Clancy Tom - Power Plays 02 - Sprawa Oriona.pdf

(375 KB) Pobierz
Clancy Tom - Power Plays 02 - Sprawa Oriona - Notatnik
Tom Clancy
Martin Greenberg
Clancy Tom Power Plays 02 Sprawa Oriona
POwER PlAYS 2
SPRAWA ORIONA
DOM WYDAWNICZY REBIS POZNAŃ 2000
PrzełoŜył Jarosław Kotarski
Tytuł oryginału Tom Clancy's Power Plays: Shadow Watch
Copyright C 1999 by RSE Holdings, Inc. All rights reserved
Copyright C for the Polish edition by REBIS Publishing House
Ltd., Poznań 2000 Redaktor BłaŜej Kemnitz Opracowanie graficzne
Jacek Pietrzyński
PODZiĘKOWANIA
Chciałbym podziękować Jerome'owi Preislerowi za pomysłowość i
nieoceniony wkład w przygotowanie maszynopisu. Podziękowania za
pomoc naleŜą się takŜe Marcowi Cerasiniemu, Larry'emu
Segriffowi, Denise Little, Johnowi Helfersowi, Robertowi
Youdelmanowi i Tomowi Mallonowi, wspaniałym ludziom z Penguin
Putnam, a szczególnie: Phyllis Grann, Davidowi Shanksowi i
Tomowi Colganowi. Dziękuję Dougowi Littlejohnsowi, Kevinowi
Perryemu i reszcie zespołu pracującego nad Sprawą Oriona, jak
równieŜ wszystkim miłym ludziom z Red Storm Entertainment. Jak
zawsze dziękuję teŜ mojemu agentowi i przyjacielowi Robertowi
Gottliebowi z William Morris Agency. Lecz przede wszystkim to wy,
moi czytelnicy, musicie ocenić wynik naszego wspólnego wysiłku.
Tom Clancy
Wydanie I
ISBN 8371209665
Dom Wydawniczy REBIS Sp. z o.o.
ul. śmigrodzka 41/49, 60171 Poznań
tel. 8674708, 8678140; fax 8673774
email: rebis@pol.pl
www.rebis.com.pl
Fotoskład: Z.P. Akapit, Poznań, ul. Czernichowska 50B, tel.
8793888
* * *
1
CENTRUM LOTÓW KOSMICZNYCH
im.J. F. KENNEDY'EGO PRZYLĄDEK CANAVERAL, FLORYDA 15 KWIETNIA 2001
Znacznie później, gdy jej obsesją i pracą jednocześnie stało się
wyjaśnienie tego, co wydarzyło się na stanowisku startowym, Annie
wciąŜ doskonale pamiętała, jak wszystko, co dotąd przebiegało
doskonale, nagle zaczęło się walić, przekształcając podniecenie
i oczekiwanie w horror i zmieniając na zawsze jej Ŝycie.
Astronautka, gwiazda mediów, modelka, matka wszystkie szufladki,
w których dotąd umieszczał ją świat, pozostały takie same. Ale
zbyt dobrze znała siebie, by wątpić, Ŝe Annie Caulfield, która
Ŝyła przed katastrofą, i Annie Caulfield, która w końcu powstała
z popiołów, to dwie nader odmienne kobiety. Rankiem panowały
idealne warunki do startu: słaby, spokojny wiatr, umiarkowana
temperatura i czyste błękitne niebo aŜ po wschodni brzeg wyspy
Merritt. Stanowisko 39A, połoŜone nad morzem, tonęło w
promieniach słońca, a całość oglądana z okien Centrum Kontroli
Startowej wyglądała niczym pocztówka lub folder turystyczny
reklamujący uroki Florydy. Była to pogoda, jakiej ciągle Ŝyczyli
sobie planiści NASA i jaka rzadko występowała w chwili startu.
W przypadku Oriona zresztą przygotowania od samego początku
przebiegały idealnie. Nie było Ŝadnych falstartów czy
frustrujących, wykrytych w ostatniej chwili usterek powodujących
przerwanie odliczania, a czasami wymuszających odwołanie startu.
Wszystko, ale to dosłownie wszystko wyglądało doskonale. Dwie i
pół godziny przed odlotem, wraz z resztą zespołu zarządzającego
Strona 1
Clancy Tom Power Plays 02 Sprawa Oriona
misją i innymi oficjelami z NASA, Annie odprowadziła swoją załogę
(zawsze tak określała załogi, które nadzorowała) do pojazdu,
który miał ich przewieźć na stanowisko startowe. Przy tej okazji,
jak zwykle, wykonano pamiątkowe zdjęcia, a całość opracowali
zatrudnieni przez NASA specjaliści z agencji reklamowych. Mimo
to zaskoczyła ją liczba czekających przed wejściem dziennikarzy
i reporterów oraz mikrofonów w kudłatych osłonach, które
wyglądały niczym przerośnięte gąsienice. Był nawet ktoś z jednej
z sieci telewizyjnych nadających poranne serwisy informacyjne
Gary Jakośmutam, który zaciągnął ją przed kamerę, by wygłosiła
komentarz. Gdyby się wcześniej nad tym zastanowiła,
przygotowałaby się na coś podobnego NASA powaŜnie traktowała
współpracę z mediami, a na jej obecność w centrum podczas startu
usilnie nalegano. Podobnie zresztą jak w pewnym stopniu na
mianowanie jej koordynatorem astronautów, co było całkiem wysoką
pozycją w hierarchii agencji. Obliczono to na przyciągnięcie
większego niŜ zwykle tłumu dziennikarzy. Zgodziła się na taką
rolę, mając nadzieję, Ŝe lot spełni oczekiwania rozdmuchane przez
reklamę. Wysłanie w przestrzeń pierwszego modułu laboratoryjnego
ISS, jak w skrócie określano międzynarodową stację kosmiczną,
opóźniło się znacznie z powodu problemów finansowych. Na orbicie
znajdowały się juŜ segmenty konstrukcyjne, z którymi miało zostać
połączone laboratorium, a za dwa tygodnie zaplanowano
wystrzelenie z rosyjskiego kosmodromu w Kazachstanie drugiego
modułu badawczego. Nie licząc politycznych korzyści, czyli
konkretnego dowodu współpracy Wschodu z Zachodem, te dwa starty
decydowały o istnieniu stacji, a więc otwierały nową erę w
badaniach kosmosu. Dlatego właśnie Annie zwracała taką uwagę na
szczegóły, ignorując całą wrzawę otaczającą misję. Był to dla
niej największy z dotychczasowych krok ku realizacji marzeń,
które pielęgnowała od dzieciństwa i które sporo ją kosztowały,
gdy dorosła. Miała nadzieję, Ŝe duma z udziału w programie budowy
tej stacji wymaŜe w końcu winę i ból, które dotąd w niej
przewaŜały. Co prawda, stanowiły niejako produkt uboczny, ale
dręczyły ją od dawna. Nie był to jednak czas ani miejsce na
rozmyślania o własnych problemach, toteŜ odsunęła je od siebie.
Stała przed wejściem do kompleksu startowego 39 i obserwowała
pułkownika Jima Rowlanda oraz resztę załogi Oriona wsiadających
do srebrzystego, przypominającego autobus pojazdu z
błękitnobiałym znakiem NASA. Tych pięcioro miało tworzyć
historię, więc choć obowiązki nie pozwalały jej lecieć, i tak
czuła, Ŝe jakaś jej część wyruszy z nimi. Byli jej grupą
treningową, jej rodziną. Odpowiadała za nich. Na zawsze wrył się
jej w pamięć obraz Jima, który zatrzymał się przed wejściem do
pojazdu i przyjrzał tłumowi, szukając jej twarzy. Był dowódcą
lotu, przystojnym i energicznym męŜczyzną, który zdawał się
pulsować pewnością siebie i entuzjazmem. Ale w tej chwili nie
miało to znaczenia, podobnie jak to, Ŝe w roku 1994 ukończyli
razem kurs astronautów. W tej chwili przepełniała go
niecierpliwość, którą w pełni mógł zrozumieć jedynie ten, kto
widział Ziemię z wysokości dwustu pięćdziesięciu mil.Marchewka
ponad wszystko. Wiedział, Ŝe nie ma szans, by Annie usłyszała
go w tym zgiełku, więc mówił wolno, Ŝeby mogła czytać z jego
warg. Tekst był stary z czasów szkolenia w Houston i dotyczył
twarzowego koloru skafandrów, w które od lat ubrani byli wszyscy
astronauci w trakcie startów i lądowań. Uśmiechnęła się,
wspominając wspólne treningi jednak prawdą było, Ŝe jeśli ktoś
choć raz znalazł się w przestrzeni, nigdy nie przestawał za nią
tęsknić. Nigdy. Terra nos respuet odparła, wolno wymawiając
słowa. W dowolnym tłumaczeniu, które wymyślili dość dawno, motto
szkoły brzmiało "Wypluła nas Ziemia".
Jim uśmiechnął się szerzej i zasalutował jej zawadiacko, po czym
odwrócił się i wsiadł do pojazdu. Za nim podąŜyli kolejno
pozostali członkowie załogi. Niedługo potem Annie uznała, Ŝe jej
funkcja reprezentacyjna dobiegła końca, i wymknęła się
dziennikarzom. Zjadła lekkie śniadanie w bufecie i poszła do
pokoju startowego przydzielonego do obsługi Oriona. W centrum
były cztery takie olbrzymie pomieszczenia, a z kaŜdego moŜna było
Strona 2
Clancy Tom Power Plays 02 Sprawa Oriona
kierować operacją od etapu testów do startu promu. Później
funkcję tę przejmowało Centrum Lotów Kosmicznych im. Lyndona B.
Johnsona w Houston. Sala, pełna półkolistych konsol komputerowych
oddzielonych niewysokimi przepierzeniami i o ogromnych oknach
wychodzących na płytę startową, robiła wraŜenie nawet wtedy, gdy
nie było w niej nikogo. W takie dni jak ten, kiedy pełno w niej
było kontrolerów, techników, oficjeli z NASA i zaproszonych na
uroczystość startu VIPów, Annie wydawało się, Ŝe sama atmosfera
jest elektryzująca. Zajęła swoje miejsce w sekcji zarządzania
operacją, co było miło i oficjalnie brzmiącą nazwą przestrzeni
wydzielonej dla zaproszonych gości i waŜniejszych przedstawicieli
agencji, których obecność z punktu widzenia procedury startowej
była zupełnie nieistotna. ZauwaŜyła, Ŝe siedzący po prawej
męŜczyzna posłał jej zaintrygowane spojrzenie z gatunku: "Na
jakiej to reklamie widziałem twoją twarz?" Przyzwyczaiła się do
takich spojrzeń, odkąd stała się sławna, lecz nagle zdała sobie
sprawę, Ŝe przygląda się sąsiadowi niemal w ten sam sposób. Co
prawda, niewielu biznesmenów miało bardzo znane nazwiska, ale
jedynie ktoś, kto przespałby ostatnie dziesięć lat, nie
rozpoznałby załoŜyciela i szefa UpLink International, jednej z
najwaŜniejszych firm dla rozwoju światowej techniki, a takŜe
co waŜniejsze z punktu widzenia Annie głównego wykonawcy
międzynarodowej stacji kosmicznej. MęŜczyzna wyciągnął ku niej
dłoń ze słowami: Przepraszam, Ŝe się przyglądam, ale to
prawdziwy zaszczyt poznać panią, pani Caulfield. Jestem...
Roger Gordian. Uśmiechnęła się. Najsłynniejszy cywilny
zwolennik naszego programu. Aha, wystarczy po prostu Annie. No
tak, imiona to tu zdecydowanie najpopularniejsza forma. Wskazał
na siedzącą po drugiej stronie uderzająco piękną brunetkę w
doskonale skrojonym kostiumie. Proszę pozwolić, Ŝe przedstawię
pani mojego wiceprezesa projektów specjalnych Megan Breen. W taki
czy inny sposób stoi generalnie za wszystkim, co nasza firma
zdołała osiągnąć. Kobiety uścisnęły sobie dłonie i Megan dodała:
Mam nadzieję, Ŝe poświadczysz to, co właśnie powiedział, gdy
będę negocjowała podwyŜkę. Gordian mrugnął porozumiewawczo do
Annie.
Biedna Megan musi się jeszcze sporo nauczyć o lojalności
między byłymi myśliwcami. W uśmiechu Annie pojawiło się coś
więcej niŜ humor.
Zostałeś zestrzelony nad Wietnamem, prawda? spytała.
Gordian skinął głową.
Przez sowiecką rakietę typu Goa podczas przelotu na małej
wysokości nad Khe Xanh. Umilkł na chwilę. Latałem od roku z
355. z Laosu, a następne pięć lat spędziłem w więzieniu Hoa Lo.
"Hanojski Hilton". Mój BoŜe, prawda. Czytałam, jak traktowano
tam więźniów. O komorach gwiezdnych... Annie umilkła,
przypominając sobie detale.
Szczególnie utkwiły jej w pamięci pokoje 18 i 19 w rejonie
określanym przez jeńców mianem "Hotelu Złamanych Serc". Pierwszy
nazwali Zmiękczalnią, drugi Pryszczatym. W Zmiękczalni bito
nowo przybyłych, by zdali sobie sprawę, gdzie się znaleźli.
Pryszczaty nazwę zawdzięczał specyficznie połoŜonemu tynkowi,
który tworzył guzowate nierówności skutecznie tłumiące krzyki
torturowanych. Ten oraz podobne wynalazki były spuścizną po
Francuzach. MoŜna mówić o tej nacji, co się chce, ale trzeba
przyznać, Ŝe na skolonializowanych obszarach Francuzi pozostawili
wzbudzające szacunek więzienia, z których nie sposób było uciec.
Potrafiono w nich wymusić poŜądane zmiany behawioralne u
najbardziej nawet zatwardziałych i niepoprawnych osadzonych. Do
takich naleŜało właśnie więzienie Hoa Lo czy słynna kolonia karna
na Diabelskiej Wyspie przy wybrzeŜu Gujany Francuskiej. Brutalna
bezwzględność i nieludzkie warunki były ich atrybutami, a
Wietnamczycy okazali się wyjątkowo pojętnymi uczniami i w pełni
wykorzystali swą kolonialną spuściznę. Ja teŜ słyszałem o twoich
przejściach przerwał ciszę Gordian. Sześć dni ukrywania się
w Bośni po katapultowaniu z F16 na dwudziestu siedmiu tysiącach
stóp. PrzeŜyłaś chyba tylko dzięki łasce boskiej.Dzięki łasce
boskiej, kursowi przetrwania, radiotelefonowi i azbestowemu
Strona 3
Clancy Tom Power Plays 02 Sprawa Oriona
Ŝołądkowi, z którego wyśmiewano się, odkąd sięgam pamięcią, a
który okazał się wyjątkowo przystosowany do diety składającej się
z larw i gąsienic wyjaśniła rzeczowo. Teraz, kiedy właściwie
kaŜdy samolot wyposaŜa się w twój system naprowadzająco
rozpoznawczy GAPSFREE, jest znacznie mniej prawdopodobne, by
jakiś pilot dał się tak zaskoczyć jak ja.
Przeceniasz moje zasługi, a nie doceniasz własnych. Widać
było, Ŝe poczuł się nieswojo. Czym prędzej zmienił temat,
wskazując na salę. Choć załoŜę się, Ŝe zgodzimy się, Ŝe to
rzeczywiście jest godne uznania. Annie, nieco zaskoczona,
przytaknęła odruchowo. Jeśli się nie myliła a gdy oceniała
ludzi, myliła się raczej rzadko miała właśnie okazję zobaczyć
przebłysk autentycznej skromności swego rozmówcy. U kogoś takiego
jak Gordian, czego nauczyło ją przebywanie wśród wysoko
postawionych i potęŜnych osobistości, był to prawdziwy ewenement.
Uczyła się naturalnie na własnych błędach i nie były one
najsympatyczniejsze. To twój pierwszy start? spytała. W
innej niŜ rola widza, tak. Kiedy nasze dzieci były jeszcze
dziećmi, przyjechaliśmy z Ashley, by z terenu przeznaczonego dla
publiczności obserwować start Endeavora. To było spektakularne
przeŜycie, ale w porównaniu z obecnością w centrum startowym...
Drętwieją palce, a serce podskakuje powiedziała ze
zrozumieniem Annie. Sądzę, Ŝe dla ciebie to teŜ jeszcze nie
rutyna zauwaŜył z uśmiechem.
I nigdy nie będzie.
Po chwili Gordian wstał, widząc zbliŜającego się administratora
NASA Charlesa Dorseta. Uścisnęli sobie dłonie i Dorset porwał go
na spotkanie z grupą osobistości przebywających w sąsiednim
pokoju.Co będzie dalej? spytała Megan, pochylając się nad
opuszczonym przez Gordiana fotelem. Tyle się tu naraz dzieje,
Ŝe trudno wszystko ogarnąć. Nie przejmuj się. Wysyłanie ludzi
w kosmos to skomplikowany proces. Nawet astronauci nie
pamiętaliby o wszystkim bez ściąg. A mają za sobą lata treningów
i mnóstwo prób pocieszyła ją Annie. Mówisz powaŜnie? O tych
ściągach? Przykleja się je na tablicy przyrządów wyjaśniła.
Mały krok dla ludzkości, wielki dla rzepów. Klej moŜe być zbyt
słaby, więc nie uŜywa się kartek samoprzylepnych, lecz folii z
rzepami. Zerknęła na zegarek. śebyś się lepiej orientowała,
co nas czeka, do startu pozostała mniej więcej godzina i jak
dotąd wszystko idzie dobrze. Zespół odprowadzający zamknął i
zabezpieczył właz, a za chwilę opuści stanowisko startowe i uda
się w rejon wycofania. Komputerowe sprawdzanie poprzedzające
start rozpoczęło się wiele godzin temu, ale na pokładzie promu
i tak jest mnóstwo przełączników, więc teraz załoga upewnia się,
czy wszystkie znajdują się we właściwych połoŜeniach. Przyznam
się, Ŝe zaskoczyła mnie liczba personelu w tej sali powiedziała
Megan. Oglądałam juŜ starty w telewizji i spodziewałam się
licznej obsady, ale tu jest ze dwustu ludzi. Niezły strzał
przyznała Annie. Właściwie nieco więcej, około dwustu
pięćdziesięciu. Ale to i tak połowa obsady z czasów, gdy
startowały misje Apollo wyjaśniła. Jeszcze kilka lat temu
potrzebowaliśmy o jedną trzecią więcej. Nowy sprzęt i
oprogramowanie systemu kontroli startu pozwoliły skonsolidować
całą operację i zmniejszyć liczbę operatorów. Przepraszam, Ŝe
wyszedłem w połowie rozmowy, ale Chuck chciał, Ŝebym poznał jego
zastępców przeprosił Gordian, zjawiając się z powrotem. Dla
kogo Chuck, dla tego Chuck, pomyślała Annie. Dla niej wciąŜ był
to pan Dorset. Jak widać, nie wszędzie w NASA obowiązywała zasada
mówienia po imieniu. Zapamiętała jednak, Ŝe nie powiedziała tego
głośno, by nie urazić gościa. Gdy cię nie było, wypytałam Annie
o róŜne rzeczy poinformowała go Megan. Dowiedziałam się
mnóstwa interesujących rzeczy.
W takim razie mam nadzieję, Ŝe jeszcze jeden Ŝądny wiedzy uczeń
nie sprawi zbytnich kłopotów powiedział Gordian, siadając w
fotelu. W ogóle. Annie uśmiechnęła się lekko. Dopóki
będziemy rozmawiali cicho, moŜecie pytać, o co tylko chcecie.
Przez następne pięćdziesiąt minut to właśnie robili. Na dziewięć
minut przed startem wstrzymano odliczanie i w sali zapadła cisza.
Strona 4
Clancy Tom Power Plays 02 Sprawa Oriona
Kontrolerzy czekali w gotowości, obserwując poczynania zespołu
zarządzającego, który tworzyli wyŜsi pracownicy agencji oraz
inŜynierowie odpowiedzialni za tę misję. Grupa odbywała cichą,
lecz powaŜną naradę, a kilku jej członków sięgnęło po telefony
przymocowane do pulpitów. Wstrzymanie odliczania w tym momencie
to takŜe rutynowe postępowanie wyjaśniła Annie, czując
zaintrygowane spojrzenia rozmówców. Pozwala astronautom i
personelowi naziemnemu nadgonić opóźnienia w sprawdzaniu sprzętu
i wprowadzić ostatnie poprawki, jeśli zachodzi taka potrzeba. W
tym czasie członkowie zespołu zarządzającego podejmują ostateczne
decyzje. Przed startem niektórzy chcą się jeszcze porozumieć z
inŜynierami z Houston. Kiedy kaŜdy podejmie decyzję, głosują, by
sprawdzić, czy osiągnęli konsensus. Annie wskazała lekkie
słuchawki leŜące na jej pulpicie i dwa dodatkowe zestawy
przeznaczone dla Gordiana i Megan. Gdy ponownie zacznie się
odliczanie, moŜecie je nałoŜyć. Będziecie słyszeć rozmowy między
promem a obsługą. Głosowanie, o którym wspomniałaś... długo
trwa? spytała Megan.
To zaleŜy od pogody, problemów technicznych, które pojawiły się
do tego czasu, i mnóstwa innych czynników. Jeśli jeden z
kierowników będzie miał zły horoskop na ten dzień, teoretycznie
moŜe wymusić odłoŜenie startu. Choć nigdy o czymś takim nie
słyszałam, przyznaję, Ŝe zdarzały się dziwne przypadki. Na
przykład, pięć czy sześć lat temu start Discovery został odłoŜony
o przeszło miesiąc za sprawą pary dzięciołów. Gordian spojrzał
na nią. Dzięciołów?!
Dzięciołów. Annie uśmiechnęła się, widząc jego minę. Zamiast
interesować się drzewami wydziobywały dziury w osłonie
zewnętrznego zbiornika paliwa. Po naprawie wezwano ornitologa,
który przepłoszył je, wieszając wokół stanowiska startowego
sztuczne sowy. Niesamowite. Gordian potrząsnął głową. Nie
przypominam sobie, Ŝebym cokolwiek o tym słyszał... Opowieści
z przylądka. Mogłabym wam powiedzieć więcej, niŜ mielibyście
ochotę usłyszeć. Zachichotała. Ale nie musicie się obawiać.
Z tego, co widzę, dziś decyzja o starcie zapadnie szybko. I miała
rację w ciągu kilku minut narada skończyła się, kierownicy
wrócili do swoich pulpitów i sięgnęli po telefony. Na wielkim
ekranie widać było obraz z kamer przemysłowych pokazujących
stanowisko startowe popularnie zwane "kominem": kratownicę
podtrzymującą w pionie dwa silniki rakietowe na paliwo stałe,
masywny, wysoki na sto pięćdziesiąt stóp zbiornik zewnętrzny i
sam prom zwany orbiterem. Annie doskonale znała jego wnętrze jak
tylko potrafi ktoś, kto latał na jego pokładzie i widziała
oczyma wyobraźni to, czego nie pokazywały kamery. Jim i jego
pilot Lee Everett, przypięci pasami do foteli, mieli opuszczone
przysłony hełmów, gdyŜ słońce zalewało kokpit potokiem światła.
Za nimi spoczywały Gail Scott, zajmująca się ładunkiem, i
specjalistka do spraw misji Sharon Ling; trzej pozostali
członkowie załogi zajmowali fotele nieco niŜej, na środkowym
pokładzie. Wszyscy siedzieli, ale fotele znajdowały się
prostopadle do ziemi, by zredukować skutki przeciąŜeń
występujących podczas startu i wznoszenia. Annie nigdy nie miała
problemów z Ŝołądkiem podczas lotu, ale wiedziała, Ŝe wszyscy za
prawym uchem mają przyklejony plaster ze skopolaminą
neutralizującą symptomy powodowane przez przyspieszenie czy zanik
ciąŜenia. Sercem i duszą była z nimi, doświadczając tego samego,
czego oni doświadczali na kaŜdym etapie. Do startu pozostało pięć
minut. Annie skupiła się na głosach w swoich słuchawkach.
...kontrola, tu Orion mówił Jim. Odpalamy APU. Pierwszy i
drugi na zielonym, trzeci w trakcie rozruchu. Rozumiem, melduj
stan trzeciego odparł kontroler.
Zielony. Mamy sprawne trzy na trzy. Pracują bez zarzutu.
Rozumiem Orion. Ślicznie. Annie czuła, jak narasta w niej
podniecenie. Rozmowa oznaczała, Ŝe zasilane hydrazyną rozruszniki
mające odpalić w trakcie lotu wznoszącego główne silniki promu
zostały uruchomione i działały prawidłowo. Słuchała dalej. Prom
przeszedł na własne zasilanie, w zewnętrznym zbiorniku
podwyŜszono ciśnienie. Obok niej Gordian z fascynacją wpatrywał
Strona 5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin