Blake Ally - Szczęśliwy milioner.pdf

(510 KB) Pobierz
315913182 UNPDF
Ally Blake
Szczęśliwy milioner
315913182.002.png
PROLOG
– Delilah, słoneczko, jak ty ślicznie wyglądasz! – zawołał Sebastian, czym
zasłużył sobie na uroczy uśmiech, okraszony widokiem słodkich dołeczków w
policzkach.
Musiał przyznać, że mała wymyśliła sobie dziś niezwykle fantazyjny strój:
bluzeczka w paski we wszystkich kolorach tęczy, jasne dżinsy, różowy, plisowany
fartuszek i żółte kalosze. A z jej blond loczków sterczały kolorowe spinki i wstążki.
Gdy ma się cztery lata, pomyślał, taki strój dodaje mnóstwo uroku.
Delilah, nie czekając na zaproszenie, ruszyła biegiem w jego otwarte ramiona.
Złapał ją i uniósł do góry, a mała zaszczebiotała jak pisklę.
– To prawda, jesteś prześliczna, ale niezły z ciebie klocuszek – zaśmiał się. –
Co tam masz w tym brzuszku? Kamienie? A może słonia?
– Nie! – Delilah, chichocząc, pokręciła główką.
– A może czekoladowe ciasteczka?
Dziewczynka spoważniała nagle, a jej brązowe oczy stały się wielkie i okrągłe
jak młyńskie koła.
– Skąd wieś? – wysepleniła.
– Skąd? A co tutaj jest? Czy to nie czekolada? Łaskocząc ją, wskazał plamki z
czekolady na kolorowym fartuszku.
Mała wybuchła perlistym śmiechem.
– Sebastian? Co ty tu jeszcze robisz? – zapytała Melinda, wchodząc do pokoju.
Sebastian spojrzał na zegarek.
– O, faktycznie! Ale co tam, dziesięć minut mnie nie zbawi.
Melinda uniosła brew, by dać mu do zrozumienia, że to wcale nie takie
oczywiste.
– A zawieziesz mnie dziś do przedszkola?^ – zapytała Delilah. \
315913182.003.png
Sebastian zerknął na siostrę, potem machnął ręką, jakby chciał powiedzieć: och,
wiem, Mel, daj już spokój, dobrze?
– A chciałabyś?
– A masz ten duży, duży samochód?
– Masz na myśli mojego dżipa?
Dziewczynka energicznie pokiwała główką.
– A nie wolisz pojechać moim pięknym, sportowym wozem?
– Nie – odparła mała. – Tym dużym!
– No, to całe szczęście, bo tamten został w domu. W końcu wiedziałem, że cię
dziś odwiedzę.
– Super! – ucieszyła się Delilah. – Bo ja bardzo lubię twój duży samochód!
– Chodź, musimy już jechać, bo i tak jestem spóźniony.
– Do widzenia, mamusiu!
– Do widzenia, kochanie. – Melinda ucałowała córeczkę.
– Cześć, siostra! – On też nadstawił policzek, ale nie dostał buziaka, tylko
pstryczka w nos.
Sebastian usadowił Delilah w samochodzie na przednim siedzeniu i przypiął
pasami. Z rozczuleniem zauważył, że stopki dziewczynki sięgają zaledwie krańca
fotela.
Mała natychmiast dostrzegła wzruszenie na jego twarzy i obdarzyła go jednym
ze swoich najsłodszych uśmiechów, machając przy tym radośnie nóżkami.
To całkiem wyjątkowe dziecko, pomyślał, takie wesołe i promienne. Wiedział,
że gdy tylko dziewczynka wyskoczy z samochodu, stanie się on szary i smutny nie
do poznania. Tak samo zresztą jak jego ogromny dom, który już od lat czekał na to,
by zapełniły go takie radosne duszki jak Delilah.
Uruchomił silnik i przycisnął kilka razy pedał gazu, zapewne mocniej, niż było
to konieczne, ale dzięki temu hałasowi udało mu się zagłuszyć bolesne i
315913182.004.png
dokuczliwe poczucie samotności. Po chwili znalazł się na szerokiej, trzypasmowej
jezdni. Był już piętnaście minut spóźniony, ale czy to mogło mieć jakieś znaczenie,
skoro tak naprawdę nic nie miało większego znaczenia? Wieczorem znowu wróci
do swojego olbrzymiego, luksusowego domu, który nawet na odległość świecił
straszliwą pustką.
315913182.005.png
Rozdział 1
Romy z całej siły zacisnęła palce na gładkiej, kryształowej kulce. Zawsze
pomagała sobie w ten sposób, to pozwalało jej pohamować wrodzoną
niecierpliwość.
– Spóźnia się – rzuciła z lekkim uśmiechem do pozostałych osób
zgromadzonych przy stole konferencyjnym. Jej łagodny ton daleko odbiegał od
tego, co naprawdę czuła.
Sebastian Fox zbyt długo każe na siebie czekać, pomyślała zirytowana. Krótkie,
nieudane małżeństwo jej klientki właśnie miało się zakończyć, ale nie mogła
przecież kazać czekać tym ludziom bez końca. Aż ją korciło, żeby rzucić pod
adresem Pana Spóźnialskiego parę niecenzuralnych epitetów, jednak na szczęście
udało się jej raz jeszcze pohamować złość i powiedziała tylko:
– Myślę, że jeszcze chwilę możemy zaczekać. Może ktoś z państwa ma ochotę
na kawę lub coś zimnego? – Tu zerknęła porozumiewawczo na swoją asystentkę,
Glorię, ubraną jak zwykle od stóp do głów na czarno.
– Chętnie – odezwała się Janet, klientka Romy. – Poproszę podwójne espresso.
Janet była szalenie nerwowa i nawet bardzo głośny szum fal nie zdołałby chyba
zagłuszyć nieustannego stukania jej paznokci o stół.
Adwokat Sebastiana Foksa, Alan Campbell, który siedział samotnie po drugiej
stronie, zdawał się zahipnotyzowany tym przykrym dźwiękiem. Zaraz po przyjściu
wypił mocną kawę, a potem poprosił o szklankę wody i popił nią środek
nasercowy. Dość nietypowa mieszanka, pomyślała wówczas Romy. Może lepiej by
było zaaplikować im wszystkim coś na uspokojenie, aniżeli proponować kawę.
Romy pracowała w Archer Law już od pięciu lat, poświęcając firmie niemal
cały swój czas. Kosztowało ją to wiele stresu i wyrzeczeń, być może dlatego
315913182.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin