Bractwo - Robyn Young.pdf

(1633 KB) Pobierz
149974415 UNPDF
Robyn Young
Bractwo
(Brethren)
Przełożyła Maria Grabska- Ryńska
PODZIĘKOWANIA
Przede wszystkim dziękuję Ci, Czytelniku, że czytasz tę stronę, choć nie
masz pojęcia, kim są wymienione niżej osoby. Wiedz zatem, że bez nich
książka by nie powstała.
Składam podziękowania i wyrazy miłości mamie i tacie – za ich
wsparcie przez tyle lat. Dzięki Wam znacznie łatwiej mi było urzeczywistnić
to marzenie. Dziękuję także reszcie rodziny, zwłaszcza dziadkowi Kenowi
Youngowi za jego opowieści.
Wielkie dzięki wszystkim moim przyjaciołom (wiecie, że to o Was
piszę!) za słowa otuchy i za zorganizowanie mi życia poza komputerem.
Szczególne podziękowania dla Jo oraz Sue i Dave'a, którzy stali się dla mnie
drugą rodziną. Uściski dla kolegów po piórze – Clare, Liz, Nialla i Moniki –
za nieocenione wsparcie fachowe i emocjonalne. Dziękuję też przyjaciołom
i wykładowcom z Uniwersytetu Sussex za cenne wskazówki oraz Sophii za
poprawienie pewnego łacińskiego lapsusu.
Wyrazy wdzięczności składam memu agentowi, Rupertowi Heathowi –
za jego wiarę, nieznużoną pomoc i wnikliwe uwagi, za oczyszczenie tekstu z
yoda-izmów oraz za to, że wielekroć zmuszał mnie do śmiechu. Uznanie
należy się także mistrzowi sztuki redaktorskiej, Nickowi Sayersowi, i jego
pomocnicy, Anne Clarke, a także reszcie fantastycznej ekipy wydawnictwa
Hodder & Stoughton za ciepłe przyjęcie, entuzjazm i poświęcenie. Dziękuję
także mojej amerykańskiej redaktorce, Julie Doughty z wydawnictwa
Dutton, za poczynioną w samą porę kapitalną sugestię.
Dziękuję Amalowi al-Ayoubiemu ze School of Oriental and African
Studies za korektę wyrażeń arabskich oraz Markowi Philpottowi z Centre
for Medieval & Renaissance Studies oraz Keble College w Oksfordzie za
przejrzenie tekstu i ustrzeżenie amatorki przed historycznymi wpadkami.
Wszelkie pozostałe na tych stronicach błędy można, niestety, przypisać
tylko mnie.
Na koniec zaś, lecz w pierwszym rzędzie, wyrazy miłości dla Lee – za
wszystko powyższe i wszystko inne.
PROLOG
Z Księgi Graala
Od słońca lśni jezioro jaśniej,
Skłębionym żarem wre przepastnym
I choć nie ujdzie zeń, co żywe,
Istoty mroczne i straszliwe,
Wijące się Percewal zoczył
Śród ogni bursztynowych, złotych,
Jakoby z piekieł wprost buchały.
Lecz stał na brzegu rycerz wdały
Okryty płaszczem śnieżnobiałym,
Na jego piersi krzyż czerwony,
A w głosie jakby surmy tony
I wokół łuna jasna pała,
Gdy rzecze on do Percewala:
„Skarby rzuć w toń!" – Jezioro wskaże.
Percewal wciąż się waha wszakże; Serce ma słabe, mrozem zdjęte,
Palce zgrabiałe, zaciśnięte.
Cennych klejnotów nie wypuści.
Natenczas rycerz znowu mówi
Słowy chyżymi jak lot strzały:
„Jesteśmy braćmi, Percewalu; Krzywdy nie zaznasz od nas, panie.
Wiedz, że co martwe – zmartwychwstanie".
Słysząc szlachetne to przesłanie
Perceval tedy, z nową wiarą,
Ciska w jeziora wrzącą czarę:
Krzyż, co wykuty w złocie czystym,
Świecznik, co ramion ma srebrzystych
Siedmioro; wreszcie ołowiany
Półksiężyc zręcznie wyrzezany
Z czarnego mroku swego cienia.
I zaraz się uniosły pienia
Chórów zrodzonych z wiatru tchnienia,
Szybują nieskalane głosy
Wysoko w górę, pod niebiosy; Po nocy dzień świetlisty nastał.
Błysnęła wód przezroczych tafla,
Z której to powstał człek ze złota
O włosach czarnych, srebrnych oczach.
Percewal czoło przed nim kłoni,
Z radości łez potoki roni
I wzniósłszy oczy, trzykroć woła:
„Chwała ci, Panie, chwała, chwała!"
CZĘŚĆ PIERWSZA
Zgłoś jeśli naruszono regulamin