Na linii ognia In the Line of Fire [1993 eng].txt

(46 KB) Pobierz
00:01:08:...::   NA LINII OGNIA   ::...
00:01:20:O m�j Bo�e!
00:01:29:Jest Frank. Dzi�ki Bogu.|Zreszt� i tak po mnie.
00:01:34:Jestem martwy.
00:01:37:Wybacz, Frank. Zab��dzi�em.|Gubi� si� w tym mie�cie.
00:01:46:Co za dzie�.|�ona wysz�a wcze�niej do pracy.
00:01:51:M�j syn rozp�aka� si� w drodze|do szko�y. Chce wr�ci� do Chicago.
00:01:59:- Serce mi si� kraje.|- Masz jeszcze jak�� wym�wk�?
00:02:04:- Nie.|- W przysz�o�ci b�d� punktualny.
00:02:09:- Jasne?|- Wybacz. To si� ju� nie powt�rzy.
00:02:29:- Jak si� masz, Frank?|- Mi�o ci� zn�w widzie�.
00:02:33:- Przepraszamy za sp�nienie.|- Al, pom� Jimmy'emu i Raulowi.
00:02:40:Jasne.|To jego spluwa.
00:02:48:- Nie ufasz mi?|- Mieszkam w parszywej dzielnicy.
00:02:53:- Czas obejrze� pieni��ki.|- Kochane papierki. Masz je?
00:03:01:Wygl�daj� dobrze,|nawet bardzo dobrze.
00:03:05:- Mo�emy przyst�pi� do interesu.|- Wspaniale.
00:03:10:Ale jest ma�y problem.|Ten ch�opak, Al...
00:03:14:Bez przerwy wypytywa�|mnie o drukarza.
00:03:20:M�j instynkt zwykle m�wi mi,|kiedy co� cuchnie.
00:03:25:Tutaj smr�d by� wyra�ny.|Kaza�em go �ledzi�.
00:03:30:To cholerny tajny agent.
00:03:49:- Co mam zatem zrobi�?|- Dopilnowa�, by cia�o nie wyp�yn�o.
00:03:57:Rozwal go dla mnie.
00:04:02:- Inaczej uznam, �e dzia�acie razem.|- To ty przyszed�e� do mnie.
00:04:09:- Wi�c rozwal go�cia na dow�d.|- Przyszed�em tu w interesach.
00:04:14:To rozwal go i robimy interes.
00:04:37:O to mi chodzi�o!|A teraz skoczymy na omlet.
00:04:47:Wezm� tylko swoj� spluw�.
00:04:50:Mo�na?
00:04:59:Jeste� aresztowany!
00:05:10:Ty te� jeste� aresztowany!|Tajna S�u�ba.
00:05:16:Wiedzia�e�, �e nie nabity.|Zwa�y�e� pistolet w d�oni, mam racj�?
00:05:23:M�g� w nim by� jeden nab�j.
00:05:34:Mo�e skoczymy gdzie� i pogadamy?
00:05:49:- Zabi�e� ju� kogo� przedtem?|- Tak, ale nie bawi mnie to.
00:06:00:Nie wiem, czy si� do tego nadaj�.|Umiera�em ze strachu.
00:06:08:Zosta�em tajnym agentem...
00:06:14:�eby chroni� ludzi.
00:06:18:Stawa� na linii strza�u?
00:06:21:Mie� nadziej�, �e kula trafi ciebie,|a nie tego, kogo ochraniasz?
00:06:28:Sam ju� nie wiem.
00:06:35:- Mo�e ja si� do tego nie nadaj�.|- Jeste� dobry Al.
00:06:40:- B�dzie z ciebie przyzwoity agent.|- Sk�d wiesz?
00:06:48:Znam si� na ludziach.
00:06:53:- Chod�my co� zje��.|- Musz� wraca� do domu do rodziny.
00:07:00:Wiesz, wielu ostrzega�o mnie, �e|jeste� cholernie upierdliwy.
00:07:05:- Mieli racj�. Spotkamy si� w biurze.|- O cholera!
00:07:10:- Monroe kaza� nam go sprawdzi�.|- Ja si� tym zajm�...
00:07:15:- Pojad� z tob�.|- Wracaj do domu uca�owa� rodzin�.
00:07:24:JOSEPH McCRAWLEY|ULICA MT. PLEASANT 3155 N.W.
00:07:28:Nie jestem w�cibska.|Ale w��czy� si� alarm przeciwpo�arowy.
00:07:32:Wystraszy�am si�.
00:07:36:Kiedy wesz�am do �rodka,|by�am ju� ca�kiem przera�ona.
00:07:46:Z piekarnika wydobywa� si� dym.|Tli�y si� jakie� resztki.
00:08:18:Mieszkam w tym kraju od 31 lat.
00:08:21:Kocham Stany Zjednoczone.|By�am nawet w Bia�ym Domu.
00:08:26:Tylko w tym kraju ka�dy mo�e|odwiedzi� dom prezydenta.
00:08:33:Gdy zobaczy�am|te wycinki o zabijaniu...
00:08:38:zawiadomi�am policj�.|Oni zawiadomili tajne s�u�by.
00:08:43:Czekam ju� dwa dni.
00:08:48:Prezydent otrzymuje 1400 gr�b|rocznie. Sprawdzamy je wszystkie.
00:08:57:STRAC� MNIE, ALE JESTEM S�AWNY.|W JEDEN DZIE� DOKONA�EM TEGO
00:09:00:NA CO ROBERT KENNED Y POTRZEBOWA�|CA�EGO �YCIA. SIRHAN SIRHAN
00:09:02:- Ten facet nazywa si� McCauley?|- Nie, Joseph McCrawley. Z Denver.
00:09:12:Pami�tam to zab�jstwo, jakby mia�o|miejsce wczoraj. Wci�� p�acz�.
00:09:59:Joseph McCrawley z Denever.
00:10:04:Zmar� 30 lat temu w wieku 11 lat.|Ten facet u�ywa jego dowodu.
00:10:15:Dzi�ki, Jack.
00:10:21:Agenci federalni! Otwiera�!
00:11:16:M�j Bo�e... To ty!
00:12:31:- S�ucham?|- Frank Horrigan?
00:12:34:- Tak?|- Agent federalny?
00:12:39:- Co wygra�em? To jaki� konkurs?|- Wielki Bo�e, to naprawd� ty.
00:12:44:- Kto m�wi, do cholery?|- To ty by�e� u mnie w mieszkaniu.
00:12:56:- McCrawley?|- Nazywaj mnie Booth.
00:13:01:- Dlaczego nie Oswald?|- Bo Bootha cechowa�a dezynwoltura.
00:13:06:Po oddaniu strza��w do Lincolna|wyskoczy� na scen�.
00:13:13:- Gdzie jeste�?|- Bli�ej ni� ci si� wydaje.
00:13:17:Podnieca mnie rozmowa z tob�.|Ca�kiem jakbym ci� zna�.
00:13:22:Czyta�em o tobie, ogl�da�em zdj�cia.|By�e� ulubionym agentem Kennedy'ego.
00:13:27:To by�o dawno.|Co ci� wci�� trzyma w tym zawodzie?
00:13:32:Wyskoczmy gdzie� i pogadajmy.
00:13:35:Im mniej o mnie wiesz, tym lepiej.
00:13:39:- Zamierzam zabi� prezydenta.|- Niepotrzebnie to powiedzia�e�.
00:13:45:Pogr�ki pod adresem g�owy pa�stwa|s� przest�pstwem. Nawet je�li to �art.
00:13:50:To nie jest �art.
00:13:53:Nale�y by� gotowym odda� �ycie|za prezydenta. To s�owa Kennedy'ego?
00:14:00:- Zgadza si�.|- Jestem gotowy.
00:14:05:Mam w tobie przeciwnika, nasza|gra b�dzie bardziej pasjonuj�ca.
00:14:13:Po��czy�o nas przeznaczenie, Frank.
00:14:16:- Bawi mnie tylko ta ironia losu.|- Jaka ironia?
00:14:22:B�dziesz bezpo�rednio zamieszany|w zab�jstwo dw�ch prezydent�w.
00:14:33:Zaczekaj chwil�!|Co� mi si� przypala.
00:15:08:Mieszka� tam przez trzy tygodnie.
00:15:12:Przychodzi� i wychodzi�.|Nikt d�u�ej z nim nie rozmawia�.
00:15:17:Ka�dy opisuje go inaczej.|Wzrost pomi�dzy 1,70 i 1,80 m.
00:15:21:Waga siedemdziesi�t pi�� -|osiemdziesi�t pi�� kilogram�w.
00:15:26:- Wiek?|- Mi�dzy 28 a 45 lat.
00:15:39:Dwa miesi�ce przed wyborami|panika jest rzecz� normaln�.
00:15:43:- Czekaj� na was.|- Cze��, Frank.
00:15:46:Nie zagl�da�e� do tej cz�ci|budynku ju� od lat.
00:15:50:Jestem szefem od ponad dw�ch lat.
00:15:57:To Al D'Andrea.|Znasz Matta Wildera?
00:16:01:Ci�gle wisi mi 20 dolc�w|za wynik meczu pi�karskiego.
00:16:05:To jest agent Bill Watts,|a to Lilly Raines.
00:16:10:- Bardzo �adna jak na sekretark�.|- A ty za stary na agenta.
00:16:16:Lilly jest agentk�.
00:16:19:Chcia�em tylko sprawdzi�,|czy ma poczucie humoru.
00:16:23:Usi�d�my i pogadajmy|o tym facecie.
00:16:27:Rozumiem, �e na razie|nazywamy go Booth.
00:16:32:- Co o nim wiemy?|- Jest niebezpieczny.
00:16:37:- Sk�d wiesz?|- Znam si� na ludziach.
00:16:42:Czemu od razu nie podj�li�cie|odpowiednich krok�w?
00:16:47:- Mieli�my ci�ki dzie�.|- Za ci�ki na przeszukanie?!
00:16:51:- Byli�cie tam tylko dziesi�� minut!|- Nie mia�em nakazu rewizji.
00:16:56:- Znaj�c twoj� reputacj�...|- Jak� reputacj� masz na my�li?
00:17:01:- Wracajmy do sprawy.|- Powiedz, co mia�e� na my�li.
00:17:05:Paranoja czy chce mi dokopa�?
00:17:08:Jedno i drugie po trochu.
00:17:12:Wiesz co, Bill? Swego czasu by�em|prawie tak samo arogancki jak ty.
00:17:18:Nie mamy czasu na k��tnie.|Musz� �ci�gn�� 75 agent�w z Miami.
00:17:25:Informuj mnie na bie��co, Sam.
00:17:33:- Co robimy z tym go�ciem?|- Prowadzimy �ledztwo.
00:17:37:- Za��cie mi pods�uch na telefon.|- My�lisz, �e zn�w zadzwoni?
00:17:41:- Na pewno. To dezynwoltura.|- Dezynwoltura?
00:17:46:- Lubi ostentacyjne zachowania.|- Wiem, co to znaczy.
00:17:50:- Ja musia�em zajrze� do s�ownika.|- OK, za�o�ymy ci pods�uch.
00:17:56:Przy okazji... Watts nie jest tak|arogancki jak ty kiedy�.
00:18:06:Jak� reputacj� Watts mia� na my�li?
00:18:11:Sam wiesz.
00:18:14:Jestem uwa�any za starego|pryka o w�tpliwej og�adzie?
00:18:21:O czym jeszcze chcesz|ze mn� pogada�?
00:18:27:Chc� by� przydzielony prezydentowi.
00:18:31:Do ochrony?! Po tylu latach?!|Frank, jeste� dinozaurem.
00:18:37:Gdy ten facet uderzy,|musz� by� na miejscu!
00:18:42:Jeste� mi to winien.
00:18:45:- Nie da�em wyla� ci� z pracy!|- Wracam do niej.
00:18:55:W twoim wieku chcesz ponownie|zosta� ochroniarzem?
00:19:01:Mam gdzie� jeszcze jedn�|par� przyzwoitych but�w.
00:20:06:Stajemy.|Podr�nik chce pozdrowi� t�um.
00:20:09:Dajcie tu kogo� z ochrony.
00:20:36:Cholera! Zawracaj!
00:21:04:- Co si� tu dzieje?|- Zg�aszano atak serca.
00:21:10:- Wszystko w porz�dku?|- Wyno�cie si� st�d!
00:21:16:Wezwano nas do zawa�u.
00:21:21:- Frank, nic ci nie jest?|- Chcia�em chwil� odpocz��.
00:21:26:Rozumiem.
00:21:29:Kto wykr�ci� mi ten numer?
00:21:33:Wracajcie do pracy.
00:21:41:- Co za �artowni� ich tu wezwa�?|- Mo�e to wcale nie by� dowcip.
00:21:46:- Wygl�da�e� dzi� niewyra�nie.|- Wsadz� mu nogi w ty�ek!
00:21:52:Masz pewno��, �e to by� facet?
00:22:02:- Przejecha�e� moj� ulic�.|- Czemu nie kupisz sobie samochodu?
00:22:07:Od lat mieszkam w Nowym Jorku.|Polubi�em miejskie �rodki transportu.
00:22:12:Skoro lubisz autobusy, to czemu ja|mam by� twoim szoferem?
00:22:17:Mi�o mi si� z tob� gada.
00:22:22:- Nieprzyjemny facet.|- Je�li wci�� tak wygl�da.
00:22:30:Zatrzymaj tutaj.
00:23:05:Trudno by�o dzi� dostrzec, �e|prezydent ma k�opoty z kampani�.
00:23:10:Wraz z francuskim przyw�dc�|przystawali, aby pozdrowi� t�um.
00:23:16:Senat si� nie ustosunkowa� do|nowego porozumienia handlowego.
00:23:22:Prezydent Francji wyda oficjaln�|kolacj� na cze�� prezydenta.
00:23:28:Doradcy prezydenta s� zadowoleni...
00:23:32:z przychylnych recenzji medi�w.
00:23:37:Dziwna subkultura.|Niech kilku agent�w popyta o �wir�w.
00:23:42:- Zajm� si� tym z samego rana.|- Pogadam z Jackiem...
00:23:49:Zaczekaj, kto� dzwoni.
00:23:54:- Tak?|- Frank?
00:24:00:- Booth? Co u ciebie?|- Dzi�ki, w porz�dku.
00:24:07:Zaczekaj.|Sko�cz� drug� rozmow�.
00:24:11:Macie go?|Rozmawiaj z nim jak najd�u�ej!
00:24:18:Chcecie mnie namierzy�?
00:24:22:- �e te� o tym nie pomy�la�em...|- Pomy�la�e�. Jeste� dobry.
00:24:28:- Martwi�em si� dzi� o ciebie.|- Dlaczego?
00:24:34:My�la�em, �e zemdlejesz|podczas parady.
00:24:39:Musisz popracowa� nad form�.
00:24:43:- Chyba masz racj�.|- Ogl�dam w�a�nie film z tob�.
00:24:50:Jaki film?
00:24:56:Przyjazd Kennedy'ego do Teksasu.|By�e� pewnie bardzo podniecony.
00:25:03:Dallas. Poranek na Polu Mi�o�ci.
00:25:08:Wygl�dacie tak rado�nie.|JFK, Jackie i ty.
00:25:14:Jeste� m�ody i pe�en zapa�u.
00:25:18:Co ci si� sta�o tego dnia?
00:25:21:Tylko jeden agent zareagowa�|na strza�. Sta� dalej od prezy...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin