Wola NR28.doc

(49 KB) Pobierz
Warszawa

Warszawa                                                        Wola                                              A to Polska właśnie

2 września 1982r.                                                                                                                St. Wyspiański

nr. 28

Dialog

              Znów padają zabici i ranni. Na ulicach trwa „polowanie na ludzi. Nad miastem unosi się huk petard i chmury gazu.

              Czy to świat się kończy? Nie – to „władza ludowa” prowadzi dialog ze społeczeństwem.

Redakcja

 

Nie uda się zabić „Solidarności”

              Zamanifestowane 31 sierpnia poparcie społeczne dla idei Solidarności ponownie ujawniło izolację władzy opartej wyłącznie na aparacie przemocy. Demonstrując wolę walki o „Solidarność” jeszcze raz przekazaliśmy swój mandat zaufania przedstawicielom wolnych związków zawodowych – jedynej demokratycznie wybranej reprezentacji społeczeństwa.

              Agresywność oddziałów ZOMO, które pierwsze zaatakowały pochody i wiece bezbronnych ludzi, długo nie była w stanie rozbić manifestacji. Spowodowało to bezprecedensową akcję represji, jakie spadły na miasto. Strzelano gazami i rakietami do otwartych okien, wywołując pożary w domach, do karetek pogotowia, do wnętrza żłobków /np. na Grzybowskiej/, kościołów /np. Św. Anna/, szpitali /np. na Solcu/. Poniewierano zatrzymane kobiety i młodzież, deptano naszą godność w „przejściówkach” i aresztach, gdzie „władza ludowa”, ufna w swoją bezkarność, chce zepchnąć nas na drogę odwetu i terroru.

              Znowu zginęli ludzie. Znów staliśmy się chuliganami i rozwydrzonymi wyrostkami, znowu strzelająca do demonstrantów władza ma czyste ręce, jak poprzednio w 1956, 1970, 1976, 1981 roku. Znowu polała się krew, znowu musi ktoś umierać, by kto inny mógł żyć godnie.

              Władza stara się wmówić opinii społecznej informację o braku robotników w manifestacji. Naszą odpowiedzią na tę oszczerczą kampanię będzie dalsza wytrwała walka o prawo „Solidarności” do istnienia.

              Wiele zastrzeżeń budziła organizacja pochodów, Wprawdzie trudno kierować pokojową manifestacją, gdy jest ona zewsząd brutalnie atakowana, ale te słabości wytyczają kierunek dalszej walki. Tylko zorganizowane społeczeństwo będzie w stanie walczyć o swoje prawa, domagać się podmiotowości, być partnerem władzy, a nie obiektem prowokacji i przemocy.

              Manifestacje 31 sierpnia po raz któryś z rzędu dowiodły, że władza nie cofnie się przed społecznymi żądaniami dopóty, dopóki stosowane przez nas środki nie staną się realnym dla niej zagrożeniem. W każdym innym przypadku władza będzie używać siły. Manifestacja jest dowodem naszego sprzeciwu wobec bezprawia – pozostaje pytanie, czy jest w stanie realnie dyktaturze zaszkodzić? Musimy wreszcie uznać, że przeciwnik naprawdę nie liczy się z wolą społeczną i jakimikolwiek zasadami obowiązującymi rządzących. Będzie strzelać i rządzić dalej. I stopniowo przeciągać w szeregi bezradnych i biernych tych z nas, którzy wierzą w szybkie, „demonstracyjne” zakończenie tej wojny.

              Załogi zakładów powinny jasno określić swoje stanowisko. Dzisiaj nie wystarczy słowne poparcie dla „Solidarności”. Dzisiaj o „Solidarność” trzeba się bić. Nie musi to wcale oznaczać – jak usiłuje wmówić ruchowi propaganda – akceptacji terroryzmu. „Solidarność” wielokrotnie dystansowała się od tego typu działań. Ale nie może to nigdy oznaczać bierności i uległości wobec przemocy. Poligrafia, kolportaż, inicjatywy samokształceniowe i gospodarcze, które maja samofinansować ruch – dzisiaj tylko działania konkretne wspierają Związek. Nie liczą się już słowa i odmowa współpracy z wroną i coraz powszechniejsza „emigracja wewnętrzna”. Kto przerywa walkę, jest sojusznikiem władzy. Czas zacząć liczyć siły „Solidarności” słabością najmniejszego KZ-u. Bo łańcuch solidarności pęka w miejscu najsłabszym.

Budujemy organizm społeczeństwa podziemnego, walczymy o „Solidarność”, związek wolnych ludzi, odpowiedzialnych za przyszłość Polski.

Międzyzakładowy Komitet Koordynacyjny – Warszawa

 

Stanowisko

Grupy negocjacyjnej związków autonomicznych w sprawie tez na temat przyszłości ruchu zawodowego w Polsce przedstawionych przez wicepremiera M. F. Rakowskiego w wystąpieniu sejmowym w dniu 21 lipca 1982 roku / fragmenty /

              „Proponowane osiągnięcie porozumienia w kwestii modelu ruchu związkowego i jego organizacyjnych struktur jest dla nas niezrozumiałe, że stoi w sprzeczności z tezami opublikowanymi przez Komitet do spraw Związków Zawodowych w lutym br. w których to tezach Komitet opowiedział się za tym, aby o przyszłym kształcie związków zawodowych zdecydowali sami ludzie pracy.

              Pozostaje tu również drugi problem: kto z im miałby takie porozumienie osiągnąć wobec nieobecności reprezentacji ludzi pracy. /.../

              Tematem, który od dawna nas interesuje, a który do tej pory nie został rozwiązany, jest problem niezależności związków zawodowych. Zasadę, że związki zawodowe są niezależne od administracji państwowej i partii politycznych – uważamy za niepodważalną. Należy jednak zastrzec, że niezależność ta nie może godzić w podstawowe interesy państwa. Aby jednak niezależność ta stała się faktem, należy dokonać zmian w całym szeregu aktów prawnych określających dokładnie, które z nich obowiązują, a które nie obowiązują związków zawodowych.

              Związki zawodowe nie muszą mieć w państwie socjalistycznym swojego odrębnego oblicza politycznego. Niemniej poprzez atrybuty swego działania, muszą wchodzić w materię polityczna państwa.

              W kwestii ustawy o związkach zawodowych, co do której Wicepremier Rakowski proponuje „ponowne spojrzenie” uważamy, że odsuwanie w czasie unormowania sytuacji związków zawodowych prowadzi do anarchizacji społeczeństwa i dalszych głębokich podziałów. Rozumując tak jak wicepremier nie uchwalimy jej nigdy, zwłaszcza, że zmieniająca się stale sytuacja apołeczno-polityczna domagać się będzie regulacji prawnej, która nigdy nie usatysfakcjonuje do końca równocześnie obu stron, lecz może być wyrazem kompromisu. Jeżeli chodzi o nasze zdanie to uważamy, że nie powinno się uchwalić takiej ustawy w okresie, kiedy ci, dla których jest ona uchwalana, mają zamknięte usta.

              A więc najpierw „odwieszenie” związków – mimo stanu wojennego – potem dokończenie dyskusji nad tekstem i przyjęcie jej przez Sejm. Tylko taki tryb ma szanse uzyskać powszechną akceptację ogółu związkowców.

              Przedstawiona przez wicepremiera Rakowskiego propozycja nie prowadzi w sposób konstruktywny do osiągnięcia szybkiego porozumienia narodowego”.

Warszawa 24 lipca 1982r.

Tekst ustawy o związkach zawodowych ma zostać uchwalony w jesiennej sesji Sejmu.

 

              Głos Stoczni Gdańskiej zawsze liczył się w „Solidarności”. Przedstawiamy tezy programowe Komisji Zakładowej Stoczni, licząc, że warszawskie zakłady zabiorą glos w sprawie wyboru aktualnej taktyki Związku i kierunku jego działania.

              „Komisja Zakładowa NSZZ „Solidarność” Stoczni Gdańskiej im. Lenina, po zasięgnięciu opinii reprezentatywnej grupy działaczy związkowych w robotniczych, intelektualnych i młodzieżowych środowiskach Trójmiasta, w tym również członków partii, uznaje za wskazane i celowe przedłożenie członkom Związku w całym kraju tez do dyskusji na temat założeń do programu dalszego działania Solidarności”. Skłania nas do tego sytuacja, jaka według naszej oceny wytworzyła się w Polsce po 8 miesiącach trwania stanu wojennego.

              Władza stosuje konsekwentnie metodę ściśle skalkulowanych ustępstw, którym towarzyszą ogólnikowe obietnice przeplatane z nieukrywanymi pogróżkami. Nadaje się rozgłos fasadowej organizacji Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego, który ma zastąpić samoistnie zanikły Front Jedności Narodu. Wiąże się to bez wątpienia z przygotowaniem gruntu do formowania dyspozycyjnej reprezentacji społeczeństwa. Pojawiają się akcenty, że NSZZ „S” stanowi już rozdział zamknięty, do którego nie ma powrotu. Wykazało to dobitnie posiedzenie Sejmu w przeddzień 22 lipca br. /.../

              Mamy podstawy do przypuszczeń, że niezależnie od różnych wariantów rozwiązań, jakie rząd w zakresie form życia związkowego społeczeństwu zaproponuje, może zostać narzucony taki model, który obróci w niwecz rezultaty naszej walki osiągnięte w sierpniu 80r. Bez względu na to, kiedy nastąpi zniesienie stanu wojennego, akt ten tylko pozornie przywróci normalizację życia w kraju, jeśli nie nastąpi oddanie nam naszych praw do wypowiadania się w naszych sprawach, praw z których nigdy nie zrezygnujemy, bez względu na rozmiary akcji odwetu i zastraszania. My, robotnicy, mamy szczególny tytuł do reprezentowania takiego stanowiska, bowiem historia PRL uczy nas, że partia i sterowany przez nią rząd, ani razu w 37-letnich powojennych dziejach naszego kraj nie zainicjował od siebie procesu naprawy zła, do którego same przez swą krótkowzroczność i niemoc doprowadziły. /.../ Nie jesteśmy ślepi na zdarzenia, które pod szyldem „S” mogły wzbudzić obawy o narażenie naszego państwa na niebezpieczeństwo płynące z zewnątrz. Nie możemy się jednak zgodzić, aby pod pozorem walki z niewielkimi grupami anarchistów i trockistów rozprawiano się bezwzględnie z całym ruchem związkowym „S”. Środki masowego przekazu lżą i zniesławiają nasz Związek, sugerując, że został on w swym działaniu zatruty bez reszty przez hasła „politycznych awanturników prących do wojny domowej”. Jest to fałsz, który stanowczo odrzucamy. „Solidarność” nie była i nie chce być partią polityczną, nie była i nie chce być organizacją antypartyjną, antyrządową, anarchistyczną i antysocjalistyczną. Chcemy natomiast i będziemy niezależnym, samorządnym ruchem związkowym. Jako kilkunastotysięczna organizacja związkowa Stoczni Gdańskiej, będąca awangardą ogólnokrajowego ruchu Solidarności, podobnie jak przygniatająca większość członków w całym kraju, opowiadamy się za socjalizmem. W naszym rozumieniu socjalizm jest to ustrój, którego najwyższym dobrem jest człowiek pracy, nie w retorycznych sloganach, lecz w praktycznym działaniu tego ustroju, który temu celowi podporządkowuje wszystkie środki.

              Zarzut, że „Solidarność” mieszała się do polityki, uznajemy nie tyle za chybiony, co śmieszny. Każdy z nas ma nie tylko prawo, lecz i obywatelski obowiązek kontrolować politykę swego rządu, szczególnie politykę wewnętrzną, społeczną, kulturalną, politykę gospodarczą itp. /.../ Do takiej polityki będziemy się zawsze mieszać, aby zapobiegać kolejnym kryzysom w PRL. Żadna władza nie ma patentu na nieomylność, a tym bardziej ta, która nie obawia się wyników przyszłych wyborów. Wiemy, że inaczej się mają sprawy z polityką zagraniczną, gdyż wynika ona ze szczególnej sytuacji, w jakiej znalazł się świat po II Wojnie Światowej. Powoduje to, że na tym polu możliwości oddziaływania obywateli są ograniczone. /.../ Jesteśmy realistami i obce są nam zamiary wykorzystania na drodze naszego działania środków polegających na użyciu siły. Nie chcemy konfrontacji, choć nie możemy z goryczą nie podkreślić, że deklaracje władz o zdecydowaniu z ich strony działania wyłącznie środkami politycznymi zostały 13 grudnia 1981 roku złamane. Zastosowano wobec nas przemoc, z użyciem siły włącznie. Będąc jak zawsze zwolennikami dialogu i przeciwnikami konfrontacji, nie jesteśmy wszakże bezradni. Ostrzegamy, że nie pozwolimy się sprowadzić do roli bezmyślnych roboczych automatów, którymi się manipuluje i wykorzystuje zależnie od potrzeb taktycznych. Mamy podstawy do obaw, że rząd chce powtórzyć manewr stosowany w poprzednich okresach. Po gromkich oświadczeniach, że nie ma odwrotu od drogi odnowy i że „S” jest trwałym składnikiem naszej rzeczywistości społecznej, czyni się za kulisami wiele, by po pewnym czasie sprawy wróciły do „normalnego” biegu, to znaczy do sytuacji takiej, jaka była przed wymuszeniem ustępstw. /.../ Chcemy lojalnie współpracować z władzą, lecz nie na zasadzie potulnych wykonawców dyktatu. Chcemy działać według reguł partnerstwa, chcemy działać legalnie na gruncie statutu NSZZ „Solidarność”, który jako zgodny z zasadami konstytucyjnymi został przez niezawisły sąd zarejestrowany. Zniesienie stanu wojennego bez zwrócenia nam wszystkich praw statutowych zostanie przez nas uznane za pusty gest. Żądamy, aby stworzono nam warunki do jawnego działania. Jeśli to nie nastąpi, będziemy musieli przyjąć, że pozostawiono nam tylko jedną drogę, do obrania której zostaliśmy zmuszeni. Jest to działanie w podziemiu. Na tę drogę wstępować nie chcemy i będziemy apelować do władz PRL, aby nas do tego nie prowokowały.

              Jeśli jednak nie pozostawi się nam innego wyjścia, wezwiemy wszystkich członków Związku, aby poparli nasze działania w konspiracji i staniemy na jej czele. Działanie to będzie wówczas prowadzone takimi metodami, jakie uznamy za stosowne. Między innymi uruchomimy wszechstronną działalność Tajnej Komisji Zakładowej w naszej Stoczni, w celu przejęcia wszelkich agend pracy podziemnej i stałego kontaktu z Regionalną Komisją Koordynacyjną. /.../

Upełnomocniona Grupa Wykonawcza

Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność”

Stoczni Gdańskiej im. Lenina

 

Polska wyszła na ulice

              Polska wybuchła: Tak zatytułował swój artykuł o wydarzeniach z 31.08 londyński Times. Ale to nieprawda.

              Polska wyszła na ulice, by wziąć udział w pokojowych manifestacjach, bo taka była decyzja przywódców „przywódców”. Bo trzeba było pokazać wszystkim na Wschodzie i na Zachodzie, że za wcześnie dzwoniono w Moskwie, Paryżu i Londynie na nasz pogrzeb, że za wcześnie mówiono o „S” w czasie przeszłym.

              Polska wyszła na ulice po to, by pokazać swój gniew, ale nie po to, by dać mu upust, by go wyładować. Wszędzie tam, gdzie ZOMO nie atakowało manifestantów zachowali oni spokój. Nie wybito żadnej szyby, nie uderzono żadnego milicjanta. Wszędzie tam, gdzie ZOMO przypuściło atak na manifestację, ulice pokryły się barykadami.

              Polska wyszła na ulice pomimo nieznanej wcześniej historii kampanii terroru i zastraszania przez wszystkie środki masowego przekazu, pomimo przedłużenia pracy w zakładach zmilitaryzowanych i skrócenia pracy w pozostałych, pomimo wprowadzenia na teren wielkich zakładów oddziałów wojska i pomimo gigantycznej demonstracji siły ze strony wrony, łącznie z wyprowadzeniem na ulice miast broni pancernej.

              Zbyt wcześnie jeszcze na głębszą ocenę wydarzeń 31 sierpnia, ale już teraz można stwierdzić, że efekt polityczny, jaki miały przynieść manifestacje, został osiągnięty w 100%. I na nic się nie zda umniejszanie przez wronę zasięgu manifestacji. Brednie, że w manifestacjach brało udział w całym kraju jedynie 40 tys. ludzi powtórzone przez zachodnich korespondentów zdementować może każdy, kto był w tym czasie na ulicach. Demonstranci rozpraszanie przez przeważające siły ZOMO, zbierali się cierpliwie ponownie i wszędzie tam, gdzie było to możliwe, tworzyli pochody – często w bezpośrednim sąsiedztwie sił ZOMO. Różnymi ulicami Warszawy przeszło nie mniej niż 10 różnych pochodów o liczebności od kilkuset do kilku tysięcy ludzi. Głębokim smutkiem i gniewem napawają nas nowe ofiary śmiertelne. Pamiętajmy o tych ludziach. Ich śmierć nie może pójść na marne. Polegli, abyśmy mogli żyć godnie!

                                                                                                  Krzysztof Piotrowski

„WOLA” kolportowana jest bezpłatnie. Na fundusz pisma wpłynęły ostatnio następujące wpłaty: słoneczna 1000, PZPR 1000, Drutem 1000, omega 1750, mkk 2000, Łącz – R 2700, TS 2000, Eskulap 6000, sulimanit 500, JAWA 500. Międzylesie dziękuje ogrodnikowi. Nakładem „woli” DRUK MKK

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin