tytu�: "Paragraf 22" autor: Joseph Heller tekst wklepa�: dunder@poczta.fm �wiat Ksi��ki Obwolut�, ok�adk� i strony tytu�owe projektowa�:Andrzej Jacyszyn Copyright c 1955, 1961 by Joseph Heller Copyright for the Polish book-club edition by "B.M." Sp. z o.o. VI O/Warszawa, 1994 Wydanie I ukaza�o si� w 1982 roku nak�adem Pa�stwowego Instytutu Wydawniczego "B.M." Sp. z o.o. VI O/Warszawa - �wiat Ksi��ki Warszawa 1994 Drukowano w Niemczech, Graphischer Grofibetrieb, GGP ISBN 83-7129-061-6 Nr 1062 * * * Spis rozdzia��w 1. Teksa�czyk 2. Clevinger 3. Havermeyer 4. Doktor Daneeka 5. W�dz White Halfoat 6. Joe G�odom�r 7. McWatt 8. Porucznik Scheisskopf 9. Major Major MaJor Major 10. Wintergreen 11. Kapitan Black 12. Bolonia 13. Major de Coyerley 14. Kid Sampson 15. Plitchard i Wren 16. Luqana 17. �o�nierz w bieli 18. �o�nierz kt�ry wszystko widzia� podw�jnie 19. Pu�kownik Cathcart 20. Kapral Whilcomb 21. Genera� Dreedle 22. Burmistrz Milo 23. Stary Nately ego 24. Milo 25. Kapelan 26. Aarfy 27. Siostra Duckett 28. Dobbs 29. Peckem 30. Dunbar 31. Pani Daneeka 32. Yo-Yo i nowi lokatorzy 33. Dziwka Natelyego 34. �wi�to Dzi�kczynienia 35. Milo militarysta 36. Piwnica 37. Genera� Scheisskopf 38. M�odsza siostra 39. Wieczne Miasto 40. Paragraf 22 41. Snowden 42 Yossarian * * * Mojej matce, mojej �onie Shirley i moim dzieciom Erice i Tedowi * * * By� tylko jeden kruczek... paragraf 22. Wyspa Pianosa znajduje si� na Morzu �r�dziemnym o osiem mil na po�udnie od Elby. Jest bardzo ma�a i oczywi�cie nie mog�y si� na niej pomie�ci� wszystkie wydarzenia opisane w ksi��ce. Podobnie jak miejsce akcji, r�wnie� wszystkie osoby s� fikcyjne. 1 Teksa�czyk By�a to mi�o�� od pierwszego wejrzenia. Kiedy Yossarian po raz pierwszy ujrza� kapelana, natychmiast zapa�a� do niego szalonym uczuciem. Yossarian le�a� w szpitalu z b�lami w�troby, kt�re jako� nie mog�y si� przerodzi� w pospolit� ��taczk�. Lekarzy zbija�o to z tropu. Gdyby to by�a ��taczka, mogliby przyst�pi� do leczenia. Gdyby to nie by�a ��taczka i b�le ust�pi�yby same, mogliby go wypisa� ze szpitala. Tymczasem fakt, �e by�o to ca�y czas takie ni to, ni owo, wprawia� ich w zak�opotanie. Codziennie rano przychodzi�o trzech energicznych, powa�nych d�entelmen�w, wygadanych i kr�tkowzrocznych, w asy�cie r�wnie energicznej i powa�nej siostry Duckett, jednej z piel�gniarek, kt�re nie lubi�y Yossariana. Ogl�dali kart� choroby wisz�c� w nogach ��ka i wypytywali go niecierpliwie o b�le. Denerwowa�o ich, kiedy m�wi�, �e b�le s� takie same jak dotychczas. - Nadal nie ma stolca? - pyta� pu�kownik. Potrz�sa� g�ow�, a lekarze wymieniali spojrzenia. - Prosz� da� mu jeszcze jedn� pigu�k�. Siostra Duckett notowa�a sobie polecenie i ca�a czw�rka przechodzi�a do nast�pnego ��ka. �adna z piel�gniarek nie lubi�a Yossariana. W�a�ciwie jego b�le w�troby min�y, ale nie przyznawa� si� do tego, a lekarze nic nie podejrzewali. Podejrzewali go jedynie, �e ma wypr�nienia, ale si� z tym nie zdradza. Yossarian mia� w szpitalu wszystko, czego potrzebowa�. Jedzenie by�o nie najgorsze, posi�ki podawano do ��ka. Chorzy otrzymywali dodatkowe porcje �wie�ego mi�sa, w upalne popo�udnia roznoszono ch�odzone soki owocowe i mro�one kakao. Poza lekarzami i piel�gniarkami nikt go tu nie niepokoi�. Musia� wprawdzie rano po�wi�ca� nieco czasu na cenzurowanie list�w, ale za to ca�� reszt� dnia mia� prawo przele�e� bezczynnie z czystym sumieniem. W szpitalu by�o mu bardzo dobrze, a m�g� tu pozostawa� bez trudu, gdy� od urodzenia mia� podwy�szon� temperatur�. By� w znacznie lepszej sytuacji ni� Dunbar, kt�ry, �eby dostawa� posi�ki do ��ka, musia� pada� na twarz. Kiedy Yossarian postanowi� przeczeka� tutaj do ko�ca wojny, napisa� do wszystkich znajomych, �e jest w szpitalu, nie wspominaj�c jednak, z jakiego powodu. Pewnego dnia wpad� na jeszcze lepszy pomys�. Napisa� do wszystkich znajomych, �e otrzyma� bardzo niebezpieczne zadanie. "Pytali, kto si� zg�asza na ochotnika. Zadanie jest bardzo niebezpieczne, ale kto� musi je wykona�. Napisz� do was zaraz po powrocie". I odt�d nie pisa� ju� do nikogo. Wszyscy oficerowie przebywaj�cy w szpitalu mieli obowi�zek cenzurowania list�w pacjent�w-szeregowc�w, kt�rzy le�eli w innych salach. By�o to nudne zaj�cie i Yossarian dozna� zawodu, przekonawszy si�, �e �ycie szeregowc�w jest niewiele ciekawsze ni� �ycie oficer�w. Po pierwszym dniu tej pracy straci� do niej zupe�nie serce i, aby si� nieco rozerwa�, zacz�� sobie wymy�la� zabawy. Precz z okre�lnikami, o�wiadczy� pewnego razu, i we wszystkich listach, kt�re przesz�y przez jego r�ce, znik�y przys��wki i przymiotniki. Innego dnia wypowiedzia� wojn� sp�jnikom. Jeszcze wi�ksz� inwencj� wykaza� w dniu, kiedy to powykre�la� wszystko opr�cz "a", "i", "ale" itp. Stwierdzi�, �e dynamizuje to napi�cie mi�dzy wierszo we, a poza tym prawie zawsze nadaje listom o wiele bardziej uniwersalny charakter. Potem zamazywa� pozdrowienia, pozostawiaj�c tekst list�w nietkni�ty. Pewnego razu zaczerni� wszystko z wyj�tkiem s��w "Kochana Mary" i dopisa� pod spodem "T�skni� za tob� tragicznie. A.T. Tappman, kapelan Armii Stan�w Zjednoczonych". A.T. Tappman by� ich kapelanem. Kiedy wyczerpa� ju� wszystkie mo�liwo�ci w tek�cie list�w, zacz�� atakowa� nazwiska i adresy na kopertach, jednym niedba�ym ruchem d�oni unicestwiaj�c ca�e domy i ulice, niwecz�c metropolie, jakby by� Bogiem. Paragraf 22 wymaga�, aby ka�dy ocenzurowany list by� podpisany przez oficera, kt�ry go czyta�. Yossarian wi�kszo�ci list�w nie czyta� w og�le i na tych podpisywa� si� imieniem i nazwiskiem. Te, kt�re czyta�, podpisywa� jako Washington Irving. Kiedy sta�o si� to zbyt monotonne, pisa� lrving Washington. Cenzurowanie kopert mia�o powa�ne nast�pstwa, gdy� wywo�a�o fal� zaniepokojenia w pewnej nie lubi�cej rozg�osu instytucji wojskowej, kt�ra skierowa�a do szpitala swojego cz�owieka jako rzekomego pacjenta. Wszyscy wiedzieli, �e jest to facet z Wydzia�u �ledczego, poniewa� wypytywa� o oficera nazwiskiem Irving lub Washington i ju� na drugi dzie� odm�wi� cenzurowania list�w. Zbyt go to nudzi�o. Dostali tym razem dobr� sal�, jedn� z lepszych, w jakich Yossarian czy Dunbar mieli kiedykolwiek przyjemno�� le�e�. By� w�r�d nich dwudziestoczteroletni pilot w stopniu kapitana, z rzadkim z�otawym w�sikiem, kt�ry, zestrzelony w �rodku zimy nad Adriatykiem, nie dosta� nawet kataru. Teraz by�o lato, nikt kapitana nie zestrzeli�, a on twierdzi�, �e ma gryp�. Po prawej r�ce Yossariana le�a� wci�� jeszcze w erotycznej pozycji na brzuchu kapitan ze zdziwieniem na twarzy, malari� we krwi i ty�kiem pok�sanym przez komary. Naprzeciwko Yossariana po drugiej stronie sali le�a� Dunbar, a obok niego kapitan artylerii, z kt�rym Yossarian nie grywa� ju� w szachy. Kapitan by� dobrym szachist�, wi�c gra z nim by�a zawsze interesuj�ca. Yossarian przesta� z nim grywa�, poniewa� stawa�o si� to tak interesuj�ce, �e a� g�upie. Mieli te� w sali wykszta�conego Teksa�czyka z Teksasu, kt�ry wygl�da�, jakby wyszed� z filmu w technikolorze, i kt�ry jako patriota wierzy�, �e ludzie zamo�ni, czyli przyzwoici obywatele, powinni mie� wi�cej g�os�w w wyborach ni� w��cz�dzy, kurwy, kryminali�ci, degeneraci, atei�ci i obywatele nieprzyzwoici, czyli ludzie bez pieni�dzy. W dniu, kiedy pojawi� si� Teksa�czyk, Yossarian t�pi� w listach rymuj�ce si� s�owa. By� to kt�ry� z rz�du cichy, upalny, spokojny dzie�. Lej�cy si� z nieba �ar t�umi� d�wi�ki. Dunbar znowu le�a� na wznak, bez ruchu, wpatrzony szklanym wzrokiem w sufit. Pracowa� nad przed�u�eniem sobie �ycia. Osi�ga� to przez uprawianie nudy. Dunbar tak gorliwie pracowa� nad przed�u�eniem sobie �ycia, �e mo�na go by�o wzi�� za nieboszczyka. Teksa�czyk dosta� ��ko po�rodku sali i ju� wkr�tce udost�pni� wszystkim swoje pogl�dy. Dunbar podskoczy� jak uk�szony. - Ot� to! - krzykn�� z zapa�em. - Czego� tu brakowa�o i teraz ju� wiem czego. - Uderzy� si� pi�ci� w otwart� d�o�. - Brakowa�o patriotyzmu - o�wiadczy�. - Masz racj� - zawt�rowa� mu Yossarian. - Masz �wi�t� racj�. Par�wki, dru�yna Brooklyn Dodgers, szarlotka upieczona przez mam�. To jest to, o co wszyscy walczymy. Ale czy kto� walczy o przyzwoitych obywateli? Czy kto� walczy o wi�ksz� ilo�� g�os�w dla przyzwoitych obywateli? Nie ma w tym wszystkim patriotyzmu, ot co. Zreszt� matriotyzmu r�wnie�. Na chor��ym, kt�ry le�a� na lewo od Yossariana, nie zrobi�o to �adnego wra�enia. - G�wno mnie to obchodzi - powiedzia� zm�czonym g�osem i przewr�ci� si� na drugi bok. Teksa�czyk okaza� si� cz�owiekiem dobrodusznym, kole�e�skim i mi�ym. Po trzech dniach wszyscy mieli go po dziurki w nosie. Dostawali na jego widok drgawek i unikali go, jak tylko mogli. Jedynie �o�nierz w bieli znajdowa� si� w sytuacji przymusowej. �o�nierz w bieli by� od st�p do g��w zakuty w gips i spowity banda�ami. Mia� dwie bezu�yteczne r�ce i dwie bezu�yteczne nogi. Przemycono go na sal� w nocy i nikt nie mia� poj�cia o jego obecno�ci a� do rana, kiedy to po przebudzeniu ujrzeli dwie dziwne nogi i dwie dziwne r�ce wyci�gni�te pionowo w g�r�, zawieszone dziwacznie w powietrzu za pomoc� o�owianych ci�ark�w zwisaj�cych z�owieszczo nad jego nieruchomym cia�em. W banda�ach po wewn�trznej stronie jego �okci mie�ci�y si� zasuwane na zamek b�yskawiczny usta, do kt�rych sp�ywa� przezroczysty p�yn z przezroczystego naczynia. Z gipsu pokrywaj�cego pachwin� wystawa�a milcz�ca metalowa rurka, z pod��czonym cienkim elastycznym przewodem, kt�ry bardzo sprawnie odprowadza� produkty jego nerek do zakorkowanego przezroczystego naczynia stoj�cego na pod�odze. W miar� tego jak opr�nia�o si� naczynie od�ywiaj�ce jego �okie�, naczynie na pod�odze nape�nia�o si� p�ynem i w�wczas po prostu naczynia szybko przestawiano i p�yn m�g� z powrotem sp�ywa� w jego cia�o. W�a�ciwie z ca�ego �o�nierza w bieli nigdy nie widzieli nic pr�cz czarnej, strz�piastej dziury nad jego ustami. Po�o�ono go obok Teksa�czyka, kt�ry siada� bokiem na swoim ��ku i przemawia� do niego rano, po po�udniu i wieczorem przyjemnym basem po�udniowca, rozci�gaj�c g�oski. Brak odpowiedzi zupe�nie mu nie przeszkadza...
kobazyl