Dieta Bircher Bennera.odt

(76 KB) Pobierz

B-B to Naukowa Dieta Bircher-Bennera 

Max Bircher Benner to jeden z pionierów nauki o odżywianiu, twórca energetycznej teorii całości pokarmowych. Klinika jego imienia w Zurychu jest miejscem, gdzie chorzy odzyskują zdrowie, a zdrowi uczą się właściwego odżywiania. Przyjeżdżają tam bowiem dietetycy i lekarze z całego świata, aby czerpać z doświadczeń kliniki wiedzę o zdrowym żywieniu oraz inspirację do własnych poszukiwań w tym zakresie.




Maximilian Oskar Bircher-Benner urodzony jako syn notariusza 22 sierpnia 1867 w Aarau w Szwajcarii – zmarły 24 stycznia 1939 roku w Zurichu w wieku lat 72 i dobrym zdrowiu. Prowadził w Zurychu w Szwajcarii sanatorium leczenia naturalnego przy Bircher-Brenner-Platz, aktualnie znane jako Zurich Development Center. Badania i terapie prowadzone są przez jego potomków, w tym córkę dr Ruth Kunz Bircher. W sanatorium zalecano wczesne chodzenie spać około godziny 21 wieczorem, ćwiczenia fizyczne oraz pracę w ogrodzie dla lepszej harmonii z przyrodą. Dr Bircher-Benner ukończył ekskluzywne studia medyczne w Wiedniu, Dreźnie, Berlinie i Zurichu i posiadał prawo do prowadzenia własnej kliniki. Uzyskał doktorat w medycynie w roku 1891 w Zurychu. W 1893 pojął za żonę córkę aptekarza Elizabeth Benner z rodu Elsass. Zajmował się leczeniem naturalnym, wodolecznictwem i dietetyką. Część zaleceń powstało na podstawie obserwacji życia długowiecznych pasterzy w Alpach. Sanatoryjne zdrowe żywienie wymaga odstawienia mięsa i jego przetworów oraz odstawienia szkodliwych białych trucizn jak biała mąka, biały cukier, biała sól. W latach 1895-1900 dr Benner wykonał setki eksperymentów porównawczych nad leczeniem dietą. W 1897 roku otworzył pierwszą klinikę leczenia żywieniem przy ulicy Asylstrasse w Zurichu. W 1904 roku zamieszkał w wilowej dzielnicy Zurichberg oraz otworzył nową klinikę w południowo- zachodniej dzielnicy Zurychu nazywaną "Vital Force". Klinika przyciągała arystokrację, fabrykantów, artystów i pisarzy. Zaraz po jego śmierci w 1939, ku jego pamięci zmieniono nazwę kliniki "Vital Force" na "Bircher-Benner Clinic". W roku jego śmierci otwarto także "People's Sanatorium for a Lifestyle Based on Nature" ufundowane z datków pacjentów i sponsorów, jednak dr Bircher Benner nie doczekał otwarcia tego sanatorium. Starą klinikę prowadzoną po śmierci przez jego dwóch synów zamknieto w 1994 roku z powodu przeznaczenia terenów pod nowoczesną zabudowę Zurichu. Uważał wskutek badań, że człowiek jest w swej naturze wegetarianem, roślinożercą i tylko taka dieta będzie działać dla jego zdrowia. Równolegle działający w USA John Harvey Kellogg zaproponował bardzo podobną dietę roślinną oraz podobne zalecenia dla leczenia. W 1903 roku dr B-B opublikował swoją przełomową pracę: "Fundamentals of the nourishing therapy due to the Energetik".

Kto chce chorować nie przejmuje się teorią „całości pokarmowej” dr Bircher-Brennera, według której w najbardziej zewnętrznej warstwie ziarna, tuż pod skórką, znajdują się witaminy z grupy B, sole mineralne, białka i tłuszcze, a wnętrze ziarna wypełnione jest czystym węglowodanem? Kto chce chorować nie myśli o tubylcach z wyspy Tristan da Cunha, z Hawajów i Wysp Japońskich, którzy w końcu XIX wieku „uszlachetnieni” przez białych cukrem, białym ryżem, i takąż mąką masowo chorowali na reumatyzm, próchnicę zębów, nerwobóle, obrzęki i niewydolność krążenia? Czy wiemy że, według wspomnianego lekarza-dietetyka, w wysokiej temperaturze ginie większość witamin, giną fermenty (enzymy), a białka, tłuszcze i węglowodany zostają w wysokim stopniu zdenaturowane, przy czym ich cechy fizyko-chemiczne i elektryczne ulegają głębokim zmianom nieobojętnym dla ustroju człowieka. Wymowne jest jedno z doświadczeń Mac Carrisona, który karmił grupę pojmanych małp normalnie zjadanymi przez nie pokarmami, ale poddanymi uprzedniemu długotrwałemu gotowaniu. Wszystkie te małpy zdechły przed upływem 3 miesięcy w osłabieniu i zaburzeniach żołądka i jelit.

 

Foto: Klinika Doktora Bennera

Max Bircher Benner to jeden z pionierów nauki o odżywianiu, twórca energetycznej teorii całości pokarmowych. Klinika jego imienia w Zurychu jest miejscem, gdzie chorzy odzyskują zdrowie, a zdrowi uczą się właściwego odżywiania. Przyjeżdżają tam bowiem dietetycy i lekarze z całego świata, aby czerpać z doświadczeń kliniki wiedzę o zdrowym żywieniu oraz inspirację do własnych poszukiwań w tym zakresie. Zasługą dr Bircher-Bennera jest odkrycie leczniczych i regeneracyjnych właściwości odżywiania. Będąc młodym lekarzem, pod koniec XIX wieku, doszedł do wniosku, że najczęstszą przyczyną wielu chorób jest degeneracja pokarmów dokonująca się m.in. podczas gotowania. Na długo przed odkryciem roli witamin, enzymów i mikroelementów uświadomił sobie doniosłą wartość świeżego, surowego i nie rafinowanego jedzenia. Bircher-Benner stwierdził także, że oprócz degradacji przez zabiegi kulinarne zgubne skutki pociąga za sobą rozbijanie tzw. całości pokarmowych zawartych w produktach naturalnych.

Dr Bircher-Benner głosił przed laty prawdę, że stan zdrowia zależy w znacznej mierze od sposobu żywienia, a złe nawyki żywieniowe są przyczyną wielu chorób. Zdaniem dr Ruth Bircher autorki książki "Jedzenie drogą do zdrowia" opartej na myśli doktora nadwaga nie jest jedynie skutkiem przejadania się, ale jest sygnałem choroby związanej z zaburzeniami procesów przemiany materii. Zredukowanie nadwagi jest więc możliwe przez poprawę stanu zdrowia i odwrotnie: bardzo dobry stan zdrowia umożliwia zachowanie smukłej sylwetki. Zaburzenia przemiany materii powoduje głównie dieta wysokobiałkowa, która prowadzi do zakwaszenia organizmu, uszkodzenia nerek, wątroby, jelita grubego.

Dietę lczniczą i odchudzającą opracował ją przeszło sto lat temu szwajcarski lekarz - dr Max O. Bircher - Benner, właściciel kliniki w Zurychu. Następnie, po jego śmierci, dzieło to kontynuowała jego córka - dr Ruth Kunz Bircher, autorka książki pt.: "Jedzenie drogą do zdrowia". Kiedy w 1900 roku doktor Bircher-Benner na spotkaniu Towarzystwa Lekarskiego w Zurychu przedstawił swą teorię tzw. całości pokarmowych, uznano go od razu za znachora i pozostawiono na szarym końcu. O udziale w jakichkolwiek kongresach czy przedsięwzięciach mógł jedynie pomarzyć. Nie znano przecież wówczas ani witamin, ani enzymów, ani mikroskładników. Swoją teorię mógł realizować tylko i wyłącznie w swej prywatnej klinice. Ponadto, dodatkowym czynnikiem ogólnej niechęci dla jego poglądów, i w ogóle dla jego osoby był gwałtowny rozwój bakteriologii, co oznaczało przekonanie o słuszności dobroczynnego działania długiego gotowania potraw, które oczywiście pozbawiało pokarm większości najważniejszych składników, ale to już nie miało takiego znaczenia - nastała istna psychoza na tym punkcie. A ponieważ dieta Birchera-Bennera opiera się między innymi na jedzeniu surowych owoców i warzyw, toteż początkowo liczba jego zwolenników z pewnością nie była wielka.

Przełom nastąpił, gdy odkryto witaminy. Wtedy to klinika przeżyła prawdziwe oblężenie - przede wszystkim tych chorych na miażdżycę, na serce i z nowotworami, ale nie tylko. O dziwo ludzie ci, po zastosowaniu odpowiedniej kuracji żywieniowej dr Birchera-Bennera mieli doskonałe wyniki, co w konsekwencji przyczyniło się do zwiększenia się liczby zwolenników tego człowieka wśród uczonych. Doktor Bircher-Benner zauważył, że złe nawyki żywieniowe prowadzą do wielu różnych chorób. Uogólniając: nienaganny stan zdrowia gwarantuje smukłą sylwetkę i dobrą kondycję psychiczno-fizyczną. Natomiast, jeśli chcemy schudnąć, musimy poprawić swój stan zdrowia. Kiedy organizm jest zakwaszony, na skutek stosowania diety wysokobiałkowej, dochodzi do uszkodzeń nerek, wątroby i jelit, a w konsekwencji do zaburzeń przemiany materii.

 

 

Dietę powinno się rozpocząć jednym lub dwoma dniami "spędzonymi" na sokach owocowych, co ma za zadanie oczyścić organizm. Ponieważ po zakończeniu diety łatwo o efekt jo-jo, toteż trzeba bardzo uważać i stare nawyki żywieniowe wprowadzać bardzo powoli i stopniowo. Zalecenia diety Birchera - Bennera są następujące:

- Ograniczenie zawartości skrobii w posiłkach (szczególnie uważać trzeba na mąkę, różnego rodzaju kasze, ziemniaki, cukier - ale nie ten w owocach!);

- Zwiększenie udziału surowych pokarmów w codziennym jadłospisie ze względu na większą zawartość substancji biologicznie czynnych aniżeli w potrawach gotowanych;

- Ograniczenie, a najlepiej wyeliminowanie soli, kawy, papierosów oraz bardzo ostrych przypraw, jak np. chilli;

- Jako tłuszcz używanie wyłącznie tłuszczów roślinnych ze względu na zawarte w nich nienasycone kwasy tłuszczowe;

- Przyjmowanie białka pod postacią odtłuszczonego mleka i chudego twarogu (zwierzęcego) oraz warzyw, roślin strączkowych, produktów zbożowych, w tym pieczywa, orzechów i owoców (roślinnego).


SZWAJCARSKI GENIUSZ



 

Foto: Klinika w Zurychu

 

Podany dalej sposób żywienia naturalnego opracował przed ponad stu laty - w 1897 roku, a więc przed odkryciem witamin, enzymów i mikroelementów - dr Max Oskar Bircher-Benner, który założył w Zurychu klinikę, gdzie żywił pacjentów według swojej teorii tzw. całości pokarmowych. Teorię tę w 1900 roku Bircher-Benner przedstawił na posiedzeniu naukowym Towarzystwa Lekarskiego w Zurychu. Lekarze przyjęli ją jak bajkę, a przewodniczący zebrania oświadczył, że dr Bircher opuścił granice nauki i udał się w świat fantazji. Młody "rewolucjonista" uznany został za znachora, a kongresy naukowe i fachowe pisma zostały dla niego zamknięte. Tylko drzwi jego kliniki były wciąż otwarte i są otwarte do dziś, bowiem dzieło dr Maxa O. Birchera-Bennera kontynuuje jego córka - Ruth Kunz Bircher, a klinika nosząca imię jej ojca jest jedną z najsłynniejszych klinik na świecie. Tak oto głupota wielu autorytetów medycznych owej epoki została w końcu naukowo zdemaskowana. 

Nietrudno zrozumieć tę negatywną ocenę - nie znano wówczas jeszcze witamin, enzymów i mikroelementów, a oficjalna dietetyka najwyższą wartość przyznawała pokarmom bogatym w białko i kalorie. Były to czasy, kiedy chorych karmiono krwistymi befsztykami, a mocny, esencjonalny rosół, czyli wywar z mięsa, uchodził za szczególnie wzmacniający, leczniczy i odżywczy, chociaż jak wiadomo jest trujący i zabójczy. Ponadto rozwijająca się wówczas bakteriologia bo właśnie wtedy odkryto bakterie szerzyła w świecie strach przed zarazkami. W modzie więc było długie i dokładne gotowanie pozbawiające naturalne produkty wszystkiego, co zdrowe i wartościowe o czym wówczas nie wiedziano w Europie. Również smażenie uważano za ważną zasadę higieniczną.

Wkrótce jednak odkryto witaminy i do sanatorium doktora Birchera zaczęli już masowo zjeżdżać pacjenci z całego świata. Na ogół zgłaszali się ludzie bardzo chorzy, głównie z nowotworami, miażdżycą, chorobami serca, którym oficjalna medycyna nie mogła już pomóc. Doskonałe wyniki kuracji żywieniowej przysparzały szwajcarskiemu geniuszowi coraz więcej zwolenników również wśród naukowców i lekarzy. Na szczególną uwagę zasługuje fakt, że szwajcarski lekarz nie wiedział o istnieniu wielu cudownych substancji, np. indoli, benzaldehydu, fenyloalaniny czy tryptofanu zawartych w produktach, którymi leczył swoich pacjentów. Dopiero w wiele lat później naukowcom udało się je wyodrębnić i zbadać ich działanie, a tym samym potwierdzić naukowo zalecenia doktora Bircher-Bennera. Dzisiaj można nazwać jego metodę żywienia i leczenia żywieniem naturalną dietą witaminowo-mikroelementową.

Energetyczna teoria całości pokarmowej obecnie nikogo już nie dziwi, a raczej dziwi brak jej stosowania w dietach szpitali w państwach Trzeciego Świata takich jak Polska. Od lat wiadomo, że siły i zdrowie daje nam nie białko i tłuszcze przede wszystkim pochodzenia zwierzęcego oraz kalorie - jak niegdyś uważano - lecz witaminy w połączeniu z energią słoneczną, którą pochłaniają i kumulują rośliny. Dlatego, m.in. witaminy syntetyczne - choć pozornie identyczne jak naturalne bo mają taką samą budowę, co wykazują analizy chemiczne - nie są tak samo przyswajalne przez ludzki organizm, jak witaminy zawarte w roślinach. Między innymi dlatego, że nie mają w sobie energii słonecznej i nie współdziałają z innymi, występującymi obok nich substancjami i witaminami umożliwiającymi ich przyswajanie i przemiany, tak jak to ma miejsce w roślinach.

Dopiero tworzone na słońcu w towarzystwie innych substancji są aktywne. Poza tym żadna pigułka nie zawiera witamin w tak odpowiednich, idealnych proporcjach, by mogła zastąpić spożywanie wzrastających w naturalnych warunkach warzyw i owoców. Minęło sto lat od odkrycia szwajcarskiego lekarza Birchera-Bennera, głoszącego, że istotnym źródłem energii ustroju jest energia elektromagnetyczna światła słonecznego chwytana i magazynowana w roślinach w procesach fotosyntezy. Jednak dopiero teraz technika i wiedza pozwalają przeprowadzać badania potwierdzające teorię, według której najwyższą wartość odżywczą mają świeże, najlepiej surowe, jarzyny i owoce jako najcenniejsze akumulatory energii słonecznej.

Wytwarzanie substancji odżywej odbywa się kosztem pochłaniania energii świetlnej, która w procesach roślinnej fotosyntezy zostaje związana w wysokoenergetycznych i złożonych związkach chemicznych, jakimi są białka, tłuszcze i węglowodany. Energia świetlna przechodzi tu w chemiczną i w tej postaci zostaje zmagazynowana. Uwalniając się w procesach życiowych organizmu odżywianego tymi związkami, energia ta przechodzi w inne formy energii i objawia się także promieniowaniem o różnej długości fali - między innymi o długości fali światła słonecznego, co szwajcarski uczony określił słowami: "Słońce świeci na nowo w plazmie komórki roślinnej i zwierzęcej". To, wydawać by się mogło, niezbyt realistyczne stwierdzenie, potwierdziła nauka i o "świeceniu komórki" możemy przeczytać w pracach naukowych noblistów z dziedziny chemii, fizyki i biologii. W 1981 roku M. Rattemeyer ogłosił rezultat badań przeprowadzanych wspólnie ze specjalistami w zakresie biologii komórkowej z uniwersytetu zw. Kaiserlautern: DNA jest najważniejszym źródłem ultrasłabego promieniowania komórkowego!

Szkoda, że dr Bircher nie dożył czasu, kiedy w oficjalnej pracy naukowej można przeczytać: "Ultrasłabe promieniowanie żywych komórek, uważane przez wiele dziesiątków lat przez poważnych badaczy za szarlatanerię, a w najlepszym razie za bezładną bioluminescencję, przez niefachowców zaś za coś nadprzyrodzonego, jest po prostu zjawiskiem biologicznym. Dziś zagadka tego promieniowania jest prawie rozwiązana dzięki nowym wynikom badań przeprowadzonych w Australii, Brazylii, Chinach, Japonii, Austrii, Polsce, ZSRR, USA i RFN. W poważnej literaturze fachowej ukazują się artykuły poświęcone temu zagadnieniu. Dużą rolę odegrały tu teoretyczne prace laureata Nagrody Nobla (1977r.) I. Prigogine'a oraz fizyków-teoretyków: H. Fröhlicha (Liverpool) i H. Hakena (Stuttgart), a także obserwacje przyrodników, lekarzy i ekologów.

"Światło emitowane przez komórki jest zjawiskiem powszechnym; mimo swego małego natężenia umożliwia odkrycie głównych zasad ewolucji biologicznej. Może właśnie to małe natężenie otwiera nam drogę do lepszego zrozumienia biologii i pozwala spojrzeć z nowego punktu widzenia na wzrost komórki, istotę raka, problemy działania leków, odżywiania, chorób i ochrony środowiska." - oto słowa Fritza Alberta Poppa, autora książki "Biologia światła" w tłumaczeniu Jerzego Kuryłowicza, wydanej przez Wiedzę Powszechną w 1992r. (Tytuł oryginału: "Biologie des Lichts. Grundlage der ultraschwachen Zellstrahlung".) Wstęp do tej pracy stanowi świetne motto energetycznej teorii dr Birchera: "Światło, światło słoneczne, stanowi podstawę wszelkich form życia na Ziemi. To pierwotne źródło energii jest wykorzystywane przez organizmy żywe do wytwarzania wysokowartościowego pokarmu, poruszania się i innych celów. Światło odgrywa jednak również główną rolę w wielu niewidocznych procesach molekularnych, przeprowadzając cząsteczki w bogatszy energetycznie stan wzbudzony, co umożliwia przebieg wielu ważnych dla życia reakcji."

Nauka również potwierdziła poglądy dr Birchera dotyczące niewielkiej - z punktu widzenia teorii energetycznej - wartości mięsa. Otóż okazało się, że komórki zwierzęce emitują fotony (kwanty światła) na granicy wykrywalności, podczas, gdy promieniowanie komórek roślinnych jest o wiele silniejsze. Wiadomo, że żywa komórka wysyła światło o pewnej długości fali, które zanika z jej śmiercią. Źródłem tego promieniowania są wibracje atomów uwarunkowane procesami życiowymi. Zjawiska te były obserwowane przez wielu badaczy. Crile wprowadził określenie "radiogeny" dla świecących atomów plazmy, a Telkes obliczył nawet, że w jednym centymetrze sześciennym masy mięśniowej znajduje się około czterech bilionów radiogenów żelaza, czyli punktów świecących związanych z cząsteczkami żelaza. Wszelka energia funkcji organizmu pochodzi więc z energii świetlnej, której strumień wraz z odżywianiem przepływa przez tkanki dostarczając napędu dla procesów trawienia, wchłaniania i metabolizmu, przy czym energia chemiczna przechodzi w "fizyczną" - mechaniczną, elektryczną, cieplną itp., zależnie od rodzaju funkcji życiowej komórek.

Energia słoneczna jest jednak nie tylko wiązana, lecz również organizowana w systemy całościowe, to znaczy zawarta jest w całym ziarnie zbóż, ryżu, fasoli grochu, korzeniu marchwi, bulwie ziemniaka, jajku, mleku itd. To są właśnie "całości" czyli "jedności", których spożywanie powinno być urozmaicone, jak najbardziej różnorodne. Wyciągnięte z rozbitych całości: białe mąki, cukier, masło, skrobia itp. są pozbawione tego, co najcenniejsze - wypracowanych przez żywe ustroje z dostarczonej energii - zapasów, które w procesie rozrodu przeznaczone są dla potomstwa na pierwszy, jeszcze niesamodzielny okres jego istnienia.

 

DŁUGOWIECZNOŚĆ HUNZÓW

Słuszność opracowanych przez Birchera zasad żywienia potwierdziły obserwacje długowiecznych społeczeństw. Zauważono, na przykład, że Hunzowie żyjący w Indiach i w Himalajach cieszyli się do końca - przeciętnie studwudziesto-, stuczterdziestoletniego - życia niezwykłym zdrowiem, tężyzną fizyczną i płodnością.

Codzienne menu plemienia Hunzów to surowe owoce w lecie, suszone i rozmoczone w wodzie lub mleku (głównie morele) - zimą, placki z ciemnej mąki razowej bardzo krótko pieczone i zjadane bez żadnych dodatków, potrawy z rozgotowanego zboża, mleko i sery owcze, kozie i krowie, ziemniaki i pomidory, dużo słodkich migdałów, a także wytwarzany z nich olej. Olej migdałowy jest obecnie bardzo ceniony w kosmetyce. Laboratoria renomowanych firm kosmetycznych produkują z niego odżywcze kremy przeciwzmarszczkowe. Jak widać, w menu Hunzów nie ma mięsa. Obecnie naukowcy już wiedzą, dlaczego sposób odżywiania Hunzów dawał długowieczność, a dieta Birchera - leczyła chorych i była świetną profilaktyką dla tych, u których jeszcze nie wystąpiły zmiany chorobowe. Otóż okazało się, że produkty stanowiące podstawę obu diet są m.in. źródłem substancji zapobiegających chorobom serca, miażdżycom i starzeniu się mózgu bo zbyt duża ilość tłuszczu zwierzęcego przytłumia sprawność umysłową!.

Już dwa jabłka i 100 gramów orzechów dostarczają organizmowi 3 mg boru (górna granica niezbędnej dziennej dawki), który jest rzadkim pierwiastkiem, śladowo występującym w pokarmach. Jego niedobór znacznie obniża sprawność umysłową. Zawarta w orzechach tiamina, ma - poza innymi funkcjami - podobne działanie na mózg, jak bor. Najwięcej tego pierwiastka śladowego jest w orzechach i migdałach, warzywach strączkowych, liściastych (np. w brokułach), jabłkach, gruszkach, brzoskwiniach, winogronach, także w miodzie. Poza tym diety te dostarczają odpowiednią ilość witaminy C, niezbędną by aminokwas - fenyloalanina, zawarty w migdałach, ważnym składniku diety Hunzów i Birchera, mógł wziąć udział w procesach, dzięki którym jesteśmy spokojni, zrównoważeni, syci już po niewielkim posiłku, błyskotliwi i płodni.


Experyment Mc Carrisona na Szczurach

Mc Carrison, który obserwował i badał życie Hunzów, przeprowadził pod koniec XIX w. swój słynny experyment na białych szczurach. Uczony założył dwie hodowle gryzoni. Wszystkie szczury pochodziły od tych samych rodziców i miały zapewnione podobne warunki życia. Jedna ich grupa była karmiona według sposobu odżywiania przeciętnego Zachodnioeuropejczyka (biały chleb z masłem, mięso, potrawy z białej, oczyszczonej mąki, herbata z cukrem itp.), druga - według sposobu odżywiania Hunzów, który do złudzenia przypomina dietę opracowaną przez Birchera. W czasie trwania doświadczenia - przez 2 i pół roku - Mc Carrison zauważył wyraźne różnice w wyglądzie i zachowaniu zwierząt różnie żywionych grup. Szczury żywione wg diety długowiecznych Hunzów miały gęste, lśniące futerka, były duże, dorodne, spokojne, i wybitnie płodne. Natomiast szczury karmione na wzór zachodnich Europejczyków łysiały, miały strupy i owrzodzenia, były niespokojne, agresywne, napadały na siebie i często zagryzały się nawzajem. Czyli postępowały dokładnie tak samo jak tzw. cywilizowane społeczeństwa (Hunzowie nie są agresywni i nie prowadzą walk).

Po niecałych trzech latach uczony zabił zwierzęta i przeprowadził sekcje ich zwłok. U szczurów na diecie "zachodnioeuropejskiej" znaleziono guzy nowotworowe, zwapnione żyły (miażdżyca), wrzody przewodu pokarmowego, różne stany zapalne. U szczurów "bircherowskich" nie stwierdzono żadnych patologicznych zmian w narządach wewnętrznych. Mogły jeszcze żyć długo. Wiele lat później oficjalna nauka ogłosiła, że białe ciałka krwi u ludzi odżywiających się na sposób "bircherowski" mają 2 razy wyższą zdolność do niszczenia komórek rakowych niż białe ciałka krwi osób spożywających mięso i tłuszcze zwierzęce. Jest to wniosek m.in. z ukończonych pod koniec XX wieku wieloletnich badań na ten temat grupy naukowców z uniwersytetu w Heidelbergu w Niemczech. Podobny pogląd propaguje polski immunolog prof. med. Witold Brzosko, który jako bodaj pierwszy w Polsce zajął się tym problemem na poważnie, w sposób naukowy.


John Harvey Kellogg

John Harvey Kellogg ur. 26 lutego 1852 w Tyrone, USA - zm. 14 grudnia 1943 w Battle Creek, USA - amerykański lekarzem medycyny praktykujący w Battle Creek, Michigan. W roku 1875 uzyskał tytuł doktora medycyny na Nowojorskim Uniwersytecie Medycznym przy Bellevue Hospital. Poślubił Ella Ervilla Eaton (1853–1920) w Alfred Center w Nowym Jorku w 22 lutego 1879. Małżonkowie opiekowali się 40-toma sierotami prawnie adoptując siedem z nich. Z powodu wychowywania także dzieci kolorowych był zwalczany i piętnowany przez ówczesnych rasistów. Dr Kellog był bardzo utalentowanym chirurgiem, jednak preferowal medycynę naturalną opartą na żywieniu. Zarządzał sanatorium, gdzie stosował medycynę holistyczną obejmującą odpowiednią dietę, lewatywy oraz gimnastykę. Pensjonariuszom podawano płatki kukurydziane, których był wynalazcą. Kellogg był wegetarianinem i czynnym obrońcą wegetarianizmu. Zaangażowany był także w pisanie książek o tematyce religijnej i medycznej. Wraz ze swym bratem Willem Keithem Kelloggiem, jest wynalazcą popularnych kukurydzianych płatków śniadaniowych, które wpłynęły na zmiany dietetyczne w typowym amerykańskim śniadaniu, którego podstawą były dotychczas mięso i jajka.


Płatki kukurydziane zostały wynalezione pod koniec XIX wieku. Adwentyści Dnia Siódmego eksperymentowali ze zbożem w celu promocji wegetariańskiej diety. Głównie pszenicą, owsem, ryżem i jęczmieniem. W 1894 roku dr John Harvey Kellogg, dyrektor Battle Creek Sanitarium w stanie Michigan umieścił płatki na liście w menu zakładu. Promował całkowitą abstynencję płciową, niepalenie tytoniu oraz unikanie kofeiny. Był to przypadkowy wynalazek, kiedy Dr Kellog i jego brat Will Keith gotowali pszenicę, zostawali na jakiś czas i zapomnieli o niej. Ponieważ mieli ograniczony budżet, zamiast wyrzucić rozgotowaną papkę, postanowili rozwałkować w celu uzyskania długiego ciasta. Zamiast tego, otrzymali płatki, gdyż nie było ono spójne. Po osuszeniu, bardzo smakowały pacjentom. Zdarzyło się to około 14 kwietnia 1894 roku. W biurze patentowym dokumenty złożono 31 maja 1895 roku, a uzyskano rok później 15 maja nr 558393 (patrz na Google Patents). Płatki z mlekiem były bardzo popularne wśród pacjentów sanatorium. W celu wzbogacenia smaku, bracia eksperymentowali z różnymi rodzajami ziaren. W 1906 roku Will Keith kierował finansami zakładu. Zdecydował się założyć własne przedsiębiorstwo i wypuścić je na rynek.

 

ŻUCIE POKARMU A ZDROWIE

Jeżeli osoba decyduje się na włożenie czegoś do buzi, żeby to zjeść, to żucie staje się najważniejszą zasadą. Właściwe (prze)żucie pokarmu jest podstawą do jego właściwego potraktowania przez ciało. Wpadający do żołądka niewystarczająco przeżuty pokarm, nie ma szans zostać w pełni właściwe potraktowanym przez ciało, dlatego stanowi obciążenie dla niego czyli rani go. Żołądek jest narządem, który stanowi drugie ogniwo w rurze pokarmowej ciała człowieka. Do żołądka mają wpadać substancje już właściwie przygotowane, to znaczy, wystarczająco rozdrobnione, zmieszane ze śliną i wstępnie strawione. Jeżeli jedno z tych nie jest zrobione, żołądek nie jest w stanie w pełni spełnić swojego zadania.

Dalej, z żołądka do dwunastnicy dostaje się ta niewłaściwie przygotowana materia, uniemożliwiając jej w pełni właściwe przerobienie. Ten proces trwa aż do wydalenia. Z tego powodu ciało wydala substancje nie w pełni przetworzone a przyswoiło nie wszystko to, co mogło. Część z tego co ciało przyswoiło, jest w nie najwłaściwszej (chemicznej i energetycznej) postaci. To jedna z głównych przyczyn chorób i starzenia się ciała. Ta prosta czynność, którą jest żucie, ma ogromny wpływ na cały ciało. Jeżeli chcesz porównania, możesz je łatwo zrobić. W jeden dzień połykaj posiłki bez żucia (w miarę możliwości). Po kilku dniach przerwy (na wyzdrowienie) jedz z właściwym żuciem. Porównanie samopoczucia i wydalin ciała nie pozostawi ci wątpliwości.

Wszystko połykane ma być wpierw przeżuwane tak długo, żeby było w stanie maksymalnie płynnym i żeby zmieniło smak co najmniej jeden raz. Dla przykładu, jeżeli jesz chleb, zanim połkniesz, potrzebujesz co najmniej 3 minut stałego żucia, żeby kęs chleba w buzi zamienił się w płyn (rozwodniona papka, jednorodna zawiesina w ślinie) o smaku innym niż ugryziony kęs. Jeżeli smak zmieni się na nieprzyjemny, to znak, że ciało już nie chce tego. Wtedy bez wahania wypluj zawartość buzi. Ciało wzięło już z przeżutego pokarmu wszystko, co było mu potrzebne. Jeżeli połkniesz, niepotrzebnie obciążysz systemy oczyszczania ciała. Żuje się także płyny, to znaczy, dokładnie miesza ze śliną (np. przesączając przez zęby) co najmniej do momentu zmiany smaku. Można wyczuć zmianę smaku nawet wody. Na płyny wystarcza krótszy czasu żucia.

Osoba przestrzegająca zasady właściwego żucia dość wcześnie zauważa, że jej ciało może wystarczająco odżywiać się „samym żuciem” pokarmów. Rzadko ciało domaga się połknięcia — są to głównie płyny. Łatwo w ten sposób zauważyć, że większość pokarmów, szczególnie tych przygotowywanych (czyli nie surowych), ciało odrzuca, dając znać smakiem. Dobrym przykładem jest mocno przerabiana (daleka od przyrody) „żywność”, np. tort, pizza, frytki, czekolada, kiełbasa, nabiał — długo żute zmieniają smak na ohydny, podobny do wydzieliny ropnej. Mało kto ma ochotę połknąć to. Owoce i niektóre inne nieprzerabiane pokarmy, po dłuższym żuciu zmieniają smak nawet na przyjemniejszy niż ugryziony kęs. Dzięki temu łatwiej jest sprawdzić, które pokarmy, i kiedy, są korzystne dla ciała człowieka. Dla człowieka fakty odkrywane dzięki właściwemu żuciu, mogą być wielkim odkryciem, bo wtedy głębiej uświadamia sobie, że niejedzenie jest bliższe w zasięgu niż przypuszczał. Żucie, jak powyżej opisane, jest częścią składową techniki Świadomego Jedzenia. Bez takiego żucia ŚJ jest niewłaściwie wykonane.

Pamiętajmy jak ważne jest żucie pokarmu! Pokarm należy dokładnie żuć, mieszać ze śliną i powoli przełykać. Dokładne żucie pokarmów ułatwia wstępne trawienie węglowodanów, które odbywa się już w jamie ustnej. Jeżeli pokarm w jamie ustnej nie zostaje dokładnie przeżuty, wówczas cały ciężar trawienia spada na amylazę trzustkową. Ważna sprawa to ilość spożywanych naraz produktów. Zbyt duża ilość pokarmu w trakcie jednego posiłku prowadzi do dyspepsji trawiennej z symptomami fermentacyjnymi i gnilnymi. Nasz żołądek ma ograniczoną wielkość i dlatego jedząc cokolwiek, należy mieć to zawsze na uwadze. Wielu naukowców wskazuje na fakt, że przy 250 ml pokarmu żołądek nie rozciąga się. Jest to porcja trawiona optymalnie. Przy 500 ml pokarmu ścianki żołądka ulegają rozciągnięciu, a przy 1500 ml, co odpowiada pełnemu żołądkowi, rozciągnięcie ścian jest bardzo duże. W wyniku takiego regularnego obciążania żołądek zaczyna cierpieć. Dochodzi do zmniejszenia elastyczności jego ścian i organ ten obniża się i deformuje.

Przy jednym posiłku należy spożywać niewielką ilość pokarmu. Lepiej zjeść pięć małych posiłków niż trzy duże, ale należy pamiętać o tym, że organizm potrzebuje też nocnej przerwy od trawienia na 12-14 godzin. Im mniejsza porcja pokarmu jest naraz przyjmowana jako kęs, tym sprawniej przebiega proces trawienia. Przy obfitych i szybkich posiłkach mieszanie treści żołądkowej z sokami żołądkowymi trwa długo. Posiłek nie powinien przekraczać 500-600 g. Jeżeli chodzi o tzw. popijanie przy jedzeniu należy stwierdzić, że towarzyszące jedzeniu napoje nie zaburzają trawienia z prostego powodu: płyny opuszczają żołądek szybciej niż pokarmy stałe, a sok żołądkowy znajduje się tuż przy ściankach żołądka i jest nieustannie produkowany. Dlatego też twierdzenie jakoby picie przy jedzeniu rozcieńczało sok żołądkowy nie jest do końca słuszne. Inną sprawą jest to, czym popijamy posiłek. Woda jest tu najbardziej wskazana, bowiem nie ma ona żadnego złego wpływu na trawienie. Inaczej jest z wszelkimi napojami typu Cola, winem czy piwem. Napoje typu Cola mają bardzo niski odczyn kwasowości (pH 1,9) i zakwaszając ślinę, upośledzają trawienie skrobi. Natomiast przy posiłkach składających się ze zbóż lub pieczywa nie zalecane jest popijanie dopóki pokarm znajduje się jeszcze w ustach, ponieważ zmniejsza to czas żucia, a tym samym upośledza wstępne trawienie węglowodanów.

Ważne jest także zachowanie równowagi kwasowo-zasadowej. Produkty spożywcze różnią się zawartością pierwiastków kwaso- i zasadotwórczych, dlatego skład racji pokarmowej nie pozostaje bez wpływu na gospodarkę kwasowo-zasadową ustroju. W większości produkty spożywcze, które spożywają wszystkożercy  w swej codziennej diecie, to produkty, które zawierają pierwiastki kwasotwórcze. Dotyczy to przede wszystkim mięsa i jego przetworów, drobiu, ryb i jaj (zwłaszcza żółtka), w nieco mniejszym stopniu także wszystkich produktów zbożowych. Źródłem pierwiastków zasadotwórczych są warzywa, owoce oraz mleko. W fasoli przeważają składniki alkalizujące, natomiast w grochu i w soi - zakwaszające. Choć większość warzyw i owoców posiada zdolność alkalizowania organizmu, to zdolność ta jest mniejsza niż siła kwasotwórcza produktów mięsnych.

Jak wynika z powyższego - dla zachowania równowagi kwasowo-zasadowej w diecie powinny ilościowo przeważać produkty zasadotwórcze. Najprostszym wskaźnikiem tego, czy tak się dzieje, jest pH wydalanego moczu. Odżywianie się dietą mieszaną daje odczyn moczu lekko kwaśny, u wegetarian - obojętny, a u ludzi jedzących dużo mięsa - kwaśny. W praktyce mamy częściej do czynienia z zakwaszeniem organizmu. Objawami przewlekłego zakwaszenia organizmu, przy braku innych zaburzeń stanu zdrowia, mogą być: zmęczenie (które nie ustępuje po wypoczynku), bóle głowy, utrata apetytu, zła cera, starczy wygląd, apatia. A także zaburzenia w przemianie materii i gorsze wykorzystanie składników odżywczych z pożywienia. Długotrwała kwasica może przyczyniać się do powstawania schorzeń skóry, nadciśnienia, cukrzycy i kamicy nerkowej.


WITAMINY - Rewolucja Funka z 1912 Roku



Witaminy - organiczne związki chemiczne, substancje egzogenne to jest takie, które są niezbędne dla prawidłowego funkcjonowania organizmu żywego i które muszą być dostarczone z pożywieniem, gdyż sam organizm nie potrafi ich wytworzyć. Nazwa pochodzi od łacińskich słów vita (życie) i amina - związek chemiczny zawierający grupę aminową. W rzeczywistości nie wszystkie witaminy taką grupę posiadają, np. witamina D jest przedstawicielem sterydów. Nazwa została wymyślona przez polskiego biochemika Kazimierza Funka w 1912 roku. Kazimierz Funk jest także odkrywcą witamin - w 1912 roku wyizolował tiaminę. Witaminy z definicji są niezbędne człowiekowi do życia i muszą być dostarczone z zewnątrz. Z reguły tej wyłamuje się witamina D (kalcyferol), która produkowana jest przez komórki skóry pod wpływem promieni UV. Ciekawostką jest to, że witamina D początkowo określona była mianem A (odkryta była przed obecną A - retinolem), od łacińskiego antyrachitic, jako że chronił przed krzywicą (u dzieci) i osteoporozą. Witaminy nie należą do typowych składników pokarmowych - pełnią funkcję regulacyjną.

Odkrycie witamin i wyjaśnienie ich znaczenia dla żywych organizmów wiąże się ściśle z rozwojem nauki o żywieniu. Uczonym, który w roku 1911 otrzymał po raz pierwszy bardzo czynną biologicznie mieszankę i zaproponował dla związków tego typu nazwę witamina (od łac. vita - życie) czyli amina życia był Polak Kazimierz Funk. Pracował nad witaminami w laboratoriach Europy i Stanów Zjednoczonych. W Polsce - w Państwowym Zakładzie Higieny. Tak więc, Kazimierz Funk jest twórcą nauki o związkach, których brak w pożywieniu powoduje powstawanie chorób. Jego zasługą są badania nad wyodrębnieniem czynnika przeciw chorobie beri beri, czyli witaminy B1 (tiaminy). Tiamina jest pochodną amin, więc Kazimierz Funk ochrzcił tę grupę związków witaminami. Choć nie wszystkie witaminy mają budowę aminową nazwa funkcjonuje do dziś ze względów historycznych (wszakże była to pierwsza odkryta witamina). Odkrycie witaminy B1 stało się bodźcem do dalszych poszukiwań czynników przeciwko innym chorobom związanym z niedoborami w pożywieniu. Odkryto przyczyny: gnilca (szkorbutu), krzywicy, kurzej ślepoty, pewnych typów niedokrwistości.

Jeszcze w latach 80-tych XX wieku panowało przekonanie, że istnieje trzynaście witamin: A, C, D, E, K oraz osiem różnych witamin B. Dziś z poczatkiem XXI wieku znamy trzynaście odmian samej tylko witaminy B, a niektóre z nich (witamina B12 lub niacyna) występują w sześciu rozmaitych postaciach. Każda z nich oddziaływuje odmiennie na przemianę materii. Ze znanych już około 500 karotenów mniej więcej 60 uznaje się za formę występowania witaminy A. Natomiast 110 karotenów działa, w opinii specjalistów, skuteczniej niż sama witamina. Jeśli chodzi o witaminy C i D każda z nich istnieje w postaci czterech różnych molekuł, znamy też cały tuzin odmian witaminy E. Przeciętny Kowalski musi zrozumieć, że zdrowie dzięki witaminie nie jest sloganem, ale nowym kluczem do osiągnięcia tak ważnego celu, jakim jest zachowanie przez nas dobrej kondycji.

Kazimierz Funk

Kazimierz Funk urodzony 23 lutego 1884 w Warszawie - zmarł 19 stycznia 1967 w Nowym Jorku - polski biochemik, twórca nauki o witaminach. W 1900 ukończył gimnazjum w Warszawie, po czym wyjechał do Szwajcarii. Studiował tam biologię i chemię. W 1904 pod kierownictwem Stanisława Kostaneckiego przeprowadził przewód doktorski. W następnych latach pracował w Instytucie Pasteura w Paryżu, na Uniwersytecie Berlińskim i w Wielkiej Brytanii (prowadził badania nad przyczyna nieznanej wcześniej choroby beri-beri). Odkrył i wyodrębnił z otrębów ryżowych pierwszą witaminę B1. Jego badania pozwoliły wykryć obecność tej witaminy w rozmaitych pokarmach, m.in. w drożdżach, mleku i mózgu wołowym. Funk jest autorem terminu "witamina", który wprowadził w 1912 roku. Zajmował się leczeniem chorych na awitaminozy.

Przewidywał, że brak witamin może powodować inne choroby: krzywicę, szkorbut, pelagrę...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin