Lovecraft H P - Zew Cthulhu 07 - Muzyka Ericha Zanna.pdf
(
67 KB
)
Pobierz
Lovecraft H P - Zew Cthulhu 07
Ksi
ĢŇ
ka pobrana ze strony
http://www.ksiazki4u.prv.pl
HOWARD PHILLIPS
LOVECRAFT
„MUZYKA
ERICHA ZANNA”
(„The Music Of Erich Zann”)
HOWARD PHILLIPS LOVECRAFT
„MUZYKA ERICHA ZANNA”
(„The Music Of Erich Zann”)
Tłumaczenie: Ryszarda Grzybowska
Przestudiowałem mapy tego miasta z najwi
ħ
ksz
Ģ
uwag
Ģ
, ale na
Ň
adnej nie odnalazłem Rue d'Auseil. Nie
były to tylko nowoczesne mapy, bo przecie
Ň
zdaj
ħ
sobie spraw
ħ
,
Ň
e nazwy si
ħ
zmieniaj
Ģ
. Wr
ħ
cz przeciwnie,
zagł
ħ
białem si
ħ
we wszystkie najstarsze
Ņ
ródła i nawet osobi
Ļ
cie przeszukałem ka
Ň
d
Ģ
dzielnic
ħ
, bez
wzgl
ħ
du na jej nazw
ħ
, która mogła by ewentualnie odpowiada
ę
ulicy znanej mi jako Rue d'Auseil. Jest to
dla mnie upokarzaj
Ģ
ce, bo mimo wszystkich podj
ħ
tych stara
ı
, nie mog
ħ
znale
Ņę
domu, ulicy ani nawet
przybli
Ň
onej lokalizacji miejsca, w którym, wiod
Ģ
c ubogi
Ň
ywot studenta metafizyki na uniwersytecie,
słuchałem muzyki Ericha Zanna.
Nie dziwi
ħ
si
ħ
,
Ň
e pami
ħę
moja uległa zakłóceniu, bo w okresie, kiedy mieszkałem na Rue d'Auseil, moje
zdrowie, zarówno fizyczne, jak i psychiczne, mocno podupadło. Przypominam te
Ň
sobie,
Ň
e nie
utrzymywałem kontaktów z tymi kilkoma osobami, z którymi si
ħ
zaznajomiłem. Ale
Ň
ebym w ogóle nie
mógł odnale
Ņę
tego miejsca, to naprawd
ħ
zdumiewaj
Ģ
ce i niespotykane; z uniwersytetu szło si
ħ
na t
ħ
ulic
ħ
pół godziny, a poza tym odznaczała si
ħ
tak szczególnymi cechami,
Ň
e kto raz j
Ģ
widział, nie mógł
zapomnie
ę
. Ale nie spotkałem nikogo, kto by widział Rue d'Auseil.
Znajdowała si
ħ
po drugiej stronie mrocznej rzeki, na brzegach której stromo wznosiły si
ħ
zbudowane z
cegły magazyny o zamazanych oknach, biegł te
Ň
ponad ni
Ģ
ci
ħŇ
ki most z ciemnego kamienia. Nad rzek
Ģ
zawsze panował mrok, tak jakby dym z okolicznych fabryk nigdy nie dopuszczał tu sło
ı
ca. Wody tej rzeki
zion
ħ
ły strasznym smrodem, z jakim jeszcze nigdy w
Ň
yciu si
ħ
nie zetkn
Ģ
łem, my
Ļ
l
ħ
jednak,
Ň
e to oka
Ň
e si
ħ
pomocne i którego
Ļ
dnia j
Ģ
odnajd
ħ
. Za mostem znajdowały si
ħ
w
Ģ
skie, brukowane uliczki z szynami,
potem teren lekko si
ħ
wznosił, ale gdy dochodziło si
ħ
do Rue d'Auseil, wznosił si
ħ
stromo.
Nie spotkałem ju
Ň
nigdy wi
ħ
cej tak w
Ģ
skiej i tak stromej ulicy jak Rue d'Auseil. Było to niemal
Ň
e
urwisko, niedost
ħ
pne dla
Ň
adnych pojazdów. W kilku miejscach znajdowały si
ħ
schody, a na ko
ı
cu ulicy
wysoki, obro
Ļ
ni
ħ
ty bluszczem mur. Bruk był nierówny, składał si
ħ
z kamiennych płytek i z okr
Ģ
głych
kamieni, a gdzieniegdzie prze
Ļ
wiecała naga ziemia z zeschni
ħ
tymi chwastami. Domy były tu wysokie, ze
spadzistymi dachami, niewiarygodnie stare, przechylone albo do tyłu, albo do przodu, albo na boki.
Zdarzało si
ħ
,
Ň
e stoj
Ģ
ce naprzeciwko domy pochyliły si
ħ
do przodu i prawie stykały si
ħ
ze sob
Ģ
ponad ulic
Ģ
tworz
Ģ
c łukowe sklepienie; było tu wi
ħ
c do
Ļę
mroczno. Znajdowało si
ħ
tu tak
Ň
e kilka pomostów nad ulic
Ģ
,
ł
Ģ
cz
Ģ
cych przeciwległe domy.
Tutejsi mieszka
ı
cy wywierali na mnie szczególne wra
Ň
enie. Z pocz
Ģ
tku przypisywałem to ich milczeniu i
pow
Ļ
ci
Ģ
gliwo
Ļ
ci, potem doszedłem do wniosku,
Ň
e przyczyna le
Ň
y w czym innym - mianowicie w tym,
Ň
e
mieszkaj
Ģ
tu wył
Ģ
cznie starzy ludzie. Sam nie wiem, jak to si
ħ
stało,
Ň
e wynaj
Ģ
łem pokój na tej ulicy, ale z
chwil
Ģ
, kiedy si
ħ
tutaj zjawiłem, chyba przestałem by
ę
sob
Ģ
. Mieszkałem w najrozmaitszych ubogich
domach, z których mnie eksmitowano, gdy
Ň
nie miałem na zapłacenie komornego, a
Ň
wreszcie trafiłem na
rozpadaj
Ģ
cy si
ħ
dom, w którym stró
Ň
ował paralityk Blandot. Był to trzeci dom od ko
ı
ca ulicy i najwy
Ň
szy
ze wszystkich.
Pokój mój znajdował si
ħ
na pi
Ģ
tym pi
ħ
trze, a był to jedyny zamieszkały pokój, cały bowiem dom prawie
Ļ
wiecił pustkami. Jak tylko si
ħ
sprowadziłem, ju
Ň
pierwszej nocy usłyszałem niezwykle dziwn
Ģ
muzyk
ħ
dochodz
Ģ
c
Ģ
z poddasza i nazajutrz spytałem o to Blandota. Wyja
Ļ
nił mi,
Ň
e to gra pewien stary Niemiec,
skrzypek, niemowa, który podpisuje si
ħ
Erich Zann, a gra wieczorami w orkiestrze w jakim
Ļ
tanim
teatrzyku. Wynaj
Ģ
ł ten odosobniony pokój wysoko na poddaszu, z jednym tylko oknem wychodz
Ģ
cym na
ulic
ħ
, z którego roztaczał si
ħ
widok ponad murem obro
Ļ
ni
ħ
tym bluszczem na opadaj
Ģ
cy w dół krajobraz -
dlatego wła
Ļ
nie,
Ň
e pragn
Ģ
ł noc
Ģ
gra
ę
na skrzypcach.
Słyszałem jego gr
ħ
ka
Ň
dej nocy i cho
ę
nie dawał mi spa
ę
, byłem zafascynowany t
Ģ
niezwykł
Ģ
muzyk
Ģ
.
Wła
Ļ
ciwie wcale si
ħ
na muzyce nie znałem, ale byłem przekonany,
Ň
e d
Ņ
wi
ħ
ki, dobywane przez niego ze
skrzypiec, nie miały nic wspólnego z muzyk
Ģ
, jak
Ģ
dotychczas zdarzyło mi si
ħ
słysze
ę
. Uznałem,
Ň
e jest to
kompozytor o zupełnie niezwykłym talencie. Im dłu
Ň
ej si
ħ
wsłuchiwałem, tym wi
ħ
ksze robiła na mnie
wra
Ň
enie i po tygodniu postanowiłem zawrze
ę
znajomo
Ļę
z tym starym człowiekiem.
Którego
Ļ
wieczoru, kiedy powracał z pracy, zatrzymałem go na korytarzu i powiedziałem,
Ň
e pragn
Ģ
łbym
si
ħ
z nim zaznajomi
ę
i posłucha
ę
jego gry z bliska. Był niski, szczupły, biednie ubrany, prawie łysy, miał
niebieskie oczy oraz groteskow
Ģ
twarz przypominaj
Ģ
c
Ģ
satyra. Z pocz
Ģ
tku zdawał si
ħ
by
ę
oburzony i
przera
Ň
ony tak
Ģ
propozycj
Ģ
. Widz
Ģ
c jednak mój szczery, przyjacielski stosunek rozpogodził si
ħ
i dał mi
znak, abym poszedł za nim po ciemnych, skrzypi
Ģ
cych i uginaj
Ģ
cych si
ħ
schodach na poddasze. Jego pokój,
jeden z dwóch znajduj
Ģ
cych si
ħ
na starym poddaszu, mie
Ļ
cił si
ħ
od strony zachodniej, a wychodził wła
Ļ
nie
na mur stanowi
Ģ
cy zako
ı
czenie tej ulicy. Był to ogromny pokój, ale wydawał si
ħ
jeszcze wi
ħ
kszy przez to,
Ň
e był nie urz
Ģ
dzony i bardzo zaniedbany. Znajdowały si
ħ
w nim tylko w
Ģ
skie
Ň
elazne łó
Ň
ko, obdrapana
umywalka, mały stolik, spora szafa z ksi
ĢŇ
kami,
Ň
elazny pulpit do nut i trzy staro
Ļ
wieckie krzesła. Nuty
le
Ň
ały rozrzucone po całej podłodze.
ĺ
ciany były z gołych desek, nigdy zapewne nieotynkowane; wydawało
si
ħ
,
Ň
e nikt tu nie mieszka, wsz
ħ
dzie bowiem snuła si
ħ
paj
ħ
czyna, a kurz le
Ň
ał grub
Ģ
warstw
Ģ
.
ĺ
wiat pi
ħ
kna
dla Ericha Zanna to niew
Ģ
tpliwie
Ļ
wiat wyobra
Ņ
ni.
Gestem wskazał mi krzesło, a sam zamkn
Ģ
ł drzwi na wielk
Ģ
drewnian
Ģ
zasuw
ħ
, po czym zapalił
Ļ
wiece.
Nast
ħ
pnie wyj
Ģ
ł skrzypce z podziurawionego przez mole pokrowca i usiadł na najmniej wygodnym krze
Ļ
le.
Nie skorzystał z nut i pulpitu, tylko zacz
Ģ
ł gra
ę
z pami
ħ
ci, przez godzin
ħ
racz
Ģ
c mnie muzyk
Ģ
, jakiej w
Ň
yciu nie słyszałem; musiała to by
ę
raczej jego własna kompozycja. Niełatwo j
Ģ
opisa
ę
, je
Ň
eli si
ħ
nie jest
znawc
Ģ
muzyki. Było to co
Ļ
w rodzaju fugi z powtarzaj
Ģ
cymi si
ħ
pasa
Ň
ami o brzmieniu wprost
urzekaj
Ģ
cym, ale najbardziej zadziwiło mnie to,
Ň
e nie słysz
ħ
tych dziwnych melodii, jakie dochodziły mnie
w moim pokoju.
Dobrze sobie zapami
ħ
tałem i nawet cz
ħ
sto nuciłem je i wygwizdywałem, tote
Ň
kiedy odło
Ň
ył skrzypce,
spytałem czyby nie zechciał ich zagra
ę
. Na pomarszczonej twarzy satyra, tak spokojnej podczas gry,
pojawił si
ħ
wyraz gniewu i l
ħ
ku, taki sam jak wtedy, gdy go zagadn
Ģ
łem na schodach. Potraktowałem to
lekko, jako kaprys staro
Ļ
ci, i usiłowałem go zach
ħ
ci
ę
zagwizdawszy urywki, jakie słyszałem ubiegłej nocy.
Kiedy niemy muzyk rozpoznał melodi
ħ
, twarz jego przybrała jaki
Ļ
niesamowity wyraz, a dług
Ģ
, ko
Ļ
cist
Ģ
i
zimn
Ģ
dło
ı
poło
Ň
ył mi na ustach,
Ň
eby wyciszy
ę
to niezbyt udane na
Ļ
ladownictwo. Potem zachował si
ħ
jak
zupełny dziwak, bo rzucił przera
Ň
one spojrzenie w stron
ħ
zasłoni
ħ
tego okna, jakby si
ħ
bał jakiego
Ļ
intruza -
spojrzenie tym wi
ħ
cej absurdalne, poniewa
Ň
poddasze znajdowało si
ħ
wysoko i było niedost
ħ
pne, górowało
bowiem nad wszystkimi przyległymi dachami, nie mówi
Ģ
c ju
Ň
o tym,
Ň
e tylko z tego jednego okna, jak
powiedział dozorca, roztaczał si
ħ
widok ponad murem na opadaj
Ģ
ce wzgórze.
Spojrzenie tego starego człowieka przypomniało mi słowa Blandota i mo
Ň
e to był kaprys, ale przyszła mi
ochota, aby popatrze
ę
na rozległ
Ģ
i oszałamiaj
Ģ
c
Ģ
panoram
ħ
spowitych blaskiem ksi
ħŇ
yca dachów i
o
Ļ
wietlonego miasta za wzgórzem, której nikt z mieszka
ı
ców Rue d'Auseil poza tym dziwnym muzykiem
nie miał mo
Ň
no
Ļ
ci ogl
Ģ
da
ę
. Podszedłem do okna i ju
Ň
miałem odsun
Ģę
jakie
Ļ
bardzo dziwne zasłony, gdy
podskoczył do mnie niemy lokator tego pokoju z jeszcze wi
ħ
kszym gniewem i l
ħ
kiem; tym razem głow
Ģ
wskazywał na drzwi i obiema r
ħ
kami ci
Ģ
gn
Ģ
ł mnie nerwowo w tym kierunku. Oburzyło mnie takie
zachowanie gospodarza i stanowczo za
ŇĢ
dałem, aby mnie pu
Ļ
cił, sam bowiem ch
ħ
tnie st
Ģ
d wyjd
ħ
i to
natychmiast. Zwolnił u
Ļ
cisk, a widz
Ģ
c,
Ň
e jestem oburzony i dotkni
ħ
ty, wyra
Ņ
nie si
ħ
uspokoił. Znowu mnie
mocno uchwycił, ale tym razem przyjacielsko, i kazał mi usi
ĢĻę
na krze
Ļ
le; z wyrazem zatroskania na
twarzy podszedł do rozchwianego stołu i ołówkiem napisał kilka słów starann
Ģ
francuszczyzn
Ģ
cudzoziemca.
Kartka któr
Ģ
mi wr
ħ
czył, zawierała pro
Ļ
b
ħ
o tolerancj
ħ
i przebaczenie. Pisał,
Ň
e jest stary, samotny,
Ň
e jest
rozkojarzony nerwowo i omotany ró
Ň
nymi l
ħ
kami, co ma zwi
Ģ
zek z jego muzyk
Ģ
i jeszcze innymi rzeczami.
Miło, mu było,
Ň
e słuchałem, jak grał, i ucieszy si
ħ
, je
Ň
eli go jeszcze kiedy
Ļ
odwiedz
ħ
i nie b
ħ
d
ħ
zwracał
uwagi na jego dziwactwa. Nie mo
Ň
e on jednak gra
ę
tej tajemniczej melodii nikomu i nie mo
Ň
e te
Ň
słucha
ę
jej w niczyim wykonaniu; nie znosi równie
Ň
, aby dotyka
ę
czegokolwiek w jego pokoju. Nie miał poj
ħ
cia a
Ň
do naszej rozmowy na schodach przed chwil
Ģ
,
Ň
e słycha
ę
jego gr
ħ
w moim pokoju, tote
Ň
prosi, abym
porozmawiał z Blandotem i wynaj
Ģ
ł pokój na ni
Ň
szym pi
ħ
trze, gdzie nie b
ħ
d
ħ
mógł słucha
ę
jego gry.
Napisał te
Ň
,
Ň
e pokryje ró
Ň
nic
ħ
w opłacie za komorne.
Kiedy siedz
Ģ
c odczytywałem t
ħ
niezr
ħ
czn
Ģ
francuszczyzn
ħ
, obudziło si
ħ
we mnie współczucie dla tego
starego człowieka. Był ofiar
Ģ
fizycznego i nerwowego załamania, podobnie jak ja, a moje metafizyczne
studia usposobiły mnie łagodnie do ludzi. Panuj
Ģ
c
Ģ
cisz
ħ
zakłócił jaki
Ļ
hałas od strony okna - to wiatr
musiał poruszy
ę
okiennic
Ģ
, ja jednak nie wiadomo dlaczego podskoczyłem gwałtownie, podobnie zreszt
Ģ
jak i Erich Zann. Tote
Ň
zaraz, gdy sko
ı
czyłem czytanie, u
Ļ
cisn
Ģ
łem jego dło
ı
i wyszedłem w nastroju
przyjacielskim.
Nazajutrz Blandot wyznaczył mi kosztowniejszy pokój na trzecim pi
ħ
trze, pomi
ħ
dzy mieszkaniem starego
lichwiarza i pokojem szacownego tapicera... Na czwartym pi
ħ
trze nikt nie mieszkał.
Wkrótce przekonałem si
ħ
,
Ň
e Zann wcale tak bardzo nie pragn
Ģ
ł mojego towarzystwa, jak mi si
ħ
zdawało
tego dnia, kiedy to nakłaniał mnie do wyprowadzenia si
ħ
z pi
Ģ
tego pi
ħ
tra. Ju
Ň
nie poprosił, abym go
odwiedził, a kiedy sam do niego przyszedłem, był skr
ħ
powany i grał apatycznie. Grał zreszt
Ģ
zawsze tylko
noc
Ģ
, bo w dzie
ı
spał i nikogo do siebie nie wpuszczał. Nie darzyłem go zbytni
Ģ
sympati
Ģ
, cho
ę
pokój na
poddaszu i tajemnicza muzyka wci
ĢŇ
mnie fascynowały. Marzyłem,
Ň
eby wyjrze
ę
przez to okno ponad
murem i zobaczy
ę
niewidzialne zbocze wzgórza, a tak
Ň
e o
Ļ
wietlone blaskiem ksi
ħŇ
yca dachy i wie
Ň
yce
znajduj
Ģ
cego si
ħ
poni
Ň
ej miasta. Pewnego razu wspi
Ģ
łem si
ħ
tam po schodach, kiedy Zann był w teatrze, ale
drzwi były zamkni
ħ
te.
Udało mi si
ħ
jednak podsłuchiwa
ę
nocn
Ģ
gr
ħ
tego niemego starca. Najpierw na palcach wchodziłem na
moje dawne, pi
Ģ
te pi
ħ
tro, potem zabrawszy si
ħ
na odwag
ħ
wspinałem si
ħ
jak najciszej po skrzypi
Ģ
cych
schodach na poddasze. Tam w w
Ģ
skim korytarzu wsłuchiwałem si
ħ
poprzez zamkni
ħ
te drzwi z zakryt
Ģ
dziurk
Ģ
od klucza w d
Ņ
wi
ħ
ki, które napełniały mnie dziwna groz
Ģ
... groz
Ģ
pomieszan
Ģ
ze zdziwieniem i
tajemnicz
Ģ
melancholi
Ģ
. Nie były to jakie
Ļ
straszne d
Ņ
wi
ħ
ki, bynajmniej, ale towarzyszyła im wibracja
zupełnie niespotykana na naszym ziemskim globie, a w pewnych momentach wydawało si
ħ
,
Ň
e jest to
symfonia wykonywana nie przez jednego muzyka. Doprawdy, ten Erich Zann to jaki
Ļ
niespotykany geniusz.
W miar
ħ
jak mijały tygodnie, grał z coraz wi
ħ
kszym zapami
ħ
taniem, ale jednocze
Ļ
nie był wymizerowany i
przemykał si
ħ
ukradkiem, budził po prostu lito
Ļę
. Teraz ju
Ň
mnie w ogóle do siebie nie dopuszczał, a na
schodach po prostu mnie nie dostrzegał.
Pewnej nocy, kiedy stałem pod drzwiami, usłyszałem,
Ň
e pisk skrzypiec przerodził si
ħ
w chaotyczn
Ģ
kakofoni
ħ
d
Ņ
wi
ħ
ków; było to piekło; zw
Ģ
tpiłbym w moj
Ģ
własn
Ģ
poczytalno
Ļę
, gdybym nie miał pełnej
Ļ
wiadomo
Ļ
ci,
Ň
e odgłosy te dochodz
Ģ
z zaryglowanego pokoju i
Ň
e dzieje si
ħ
tam co
Ļ
strasznego - rozległ
si
ħ
przera
Ņ
liwy, nieartykułowany krzyk, jaki tylko niemy człowiek mo
Ň
e z siebie wyda
ę
, i to w chwilach
najwi
ħ
kszego przera
Ň
enia albo udr
ħ
ki. Zastukałem do drzwi, ale nie otrzymałem odpowiedzi. Czekałem w
ciemnym korytarzu dr
ŇĢ
c z zimna i zdenerwowania, a
Ň
wreszcie usłyszałem,
Ň
e biedny muzyk podnosi si
ħ
z
podłogi przytrzymuj
Ģ
c si
ħ
krzesła. Przekonany,
Ň
e musiał zemdle
ę
i wła
Ļ
nie odzyskuje
Ļ
wiadomo
Ļę
, znów
zacz
Ģ
łem stuka
ę
do drzwi i zapewnia
ę
go,
Ň
e to nie kto inny, tylko ja. Poczłapał do okna, zamkn
Ģ
ł okiennic
ħ
i opu
Ļ
cił szyb
ħ
, po czym dotarł do drzwi, które z pewnym wahaniem w ko
ı
cu otworzył i wpu
Ļ
cił mnie do
Ļ
rodka. Tym razem wida
ę
było,
Ň
e si
ħ
naprawd
ħ
ucieszył na mój widok; chwycił mój płaszcz, jak dziecko
chwyta si
ħ
spódnicy matki, a na jego twarzy pojawiła si
ħ
prawdziwa ulga.
Dr
ŇĢ
cy z emocji starzec kazał usi
ĢĻę
mi na krze
Ļ
le, a sam opadł na drugie, obok którego le
Ň
ały na
podłodze skrzypce i smyczek. Przez moment siedział zupełnie biernie, kiwał tylko głow
Ģ
sprawiaj
Ģ
c
paradoksalne wra
Ň
enie,
Ň
e intensywnie czego
Ļ
nasłuchuje. Po chwili na jego twarzy odmalowało si
ħ
zadowolenie; przeniósł si
ħ
na krzesło przy stole i napisawszy na kartce kilka słów podał mi, po czym znowu
wrócił do stołu, przy którym zacz
Ģ
ł pisa
ę
szybko i nieprzerwanie. W li
Ļ
cie błagał mnie, abym okazał
miłosierdzie i cho
ę
by dla zaspokojenia własnej ciekawo
Ļ
ci, zaczekał, a
Ň
on opisze dokładnie w j
ħ
zyku
niemieckim wszystkie niepoj
ħ
te zjawiska i l
ħ
ki, jakie go trapi
Ģ
. Czekałem wi
ħ
c, a niemy starzec pisał.
Po upływie godziny, kiedy wci
ĢŇ
jeszcze pisał układaj
Ģ
c kartki jedna na drugiej, a ja czekałem, Zann
drgn
Ģ
ł, jakby czym
Ļ
przestraszony. Zacz
Ģ
ł si
ħ
wpatrywa
ę
w zasłoni
ħ
te okno i nasłuchiwa
ę
w napi
ħ
ciu. Po
chwili wydało mi si
ħ
,
Ň
e i ja co
Ļ
słysz
ħ
; nie były to co prawda jakie
Ļ
nieprzyjemne odgłosy, ale niezwykle
subtelna, cicha, płyn
Ģ
ca z niezmierzonej dali melodia. Mo
Ň
na by pomy
Ļ
le
ę
,
Ň
e jaki
Ļ
muzyk jest w s
Ģ
siednim
domu albo w jakim
Ļ
mieszkaniu za wysokim murem, poza który nigdy jeszcze nie zdołałem spojrze
ę
. Na
Zannie zrobiło to straszne wra
Ň
enie, rzucił pióro, podniósł si
ħ
i chwyciwszy skrzypce wypełnił noc
najbardziej szalon
Ģ
muzyk
Ģ
, jaka kiedykolwiek dobywała si
ħ
spod jego smyczka.
Na pró
Ň
no by opisywa
ę
gr
ħ
Ericha Zanna tej strasznej nocy. Jeszcze nigdy w
Ň
yciu nie słyszałem takiej
muzyki, a do tego wszystkiego widziałem wyraz jego twarzy, który
Ļ
wiadczył dobitnie,
Ň
e powodem tej gry
jest paniczny l
ħ
k. Usiłował hałasowa
ę
, co
Ļ
odstraszy
ę
albo odp
ħ
dzi
ę
... ale co, nie miałem poj
ħ
cia,
wyczuwałem jednak,
Ň
e musi to by
ę
co
Ļ
strasznego. Gra była pełna fantazji, nieprzytomna, histeryczna, ale
do samego ko
ı
ca nosiła znamiona najwy
Ň
szego geniuszu, którym ten stary człowiek był obdarzony.
Rozpoznałem melodi
ħ
- był to taniec w
ħ
gierski grywany cz
ħ
sto w teatrach. Nagle u
Ļ
wiadomiłem sobie,
Ň
e
po raz pierwszy słysz
ħ
, aby Zann wykonywał utwór innego kompozytora.
Coraz gło
Ļ
niej i gło
Ļ
niej, coraz bardziej szale
ı
cze piski i zawodzenia dobywały si
ħ
ze zrozpaczonych
skrzypiec. Muzyk ociekał potem, wykrzywiał si
ħ
jak małpa, cały czas wpatruj
Ģ
c si
ħ
w zasłoni
ħ
te okno. Pod
wpływem tej gry niemal
Ň
e widziałem dziwnych satyrów i bachantki wiruj
Ģ
ce w oszalałym ta
ı
cu po
Ļ
ród
kipi
Ģ
cych otchłani chmur, dymu i błyskawic. Wtem wydało mi si
ħ
,
Ň
e słysz
ħ
przejmuj
Ģ
cy, jednostajny
d
Ņ
wi
ħ
k, który nie mógł si
ħ
dobywa
ę
ze skrzypiec; spokojny,
Ļ
wiadomy, z okre
Ļ
lonym celem, szyderczy głos
gdzie
Ļ
z dali.
Wtedy to zacz
ħ
ły stuka
ę
okiennice, poruszane wyj
Ģ
cym wiatrem nocy, który zerwał si
ħ
jakby w
odpowiedzi na niesamowit
Ģ
muzyk
ħ
rozlegaj
Ģ
c
Ģ
si
ħ
w pokoju. Nie miałem poj
ħ
cia,
Ň
e skrzypce mog
Ģ
dobywa
ę
z siebie takie d
Ņ
wi
ħ
ki. Niedomkni
ħ
te okiennice waliły w okno coraz gło
Ļ
niej, a
Ň
nagle szyba
rozpadła si
ħ
w drobne kawałki, a do pokoju wtargn
Ģ
ł lodowaty wiatr, od którego zacz
ħ
ły skwiercze
ę
Ļ
wiece
i zaszele
Ļ
ciły kartki na stole, na których Zann zacz
Ģ
ł spisywa
ę
swoje tajemnice. Spojrzałem na Zanna, ale
był jakby nieprzytomny, nic nie widział. Niebieskie oczy wychodziły mu z orbit, były szklane i niewidome,
a jego zapami
ħ
tała gra przeszła w orgi
ħ
niesamowitych d
Ņ
wi
ħ
ków dobywaj
Ģ
cych si
ħ
jakby mechanicznie,
których
Ň
adne pióro nie zdołałoby opisa
ę
.
Nagły podmuch, silniejszy ni
Ň
wszystkie dotychczasowe, porwał r
ħ
kopis i poniósł w stron
ħ
okna.
Chciałem złapa
ę
rozp
ħ
dzone kartki, ale nim dopadłem stłuczonej szyby, ju
Ň
uleciały na zewn
Ģ
trz. Wtedy
przypomniałem sobie,
Ň
e ju
Ň
od tak dawna pragn
Ģ
łem wyjrze
ę
przez to okno, jedyne na Rue d'Auseil, z
którego roztacza si
ħ
ponad murem widok na zbocze wzgórza i le
ŇĢ
ce ni
Ň
ej miasto. Było ciemno, ale
przecie
Ň
latarnie zawsze si
ħ
pal
Ģ
noc
Ģ
, miałem wi
ħ
c nadziej
ħ
,
Ň
e ujrz
ħ
j
Ģ
mimo deszczu i wiatru. Kiedy
jednak wyjrzałem z tego najwy
Ň
ej umieszczonego okna na poddaszu, maj
Ģ
c za sob
Ģ
skwiercz
Ģ
ce
Ļ
wiece i
oszalałe d
Ņ
wi
ħ
ki skrzypiec pomieszane z wyciem nocnej wichury, nie zobaczyłem miasta ani przyjaznych
Ļ
wiateł zapami
ħ
tanych ulic, tylko czer
ı
bezkresnej otchłani... niewyobra
Ň
alnej, wypełnionej tylko ruchem i
muzyk
Ģ
, nie przypominaj
Ģ
cej niczego, co ma zwi
Ģ
zek z ziemi
Ģ
. W tym momencie wiatr zdmuchn
Ģ
ł
Ļ
wiece i
znalazłem si
ħ
po
Ļ
ród dzikiej, nieprzeniknionej ciemno
Ļ
ci wypełnionej chaosem i piekłem, a tak
Ň
e
demonicznym szale
ı
stwem wyj
Ģ
cych noc
Ģ
skrzypiec.
Cofn
Ģ
łem si
ħ
w mrok izby nie maj
Ģ
c
Ň
adnych mo
Ň
liwo
Ļ
ci zapalenia
Ļ
wiatła, wpadłem na stół,
przewróciłem krzesło, toruj
Ģ
c sobie drog
ħ
tam, gdzie rozlegały si
ħ
d
Ņ
wi
ħ
ki wstrz
Ģ
saj
Ģ
cej muzyki.
Postanowiłem za wszelk
Ģ
cen
ħ
uratowa
ę
siebie i Ericha Zanna, bez wzgl
ħ
du na przeciwstawiaj
Ģ
ce mi si
ħ
siły. Wydawało mi si
ħ
,
Ň
e musn
ħ
ło mnie co
Ļ
lodowatego, krzykn
Ģ
łem, ale straszny głos skrzypiec wszystko
zagłuszał. Nagle uderzył mnie smyczek, a wi
ħ
c byłem ju
Ň
blisko Zanna. Dotkn
Ģ
łem jego włosów z tyłu
głowy, a nast
ħ
pnie potrz
Ģ
sn
Ģ
łem go za rami
ħ
, aby go przywoła
ę
do
Ļ
wiadomo
Ļ
ci.
Nie zareagował na to, grał nadal, nie zwalniaj
Ģ
c tempa. Poło
Ň
yłem mu r
ħ
k
ħ
na głowie, powstrzymuj
Ģ
c w
ten sposób jej mechaniczny odruch kiwania, i wrzasn
Ģ
łem mu w same ucho,
Ň
e musimy ucieka
ę
przed
nieznanymi istotami władaj
Ģ
cymi noc
Ģ
. Nie zareagował, nie przerwał swojej op
ħ
ta
ı
czej gry, a wiatr w
Plik z chomika:
GKSBelchatow
Inne pliki z tego folderu:
Lovecraft H P - Zew Cthulhu 07 - Muzyka Ericha Zanna.pdf
(67 KB)
Lovecraft H P - Zew Cthulhu 06 - Koszmar w Dunwich.pdf
(177 KB)
Lovecraft H P - Zew Cthulhu 05 - Duch ciemności.pdf
(139 KB)
Lovecraft H P - Zew Cthulhu 04 - Szepczący W Ciemności.pdf
(355 KB)
Lovecraft H P - Zew Cthulhu 02 - Widmo Nad Innsmouth.pdf
(263 KB)
Inne foldery tego chomika:
Historyczne
Komiks Gigant
Różni autorzy
Stephen King
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin