Blake Jennifer - Dżentelmeni z południa - John.pdf
(
653 KB
)
Pobierz
(Microsoft Word - Blake Jennifer - D\277entelmeni z po\263udnia - John)
Blake Jennifer
D
Ň
entelmeni z Południa
John
ROZDZIAŁ 1
–
To ciebie chc
ħ
.
Niespodziewana deklaracja odbiła si
ħ
echem od sp
ħ
kanych
Ļ
cian starego salonu. John
Peterson, zwany Ripem, wiedział,
Ň
e mo
Ň
e ona wyda
ę
si
ħ
szokuj
Ģ
ca, ale poniewa
Ň
była to
szczera prawda, nie zamierzał jej ukrywa
ę
.
Kobieta stoj
Ģ
ca naprzeciwko zbladła, lecz nie uciekła ani nawet nie spu
Ļ
ciła wzroku. Rip
musiał przyzna
ę
,
Ň
e wspaniale panuje nad sob
Ģ
, mimo
Ň
e nie cierpiał tego jej opanowania. Nie
udało mu si
ħ
przestraszy
ę
Anny Montrose, chocia
Ň
chciał, a nawet powinien j
Ģ
przestraszy
ę
–
w przeciwnym razie równie dobrze mógłby od razu spakowa
ę
manatki.
Odwrotu przecie
Ň
nie przewidywał. Gdyby w ogóle brał pod uwag
ħ
mo
Ň
liwo
Ļę
pora
Ň
ki,
nie byłoby go tutaj – wcale nie przyjechałby do Blest. Có
Ň
robiłby w tej zabytkowej willi na
starej plantacji, gdyby nie liczył na to,
Ň
e konfrontacja z Ann
Ģ
pozwoli mu osi
Ģ
gn
Ģę
po
ŇĢ
dany
cel? Nie chodziło mu przecie
Ň
o to,
Ň
eby tylko zwierzy
ę
si
ħ
jej ze swoich najgł
ħ
bszych
pragnie
ı
i marze
ı
.
– Spodziewasz si
ħ
,
Ň
e ja...
Ň
e prze
Ļ
pi
ħ
si
ħ
z tob
Ģ
? – zapytała z niedowierzaniem. Gdy
czekała na odpowied
Ņ
, jej szare oczy zrobiły si
ħ
ciemne jak chmura gradowa.
Ciekawe, co by zrobiła, gdyby odpowiedział twierdz
Ģ
co? Umierał z ch
ħ
ci, by tak wła
Ļ
nie
zrobi
ę
. Czy uległaby, gdyby wyci
Ģ
gn
Ģ
ł teraz r
ħ
k
ħ
? A mo
Ň
e by go spoliczkowała?
W gł
ħ
bi duszy dobrze wiedział,
Ň
e jest za wcze
Ļ
nie na potwierdzanie. Zbyt wiele by
ryzykował, wdaj
Ģ
c si
ħ
w takie gierki. Przynajmniej na razie.
– Wyraziła
Ļ
si
ħ
interesuj
Ģ
co, cho
ę
wysoce nieprecyzyjnie – za
Ļ
miał si
ħ
gardłowo,
wsadzaj
Ģ
c r
ħ
ce do kieszeni. – „Spanie” to ostatnia rzecz, na jak
Ģ
bym liczył. Gdybym
naturalnie w ogóle brał pod uwag
ħ
tego rodzaju rozliczenie. Nie – westchn
Ģ
ł – ja po prostu
spodziewam si
ħ
,
Ň
e pomo
Ň
esz mi osi
Ģ
gn
Ģę
co
Ļ
, co zarówno ty, jak i twoja rodzina mieli
Ļ
cie
od zawsze. Chc
ħ
by
ę
szanowanym obywatelem Montrose.
Przez chwil
ħ
patrzyła na niego szklanym wzrokiem. Mógł si
ħ
tylko domy
Ļ
la
ę
,
Ň
e oto
nakazała sobie spokój i zmian
ħ
tonu rozmowy. Jej blade zwykle policzki niespodziewanie
nabrały intensywnie ró
Ň
owego koloru. Oblizała wargi – Rip prze
Ļ
ledził ten ruch z najwy
Ň
sz
Ģ
,
prawie bolesn
Ģ
uwag
Ģ
– i odezwała si
ħ
zduszonym głosem:
– Mam wra
Ň
enie,
Ň
e nie rozumiem.
Oczywi
Ļ
cie. Przecie
Ň
nigdy go nie rozumiała, nawet jako dziecko. Gdy na Bo
Ň
e
Narodzenie przebierano j
Ģ
za aniołka i biegała rado
Ļ
nie, trzepocz
Ģ
c przyklejonymi skrzydłami
– na głow
ħ
niczego nie wkładała, wystarczały jej złociste loki – on, obdartus z domu po
drugiej stronie rzeki, patrzył na ni
Ģ
z nabo
Ň
nym podziwem, jakby rzeczywi
Ļ
cie była
nadprzyrodzonym zjawiskiem. Gdy mieli po na
Ļ
cie lat, ona zadawała szyku w najnowszym
modelu cadillaca z opuszczanym dachem, jak przystało na córeczk
ħ
najbogatszej rodziny w
okolicy, on natomiast tłukł si
ħ
po wertepach pickupem, który wygrzebał na złomowisku i
naprawił własnymi, unurzanymi w smarze r
ħ
koma.
Przyja
Ņ
nił si
ħ
z jej bratem, Tomem, ale cały czas miał nadziej
ħ
,
Ň
e ta przyja
Ņı
zbli
Ň
y go
do niej. Oni tymczasem zapraszali go na kolacj
ħ
lub obiad i jako
Ļ
nie domy
Ļ
lali si
ħ
, dlaczego
stale odmawia pod pretekstem,
Ň
e nie jest głodny. Prawda była taka,
Ň
e mieli nieskazitelne
maniery, on za
Ļ
nie wiedział, jak zachowa
ę
si
ħ
przy stole.
To było kiedy
Ļ
... Tym razem Anna te
Ň
nie b
ħ
dzie na tyle domy
Ļ
lna, by zrozumie
ę
,
Ň
e ta
rozmowa odbywa si
ħ
według
Ļ
ci
Ļ
le zaplanowanego scenariusza. Nie domy
Ļ
li si
ħ
,
Ň
e
specjalnie czekał, a
Ň
ona dowie si
ħ
od ludzi o jego powrocie, zobaczy jego spychacze i
koparki w okolicy Blest i sama przyjdzie do niego. Nie uwierzyłaby,
Ň
e wła
Ļ
nie tak wyobraził
sobie to spotkanie – w salonie, o zmierzchu, kiedy słabe
Ļ
wiatło wpadaj
Ģ
ce przez wysokie
okna b
ħ
dzie rozja
Ļ
niało jej twarz. On, zgodnie z planem, stan
Ģ
ł tyłem do okien.
Zauwa
Ň
ył,
Ň
e w ogóle si
ħ
nie zmieniła. Z jej klasycznych rysów biła ta sama szlachetno
Ļę
co kiedy
Ļ
, ci
Ģ
gle miała szeroko rozstawione oczy i połyskliwe włosy, którymi wszyscy
zawsze si
ħ
zachwycali. Chodz
Ģ
ca doskonało
Ļę
... Tak jak dawniej czuł si
ħ
przy niej
onie
Ļ
mielony i niepewny. Chował swe uczucia, udaj
Ģ
c twardziela.
On sam zmienił si
ħ
jednak bardzo. Wi
ħ
zienie go zmieniło.
– To proste – wyja
Ļ
nił szorstko. – Chc
ħ
odzyska
ę
to, co zabrano mi w tym mie
Ļ
cie
szesna
Ļ
cie lat temu. Mam zamiar
Ň
y
ę
swoim starym
Ň
yciem, tylko lepiej. A planuj
ħ
je
kontynuowa
ę
dokładnie od miejsca, w którym zostało przerwane.
– I umy
Ļ
liłe
Ļ
sobie,
Ň
e mog
ħ
ci w tym pomóc?
– Wiem,
Ň
e mo
Ň
esz – powiedział spokojnie, patrz
Ģ
c jej prosto w oczy.
– A je
Ň
eli nie mog
ħ
albo nie chc
ħ
, wtedy zrównasz Blest z ziemi
Ģ
, zgadza si
ħ
?
Nabrała gł
ħ
boko powietrza, jakby si
ħ
dusiła, a to sprawiło,
Ň
e jej piersi uniosły si
ħ
do
góry pod
Ň
akiecikiem z kremowego jedwabiu, doskonałym na letni upał. Najwyra
Ņ
niej
zauwa
Ň
yła,
Ň
e zatrzymał wzrok w tym miejscu, bo skrzy
Ň
owała dłonie, jakby chciała si
ħ
przed nim zasłoni
ę
.
– Chcesz to zrobi
ę
, tak? – powtórzyła pytanie. – Chcesz rozwali
ę
jeden z najstarszych i
najpi
ħ
kniejszych budynków w Luizjanie,
Ň
eby wybudowa
ę
na jego miejscu dom opieki dla
bogatych staruszków i teren do gry w golfa?
– Tak o mnie mówi
Ģ
? – ironiczny u
Ļ
mieszek zaigrał na jego ustach.
– Zaprzeczasz temu?
– Och nie, w
Ň
adnym wypadku – wycedził. – Wiesz,
Ň
e Montrose to nie jest miasto, w
którym powinienem czemukolwiek zaprzecza
ę
. Próbowałem kiedy
Ļ
co prawda, ale nic mi to
nie dało.
Zawahała si
ħ
, jakby zastanowiło j
Ģ
co
Ļ
w jego twarzy albo głosie. Gdy za
Ļ
si
ħ
odezwała,
rzuciła tylko jedno, beznami
ħ
tnie brzmi
Ģ
ce zdanie:
– Dlaczego to robisz?
– Jestem biznesmenem, mam w tym swój interes – powiedział i spojrzał na ni
Ģ
wyzywaj
Ģ
co.
– Nie s
Ģ
dz
ħ
. Moim zdaniem chcesz si
ħ
zem
Ļ
ci
ę
.
– Naprawd
ħ
? – zapytał. Przynajmniej zastanowiła si
ħ
nad tym, a to znaczyło,
Ň
e
po
Ļ
wi
ħ
ciła mu troch
ħ
uwagi.
– Odgrywasz si
ħ
na tutejszych ludziach za to,
Ň
e o
Ļ
mielili si
ħ
wysła
ę
ci
ħ
do wi
ħ
zienia. A
tak
Ň
e na mojej rodzinie za to,
Ň
e
Ļ
wiadczyła przeciwko tobie.
– Co w takim razie z tob
Ģ
? Czy uwa
Ň
asz,
Ň
e mam co
Ļ
przeciwko tobie?
Poruszyła nieznacznie głow
Ģ
– ledwie widoczny ruch zdradzaj
Ģ
cy rezygnacj
ħ
i
przygn
ħ
bienie. Smuga
Ļ
wiatła, które wpadało przez niemyt
Ģ
od dawna szyb
ħ
, zaigrała na jej
włosach złocistych jak miód.
– Nigdy nic ci nie zrobiłam.
Rip poczuł nagł
Ģ
ch
ħę
, by podej
Ļę
i ni
Ģ
potrz
Ģ
sn
Ģę
. Albo nie – raczej przeci
Ģ
gn
Ģę
r
ħ
k
Ģ
po
jej jedwabi
Ļ
cie gładkiej skórze, dotkn
Ģę
ciała schowanego pod dobrze skrojonym kostiumem.
W tej samej chwili naszło go przykre, znane z przeszło
Ļ
ci wra
Ň
enie,
Ň
e jego dotyk mógłby j
Ģ
skala
ę
, pobrudzi
ę
.
Kiedy tak na ni
Ģ
patrzył, przyszło mu do głowy,
Ň
e jednak wygl
Ģ
da troch
ħ
inaczej ni
Ň
na
portrecie, który sobie tyle razy odtwarzał w pami
ħ
ci. W rzeczywisto
Ļ
ci była wy
Ň
sza, a jej
twarz straciła ju
Ň
młodzie
ı
cz
Ģ
pucołowato
Ļę
– zdawało si
ħ
,
Ň
e skóra przylega teraz
Ļ
ci
Ļ
lej ni
Ň
kiedy
Ļ
do symetrycznych, delikatnych, a zarazem wyrazistych ko
Ļ
ci policzkowych.
Spojrzenie miała bardziej tajemnicze ni
Ň
dawniej, co w przedziwny sposób czyniło j
Ģ
bardziej
bezbronn
Ģ
. Sam jej widok wystarczał, by co
Ļ
Ļ
ciskało go w gardle.
– Mo
Ň
e wła
Ļ
nie chodzi o to, czego nie zrobiła
Ļ
– powiedział w ko
ı
cu tonem podszytym
kpin
Ģ
, skierowan
Ģ
zreszt
Ģ
głównie pod własnym adresem.
Zacisn
ħ
ła usta i odwróciła wzrok. Poprzez t
ħ
aluzj
ħ
chciał jej przypomnie
ę
tamto upalne,
szalone popołudnie, kiedy mało brakowało, a zostaliby kochankami.
Je
Ļ
li chodzi o niego, pami
ħ
tał wszystko bardzo dokładnie. Jej szczupłe, delikatne ciało
przyci
Ļ
ni
ħ
te jego ci
ħŇ
arem, przygrzewaj
Ģ
ce sło
ı
ce i traw
ħ
, która w
Ļ
ciekle go kłuła, gdy
obejmował Ann
ħ
. Pami
ħ
tał odurzaj
Ģ
cy zapach jej skóry i włosów, a tak
Ň
e bicie serca, tak
mocne,
Ň
e a
Ň
czuł je na swojej piersi. Była urocza, pełna wdzi
ħ
ku i taka niewinna...
On za to zachowywał si
ħ
niezdarnie, nie mog
Ģ
c uwierzy
ę
w swoje szcz
ħĻ
cie. Bał si
ħ
,
Ň
e
mo
Ň
e sprawi
ę
jej ból, a jeszcze bardziej bał si
ħ
tego,
Ň
e wszystko zaraz minie – bo nie mo
Ň
e
trwa
ę
.
Miał racj
ħ
.
– Nie uwa
Ň
am,
Ň
eby to miało jakikolwiek zwi
Ģ
zek ze mn
Ģ
– odezwała si
ħ
w ko
ı
cu. –
Uwa
Ň
am za to,
Ň
e wróciłe
Ļ
tutaj z portfelem wypchanym pieni
ħ
dzmi, bo chcesz pokaza
ę
,
Ň
e
na przekór wszystkim i wszystkiemu odniosłe
Ļ
sukces. Długo si
ħ
zastanawiałe
Ļ
, jak si
ħ
zem
Ļ
ci
ę
na mojej rodzinie, i uznałe
Ļ
wreszcie,
Ň
e najlepiej b
ħ
dzie po prostu zniszczy
ę
Blest.
– No bo tak byłoby najlepiej, chyba nie zaprzeczysz? – powiedział spokojnie, obserwuj
Ģ
c
wzburzenie maluj
Ģ
ce si
ħ
na jej twarzy.
– Naturalnie! Ty doskonale wiesz, jak nas ugodzi
ę
, bo wiesz, czym jest i zawsze było
Blest. Tysi
Ģ
ce razy słuchałe
Ļ
mojego ojca wspominaj
Ģ
cego ze wzruszeniem czas, gdy to
miejsce nale
Ň
ało do naszej rodziny. Byłe
Ļ
przy tym, jak razem z Tomem planowali
Ļ
my
odkupi
ę
i wyremontowa
ę
ten dom,
Ň
eby wszystko było jak przed Wielkim Kryzysem, kiedy
dziadek go stracił.
Miała racj
ħ
. Nie miał wtedy własnych marze
ı
, wi
ħ
c uznał za swoje marzenia Anny i
Toma. Nauczył si
ħ
kocha
ę
t
ħ
star
Ģ
will
ħ
, jej przestronne pokoje, wysok
Ģ
kolumnad
ħ
od frontu,
a tak
Ň
e wielkie, troch
ħ
ponure freski na
Ļ
cianach.
I oto teraz wszystko to nale
Ň
y do niego i mo
Ň
e robi
ę
, co mu si
ħ
podoba.
– Wiem, jak traktujesz Blest – powiedział po chwili – i jak Tom traktował to miejsce.
– Ty i Tom byli
Ļ
cie... – zacz
ħ
ła, ale si
ħ
zawahała i nie sko
ı
czyła zdania.
– Przyjaciółmi – dopowiedział za ni
Ģ
.
– On nigdy nie wrócił... – Spojrzała mu prosto w oczy.
– Wiem.
– Kto ci powiedział?
– Zrobiłem swój zawód z tego,
Ň
eby by
ę
dobrze poinformowanym.
– Mama zawsze my
Ļ
lała,
Ň
e co
Ļ
wiesz i
Ň
e orientujesz si
ħ
, gdzie on mógł si
ħ
podzia
ę
.
– Niesłusznie. Tom nigdy si
ħ
ze mn
Ģ
nie skontaktował. Nie odezwała si
ħ
, tylko znowu
skierowała gdzie
Ļ
w drug
Ģ
stron
ħ
spojrzenie swoich ciemnoszarych oczu.
– Na pewno ani Tom, ani tamte sprawy nie maj
Ģ
nic wspólnego z tym, czego chc
ħ
teraz
od ciebie – powiedział,
Ň
eby zmieni
ę
temat i jednocze
Ļ
nie wróci
ę
do wła
Ļ
ciwego przedmiotu
rozmowy. Nie miał ochoty patrze
ę
na jej ból, nawet je
Ň
eli to on go wywołał. Zwłaszcza je
Ň
eli
to on go wywołał.
– Oczywi
Ļ
cie,
Ň
e nie – stwierdziła sarkastycznie. – Zdaje si
ħ
,
Ň
e mówiłe
Ļ
co
Ļ
o byciu
szanowanym obywatelem. Je
Ļ
li dobrze rozumiem, masz zamiar zosta
ę
kim
Ļ
w rodzaju
ziemianina, mo
Ň
e prezesem izby handlowej...
– Nie! – przerwał jej niecierpliwym gestem. – Pozycja społeczna i honory nic dla mnie
nie znacz
Ģ
. Chc
ħ
tylko sta
ę
si
ħ
pełnoprawnym członkiem tutejszej społeczno
Ļ
ci.
– Ja ci do tego nie jestem potrzebna.
– Ale
Ň
jeste
Ļ
– powiedział spokojnie. – Potrzebuj
ħ
kogo
Ļ
, kto wska
Ň
e mi, jak si
ħ
ubiera
ę
,
jak si
ħ
zachowywa
ę
, który nó
Ň
jest do masła, a który do ryby, słowem – kogo
Ļ
, kto nauczy
mnie rzeczy, których nigdy nie wiedziałem i na które w ostatnich latach zupełnie nie miałem
czasu. Ty najlepiej si
ħ
do tego nadajesz.
– Czy je
Ň
eli si
ħ
zgodz
ħ
, zapomnisz o domu opieki i zostawisz Blest w spokoju?
– Niezupełnie – odparł, wytrzymuj
Ģ
c jej spojrzenie. – Je
Ň
eli zgodzisz si
ħ
zrobi
ę
ze mnie
d
Ň
entelmena, b
ħ
d
ħ
chciał odnowi
ę
dom i sam w nim zamieszka
ę
.
Zaskoczona, zmarszczyła lekko brwi.
– Mnóstwo innych osób potrafiłoby nauczy
ę
ci
ħ
dobrych manier.
– Ale mój projekt mo
Ň
e si
ħ
powie
Ļę
tylko przy twoim udziale. Nie wystarczy,
Ň
ebym miał
maniery, które przystoj
Ģ
mieszka
ı
cowi takiego domu. Ludzie musz
Ģ
jeszcze widywa
ę
mnie z
tob
Ģ
. Dopiero wtedy uwierz
Ģ
,
Ň
e pasuj
ħ
do dobrego towarzystwa. A to oznacza,
Ň
e
powinni
Ļ
my razem chodzi
ę
do restauracji, na ta
ı
ce, czy ja wiem gdzie jeszcze... Licz
ħ
na to,
Ň
e przedstawisz mnie swoim znajomym i je
Ň
eli w ci
Ģ
gu najbli
Ň
szych tygodni b
ħ
dziesz
kogokolwiek zaprasza
ę
czy te
Ň
sama dostaniesz jakie
Ļ
zaproszenia, ja b
ħ
d
ħ
ci towarzyszył.
– Widz
ħ
,
Ň
e wszystko sobie starannie obmy
Ļ
liłe
Ļ
– powiedziała z przek
Ģ
sem.
– Mam te
Ň
inny plan, gdyby ten nie wypalił. Spojrzała na niego uwa
Ň
nie, jakby chciała
wyczyta
ę
z jego twarzy, co te
Ň
ma na my
Ļ
li.
– Przecie
Ň
znasz wi
ħ
kszo
Ļę
moich przyjaciół. Wszyscy razem chodzili
Ļ
my do szkoły.
– Co wcale nie znaczy,
Ň
e zechc
Ģ
mi po
Ļ
wi
ħ
ci
ę
cho
ę
by pi
ħę
minut. Chyba
Ň
e ty za mnie
por
ħ
czysz.
–
ń
le ich oceniasz – powiedziała. – Zreszt
Ģ
niewa
Ň
ne. W ka
Ň
dym razie nadal niczego nie
umiem. Zrobiłe
Ļ
karier
ħ
w wielkim
Ļ
wiecie, do którego tacy prowincjusze jak my nie maj
Ģ
nawet wst
ħ
pu. Dlaczego przejmujesz si
ħ
tym, co ktokolwiek z nas pomy
Ļ
li o tobie?
– Mo
Ň
e chc
ħ
w ten sposób co
Ļ
udowodni
ę
?
– I ja mam ci do tego posłu
Ň
y
ę
?
– Zawsze mo
Ň
esz odmówi
ę
– zauwa
Ň
ył rzeczowo. To był wła
Ļ
ciwy ton – za wszelk
Ģ
cen
ħ
unikn
Ģę
wra
Ň
enia,
Ň
e idzie na ust
ħ
pstwa.
Odwróciła si
ħ
i zacz
ħ
ła niespokojnie kr
ĢŇ
y
ę
po pokoju.
– Czy na pewno tylko o to ci chodzi? – spytała przez rami
ħ
.
– Tak, na pocz
Ģ
tek. Oczywi
Ļ
cie, je
Ň
eli zdecyduj
ħ
si
ħ
zatrzyma
ę
dom, b
ħ
d
ħ
musiał
przeprowadzi
ę
roboty i go urz
Ģ
dzi
ę
. W tym przypadku te
Ň
liczyłbym na ciebie. Pomogłaby
Ļ
mi wybra
ę
zasłony, meble, zdecydowa
ę
si
ħ
na odpowiednie kolory. Zale
Ň
ałoby mi,
Ň
eby
wygl
Ģ
dał tak, jak w dawnych czasach. Byłoby z tym sporo pracy, ale jestem pewien,
Ň
e
dogadaliby
Ļ
my si
ħ
co do warunków finansowych.
Zatrzymała si
ħ
i stan
ħ
ła przy nim twarz
Ģ
w twarz.
– Chcesz mi płaci
ę
?
– To normalne – ty mi pomagasz, ja płac
ħ
.
– Nie potrzebuj
ħ
twoich pieni
ħ
dzy.
– Nie musisz reagowa
ę
w ten sposób. Nie traktuj
ħ
ci
ħ
jak dziewczyny z agencji
towarzyskiej – powiedział chłodno. – Chyba,
Ň
e wolisz tak do tego podej
Ļę
.
– Nie! – zawołała, po czym powtórzyła ju
Ň
ciszej:
– Nie.
– Tak te
Ň
my
Ļ
lałem – za
Ļ
miał si
ħ
krótko w odpowiedzi.
Anna poczuła si
ħ
zupełnie wyczerpana, jak zawodnik, który walczy i, niestety,
przegrywa. O człowieku rozmawiaj
Ģ
cym z ni
Ģ
w tym ciemnym pokoju o nieprawdopodobnie
wysokich
Ļ
cianach mówiono,
Ň
e jest bezwzgl
ħ
dny w interesach, szata
ı
sko przebiegły w
negocjacjach i potrafi po mistrzowsku manipulowa
ę
lud
Ņ
mi. Było to całkiem prawdopodobne.
Wykorzystywał jej w
Ģ
tpliwo
Ļ
ci i podejrzenia w taki sposób, by zrobiła dokładnie to, co
Plik z chomika:
SithKingAdas
Inne pliki z tego folderu:
K.A. Tucker - Pięć sposobów na upadek (Ten Tiny Breaths #04).7z
(6431 KB)
Kirsty Moseley - Chlopak, ktory chcial zaczac od nowa - 01 - Fighting to Be Free - (pdf) -.zip
(1513 KB)
Kirsty Moseley- Chlopak, ktory o mnie walczyl - 02 - Fighting to Be Free - ( pdf) -.zip
(1111 KB)
Zawsze Ty - Kirsty Moseley - (pdf) -.zip
(1527 KB)
Zmyslowa corka prezydenta Meredith Wild.zip
(1059 KB)
Inne foldery tego chomika:
Indiana Jones
Książki luzem
nn.barb
Prawo, Kodeksy i Przepisy
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin