Prawdziwa miłość- CAŁOŚĆ.pdf

(16513 KB) Pobierz
Prawdziwa miłość- CAŁOŚĆ
„PRAWDZIWA
MIŁOŚĆ”
322937421.022.png 322937421.023.png 322937421.024.png 322937421.025.png 322937421.001.png
Skostniały z zimna rycerz poszukuje gorącej kobiety,
bojąc się spędzić Dzień Zakochanych w śnieżnej zaspie
gdzieś w Minnesocie.
Tęskni więc za tą, która rozgrzeje mu serce.
Ty, która wyglądasz ukochanego rozumiejącego
rzeczywistą wagę romansu, napisz w skreślonym od serca
liściku, jak wyobrażasz sobie najbardziej upojny wieczór w
roku z rycerzem, zwanym inaczej Panem Podrywalskim.
ROZDZIA Ł PIERWSZY
Równo wycięte czerwone serca. Były wszędzie. Ściany, sufit,
okna, kaloryfery i
meble, na wszystkim tym czyjaś dłoń zawiesiła odwieczne
symbole miłości. Duże, małe,
błyszczące, matowe...
Edward Cullen leżał na dentystycznym fotelu i czuł się
dokładnie tak, jak wszyscy inni
w jego sytuacji. Widział nad sobą białą sylwetkę doktora
Masena, który trzymał w ręku
wiertarkę.
— Meggi wykonała kawał świetnej roboty, nie sądzisz?
322937421.002.png 322937421.003.png 322937421.004.png 322937421.005.png 322937421.006.png
— zauważył dentysta swoim landrynkowatym głosem i
uśmiechnął się z taką aprobatą
jakby to on sam był świętym Walentym.
Edward kiwnął głową.
— Robota wzorowa — mruknął, lecz wypchane ligniną usta
wydały z siebie dźwięki
układające się w całkiem odmienne słowa: „zaraza morowa”
I w zasadzie to oddawało najtrafniej jego samopoczucie.
Nienawidził tych wizyt,
borowania, a nawet samego zapachu gabinetu
dentystycznego.
Meggi, asystentka Masena, rozkładała właśnie na tacy
narzędzia. Gdy ustał ich
niesamowity brzęk, wybrała coś do złudzenia
przypominającego haczyk na duże ryby i
wręczyła to lekarzowi. Edward poczuł, że się poci.
— Walentynki to taki uroczy dzień — powiedziała, patrząc
gdzieś w przestrzeń, co
świadczyło, że mówi nie tyle do pacjenta, co do samej siebie.
Edward miał ochotę powiedzieć, że urok tego dnia jest z
pewnością porównywalny do
przyjemności chodzenia boso po śniegu, lecz zaoszczędził
sobie wysiłku bełkotania przez
knebel z ligniny.
— Styczeń to taki długi i mroźny miesiąc, chciałam więc jakoś
ożywić ten gabinet,
wiesz, czymś, co byłoby bliskie każdemu — kontynuowała
Meggi. — Ostatecznie, miłość
jest osią tego świata.
— Jako ktoś, kto ma za sobą trzydzieści pięć lat małżeństwa,
na wszelki wypadek
przyznam ci rację — oświadczył doktor Masen, zabierając się
do swoich „rzeźnickich”
322937421.007.png 322937421.008.png 322937421.009.png 322937421.010.png 322937421.011.png
— Edwardowi inne określenie nie przychodziło do głowy —
czynności.
Meggi zachichotała.
— Och, doktorze, nie tak łatwo mnie nabrać. Wiem, że w
głębi serca jesteś
romantykiem.
Dentysta włożył obleczone gumową rękawiczką palce do jamy
ustnej Edwarda.
— Nie jestem pewien, czy moja żona zgodziłaby się
z taką oceną. Edward wszystko wie lub powinien wiedzieć o
miłości. Jest przecież
kawalerem, a nie jakimś tam podstarzałym pantoflarzem.
Edward przywykł już do faktu, że ludzie stawiali znak równości
pomiędzy stanem
kawalerskim, a nieprzerwanym ciągiem erotycznych przygód.
Zastanowił się, co „rzeźnik”
i jego pomocnica pomyśleliby sobie, gdyby powiedział lin, że
chce wyłowić swoją
Walentynkę przy pomocy ogłoszenia matrymonialnego. I
najprawdopodobniej nie
uwierzyliby mu.
Zresztą sam nie mógł w to uwierzyć. Ale egzemplarz „Daily
Tribune” z poprzedniego
tygodnia stanowił dowód, którego w żaden sposób nie
dawało się obalić. Widniało tam
czarno na białym to, co zaniósł niedawno do biura ogłoszeń.
Od chwili, gdy opłacił należność, wpadł w chroniczny
niepokój. Nie powinien był
przystępować do tej gry. Na czternastego lutego nie chciał
przypadkowej partnerki. Ale tak
właśnie kończyły się wszystkie spotkania z Jasperem i
Emmettem: jakimś mniej lub
322937421.012.png 322937421.013.png 322937421.014.png 322937421.015.png 322937421.016.png
bardziej głupawym pomysłem, z którego później nie sposób
było się wywikłać.
A jednak nie mógł zrzucać na nich całej winy. Miał w sobie
żyłkę hazardzisty i oni
dobrze wiedzieli, że przyjmie wyzwanie.
Bo właśnie do tego sprowadzał się ów zbliżający się dzień
świętego Walentego — do
wyzwania i hazardu. Edward wstąpił na ścieżkę, którą nie tyle
chciał kroczyć, co był
zmuszony kroczyć. Bądź co bądź, nazywano go niegdyś panem
Podrywalskim. Nosił
przezwisko, na które uczciwie zapracował sobie w college.
Jego kumple, oczywiście, nie mieli zielonego pojęcia, że wcale
nie zamierzał bić
żadnych rekordów co do liczby randek w tygodniu czy
miesiącu, lecz tylko próbował
nadrobić stracony czas.
Zazdroszczono mu w college, zazdroszczono mu i teraz.
Kawaler. Człowiek wolny.
Wolny od przymusu rodzinnego rytuału. Wolny w doborze
osób, z którymi chce się
spotkać. Wolny w porywach serca.
Kiedy był młodszy, wszystko szło mu jak po maśle
— studia architektoniczne, sprawy osobiste, praca. Ostatnio
jednak zaczął się
zastanawiać, czy czasami nie popełnił błędu, nie zakładając
rodziny jeszcze przed
trzydziestką. Znużony był już kobietami, które potrafiły przez
cały wieczór przekonywać
go, że właściwie mogą obyć się bez mężczyzny.
Dlatego nie miał większych złudzeń, że Walentynowa
partnerka z ogłoszenia, o ile w
322937421.017.png 322937421.018.png 322937421.019.png 322937421.020.png 322937421.021.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin