Romeo i Julia (Romeo and Juliet, 1968) Franco Zeffirelli [Napisy PL].txt

(57 KB) Pobierz
00:00:00:www.napiprojekt.pl - nowa jakoć napisów.|Napisy zostały specjalnie dopasowane do Twojej wersji filmu.
00:00:01:ROMEO I JULIA|(1968r.)
00:00:24:/Dwa równie stare i szlachetne rody
00:00:29:/w Weronie, gdzie rozgrywa się ta sztuka,
00:00:35:/wskrzeszajš zamęt przycichłej niezgody:
00:00:40:/znów w czas pokoju krew chodniki bruka.
00:00:46:/Gdy w sercach ojców nienawić szaleje,
00:00:52:/dzieciom, wiedzionym przez los ku zagładzie,
00:00:56:R O M E O   I   J U L I A
00:00:58:/miłoć podsuwa daremnš nadzieję -
00:01:03:/mierć ich dopiero koniec|/waniom kładzie.
00:01:28:W tej całej wani biorš udział tylko|nasi panowie i my, ich ludzie.
00:01:32:To wszystko jedno.
00:01:38:Nadchodzš ludzie z domu Montecchich.
00:01:42:- Dzień dobry.|- Dzień dobry tobie, Panie.
00:01:46:- Zaczep ich: ja będę ubezpieczał tyły.|- Racja.
00:01:50:Nie zawied mnie.
00:02:02:Czy szanowny pan|"gra nam na nosie"?
00:02:05:A owszem, szanowny pan|"gra na nosie".
00:02:08:Ale czy szanowny pan|gra nam na nosie?
00:02:13:Nie panie.
00:02:16:Nie, szanowny panie,|nie gram wam na nosie,
00:02:19:lecz gram sobie na nosie.
00:02:21:Czy szanowny pan szuka zaczepki?
00:02:25:Zaczepki?|Nie drogi panie.
00:02:28:Bo jeli tak, to jestem|na usługi drogiego pana.
00:02:31:- Mój pan nie gorszy niż wasz.|- I nie lepszy?
00:02:34:A tak, lepszy
00:02:39:Kłamiesz.
00:02:55:Do broni!
00:02:56:Chwytajcie za broń,|jeli macie choć trochę ikry.
00:02:58:Grzegorzu, przypomnij sobie|jakie solidne cięcie.
00:03:04:mierć Capulettim!
00:03:22:Odstšpcie głupcy!|I schowajcie miecze!
00:03:24:Sami nie wiecie chyba, co robicie!
00:03:26:Ksišżę nasz wyranie zakazał|rozboju na ulicach Werony!
00:03:30:Uwaga!|Nadchodzš słudzy Capulettich!
00:03:34:O Tybalt,|Capulettich krewny!
00:03:45:Cóż to - ty poród|tchórzliwych fagasów?
00:03:53:Spójrz tu, Benvolio -|w oczy swojej mierci.
00:03:56:Przywracam tylko pokój.
00:03:57:Schowaj rapier,
00:03:58:albo wraz ze mnš|rozdziel nim tych ludzi.
00:04:01:Broń w ręku,|a ty mówisz o pokoju?
00:04:04:Nie. Pokojem brzydzę się tak samo
00:04:06:jak piekłem,|Montecchim i tobš.
00:04:10:Stawaj!
00:04:10:Capuletti!
00:04:13:Montecchi!
00:04:17:Capuletti!
00:04:28:Teraz do domu - w częciach!
00:04:30:Ty łotrze!
00:04:36:Capuletti!
00:04:43:Co to za hałas?|Hej, dać mi tu rapier!
00:04:46:Capuletti!
00:04:48:Wszyscy na rynek!
00:04:49:Capuletti!
00:04:51:Za mnš! Za mnš!
00:04:54:mierć łajdakom Montecchim!
00:05:00:Mój drogi stryju!|Mój drogi stryju!
00:05:03:Czego?
00:05:05:Mój miecz! Mój miecz!
00:05:07:Na krok cię nie puszczę!|Nie będziesz mi się wdawał w bijatyki.
00:05:12:Nie zatrzymuj mnie!|Puć mnie kobieto!
00:05:16:Montecchi!
00:05:20:mierć tym łajdakom!
00:05:46:Ruszajmy!|Pobijemy tych tchórzy!
00:06:04:Ksišżę!
00:06:06:Ksišżę nadchodzi!|Opućcie broń!
00:06:08:Ksišżę!
00:06:15:Ksišżę nadchodzi!
00:06:17:Opućcie broń!|Ksišżę nadchodzi!
00:06:27:Hardzi poddani,|wrogowie pokoju!
00:06:30:Pod grobš kani|macie mi natychmiast...
00:06:33:wypucić z krwawej dłoni|le użytš broń.
00:06:36:I wysłuchać spokojnie, co powie|wasz poruszony do żywego Ksišżę.
00:06:45:Z głupich wyrazów wzniecacie wy obaj...
00:06:49:stary Capuletti...
00:06:51:Nie, nie.
00:06:56:i ty Montecchi
00:06:58:trzy burdy między waszymi domami,|które kończš się rozruchami.
00:07:05:Jeli kto jeszcze raz|zakłóci spokój ulic Werony
00:07:08:przypłaci to życiem|w imię pokoju.
00:07:13:A teraz niech wszyscy się rozejdš.
00:07:20:Ty Capuletti|pójdziesz ze mnš.
00:07:24:Ciebie Montecchi|pragnę widzieć po południu.
00:07:29:Raz jeszcze|żšdam od wszystkich obecnych,
00:07:33:|pod grobš mierci,|aby się rozeszli.
00:07:53:A gdzie Romeo?|Widziałe go dzisiaj?
00:07:56:Dobrze, że nie wzišł udziału|w tej bójce.
00:07:59:Godzinę przedtem,|zanim boskie słońce
00:08:02:twarz pokazało|w złotym oknie Wschodu,
00:08:05:bezsennoć z łóżka|wywlokła mnie na dwór;
00:08:07:gdy przechadzałem się|w sykomorowym gaju
00:08:10:spostrzegłem w dali,|mimo wczesnej pory, waszego syna.
00:08:14:Chciałem nawet podejć,|lecz na mój widok
00:08:18:skrył się w lenym gšszczu.
00:08:24:Nieraz o wicie|już go tam widziano.
00:08:32:Oto i on nadchodzi.
00:08:42:Proszę zostawcie go ze mnš.
00:08:45:Może mi przyczynę smutku|wyzna tajemnš.
00:08:48:Gdybym mógł wiedzieć,|nad czym tak boleje
00:08:51:znalazłbym lek i odzyskał nadzieję.
00:08:54:Dowiedz się czego.|Pójdmy, pani.
00:09:27:Witaj, kuzynie.
00:09:34:Jeszcze nie południe?
00:09:36:Biła dopiero dziewišta.
00:09:38:W zgryzocie, godziny
00:09:41:wlokš się dłużej.
00:09:48:Ten człowiek, który tak piesznie|znikł - czy to mój ojciec?
00:09:53:Tak.
00:10:01:Przez co|tak ci się czas dłuży?
00:10:04:Przez to, że nie mam tego,|co go skraca.
00:10:14:- Ale, Romeo...|- Żegnaj, kuzynie.
00:10:29:Boże mój, a co to za bójka|tu się odbyła?
00:10:32:Nie mów - wiem już wszystko,
00:10:34:Winna nienawić;
00:10:38:jeszcze bardziej - miłoć.|Tyle sprzecznoci duszę mi rozrywa!
00:10:53:Montecchi, zresztš też pod grobš kary,
00:10:56:przyrzekł, że będzie unikał awantur.
00:10:59:Sšdzę, że nie będzie zbyt hardy.
00:11:01:Starcom, jak my,|nie sprawi to trudnoci.
00:11:06:Obaj cieszycie się równym|szacunkiem i szkoda,
00:11:09:że ta wań pomiędzy wami|trwa od tak dawna.
00:11:12:Ale wróćmy może
00:11:15:do spraw moich starań o twš córkę.
00:11:18:Mogę powtórzyć to,|co już słyszałe:
00:11:21:to jeszcze dziecko|nieobyte w wiecie.
00:11:25:Czternastu lat nie skończyła.|Niech minie lato...
00:11:34:i drugie niech przyjdzie po wionie;|dopiero wtedy do lubu doronie.
00:11:39:Przecież i młodsze bywajš matkami.
00:11:50:I macierzyństwo odbiera im młodoć.|Moje nadzieje,
00:11:54:moje inne dzieci,|co do jednego pochłonęła ziemia.
00:11:57:Jedynš mojš nadziejš na ziemi|jest teraz Julia.
00:12:00:Ale o jej serce|sam musisz walczyć:
00:12:03:jej decyzja bowiem|jest istotniejsza niż to, co ja powiem.
00:12:09:Dzi wieczór-
00:12:11:jak często mi się to zdarza -|wystšpię w domu w roli gospodarza
00:12:15:tłumnego balu. Poród goci wielu|będziesz najmilszym - młody przyjacielu.
00:12:29:Nianiu, gdzie moja córka?|Czemu jej nie wołasz?
00:12:32:Zawołam - jak mi własna cnota miła;|to znaczy - cnota,
00:12:35:której strzegłam pilnie|aż do dwunastej wiosny życia.
00:12:38:Julciu! Złotko!
00:12:40:No, gdzież ta dziewczyna?| Julia!
00:12:49:Czy kto mnie wołał?
00:12:51:Twoja matka!|Pani matka!
00:13:05:Julio, Pani cię wzywa,|twoja matka.
00:13:08:Popiesz się, dziewczyno.|Popiesz się.
00:13:10:Gdzie była?
00:13:14:Już jestem.|Słucham cię, matko.
00:13:18:Chodzi mi o sprawę...
00:13:22:Odejdcie.|Muszę z niš pomówić...
00:13:25:Nianiu...
00:13:26:Pomówić, sam na sam.
00:13:37:Nianiu, lepiej zostań;|przyszło mi na myl,
00:13:40:że możesz się przydać.
00:13:43:Wiesz,|w jakim wieku jest Julia.
00:13:45:A jakże!|Mogłabym podać go co do godziny.
00:13:47:Już wkrótce skończy czternacie lat.
00:13:49:Racja! Czternacie własnych|zębów stawiam w zakład -
00:13:51:chociaż, co prawda,|mam ich tylko cztery,
00:13:53:że to już wkrótce.
00:13:55:- Kiedy będzie pierwszy sierpnia?|- Zostały jeszcze ze dwa tygodnie.
00:13:58:Ile by ich tam było,|dwa czy więcej,
00:14:00:w wieczór przed pierwszym sierpnia|Julcia skończy równe czternacie.
00:14:03:Obie z Zuziš (wieczne odpoczywanie! )|były w jednym wieku.
00:14:06:Zuzia jest teraz między aniołkami:|za dobre było dziecko dla mnie grzesznej.
00:14:09:Ale, jak mówię, nasza Julcia|w wieczór przed pierwszym sierpnia
00:14:13:skończy lat czternacie -|dobrze pamiętam.
00:14:15:Państwo obydwoje wtedy byli w Mantui.|Co, nie dobra pamięć?
00:14:21:Tak, nie zapomnę tego,|póki żyję.
00:14:24:Umiała chodzić|i truchtać po domu.
00:14:26:Dzień wczeniej tak latała,|że upadła i nabiła sobie guza.
00:14:30:A mój mšż nieboszczyk - to ci był|kawalarz, wieć Panie, jego duszy,
00:14:35:podniósł małš i mówi:
00:14:36:"Teraz to na brzuszek, a jak zmšdrzejesz,|to padniesz na plecki?". Co?
00:14:42:- Nieprawda, Julciu?|- Nianiu!
00:14:44:Tysišc lat mogę żyć, a nie zapomnę,
00:14:46:a ta połyka łzy|i mówi: "Dobzie"!
00:14:53:Dosyć już.|Proszę, uciszże się wreszcie.
00:14:56:Tak, pani.
00:15:03:Toć już przestałam.|Pan Bóg z tobš - dziecko.
00:15:06:Z wszystkich niemowlšt, jakie wykarmiłam,|ty była najliczniejsza.
00:15:11:Gdybym jeszcze mogła zobaczyć cię|w lubnej sukience!
00:15:14:O, włanie: o tym|chciałam z wami mówić.
00:15:21:Powiedz mi, córko:|chciałaby wyjć za mšż?
00:15:32:Nawet nie marzę|o takim zaszczycie.
00:15:35:"Zaszczycie", mówisz?
00:15:36:Nie, takiej mšdroci nie mogła wyssać|z moim mlekiem, dziecko.
00:15:41:Więc zacznij o tym myleć.
00:15:43:Tu, w Weronie młodsze od ciebie damy|z dobrych domów sš już matkami.
00:15:47:Jeli się nie mylę,|ja sama stałam ci się matkš w wieku,
00:15:51:w którym wcišż jeste pannš.
00:15:54:- Pamiętam.|- Powiem krótko:
00:15:58:Parys ubiega się o twojš rękę.
00:16:00:To ci kawaler!|Nie znajdziesz lepszego - nigdzie!
00:16:04:Przystojny, jak ta lalka z wosku.
00:16:06:Rozkwitły bukiet, jakim jest Werona,|nie zna drugiego podobnego kwiatu.
00:16:10:Co to, to prawda -|kwiat jak malowany.
00:16:14:I co ty na to?|Czujesz co do niego?
00:16:19:Pani, goci już pełno.|Stół zastawiony, czekajš na paniš.
00:16:23:Pytajš o pannę Julię, niech się|wielmożne panie raczš popieszyć.
00:16:27:Idziemy.
00:16:28:Mów więc: co sšdzisz o młodym Parysie?
00:16:34:Cóż, matko, sšdzę, że spodoba mi się:
00:16:37:muszę się przyjrzeć - tak, aby nikt o mnie
00:16:41:le nie pomylał: uważnie, lecz skromnie.
00:16:48:Znajdziesz po temu rodki odpowiednie.
00:16:52:Znajd, dziecko, szczęcie|tak w nocy, jak we dnie!
00:17:21:Gdzie moja maska?|Zasłonię facjatę,
00:17:24:jak ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin