Cara Colter
List do Świętego Mikołaja
Romans DUO 763
Drogi Mikołaju. Jak się masz? Czy na Biegunie wszystko w porządku? Jak tam renifery i elfy? Byłem w tym roku bardzo grzeczny. Dużo pomagałem cioci, bo ona potrzebuje pomocy. Drogi Mikołaju, chciałbym dostać pod choinkę tatę.
Pozdrawiam Jamie
PS Czy Biegun Północny jest blisko nieba? Wszyscy mówią mi, że mama patrzy na mnie, że jest moim aniołem stróżem, ale ja muszę być pewien. Jeśli tak jest, to czy na Święta Bożego Narodzenia mogłoby spaść trochę śniegu?
– Pani Beckett, czy mogłaby mi pani pomóc napisać list do Świętego Mikołaja?
Siwowłosa nauczycielka spojrzała znad okularów. Poczuła ukłucie w sercu. Czuła je zawsze, gdy patrzyła na Jamiego Cavella. Był ślicznym dzieckiem: duży, z prostymi czarnymi włosami i wydatnymi kośćmi policzkowymi. Był taki słodki, ale jego olbrzymie szafirowe oczy nigdy się nie uśmiechały.
Stał, przyciskając mocno sfatygowanego misia.
Zwykle prosiła, żeby dzieci zostawiały swoje zabawki w domu. Pozwoliła Jamiemu przychodzić z misiem, kiedy rok temu jego matka zginęła w wypadku samochodowym. Od tej chwili Buddy na dobre stał się członkiem grupy.
– Oczywiście, że ci pomogę – odpowiedziała pani Beckett. Nachyliła się, otworzyła górną szufladę biurka i wybrała najpiękniejszy papier, jaki miała, ten z reniferami ciągnącymi sanie.
Jamie aż westchnął z radości, gdy go zobaczył. Podszedł tak blisko, że jego małe kolanka dotknęły rąbka jej sukienki.
Pani Beckett siedziała z ołówkiem w ręku i czekała. Chłopiec milczał. Pomyślała, że powinna mu pomóc, coś poradzić. Ale co mogła poradzić dziecku, które straciło wszystko?
– Gra komputerowa? – zaproponowała nieśmiało. – Podobała ci się ta, w którą tu grałeś. Czy wpisać ją na listę?
Za późno zdała sobie sprawę, że mógł nie mieć w domu komputera. Ciotka Jamiego, która została jego prawną opiekunką, pracowała jako sekretarka w agencji nieruchomości. Zapewne skromna pensja nie pozwalała jej na takie wydatki.
Jamie spojrzał na nią w taki sposób, że poczuła, jak bardzo się pomyliła.
– Nie chcę żadnych gier ani zabawek – powiedział chłopiec. Nie chcę szczeniaczka, jak Bobby, ani kucyka, jak Mindy.
Pani Beckett pomyślała, że to będzie na pewno bardzo krótki list.
– Co byś chciał, kochanie?
– Tatusia.
– Kochanie... – zaczęła pani Beckett. – Jamie, ty chyba nie sądzisz, że... – Spojrzała na chłopca i nie dokończyła.
Miał zamknięte oczy i ściągnięte brwi. Widać było, że myśli o czymś intensywnie.
– Drogi Mikołaju – zaczął dyktować. – Jak się masz? Czy na Biegunie wszystko w porządku? Jak tam renifery i elfy? – Zamyślił się na chwilę i ciągnął dalej. – Byłem w tym roku bardzo grzeczny. Dużo pomagałem cioci, bo ona potrzebuje pomocy. Drogi Mikołaju, chciałbym dostać pod choinkę tatę.
Pani Beckett wahała się przez chwilę, ale napisała to, o co prosił ją malec.
– Czy chcesz napisać Mikołajowi, dlaczego potrzebujesz taty? – zapytała niepewnie.
Jamie spojrzał na nią.
– Myślę, proszę pani, że Święty Mikołaj wie, dlaczego – odpowiedział spokojnie.
Spojrzał na to, co napisała nauczycielka, westchnął ciężko i powiedział:
– Czy mogłaby pani podpisać: Pozdrawiam. Jamie?
– Oczywiście – odpowiedziała kobieta. – Czy coś jeszcze?
– PS.
Pani Beckett uśmiechnęła się wbrew sobie.
– My tak naprawdę nie napisaliśmy jeszcze listu. A w ogóle, skąd znasz to określenie?
Miała nadzieję, że mały zdecyduje się w końcu na jakąś grę komputerową albo robota. To był przebój ostatniego sezonu.
– Ponieważ każdego dnia mama, zanim wyszła do pracy, pisała do mnie kartkę. Potem ciocia lub opiekunka czytały mija. Zawsze pisała: „Mam nadzieję, że będziesz miał dobry dzień. Nie zapomnij, że idziemy razem na lunch”. A później zawsze było PS: „Kocham Cię” – powiedział Jamie – i ten dopisek był najważniejszy.
Pani Beckett dopisała, o co prosił.
– PS – powiedział Jamie. – Czy Biegun Północny jest blisko nieba? Wszyscy mówią mi, że mama patrzy na mnie, że jest moim aniołem stróżem, ale ja muszę być pewien. Jeśli tak jest, to czy na Święta Bożego Narodzenia mogłoby spaść trochę śniegu?
Pani Beckett odwróciła się do okna, by nie zobaczył jej łez. Ponieważ mieszkali w Tucson w Arizonie, nie mieli szansy na śnieg. Czasem bieliły się leżące na północ od Tucson najwyższe szczyty gór Santa Catalina. Trudno sobie jednak wyobrazić, by ktoś wybrał się tam na niewinną, bożonarodzeniową przechadzkę.
Po chwili nauczycielka wyjęła kopertę, włożyła do niej list i zakleiła. Potem bardzo ostrożnie napisała. Święty Mikołaj. Biegun Północny.
– Chciałbyś, żebym to wysłała? – zapytała.
– Nie – odpowiedział malec. – Zrobi to mamcia.
Jamie mówił tak czasem o ciotce. Ton jego głosu zdradzał, jak bardzo ją kochał i jak bardzo brakowało mu matki. Bethany była równie słodka i delikatna jak jej siostrzeniec. W jej oczach mieszkały ten sam ból i niepewność.
– Ciocia Beth – powiedział po chwili chłopiec – ma naprawdę ładne znaczki na święta. Spodobają się Mikołajowi.
Pani Beckett podała mu kopertę. Przez chwilę ich dłonie znajdowały się blisko siebie. Jej ręka była taka wielka przy drobnej rączce chłopca. A jednak mimo wieku, wbrew rozsądkowi musiała przyznać, że wciąż wierzy w cuda. Szczególnie w Boże Narodzenie.
Riley Keenan czuł się głupio, a nie lubił tego uczucia. Ten prawie dwumetrowy twardziel stał pośrodku międzynarodowego lotniska w Calgary. Teraz, na widok tłumu ludzi objuczonych bagażami, biegnących we wszystkich kierunkach, zaczynało go ogarniać lekkie przerażenie.
Był dwudziesty pierwszy grudnia, jeden z najgorętszych dni dla lotnisk. Dowiedział się tego od parkingowego, gdy krążył dłuższą chwilę, by znaleźć wolne miejsce.
Każda nadawana przez głośniki zapowiedź kończyła się życzeniami wesołych świąt. Nie było przed tym ucieczki.
...
Vivichomik