Lovecraft H P - Zew Cthulhu 07 - Muzyka Ericha Zanna.pdf

(67 KB) Pobierz
Lovecraft H P - Zew Cthulhu 07
Ksi ĢŇ ka pobrana ze strony
http://www.ksiazki4u.prv.pl
HOWARD PHILLIPS
LOVECRAFT
„MUZYKA
ERICHA ZANNA”
(„The Music Of Erich Zann”)
HOWARD PHILLIPS LOVECRAFT
„MUZYKA ERICHA ZANNA”
(„The Music Of Erich Zann”)
Tłumaczenie: Ryszarda Grzybowska
Przestudiowałem mapy tego miasta z najwi ħ ksz Ģ uwag Ģ , ale na Ň adnej nie odnalazłem Rue d'Auseil. Nie
były to tylko nowoczesne mapy, bo przecie Ň zdaj ħ sobie spraw ħ , Ň e nazwy si ħ zmieniaj Ģ . Wr ħ cz przeciwnie,
 
zagł ħ białem si ħ we wszystkie najstarsze Ņ ródła i nawet osobi Ļ cie przeszukałem ka Ň d Ģ dzielnic ħ , bez
wzgl ħ du na jej nazw ħ , która mogła by ewentualnie odpowiada ę ulicy znanej mi jako Rue d'Auseil. Jest to
dla mnie upokarzaj Ģ ce, bo mimo wszystkich podj ħ tych stara ı , nie mog ħ znale Ņę domu, ulicy ani nawet
przybli Ň onej lokalizacji miejsca, w którym, wiod Ģ c ubogi Ň ywot studenta metafizyki na uniwersytecie,
słuchałem muzyki Ericha Zanna.
Nie dziwi ħ si ħ , Ň e pami ħę moja uległa zakłóceniu, bo w okresie, kiedy mieszkałem na Rue d'Auseil, moje
zdrowie, zarówno fizyczne, jak i psychiczne, mocno podupadło. Przypominam te Ň sobie, Ň e nie
utrzymywałem kontaktów z tymi kilkoma osobami, z którymi si ħ zaznajomiłem. Ale Ň ebym w ogóle nie
mógł odnale Ņę tego miejsca, to naprawd ħ zdumiewaj Ģ ce i niespotykane; z uniwersytetu szło si ħ na t ħ ulic ħ
pół godziny, a poza tym odznaczała si ħ tak szczególnymi cechami, Ň e kto raz j Ģ widział, nie mógł
zapomnie ę . Ale nie spotkałem nikogo, kto by widział Rue d'Auseil.
Znajdowała si ħ po drugiej stronie mrocznej rzeki, na brzegach której stromo wznosiły si ħ zbudowane z
cegły magazyny o zamazanych oknach, biegł te Ň ponad ni Ģ ci ħŇ ki most z ciemnego kamienia. Nad rzek Ģ
zawsze panował mrok, tak jakby dym z okolicznych fabryk nigdy nie dopuszczał tu sło ı ca. Wody tej rzeki
zion ħ ły strasznym smrodem, z jakim jeszcze nigdy w Ň yciu si ħ nie zetkn Ģ łem, my Ļ l ħ jednak, Ň e to oka Ň e si ħ
pomocne i którego Ļ dnia j Ģ odnajd ħ . Za mostem znajdowały si ħ w Ģ skie, brukowane uliczki z szynami,
potem teren lekko si ħ wznosił, ale gdy dochodziło si ħ do Rue d'Auseil, wznosił si ħ stromo.
Nie spotkałem ju Ň nigdy wi ħ cej tak w Ģ skiej i tak stromej ulicy jak Rue d'Auseil. Było to niemal Ň e
urwisko, niedost ħ pne dla Ň adnych pojazdów. W kilku miejscach znajdowały si ħ schody, a na ko ı cu ulicy
wysoki, obro Ļ ni ħ ty bluszczem mur. Bruk był nierówny, składał si ħ z kamiennych płytek i z okr Ģ głych
kamieni, a gdzieniegdzie prze Ļ wiecała naga ziemia z zeschni ħ tymi chwastami. Domy były tu wysokie, ze
spadzistymi dachami, niewiarygodnie stare, przechylone albo do tyłu, albo do przodu, albo na boki.
Zdarzało si ħ , Ň e stoj Ģ ce naprzeciwko domy pochyliły si ħ do przodu i prawie stykały si ħ ze sob Ģ ponad ulic Ģ
tworz Ģ c łukowe sklepienie; było tu wi ħ c do Ļę mroczno. Znajdowało si ħ tu tak Ň e kilka pomostów nad ulic Ģ ,
ł Ģ cz Ģ cych przeciwległe domy.
Tutejsi mieszka ı cy wywierali na mnie szczególne wra Ň enie. Z pocz Ģ tku przypisywałem to ich milczeniu i
pow Ļ ci Ģ gliwo Ļ ci, potem doszedłem do wniosku, Ň e przyczyna le Ň y w czym innym - mianowicie w tym, Ň e
mieszkaj Ģ tu wył Ģ cznie starzy ludzie. Sam nie wiem, jak to si ħ stało, Ň e wynaj Ģ łem pokój na tej ulicy, ale z
chwil Ģ , kiedy si ħ tutaj zjawiłem, chyba przestałem by ę sob Ģ . Mieszkałem w najrozmaitszych ubogich
domach, z których mnie eksmitowano, gdy Ň nie miałem na zapłacenie komornego, a Ň wreszcie trafiłem na
rozpadaj Ģ cy si ħ dom, w którym stró Ň ował paralityk Blandot. Był to trzeci dom od ko ı ca ulicy i najwy Ň szy
ze wszystkich.
Pokój mój znajdował si ħ na pi Ģ tym pi ħ trze, a był to jedyny zamieszkały pokój, cały bowiem dom prawie
Ļ wiecił pustkami. Jak tylko si ħ sprowadziłem, ju Ň pierwszej nocy usłyszałem niezwykle dziwn Ģ muzyk ħ
dochodz Ģ c Ģ z poddasza i nazajutrz spytałem o to Blandota. Wyja Ļ nił mi, Ň e to gra pewien stary Niemiec,
skrzypek, niemowa, który podpisuje si ħ Erich Zann, a gra wieczorami w orkiestrze w jakim Ļ tanim
teatrzyku. Wynaj Ģ ł ten odosobniony pokój wysoko na poddaszu, z jednym tylko oknem wychodz Ģ cym na
ulic ħ , z którego roztaczał si ħ widok ponad murem obro Ļ ni ħ tym bluszczem na opadaj Ģ cy w dół krajobraz -
dlatego wła Ļ nie, Ň e pragn Ģ ł noc Ģ gra ę na skrzypcach.
Słyszałem jego gr ħ ka Ň dej nocy i cho ę nie dawał mi spa ę , byłem zafascynowany t Ģ niezwykł Ģ muzyk Ģ .
Wła Ļ ciwie wcale si ħ na muzyce nie znałem, ale byłem przekonany, Ň e d Ņ wi ħ ki, dobywane przez niego ze
skrzypiec, nie miały nic wspólnego z muzyk Ģ , jak Ģ dotychczas zdarzyło mi si ħ słysze ę . Uznałem, Ň e jest to
kompozytor o zupełnie niezwykłym talencie. Im dłu Ň ej si ħ wsłuchiwałem, tym wi ħ ksze robiła na mnie
wra Ň enie i po tygodniu postanowiłem zawrze ę znajomo Ļę z tym starym człowiekiem.
Którego Ļ wieczoru, kiedy powracał z pracy, zatrzymałem go na korytarzu i powiedziałem, Ň e pragn Ģ łbym
si ħ z nim zaznajomi ę i posłucha ę jego gry z bliska. Był niski, szczupły, biednie ubrany, prawie łysy, miał
niebieskie oczy oraz groteskow Ģ twarz przypominaj Ģ c Ģ satyra. Z pocz Ģ tku zdawał si ħ by ę oburzony i
przera Ň ony tak Ģ propozycj Ģ . Widz Ģ c jednak mój szczery, przyjacielski stosunek rozpogodził si ħ i dał mi
znak, abym poszedł za nim po ciemnych, skrzypi Ģ cych i uginaj Ģ cych si ħ schodach na poddasze. Jego pokój,
jeden z dwóch znajduj Ģ cych si ħ na starym poddaszu, mie Ļ cił si ħ od strony zachodniej, a wychodził wła Ļ nie
na mur stanowi Ģ cy zako ı czenie tej ulicy. Był to ogromny pokój, ale wydawał si ħ jeszcze wi ħ kszy przez to,
Ň e był nie urz Ģ dzony i bardzo zaniedbany. Znajdowały si ħ w nim tylko w Ģ skie Ň elazne łó Ň ko, obdrapana
umywalka, mały stolik, spora szafa z ksi ĢŇ kami, Ň elazny pulpit do nut i trzy staro Ļ wieckie krzesła. Nuty
le Ň ały rozrzucone po całej podłodze. ĺ ciany były z gołych desek, nigdy zapewne nieotynkowane; wydawało
si ħ , Ň e nikt tu nie mieszka, wsz ħ dzie bowiem snuła si ħ paj ħ czyna, a kurz le Ň ał grub Ģ warstw Ģ . ĺ wiat pi ħ kna
dla Ericha Zanna to niew Ģ tpliwie Ļ wiat wyobra Ņ ni.
Gestem wskazał mi krzesło, a sam zamkn Ģ ł drzwi na wielk Ģ drewnian Ģ zasuw ħ , po czym zapalił Ļ wiece.
Nast ħ pnie wyj Ģ ł skrzypce z podziurawionego przez mole pokrowca i usiadł na najmniej wygodnym krze Ļ le.
Nie skorzystał z nut i pulpitu, tylko zacz Ģ ł gra ę z pami ħ ci, przez godzin ħ racz Ģ c mnie muzyk Ģ , jakiej w
Ň yciu nie słyszałem; musiała to by ę raczej jego własna kompozycja. Niełatwo j Ģ opisa ę , je Ň eli si ħ nie jest
znawc Ģ muzyki. Było to co Ļ w rodzaju fugi z powtarzaj Ģ cymi si ħ pasa Ň ami o brzmieniu wprost
urzekaj Ģ cym, ale najbardziej zadziwiło mnie to, Ň e nie słysz ħ tych dziwnych melodii, jakie dochodziły mnie
w moim pokoju.
Dobrze sobie zapami ħ tałem i nawet cz ħ sto nuciłem je i wygwizdywałem, tote Ň kiedy odło Ň ył skrzypce,
spytałem czyby nie zechciał ich zagra ę . Na pomarszczonej twarzy satyra, tak spokojnej podczas gry,
pojawił si ħ wyraz gniewu i l ħ ku, taki sam jak wtedy, gdy go zagadn Ģ łem na schodach. Potraktowałem to
lekko, jako kaprys staro Ļ ci, i usiłowałem go zach ħ ci ę zagwizdawszy urywki, jakie słyszałem ubiegłej nocy.
Kiedy niemy muzyk rozpoznał melodi ħ , twarz jego przybrała jaki Ļ niesamowity wyraz, a dług Ģ , ko Ļ cist Ģ i
zimn Ģ dło ı poło Ň ył mi na ustach, Ň eby wyciszy ę to niezbyt udane na Ļ ladownictwo. Potem zachował si ħ jak
zupełny dziwak, bo rzucił przera Ň one spojrzenie w stron ħ zasłoni ħ tego okna, jakby si ħ bał jakiego Ļ intruza -
spojrzenie tym wi ħ cej absurdalne, poniewa Ň poddasze znajdowało si ħ wysoko i było niedost ħ pne, górowało
bowiem nad wszystkimi przyległymi dachami, nie mówi Ģ c ju Ň o tym, Ň e tylko z tego jednego okna, jak
powiedział dozorca, roztaczał si ħ widok ponad murem na opadaj Ģ ce wzgórze.
Spojrzenie tego starego człowieka przypomniało mi słowa Blandota i mo Ň e to był kaprys, ale przyszła mi
ochota, aby popatrze ę na rozległ Ģ i oszałamiaj Ģ c Ģ panoram ħ spowitych blaskiem ksi ħŇ yca dachów i
o Ļ wietlonego miasta za wzgórzem, której nikt z mieszka ı ców Rue d'Auseil poza tym dziwnym muzykiem
nie miał mo Ň no Ļ ci ogl Ģ da ę . Podszedłem do okna i ju Ň miałem odsun Ģę jakie Ļ bardzo dziwne zasłony, gdy
podskoczył do mnie niemy lokator tego pokoju z jeszcze wi ħ kszym gniewem i l ħ kiem; tym razem głow Ģ
wskazywał na drzwi i obiema r ħ kami ci Ģ gn Ģ ł mnie nerwowo w tym kierunku. Oburzyło mnie takie
zachowanie gospodarza i stanowczo za ŇĢ dałem, aby mnie pu Ļ cił, sam bowiem ch ħ tnie st Ģ d wyjd ħ i to
natychmiast. Zwolnił u Ļ cisk, a widz Ģ c, Ň e jestem oburzony i dotkni ħ ty, wyra Ņ nie si ħ uspokoił. Znowu mnie
mocno uchwycił, ale tym razem przyjacielsko, i kazał mi usi ĢĻę na krze Ļ le; z wyrazem zatroskania na
twarzy podszedł do rozchwianego stołu i ołówkiem napisał kilka słów starann Ģ francuszczyzn Ģ
cudzoziemca.
Kartka któr Ģ mi wr ħ czył, zawierała pro Ļ b ħ o tolerancj ħ i przebaczenie. Pisał, Ň e jest stary, samotny, Ň e jest
rozkojarzony nerwowo i omotany ró Ň nymi l ħ kami, co ma zwi Ģ zek z jego muzyk Ģ i jeszcze innymi rzeczami.
Miło, mu było, Ň e słuchałem, jak grał, i ucieszy si ħ , je Ň eli go jeszcze kiedy Ļ odwiedz ħ i nie b ħ d ħ zwracał
uwagi na jego dziwactwa. Nie mo Ň e on jednak gra ę tej tajemniczej melodii nikomu i nie mo Ň e te Ň słucha ę
jej w niczyim wykonaniu; nie znosi równie Ň , aby dotyka ę czegokolwiek w jego pokoju. Nie miał poj ħ cia a Ň
do naszej rozmowy na schodach przed chwil Ģ , Ň e słycha ę jego gr ħ w moim pokoju, tote Ň prosi, abym
porozmawiał z Blandotem i wynaj Ģ ł pokój na ni Ň szym pi ħ trze, gdzie nie b ħ d ħ mógł słucha ę jego gry.
Napisał te Ň , Ň e pokryje ró Ň nic ħ w opłacie za komorne.
Kiedy siedz Ģ c odczytywałem t ħ niezr ħ czn Ģ francuszczyzn ħ , obudziło si ħ we mnie współczucie dla tego
starego człowieka. Był ofiar Ģ fizycznego i nerwowego załamania, podobnie jak ja, a moje metafizyczne
studia usposobiły mnie łagodnie do ludzi. Panuj Ģ c Ģ cisz ħ zakłócił jaki Ļ hałas od strony okna - to wiatr
musiał poruszy ę okiennic Ģ , ja jednak nie wiadomo dlaczego podskoczyłem gwałtownie, podobnie zreszt Ģ
jak i Erich Zann. Tote Ň zaraz, gdy sko ı czyłem czytanie, u Ļ cisn Ģ łem jego dło ı i wyszedłem w nastroju
przyjacielskim.
Nazajutrz Blandot wyznaczył mi kosztowniejszy pokój na trzecim pi ħ trze, pomi ħ dzy mieszkaniem starego
lichwiarza i pokojem szacownego tapicera... Na czwartym pi ħ trze nikt nie mieszkał.
Wkrótce przekonałem si ħ , Ň e Zann wcale tak bardzo nie pragn Ģ ł mojego towarzystwa, jak mi si ħ zdawało
tego dnia, kiedy to nakłaniał mnie do wyprowadzenia si ħ z pi Ģ tego pi ħ tra. Ju Ň nie poprosił, abym go
odwiedził, a kiedy sam do niego przyszedłem, był skr ħ powany i grał apatycznie. Grał zreszt Ģ zawsze tylko
noc Ģ , bo w dzie ı spał i nikogo do siebie nie wpuszczał. Nie darzyłem go zbytni Ģ sympati Ģ , cho ę pokój na
poddaszu i tajemnicza muzyka wci ĢŇ mnie fascynowały. Marzyłem, Ň eby wyjrze ę przez to okno ponad
murem i zobaczy ę niewidzialne zbocze wzgórza, a tak Ň e o Ļ wietlone blaskiem ksi ħŇ yca dachy i wie Ň yce
znajduj Ģ cego si ħ poni Ň ej miasta. Pewnego razu wspi Ģ łem si ħ tam po schodach, kiedy Zann był w teatrze, ale
drzwi były zamkni ħ te.
Udało mi si ħ jednak podsłuchiwa ę nocn Ģ gr ħ tego niemego starca. Najpierw na palcach wchodziłem na
moje dawne, pi Ģ te pi ħ tro, potem zabrawszy si ħ na odwag ħ wspinałem si ħ jak najciszej po skrzypi Ģ cych
schodach na poddasze. Tam w w Ģ skim korytarzu wsłuchiwałem si ħ poprzez zamkni ħ te drzwi z zakryt Ģ
dziurk Ģ od klucza w d Ņ wi ħ ki, które napełniały mnie dziwna groz Ģ ... groz Ģ pomieszan Ģ ze zdziwieniem i
tajemnicz Ģ melancholi Ģ . Nie były to jakie Ļ straszne d Ņ wi ħ ki, bynajmniej, ale towarzyszyła im wibracja
zupełnie niespotykana na naszym ziemskim globie, a w pewnych momentach wydawało si ħ , Ň e jest to
symfonia wykonywana nie przez jednego muzyka. Doprawdy, ten Erich Zann to jaki Ļ niespotykany geniusz.
W miar ħ jak mijały tygodnie, grał z coraz wi ħ kszym zapami ħ taniem, ale jednocze Ļ nie był wymizerowany i
przemykał si ħ ukradkiem, budził po prostu lito Ļę . Teraz ju Ň mnie w ogóle do siebie nie dopuszczał, a na
schodach po prostu mnie nie dostrzegał.
Pewnej nocy, kiedy stałem pod drzwiami, usłyszałem, Ň e pisk skrzypiec przerodził si ħ w chaotyczn Ģ
kakofoni ħ d Ņ wi ħ ków; było to piekło; zw Ģ tpiłbym w moj Ģ własn Ģ poczytalno Ļę , gdybym nie miał pełnej
Ļ wiadomo Ļ ci, Ň e odgłosy te dochodz Ģ z zaryglowanego pokoju i Ň e dzieje si ħ tam co Ļ strasznego - rozległ
si ħ przera Ņ liwy, nieartykułowany krzyk, jaki tylko niemy człowiek mo Ň e z siebie wyda ę , i to w chwilach
najwi ħ kszego przera Ň enia albo udr ħ ki. Zastukałem do drzwi, ale nie otrzymałem odpowiedzi. Czekałem w
ciemnym korytarzu dr ŇĢ c z zimna i zdenerwowania, a Ň wreszcie usłyszałem, Ň e biedny muzyk podnosi si ħ z
podłogi przytrzymuj Ģ c si ħ krzesła. Przekonany, Ň e musiał zemdle ę i wła Ļ nie odzyskuje Ļ wiadomo Ļę , znów
zacz Ģ łem stuka ę do drzwi i zapewnia ę go, Ň e to nie kto inny, tylko ja. Poczłapał do okna, zamkn Ģ ł okiennic ħ
i opu Ļ cił szyb ħ , po czym dotarł do drzwi, które z pewnym wahaniem w ko ı cu otworzył i wpu Ļ cił mnie do
Ļ rodka. Tym razem wida ę było, Ň e si ħ naprawd ħ ucieszył na mój widok; chwycił mój płaszcz, jak dziecko
chwyta si ħ spódnicy matki, a na jego twarzy pojawiła si ħ prawdziwa ulga.
Dr ŇĢ cy z emocji starzec kazał usi ĢĻę mi na krze Ļ le, a sam opadł na drugie, obok którego le Ň ały na
podłodze skrzypce i smyczek. Przez moment siedział zupełnie biernie, kiwał tylko głow Ģ sprawiaj Ģ c
paradoksalne wra Ň enie, Ň e intensywnie czego Ļ nasłuchuje. Po chwili na jego twarzy odmalowało si ħ
zadowolenie; przeniósł si ħ na krzesło przy stole i napisawszy na kartce kilka słów podał mi, po czym znowu
wrócił do stołu, przy którym zacz Ģ ł pisa ę szybko i nieprzerwanie. W li Ļ cie błagał mnie, abym okazał
miłosierdzie i cho ę by dla zaspokojenia własnej ciekawo Ļ ci, zaczekał, a Ň on opisze dokładnie w j ħ zyku
niemieckim wszystkie niepoj ħ te zjawiska i l ħ ki, jakie go trapi Ģ . Czekałem wi ħ c, a niemy starzec pisał.
Po upływie godziny, kiedy wci ĢŇ jeszcze pisał układaj Ģ c kartki jedna na drugiej, a ja czekałem, Zann
drgn Ģ ł, jakby czym Ļ przestraszony. Zacz Ģ ł si ħ wpatrywa ę w zasłoni ħ te okno i nasłuchiwa ę w napi ħ ciu. Po
chwili wydało mi si ħ , Ň e i ja co Ļ słysz ħ ; nie były to co prawda jakie Ļ nieprzyjemne odgłosy, ale niezwykle
subtelna, cicha, płyn Ģ ca z niezmierzonej dali melodia. Mo Ň na by pomy Ļ le ę , Ň e jaki Ļ muzyk jest w s Ģ siednim
domu albo w jakim Ļ mieszkaniu za wysokim murem, poza który nigdy jeszcze nie zdołałem spojrze ę . Na
Zannie zrobiło to straszne wra Ň enie, rzucił pióro, podniósł si ħ i chwyciwszy skrzypce wypełnił noc
najbardziej szalon Ģ muzyk Ģ , jaka kiedykolwiek dobywała si ħ spod jego smyczka.
Na pró Ň no by opisywa ę gr ħ Ericha Zanna tej strasznej nocy. Jeszcze nigdy w Ň yciu nie słyszałem takiej
muzyki, a do tego wszystkiego widziałem wyraz jego twarzy, który Ļ wiadczył dobitnie, Ň e powodem tej gry
jest paniczny l ħ k. Usiłował hałasowa ę , co Ļ odstraszy ę albo odp ħ dzi ę ... ale co, nie miałem poj ħ cia,
wyczuwałem jednak, Ň e musi to by ę co Ļ strasznego. Gra była pełna fantazji, nieprzytomna, histeryczna, ale
do samego ko ı ca nosiła znamiona najwy Ň szego geniuszu, którym ten stary człowiek był obdarzony.
Rozpoznałem melodi ħ - był to taniec w ħ gierski grywany cz ħ sto w teatrach. Nagle u Ļ wiadomiłem sobie, Ň e
po raz pierwszy słysz ħ , aby Zann wykonywał utwór innego kompozytora.
Coraz gło Ļ niej i gło Ļ niej, coraz bardziej szale ı cze piski i zawodzenia dobywały si ħ ze zrozpaczonych
skrzypiec. Muzyk ociekał potem, wykrzywiał si ħ jak małpa, cały czas wpatruj Ģ c si ħ w zasłoni ħ te okno. Pod
wpływem tej gry niemal Ň e widziałem dziwnych satyrów i bachantki wiruj Ģ ce w oszalałym ta ı cu po Ļ ród
kipi Ģ cych otchłani chmur, dymu i błyskawic. Wtem wydało mi si ħ , Ň e słysz ħ przejmuj Ģ cy, jednostajny
d Ņ wi ħ k, który nie mógł si ħ dobywa ę ze skrzypiec; spokojny, Ļ wiadomy, z okre Ļ lonym celem, szyderczy głos
gdzie Ļ z dali.
Wtedy to zacz ħ ły stuka ę okiennice, poruszane wyj Ģ cym wiatrem nocy, który zerwał si ħ jakby w
odpowiedzi na niesamowit Ģ muzyk ħ rozlegaj Ģ c Ģ si ħ w pokoju. Nie miałem poj ħ cia, Ň e skrzypce mog Ģ
dobywa ę z siebie takie d Ņ wi ħ ki. Niedomkni ħ te okiennice waliły w okno coraz gło Ļ niej, a Ň nagle szyba
rozpadła si ħ w drobne kawałki, a do pokoju wtargn Ģ ł lodowaty wiatr, od którego zacz ħ ły skwiercze ę Ļ wiece
i zaszele Ļ ciły kartki na stole, na których Zann zacz Ģ ł spisywa ę swoje tajemnice. Spojrzałem na Zanna, ale
był jakby nieprzytomny, nic nie widział. Niebieskie oczy wychodziły mu z orbit, były szklane i niewidome,
a jego zapami ħ tała gra przeszła w orgi ħ niesamowitych d Ņ wi ħ ków dobywaj Ģ cych si ħ jakby mechanicznie,
których Ň adne pióro nie zdołałoby opisa ę .
Nagły podmuch, silniejszy ni Ň wszystkie dotychczasowe, porwał r ħ kopis i poniósł w stron ħ okna.
Chciałem złapa ę rozp ħ dzone kartki, ale nim dopadłem stłuczonej szyby, ju Ň uleciały na zewn Ģ trz. Wtedy
przypomniałem sobie, Ň e ju Ň od tak dawna pragn Ģ łem wyjrze ę przez to okno, jedyne na Rue d'Auseil, z
którego roztacza si ħ ponad murem widok na zbocze wzgórza i le ŇĢ ce ni Ň ej miasto. Było ciemno, ale
przecie Ň latarnie zawsze si ħ pal Ģ noc Ģ , miałem wi ħ c nadziej ħ , Ň e ujrz ħ j Ģ mimo deszczu i wiatru. Kiedy
jednak wyjrzałem z tego najwy Ň ej umieszczonego okna na poddaszu, maj Ģ c za sob Ģ skwiercz Ģ ce Ļ wiece i
oszalałe d Ņ wi ħ ki skrzypiec pomieszane z wyciem nocnej wichury, nie zobaczyłem miasta ani przyjaznych
Ļ wiateł zapami ħ tanych ulic, tylko czer ı bezkresnej otchłani... niewyobra Ň alnej, wypełnionej tylko ruchem i
muzyk Ģ , nie przypominaj Ģ cej niczego, co ma zwi Ģ zek z ziemi Ģ . W tym momencie wiatr zdmuchn Ģ ł Ļ wiece i
znalazłem si ħ po Ļ ród dzikiej, nieprzeniknionej ciemno Ļ ci wypełnionej chaosem i piekłem, a tak Ň e
demonicznym szale ı stwem wyj Ģ cych noc Ģ skrzypiec.
Cofn Ģ łem si ħ w mrok izby nie maj Ģ c Ň adnych mo Ň liwo Ļ ci zapalenia Ļ wiatła, wpadłem na stół,
przewróciłem krzesło, toruj Ģ c sobie drog ħ tam, gdzie rozlegały si ħ d Ņ wi ħ ki wstrz Ģ saj Ģ cej muzyki.
Postanowiłem za wszelk Ģ cen ħ uratowa ę siebie i Ericha Zanna, bez wzgl ħ du na przeciwstawiaj Ģ ce mi si ħ
siły. Wydawało mi si ħ , Ň e musn ħ ło mnie co Ļ lodowatego, krzykn Ģ łem, ale straszny głos skrzypiec wszystko
zagłuszał. Nagle uderzył mnie smyczek, a wi ħ c byłem ju Ň blisko Zanna. Dotkn Ģ łem jego włosów z tyłu
głowy, a nast ħ pnie potrz Ģ sn Ģ łem go za rami ħ , aby go przywoła ę do Ļ wiadomo Ļ ci.
Nie zareagował na to, grał nadal, nie zwalniaj Ģ c tempa. Poło Ň yłem mu r ħ k ħ na głowie, powstrzymuj Ģ c w
ten sposób jej mechaniczny odruch kiwania, i wrzasn Ģ łem mu w same ucho, Ň e musimy ucieka ę przed
nieznanymi istotami władaj Ģ cymi noc Ģ . Nie zareagował, nie przerwał swojej op ħ ta ı czej gry, a wiatr w
Zgłoś jeśli naruszono regulamin