§ McDermid Val - Gorączka kości.doc

(2796 KB) Pobierz




VAL McDERMID

GORĄCZKA

KOŚCI






Przełożył

Kamil Lesiew





Prószyński i Ska












Tytuł oryginału FEVER OF THE BONE


Copyright © Val McDermid 2009 All rights reserved


Projekt okładki


Dark Crayon/Piotr Cieśliński


Fragment wiersza T.S. Eliota


w przekładzie Krzysztofa Boczkorskiego


Szepty nieśmiertelności. Poezje wybrane, Kraków 2001


Redaktor 


Katarzyna Rudzka


Redakcja


Katarzyna Szajowska


Korekta


Grażyna Nawrocka


Łamanie Ewa Wójcik


ISBN 9788376484532


Warszawa 2010


Wydawca


Prószy ński Media Sp. z o.o.


ul. Garażowa 7, 02651 Warszawa


www.proszynski.pl


Druk i oprawa


Drukarnia NaukowoTechniczna 


Oddział Polskiej Agencji Prasowej 


ul. Mińska 65, 03828 Warszawa


























Dla całej wesołej gromadki, która stanowi moją rodzinę,

zarówno w sensie biologicznym, jak i pragmatycznym.

Choć nie przepadam raczej za biwakami,

jestem jednak dumnym mieszkańcem tego jedynego

w swoim rodzaju „dużego namiotu”.






















Cielesny dotyk łez i spermy

Gorączki nie ugasi kości.



T.S. Eliot, „Szepty nieśmiertelności”

(przeł. Krzysztof Boczkowski)


















Krew.  Wszystko  w  końcu  sprowadza  się  do  krwi.  Niektóre  krzywdy

możesz puścić w niepamięć. Potraktować je jako nauczkę od losu, ostrze

żenie przed niebezpieczeństwami czyhającymi w przyszłości. Za tę zdra

dę jednak muszą zapłacić. A walutą może być tylko krew.

Nie  żebyś  czerpał  radość  z  samego  zabijania.  Skądże.  To  byłoby  już

wynaturzenie. A ty przecież nie jesteś potworem. Twoje działania są uza

sadnione. Robisz to, by uzdrowić własne życie. By poczuć się lepiej.

Dużo mówi się o rozpoczynaniu wszystkiego od nowa tabula rasa i

te sprawy. Ale wielu ludzi ogranicza się tylko do słów. Sądzą, że wystar

czy przeprowadzić się, zmienić pracę lub kochanków, a wszystko nagle

się odmieni. Jednak ty rozumiesz, że to nie tak. Wiesz, że każda zmiana

wymaga ojiar.

Zajmowanie się twoją listą to po prostu sprzątanie po sobie, oczysz

czenie. Tak jakbyś wszedł do klasztoru i spalił wizerunki ziemskich boż

ków, obserwując, jak  płomienie pochłaniają to, co  trzyma ich w docze

snych  ryzach.  Dopiero  wtedy,  gdy  wypalisz  przeszłość  żywym  ogniem,

możesz naprawdę zacząć od nowa. Z nowymi marzeniami i aspiracjami.

Pogodzony zarówno z tym, co możliwe, jak i z tym, co dawno minione.

Zresztą,  twoje  uczynki  to  całkowicie  wyważona  zemsta.  Zdrada  za

zdradę, życie za życie, strata za stratę. Ogarnia cię uczucie wyzwolenia,

gdy cichnie ostatni oddech i przechodzisz do zabawy z nożami i skalpe

lami. A gdy krew cieknie miarowo, czujesz, że w końcu robisz to, co nale

ży  jedyną racjonalną rzecz w tych szczególnych okolicznościach. Oczy

wiście nie wszyscy tak to ocenią.


9






Ktoś powie, że ŻADNA ocena nie będzie bliska twojej. Ale ty przecież

wiesz, że to nieprawda. Zdajesz sobie sprawę, że znajdą się tacy, którzy

przyklasną  twojemu  pomysłowi    pod  warunkiem  że  kiedykolwiek  do

wiedzą o twoich uczynkach. Ludzie, których marzenia legły w gruzach,

tak jak twoje. Oni to zrozumieją. I będą ci zazdrościli przedsiębiorczości,

sami chcąc być na twoim miejscu.

A  jeśli  twoje  dzieło  ujrzy  światło  dzienne,  być  może  nawet  pójdą  w

twoje ślady.








ROZDZIAŁ 1


Wysoko sklepiony sufit wzmacniał każdą rozmowę, niosąc ją echem po

całej  sali.  Kwartet  jazzowy  walczył  co  sił,  by  zagłuszyć  panujący  w  po

mieszczeniu zgiełk, ale nie miał większych szans w konkurencji z dominu

jącym  jazgotem.  Panował  tam  ciężki  zaduch,  który  stanowił  mieszaninę

potu, testosteronu, wody po goleniu, przekąsek i alkoholu oraz powietrza

wydychanego  przez  ponad  setkę  gości.  Jeszcze  niedawno  papierosowy

dym przytłumiłby naturalną woń ludzkiego ciała, ale  jak odkryli właści

ciele pubów po wprowadzeniu zakazu palenia  ludzie nie doceniali, że w

tłumie drażnili zmysł węchu o wiele bardziej, niż mogło im się wydawać.

Na sali dominowali mężczyźni. Nie licząc krążących z tacami kelnerek,

kobiet nie było zbyt wiele. Jak zwykle na tym etapie każdej policyjnej im

prezy  pożegnalnej,  wielu  gościom  puściły  już  hamulce,  niejedną  twarz

zdobił  charakterystyczny  pijacki  rumieniec.  Jednak obecność  starszych

stopniem oficerów zobowiązywała do zachowania pewnego poziomu i od

straszała potencjalnych amatorów macanek i obściskiwania.

Doktor Tony Hill zastanawiał się, jak, u diabła, znalazł się w tym miej

scu. Nie po raz pierwszy i zapewne nie po raz ostatni.

Jeśli już, to miał ochotę spędzić trochę czasu prawdopodobnie tylko z

jedną kobietą  tą, która właśnie przedzierała się ku niemu przez nieprze

brany tłum gości.

Ich losy złączyło przed laty pewne zabójstwo. To ono przywiodło ich do

wzajemnego zrozumienia, nawet bez słów. To dzięki niemu Tony nauczył

się szacunku dla zalet umysłu i moralności Carol. Z...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin