznania zakonników,
więc umorzenie śledztwa jest kwe-
stią dni i prawdopodobnie nigdy nie
dowiemy się, co popchnęło tego
człowieka do samobójstwa – zauwa-
ża nasz rozmówca.
Ponieważ gwardian Mazurkie-
wicz stanowczo odmawia komen-
towania tragicznego wydarzenia
i wypowiadania się o motywach de-
speracji byłego podwładnego, zasię-
gnęliśmy języka u innych osób. Usły-
szeliśmy historię niczym ze słynne-
go „Imienia róży”...
– Poznałem Beniamina w Rado-
miu u tamtejszych bernardynów, gdy
na początku lat 90. uczestniczyłem
jeszcze w spotkaniach Franciszkań-
skiej Młodzieży Oazowej. Później
przerzucili go do Rzeszowa, a kilka
lat później wylądował w Przewor-
sku, skąd trafił wreszcie do Alwer-
ni. Od czasu do czasu rozmawiali-
śmy, ale już tylko telefonicznie.
Ostatnio bardzo uskarżał się na roz-
maite koterie w zakonie. Twierdził,
że mimo 21 lat w kapłaństwie wciąż
jest popychadłem i traktują go per
noga – ujawnia były ministrant.
Jego zdaniem, wyśmiewany i lek-
ceważony przez konfratrów o. Be-
niamin dawno zwątpił w słuszność
obranej drogi życiowej:
– Nie odnalazł się w zakonie.
Opowiadał o bezwzględnej walce
o wpływy, donosicielstwie, naduży-
ciach seksualnych i awansach ludzi
niegodnych zaszczytów. Podawał na-
wet konkretne przykłady intymnych
związków i sekscesów, ale nie chcę
wymieniać imion, bo mówił mi o tym
w sekrecie. Wydaje się symptomatycz-
ne, że odszedł niemal w przededniu
wielkiej fety związanej z jubileuszem
800-lecia zakonu, która rozpoczęła
się 1 października w Krakowie pod
patronatem kard. Stanisława Dzi-
wisza . Bernardyni bez najmniej-
szego zażenowania świętowali, a ci
z Alwerni nie odprawili nawet jed-
nej mszy w intencji Beniamina, że-
by tylko ktoś z jego bliskich nie rzu-
cił im w twarz prawdy. Tak jakby ten
człowiek po prostu rzucił habit, a nie
rzucił się z wieży.
Franciszkanin o. Przemysław S.
(43 l.) zawisł 2 listopada na sznurze
zamocowanym do żyrandola w celi
łódzkiego klasztoru. W zakonie spę-
dził połowę życia, przez 4 lata pra-
cował w neokatechumenacie. Po
ukończeniu specjalistycznej Szkoły
o. Przemysław S.
Wychowawców Seminariów Duchow-
nych był członkiem Prowincjalnej
Komisji ds. Formacji oraz modera-
torem Ruchu „Światło-Życie”. Ostat-
nio zajmował się formacją francisz-
kańskiego narybku, pełniąc bardzo
istotną funkcję magistra alumnów se-
minarium w Łodzi-Łagiewnikach. Je-
go droga do dalszej kariery przypo-
minała autostradę, ale – jak przyzna-
je mnich pracujący niedawno z de-
natem w Ostródzie – o. Przemysław
uświadomił sobie, że wszystko, czym
tak gorliwie się zajmuje, to po pro-
stu gra pozorów, a on sam jest nor-
malnym nauczycielem zawodu.
– Niestety, inaczej odejść nie
umiał... – dodaje kolega o. Prze-
mysława.
ANNA TARCZYŃSKA
Ostatni lot
W sanktuarium św. Antonie-
197257784.001.png 197257784.002.png 197257784.003.png
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 46 (506) 13 – 19 XI 2009 r.
POLKA POTRAFI
Z życia obrońcy życia
Prowincjałki
Trzej turyści w Dolinie Kościeliskiej w nie-
konwencjonalny sposób postanowili uczcić
dzień Wszystkich Świętych. Panowie urządzili zawody w celności rzutów do
przydrożnej kapliczki. Efektem kretyńskiej zabawy było rozbicie stojącej we-
wnątrz figury Matki Boskiej. Strażnicy TPN-u przyskrzynili wandali. Okazali się
nimi turyści z Krakowa i – o w mordę! – Częstochowy!
W naszym pięknym kraju od czte-
rech lat działa coś formalnie na-
zywane organizacją pożytku pu-
blicznego – Polskie Stowarzysze-
nie Obrońców Życia Człowieka.
Prowadzi toto działalność edu-
kacyjną, moralizującą, przyjmuje dat-
ki od hojnych bogobojnych, wydaje
„Zeszyty Problemowe” i rozdaje mo-
herowym babom po 80., które pro-
kreacją i aborcją interesują się naj-
bardziej. Zadaniem PSOŻC jest
uświadomienie rodakom, że ustawa
aborcyjna w Polsce – jedna z najsu-
rowszych w Europie – jest nazbyt
pobłażliwa. I nikomu niepotrzebna.
„Trzeba, aby nasze zaangażowa-
nie w dzieło obrony życia było mądre,
oparte na argumentach, które przyno-
si nam rozwój nauk: medycznych, hi-
storycznych, prawnych czy demogra-
ficznych” – brzmi jedna z zasad
PSOŻC. Jak zdobyć rzetelne infor-
macje? W jeden tylko sposób – „czy-
tając regularnie prasę katolicką, opra-
cowania i książki wydawane przez
obrońców życia” . Zacznijmy od ba-
dań dotyczących kobiet, które prze-
rwały ciążę. Tęgie głowy ze Sto-
warzyszenia wiedzą, że: 100 proc.
(nie przewiduje się nawet 0,5-pro-
centowego błędu statystycznego)
przeżywa załamanie nerwowe, 23
proc. próbuje popełnić samobójstwo,
69 proc. zaczyna odczuwać niechęć
do seksu, a 61 proc. popada w alko-
holizm. Występuje też większa skłon-
ność do przemocy wobec żyjących
już dzieci (jak skrupulatnie podliczo-
no – aż o 2,4 razy!).
Zalecenia obrońców są proste,
łatwe, oczywiste i... do bólu nieży-
ciowe. I tak: jeśli dziecko poczęło się
w wyniku kazirodztwa – wystarczy,
że przyszła mama zmieni miejsce
zamieszkania. Jeśli ciąża powstała
w wyniku gwałtu, dziecko ma być
przyjęte z macierzyńską i – kiedy
zgwałcona jest mężatką – ojcowską
miłością. „Stwarzanie kobiecie po-
zornych rozwiązań w postaci dopusz-
czalności aborcji po gwałcie jest po-
głębieniem jej dramatu” – czytamy.
Jedną z osobliwych „rozrywek”
obrońców jest tzw. duchowa adopcja
dziecka poczętego. Jak się to robi?
Ano idzie się do kościoła, najlepiej
w jakieś maryjne święto, i tam, przed
najświętszymi obrazami przyrzeka, że
od tej chwili, dzień w dzień, przez bi-
te 9 miesięcy, będzie się modliło za
jakieś świeżo poczęte dziecię boże.
Jak nic zagrożone aborcją. „Pan Bóg
– Dawca Życia zna jego imię i On sam
nam je wybiera” . Dlaczego przy oka-
zji sam nie ocali – nie wiadomo.
Istnieje możliwość „domowego”
ślubowania, ale tylko w określonych
wyjątkach (sędziwy wiek, niepełno-
sprawność, pobyt w więzieniu, służ-
ba wojskowa itd.). Jednej osobie przy-
sługuje jedno dziecko. Po 9 miesią-
cach można przysposobić następne.
Nagrodą jest „spotkanie w wieczno-
ści z ocalonym przez nas Wybrańcem
Bożym”. Poza tym wszyscy zdrowi.
JUSTYNA CIEŚLAK
„Zgwałcił mnie ksiądz” – taki napis wyma-
lowany wielkimi literami na dachu stacji ben-
zynowej przy jednej z najbardziej ruchliwych ulic w Gdyni mieli szansę podzi-
wiać wierni i niewierni mieszkańcy miasta. „Umieszczanie podobnych napisów
to przejaw głupoty” – skwitował sprawę proboszcz Andrzej Czerwiński z pa-
rafii św. Andrzeja Boboli. A może raczej signum temporis?
Dwa karawany zatrzymali do kontroli poli-
cjanci z krakowskiej drogówki. Okazało się,
że zostały ukradzione z zakładu pogrzebowego. Kierujący – 27-letni mieszkaniec
Miechowa oraz 16-latek bez prawa jazdy – trafili przed oblicze prokuratora.
Z zakładów mięsnych w Starachowicach znik-
nęło parę ton mięsa i wędlin o wartości
około 200 tys. zł. Sprawcy to pracownicy firmy oraz ochroniarze.
21-letni mieszkaniec Białegostoku miał ocho-
tę na mercedesa. Upatrzył sobie egzem-
plarz, którego właściciel robił zakupy. Pecha miał jednak złodziej, bo w aucie
zostały nie tylko kluczyki, ale i żona właściciela. Krótka, nierówna walka skoń-
czyła się dla złodzieja aresztem.
Opracowali: PP, WZ
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
Jestem gotów służyć narodowi. Ale musiałbym mieć pewność, że będę mógł
realizować swoje pomysły. Taką pewność zdobywa się tylko w wyborach. Spo-
łeczeństwo ciągle jeszcze jest poobijane po tej rewolucji, którą przeszliśmy.
Świadczy o tym chociażby wybór Lecha Kaczyńskiego na prezydenta.
(Lech Wałęsa)
T rzecia RP obchodzi w tym roku swoje 20-lecie
mdło w ustach, bo nagle poczułem, że to, co najbar-
dziej cenię w życiu, czyli satysfakcjonujące, przynoszą-
ce rozwój i dające poczucie bezpieczeństwa relacje
z innymi ludźmi, zostało nagle sprowadzone do czegoś
w rodzaju wyścigu szczurów, walki wściekłej, bezwzględ-
nej i pełnej podejrzliwości.
Prelegentka poczuła się zobowiązana do zilustrowa-
nia swojej tezy jakimś przekonującym przykładem. Wska-
zała na siedzące-
go na sali męża
i powiedziała, że
aby zostać jego
małżonką, musia-
ła konkurować
z wieloma innymi
kandydatkami, ale i teraz nie ma zamiaru spocząć na
laurach w swej walce. Twarze wielu z nas musiały za-
mienić się w wielki znak zapytania, bo pani doktor do-
rzuciła, że musi być ciągle czujna, aby jakaś konkurent-
ka nie wygryzła jej z zajmowanego stanowiska żony swo-
jego męża. Zrobiło mi się jeszcze bardziej niedobrze.
Uświadomiłem sobie, że mam do czynienia z czy-
stym produktem propagandy ostatniego dwudziestole-
cia, z człowiekiem stworzonym do szczurzego wyścigu
i wściekłej walki o pracę, układy i pozycję. Kogoś, kto
nie tylko nie zna od tej walki wytchnienia, ale kto wie
bardzo dobrze, co to ciągły strach przed utratą tego,
czego już się nachapał, wciskając w ziemię innych. Bied-
nej istoty, która samą siebie uważa za rodzaj przedsię-
biorstwa walczącego w grze rynkowej, będąc w niej jed-
nocześnie firmą i oferowanym towarem.
Taki stosunek do życia przypomina mi inną tezę,
modną 20–30 lat temu, dowodzącą, że wszelkie relacje
międzyosobowe mają silny związek z naszymi potrze-
bami seksualnymi. Także cmoknięcie w czoło córecz-
ki i pogłaskanie psa po głowie. Pomysł to równie fał-
szywy, głupi i groźny, co zeszczurzanie wszystkich
i wszystkiego.
i na różne sposoby „FiM” podsumowały minio-
ne dwie dekady. Zapomnieliśmy chyba o jednej waż-
nej kwestii – o zmianach, jakie dokonały się w na-
szej mentalności, i o wyhodowaniu nowego rodza-
ju istoty – „człowieka urynkowionego”.
O tym naszym zaniedbaniu przypomniałem sobie ostat-
nio, uczestnicząc w pewnej, skądinąd sensownej, konfe-
rencji na temat de-
mokracji i ludzkiej
jednostki. Drugie-
go dnia obrad usły-
szałem coś, co rzu-
ciło mnie niemal
na podłogę.
Zanim jednak cokolwiek usłyszałem, zobaczyłem
najpierw wykładowczynię – młodą panią doktor z jed-
nej z najlepszych polskich uczelni, szeroko uśmiechnię-
tą, ustawioną w pozie wyrażającej pewność siebie, gło-
śną, dumną i nawet tylko z tych powodów mogącą ucho-
dzić za żywe wcielenie życiowego sukcesu. Pani owa
rozprawiała o międzyludzkich relacjach w ustroju de-
mokratycznym. Rozpoczęła swoje wywody od utożsa-
mienia demokracji z wolnym rynkiem. Jest to skrót my-
ślowy zupełnie nieuzasadniony. System wolnorynkowy
może występować przecież w dyktaturach (patrz: Chi-
ny i Wietnam), demokracje natomiast, jeśli tylko będą
sobie tego życzyli ich mieszkańcy, mogą na rynek za-
łożyć solidne więzy, jak to się działo na przykład po
drugiej wojnie światowej w Europie Zachodniej.
Wykładowczyni to rozminięcie się z rzeczywistością
potrzebne było jednak do skonstruowania kolejnego
dogmatu – mianowicie ogłoszenia, że wszelkie w zasa-
dzie relacje międzyludzkie w systemie demokratycznym
mają charakter rynkowy i że można je sprowadzić do
wszechogarniającego konkurowania wszystkich ze wszyst-
kimi, obejmującego np. rywalizację o czyjąś przyjaźń
lub o kandydata na małżonka. Zrobiło mi się jakoś
¹¹¹
Procentowo można określić to tak: zasługi Ojca Świętego w obaleniu muru
berlińskiego to 50 procent udziału, a moje oraz „Solidarności” ponad
30 procent. Udział reszty świata w tym niesamowitym zjawisku to raptem
20 procent. To jest prawda o tamtych dniach. Na tej prawdzie zbudujmy
przyszłość Europy.
(jw.)
RZECZY POSPOLITE
¹¹¹
Jestem za zdecydowanym rozprawieniem się z symbolami komunistycznymi
w Polsce. Nie widzę żadnych różnic między obecnością tych symboli a obec-
nością np. symboli faszystowskich.
Człowiek urynkowiony
(Jarosław Kaczyński)
¹¹¹
Mama robi mi wymówki, gdy w środku nocy pracuję lub czytam. (jw.)
¹¹¹
U nas takiego zamordyzmu jak w Platformie Obywatelskiej nie ma.
(Joachim Brudziński, PiS)
¹¹¹
Chlebowski to raczej dupa wołowa, a nie cwaniak, który chce za łapówkę
coś załatwić.
(Janusz Palikot)
¹¹¹
Poszedłem do polityki jak na wojnę. Nie z ciekawości. Odłożyłem na bok
filozofię, aspiracje naukowe i powiedziałem sobie: Idę się bić.
(Jarosław Gowin)
¹¹¹
Cywilizacja liberalna zatacza coraz szersze kręgi i prowadzi działania, które
znamy z czasów prześladowania chrześcijan.
(europoseł Konrad Szymański z PiS o decyzji Trybunału w Strasburgu)
¹¹¹
Wie pan co, jak ja widzę tego Rydzyka, jak on jeździ tym maybachem, to
mnie chuj strzela. (anonimowy słuchacz Radia Maryja
na antenie rozgłośni w „Rozmowach niedokończonych”)
¹¹¹
Niech rząd postawi na naturalne środki. Jabłka, czosnek i mleko. Trzeba
rozdać w szkołach jabłka, niech piją mleko. Tylko z czosnkiem i cebulą
może być gorzej, bo dzieci nie lubią. Niech premier działa, niech rząd za to
zapłaci.
(Nelly Rokita na temat epidemii grypy)
Wybrali: AC, WG, JC, RK, OH
ADAM CIOCH
GŁUPI CZY...
GWAŁT NA STACJI
CHODLIWE KARAWANY
PREMIA UZNANIOWA
ZAMIAST ALARMU
197257784.004.png 197257784.005.png 197257784.006.png 197257784.007.png 197257784.008.png 197257784.009.png 197257784.010.png 197257784.011.png 197257784.012.png 197257784.013.png 197257784.014.png
Nr 46 (506) 13 – 19 XI 2009 r.
NA KLĘCZKACH
5
JPII WCIĄŻ PROMUJE
członkowskiej mógł to zrobić i li-
czyć, że nie będzie drogo. Za prze-
lew o wartości do 100 zł opłata wy-
nosiła 0,99 zł, a powyżej 100 zł
– 2,40 zł. Od niedawna prowizje te
wzrosły odpowiednio do 2 oraz
3 zł. W tym samym czasie pojawiła
się dobra nowina, że jest jeden prze-
lew, którego można dokonać za zu-
pełną darmochę. Chodzi o wpłaty
na wszystkie dzieła zebrane... ojca
dyrektora doktora.
LESBIJKA BISKUPEM
Najlepszą promocją dla Mało-
polski powinien być papież. Tak
przynajmniej uważa Centrum JPII
„Nie lękajcie się” w Krakowie-Ła-
giewnikach, które wystosowało list
do miast, gmin i starostw wojewódz-
twa małopolskiego z prośbą do pre-
zydentów, burmistrzów, wójtów i sta-
rostów o wyrażenie stosownej
„wdzięczności za dar pontyfikatu Ja-
na Pawła II”. Czyli – materialne
i duchowe wsparcie budowy „wspa-
niałego pomnika pamięci papieża Po-
laka”. W zamian Centrum JPII ofe-
ruje małopolskim samorządom
„świadczenie usług promocyjnych” .
Jak wynika z zamieszczonego w in-
ternecie wzoru umowy, jej przed-
miotem ma być usługa promocyjna
nieprzekraczająca równowartości
kwoty 14 tys. euro. Promocja zaś ma
polegać na prezentowaniu nazwy
i symboli w jednym z budynków
Centrum JPII przez co najmniej
5 lat od jego otwarcia, logotypu na
stronie internetowej przez 3 lata oraz
na informowaniu przez rok o wspar-
ciu budowy na specjalnej tablicy
w sali, w której prezentowany jest
projekt architektoniczny Centrum.
Ciekawe, jak wysoko wycenią
swoją „wdzięczność” małopolskie
miasta, gminy i starostwa? AK
parafianie: – To nasza ziemia i ni-
komu jej nie oddamy! Z ambony
ogłosił, że poszerza cmentarz,
a kwatery będą tu dużo droższe.
Ani słowem nie wspomniał, że ta
ziemia wciąż jest w prywatnych rę-
kach. Szacuje się, że na przyłączo-
nym gruncie ulokuje ponad 200 gro-
bów. Jedno miejsce ma kosztować
ok. 18 tys. zł.
Przedszkole, owszem, zamknięto
po paru dniach, gdy 17 kolejnych
maluchów zaraziło się tym groź-
nym świństwem. Rodzice nie kry-
ją oburzenia.
PP
Sztokholmscy luteranie wybra-
li na urząd biskupa największego
miasta Szwecji Evę Brunne , du-
chowną pozostającą w związku
partnerskim z drugą kobietą pa-
storem. Wiele luterańskich kościo-
łów krajowych błogosławi związki
partnerskie swoich wiernych, ale
tylko Kościół szwedzki uznaje je
za równoprawne z małżeństwami
i on też, jako pierwszy, będzie miał
lesbijską biskupkę. Nominowana
duchowna wychowuje ze swoją
partnerką trzyletniego syna (co
na to poseł Jurek ?). Rzecznik pra-
sowy polskich ewangelików-augs-
burskich odmówił komentarza
w sprawie nominacji pastor Brun-
ne. My natomiast chętnie zobaczy-
libyśmy spotkanie szwedzkiej pani
biskup ze świeżo mianowanym lu-
terańskim biskupem polowym
w Polsce, pastorem Marcinem
Hinzem , który słynie z antygejow-
skich wypowiedzi. MaK
(NIE)ZŁY KOZAK
GS
PPr
Na sesji Rady Powiatu Koło-
brzeskiego podjęto 30 październi-
ka uchwałę o wygaśnięciu manda-
tu radnego Zbigniewa Kozaka .
Reprezentował on w radzie PiS, czy-
li tradycyjny nurt katolicki i tak też
wychowywał swoją rodzinę. Tyle tyl-
ko, że ów model wychowawczy nie
znalazł zrozumienia w Sądzie Re-
jonowym w Kołobrzegu, który ska-
zał Kozaka za psychiczne i fizycz-
ne znęcanie się nad rodziną. By-
wało, że siłą wyrzucał z domu swo-
ją żonę. Teraz ma zapłacić 5 tys. zł
grzywny. Tyle orzekł sąd pierwszej
instancji. Natomiast Sąd Okręgowy
w Koszalinie (V Wydział Odwoław-
czy) uznał, że „oskarżony ma do-
brą opinię w miejscu zamieszkania
i nie był dotychczas karany za prze-
stępstwa, a jego dotychczasowy spo-
sób życia przemawia za uznaniem,
że pomimo niewykonania kary grzyw-
ny nie popełni ponownie przestęp-
stwa” i zawiesił karę warunkowo na
rok. Tak więc sąd uznał, że radny
to jednak prawie gołąbek. Ale „pra-
wie” robi wielką różnicę. GS
BUSH
WSZECHMOGĄCY
PODWÓJNA
SPRZEDAŻ
Po 9 miesiącach zanurzenia wy-
płynął znów sprawca zapaści USA,
były prezydent Bush.
Bush w bezpiecznym pobliżu
swego domu w Dallas, w uwielbia-
jącym go wciąż Teksasie, wygłosił
spicz na seminarium motywacyjnym.
Wysłuchało go 15 tys. entuzjastów,
którzy uiścili za tę perwersyjną przy-
jemność opłatę. Podczas występu
były „lider wolnego świata” wielo-
krotnie powracał do tematu swej
wiary w Boga. „Nie wyobrażam so-
bie, jak można być prezydentem bez
polegania na Wszechmogącym. Naj-
bardziej zdumiewającą niespodzian-
ką prezydentury było to, jak modli-
twy ludzi wpływały na mnie. Nie mo-
gę tego udowodnić, ale muszę wam
powiedzieć, że niektóre dni były
wspaniałe, a inne mniej wspaniałe.
Ale wszystkie były szczęśliwe” – za-
pewnił, podkreślając, że szczęśliwość
dni zawdzięcza właśnie modlitwom.
O szczęśliwości Irakijczyków i Afgań-
czyków ani słowa...
DAWKINS NAZISTĄ
Gigantycznej kwoty zażądała od
gminy Olkusz parafia św. Andrzeja
Apostoła w ramach odszkodowania
za sprzedaż... własnych działek, na
których obecnie stoi hipermarket.
Chodzi o 1 mln 820 tys. 773 zł.
Były burmistrz nie rozumie po-
stawy parafii: „Parafia była właści-
cielem tych działek do 1975 roku.
Wówczas to sprzedała je na rzecz
Skarbu Państwa, na podstawie usta-
wy z 1958 roku o zasadach i trybie
wywłaszczania nieruchomości. Skarb
Państwa nabył te grunty nie w dro-
dze wywłaszczenia, a w drodze do-
browolnej sprzedaży poprzez para-
fię. Wtedy parafia uzyskała za te
grunty cenę rynkową, taką, jakiej za-
życzył sobie ówczesny proboszcz i ja-
ką zaakceptowały ówczesne władze.
Istnieje akt notarialny, można tę ce-
nę sprawdzić”.
Sprawa jest w sądzie, a ten dał
obu stronom dwa miesiące na za-
warcie ugody.
Tak przynajmniej uważa arcy-
biskup Kolonii Joachim Meisner :
„Podobnie jak niegdyś narodowi so-
cjaliści widzieli w pojedynczym czło-
wieku przede wszystkim nosiciela
dziedzictwa swojej rasy, tak lider
współczesnych bezbożników, Anglik
Richard Dawkins, definiuje czło-
wieka jako »opakowanie jedynie
istotnych genów«, których utrzyma-
nie jest najważniejszym celem na-
szego bytu”.
Reakcja świata nauki była na-
tychmiastowa: „Wszyscy próbuje-
my zbliżyć do siebie naukę i Kościół.
Wypowiedź kardynała Meisnera je-
dynie powiększa przepaść” – twier-
dzi zajmujący się badaniami nad
komórkami macierzystymi Jürgen
Hescheler . Z kolei rzecznik zarzą-
du Fundacji Giordano Bruno na-
zwał ją „demagogiczną”: „Istnieją
większe podobieństwa między wia-
rą Meisnera a narodowym socjali-
zmem niż między nazizmem a kry-
tycznymi wobec religii naukowca-
mi”. Swoją drogą dziwnie się czy-
ta zarzuty o nazizm sformułowane
przez kogoś, kto podlega byłemu
członkowi Hitlerjugend. PPr
SKWER DLA GLEMPA
Pojawił się pomysł nadania imie-
nia Józefa Glempa skwerowi przed
wejściem do kościoła św. Anny w Wi-
lanowie. Na koncept wpadła władza
świecka: – Ks. Józef Glemp to ostat-
ni prymas warszawski, więc należa-
łoby to upamiętnić – przekonywał
radnych z komisji burmistrz Wilano-
wa Robert Miastowski . Czekamy
na ulicę Tadzia Rydzyka – ostat-
niej nadziei moherów. PPr
PRAWIE JAK KUZYN
PZ
Wiceszef krakowskiej Platformy
Ireneusz Raś w swoim oświadcze-
niu majątkowym za ubiegły rok wpi-
sał umowę o pożyczce (282 tys. zł),
którą przeznaczył na budowę domu.
Jednak poseł zapomniał wpisać na-
zwisko pożyczkodawcy. Na pytania
mediów o nazwisko tajemniczego
bankiera Raś konsekwentnie uchy-
lał się od odpowiedzi. Gdy sprawa
trafiła do Sejmowej Komisji Etyki
Poselskiej, zdobył się jedynie na la-
koniczne wyznanie, iż tajemniczy po-
życzkodawca to ,,prawie kuzyn” i da-
lej sza. Kim może być ów tajemni-
czy i oczywiście majętny „prawie ku-
zyn”? Może to brat pana posła
– ksiądz Dariusz Raś , który jest
osobistym sekretarzem kardynała
Dziwisza . A może sam Don Stani-
slao – ojciec chrzestny krakowskich
posłów PO?
IBEROSOCJALIZM
Portugalia, podobnie jak Hisz-
pania zarządzana już drugą kaden-
cję przez socjalistów, idzie powoli
śladami swojego większego sąsiada.
Partia Socjalistyczna wygrała niedaw-
no ponownie wybory do parlamen-
tu, a premier José Socrates zapo-
wiedział na pierwszym posiedzeniu
rządu rychłą legalizację małżeństw
homoseksualnych. W poprzedniej ka-
dencji socjaliści – po długiej walce
i wygranym referendum – zalegali-
zowali aborcję. I to w kraju, o któ-
rym jeszcze niedawno mówiło się, że
ma stolicę w Fatimie. MaK
PIELGRZYMKA
JĄKAŁÓW
Na Jasnej Górze zameldowała
się 7 listopada pielgrzymka osób ją-
kających się. Oprócz modłów we
własnych sprawach uczestnicy mie-
li jedną wspólną intencję. Była nią
prośba o „dar roztropności dla osób
odbierających nadzieję jąkającym
się”. A kto odbiera nadzieję lu-
dziom starającym się mówić płyn-
ną mową? Głupcy, którzy złośliwe
przedrzeźnianie traktują jako prze-
jaw inteligencji. Wśród nich na
pierwsze miejsce wysuwają się...
paulini. Na swojej stronie www.
umieścili artykuł opisujący ową piel-
grzymkę, a tekst zatytułowali: „Ją...
ją... jąkam się, dlatego podjąłem
terapię i leczenie”.
PPr
SIOSTRA
SALMONELLĄ
Jedna z sióstr kalwarianek
– bez obowiązkowych badań lekar-
skich uprawniających ją do pracy
z dziećmi i zakażona bakterią sal-
monelli – beztrosko zajmowała się
dzieciakami w przedszkolu należą-
cym do zakonnic. Sanepid dowie-
dział się o tym 16 października br.,
a dwa dni później zachorowało już
pierwsze dziecko. Jednak, jak
stwierdziła pani rzecznik krakow-
skiego sanepidu Anna Armatys ,
nie było wtedy podstaw do za-
mknięcia przedszkola, gdyż nie
stwierdzono kolejnych zachorowań.
PP
RYDZYKOWY SKOK
o.P.
W czasach kryzysu różne ban-
ki kombinują, jak koszty przerzu-
cić na klientów. Najprostszą me-
todą jest podniesienie prowizji od
prowadzonych kont lub przelewów.
SKOK im. Stefczyka bankiem nie
jest, ale prowadzi rachunki, wyda-
je karty, ma bankomaty. Każdy
klient chcący dokonać przelewu
w kasie SKOK-u po okazaniu karty
GRABARZ TOTALNY
Proboszcz kościoła św. Katarzy-
ny na Służewie zamierza powięk-
szyć cmentarz parafialny o prywat-
ne sady i ogrody. Złości nie kryją
197257784.015.png 197257784.016.png 197257784.017.png 197257784.018.png 197257784.019.png 197257784.020.png 197257784.021.png 197257784.022.png 197257784.023.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin