Brooke Lauren - Heartland 09 - Z każdym nowym dniem.pdf

(987 KB) Pobierz
234193690 UNPDF
234193690.001.png
HEARTLAND
Z
każdym
nowym dniem
Lauren Brooke
przekład
Donata Olejnik
Wydawnictwo Dolnośląskie
234193690.002.png
Specjalne podziękowania dla
Gili Harvey
Dedykuję Kevinowi Yatesowi,
przyjacielowi nie tylko mojemu, ale i Heartlandu
Rozdział 1
Koń rzucił się do przodu. Amy patrzyła z zapartym
tchem, jak uderza kopytami o ziemię, a z tyłu powie­
wa mu długi, biały ogon. Jeździec siedział na grzbie­
cie niedbale, zupełnie jakby stanowił przedłużenie koń­
skiej szyi. Koń przeszedł z kłusu w galop, a po kilku
susach zwolnił kroku, najpierw z powrotem do kłusu,
potem do stępa.
Zwierzę uniosło dumnie łeb. Widok był naprawdę
zachwycający - z człowiekiem na grzbiecie nie łączyły
go żadne lejce, żadne siodło, a jednak gołym okiem wi­
dać było głęboką więź łączącą tych dwoje.
Amy poczuła wzruszenie. Wiedziała wiele o tym
szczególnym porozumieniu, które zdarza się czasem po­
między człowiekiem i koniem, ale nigdy nie spotkała
się z czymś tak głębokim. Ten koń reagował na każde,
minimalne nawet poruszenie się Indianina na swoim
grzbiecie. Kiedy jeździec z wierzchowcem podjechali do
7
ogrodzenia, przy którym stała Amy, dziewczyna
uśmiechnęła się. Twarz mężczyzny nawet nie drgnęła,
ale Amy dostrzegła w jego oczach jakieś ciepłe iskierki.
- Dzień dobry - przywitała się. - Pan Huten? Je­
stem Amy Fleming.
Mężczyzna zsunął się z konia, rzucił jej krótkie spoj­
rzenie, które musiało wystarczyć za odpowiedź twier­
dzącą i zabrał się za otwieranie bramy.
- Pana syn, Bill, przysłał mnie tu z domu - wyjaśni­
ła. - Jestem akurat w okolicy z siostrą. Pan znał moją
mamę, Marion Fleming z Heartlandu w Virginii. Chcia­
łyśmy oddać książkę, którą pan jej kiedyś pożyczył.
- Marion Fleming - wyszeptał mężczyzna, który
najwidoczniej przypomniał sobie, o kim mowa. - Kobie­
ta o magicznym dotyku - dodał, po czym nagle jego
oczy zwęziły się, bo zdał sobie sprawę z tego, co powie­
działa Amy. - Ale dlaczego w czasie przeszłym?
- Mama - zaczęła Amy cicho - mama zmarła w ze­
szłym roku - powiedziała. Pogodziła się już ze śmier­
cią mamy, ale za każdym razem, gdy komuś o niej mó­
wiła, ogarniało ją uczucie żalu.
Na twarzy Hutena pojawił się widoczny smutek. Od­
wrócił się do Amy i spojrzał na nią uważniej.
- Byłaś tu już kiedyś - powiedział. - Nigdy nie za­
pominam twarzy.
- Tak - potwierdziła zdumiona tym, że ją pamięta.
- Przyjechałam tu z mamą, ale miałam wtedy zaledwie
sześć lat.
8
Zgłoś jeśli naruszono regulamin