Lovecraft H P - Zew Cthulhu 02 - Widmo Nad Innsmouth.pdf

(263 KB) Pobierz
Lovecraft H P - Zew Cthulhu 02
Widmo nad Innsmouth
(The Shadow Over Innsmouth)
H. P. Lovecraft, grudzieı 1931
I
&nbspZimĢ z 1927 na 1928 rok przedstawicielw rzĢdu federalnego przeprowadzili dziwne i
tajemnicze Ļledztwo w sprawie pewnych okolicznoĻci, jakie miały miejsce w starym porcie
Innsmouth w Massachusetts. Po raz pierwszy usłyszano o tym w lutym, kiedy dokonano całej serii
obław i aresztowaı, a nastħpnie spalono i wysadzono dynamietem - przy zachowaniu
odpowiednich Ļrodków ostroŇnoĻci - ogromnĢ iloĻę rozpadajĢcych siħ i zjedzonych perzez korniki,
najprawdopodobniej opustoszałych domów nad brzegiem morza, gdzie od dawna nikt nie
zaglĢdał. Mniej dociekliwi potraktowali to jako jednĢ z wiħkszych akcji w walce z alkocholizmem.
&nbspCi, którzy baczniej Ļledzili wszystkie nowiny, dziwili siħ tak olbrzymiĢ iloĻciĢ
aresztowanych, tak wielkĢ siłĢ zmoblilzowanĢ do przeprowadzenia tej akcji i tajemnicĢ, jakĢ
otoczono dalsze losy wiħŅniów. Nie było Ňadnej rozprawy sĢdowej, Ňadnego sprecyzowanego
oskarŇenia; nie widziano teŇ nikogo ze schwytanych w Ňadnym z lokalnych aresztów. Dochodziły
jakieĻ mgliste wieĻci o chorobie i obozach koncentracyjnych, a potem, o osadzaniu tych wiħŅniów
w róŇnych obozach wojskowych, ale nic konkretnego. Innsmouth zostało prawie całkiem
wyludnione i nawet jeszcze teraz niełatwo tam dostrzec Ļlady budzĢcego siħ Ňycia.
&nbspPoniewaŇ spotkało siħ to z protestem róŇnych liberalnych organizacji, po długich i
tajemniczych dyskusjach zawieziono niektórych ich przedstawicieli do kilku obozów i wiħzieı. W
konsekwencji stowarzyszenia te stały siħ dziwnie bierne i powĻciĢgliwe. Dziennikarze zajmowali
bardziej zdecydowane stanowisko, ale wszystko wskazywało na to, Ňe wiħkszoĻę z nich w koıcu
zaczħła współdziałaę z rzĢdem. Tylko jedno ilustrowane pismo, zawsze dyskredytowane z powodu
zamieszczania nierzetelnych informacji, wspomniało coĻ o łodzi podwodnej, która wystrzeliła
torpedy wgłĢb rozpadliny morskiej tuŇ za DiabelskĢ RafĢ. Fakt ten, o którym przypadkowo
usłyszano w marynarskiej spelunce, zdawała siħ raczej mało prawdopodobny, poniewaŇ ta niska,
czarna rafa leŇy jakieĻ półtorej mili od portu Innsmouth.
&nbspW całej okolicy i pobliskich miastach bezustannie szeptano na ten temat, ale nie dzielono
siħ tymi uwagami z nikim z zewnĢtrz. Pewnie przez całe stulecia rozprawiano o zamierajĢcym i
opustoszałym Innsmouth i choęby wymyĻlono coĻ nowego, nie mogłoby to dorównaę temu
koszmarowi, o jakim napomykano i szeptano od lat. Wiele powodów przyczyniło siħ do skrytoĻci
tutejszych ludzi, toteŇ nie było sensu wywieraę na nich presji. Poza tym, tak naprawdħ to niewiele
widzieli, gdyŇ rozległe, słone bagniska, puste i bezludne, odstraszały od Innsmouth okolicznych
mieszkaıców, tych od strony lĢdu.
&nbspWobec tego ja przełamiħ ów zakaz mówienia o tej sprawie. Wyniki - a jestem o tym
głħboko przekonany - sĢ tak niewĢtpliwe, Ňe napomkniħcie o tym, co zostało odkryte podczas
strasznej obławy w Innsmouth, nie moŇe przynieĻę Ňadnej szkody, moŇe tylko wzbudzię potwornĢ
odrazħ. A to, co zostało odkryte, róŇnie moŇna interpretowaę. Nie mam pojħcia, jak duŇo z tej
opowieĻci zostało mi przekazane, ale wiele mam powodów ku temu, aby głħbiej wnikaę w tħ
sprawħ. ZetknĢłem siħ z niĢ znacznie bliŇej, niŇ komukolwiek przypadło to w udziale, i wyniosłem
wraŇenia, które mogĢ mnie jeszcze doprowadzię do nieprzewidzianych sytuacji.
&nbspTo właĻnie ja uciekłem w popłochu z Innsmouth we wczesnych godzinach rannych16 lipca
1927 roku i to właĻnie moje proĻby, skierowane do władz o przeprowadzenie Ļledztwa i aktywnĢ
działalnoĻę, wyłoniły na Ļwiatło dzienne wspomniany epizod. Nie miałem nic przeciw temu, by
milczeę, gdyŇ sprawa była ĻwieŇa i niejasna; teraz jednak, kiedy naleŇy juŇ do przeszłoĻci, kiedy
wygasło zainteresowanie i ciekawoĻę ludzi, zawładnħło mnĢ dziwne pragnienie, aby mówię o tych
strasznych godzinach w owym widmowym porcie Ļmierci i bluŅnierczej niesamowitoĻci. Samo
mówienie o tym pomaga mi odzyskaę wiarħ w mojĢ sprawnoĻę umysłowĢ; upewnię siħ, Ňe nie
jestem pierwszym, który uległ tej zaraŅliwej, koszmarnej halucynacji. Pomaga mi teŇ w podjĢciu
decyzji co do pewnego strasznego kroku, jaki mam zrobię w niedalekiej przyszłoĻci.
&nbspNigdy nawet nie słyszałem o Innsmouth, aŇ do owego dnia, kiedy ujrzałem je po raz
pierwszy i... jak dotĢd... po raz ostatni. Postanowiłem uczcię moje dojĻcie do pełnoletnoĻci
wycieczkĢ do Nowej Anglii - zwiedzanie o charakterze antykwarycznym i genealogicznym -
zaplanowałem jechaę prosto ze starego Newburyport do Arkham, skĢd wywodziła siħ rodzina
mojej matki. Nie miałem samochodu, podróŇowałem wiħc pociĢgiem, trolejbusem i autobusem,
starajĢc siħ zawsze o jak najtaıszy Ļrodek lokomocji. W Newburyport poinformowano mnie, Ňe
najlepiej jechaę do Arkham pociĢgiem; i dopiero przy kasie biletowej na stacji, kiedy trochħ siħ
zastanowiłem nad wysokĢ cenĢ biletu, dowiedziałem siħ o Innsmouth. Postawny kasjer o bystrym
wyrazie twarzy, którego akcent Ļwiadczył o tym, Ňe pochodzi z innych stron, zdawał siħ rozumieę
moje oszczħdnoĻciowe zabiegi i zaproponował mi coĻ, czego poprzednio Ňadna z osób, u których
siħ informowałem, nie zrobiła.
- Mógłby pan, wydaje mi siħ, pojechaę starym autobusem - powiedział z pewnym wahaniem -
tylko Ňe w tych stronach nikt go nie uznaje. Jedzie przez Innsmouth - pewnie pan coĻ o tym
słyszał - dlatego ludzie nie lubiĢ go. Ptowadzi go facet z Innsmouth - Joe Sargent - ale chyba nie
ma tu wogóle pasaŇerów ani teŇ w Arkham. Dziwne, Ňe ten autobus jeszcze jeŅdzi. Wydaje mi siħ,
Ňe jest tani, ale nigdy nie widuje w nim wiħcej niŇ dwie, trzy osoby, wyłĢcznie ludzie z samego
Innsmouth. OdjeŇdŇa z rynku - sprzed drogerii Hammonda - o dziesiĢtej rano i o siudmej
wieczorem, o ile siħ coĻ ostatnio nie zmieniło. WyglĢda na strasznego gruchota, sa, nigdy jeszcze
nim nie jechałem.
&nbspWtedy to właĻnie po raz pierwszy usłyszałem o Innsmouth. KaŇda wzmianka o mieĻcie,
nie zaznaczonym na mapie ani teŇ nie wspomnianym w ostatnich przewodnikach, wzbudziła by
moje zainteresowanie, a dziwne aluzje kasjera naprawdħ mnie zaciekawiły. Miasto, które mogło
rodzię takĢ niechħę okolicznych mieszkaıców, musi byę w jakiĻ sposób niezwykłe i warte choęby
zwrócenia naı uwagi turysty. JeĻli znajduje siħ po drodze do Arkham, to po prostu wczeĻniej
wysiĢdħ. Poprosiłem kasjera, Ňyby coĻ opowiedział o tym mieĻcie. ZamyĻlił siħ, po czym zaczĢł
mówię jakby z poczuciem pewnej wyŇszoĻci:
- Innsmouth? No cóŇ, dziwne to miasto, połoŇone przy ujĻciu rzeki Manuxet. NiegdyĻ było to
całkiem duŇe miasto, a przed wojnĢ, przed 1812 rokiem, miasto portowe, ale w ciĢgu stu lat
rozpadło siħ. Nie jeŅdzi tam teraz kolej... Główna linia nigdy tamtħdy nie prowadziła, a boczna, z
Rowley, została skasowana przed laty.
&nbspJest tam wiħcej pustych domów niŇ ludzi, nic siħ tam nie robi poza łowieniem ryb i
homarów. A sprzedajĢ swoje połowy albo w Arkham, albo w Ipswitch. NiegdyĻ było tam sporo
fabryk, ale nic z nich nie zostało, jest tylko rafineria złota, pracujĢca na minimalnych obrotach.
&nbspKiedyĻ ta rafineria była ogromna, a jej właĻciciel, stary Marsh, musi byę bogatszy niŇ
Krezus. Podobno ma jakĢĻ skurnĢ chorobħ albo teŇ na stare lata coĻ go pokrħciło i dlatego
trzyma siħ z dala od ludzi. Jest wnukiem kapitana Obeda Marsha, załoŇyciela rafinerii. Matka jego
była cudzoziemkĢ - powiadajĢ, Ňe pochodziła z wysp na Morzu Południowym - dlatego zrobił siħ
straszny szum, kiedy piħędziesiĢt lat temu oŇenił siħ zjakĢĻ dziewczynĢ z Ipswich. Zawsze robi siħ
taki szum, gdy chodzi o ludzi z Innsmouth, a w tych okolicach kaŇdy, w którego Ňyłach płynie krew
mieszkaıca Innsmouth, stara siħ to ukryę. Jednak dzieci i wnuki Marsha wyglĢdajĢ tak samo jak
wszyscy. KiedyĻ mi je pokazano, ale prawdħ mówiĢc starszych jego dzieci juŇ ostatnio siħ tu nie
spotyka. Starego nigdy jeszcze nie widziałem.
&nbspAle dlaczego wszyscy majĢ takĢ niechħę do Innsmouth? Radzħ, młody człowieku, abyĻ
nie zwaŇał na to, co siħ tutaj opowiada. Trudno ludzi nakłonię, Ňeby coĻ mówili, ale jak juŇ raz
zacznĢ, nie ma koıca. OpowiadajĢ róŇne rzeczy o Innsmouth, najczħĻciej szeptem, i to od stu lat,
a bojĢ siħ, jak chyba niczego na Ļwiecie. Niektóre ich opowieĻci mogłyby pana ubawię - na
przykład o kapitanie Marshu, który wszedł w układy z diabłem i z samego piekła sprowadzał
demony do Innsmouth, albo o oddawaniu czci samemu szatanowi i składaniu strasznych ofiar w
jakimĻ miejscu koło portu, na które ludzie siħ natknħli podobno w 1845 roku czy mniej wiħcej w
tym czasie - ale ja pochodzħ z Paton, Vermont, i w tego rodzaju historie nie wierzħ.
&nbspPowinien pan jednak posłuchaę, co mówiĢ ludzie, paniħtajĢcy dawne czasy, o czarnej
rafie przybrzeŇnej - nazywajĢ jĢ DiabelskĢ RafĢ. Od dawna sterczy nad powierzchniĢ wody i
prawie nigdy siħ nie kryje, a mimo to trudno by jĢ nazwaę wyspĢ. KrĢŇy opowieĻę, Ňe niekiedy
widaę na niej cały legion diabłów - wylegujĢ siħ tam albo teŇ wlatujĢ do jakiĻ pieczar na jej
szczycie i wylatujĢ. Powierzchnia tej rafy jest nierówna i wyboista, a rozciĢga siħ w morze dobrĢ
milħ. KiedyĻ, jak jeszcze przypływały tu statki, marynarze nakładali kawał drogi, Ňeby jĢ tylko
ominĢę.
&nbspOczywiĻcie marynarze nie pochodzĢcy z Innsmouth. Mieli oni za złe kapitanowi Marshowi,
Ňe podobno w nocy cumował przy tej rafie, kiedy była odpowiednia fala. Chyba rzeczywiĻcie tak
robił, bo ukształtowanie tej skały jest ciekawe, no i szukał tam zapewne piratów, a byę moŇe
nawet i znajdował. Mówiło siħ jednak o jego kontaktach z diabłami. W sumie, wydaje mi siħ, Ňe to
właĻnie kapitan przyczynił siħ do tak złej reputacji rafy.
&nbspDziało siħ to jeszcze przed wielkĢ epidemiĢ w 1845 roku, kiedy to wywieziono co najmniej
połowħ mieszkaıców Innsmouth. Nie stwierdzono, co to była za choroba, prawdopodobnie
przywleczono jĢ statkiem z innych krajów, moŇe z Chin albo jeszcze z innych stron. Okropne to
było - zupełne szaleıstwo, wyczyniano tam takie rzeczy, Ňe napewno nie wszystkie wieĻci o
tamtejszych poczynaniach przedostały siħ poza miasto, które zostało w strasznym stanie. Ci
ludzie juŇ nigdy nie wrócili, a teraz nie ma tam wiħcej niŇ trzystu albo czterystu mieszkaıców.
&nbspAle najbardziej istotne jest to, Ňe ludzie czujĢ jakieĻ uprzedzenie rasowe - i wcale tego nie
potħpiam. Sam teŇ nie cierpiħ ludzi z Innsmouth i nie mam ochoty nawet wybraę siħ do tego
miasta. MyĻlħ, Ňe siħ pan orientuje - choę po paıskim akcencie wnioskujħ, Ňe pochodzi pan z
Zachodu - jak czħste kontakty miały nasze statki z Nowej Anglii z rozmaitymi najdziwniejszymi
portami w Afryce, Azji, na południowych morzach i w róŇnych innych czħĻciach Ļwiata i jak
dziwnych ludzi czasami stamtĢd przywoŇono. MoŇe słyszał pan o Salemie, który przywiózł sobie
Chinkħ za Ňonħ, a takŇe i tym, Ňe w okolicy Cape Cod wciĢŇ jeszcze Ňyje cała gromada ludzi
pochodzĢcych z wysp FidŇi.
&nbspMieszkaıcy Innsmouth muszĢ mieę coĻ wspólnego z takĢ przeszłoĻciĢ. To miasto było
zawsze odciħte od reszty okolicy z powodu otaczajĢcych go bagien i rzek, nie znamy wiħc
wszystkich szczegółów tej sprawy. Jest jednak oczywiste, Ňe stary kapitan Marsh przywiózł jakieĻ
dziwne istoty, kiedy trzy jego statki powracały w latach dwudziestych i trzydziestych. Nie ulega
wĢtpliwoĻci, Ňe nawet teraz jest coĻ dziwnego w ludziach mieszkajĢcych w Innsmouth... Nie wiem,
jak to wyjaĻnię, ale po prostu skóra człowiekowi cierpnie. Przekona siħ pan po Sargencie, jeŇeli
pojedzie pan jego autobusem. Niektórzy majĢ dziwaczne, wĢskie głowy, płaskie nosy i wyłupiaste
oczy, które wydajĢ siħ nigdy nie zamykaę, a ich skóra teŇ jest jakaĻ inna. Chropowa i pokryta
parchami, szyja pomarszczona i pofałdowana. Bardzo wczeĻnie łysiejĢ. Najgorzej wyglĢdajĢ
starzy, choę szczeŇe mówiĢc nie zdaŇyło mi siħ spotkaę naprawdħ starego człowieka. Chyba
umierajĢ spojrzawszy w lustro! Zwierzħta ich nie znoszĢ, mieli straszne kłopoty z koımi, zanim
nastały samochody.
&nbspNikt z tutejszych ludzi ani teŇ z Arkham czy Ipswich nie chce mieę z nimi do czynienia, oni
sami teŇ zresztĢ stroniĢ, kiedy teŇ przybywajĢ do miasta albo jeĻli ktoĻ z zewnĢtrz próbuje łowię
na ich terenach. Dziwne, Ňe taka jest obfitoĻę ryb wokół portu w Innsmouth, a prawie wcale ich nie
ma w okolicznych wodach, ale niech pan spróbuje łowię u nich, to zobaczy pan, jakĢ robiĢ
nagonkħ na człowieka. KiedyĻ przyjeŇdzali tutaj pociĢgiem. Chodzili pieszo do Rowley i tam
wsiadali do pociĢgu, kiedy skasowano bocznĢ liniħ, ale teraz przyjeŇdzajĢ autobusem.
&nbspJest w Innsmouth hotel, nazywa siħ Gilman House, ale nie wydaje mi siħ, aby był coĻ wart.
Nie radziłabym siħ w nim zatrzymywaę. Lepiej niech pan tutaj przenocuje i pojedzie sobie jutro
rano autobusem o dziesiĢtej. Wieczorem o ósmej jest autobus powrotny do Arkham, Kilka lat
temu zatrzymał siħ w tym hotelu pewien inspektor z fabryki i miał jakieĻ nieprzyjemne przeŇycia.
Zdaje siħ, Ňe gromadzi siħ tam dziwny tłum, bo słyszał jakieĻ rozmowy w innych pokojach - choę
wiħkszoĻę była podobno pusta - co go strasznie przeraziło. Była to cudzoziemska mowa, tak mu
siħ zdawało, ale najgorszy wydawał mu siħ jeden głos, który słychaę było tylko od czasu do czasu.
Brzmiał bardzo nienaturalnie - tak jakby siħ przelewał - a inspektor nie miał odwagi siħ rozebraę i
pójĻę spaę. Przeczekał do Ļwitu i z samego rana umknĢł stamtĢd. Rozmowa toczyła siħ przez
całĢ noc.
&nbspCzłowiek ten - nazywał siħ Casey - opowiadał potem, Ňe mieszkaıcy Innsmouth bez
przerwy go obserwowali, wydwało mu siħ, Ňe nie spuszczali zeı oka ani na chwilħ. Stwierdził, Ňe
rafineria Marsha to dziwne miejsce - stara budowla przy niŇszych wodospadach na rzece
Manuxet. Wszystko, co mówił, zgadzało siħ z tym, co juŇ przedtem słyszałem. Ksiħgi handlowe
zaniedbane, Ňadnych rachunków z przeprowadzonych transakcji. Zawsze otaczano tajemnicĢ
Ņródło, z którego pochodzi złoto Marsha oczyszczane w tej rafinerii. Nie słychaę było, Ňeby je
sprzedawano, ale parħ lat temu wywieŅli gdzieĻ ogromnĢ iloĻę sztab złota.
&nbspNiegdyĻ mowiono, Ňe marynarze i pracownicy rafinerii sprzedajĢ po cichu jakieĻ nieznane
obce klejnoty, no i Ňe parħ razy widziano kobiety z rodziny Marsha w takich właĻnie klejnotach.
Ludzie powiadali, Ňe pewien kapitan Obed skupował je w jakimĻ pogaıskim porcie, zwłaszcza Ňe
zawsze zamawiał całe stosy szklanych paciorków i róŇnych Ļwiecidełek, takich samych, jakie
zabierali zwykle marynarze na handel wymienny. Inni znów przypuszczli, i wciĢŇ tak jeszcze
uwaŇajĢ, Ňe znalazł ukryte skarby pirackie na Diabelskiej Rafie. Stary kapitan nie Ňyje juŇ od
szeĻędziesiħciu lat i nie pojawił siħ na tych wodach ani jeden wiħkszy statek od czasu Wojny
Domowej, a jednak Marshowie wciĢŇ skupujĢ róŇne miejscowe ozdoby - głównie szklane i
gumowe ozdóbki, tak słyszałem. Byę moŇe mieszkaıcy Innsmouth lubiĢ je nosię - sĢ chyba tacy
sami jak kanibale znad Południowego Morza albo dzikusy z Gwinei.
&nbspTo zaraza w czrerdziestym szóstym roku zniszczyła chyba najlepszych ludzi w mieĻcie. W
kaŇdym razie teraz wszyscy wyglĢdajĢ podejrzanie, a Marshowie i inni bogacze najgorzej. Jak juŇ
wspomniałem, w całym mieĻcie nie ma wiħcej niŇ czterysta osób, choę powiadajĢ, Ňe wszystkie
ulice istniejĢ jak dawniej. Wydaje mi siħ, Ňe na południu takich jak oni nazywa siħ "białĢ hołotĢ" -
rozpustnicy, szczwane lisy, robiĢ jakieĻ potajemne interesy. ŁowiĢ mnóstwo ryb i homarów i
wywoŇĢ ciħŇarówkami. Niepojħte, dlaczego akurat tam gromadzĢ siħ ryby, a nie gdzie indziej.
&nbspNikt nie jest w stanie wyĻledzię tych ludzi, a dla przedstawicieli szkolnictwa czy teŇ
urzħdników skarbowych to zupełny koszmar. Mieszkaıcy Innsmouth nie lubiĢ, aby obcy wĻcibiali
nos w ich Ňycie. Słyszałem na własne uszy, Ňe paru przedstawicieli rzĢdowych i handlowców
całkiem tam przepadło, krĢŇy teŇ wieĻę, Ňe jeden dostał pomieszania zmysłów i teraz jest w
Danvers. Musieli go czymĻ bardzo nastraszyę.
&nbspDlatego właĻnie, na pana miejscu, nie wybierałbym siħ tam na noc. Nigdy tam nie byłem i
nie mam na to ochoty, ale sĢdzħ, Ňe pobyt w tym mieĻcie za dnia nie moŇe panu zaszkodzię, choę
tutejsi ludzie i tego bħdĢ panu odradzaę. JeŇeli lubi pan zwiedzaę i interesuje siħ pan przeszłoĻciĢ,
to Innsmouth Ļwietnie siħ do tego nadaje.
&nbspWobec tego spħdziłem wieczór w bibliotece publicznej w Newburyport, Ňeby dowiedzieę
siħ czegoĻ o Innsmouth. Kiedy próbowałem pytaę miejscowych ludzi w sklepach, restauracjach,
garaŇach i straŇy poŇarnej, napotykałem na jeszcze wiħkszĢ niechħę, niŇ siħ spodziewałem, choę
przecieŇ uprzedzał mnie o tym kasjer na stacji kolejowej; uznałem, Ňe nie mam czasu na to, Ňeby
przełamywaę tħ ich instynktownĢ powĻciĢgliwoĻę. Objawiali jakĢĻ dziwnĢ nieufnoĻę, tak jakby
kaŇdy, kto siħ interesuje Innsmouth, budził w nich podejrzliwoĻę. Zatrzymałem siħ w YMCA, a
tamtejszy recepcjonista najwyraŅniej nie radził mi wybieraę do tego posħpnegp, chylĢcego siħ do
upadku miasta; a pracownicy biblioteki podzielili ten poglĢd. W oczach ludzi wykształconych
Innsmouth było po prostu jaskrawym przykładem zdegenerowanego miasta.
&nbspZnajdujĢce siħ na półkach bibliotecznych kroniki historyczne, dotyczĢce okrħgu Essex, nie
objaĻniały wiele. Wyczytałem, Ňe miasto powstało w 1643 roku, przed RewolucjĢ słynħło z
przemysłu okrħtowego, na poczĢtku dziewiħtnastego wieku było wspaniale prosperujĢcym portem
morskim, a potem oĻrodkiem przemysłowym wykoŇystujĢcym siłħ wodnĢ rzeki Manuxet.
Epidemia i zamieszki w 1846 roku były potraktowane pobieŇnie, tak jakby przynosiły ujmħ temu
okrħgowi.
&nbspNiewiele było zapisów odnoĻnie schyłku tego miasta, choę znaczenie koıcowego rejestru
było niedwuznaczne. Po Wojnie Domowej cały przemysł ograniczył siħ do rafinerii Marsha, a
handel sztabami złota stanowił jedynĢ pozostałoĻę wielkiego niegdyĻ oĻrodka handlowego, no i
oczywiĻcie w dalszym ciĢgu zajmowano siħ rybołóstwem. JednakŇe i rybołóstwo z czasem stało
siħ mniej opłacalne z powodu spadku cen i konkurencju coraz liczniejszych korporacji, choę wciĢŇ
połowy wokół Innsmouth były obfite. Cudzoziemcy rzadko siħ tu osiedlali, istniałi jrdnak dyskretnie
zamaskowane Ļwiadectwo, Ňe próbowało siħ tu osiedlię kilku Polaków i Portugalczyków, ale
przepħdzono ich w szczególnie drastyczny sposób.
&nbspNajbardziej jednak interesujĢca była pobieŇna wzmianka na temat osobliwych klejnotów
niejasno zwiĢzanych z Innsmouth. W sposób oczywisty wywarły one wpływ na całĢ okolicħ, gdyŇ
zaznaczono, Ňe niektóre okazy znajdujĢ siħ w Miskatonic University w Arkham i Sali Wystawowej
Stowarzyszenia Historycznego w Newburyport. Fragmentaryczne opisy tych przedmiotów
potraktowane były sucho i przezornie, ale dla mnie kryły w sobie jakĢĻ niezaprzeczalnĢ zagadkħ.
Było w nich coĻ tak dziwnego i prowokacyjnego, Ňe nie mogłem przestaę o nich myĻleę i mimo
stosunkowo póŅnej pory postanowiłem obejrzeę miejscowy eksponat - podobno duŇy, o dziwnych
proporcjach, najwyraŅniej przedstawiajĢcy tiarħ - o ile, oczywiĻcie, okaŇe siħ to moŇliwe.
&nbspBibliotekarz dał mi list polecajĢcy do kustosza wystawy, panny Anny Tilton, mieszkajĢcej w
pobliŇu, i po krótkim wyjaĻnieniu ta starsza, zacna kobieta zgodziła siħ wprowadzię mnie do
zamkniħtego juŇ budynku, jako Ňe godzina była jeszcze wzglħdnie przyzwoita. Zgromadzona tu
kolekcja wyglĢdała rzeczywiĻcie wspaniale, ale mnie interesował tylko ten dziwny przedmiot
lĻniĢcy w rogu szafy oĻwietlanej elektrycznĢ lampĢ.
&nbspNie trzeba było specjalnej wraŇliwoĻci na piħkno, aby to fantastyczne, pełne nieziemskiego
splendoru zjawisko, spoczywajĢce na purpurowej aksamitnej poduszce, przykuło mój wzrok.
Nawet teraz jeszcze nie potrafiħ opisaę tego, co ujrzałem, choę miało to wyraŅnie kształt tiary,
zgodnie z opisem, jaki przeczytałem. Z przodu była doĻę wysoka, w obwodzie duŇa i dziwnie
nieregularna, jakby przeznaczona dla głowy o osobliwym kształcie elipsy. Materiał, z jakiego
została wykonana, wskazywał na złoto. choę nieziemski połysk mógł równieŇ Ļwiadczyę o jakimĻ
przedziwnym stopie z domieszkĢ róenie piħknego, ale zupełnie nieznanego matalu. Zachowana
była w stanie niemal doskonałym i moŇna by godzinami studiowaę wprost uderzajĢco niezwykłe i
zagadkowe wzory na jej powierzchni, geometryczne i zwiĢzane z morzem - wykute albo odlane w
postaci wypukłej płaskoŇeŅby, a ĻwiadczĢce o niewiarygodnym, pełnym gracji mistrzostwie.
&nbspIm dłuŇej siħ wpatrywałem, tym bardziej mnie ta rzecz fascynowała, a do fascynacji
dołĢczało siħ dziwne niepokojĢce uczucie, trudne do okreĻlenia czy sklasyfikowania. PomyĻlałem,
Ňe niepokuj budzi we mnie jakaĻ osobliwoĻę wykonania tej tiary, pochodzĢcej chyba z innego
Ļwiata. Wszystkie dzieła sztuki, jakie dotychczas widziałem, charakteryzowały siħ
przynaleŇnoĻciĢ, albo do jakiegoĻ narodu, albo do jakiejĻ rasy, albo teŇ były nowoczesnym
przetworzeniem znanego kierunku. Ta tiara nie przypominała Ňadnego ze znanych okazów sztuki.
NajwyraŅniej przynaleŇała do jakiejĻ ustalonej techniki charakteryzujĢcej siħ nieprawdopodobnĢ
dojrzałoĻciĢ i perfekcjĢ, ale zupełnie obcĢ zarówno dla sztuki Wschodu, jak i Zachodu, dla sztuki
staroŇytnej, jak i nowoczesnej - nie widziałem jeszcze dotĢd niczego w tym rodzaju ani o niczym
podobnym nie słyszałem. Zdawał siħ to byę przedmiot pochadzĢcy z innej planety.
&nbspWkrótce jednak stwierdziłem, Ňe mój niepokój miał jeszcze inne Ņródło, a były nim
obrazkowe i matematyczne wzory na powierzchni tiary. Wszystkie inne sugerowały jakieĻ dawne
tajemnice i niepojħte głħbie czasu i przestrzeni, zaĻ monotonne, powiĢzane z morzem
płaskorzeŅby były w swej wymowie prawie złowróŇebne. PoĻród płaskorzeŅb znajdowały siħ
baĻniowe potwory, odraŇajĢce, groteskowe i złoĻliwe - półryby, półŇaby - które musiały chyba byę
powiĢzane z jakĢĻ pseudopamiħciĢ i zdawały siħ porzwoływaę dziwne obrazy z głħbokich
komórek i tkanek, których trwałe funkcjonowanie naleŇy do pierwotnych i straszliwie odległych
czasów. Chwilami odnosiłem wraŇenie, Ňe kaŇdy zarys tych bluŅnierczych Ňaboryb przesycony jest
kwintesencjĢ nieznanego i nieludzkiego zła.
&nbspKrótka i prozaiczna historia opowiedziana przez pannħ Tilton dziwnie kontrastowała z
ogólnym wraŇeniem, jakie sprawiała tiara. W 1873 roku oddał jĢ do lombardu na State Street za
ĻmiesznĢ sumħ pewien pijany człoweik z Innsmouth, który wkrótce potem został zabity w jakiejĻ
bójce. Stowarzyszenie nabyło jĢ wprost od właĻciciela lombardu i od razu umieszczona została na
wystawie bħdĢcej godnym dla niej miejscem, wraz z informacjĢ, Ňe pochodzi prawdopodobnie z
Indii Wschodnich albo Indochim, choę było to oparte wyłĢcznie na przypuszczeniach.
&nbspPanna Tilton, porównujĢc wszelkie moŇliwe hipotezy dotyczĢce jej pochodzenia i
obecnoĻci w Nowej Anglii, skłonna była wierzyę, Ňe stanowiła czħĻę łupu pirackiego znalezionego
przez kapitana Obeda Marsha. PoglĢdu tego nie podwaŇały bynajmniej bezustanne oferty
Marshów. którzy, z chwilĢ gdy siħ dowiedzieli o jej istnieniu, natychmiast chcieli jĢ kupię
proponujĢc wysokĢ cenħ. I po dziĻ dzieı powtarzajĢ swojĢ ofertħ mimo zdecydowanej odmowy
stowarzyszenia.
&nbspKiedy wyszliĻmy z budynku, zacna dama poinformowała mnie, Ňe krĢŇy w inteligenckich
sferach tego regionu. JeĻli zaĻ chodzi o jej własny stosunek do upiornego Innsmouth - w którym
zresztĢ jeszcze nigdy nie była - to czuje odrazħ to tej społecznoĻci, która wyzbyła siħ wszelkiej
kultury, i zapewniała mnie, Ňe pogłoski o otaczaniu czciĢ diabła sĢ czħĻciowo wsprawiedliwione,
bo rozpowszechnił siħ tam jakiĻ tajemniczy kult i pochłonĢł wszystkie ortodoksyjne koĻcioły.
&nbspZostał nazwany, powiedziała "Ezoterycznym PorzĢdkiem Dagona", i jest z pewnoĻciĢ
wynatyrzonym, quasi-pogaıskim obrzħdem zapoŇyczonym sto lat temu na Wschodzie, kiedu to
łowiska rybne w Innsmouth zaczħły znikaę. TrwałoĻę tego kultu wĻród prostych ludzi jest
zjawiskiem naturalnym, jako Ňe nagle wody przybrzeŇne zapełniły siħ rybami i stan ten nadal siħ
utrzymuje, a wkrótce kult rozprzestrzenił siħ w całym mieĻcie, wypierajĢc całkowicie
wolnomularstwo, i obrał sobie na głównĢ siedzibħ starĢ MasoıskĢ LoŇħ na ulicy New Church
Green.
&nbspWszystko to razem stanowiło dla poboŇnej panny Tilton wystarczajĢcħ przyczynħ, dla
której unikała tego starego miasta, opustoszałego i ogarniħtego rozkładem; dla mnie stało siħ to
nowym bodŅcem. Moje architektoniczne i historyczne zainteresowania zostały teraz wzbogacone
o antropologiczne zagadki. Taki byłem podniecony, Ňe prawie przez całĢ noc nie mogłem zmruŇyę
oka w moim małym pokoiku w YMCA.
II
Zgłoś jeśli naruszono regulamin