Ingulstad Frid - Saga Wiatr Nadziei 28 - Włóczęga.pdf

(671 KB) Pobierz
653640899 UNPDF
FRID INGULSTAD
WŁÓCZĘGA
1
Vøienvolden, jesień 1909 roku
W drzwiach stanął nieznany starzec o zmierzwionych włosach i gęstych, czarnych brwiach.
Jensine i Hugo zaczęli krzyczeć wniebogłosy. Choć nie zrozumiały, że żona dzierżawcy i Dagny
rozmawiały o duchach, to i tak dotarło do nich, że dzieje się coś przerażającego.
Elise szybko odwróciła się do Dagny. Jej głos był surowy.
- Zabierz dzieci do pokoju i zamknij drzwi!
Dagny posłuchała bez słowa sprzeciwu i pociągnęła płaczące dzieci do pokoju Pedera i
Everta. Elise widziała, jak bardzo dziewczynka była zaciekawiona. Niełatwo było przestraszyć ko-
goś, kto przeżył tyle, co ona.
- Potrzebuję pomocy! - powiedział mężczyzna. Jego głos był przerażający i groźny. - Jestem
ojcem Mathiasa. Ściga mnie policja.
Przez kilka sekund Elise czuła się zupełnie bezradna. Z powodu złej pogody wszyscy
mieszkańcy gospodarstwa siedzieli w domach, więc prawdopodobnie nikt nie zauważył przybycia
obcego mężczyzny. Mogłaby pobiec do kuźni po Johana, ale wtedy dzieci zostałyby same z
nieznajomym, a to mogło narazić je na niebezpieczeństwo.
- Jesteś głucha? Policja mnie ściga! Jestem ojcem Mathiasa. Mathiasa? Myśli wirowały jej
w głowie. Kogo mógł mieć na myśli?
- Nie jesteś jego córką? Nic nie rozumiesz? - Mężczyzna zaczął tracić cierpliwość. Z
przerażeniem spojrzał w stronę okna.
Elise miała dziwne uczucie, że znalazła się poza własnym ciałem. Że jej głowa przypomina
gniazdo os, a jej myśli krążą bez ładu i składu. Jest jego córką? Mathiasa? Nie mógł chyba być oj-
cem jej ojca? Cygan? Zabrakło jej tchu.
W tej samej chwili usłyszała, że ktoś wbiegł na podwórze. Usłyszała niskie męskie głosy.
Nim się spostrzegła, nieznajomy wbiegł do sąsiedniego pokoju i zatrzasnął za sobą drzwi.
Ktoś głośno zapukał, ale nim zdążyła odpowiedzieć, w progu stanęło dwóch policjantów.
Do środka zaczęły wpadać gęste krople deszczu, a silny powiew wiatru przywiał suche liście i kurz.
- Widziała pani Cygana? - Policjant musiał głośno krzyczeć, aby zagłuszyć odgłos burzy.
Patrzyła na niego, nic nie rozumiejąc.
- Cygana? - Serce waliło jej tak mocno, że o mało nie straciła przytomności. Wiedziała, że
ukrywanie włóczęgów było karalne i prawie tak niebezpieczne jak samo bycie Cyganem. Na mocy
nowej ustawy o włóczęgach, policja miała prawo ich aresztować. Wiedziała, że pojmani mogli być
zgodnie z prawem wysyłani na przymusowe roboty. Słyszała o mężczyźnie, którego skazano na rok
więzienia za kradzież dwóch znaczków pocztowych.
Kiedy policjant zaczął zamykać drzwi, walcząc z napierającym wiatrem, myśli wciąż
wirowały jej w głowie. Deszcz i kurz, które wpadły do środka, ukryły na szczęście ślady, które
zostawił nieznajomy. Poczuła ulgę.
- Dlaczego pani dzieci płaczą? - zapytał nagle jeden z policjantów, któremu wreszcie udało
się zamknąć drzwi. Rozejrzał się po kuchni.
- Boją się burzy. Pilnuje ich teraz opiekunka. Właśnie do nich szłam, kiedy zapukaliście -
dodała.
- Mieszka tu pani sama?
- Nie, mój mąż pracuje w warsztacie, w starej kuźni za domem. Jest rzeźbiarzem.
Mężczyźni spojrzeli na nią zaskoczeni.
- A pani kim jest?
- Nazywam się Elise Ringstad... a właściwie Elise Thoresen - odparła zawstydzona.
Twarz jednego z mężczyzn rozjaśniła się.
- Czy to pani napisała o pracownikach znad rzeki Aker? Skinęła głową.
Uśmiechnął się i nagle zaczął zachowywać się bardzo przyjaźnie.
- Czytałem pani książkę i bardzo mi się spodobała. Mój wuj pracuje w fabryce gwoździ.
Razem z żoną i dwanaściorgiem dzieci mieszka w dwóch pokojach i kuchni. Wychodek mają w
korytarzu, a wszędzie biega pełno myszy i szczurów. Dokładnie jak w pani książce. Dobrze znam
to, o czym pani pisze.
Elise uśmiechnęła się i przytaknęła. Oby tylko już sobie poszli! Nie może w żaden sposób
zachęcać ich do dłuższego pozostania. Nie może też mówić nic, co mogłoby ich zainteresować.
- Skąd wziął się ten Cygan? - zapytała, zmieniając temat.
- Uciekł z Akershus. Ścigaliśmy go aż do mostu, ale tam ślad po nim zaginął. Przez tę
przeklętą burzę! - odparł rozzłoszczony.
- Nie sądzę, by szukał tu schronienia. Musi wiedzieć, że gospodarstwo należy do ludzi
bogatych i żyjących w zgodzie z prawem.
- Z pewnością o tym nie wie. Nie jest stąd. Hugo i Jensine wciąż płakali.
- Będzie chyba najlepiej, jeśli zajrzę teraz do dzieci. Opiekunka je przestraszyła, mówiąc, że
w dom może uderzyć piorun.
Policjanci z niechęcią zgodzili się opuścić dom. Widać nie bardzo mieli ochotę znów
wychodzić na deszcz i wiatr. Odczuła wielką ulgę, kiedy z wysiłkiem otworzyli drzwi.
- Kiedy wyjdziemy, proszę zamknąć drzwi na klucz i nikomu nie otwierać! - zawołał jeden z
nich. - Pójdziemy teraz do kuźni porozmawiać z pani mężem.
Szybko podbiegła do drzwi i kiedy w końcu przekręciła klucz w zamku, mogła wreszcie
odetchnąć. Potem pobiegła do dzieci.
No, możecie już wyjść. Starzec zniknął. Policjanci też już sobie poszli. Dzieci z płaczem
rzuciły się jej na szyję. Przykucnęła i delikatnie gładziła je po plecach.
Dagny patrzyła na nią dziwnie.
- Dzieci myślały, że to Cygan, a to był tylko stary kowal. Zanim zmarł, wyglądał dokładnie
tak samo.
Po raz pierwszy Elise naprawdę ucieszyła się z bujnej fantazji Dagny. Spojrzała na Jensine i
Hugo, a potem na dziewczynkę. Ruchem głowy dała jej znać, żeby nie rozmawiały o tym w
obecności dzieci.
- Myślę Dagny, że kiedy burza trochę się uspokoi, powinnaś iść do domu. Nie miałaś
przypadkiem umyć schodów po południu?
Dagny z niechęcią skinęła głową.
- Gdzie mam ukryć lalkę? A jeśli kowal stoi za drzwiami?
- Na pewno policja go przestraszyła. Może zrobił kiedyś coś złego i teraz boi się, że go
ścigają.
Dagny znów skinęła głową.
- Też tak myślę. Widziałam, jak buszował w sklepiku Magdy po zamknięciu.
- Czy kowal dawno zmarł?
- Nie wiesz? Zmarł w ubiegłym roku. Krótko przed tym, jąk Børresen i jego żona
wprowadzili się na gospodarstwo.
Czy dziewczyna znów fantazjowała? Kiedy po raz pierwszy spotkała Dagny, ta powiedziała,
że jej babcia nie żyje. Potem się okazało, że stara Maren, która mieszkała w domku dla parobków,
wcale nie była jej babcią.
- Skoro go znasz, to chyba się go nie boisz? Dagny potrząsnęła głową.
- Niczego ani nikogo się nie boję, nawet policji. Myślisz, że już poszli, czy może dalej stoją
na zewnątrz?
- Powiedzieli, że pójdą do kuźni porozmawiać z Johanem.
- Myślę, że najlepiej będzie, jeśli jeszcze chwilę zaczekam. W międzyczasie poszukam
schronienia dla Solveig, mojego słoneczka - powiedziała z uśmiechem i rozejrzała się dokoła. -
Mogę ją ukryć pod łóżkiem Pedera?
Elise była zdenerwowana. Jeśli Cygan wyjdzie z pokoju, Dagny wszystkim o tym opowie.
Nie tylko spotka ją kara za ukrywanie zbiega, ale wyjdzie też na jaw, że jej dziadek był Romem.
Wtedy z pewnością zostaną wypędzeni z gospodarstwa, a dzieci w szkole będą dokuczać Pederowi.
- Tak, to bardzo dobra kryjówka, Dagny, ale słyszę, że deszcz zelżał. Pospiesz się, nim
znów się rozpada.
Dziewczyna zawahała się i wyjrzała przez okno. Na zewnątrz panował nieprzenikniony
mrok.
Elise już chciała zaproponować, że ją odprowadzi, ale dotarło do niej, że nie może zostawić
Hugo i Jensine samych.
Nagle na zewnątrz rozległy się szybkie kroki i ktoś gwałtownie poruszył klamką.
- Elise? To tylko ja.
Johan. Z ulgą otworzyła drzwi, a on szybko wszedł do środka.
- Czy była tu policja?
- Tak, poprosili, żebym zamknęła drzwi na klucz. Już sobie poszli?
Skinął głową i powiesił przemoczoną czapkę na haku.
- Jakiś stary Cygan uciekł ponoć z Akershus. - Johan zaczął zdejmować kurtkę.
- Dagny musi wracać do domu. Chciałam ją odprowadzić, ale nie mogę zostawić dzieci
samych.
- Ja z nią pójdę.
- Już mówiłam, że się nie boję. - Dagny wyglądała na urażoną.
- Wiem, że jesteś odważną dziewczynką, Dagny, ale i tak cię odprowadzę. W pobliżu może
się ukrywać niebezpieczny Cygan.
Dagny przestała protestować. Elise zauważyła, że dziewczynka odczuła wyraźną ulgę.
Wyglądało na to, że wcale nie była tak odważna, jak deklarowała. Skoro wierzyła w to, co pani
Børresen mówiła o duchu, nie powinien dziwić fakt, że się bała.
Kiedy oboje wyszli z domu, Elise podała Hugo i Jensine bułeczkę z cukrem. Ich płacz
ucichł i dzieci wróciły do zabawy.
Z wahaniem podeszła do drzwi prowadzących do pokoju przy kuchni. Od chwili przybycia
tego dziwnego mężczyzny jej myśli nieustannie wirowały w głowie. Zastanawiała się, czy męż-
czyzna czasem nie skłamał, mówiąc, że jest ojcem Mathiasa, tylko po to, by zyskać schronienie, ale
od razu ogarniała ją niepewność. Ojciec był do niego podobny. Miał te same ciemne oczy i czarne,
krzaczaste brwi.
Nigdy nie dowiedziała się niczego o dziadkach. Wiele razy próbowała wydobyć od matki
jakieś informacje, ale ta milczała jak zaklęta. Elise nie wiedziała, czy dlatego, by ją chronić, czy też
Zgłoś jeśli naruszono regulamin