UZNANIE SIEBIE.docx

(16 KB) Pobierz

uznanie siebie

Droga przemiany prowadzi człowieka do ponownego odkrywania jednej miłości w trzech jej wymiarach. Miłość jest jedna, ale ukazuje, że wyraża się w szacunku i uznaniu dla siebie (miłość samego siebie), w trosce o drugiego (miłość drugiego) i w czci i rewerencji dla Boga (miłość Boga – bojaźń Boża).

Szacunek i uznanie dla siebie
Pan Bóg obdarza człowieka Swoją miłością i wzywa go, aby na tę miłość odpowiedział miłością. Może wydawać się szokującym fakt, że Bóg nakazuje, by kochać. Taka jest jednak droga do pełnej realizacji i szczęścia człowieka, inaczej jego serce pozostaje niespokojne i nienasycone. W tym, kto poznał, jak jest miłowany przez Boga, od razu rodzi się pragnienie odwzajemnienia. To pragnienie spotyka się z przykazaniem miłości, które jest najważniejszym, a właściwie jedynym przykazaniem, w nim wszystkie się zawierają. Pragnienie miłości jest wpisane w ludzkie serce. Człowiek na miłość odpowiada miłością. Biblijne przykazanie zaprasza do miłości samego siebie, do tego, by stać się przyjacielem samego siebie. Jeśli Bóg nazywa człowieka przyjacielem (Jezus mówi: Nie nazywam was sługami, lecz przyjaciółmi), to zarazem zaprasza go, aby tenże stawał się przyjacielem samego siebie. Krótko: pokochaj siebie. Miłość samego siebie nie jest wyrazem egoizmu czy „miłości własnej” (jest synonimem pożądliwości i egocentrycznego poszukiwania siebie), ponieważ „egoista kocha siebie nie za wiele, ale za mało; w rzeczywistości nienawidzi siebie” (E. Fromm). Egoizm i miłość samego siebie są sobie przeciwstawne. Miłość siebie bazuje na podstawowej potrzebie każdego człowieka, którą jest realistyczna samoakceptacja, szacunek i uznanie dla samego siebie oraz zdolność radowania się sobą (J. Powell). Tak rozumiany pozytywny stosunek do samego siebie domaga się spełnienia istotnych warunków, by mógł zaistnieć proces wchodzenia na drogę miłowania siebie. Jest to sztuka, której trzeba się uczyć.

Podstawowym warunkiem wejścia w praktykowanie miłości jest umiejętność zatrzymania się nad teraźniejszością i życie chwilą obecną. Peter Lauster, psycholog i psychoterapeuta, określa to doświadczenie jako „medytacja”, czyli otwarcie się na daną chwilę i radowanie się nią – hic et nunc. Nie może to być ucieczka ani w przeszłość (jako analiza), ani w przyszłość (jako snucie planów). Takie otwarcie jest człowiekowi szczególnie bliskie w spotkaniu z naturą. Być otwartym na takie doświadczenia oznacza posiadać umiejętność przebywania w postawie słuchania. Wiąże się z tym zdolność percepcji świata zewnętrznego przez wszystkie zmysły: wzrok, słuch, smak, zapach, dotyk. Erich Fromm mówi w tym kontekście o potrzebie koncentracji, która jest właśnie umiejętnością trwania w postawie słuchania. „Skoncentrować się znaczy żyć w pełni teraźniejszością, a nie myśleć o następnej rzeczy, którą trzeba zrobić, jeśli w danej chwili robi się to, co się należy” (E. Fromm). W doświadczeniu religijnym, które jest fundamentalne dla człowieka wierzącego, taka postawa prowadzi do coraz pełniejszego otwierania się na Boga i trwania przed nim w postawie słuchania: „Mów, Panie, bo sługa Twój słucha”. Jest drogą prowadzącą człowieka do kontemplacji – wejścia w doświadczenie Boga, by w Nim spotkać całą otaczającą rzeczywistość.

W tym kontekście możemy powiedzieć, że wzrost w miłości nie tyle wiąże się z myśleniem czy przemyśliwaniem, ale z umiejętnością trwania w chwili obecnej i radowania się nią oraz otwarcia się na to doświadczenie. Ten, kto pragnie kochać więcej i głębiej powinien przede wszystkim być otwarty i słuchać. Droga medytacji, zatrzymania się „hic et nunc” prowadzi każdego do spotkania się z samym sobą, do poznania siebie, do radowania się sobą. Wyraża się to w umiejętności „wyczuwania samego siebie”, tzn. zdawania sobie sprawy z uczuć i wszelkich innych poruszeń, które danej chwili towarzyszą. Także wyczuwania procesów, które zachodzą we własnym ciele poprzez zauważanie wszelkich zmian, dolegliwości, bólu – ta wrażliwość jest naturalna każdemu człowiekowi. Pozostaje jeszcze umiejętność wyczuwania psychiki, która z racji swej natury jest trudniejsza.

Spójrzmy ponadto na świat naszych wewnętrznych poruszeń, które możemy w sobie odkryć. Im dłużej wsłuchujemy się w siebie, tym subtelniejsze poruszenia możemy w sobie odkryć. Na każdej płaszczyźnie naszego życia psychicznego mają miejsce takie poruszenia. Ten, kto stopniowo dochodzi do wyczuwania siebie, w pierwszym rzędzie nie pyta innych, co o nim myślą, jakie widzą w nim wartości, ale odnajduje to w sobie. Nierzadko bywa tak, że opinie innych mogą być związane ze spojrzeniem na siebie. A taka perspektywa ukazuje tylko jeden aspekt rzeczywistości. Dojrzała miłość wyraża się w autonomii, która ani nie manipuluje, ani nie daje sobą manipulować. Wspomniany psycholog Peter Lauster to doświadczenie miłości określa, jako spotkanie z samym sobą. Właśnie tak, trzeba uczyć się przebywać sam z sobą, ponieważ „umiejętność przebywania samotnie jest warunkiem zdolności kochania” (E. Fromm). Doświadczenie samotności, pustyni, milczenia stają się ważnym drogowskazem na drodze wzrastania w miłości.

Ten umie spotkać się ze sobą, kto przezwycięża własny narcyzm. „Narcystyczne nastawienie polega na tym, że człowiek przeżywa jako realną rzeczywistość jedynie to, co istnieje w nim samym, natomiast zjawiska zachodzące w świecie zewnętrznym nie istnieją dla niego same w sobie, lecz doświadcza ich wyłącznie z punktu widzenia pożytku lub zagrożenia, jakie mogą stanowić”
(E. Fromm). Inaczej mówiąc, ten przezwycięża własny narcyzm, kto umie wyjść poza swój subiektywny świat, kto przekracza siebie, otwierając się na świat zewnętrzny.



Troska o drugiego



Biblijne przykazanie: „Miłuj bliźniego jak siebie samego” jednoznacznie wskazuje, że poszanowanie, miłość i zrozumienie dla siebie samego nie może być oddzielone od troski, poczucia odpowiedzialności, poszanowania oraz poznania integralności i niepowtarzalności drugiego człowieka. Jedno zakłada drugie, jedno domaga się drugiego. Nie może być prawdziwej miłości siebie samego, jeśli nie ma się szacunku dla bliźniego. Czym jest ludzka miłość? Trudno dać ścisłą definicję, czym jest miłość, z pewnością można ją opisać i ukazać jej pewne przejawy. Co więcej, można stwierdzić, że miłość nie jest czymś tak prostym, jak wielu wierzy.

Opisowo można określić miłość jako oddanie, które jest szacunkiem, troską i trwaniem wobec innych, ale nie jako uwaga krytyczna, która stara się odkryć braki, słabości drugiego, tylko jako troska pełna szacunku i zrozumienia. Wystarczy spojrzeć na miłość matki do dziecka by ta jej rzeczywistość została dobrze zobrazowana. Szacunek, zatroskanie wskazują nie na bierne oczekiwanie, ale na działanie, na otwartość, na gotowość pojawienia się. Podobnie mówi E. Fromm: „Miłość, to działanie, a nie bierne doznawanie. Czynny charakter miłości można najogólniej określić zdaniem, że kochać, to przede wszystkim dawać, a nie brać.” I dalej kontynuuje: „Czynny charakter miłości – poza dawaniem – ujawnia się w tym, że zawsze występują w niej pewne podstawowe składniki wspólne dla wszystkich jej form. Są to: troska, poczucie odpowiedzialności, poszanowanie i poznanie”.

To odnosi się nie tylko w relacji do osób, ale również w relacji do całego świata. W takiej perspektywie osoba nie tylko kocha drugą osobę, ale jest miłośnikiem życia. Ma szacunek dla wszystkiego, co żyje. Tak, miłość ma miejsce wtedy, gdy istnieje absolutna otwartość. Miłość (zachwyt, podziw) drzewa, zwierząt, piękna świata jest jednak prostsza, ponieważ one nie są w stanie mnie zranić duchowo czy psychicznie. Drugi człowiek zawsze może mnie zranić. I dlatego by pokochać drugą osobę trzeba się jej powierzyć i zaakceptować ją. Lęk drugiego jest nade wszystko lękiem, że mnie nie pokocha i nie zaakceptuje mojej indywidualności. Co więcej, ktoś pragnąc kochać jedynie swoich bliskich w rodzinie, a innych niszczy, czy to w pracy czy gdziekolwiek indziej kocha tylko cząstkowo; brak mu jasności w tej miłości. Uzasadnionym jest wątpienie, czy ta cząstkowa miłość jest tak naprawdę miłością.

Istota miłości wyraża we wzajemnej komunikacji. Dziś wiele się mówi o psychologii komunikacji. Chciejmy zauważyć wiele płaszczyzn komunikacji interpersonalnej: werbalna, pozawerbalna, emocjonalna, intelektualna, duchowa, psychiczna. Trzeba jednak zaznaczyć i to, że miłość nie może być rozumiana jako „handel wymienny” – coś za coś. Nie daję po to, żeby otrzymywać. Daję po to, żeby dawać. Często, niestety, myślimy o miłości w sensie „coś za coś”, „Ja tobie dam to, a ty mi dasz tamto i będziemy żyli w pokoju”. Jeśli jest w nas oczekiwanie na odwzajemnienie miłości w takiej mierze, w jakiej my kochamy, nierzadko wpadamy w pułapkę fałszywej postawy. Może ona prowadzić do wielkiego cierpienia psychiczno-duchowego, szczególnie wtedy, gdy napotykamy obojętność lub czujemy, że jesteśmy odrzuceni w naszej miłości. Ten ból i cierpienie psychiczne mogą osiągnąć tak wysoki pułap, że mogą przyczynić się do zrodzenia nienawiści, chęci zniszczenia, depresji, włączając w to śmierć czy samobójstwo. Osoby w swoich postawach destrukcyjne są głęboko sfrustrowane w wyniku potrzeby bycia kochanym.

Miłość, jak stwierdziliśmy, wyraża się w zatroskaniu i oddaniu i taka zawsze pozostaje mimo napotkanych trudności i niepokojów. W tej prostocie dawania siebie miłość ludzka ujawnia swoje zasadnicze cechy, o których pisze A. de Mello. Po pierwsze, miłość „nie robi żadnych różnic”. W miłości nie robi się różnic na ludzi dobrych i złych, świętych i grzeszników. Miłość spogląda w serce człowieka i odczytuje to, co jest w jego głębi. Ludzie mogą być nieświadomi tego, co czynią. Jeśli daje, to po prostu daje, nie patrząc kim ten ktoś jest. Po drugie, miłość ze swej natury jest bezinteresowna. By osiągnąć bezinteresowność w miłości trzeba nam otworzyć oczy i „zobaczyć”. Nieraz wystarczy zobaczyć, że moja miłość jest w rzeczywistości maskowaniem egoizmu i własnych żądz. Możemy dawać po to, by otrzymywać. Po trzecie, w prawdziwej miłości jest brak samoświadomości. „Miłość tak się zapamiętuje w kochaniu, że traci świadomość samej siebie. Światło, zapach i cień nie powstają tylko wtedy, gdy w pobliżu znajdą się ludzie i nie znikają po ich odejściu. Owe rzeczy, podobnie jak miłość, istnieją niezależnie od ludzi.” Niech twoja ręka lewa nie wie, co czyni prawa. Wreszcie, najważniejszą cechą miłości jest wolność, ponieważ ona nie krępuje, nie przywiązuje do siebie, nie domaga się niczego, nie oczekuje. W miłości nie istnieje słowo: muszę, powinienem, trzeba, powinno się.... Słownik miłości ogranicza się do mogę lub nie mogę, chcę, pragnę lub nie chcę, nie pragnę. Gdzie zaczyna się przymus, tam kończy się miłość.

Patrząc na to, czym jest prawdziwa miłość bliźniego, można powtórzyć za René Laurentin’em, że miłość jest w pewnym sensie ascezą, ponieważ domaga się od człowieka wysiłku, gdyż nie wystarczą tylko dobre chęci ani same dobre uczucia. Tak, aby kochać trzeba starań, zastanowienia, trudu, wymagania od siebie, realizowania pewnych decyzji, wymagających poświęcenia. Taką właśnie postawę obrazuje ewangeliczny Dobry samarytanin (Łk 10, 30-37). Tak postawa przynosi błogosławione owoce – dojrzałe owoce miłości.

Ks. Tadeusz Kotlewski SJ



Ks. Tadeusz Kotlewski SJ – w zakonie od 21 VIII 1978, święcenia kapłańskie przyjął 31 VII 1985, dr teologii, wykładowca teologii duchowości psychologii na Papieskim Wydziale Teologicznym Sekcja Bobolanum, kierownik Podyplomowego Studium Duchowości.



http://www.jezuici.pl/parakow/pismo1/2006/05/trzy.HTM

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin