Angelsen Trine - Córka morza 17 Próba przyjaźni.pdf

(714 KB) Pobierz
Rozdział 1
TRINE ANGELSEN
PRÓBA PRZYJAŹNI
415524952.002.png
Rozdział 1
Elizabeth spojrzała na spoconą, wykrzywioną z bólu o przerażenia, twarz Liny.
Rodzącą kobieta wyraźnie opadała z sił, a krwotok wciąż nie ustawał. Czyżby miało się to
skończyć śmiercią matki i dziecka?
- Przynajmniej powstrzymaj krwawienie! – Jens chwycił ją za ramię tak mocno, że
Elizabeth aż syknęła z bólu.
- Au, puść mnie! – krzyknęła i wyrwała się z jego uścisku.
- Przeczesał włosy palcami. Kilka kosmyków nad uchem stanęło pionowo.
- No dobrze, ale spróbuj! Spróbuj! Przecież ona zaraz wykrwawi się na śmierć!
Elizabeth przełknęła ślinę. Zdawała sobie sprawę, że żadne wyjaśnienia nie mają teraz
sensu. To nie była jej zła wola – ona wiedziała, że nie jest w stanie opanować sytuacji.
Ale nigdy nie wybaczy, jeśli nie spróbuje.. Tak bardzo się bała, że nie zdoła pomóc Linie.
Wróciła do łóżka i zaczęła na powrót masować brzuch rodzącej. Drżała przy tym na
całym ciele.
- Co ty robisz?! – Jens sprawiał wrażenie, jakby chciał ją odepchnąć od żony.
- Muszę wypchnąć łożysko!
Spojrzał na nią z przerażeniem i potrząsnął głową jakby się właśnie poddawał.
Elizabeth zaczęła uciskać brzuch Liny nieco mocniej, ale nie za mocno, żeby nie nasilić
krwawienia.
Po chwili rodząca wydaliła łożysko – ciemną, gładką masę.
- Odłóż to – nakazała Elizabeth krótko. – Później trzeba będzie je zakopać. Jens wziął
z jej rąk zawiniątko i wrzucił do wiadra.
Elizabeth znów położyła dłonie na brzuchu Liny. Przymknęła oczy i zaczęła szeptać
zaklęcie na zatamowanie krwi. Gdy wypowiedziała je do końca, była zlana potem. Usta miała
suche, a głowę wypraną z myśli.
- Udało się? - Głos Jensa brzmiał ochryple i obco. Elizabeth spojrzała na ściereczki
pomiędzy nogami Liny.
- Nie, wciąż krwawi tak samo mocno.
Bardzo chciałaby móc przekazać to jakoś łagodniej ale najlepiej skłamać. Mogłaby na
przykład powiedzieć: Tak, chyba trochę pomogło. Ale wiedziałam że nie może dawać
Jensowi fałszywej nadziei. Powinien być przygotowany na najgorsze.
- Nie mogła kłamać, żeby w końcu przyznać: Przepraszam, to był mój błąd.
- Spróbuj jeszcze raz! – nakazał Jens głosem nie znoszącym sprzeciwu. Elizabeth
415524952.003.png
spojrzała na niego, chciała coś powiedzieć, lecz zabrakło jej słow.
- Pośpiesz się!
Elizabeth popatrzyła na Linę. Służąca otworzyła szeroko oczy, ale nie mogła skupić
wzroku na ich twarzach. Poruszyła leciutko wargami i znów straciła przytomność.
- Spróbuję – bąknęła Elizabeth i uklękła przy łóżku.
Ściszonym głosem wymamrotała zaklęcie po raz drugi. Wydawało jej się, ze słowa
zyskują na znaczeniu, gdy się je głośno wypowiada, a nie tylko w myślach.
- I co? – spytał Jens, kiedy skończyła. Elizabeth sprawdziła.
- Nic. Ale czasem zaklęcie nie działa od razu.
Słyszałem, że natychmiast po wypowiedzeniu zaklęcie krew krzepnie, a wkrótce
przestanie płynąc.
- Zwykle tak właśnie jest – potwierdziła Elizabeth i wstała. Znalazła czystą ściereczkę
i otarła twarz Liny.
Kobieta była zgrzana i spocona. Włosy przykleiły się do jej czoła, a rudawy warkocz
był zmierzwiony.
- Jeśli nie przestanie zaraz krwawić, to przecież… - Jens nie dokończył zdania, ale
oboje wiedzieli, co miał na myśli.
- Nie wiemy, jak będzie – oświadczyła Elizabeth.
- Może jechać po doktora?
- Nie, to nie ma sensu. Nie pomógłby jej bardziej niż mu.
Jens podszedł do łóżka i chwycił dłoń Liny. Wydawała się taka drobna w jego wielkiej
ręce. Położył głowę na jej piersi. Elizabeth mogłaby przysiąc, że jego plecy zadrżały. Poczuła
ucisk w gardle.
Z kołyski dobiegło ciche kwilenie dziecka. Elizabeth pomyślała natychmiast o
porodzie Ragny. O jej rozpaczliwym wołaniu o pomoc, o krwi, prośbach o wybaczenie
wszystkiego, co złe. Tamtego dnia sierotami zostało troje dzieci. Ragna pocieszała się myślą,
że po śmierci będzie mogła zobaczyć się w niebie z Jensem. Biedna kobieta! Nie spotkała
pasierba w zaświatach.
Elizabeth zachwiała się, wyciągnęła na oślep rękę i oparła się o ścianę.
- Módlmy się, Jensie! – usłyszała swój własny głos. – Musimy się modlić do Boga.
Jens podniósł głowę. Oczy miał ciemne i ponure.
- Jakoś wątpię, żeby to pomogło. To On decyduje o życiu i śmierci. Jeśli postanowił
odebrać nam Linę, nic nie poradzimy. Nic.
Elizabeth dobrze go rozumiała, ale postanowiła nie zwracać uwagi na to bluźnierstwo.
415524952.004.png
Wiedziała, że Jens jest zrozpaczony.
- Spróbujmy przynajmniej! Może przekonamy Go, żeby zmienił zdanie! – Złożyła
ręce, przymknęła oczy i zaczęła odmawiać w duchu żarliwą modlitwę: Dobry Boże, nie
pozwól, by Lina umarła. Właśnie została matką, dziecko bardzo jej potrzebuje. Po co Ci ona
teraz? Powołuj przed swoje oblicze starych i chorych; tych, którzy marzą, by zaznać
odpoczynku w niebie, ale nie młodą matkę. To niesprawiedliwe, nie czyń tego. Amen.
Otworzyła oczy i zobaczyła, że Jens stoi przy oknie. Nie wiedziała, czy się modlił, bo
był odwrócony do niej plecami. Chciała coś powiedzieć, ale nie potrafiła znaleźć właściwych
słów. Usiadła koło łóżka. Musiała spróbować ostatni raz. Do trzech razy sztuka. Po jej
policzku spłynęła łza.
Odmówiła zaklęcie, po czym zamarła w bezruchu, z twarzą zasłoniętą dłońmi.
Musiała odzyskać panowanie nad sobą; nie mogła od razu sprawdzić, czy się udało. Serce
zamarło jej na chwilę w piesi, kiedy wreszcie uniosła koc. Czy jej suwadło, czy Lina
faktyczni krwawiła odrobinę mniej?
- Jensie! – Zerwała się na równe nogi. – Chyba… chyba zaklęcie zadziałało! –
szepnęła.
Przyskoczył do łóżka w dwóch susach i chwycił ją za ramię.
- Jesteś pewna?
- Tak! – teraz nie miała już wątpliwości. W jej głowie odezwał się cichy głosik: Lina
przeżyje. Poczuła tak wielką ulgę, że o mało nie zemdlała.
- Dzięki Ci, Boże! Dzięki, dzięki! – Jens padł na kolana i ostrożnie ucałował czoło i
policzek Liny. Zaraz jednak oderwał się i otarł twarz. – Muszę na chwilę wyjść. Zabiorę to. –
Podniósł zawiniątko z łożyskiem. Widać było, że z trudem powstrzymuje łzy.
Elizabeth zrozumiała, że Jens chce zostać na chwilę sam, i skinęła głową. gdy tylko
zamknęły się za nim drzwi, wybuchnęła płaczem. Wiedziała już, że życiu Liny nie grozi
niebezpieczeństwo, mogła więc pozwolić sobie na chwilę słabości. Jednocześnie, ku swemu
zaskoczeniu, poczuła coś na kształt zazdrości. ta rozpacz Jensa… Naprawdę musiał bardzo
kochać Linę. Może nawet bardziej, niż kiedyś ją kochał. Natychmiast pożałowała tych
myśli. To przecież naturalne, że obawiał się śmierci Liny. Była przecież jego żoną, matką
jego dziecka, które przed chwilą przyszło na świat.
- Dobry Boże, przebacz mi! – zaszlochała Elizabeth i zacisnęła dłonie. Siedziała jakiś
czas bez ruchu. Nagle z kołyski dobiegł ją głośny krzyk dziecka.
Podniosła się na drżących nogach, otarła twarz rąbkiem fartucha i wzięła noworodka
na ręce.
415524952.005.png
- Jesteś głodna? – spytała i musnęła wargami miękkie jak jedwab włoski. Były
ciemnobrązowe, ale na pewno z czasem staną się jaśniejsze. Może nawet dziewczynka
odziedziczy kolor włosów po matce.
Elizabeth ukołysała maleństwo w ramionach, podgrzała wodę i dodała do niej trochę
cukru. Karmiła właśnie dziecko łyżeczką od herbaty, gdy wrócił Jens.
- Co robisz? – zapytał zaskoczony.
- Daję jej wodę z cukrem. Musi przecież mieć coś w brzuszku, a nie wiemy, kiedy
Lina będzie w stanie ją nakarmić.
Skinął głową i usiadł przy stole. Nie spuszczał z córeczki wzroku.
- Jak myślisz, czy jest do mnie podobna?
- Chyba bardziej przypomina matkę. Jens zerknął na Linę.
- Wydaje mi się dużo spokojniejsza, prawda?
- Tak. Teraz musi odpocząć i porządnie się wyspać. Trudno sobie nawet wyobrazić, co
dziś przeszła.
Zapadła cisza. Dziecko cmokało, próbując ssać łyżeczkę. Trochę wody z cukrem się
wylało, ale większość znalazła się w końcu w maleńkiej buzi.
- Wybacz mi!
Elizabeth spojrzała na Jensa z zaskoczeniem.
- Co mam ci wybaczyć?
- Wszystko to, co powiedziałem. Zrzuciłem na ciebie całą odpowiedzialność. Tak
jakbyś potrafiła zmienić wolę bożą.
Uśmiechnęła się do niego.
- Nie myśl już o tym, Jensie. Dobrze to rozumiem.
- Uratowałaś Linie życie – powiedziała zmienił zdanie. – Elizabeth otarła dziecięcą
buzię i wzięła dziewczynkę na ręce. Ostrożnie gładziła drobne plecki.
- To znaczy, że cię wysłuchał.
Nie odpowiedziała. Zastanawiała się, czy Jens także się modlił. Nawet jeśli tak, to
pewnie nigdy się do tego nie przyzna. Mężczyźni tacy już są, a on nie stanowił wyjątku, choć
potrafił przyznawać się do błędów i często wydawał się dużo słabszy od Kristiana.
Maleństwu się odbiło, a na twarzy ojca pojawił się szeroki uśmiech.
- Przewinę ją, ale potem będę musiała już iść – oznajmiła Elizabeth i wstała. Kiedy
owinęła pieluszki, uświadomiła sobie, jak wiele lat minęło od czasu, gdy ostatni raz mogła się
tak zajmować Ane. Mimo to nie wyszła z prawy. Może kobiety zostały do tego stworzone?
Gdy dziecko leżało już z powrotem w kołysce, Lina poruszyła się niespokojnie.
415524952.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin