Brooks Patsy - Zakochane kundle.pdf

(313 KB) Pobierz
299530227 UNPDF
PATSY BROOKS
ZAKOCHANE KUNDLE
Tytuł oryginału Puppy Love
1
Helen nie śpieszyła się ani z braniem prysznica, ani z ubieraniem się.
- Nie masz dzisiaj klubu dyskusyjnego? - spytała Shannona, gotowa już do wyjścia z
szatni.
- Mam.
- No to się pośpiesz. Spóźnisz się, jeśli się tak dalej będziesz guzdrać.
Helen od kilku minut myślała o tym, żeby zrezygnować ze spotkania klubu.
- Zastanawiam się, czy nie pójść jednak do domu - przyznała się. - Pani Newman dała
nam tak popalić, że ledwie stoję na nogach.
Przyjaciółka spojrzała na nią, unosząc brwi. Rzeczywiście, pani Newman nie
oszczędzała ich dzisiaj na wuefie. Shannona - tak jak i pozostałe dziewczyny - również była
zmęczona i marzyła tylko o tym, by jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju i paść na
łóżko. Ale przecież Helen nigdy dotąd nie zrezygnowała ze spotkania klubu dyskusyjnego.
- Nic się nie stanie, jeśli raz nie pójdziesz - powiedziała Shannona. - A ja przynajmniej
będę miała towarzystwo - dodała wyraźnie ucieszona.
W poniedziałki i czwartki, kiedy odbywały się spotkania klubu, Shannona, która do
niego nie należała, musiała wracać do domu sama.
Poczekała, aż przyjaciółka się ubierze, i razem wyszły z szatni. W połowie korytarza
prowadzącego do wyjścia ze szkoły Helen się zatrzymała.
- Wiesz co? - odezwała się z wahaniem. - Może jednak tam pójdę...
- Mówiłaś, że ledwie stoisz na nogach.
- Tak, tylko że do myślenia służy mózg, a nie nogi.
- Jak chcesz. - Shannona była nieco zawiedziona. - Nie będę cię namawiać.
- Niepotrzebnie tak długo na mnie czekałaś. Na pewno uciekły ci ze dwa autobusy.
Shannona pokręciła głową.
- Nie. - Spojrzała na zegarek. - Tylko jeden.
- Przepraszam - powiedziała Helen.
- Nie ma za co. No, biegnij już - ponagliła ją Shannona. - Jeśli będziemy tu dalej
sterczeć, to mnie rzeczywiście ucieknie drugi autobus, a ty przegapisz jakąś ważną część
dyskusji i nie będziesz wiedziała, po jakie sięgać argumenty.
Autobus pewnie by uciekł, ale jej przyjaciółka z pewnością nie miałaby problemów z
włączeniem się do dyskusji. Shannona wiedziała, że Helen jest mistrzynią w debatach na
różne tematy i że to właśnie dzięki jej błyskotliwym wypowiedziom i ripostom ich klub
dyskusyjny od dwóch lat zajmował pierwsze miejsce w międzyszkolnych rozgrywkach.
Spotkania klubu odbywały się na drugim piętrze, w klasie, w której mieli angielski.
Helen pożegnała się z przyjaciółką i ruszyła szybkim krokiem w stronę windy. Widząc, że
drzwi się zamykają, zaczęła biec.
Udało jej się zdążyć, zanim winda ruszyła.
- Cześć, Helen! - rzuciła stojąca w środku Sharon Rose.
- Cześć!
- Drugie piętro? - spytała Sharon, po czym wcisnęła guzik, zanim Helen zdążyła
otworzyć usta. - Chyba już jesteśmy spóźnione - powiedziała i spojrzała na zegarek.
Helen popatrzyła na nią zdziwiona. W poprzednich latach obie należały do klubu, ale
pod koniec zeszłego roku szkolnego Sharon stwierdziła, że ich tematy dyskusji stały się
nudne, i zapowiedziała, że w ostatniej klasie nie będzie na nie przychodzić. Rzeczywiście, po
wakacjach nie pojawiła się na żadnym z trzech spotkań, jakie się dotąd odbyły.
- Jednak się rozmyśliłaś - zauważyła Helen, kiedy wysiadły z windy.
- Słyszałam, że teraz, kiedy opiekunem klubu został pan Williams, jest zupełnie
inaczej niż z panią Fuentes - odparła Sharon. - Podobno o wiele ciekawiej.
- Hm... - Helen zamyśliła się. - Inaczej? Tak, z pewnością. Ale czy ciekawiej?
- Zaczekaj chwilę - poprosiła Sharon, zatrzymując się przed drzwiami klasy. Sięgnęła
do torby i zaczęła w niej czegoś szukać.
Helen ze zniecierpliwieniem patrzyła, jak koleżanka wyciąga puderniczkę, błyszczyk i
tusz do rzęs.
- Zwariowałaś?! - rzuciła. - Będziesz teraz robić makijaż? - Pokręciła głową. - Jak
chcesz! Ale ja wchodzę do środka.
- Zaczekaj! - zawołała Sharon i zastąpiła jej drogę. - Jak wyglądam?
- Normalnie.
Sharon najwyraźniej „normalnie” nie wystarczało. Zaczęła odkręcać tusz do rzęs.
- Daj spokój - powstrzymała ją Helen. - Wyglądasz ślicznie - powiedziała absolutnie
szczerze.
Sharon mogłaby wzbudzić zazdrość innych dziewcząt, nawet gdyby włożyła zgrzebny
worek, umazała się sadzą i rozczochrała włosy.
- Mówisz prawdę? - upewniła się.
- No jasne.
Helen właśnie położyła rękę na klamce, kiedy coś przyszło jej na myśl. Rzuciwszy
okiem na koleżankę, upewniła się, że Sharon postanowiła znów przychodzić na spotkania
wcale nie z powodu pana Williamsa.
Energicznie nacisnęła klamkę i weszła do środka.
Pierwszą osobą, którą zobaczyła, był on. Chłopak, przez którego od tygodnia
zastanawiała się, czy nie wypisać się z klubu. Ten, z powodu którego Sharon zdecydowała się
jednak zostać.
Andy Savage uśmiechał się. Niektóre dziewczyny - pewnie większość - uważałyby, że
ten uśmiech jest czarujący. Helen uznała go za bezczelny.
- Spóźniłyście się - rzekł pan Williams.
- Przepraszamy - powiedziały jednocześnie.
- Nic się nie stało. Tyle tylko, że przegapiłyście głosowanie.
Na początku spotkań każdy, kto miał jakiś pomysł, mógł podać temat. Zdarzało się, że
propozycja padała tylko jedna, ale kiedy było ich więcej, o wyborze decydowało głosowanie.
Helen spojrzała na tablicę. Były na niej wypisane trzy tematy, a przy każdym liczba
głosów, które na nie padły.
Czy młodzież należy oswajać z przemocą, czy ją przed nią chronić? - 5
Bardzo sensowny temat, pomyślała i rozejrzała się po klasie. Była niemal pewna, że
wymyślił go Alex Liman. W dyskusjach często stali po przeciwnych stronach, co nie
zmieniało faktu, że bardzo go ceniła.
Czy spożywanie mięsa nie jest tym samym co kanibalizm? - 1
W tym wypadku również nie miała wątpliwości, kto jest autorem. Katie Wilkinson
została wegetarianką wprawdzie niedawno, za to tak zagorzałą, że najchętniej zamordowałaby
wszystkich ludzi, którzy dla kawałka mięsa mordują biedne zwierzęta. Koleżanki i koledzy
mieli już dosyć jej agresywności - nawet Helen, która, choć sama była wegetarianką, nie
tolerowała jakichkolwiek przejawów fanatyzmu.
Nic dziwnego, że na temat zaproponowany przez Katie głosowała tylko jedna osoba -
ona.
Czy dziewczyny w okularach naprawdę są mądrzejsze niż pozostałe, czy tylko za takie
uchodzą? - 6
- No nie! - rzuciła Helen, nie potrafiąc ukryć niezadowolenia. - Nie moglibyśmy
powtórzyć głosowania? - zwróciła się do opiekuna.
Była jeszcze szansa, oczywiście pod warunkiem, że Sharon - tak jak ona -
zagłosowałaby na pierwszy temat.
Pan Williams jednak postukał palcem w zegarek i pokręcił głową.
Helen zerknęła lekceważąco na Andy'ego Savage'a. To on wymyślił ten idiotyczny
temat - co do tego nie miała wątpliwości.
Idąc do stołu, przy którym zawsze siedziała, musiała go minąć. Uniosła dumnie głowę,
ale zrobiła to tak gwałtownie, że okulary zsunęły jej się z nosa i spadły na podłogę.
Andy Savage - wciąż z tym swoim bezczelnym uśmiechem - podniósł je i wyciągnął
rękę w jej stronę.
Miała ochotę powiedzieć mu, że kursy komików, które prowadzi pan Anderson, są w
środy. Poczuła jednak, że się czerwieni, więc czym prędzej wzięła od Andy'ego okulary i
usiadła na swoim miejscu.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin