Rozdział 12.pdf

(76 KB) Pobierz
599095972 UNPDF
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
Rozdział 12
Dni mijały jak w kalejdoskopie barwnym i kolorowym, pełnym
przeróżnych zjawisk i kształtów. Po tym jak Edward przyjechał
do Nevady i ciotka Nas nakryła, myślałam że to koniec. Szczerze
mówiąc to myślałam że moje życie zawali się, Ojciec pozna
prawdę, Jasper nie będzie się odzywał do brata, obie nasze
rodziny wyrzekną się Nas oraz że wybuchnie skandal
Międzynarodowy i wszyscy dowiedzą się o mojej hańbie. Bałam
się tak bardzo, że wolałabym nie ryzykować, jednak każda moja
myśl i postanowienie niweczył jeden czuły uśmiech Edwarda,
jeden dotyk, ciepło jego ciała bądź spojrzenie pełne uczucia.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę ale to zawsze tego czegoś
mi brakowało. Wcześniej myślałam że mam wszystko... Miłość,
rodzinę, przyjaciół... Ale najwyraźniej myliłam się. Kiedy Go
poznałam wszystko się zmieniło. Jest moim światełkiem w
ciemnym tunelu, oswoją w pochmurne dni, moim prywatnym
słoneczkiem i choć nie wiadomo jak piękne mogą być kolejne
dni spędzone we dwoje wiem że to się wkrótce skończy.
Będziemy musieli się rozstać, nasze drogi się rozejdą. On
wyjedzie i zasiądzie na tronie Volttery jako jej prawowity
władca i ożeni się z jakąś księżniczką. Natomiast Ja, wyjdę za
jego brata i postaram się być dobrą żoną i władczynią dla
mojego Kraju. Może kiedyś spotkamy się kilka razy, wymienimy
uprzejmości, tęskne spojrzenia... Będziemy patrzeć jak jego i
zarówno moje dzieci będą rosły. A uczucie nie minie... Jednak
1
 
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
poświęcimy się dla dobra reszty. Chociaż Edward nie pałał się
do poświęcenia naszego uczucia, a raczej myślał co też mogła
mieć na myśli ciotka Sue zanim zamilkła. Wiedziałam, iż to ja
będę musiała być tą rozważną stroną w naszym związku, jeśli
oczywiście można to tak nazwać. Bolała mnie perspektywa
rozstania z Edwardem, jak i zarówno życia osobno. Niestety tak
trzeba. Obojga nas wychowywano w taki sposób, iż władza,
powinność i dobro kraju mimo wszystko były naszymi
priorytetami przez co potrafiliśmy oddzielić uczucia od rozumu i
patrzeć na wszystko z chłodnym dystansem. Trochę okrutne,
ale czasem pomagało w podejmowaniu decyzji w sprawach
państwa. Jednak jak Ja mogłam racjonalnie myśleć będąc w
ramionach Edwarda. Siedzieliśmy na huśtawce kołysząc się
wolno, jego ramiona obejmowały opiekuńczo moją talię.
Czułam że się uśmiecha gdy co jakiś czas całował mnie w czubek
głowy lub sunął nosem tuż za moim uchem, co było cudownym
uczuciem. Był taki... Ciepły, opiekuńczy i troskliwy opatulając
nas ciepłym kocem, gdy tylko wyczuł że delikatnie zadrżałam od
niewielkiego podmuchu mroźnego wiatru który owinął nasze
ciała. Okrył nas szczelnie kocem, zaciskając swój uścisk na mojej
tali, powodując tym że oparłam się mocniej o jego klatkę
piersiową. Przez co prawie na nim leżałam podczas gdy jego
jedna noga zwisała luźno z huśtawki.
- Jesteś jakaś milcząca... - Zauważył – Co się dzieje?
-Boje się – Oparł swoją brodę o moje prawe ramię.
- Czego?
- Że to tylko piękny sen z którego się w końcu obudzę, a Ty
znikniesz.
Ja już zawsze będę przy Tobie – Pocałował mnie delikatnie w
szyję. Zamarłam gdy poczułam na plecach wyraźny dowód
2
 
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
jego podniecenia.
- Edward! - Pisnęłam z szeroko otwartymi oczami.
Cii..- Zamruczał mi do ucha. Odwróciłam głowę w Jego
stronę, a wtedy mnie pocałował. Nie powiem było to
cudowne, ale pozycja nie była dla mnie najwygodniejsza co,
dzięki Bogu zauważył. Uniósł mnie lekko i posadził w poprzek
na swoich kolanach nadal namiętnie mnie całując. Wkrótce,
nasz niewinny całus pogłębił się gdy ktoś odchrząknął.
Odwróciłam się i zobaczyłam Paula opartego o futrynę
– Mam nadzieję że w domu jest porządny zapas lodu –
Powiedział przez zaciśnięte zęby. Wiedziałam z doświadczenia
co znaczy ten tekst zwłaszcza w jego wykonaniu gdy tylko jakiś
chłopak się do mnie zbliżał.
- Paul – Powiedziałam ostrzegawczym tonem.
- Jeśli jej nie kochasz tylko wykorzystujesz zmiataj zanim doliczę
do trzech – Zapadła cisza... - Raz..
- Paul – Syknęłam.
- Dwa... - Nie przerwał. - Trz...
- Kocham ją. Kocham z całego serca – Odezwał się Edward
posyłając mi cudowny uśmiech.
- No i dobrze – Uśmiechnął się triumfalnie – Ale jak ją
skrzywdzisz, stłukę Cię na kwaśne jabłko.
- Sam się do ciebie zgłoszę – Odezwał się Cullen.
- No, no... Wiesz co Bells? Lubie go – I wyszczerzył się.
- Ja też – Pomachałam kuzynowi znikającemu w drzwiach.
Zerknęłam na ukochanego który posmutniał. Spojrzałam na
niego pytającym wzrokiem.
- Tylko lubisz? - Spytał z miną zbitego szczeniaczka, którego od
razu chce się przytulic i pocieszyć.
- No wiesz że nie...
- Nic nie wiem... - Wydął dolną wargę w rozkoszny sposób.
Pocałowałam go mocno co przyjął ochoczo. Po chwili
oderwaliśmy się od siebie zdyszani.
- Starczy jako odpowiedź? - Wysapałam.
3
 
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
- No nie narzekam, ale wolał bym to usłyszeć...
- No wiesz - Zaczęłam go okładać delikatnie pięściami przez co
usiadłam na nim okrakiem, po jakimś czasie naszej zabawy
złapałam jego twarz w dłonie i przyjrzałam mu się uważnie -
Kocham cie
- No nareszcie - Pocałował mnie w nos - Ja ciebie też kocham
- Wiem - Wzruszyłam ramionami.
Po czułym pożegnaniu każde poszło do swojego pokoju.
Położyłam się do łóżka ale nie mogłam zmrużyć oka do świtu.
Cały czas dręczyły mnie wizję rodziców którzy poznają prawdę o
mnie i Edwardzie. Wręcz bałam się zasnąć. Rankiem założyłam
dżinsy rybaczki, koszulę w kratkę na krótki rękaw i trampki.
Włosy związałam w koński ogon i gotowa zeszłam na dół do
kuchni, gdzie siedziała ciotka z tomikiem poezji na wysokim
krześle przy wysepce kuchennej.
Śpi? - Spytała. Od razu zorientowałam się o kogo chodzi.
- Nie wiem, chyba tak.
- Kochacie się, to widać Bello – Odłożyła książkę – Ale czy jesteś
gotowa na takie poświęcenie? Czy...? - Powstrzymałam ją
ruchem ręki.
- Masz rację co do moich uczuć, ale gdy tylko skończy się czas
mojego pobytu tutaj spełnię moją powinność i wyjdę za
Księcia Jaspera. A o Edwardzie będę pamiętać oczywiście ale
nasze stosunki ulegną zmianie.
- Czy On zdaje sobie z tego sprawę? - Zapytała dziwnie
zdenerwowana.
- Nie.
- Na pewno tego właśnie chcesz?
- Przecież wiesz że nie, ale to co bym chciała a to co muszę to
dwie różne rzeczy.
- Wcale nie musisz słonko. Jest jedno wyjście – Zaczęła
niepewnie - Ale musiałabyś poświecić wszystko – Spojrzałam na
ciotkę Sue z nieodgadnioną mina i spytałam:
- Jakie jest to wyjście?
4
 
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
- Musielibyście wzionąć ślub i wrócić do Genovii jako
małżeństwo, stawiając resztę przed faktem dokonanym.
Jednak nie znam odpowiedzi jaka będzie reakcja waszych
rodzin, ale zawsze moglibyście wrócić tutaj – Pocieszała
mnie. Zamarłam. A jeśli by nas wygnali? Miałabym już nigdy
nie zobaczyć taty ani mamy, Emmet ani Alice? No może
oprócz ich zdjęć w gazetach lub w telewizji... Byłam
przerażona ta myślą.
- Proszę nie mów o tej opcji Edwardowi, dobrze?
- Ale dlaczego? - Patrzyła na mnie z troską.
- Nie mów Mu - Spojrzałam na Nią z mocą.
- Czego ma mi nie mówić? - Usłyszałam głos za mną.
Zadrżałam.
- Bella zabiera cie na wycieczkę - Zareagowała przytomnie
ciotka – Nie chciała abym ci zdradziła gdzie, prawda Bello? -
Ciekawe gdzie ja mam go zabrać?!
- Oczywiście - Odparłam, ciotka podniosła się i zniknęła w
zakamarkach domu.
- Dzień dobry kochanie - Przywitał mnie Edward pocałunkiem
który zakręcił mi w głowie.
- Hej – Przywitałam się – Co powiesz na śniadanko?
- Chętnie – Odparł zajmując miejsce ciotki Sue.
- Co powiesz na... jajecznicę z bekonem?
- Umiesz gotować? - Zdziwił się.
- To że jestem księżniczką nie oznacza że wszyscy muszą mi coś
podawać lub latać ciągle wokoło mnie – Zabrałam się do
robienia jajecznicy z bekonem. Oczywiście dwie porcje
robiłam oddzielnie. Kiedy skończyłam obie przełożyłam na
talerze i podałam jeden Eddiemu a drugi postawiłam przed
sobą. Nalałam do tego sobie wody truskawkowej a Eddiemu
zwykłej wody mineralnej niegazowanej. Usiadłam i oboje
wzięliśmy się do jedzenia.
- Bells? - Nagle zapytał Ed.
Hm?
5
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin