1025.txt

(136 KB) Pobierz
 J�zef Tischner Historia filozofii po g�ralsku 

Na poc�tku ws�dy byli g�role, a dopiero pote porobiyli si� Turcy i Zydzi. G�role byli tyz piyrsymi "filozofami". "Filozof" - to jest pedziane po grecku. Znacy telo co: "m�drol". A to jest pedziane po grecku dlo niepoznaki. Niby, po co mo fto wiedzie�, jak by�o na poc�tku? Ale Grecy to nie byli Grecy, ino g�role, co udawali greka. Bo na poc�tku nie by�o Grek�w, ino ws�dy byli g�role. Bedym teroz opowiado�, jak by�o naprowde z tymi m�drolami. Cyst�m prowde bede godo�. Niby, jaki byk mio� interes, coby �kli�? Piersy m�drol nazywo si� w ksi�zkach Tales, ale naprowde nazywo� si� on Stasek N�dza nie z Miletu ino z Parda��wki Jego ociec chowo� owce i kupcy� k�niami. To casym bro� syna do miasta, coby wozu strz�g. Ale Stasiowi kotwiy�o si� tak siedzie� na wozie i siedzie�. A siedzie� by�o trza. To z totyk nud�w nawiedziy�o go my�lenie. I zosto� si� jako ten m�drol. Stasek N�dza z Parda��wki, dlo niepoznaki zwany Talesem z Miletu, si� nie ozyniy�. Kie go matka nagabywa�a: "ze� si�", to jej godo�: "jesce nie cas". A kie jesce pr�gowa�a, to jej pedzio�: "juz nie cas". Tak to nie by�o casu na g�upstwa. Kie go roz ftosi spyto�, cymu ni mo dzieci, odpedzio�: "bo jo koch�m dzieci". Ale byli i tacy, co si� �'niego prze�miewali. Razu jednego wyse� w nocy na grape, co by si� napatrzy� na gwiazdy i wpod do do�u. Uwidzia�a to Ka�ka z N�dz�wki i ozb�bnie�a po ca�yj wsi: "He, jaki mi �'niego m�drol, nie widzi tego, co pod nogami, a chcio�by wiedzie�, co na niebie". Baby na wsi nie sanuj�m niezyniatyk. Cheba ze ksi�dza. Dzi� nawet ma�e dzieci uc�m si� w skole "twierdzenia Talesa", a rzeke Staska N�dzy z Parda��wki. A by�o z tym "twierdzeniem" tak. Kie budowali wie�e ko�cieln�m w mie�cie, to si� im sk��cy�a miara i nie wiedzieli, cy trza juz k��cy� wie�e, cy jesce nie. I kieby nie Stasek, by�aby z tego drugo wie�a Babel. Bo budorze byli robotni, nie tacy jako dzi�. Dopiero Stasek wy�pekulowo�, �e trza pomiyrzy� wysoko�� budowy przez pomierzanie jej s�onkowego cienia wte, kie cie� ch�opa ma tak�m sam�m d�ugo��, jak wysoko�� ch�opa. Pomierzali. Nei wtedy Stasek pedzio�: "ch�opy, do��". No i tak ta wie�a stoi do dzi� dnia. Stasek mio� jednak g�owe. Roz w zimie, kie by�a �ma i duse cy�cowe podchodziy�y pod okno, Stasek pedzio�: "Smierz�� si� w nicym nie r�ni od zycio". Ftosi mu dogodo�: "No to cymus nie umieros?". On na to: "No tymu. Kieby si� r�niy�a, to moze byk i umar, a tak to co bedym umiero�". Taki to by� Stasek N�dza z Parda��wki, co z nud�w wynaloz my�lenie. * * * Co w�m powiym, to w�m powiym, ale w�m powiym, ze Hipokrates po prowdzie to si� nazywo Wincenty Galica z Bio�ego Dunajca A to by� doktor, co lecy� z chor�b. Piyrsy doktor na Podholu. A by�o tak. Ludziska lecyli si�, jako mogli. Wierzyli, �e choro�� pochodzi od z�ych duch�w. Moze tyz przyj��, jak fto ruci urok. Carownica przypatrzy si� z�ym okiem na ciebie i ju� cujes: w g�owie ci si� m�ci i na wymioty biere. Wte trza trzy razy po�re� na ziem i na niebo, na ziem i na niebo, na ziem i na niebo, to car zniknie. Ch�opy z L�daku do dzi� dnia wi�z�m k�ni�m z boku cyrwone ki�cie, coby z�y wzrok przyci�ga�y i k�nie nie dostawa�y ochwatu. Dopiero Wincenty Galica piersy wzi�n chorobe na rozum. Z chorob�m mo si� rzec tak, jakby ci kto fa�szowo� w muzyce. Ty ci�gnies prym a drugi ci�gnie sekund. Ci�gnie �le. Ca�e granie na nic. Tak samo z basami. Prym - dajmy na to - dobry, sekund dobry, a basista przysypio. Co�kiym �le. Choro�� to jest rozestrojenie w naturze. Jakby taki zgrzyt, jaz mr�wki id�m po pocierzu. A doktor, co lecy, to jest stroiciel natury. Chyci ko�ek od struny, tu popu�ci, tam podci�gnie, popuko, pos�ucho i... juz gro! Tak samo zrobi z c�ekiem. Artysta! Ino ze od ludzi. R�d Galic�w by� dwojaki. Jedna ga��� rodowa wojowa�a. Ka si� ino jako wojna tocy�a, to Galice juz ha� byli. Galice kozd�m bitwe mieli wygran�m ino pote cesarzowie przegrywali wojny. A drugo ga��� rodowa to by�y muzykanty. Ci jak nie grali, to stroili, a jak mieli juz nastrojone, no to grali. Ma�y Wicu� Galica wzi�n si� z tyj sprzecno�ci. Kie jedni si� bij�m a drudzy graj�m, to dziecku nie zostaje nic ino jak lecy�. A ze lycy� tak, jakby chorego do g�ralskiej muzyki przysposobi�. Coby i w nim sytko gra�o. Ej Boze, on i z�by targo�, jak by�o trza. Nawet ze znieculeniem. Mio� taki sto�ecek z dzi�r�m, a pod sto�eckiem, pod dzi�r�m syd�o by�o, za� pod �picym syd�a �apka. Kie� siado� na sto�ecku, to Galica klesce przyk�ado� do z�ba, zniedobocka przicisko� nog�m �apke, syd�o si� wbija�o wysyj �ydka, ej, kie cie nie dziubnie, to� zabacowo� o z�bie i... fyrt, juz po nim. Roz Galica wyrwo� bol�cy z�b babie z Ba�skiej, to pedzia�a: "Wiedzia�ak, ze mo korzenie, ale ze telo d�ugie?" Wincenty Galica z Bio�ego Dunajca wymy�ly� przysi�ge, co j�m zwi�m "przesi�gom Hipokratesa". Jak �na moze si� tak zwa�, kie Hipokratesa wcale nie by�o, ino by� w Bio�ym Dunajcu Wincenty Galica, co si� pote przeni�s� do Zokopanego i tam, jak si� robi� wiater holny i ludzi bra�o takie jakiesi rozstrojenie, ze nic ino si� wiesali, to �n ik odrzyno�, dobrym wiatrem ik nadymo� i tak przywraco� im ducha. Ta nie sytkim przywr�ciy�, ba ino totym, co nie wystygli. Ej ta, wystygni�tymu to nawet muzyka nie pomoze. * * * Widzieli�cie wy kiedy pola w Chy�nym na Orawie, ka teroz jest granica ze S�owie�skiem? Jest ha� dzi� jedna wielgo ��ka, a za ��kom las, dopiero zzo lasa wida� - Tatry. Zy� przed wiekami m�drol, co go zwali z grecka Anaksymandrym, a po prowdzie nie by� to nikt inksy ino s�m Stefek �aciok z Chy�nego Tyn dopiero �pekulowo�! Ludzie g�niyli za dutkami, harowali przy sianie, uwijali si� ko�o byd�a, a on - �pekulowo�. Wychodzi� z rana zza cha�upe, patrzo�, jak gm�y ku niebu z ziemi id�, wiater od Babiej G�ry ku Tatr�m ci�gnie i dziwowo� si� �wiatu. Fto si� dziwuje, ten si� wydziwuje. Stefan �aciok z Chy�nego pyto� s�m siebie: co by�o na poc�tku? I naloz! Na poc�tku by�a pusta�. Jakby� siedzio� w Chy�nym, to by� tak samo godo�. Nie wiem, cy wiecie, co to "pusta�"? Pusta� to jest jakby p� nicego. To si� ci�gnie, ci�gnie i nie k��cy. Jak te pola mi�dzy Jab�onkom a Chy�nym. Spr�guj chyci� kose i kosi�. Idzies krok po kroku i nic ci nie ubywo. Pierwej umres, jako dokosis do ko�ca. Pusta� to jest jakby te wanty w Dolinie Waksmundzkiej w Tatrak. Wanta na wancie, z jednej strony takie bia�awe, z drugiej cyrniawe a sy�kie takie jakiesi �lepe i g�uche. God�m w�m - pusta�, p� nicego. Pusta� - to jest casym i ch�op dlo baby. Kie ch�op babe domierzi, to baba do niego: "ty p� nicego!" Cy z takiego moze powsta� co dobrego? Moze si� co urodzi�? Z takiej ch�opskiej pustaci? To dopiero pytanie! Ale Stefan �aciok z Chy�nego wiedzio�, ze z pustaci rodzi si� sama niesprawiedliwo��. Bo dajmy na to, ze urodzi si� kamie�. Juz tyn kamie� przepycho si� i rozpycho, �okaciami robi, coby inkse kamienie od sie odsun�� i samemu ino by� na tym �wiecie. Abo niech si� narodzi trowa. Juz ta jedna trowa drug�m trowe od si� odpycho, coby jej rosy nie wypiy�a. Niech si� narodzi robocek, na tyn przyk�od paj�k. Juz tyn paj�k sie� zastawio, coby mucha do sieci wpad�a. Nieg-ze si� narodzi owca. Juz na t�m owce ceko wilk. Zbojeckie prawo rz�dzi �wiatem. Owca gryzie trowe, wilk owce, wilka pch�y zrej�m, a nad sy�kim wisi pusta�. �wiat stoi zb�jeckim prawem. Pami�� o my�lach Stefana �acioka z Chy�nego jest je wse zywo. Ludziska zabacuj�, fto pedzio�, ale wiedz�m, co pedzio�. A nobardziej siedzi im w g�owie ta pusta�, to p� nicego, nico��, to takie nic. Leonowi Korkosowemu z �opusnej ukoza�o si� toto we flasce. Powiem wi�cej: ono wys�o z flaski. Ch�opi przi gorzo�ce medetowali, co by to mia�o by�, to "nic". Leon im pedzio�: "to jest p� litra na dw�k". My�li m�drych ludzi wiecnie zywe. * * * Byli�cie kie na Marusynie? Jag-e�cie nie byli, to id�cie. Na Marusynie zy� przed rokami m�drol, co si� zno� ze Stefkiem �aciokiem, orawskim Anaksymandrem, a nawet godo� do niego "stryku", a nazywo� si� nie Anaksymenes, jako pis�m, ale zwycajnie J�zek Staszel z Marusyny �ni oba si� spotykali, kie �li z miasta z jarmaku. A na Orawe chodziy�o si� wtedy ko�o wody. To siadowali se nad wod�m, a kie si� im je�� chcia�o, to �apali ryby, piekli na ogniu i furt sami siebie pytali: "Co by�o na poc�tku?" Kie Stefek �aciok pedzio�, ze "pusta�", to mu J�zek zaprzecy�: "Nijakim prawym, stryku, nie jest to pusta�, bo z pustaci moze si� wzi�� ino samo nic". To Anaksymander, rzeke Stefek �aciok, na to: "No to co?" J�zek - niby Anaksymenes, wywodziy� tak: - Na poc�tku by� dych. Z dychu biere si� w-dych, wy-dych, od-dych. Jak si� dych skupi, to rodzi si� dusa. Dusa trzymo c�eka w kupie. Bo jakby nie trzyma�a, to by�cie-sie ozlecio�, na amen. Dych rozmaicie duje. Kie wyjdzies na wierch Marusyny, to go dobrze cujes. Cujes, jak w ciep�y dzie� mie�o�nie ogarnio �wiat. A jak si� zez�o�ci, to Jezus Maryjo! Piere �niegiem, siece dyscym, ��mie drzewa, cha�upy przenosi z miejsca na miejsce. Bosko moc. Jak si� dych rozrzedzi, to z tego powstaje ogie�. Widzicie go? Kie je rzodki, robi si� gor�cy i ucieko ku niebu. I z tego powstajom gwiozdy. A kie g�stnieje, to staje si� wiatrym, a kie jesce barzej zg�stnieje, to robi si� chmura, a z chmury leci woda - bo woda, to tyz powietrzny dych ino ze mokry. Mokry dych wsi�ko w ziem i rodzi kamienie. A pote to juz powstaje ca�o re�ta. Sy�ko g�stnieje i si� rozrzydzo i za� g�stnieje i si� rozrzydzo. Pedzio� by�, ze pulsuje. Jako ta krew. Tu jest poc�tek. Stefek �aciok nie do� si� przekabaci�. Starsy by� i nie pasowa�o ust�powa� m�odsymu. I tak si� ozchodzili: jedyn ze swoim powietrznym dychym, a drugi ze swoj�m pustaciom. Ale po J�zku Staszlu, podhala�skim Anaksymenesie, i tak cosi zosta�o. Bo �n jesce do tego sy�kiego by� muzykantym. Co robi�m muzykanty? Muzykanty rz�dz�m wiatrym. Chytaj�m powietrzny dych w smycki i przek�adaj�m go na struny. A graj�m tak. Prym gro nute: "...Ej tam od Tater, od ciemnych Tater, ej poduhuje halny wiater..." Asekund za� mu wt�ruje: "A-nie-pusta�, a-nie-pusta�, a-nie-pusta�..." I w tyj muzyce s�y...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin